Category

Niewyparzona

Czy warto pisać bloga?

By | Blog, Przemyślnik | 44 komentarze
Psioczę na blogosferę ostatnio jakby mi pisanie ból sprawiało, a to przecież nie tak. W każdym środowisku można trafić na kupę gówna, takie są fakty. Mimo tych kup, wkoło rosną fiołki. O plusach blogowania było już wszędzie i dużo. Dziś dorzucę swoje pięć groszy, jednak z trochę z innej perspektywy, bo że zarobić można na blogu, czy zebrać jakieś tam fanty, to jedno, ale co z resztą perspektyw? Perspektywy są i to jakie! Jeśli wahacie się czy założyć bloga, nie wahajcie się.
Pixabay
Nie jestem starym wyjadaczem, nie mam też parcia na ilość obserwatorów i innych nibywyznaczników. Lubię pisać. Ale odkąd pamiętam lubiłam być w centrum zamieszania, taka już jestem i nie będę fałszywie skromna. To, że mój blog dociera do coraz większej liczby osób i spotyka się (przeważnie) z pozytywnym odbiorem, łechce moje ego i dodaje powera.
To miłe uczucie, kiedy koleżanka donosi mi, że miała klientki, które czytają mojego bloga i są pod wrażeniem, komplementują, a potem ta koleżanka z dumą mówi, że mnie zna i jest wow. Może to i płytkie, ale cholera – miłe!
To miłe uczucie, kiedy pisze do mnie właściciel jednej z firm i chce wysłać mi prezent ot tak, bo fajnie piszę. To nic, że nic od niego nie recenzowałam, ale to, że jestem sobą robi wrażenie. Recenzja prezentu? Nie, nie muszę, bo to prezent.
To miłe uczucie, kiedy odbieram telefon z telewizji i TTV wbija do mnie na chatę. Akcja miała miejsce rok temu, ale pokazuje, że nigdy nie wiadomo, kto nas czyta i nigdy nie wiadomo jakie szanse na nas czekają.
To miłe uczucie, kiedy mój profil na FB lajkuje pewien reżyser i gawędzi sobie ze mną jak równy z równym.
To miłe uczucie, kiedy w drogerii podchodzi do mnie dziewczyna i prosi o pomoc w wyborze pomadki, bo czyta mojego bloga i mówi, że jest zajebisty.
To miłe uczucie, kiedy wiem, że nigdy nie kupiłam żadnego lajka, nie wymieniałam się na obserwacje, komentarze ani inne licho.
To miłe uczucie, kiedy nigdy nie wysłałam żadnej propozycji współpracy, a mój mail zapchany jest wszelkimi ofertami. (Oferty bardzo rozsądnie wertuję i zgadzam się może na 5% spośród nich).
To miłe uczucie, kiedy mogę pisać wszystko co siedzi mi w głowie, a ktoś czyta, bo chce, a nie musi.
Pixabay
Mogę nieskromnie powiedzieć, że osiągnęłam sukces. Nie, nie mam grubych milionów z blogowania, ale mam ludzi, którzy pozytywnie oceniają mojego bloga i to jest dla mnie własnie sukces. Otwierają się przede mną kolejne perspektywy, po które staram się sięgać rozważnie. Blogowanie otwiera pewne furtki. Należy tylko pamiętać, które otworzyć, a nie pchać się we wszystkie byle tylko wejść. Nie o to chodzi. Niektórzy tego nie rozumieją, łapią wszystkie współprace jak afrykańskie dziecko wodę i nie patrzą czy ta woda jest dobra, czy zatruta- byle garnek pełny. Owszem staram się być obecna tu i tam, pokazać z jak najlepszej strony, ale nie pcham się nigdzie na siłę, nie wypisuję lizodupczych maili, ani postów. Po co? Fałsz zawsze wyjdzie, pasja zawsze się obroni.
Jeśli wahacie się czy wchodzić w blogosferę, nie wahajcie się!. Nigdy nie wiadomo kto nas czyta po drugiej stronie monitora. Nigdy nie wiadomo jakie szanse na nas czekają. Żeby się przekonać, trzeba zacząć pisać. Wbrew temu co każdy mówi, nie musicie mieć super szablonu, ogromnej wiedzy, miliona lajków, wystarczy pasja, reszta z czasem sama się wyklaruje. Wszystkiego można się nauczyć. Satysfakcja gwarantowana.
A teraz niech mnie ktoś przekona do YouTube, bo się waham 😀

Blogosfera- moja spowiedź

By | Blog, Przemyślnik | 89 komentarzy

Dzisiaj przyszłam pomarudzić. A gówno. Oczyścić się. Chcę napisać, to co napiszę, żeby mieć spokojny łeb, bo post kołacze mi się w bani od dawna, ale bałam się, że może kogoś urażę. Może będzie jakaś wojna. Ale wiecie co? W dupie to mam, całemu światu nawet sama Jenna Jameson dobrze nie zrobi. Ja nikomu nie będę dupy lizać. I co mi zrobicie? Najwyżej nie dostanę kremu do recenzji, a ktoś inny zarzuci focha. Życie.

Pixabay

Jak już wspominałam, zrezygnowałam ze spotkań blogerskich. Jeśli będę się gdzieś pokazywać, to tylko na ogólnopolskich imprezach. Dlaczego? Nie, wcale nie zachłysnęłam się liczbą odsłon czy coś, bo szarak jestem. Nie czuję się gwiazdą, no chyba, że na rodzinnej wsi, bo chyba jako jedyna stamtąd gdzieś się publicznie pokazuję 😉 Męczą mnie spotkania w małym gronie i to nie ze względu na grono, bo większość dziewczyn to super laski, ale z nimi mogę umówić się na spotkanie prywatnie. Chodzi o “wymuszanie” recenzji. Piszę w cudzysłowie, bo niby mi nikt głowy nie urwie, że nie napiszę o cudownym środku na hemoroidy, ale naciski są. Jadąc na spotkanie nie wiem co dostanę, a deklaruję, że recenzje zrobię. Sama się w to wjebałam i już więcej nigdzie się nie zapisuję.

Kiedy podejmuję się jakiejś współpracy, wiem co dostanę, ja ustalam zasady. Czasem podejmuję się też testów jakichś drobiazgów. Dla mnie współpraca to twór długoterminowy, potrzebujący czasu i dokładnej analizy, dziesiątki maili, zapytań, telefonów. A takie testy, to ot na Fejsie jakaś firma rzuca hasło, że ma przypuśćmy 10 balsamów i szuka blogerek żeby się wysmarowały i dały znać, czy nie oblazły ze skóry. Czasem się zgłoszę, bo mój zapach, bo nowość, przetestuję i już. Nie wiem czy widzicie różnicę?

A spotkania? Dostajesz wór prezentów, w tym połowę rozdajesz koleżankom i rodzinie, bo na chuj mi na przykład krem 50+? Nawet na chuj nie potrzebny, bo nie mam. W ostatnim czasie przybył mi za jasny podkład, za ciemny podkład, z 10 kremów do rąk, kilka różowych lakierów, kilka czerwonych i nude, 50 kilogramów próbek, milion szminek w kolorach z dupy. Kurwa nie zjem tego, rozdałam. Pal licho, że mi było nie po drodze z niektórymi kosmetykami, chętni są. Ale! Musze dać recenzje z tych produktów. No i teraz wyobraźcie sobie jak recenzuję Wam podkład w odcieniu dupa murzyna. Albo gdzie mam niby wcisnąć recenzję świeczki zapachowej, skoro tego tematu nigdy nawet końcem kija nie poruszałam? Albo takie drogie jak skurwysyn produkty do włosów z foty powyżej. Firma John Masters Organics, czy Wy se jaja do chuja robicie? Wasze 60 mililitrów szamponu wystarczyły mi na trzy razy, odżywka na dwa, a i tak przy drugim razie mi jej zabrakło. I co ja mam recenzować? W kilku słowach- drogie produkty, jebią naftaliną, a myją i odżywiają jak każdy przeciętny produkt za dychę. Tyle po wielkich testach mogę powiedzieć. Ile taka ogromna firma płaci za reklamę w gazecie? 10 tysięcy? 50 tysięcy? Johny przewijają się w każdym numerze Twojego Stylu, a ja mam na podstawie 60 mililitrów jebać bogaczom reklamę za darmo. A taki chuj. Tak się szanuje blogerów. Owszem, blog to moje hobby, ale dlaczego mam nie dostać choćby 5 klocków za reklamę? Blogerzy, to teraz siła, to z internetu ludzie czerpią informacje. Nie chcecie płacić, spoko, ale wtedy pisze się maila i dogaduje sprawę. Nie muszę brać kasy, ale muszę mieć prawo wyboru. I tak większość współprac odrzucam, bo jak przyjęlibyście propozycję firmy, która daje tydzień na testy eko kosmetyków? No właśnie. Pogoniłam.

Pixabay

Piszę tu, bo lubię i odcinam się od wszelkiego zła. Zawsze szczerze, źle, czy dobrze, ale szczerze. Zawsze. Fajny mam szablon, no nie? Nawet myślałam nad swoją domeną, tylko po to, żeby w adresie nie było magicznego hasła “blogspot”, ale w sumie jeden chuj gdzie piszę, ważne, że do ludzi to trafia. Nie mam czasu się w to bawić. A piękny szablon zawdzięczam Vejjsiątku. Powiedziałam jej tylko, że ma pasować do moich zdjęć z nagłówka. Tyle. Wybrała róż, podobierała otoczkę, a ja zatwierdziłam. I pewnego dnia dostaję wiadomość od innej blogerki, że jak mogłam zrobić różowe tło jak ona. No jak? Srak. Bo przecież jak miałam białe tło, to zerżnęłam od Kasi Tusk, right? Niektórzy myślą, że mają monopol nawet na kolory. Otóż nie. Otóż nie wzoruje się na nikim, bo to ja sama sobie jestem sterem, okrętem, żeglarzem. I dam sobie rękę uciąć, że nim puszczę ten post na moim Fanpage, dostanę wiadomość od tej osoby, że jak ją mogłam obsmarować. A mogłam. u siebie jestem, a nazwiskami nie rzucam. Ja przynajmniej nie bawię się w obsy i komy, zaprzeczając przy tym publicznie. Musiałam Wam o tym napisać, lżej mi. Nie mam zamiaru zmieniać koloru tła o pół tonu, żeby komuś się przypodobać. Nie chce mi się udawać, że kogoś lubię. Unikam, a teraz to już chyba wpierdol mi się szykuje haha 😀 Ja nie jestem ślepa i widzę kto komu i za co dupę w blogosferze liże. Sorry, nie jestem psem, żeby sobie wylizywać końce przewodów pokarmowych. Bogu dzięki poznałam dużo zajebistych lasek blogosfery i jedna czarna owca mi wisi.

Koniec miłości, majtki na dupę.

 

Fałsz nosi podrabianą torebkę Korsa

By | Blog, Przemyślnik | 36 komentarzy
Mam podwójna naturę. Nie mylić z dwulicową. Z jednej strony wariat, przebojem przez świat, wszędzie mnie pełno i gadam jak oszołom, choć nigdy nie gadam za dużo- wiem kiedy w język się ujebać. Nie trawię plotek. Z drugiej strony lubię siedzieć po cichaczu w domu, zakupy online albo w samotności, mało wychodzę do ludzi. Izoluję się. Ale dlaczego? Dlatego, że idiotów wkoło coraz więcej. Coraz więcej zawiści, plotek i całej tej ohydnej mazi. Wampiry energetyczne, idioci, marionetki, osoby interesowne, cyniczne. Jedno wielkie gówno.
Pixabay

Krąg najbliższych mi osób jest niewielki, ale wystarczający. Jeśli na wakacje- to z partnerem, bo nauczyłam się, że kto by nie był chętny, to i tak w ostatniej chwili się wycofa. Jeśli coś planuję, to tylko we dwójkę. Jeśli ktoś chce dołączyć- proszę bardzo, zazwyczaj i tak kończy się na chceniu. Wyeliminowałam z mojego otoczenia cyników, fałszywców i plotkarzy. Odsiałam ziarno od plew. Nie ma głupich ludzi w moim otoczeniu. Do niedawna powtarzałam “Bądź dla innych taki, jaki byś chciał by inni byli dla Ciebie”. Błąd. Zawsze bądź dla innych taki, jacy oni są dla Ciebie. Podchodź do ludzi z uśmiechem, ale kiedy Twój uśmiech nie działa- lej po mordzie, albo odejdź. Z głupim nie warto rozmawiać, ani z nim przebywać.
Owszem, mało wychodzę z domu, szczególnie zimą, bo latem to lubię pohasać, ale mam internet i nawet zwykły Fejsbuk otwiera mi oczy. Widzę co udostępniają znajomi, jakim językiem się posługują (poza blogiem rzadko bluzgam, a to Ci niespodzianka), jak kupują lajki i jak się podlizują w wirtualnym świecie. Widzę tych ze szkoły lansu i robienia hałasu. Widzę, która lala kupiła podjebkową torebkę Korsa i udaje, że ma oryginał (wieś tańczy i śpiewa tralala). Wiem też kto powiedział, że kupiłam drogi rower, żeby się lansować. Uwaga! Jeżdżę nim, ale nie zimą! Ludzie świetnie potrafią obrobić dupę, nawet kiedy od pół roku nie wychodzicie nigdzie, prócz Biedronki. Ja wiem, że kogoś boli moja Hiszpania, ale pamiętajcie- kupujecie w Biedrze, to stać Was na wczasy! Ja wiem, że mogłabym jeździć Mercedesem i wiecie co? Mogłabym sobie kupić tego Marcedesa, ale po co? Wolę jeździć ekonomicznym autem i wydać na zajebiste wakacje. Niektórzy kupują wypasione bryki i nie maja za co zatankować, bo w Beemie silnik za duży i opłaty jedzą. Co kto woli. Nie zaglądam w niczyj portfel i nie lubię jak ktoś moje chajsy liczy.
Oglądaliście kiedyś film Idiokracja? Polecam. Niby komedia, ale jakże prawdziwa. Mam wrażenie, że coraz więcej głupich ludzi wokół. Trochę mnie to przeraża. Izoluję się. Unikam idiotów jak mogę, bo strasznie mnie tacy ludzie wypompowują. Ciężko podjąć z głupcami jakiś temat, ciężko coś wytłumaczyć, ciężko z czymkolwiek. Głupol to wampir, który odbiera mi energię. Nie znoszę takiego towarzystwa, dlatego wolę trzymać się z daleka. Niektórych kretyni bawią, ale na dłuższą metę takie towarzystwo zwyczajnie męczy. Pocieszam się tylko tym, że ja znoszę głupiego 5 minut, a głupi musi żyć w swojej głupocie przez całe swoje życie. Nie uważam się za nie wiadomo kogo, ale uważam, że jestem inteligentną osobą. Nie zrozumcie mnie źle, nie wożę się- stwierdzam fakty.
Pixabay
Fałszywców widać jak na dłoni. Kłamstwo ma krótkie nogi i choć czasem wolno zapierdala na tych swoich przykurczach, to szybko dojdzie gdzie trzeba. I nie ważne czy to takie małe miasteczko jak moje, czy też aglomeracja. Oliwa sprawiedliwa. Czasami fałszywce posługują się swoimi marionetkami. Zdobywają zaufanie manekina i delikatnie nim sterują, tworzą swoje prywatne mini armie, żeby w razie W mieć jakichś obrońców. Marionetka zazwyczaj nie ma świadomości, że jest sterowana, ufa fałszywcowi i działa w obronie jej dobrego imienia.
Cynik wyprze się wszystkiego. Ba! Będzie próbował obrócić kota ogonem. Będzie udawał niewinnego, albo i pokrzywdzonego!
A ile wokół nas interesownych stworzeń! Temat rzeka. Pożycz sukienkę, pomóż mi z tym tamtym, podwieź gdzieś tam. Gorzej jeśli Tobie trzeba pomóc, raptem towarzystwo ulatnia się jak mgła latem. Była- nie ma. Intersowniak kręci się w Twoim towarzystwie dopóty, dopóki ma z tego jakąś korzyść- materialną, towarzyską, jakąś tam. Czasami czerpie z naszej wiedzy, a kiedy wie ile mu potrzeba- znika.
Najgorsze są hybrydy. Połączenie głupca z cynikiem i fałszywcem, albo jeszcze jakaś inna mieszanka. A ja mam święty spokój. Żyje sobie w swoim małym świecie. Bez idiotów. Bez cyników. Bez fałszywych ludzi. Bez stresu. Odcięłam od siebie ostatnią osobę, której nie byłam pewna i jest mi lżej. Jest mi dobrze. Nie mieszkam w szklanym pałacu, na szklanej górze- zawsze chętnie pomogę, ale nie przytakuję łebkiem jak mała kaczuszka. Zajmuję się sobą i swoim małym światem, w którym jest mi błogo. Nie jestem zarozumialcem, ale jestem asertywna. To mi ma być dobrze, a nie całemu światu. Samolubne? Nie. Całego świata nie zbawię, ale swój świat mogę kreować jak chcę.
Moja rada na wiosnę? Zróbcie wiosenne porządki, ale nie w szafach, a swoim otoczeniu. Nie dajcie się głupcom i ludziom, którzy marnują Wasz cenny czas. Nie dajcie sobą manipulować. Mówcie nie, kiedy ktoś chce Wam wejść na głowę. Lepsza trudna szczerość, niż pięknie przyodziany fałsz.

Dzień Kobiet

By | Blog, Przemyślnik | 24 komentarze
Dziś Dzień Kobiet, a przecież baby są pojebane! Pamiętacie jak o tym pisałam (KLIK)? Bo kobiety są okropne, francowate, pijawkowate i generalnie lepiej się od nich trzymać z daleka. To są fakty. No ale wait! Pod tamtym postem dużo dziewczyn napisało, że one też nie lubią innych kobiet, że paskudne stworzenia. Coś w tym jest! Ale co jeśli zbiorą się do kupy takie baby, co to bab nie lubią? Okazuje się, że mogą polubić się wzajemnie! Szok!
W moim życiu przytrafiła mi się pewna grupa lasek, które nigdy nie miały za dużo koleżanek. Unikały kobiet tak jak ja, bo przecież z babami nigdy nie wiadomo- obgadają, objadą, okłamią i na koniec zmieszają z błotem. Zgrałyśmy się do kupy, wyeliminowałyśmy najsłabsze ogniwa, które roznosiły plotki i tak oto powstała Złota 7 Złotych Dam. I co Wam powiem? Nie wszystkie baby to ścierwa! Ubolewam tylko, że wśród tylu ludzi znalazło się nas tylko 7, ale to przecież i tak dobry wynik. Jest wsparcie, jest zjebka, kiedy któraś jej potrzebuje, jest pozytywny doping między nami. Nie ma zazdrości, a jak jednej trzeba pomóc, to zawsze któraś ma receptę. Zebrałyśmy się do kupy, robimy spotkania pełną grupką, podczas których jemy, pijemy i naprawdę dużo się śmiejemy. Jest fajnie i muszę przyznać, że już niczego więcej mi do szczęścia nie brakuje. A musicie wiedzieć, że gdyby nie te laski, to możliwe, że ten blog by nie powstał! Dlatego gromkie hip hip hurrra dla moich bab!

 

Z okazji, że mamy ten Dzień Kobiet, życzę Wam takich właśnie przyjaźni. Kobiet niezawistnych wokół siebie i takich, które są ładne, tak jak my, to wtedy żadna nie będzie zazdrosna hahaha 😀 Co jeszcze w tym dniu jest ważne? Zróbcie coś dla siebie. Idźcie do kosmetyczki, na zakupy, olejcie wszechświat, odpocznijcie. Zróbcie coś, co sprawi Wam frajdę. Bo kobiety, to jednak maszyny są. Wszystko umiemy ogarnąć, o wszystko umiemy się zatroszczyć, dźwigamy na swoich barkach bardzo dużo. Usiądźmy choć na chwilę i cieszmy się tym co mamy, bo może w codziennym zgiełku nie potrafimy dostrzec małych radości, które uciekają nam przez palce i giną bezpowrotnie znużone codziennością. Cieszmy się tym co mamy, bo przecież mamy tak wiele, prawda?

 

Może warto czasami przystanąć i nie oczekiwać od naszych facetów kwiatków i czekoladek. Może wystarczy buziak i docenienie tego, że faceci starają się nam codziennie robić dobrze 😉 Bo czasami ta gorąca herbata podana przez mężczyznę, jest więcej warta, niż bukiet róż.

 

Zaczęłam od Moich Kobiet, więc chciałabym się przy okazji pochwalić jedną z nich. Joanna. Wspaniała osoba z pasją. To dzięki niej mam takie piękne zdjęcia w nagłówku bloga, tym poście i na fanpage na FB. Może sprawicie sobie miły prezent i wybierzecie się do niej na sesję? Polecam serdecznie, to też może być miła odskocznia. Niby tylko fotografie, ale aż fotografie. Taka sesja niejednej może sprawić ogromną radość. Tylko spójrzcie na bloga Asi- KLIK oraz na jej FB- KLIK i KLIK.
Niech ten Dzień Kobiet będzie dla Was Kobiety miłym dniem, dniem oddechu i relaksu. A dla Was Mężczyźni mam dobrą wiadomość- 10 marca obchodzimy Dzień Męczenników, a mój pradziadek Czesław, zawsze mówił, że każdy mężczyzna to przy kobiecie męczennik 😀 Sto lat nam wszystkim!

 

Wygrałam w lotto i co teraz?

By | Blog, Przemyślnik | 25 komentarzy
“Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to chuj.”
Ciężki ze mnie przypadek, ciężko mnie od czegokolwiek uzależnić. Z nałogów, to chyba tylko zielona herbata. Ale mam farta we krwi, puszczę czasem lotka, czasem esemeska do radia. Ot tak, raz na miesiąc, czy dwa. Szczęściu trzeba pomagać.
No i siedzę przed lapkiem, a sprawdzę lotto. Ooo jest cyferka, dwie są! O trójeczka! Dwadzieścia parę zeta piechotą nie chodzi. Czwórka? O, ciekawe ile mi policzą. O kurwa- piątka! I szóstka! Szóstka! Czaicie bazę?! Pierdolone kombo! I co teraz?
Pixabay

“Co bym zrobił/zrobiła gdybym wygrał/wygrała miliony?” Kto nigdy nie zadał sobie (lub komuś) tego pytania, niech pierwszy rzuci kamień. Przyznać się- gdybaliście jakby to było, gdyby było? Co byście zrobili, kupili? Załóżmy, że sumka jest zacna. Nie będziemy sobie dupy zawracać milionem, czy dwoma, kieszonkowe na waciki pomińmy, choć i wacikowe byłoby spoko. Załóżmy, że wygrywamy tak z 10-15 milionów. I co teraz?
I teraz trzymam mordę na kłódkę, bo nic tak nie przyciąga mend jak kasa. W trzy dni przypomni sobie o Tobie wujek Wacek i ciocia Krystyna z Wejherowa, których nie widziałeś od dzieciństwa. Grono ‘przyjaciół’ zacznie urządzać pielgrzymki do Ciebie, a kuzyn Stefan zaproponuję podwózkę po wygraną. Stop. Im mniej osób wie, tym lepiej.
Po drugie i chyba najważniejsze- zapierdalaj odebrać miliony. Ni masz kasy, to chuj nie rarytasy, odebrać trzeba. Tylko proponuję nie być Jarkiem i założyć konto. Nikt Wam szmalu na wóz nie załaduje, choć czytałam o takim przypadku. Ponoć gdzieś nad naszym morzem, facet po wygraną przydarł traktorem z przyczepą. Na przyczepie radośnie podskakiwała rodzina. Po długich negocjacjach udało się go namówić na założenie konta w banku 😀 True story.
Dobra, to mamy kasę. Wujek Wacek nic nie wie i co dalej? Pierwsza rzecz, którą bym zrobiła, to coś nierozsądnego i dla siebie. Wakacje. Czy ja muszę zawsze być do bólu rozsądna? No nie. Walę na Karaiby przez Japonię i wracam przez Indie. Po takim miesięcznym, czy dwumiesięcznym oddechu wracam i…
…I lokuję większość pieniędzy na lokaty, kupuję akcje, obligacje, zaczynam gmerać na giełdzie. Żeby nie wpierdolić się z milionów w długi, wynajmuję prywatnego doradcę. Wiecie, że przy kolekturach mają takich ziomków? Ale ja wolałabym poszukać takiego gościa w inny sposób. Mamy internet, mamy miliony, warto podjechać tu i tam, podpytać, poszukać, tak żeby nie wjebać się w żadne bagno.
Pixabay
Minęło już ze 4 miesiące od odebrania forsy. Kasa się kręci, wakacje zaliczone. W “kieszeni” tak ze 3 miliony na drobne wydatki. Z miliona odpalam Mamuśce, Dziadkom, Bratu. Kupuję domek letniskowy na jednej z ciepłych, europejskich wysp (nie powiem Wam gdzie, bo potem wszyscy będą przyłazić 😉 ). Nie zrobię imprezy, nie kupię Mercedesa i nie będę robić szopingów w Mediolanie. Po co? Czytałam o rodzince, która dwa razy w ciągu roku trafiła szóstkę. Wiecie co się z nimi stało? Mieszkali w bielonej wapnem chacie na polu, wygrali chajsy, cała wieś balowała pół roku. Nakupili Beemek, Porszaków, bawili się na całego, a po roku skończyli w swojej bielonej lepiance. Zresztą osobiście znam człowieka, który podwójnie zgarnął dobrą kasę. Wiecie co z nim się stało? Wyremontował Małego Fiata (rzecz działa się kilka lat temu), wyremontował mieszkanie i przechulał resztę. Jak można przepierdolić grubą kasę?! I teraz łazi po mieście jak lump…Wcale mi go nie szkoda. Za każdym razem gdy ktoś wygrywa powtarzam, że mam nadzieję, że na mądrego trafiło.
I co teraz? Teraz zakładam jakiś dobry, niewielki biznes, który da zatrudnienie w mojej okolicy, bo jakoś nikt kurwa na to u mnie nie wpada 😛 Taki ze mnie jebany altruista i patriota lokalny. I co dalej?
I dalej- mieszkam sobie raz w swoim wyremontowanym (w końcu!) domku, a raz w domku na wyspie. Nie pracuję, bo pieniądze pracują na mnie. Czy ja się nie nudzę? Ależ proszę Państwa Czytelników! Yntęligęt nigdy się nie nudzi! W końcu mam czas na pisanie książki! Siadam i piszę i piszę i nawet dzieci mogłabym jakieś powić w międzyczasie. I nawet kotów mogłabym mieć więcej. I może auto troszkę lepsze. Ale chłopa, chłopa to ja bym za nic nie wymieniła!
I żyłabym sobie długo i szczęśliwie, a pieniędzmi i tak bym nie szastała, niech wnuki rozjebią na cukierki 😀 Mi trzeba do szczęścia tylko mojego Niemęża, wakacji, domu i świętego spokoju. A po co mi te miliony? Żeby nie musieć zapierdalać, bo ja jestem leniwa. Bo ja lubię pieniądze, ale nie same w sobie, kocham możliwości jakie za sobą niosą.
A Ty co byś zrobił gdybyś wygrał miliony?

Weź tabletkę (czyt. wrzuć monetę)

By | Blog, Przemyślnik | 26 komentarzy
Chcesz być wiecznie piękna i młoda? Chcesz mieć biust jędrny jak warszawska syrenka? Marzą Ci się włosy mocne jak tytan i pazury jak u kury? A może marzysz o tym, żeby konar Twojego wybranka wiecznie płonął? Twój pies jest osowiały, a jego sierść nie ma połysku? Nic prostszego! Dziś przychodzę do Was z rozwiązaniem wszystkich problemów tego świata. Nie będzie bólu, strachu i wojen, a świat będzie kolorowy, jak na fotkach w gazetce Świadków Jehowy!
żródło-Pixabay
Zdarzyło się tak, że w telewizji leciał jakiś fajny film. Wow. Oglądamy. Reklamy. Jeszcze niedawno w reklamach non stop przewijały się jogurty, ciastka, gazety, filety, skarpety, pierdolety. Ale cóż to?! Teraz niemal wszystkie reklamy, to zachwyty nad suplementami diety. Zaczyna się od płonącego konaru, hemoroidów, suchości pochwy i odporności. Lecimy dalej z cudem na paznokcie, włosy, apatię, apetyt. Potem nadzienie dla dzieci- lizaki na ból gardła, dla młodszych sprej, coś wspomagającego przyswajanie wiedzy. Psu też się coś należy- tabsy na błyszczące futerko, coś dla leniwców, żeby miał więcej energii i jeszcze drobiazg na trawienie dla naszego pupila. Chuj z pochwą, konarem i psem, ale zabiły mnie hasła suplementu dla seniorów- “kup swojej mamie, my jej kupiliśmy, mamusia napierdala teraz fikołki jak radziecka akrobatka, daj mamie,  kup sratytaty” . Mamusia potraktowana jak przedmiot, jak niedołężna kukła, “kupcie mamusi, bo ona se nie kupi, bo to otępiała kretynka, bez orientacji na rynku”. Weź pigułkę! Pigułka dobra na wszystko!
 
Jestem przerażona ilością reklam tych wszystkich gówien. I bije się w pierś- sama brałam jakieś tabsy na włosy. I wiecie co? To wszystko to jedna wielka bujda. Rosły mi włosy, ale podejrzewam, że wszystko na zasadzie placebo. Wszyściutko! Pierdolę, nie biorę. Nic nie recenzuję, bo to szopka jak cholera.
Suplementy diety są wszędzie i prawie każdy po nie sięga. Kupując w aptece mamy przeświadczenie, że idziemy po coś co jest skuteczne, bo przecież reklama jest i produkt apteczny. A gówno. Lek to lek, musi przejść szereg badań udowadniających działanie. Nad lekiem wisi prawo farmaceutyczne, szeregi badań. Nic się nie przemknie- ma działać, albo won! Suplement właściwie nic nie musi, byleby nie szkodził i już. To ja jutro trę pokrzywy, mieszam z miodem, formuję kulki i hopla na ryneczek z suplementem na wszystko. Chociaż te moje tabsy byłyby za dobre- miód i pokrzywa, na coś by jeszcze mogły pomóc. Tymczasem w paramedykamentach mamy składniki z dupy, plus jakieś tam naturalne domieszki. Raczej nie zdechniemy, ale czy to coś da? Śmiem twierdzić, iż wątpię. Nawet jak napiszą, że w środku siedzi 500% jakiejś witaminy, to co mi po tym, skoro wchłonie się kilka procent? Wolę jabłko.
żródło-Pixabay
Rozumiem, że czasami trzeba sięgnąć po witaminy. Zdarzają się niedobory, ale mimo wszystko to nie są cukierki. Wiecie, że witaminy też możemy przedawkować? Szczególnie te rozpuszczalne w tłuszczach. Na przykład nadmiar witaminy A, może prowadzić do kłopotów z wątrobą i kośćmi. To już lepiej wątrobę wódką zaorać, chociaż jakieś melanże pozostałyby w pamięci 😉 Witaminy “wodne” raczej nam nie grożą. Mimo to, trzeba być ostrożnym i o ile lekarz nie zaleci nam pigułek, lepiej sobie ich nie dozować garściami o poranku. Czasami trzeba podratować się kwasem foliowym, tranem, ziółkami, ale nie patrzcie na reklamy i doktora Google! Zaufany farmaceuta, czy lekarz ( o ile nie został uwiedziony wczasami na Galapagos przez jakiś koncern) powie Wam co, jak długo i ile czego brać. Ja nie biorę nic. Jestem czysta i wiecie? Nie choruję, odporność mam jak (odpukać) koń, włosy się błyszczą, a ja nie wyrzucam kasy w błoto.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam grypę. W podstawówce? Codziennie rano piję zieloną herbatę z łyżeczką prawdziwego miodu i już. Kiedy w nosie zaczyna mnie kręcić- opierdolę pajdę chleba z masłem i kilkoma ząbkami czosnku, czasami grzańca z miodem i sokiem malinowym. Na drugi dzień nic mnie nie kręci. Co ciekawe, w czasach nastoletnich, pojawił mi się lekki cellulit i wiecie co? Sam zniknął! Bez suplementów. Podejrzewam, że zielona herbata pita nałogowo, odgrywa tu dużą rolę, mocne nacieranie gąbką podczas kąpieli i regularne balsamowanie zwłok tym, co akurat ładnie pachniało i kupiłam. Ni ma. Czary! Wszystko wydarzyło się poza mną, nie zwracałam uwagi, aż okazało się, że pomarańczowej skórki nie ma.. W sumie to nawet mi nie przeszkadzała.
Słowo klucz każdej reklamy suplementów diety to -“pomaga”. “Pomaga, nie leczy, nie gwarantujemy Ci, że przestaniesz łysieć, ale gwarantujemy, że sprawiasz nam radość, napełniając nasze kieszenie. Idioto.” 

 

Hity blogosfery- hitami pospólstwa

By | Blog, Przemyślnik | 72 komentarze
“I znowu człowiek wydaje pieniądze, których nie ma, na rzeczy, których nie potrzebuje, by imponować ludziom, których nie lubi.”  Danny Kaye
 
Co jakiś czas ludzi spotyka opętanie. Opętanie konsumpcjonizmem. No dobra, niektórzy tylko tym żyją- mieć, kupić, posiadać. Jednak co jakiś czas wyskakuje hit. Taki hit, że klękajcie narody, musisz kupić, żeby nie wyłamać się z owczego pędu. Kto się wyłamie- ten frajer. Ajfony, srajfony- wyższa szkoła jazdy, bo albo gówniarz naciągnie starych, albo sam musi wykombinować kupę kasy. Ale są pierdoły, które może mieć każdy. Bzdety- gadżety, którymi zalane są nasze podwórka. Od razu mówię- lubisz to lub, nic mi do tego. Wszystko co za chwilę przeczytasz to tylko mój punkt widzenia, więc śmiało- rzucaj kamieniami, nie biorę odpowiedzialności za Twoje wkurwienie. Nie mam na celu urazić Twoich uczuć religijnych, psa, kota, ani kochanka, ja po prostu w te pierdoły nie wsiąkłam.

1. Naklejki/ plakaty z pierdołowatymi napisami

“W tym domu…” i tu następuje wysyp słodkich do porzygu zdań, napisów, równoważników. Jeden chuj. W każdym razie słodkie teksty na temat szacunku, miłości, radości i milusich chwil. Nie jestem romantyczna, zamiast kwiatków wolę browara. Zamiast czułych słówek…no wiadomo co ja wolę. Jakbym miała powiesić jakieś smuty na ścianie, to chyba by mi ręka zgniła. Te wszystkie naklejki, karteczki z tym jak nam sielsko. Boże! Sielsko? No to bomba! Cieszcie się i rypcie pod tą ścianą, ale po co informować wszystkich, którzy Was odwiedzają, jak to milusio razem jecie sobie z dziobków.?Dlaczego sobie nie wytatuować tego na czole i latać tak po mieście? A kogo to obchodzi. Mdło, mdło, mdło i nijak. Wolę moją wersję haha 😀 Kto choć raz nie rzucił skarpet w kąt, niech pierwszy rzuci kamień. No właśnie. I nie, nie powieszę tego na ścianie, ale jak się znajdzie inwestor, to mogę mu takich napisów nawymyślać. Głupie to, ale jak się da zarobić, to przestaje być głupie ( dla tego co sprzedaje, bo ten co kupi, to dalej głupi, bo żeby za literki płacić…omajgod).

2. Woski, świeczki i inne pachnące bzdety

Dobra. Zgoda. Nie lubię jak w domu jebie, dlatego sprzątam. Ba! Zimą palę woski! Ale kurwa nie płacę za sztukę małego Janki Sranki 7-8 złotych. Ja wiem, że ładne i pachną, ale serio tyle kasy za coś co się ulotni? Już nie wspomnę o tych dużych Jankowych świecach, za jakąś stówę, czy ile tam, I don’t care! Miałam kilka sztuk- wosk jak wosk. Czasem kupię jakiś wosk za małą kasę, ot tak, ale żeby zbierać i zamrażać kasę w śmierdziuchach? Dla mnie – masakra. Jeśli lubicie zapachnieć sobie dom, polecam coś tańszego- Polskie świece. Nikt mi za to nie płaci, po prostu małe woski mają po 1,55. Firma polska, a jakością wcale nie ustępują Jankom, których ceny mnie śmieszą.
I to mi wystarcza na całą zimę, po chuj to zbierać?

3. Cotton balls

Jebane kotonowe kulki. Mają wszyscy. Nigdy tego nie kupię. Miejsce światełek jest na choince. Dla mnie możecie to czepiać nawet do cycków, a ja tego nie kupię. Takie kulki, tylko bez lampek, kojarzą mi się z podstawówką i Wikolem na paluchach. Robiliśmy te idiotyczne kulki na jakiejś plastyce, czy innym tam gównie. Balonik trzeba było omotać włóczką wysmarowaną klejem Wikol. I potem ten Wikol do wieczora skubałam z paluchów. Jak nauczycielkę naszło, to skubałam miesiąc. Kiedy klej zasechł, przekłuwałam balonik i kulka gotowa. Boże jakie to było nudne. Teraz gównokulki zwojowały świat. How kurwa?! Nie wiem. Nie wnikam. Kurzołapy won. Nie lubię czepiać niczego w domu- nienawidzę firaneczek, obrusików i żadnych dyndających kulek w pajęczynie. I  jeszcze płacić za to 40 złotych w górę? Błagam!

4. Plannery

Następna pierdoła. Kawałek papieru, za którą krzyczą jak za zboże. Kalendarz za 100 złotych? No chyba kurwa w oprawie z ludzkiej skóry! Okej, okej… dorzucają jakieś dziecięce naklejki, zakładki, kolorowe kartki i miejsce na plany. Haha! Wasze noworoczne plany już dawno stopniały wraz z chęciami i resztką śniegu 😀 Baj baj poszło w pizdu. Już widzę jak siadam co wieczór i zapisuję plany na kolejny dzień. Co wpiszecie? 8-17- praca, 18- zakupy (chleb, masło, szynka), 19- piwko ze znajomymi, 23- spać. Serio do tego jest niezbędny notes za miliony monet? Rozumiem, że jak ktoś ma pracę, w której zapisuje klientów, godziny spotkań, to potrzebuje czegoś większego. Ale jakiś pierdołowaty notesik za stówkę? Chyba raczej coś eleganckiego jest lepiej widziane. Mi wystarcza notesik z Ali za grosze- lista zakupów się mieści i nie muszę nosić wielkiej knigi do Biedry. Niby głupi notes, a jabłkowy, inny, fajny i tani jak barszcz ( jak coś, to tu kupicie,- KLIK). Mały kalendarz z gazety też mam- akurat do torebki, żeby było w razie czego gdzie coś zanotować. Większy kalendarz, który dostałam kiedyś na spotkaniu- będzie mi służył chyba przez najbliższe 5 lat 😀 Gdyby nie on, kupiłabym zeszyt za 3 złote, żeby zapisywać pomysły na posty. Planner to super pomysł na biznes- jak sprzedać 10% ryzy papieru za cenę 10 ryz papieru.

5. Kolorowanki dla dorosłych

Nowy szit. Ja nawet w dzieciństwie wolałam narysować coś własnego, niż kolorować jakieś gówniane obrazki. To akurat chyba nie jest takie drogie. Nie wiem, ale wiem, że to gówno i naciąganie. Ponownie super biznes dla producentów. A jak jesteś blogerką, to już na bank musisz kupić to dziadostwo. Po co tak marnować kasę? Dodali do kolorowanki dopisek “dla dorosłych” i już dziunie kupują. Niby tam relaks, odstresowanie jakieś. Bullshit. Ale ludzie są tak słodko naiwni i myślą, że potrzebują jebanej kolorowanki. Strata czasu. Zupełnie nie rozumiem idei kolorowania kwiatków. Cycki se pomalujcie.
Hitów jest więcej. Wszystkie te “muszę to mieć”, to nic innego jak świetny pomysł na biznes. Producenci mają wyjebane na Was, ale zacierają rączki i liczą chajs. Jedna blogerka z drugą piszczy z zachwytu kupując jakieś gówno, a potem zachwycają się na blogach niesamowitością szitu. A ciemny lud kupuje. Coraz więcej zajebistych nicości wokół- pamiętacie “książkę” “Zniszcz ten dziennik”? Puste nic, za które ktoś zgarnął dobrą kasę. A te wszystkie kosmetyki, te wszystkie ciuchy, które musisz mieć? Nic nie musisz. Kup to czego naprawdę potrzebujesz, albo chcesz mieć. Nie idź jak cielę za resztą, bo wszyscy coś tam mają. Kiedy wszyscy mają coś tam, to wiochą jest mieć to samo. Nudna masa, nijakość, powtarzalność…serio chcesz być jak inni?
No, to teraz napierdalać kamieniami, że się nie znam i pewnie mnie nie stać, albo miałam smutne dzieciństwo i teraz daję upust emocjom. Dzieciństwo miałam zajebiste, a Mama wychowała mnie na mądrego człowieka- nie szastam chajsem na gówniane popierdółki, które są nic nie warte. A Wy sobie kupujcie, traćcie pieniążki, a ja Wam pomacham z kolejnych wakacji, bo przecież nie tracę kasy na wieśniackie hity, to sobie mogę pozwolić na drina pod palmą.

Samotność wśród ludzi

By | Blog, Przemyślnik | 45 komentarzy
Powiedzmy, że ma na imię Tomek. Tak, Tomek to dobre imię- zwykłe, popularne i takie swojskie. Tomek czuje się samotny. Niby od dawna przebywa pośród ludzi, ale jest jakby obok. Pozornie nikt go nie dostrzega, a tłumy przechodzą obojętnie. Jednak ludzie wiedzą o jego istnieniu, skoro starają się go omijać.
żródło-Pixabay
Po lewej niewielki skwerek, uśmiechnięte dzieci zajęte zabawą, nie zdają sobie sprawy, że Tomek jest tuż obok. Rodzice pochłonięci swoimi sprawami, zerkają jednym okiem na swoje pociechy, a drugim na smartfony. Dzień jak co dzień. Ale kiedy tylko któreś z dzieciaków oddali się od piaskownicy, czujne oko rodzica odrywa się od wirtualnego świata i nie pozwala się kierować latorośli w stronę Tomka. To zupełnie jakby był trędowaty, inny, jakby był kimś gorszym i skalanym. A przecież nie jest! Przecież jest częścią społeczeństwa. Częścią każdego dnia. Jest swojski i znany wszystkim. To nie jego wina, że znalazł się akurat tutaj. Jaki miał wybór? Żadnego.
Po prawej ruchliwa ulica i ten cholerny Tomkowy chodnik. Czasem ktoś zajęty swoim telefonem wpadnie na niego. Co słyszy Tomek? Przezwiska, bluzgi…Szereg niecenzuralnych słów niesie się echem jeszcze długo. A inni? Inni przechodzą obojętnie. Mijają Tomka z obrzydzeniem. Czasem kurwiają coś pod nosem. To nie jest miłe. Ile można to znosić…
A przecież Tomek mógłby być teraz gdzieś indziej. Mógłby leżeć na pięknej łące. Najlepiej na jakiejś polanie, blisko lasu, z dala od ludzi. Mógłby prężyć się w złocistym słońcu i cieszyć się naturą. Słuchać grania świerszczy ukrytych gdzieś pod liśćmi łopianu. Wdychać te wszystkie leśne zapachy- sosny, świerki, zapach aromatycznych grzybów i leśnych kwiatów. Mógłby. Ale nie może. Znalazł się na tym cholernym chodniku pełnym nienawiści. Żadnego śpiewu ptaków, żadnych pohukiwań sowy. Nie. Tylko te pogardliwe spojrzenia…
To nie jego wina. Tak już czasami jest w życiu, że nie wszystko od nas zależy. Czasami znajdujemy się w miejscu, w którym nie chcielibyśmy być. Nie na wszystko możemy mieć wpływ…
Czas biegnie nieubłaganie. Minęła słoneczna jesień i zniknęły dzieci z placu zabaw. Pojawił się pierwszy śnieg. Najpierw nieśmiało. Pierwsze płatki śniegu wprowadziły ludzi w lepszy nastrój. Może to i lepiej? Może teraz Ci wszyscy ludzie spojrzą na Tomka milszym okiem. W końcu święta to czas, któremu towarzyszy życzliwość. Śnieg był coraz bardziej natarczywy, przybywało go z dnia na dzień i rzeczywiście ludzie już nie mijali Tomka z pogardą. Niestety…kiedy ktoś przypadkiem wszedł na Tomka – nie był szczęśliwy. Trudno. Można się przyzwyczaić.
Wiosna. Śnieg stopniał, mróz odpuścił. Pierwsze, soczyste łodyżki roślin, zaczęły wysuwać swoje ciekawskie główki to słońca. Dzieci zaczęły wracać na plac zabaw. Rodzice na swoje ławki. Świat rozkwitł i witał wszystkich tęczą nadziei. Tomek ocknął się ze swojego letargu. Rozejrzał się wokół siebie. Niemożliwe! Nie był sam! Wokół tacy sami jak on! Wraz ze śniegiem stopniała bezsilność Tomka, spod śniegu wyszli towarzysze niedoli. Poczuł się normalnie. Wiedział, że już nigdy nie będzie czuł się samotny. Wiosna to czas przebudzenia, czas radości serca, czas, kiedy wszystko może się zmienić. Niestety, nie wszyscy ludzie to rozumieją. Teraz mijają z pogardą nie tylko Tomka, ale i jego współbraci. Ale Tomek wiedział, że jest silniejszy, że nie jest jedyny, że wszystko może się zmienić. Czyż nie znamy powiedzenia “w kupie siła” ? Czy nie łatwiej stawić nam czoła problemom, kiedy nie jesteśmy sami jak palec?
Przedwczesna radość gubi. To nie ludzka pogarda jest najbardziej bolesna. Najbardziej bolesny jest koniec. Samochód sprzątający. Tomek zniknął z chodnika, a wraz z nim jego towarzysze, którzy wyleźli spod śniegu wiosną.
Ten tekst był o gównie. Tomek to gówno. Zamień słowo Tomek na gówno i przeczytaj tekst jeszcze raz.
Chciałam Wam powiedzieć jedno- jeśli ktoś lubi pisać, to nawet tekst o gównie będzie brzmiał jak poemat i właśnie tym wyróżniam się w blogosferze, gdzie coraz częściej spotkam blogerów- widmo. Blogerów *poklikaj mi*, blogerów *piszę, może mi coś zasponsorują*, blogerów *chcę złapać współpracę*, blogerów *mam bloga, bo wszyscy mają*.
Ja mam wyjebane. Piszę, bo lubię, a kiedy wpadnie mi jakiś profit, to jest to miła niespodzianka.
I lubię moje Szanowne Czytelniki rzecz jasna 🙂

Kobieta (nie)zależna

By | Blog, Przemyślnik | 31 komentarzy

Facet miał upolować dinozaura, a baba miała go umieć upiec. Z biegiem czasu, baby chciały pokazać, że mają jaja i też potrafią polować. Wyruszyły na polowanie, a faceci zaczęli doprawiać udźce. Teraz te baby siedzą nad smacznym udźcem i płaczą, bo ich chłop to pizda. No sorry, trzeba było sobie na siłę jaj nie dorabiać. Chciałyście- to macie.

źródło-Pixabay

“Dlaczego Ty nie masz prawka…z prawkiem byłabyś niezależna. Siadasz i jedziesz. Nikogo nie prosisz” A no nie mam i nikogo nie proszę. Dlaczego? Bo stać mnie na szofera 😉 Bo mam wszędzie blisko. Bo nie czuję wewnętrznej potrzeby bycia kierowcą. Bo…lubię być zależna! Tak. Lubię być puchem marnym. Nie muszę być niezależna pod każdym względem. Zarabiam, więc o pieniądze nie muszę prosić. Gotuję, więc głodna nie chodzę. Sprzątam, więc w syfie nie żyję. Rozwijam się i co dzień czegoś uczę, więc i umysłowo jestem niezależna. Dlaczego miałabym być niezależna pod każdym względem? Jestem wystarczająco niezależna na wielu płaszczyznach, wystarczy.  Lubię być zależna. Lubię wspólne wycieczki do sklepu, nawet po głupią kostkę masła. Lubię bezmyślnie rozglądać się z miejsca pasażera. Lubię być pasażerem. Lubię być najlepszym pilotem w naszym aucie. Lubię czytać mapę i zerkać na nawigację. Nie chcę prowadzić auta. Wszędzie mam blisko, a jeśli jadę gdzieś dalej, to i tak nie jeżdżę sama, bo zwyczajnie nie lubię. No i stać mnie na taksówkę. Lubię być zależna.
Nie umiem obsłużyć naszego nowego, zajebistego pieca. Nie muszę. Nie chcę. Lubię po prostu powiedzieć- ” Misiu…podkręć ogrzewanie”. Nie lubię myć naczyń, kupiłam zmywarkę. Nie lubię odkurzać. Podzieliliśmy się obowiązkami. Niemąż nie lubi gotować. Nie umie. Nie chce. Nie musi. Ja lubię, chętnie ugotuję. Nie muszę nikomu nic udowadniać. Nie muszę, bo tak trzeba. Nie chcę. Nie lubię. Nie muszę. Mogę wszystko, ale po co? Żeby być kobietą niezależną? A po co mi to? Mogę otworzyć słoik sama, ale korniszony smakują lepiej, kiedy mój facet je otworzy. 
“Chodzą w tych rurkach. Wojsko zlikwidowali. Kiedyś to facet był facet…” Bla, bla, bla…i takie tam. Te przysłowiowe rurki, wciągnęły na dupę facetom kobiety. Chciały pokazać, jakie one silne. Jesteście silne i niezależne? To proszę, za kilof i do kopalni. Teraz Wy jesteście facetami, więc nie miejcie pretensji do facetów, że zajmują wasze miejsca. Mogą siedzieć i nic nie robić, bo po co? Kobieta wyręczy i zrobi to lepiej, bo musi pokazać, że może to zrobić. Może, ale po co? Ja nie chcę. Nie muszę. Jestem puchem marnym. Nie muszę zapierdalać na pochód feministek i świecić cyckami, żeby udowodnić, że mogę. Mogę. Ale po co? 
źródło-Pixabay
Czasami chciałabym być jeszcze bardziej zależna. Ale czasy są takie, jakie są. Kobiety krzyczą, że nie wolno być kurą domową, że po urodzeniu dziecka, trzeba wracać do roboty. A ja bym mogła być kurą domową, sprzątać, gotować i bawić dzieci. Mogłabym, ale zdrowy rozsądek nie pozwala. Chcę jeszcze pracować, zarabiać i nie byłam jeszcze w Tokio 😉 Nie spieszy mi się do macierzyństwa, ale jeśli byłabym matką, chciałabym czynnie uczestniczyć w rozwoju dziecka. W domu i przy garach. Nie widzę w tym nic złego. Wyhodowanie młodego człowieka, to ważniejsza sprawa, niż niezależność.
A potem niezależne kobiety krzyczą-“nie wstydź się swoich rozstępów! Kochaj swoje obwisłe ciało! Wywalaj cyca do karmienia i przewijaj dziecko gdzie chcesz!” Serio? Nie chciałabym być noworodkiem, którego goła dupa świeci w restauracji. Nie chciałabym być matką, która ordynarnie wywala cycka przed publicznością. Po co? Nie mam nic przeciwko mamom karmiącym w miejscach publicznym, ale po co się afiszować? Czy jak ja jem w Maku to macham hamburgerem i krzyczę- “patrzcie mój hamburger, jem go! Jem i mam do tego prawo!”. Dziecko ma prawo zjeść wszędzie, ale do chuja nie machaj jego jedzeniem. Je, to je.  Nie, nie kochałabym swoich rozstępów, bo kurwa rozstępy nie są ładne i ich się nie kocha. Wiszący brzuch to nie powód do dumy, wiszący brzuch się ćwiczy żeby wrócił do normy. A jak nie wróci, to trudno, ale i nie ma się czym chwalić. A zresztą po co się chwalić? Każdy ma brzuch. I każdy ma cycki. I każdy je. I każdy sra. Czemu niektórzy robią z prostych czynności powód do dumy? 
 
Podział obowiązków jest fajny, ale nie rób niczego na siłę. Nie rób wszystkiego sama, bo Ty zrobisz to lepiej. Nie każ swojemu facetowi robić wszystkiego, bo on też może czegoś nie lubić.
Kobieto! Bądź puchem marnym! Powiedz głośno- nie chcę, nie umiem, nie zrobię tego! Masz prawo do bycia zależną. Nie dorabiaj sobie jaj na siłę. Pozwól swojemu facetowi odkręcić słoik, nie musisz być silna. Możesz płakać, możesz się zdenerwować. Jesteśmy ludźmi, a nie robotami. Nie czytaj tych bzdurnych poradników. Oczywiście, że możesz wszystko, ale czy chcesz? Komu i po co chcesz udowadniać cokolwiek?

Bądź po prostu szczęśliwa.

Wesoły horoskop na 2016 rok

By | Blog, Przemyślnik | 31 komentarzy
Nie chce mi się podsumowań. Chce mi się poleżeć i nabrać energii na cały rok. Jaki to będzie rok? Ja już wiem! Wyciągnęłam szklaną kulę i wiem wszystko. Wy też na pewno jesteście ciekawi, więc usiądźcie wygodnie i przeczytajcie swój horoskop. Mi możecie zaufać, moje wróżby zawsze się sprawdzają. Wróżbita Maciej czyści mi buty własnym językiem. Swoją drogą, mógłby częściej myć zęby…
Pixabay
Koziorożec
Urodzona nimfomanka i kleptomanka. Ten rok przyniesie kilku ustawionych kochanków, których przy okazji ogolisz do ostatniej koszuli. Panowie spod tego znaku- impotenci, gawędziarze-erotomani. Ktoś wreszcie odkryje, że Twoje słynne 23 centymetry, to w rzeczywistości 2 centymetry i 30 milimetrów. Początek roku dla Koziorożców to kac do połowy lutego, na zmianę z dozowaniem Ukraińskiej berbeluchy po taniości. W połowie roku uważaj na oczy. Alkohol metylowy nie był dobrym pomysłem. Na szczęście koniec roku zapowiada się optymistycznie. Znajdziesz odpowiedni dom opieki.

Wodnik

Niewyżyci ekshibicjoniści. Ten rok rozpoczniesz od obnażania po parkach i zaułkach. Niestety musisz uważać na odmrożenia. Odklejanie cycka od zamarzniętej latarni może przynieść opłakane skutki. Jeszcze gorzej z torbą, jeśli jesteś facetem. Połowa roku to wczasy w Turcji. Wakacje dostarczą Ci wielu wrażeń. To prawda, co mówią o tureckich więzieniach. Pod koniec roku w końcu będziesz w stanie siadać bez bólu.

Ryby

Alkoholicy i podglądacze. Po Sylwestrze ockniesz się w okolicach swoich urodzin, ale tylko po to, żeby znowu się napić. Z cugu wyrwie Cię 48 godzin na dołku. W omamach próbowałeś cieleśnie zalecać się do sąsiadki, niestety pomyliłeś jej pupę z pupą jej pudla. Panie Ryby w maju mogą być przyłapane na cichej masturbacji podczas rodzinnego grilla. Okno w łazience okaże się jednak nie być lustrem weneckim, a Twój ojciec wyzna, że nie jest Twoim ojcem. Końcówka roku wróży szczęśliwy związek. To jednak dobrze, że ojciec nie jest Twoim ojcem.

Baran

Cóż, jak nazwa zodiaku wskazuje- inteligencją nie grzeszy, ale głupi ma zawsze szczęście. Już na początku roku szóstka w lotto gwarantowana. Barany zorganizują imprezę roku, zaproszą wszystkich z Fejsika, TVN24 będzie transmitować popijawę na żywo, a pod Wasz dom zjedzie się więcej imprezowiczów, niż liczy sobie populacja Twojego województwa. Kiedy wreszcie Barany zostaną wypuszczone z aresztu, wychylą drogi alkohol i pobiegną odebrać wygraną. Niestety, okaże się, że 10 milionów trafiło dokładnie 10 milionów osób. Resztę roku spędzisz na biwaku, pod mostem. Dom będziesz musiał sprzedać, żeby pokryć koszty odjechanej biby.

Byk

Zawsze ma kasę, ale zawsze przepierdoli i zostaje na minusie. W czepku urodzony. Początek roku, taki sam jak lata poprzednie- długi po pachy i pół litra jedynym posiłkiem w lodówce. Ale już koło marca wpadniesz na genialny pomysł i do czerwca zarabiasz jak król. Wakacje w Tajlandii potrwają aż do września. Niezapomniane chwile, wino, kobiety i śpiew. Poznasz miłość swojego życia. Weźmiecie szybki ślub, bo druga połówka, czeka z seksem do ślubu. Na weselu będą się bawić wielcy tego świata. Noc poślubna przyniesie niespodzianki, dobre i te nie koniecznie miłe. Okaże się, że partnerka lubi anal, ale niestety ma też penisa. Panie Byki natomiast odkryją, że nowo poślubiony małżonek posiada ładniejszą waginę od jej waginy.

Bliźnięta

Wiecznie rozkojarzone i ujarane osóbki z dużymi stopami. Rok pełen podróży. Grecja, Majorka, Cypr, Rosja, Meksyk. Wszędzie poznasz mnóstwo dziwnych ludzi, takich samych jak Ty. Będziecie pływać w chmurach i latać pod wodą. Udowodnicie, że mamuty ciągle żyją, odkryjecie nowe gatunki ptaków w Trynidadzie. Zaczniecie pisać książkę o swoich przygodach, jednak w połowie pisania ockniecie się w płonącej chałupie. Okaże się, że od blanta zajęły się firanki, a Ty od pół roku nie wyszedłeś z domu. Twoje odkrycia i podróże to ćpuńskie wizje. Na szczęście pod koniec roku zaliczycie realną wycieczkę. Do Monaru.
Pixabay

Rak

Pedant i podpierdalacz. Jeśli ktoś kiedyś na Ciebie doniósł, to na bank był to wredny Rak. Ten rok to sinusoida- raz będziesz radosny, raz obolały. Uważaj na siebie w styczniu, rysowanie samochodów pod blokiem, może się dla Ciebie skończyć wpierdolem od prawilnych Sebków z osiedla. Po wyjściu ze szpitala obmyślisz świetną zemstę i doniesiesz, że chłopaki jarają pod klatką. W lutym znowu wpierdol. Tym razem doniesiesz, że rodzice Sebków kręcą kasę na lewo i unikają płacenia podatków. Wpierdol. W kwietniu Urząd Skarbowy wypłaci Ci nagrodę za uprzejme informowanie o nikczemnych sąsiadach. Sebki nie śpią. Wpierdol. Kasę też wezmą i będą mieć na skuna. Kolejny rok zapowiada się analogicznie. Zresztą tak jest od lat.

Lew

Mądrala i obijmorda. Gdzie ktoś się bije, tam Lew się wpierdala. Już kilka dni po Nowym Roku wmieszasz się w bijatykę w klubie. Rozbity nos będzie Ci składać piękna pielęgniarka/ pielęgniarz. Miłość i motyle w brzuchu. Do połowy roku będziecie się kochać i okładać wszystkim co pod ręką. W końcu zamieszkacie razem. Twoje mieszkanie może okazać się ciasne, bo okaże się, że Wasza druga połówka wprowadzi się z 5 swoich dzieci z 5 innych związków, całe szczęście okaże się, że Twoje dziecko też już w drodze. W końcu weźmiesz się za robotę, bo ktoś musi utrzymać Twoją nową, ogromną rodzinę. Wylądujesz na bramce w klubie, gdzie na początku roku zarobiłeś w mordę. Miłe zakończenie roku- teraz możesz okładać innych zgodnie z prawem.

Panna

Zawsze chce, ale się boi. Niezdecydowany bajkopisarz. Zgodnie z Twoimi postanowieniami, w końcu zamarzysz żeby pójść do pracy. Niestety- tu mało płacą, tam trzeba wstawać przed 8 rano, w kolejnym miejscu- szef ma głupie nazwisko. Będzie ciężko. Na szczęście w okolicach lutego zapomnisz o idiotycznych planach na ten rok, a mamusia da na kino i wypierze Ci ciuchy. Będziesz mógł powłóczyć się po imprezkach i chwalić się, że kupiłeś nowego Ajfona, który niestety jest w naprawie. Poopowiadasz jak miło spędziłeś karnawał na Karaibach, tylko niestety utopiłeś aparat i po fotkach. Całe lato będziesz wyrywać dupeczki i obiecywać im złote góry, prawiąc o swoich możliwościach i kasie. Kiedy przyjdzie co do czego, nie stanie Ci/ będziesz sucha i znowu uciekniesz do mamuni, żeby przeczekać na dobrych obiadkach do końca roku.

Waga

Płaczka, hipochondryk i wredny sukinkot. Na początku roku zdiagnozujesz u siebie raka włosów. Będziesz pierwszym przypadkiem na świecie. Wszystkim opowiesz o swojej przypadłości, na szczęście sam się uleczysz. W połowie roku zauważysz pryszcza na nosie i będziesz snuł wizje swojej bliskiej śmierci. Na szczęście ktoś z Twojego otoczenia, wkurwiony na Twoje lamenty, wyciśnie syfa i cudownie Cię uzdrowi. Założysz poczytnego bloga o chorobach tego świata, a nocami będziesz hejtował znajomych na Fejsie z fałszywego konta. Da Ci to dużo radości i w końcu znajdziesz swoje prawdziwe powołanie.

Skorpion

Pechowiec, ale zawsze spada na cztery łapy. Twój facet okaże się gejem, a jeśli jesteś mężczyzną, to wyjdzie na jaw, że Twoja kobieta jest lesbijką. Niby zawsze lubiłeś patrzeć na porno z lesbijkami, ale kiedy Twoja partnerka przedstawia Ci dwumetrową murzynkę z trzema piersiami, zaczynasz mieć wątpliwości co do swoich upodobań. Pani Skorpion pozna natomiast partnera swojego faceta i bardzo się polubią. Wspólne zakupy, kosmetyczka, imprezy. Nowy przyjaciel odkryje, że jednak lubi panie i wybzyka Skorpionicę na oczach jej faceta. Skorpiony przerażone rokiem 2016 spakują walizki i uciekną na małą wyspę na jakimś oceanie. Tam handlując kokosami, jakoś dotrwają do końca roku.

Strzelec

Uległy i małomówny . Skrycie marzy o tym, że zostanie królem świata. Od początku roku każdy będzie próbował Cię wykorzystać, oczywiście dla Ciebie to nie problem wziąć nadgodziny za połowę firmy. Chętnie pracujesz za najniższe możliwe wynagrodzenie. Z uśmiechem na ustach będziesz harował pół roku, żeby w końcu zabrać partnera na wymarzone wakacje. W lipcu złamiesz nogę i druga połówka wyjedzie do Egiptu sama. Ale nie ma tego złego, mimo jednej sprawnej nogi, odpucujesz mieszkanie przed powrotem Twojej miłości. I tak zbierzesz opierdol, że spieprzyłeś chałupę, ale grzecznie przeprosisz i drugą połowę roku spędzisz na niewolniczej pracy. Z uśmiechem na ustach, co miesiąc będziesz oddawać kasę partnerowi i marzyć o tym by zostało Ci na piwo, wtedy to będziesz dopiero gość!
To co? Szczęśliwego Nowego Roku!