Tag

stopy

Jak dbać o stopy, żeby były piękne i zdrowe? Wystarczą 4 minuty w tygodniu!

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Zwracam uwagę na szczegóły. Czasami na dziwne. Z racji tego, że jakieś dwa lata przepracowałam w salonie kosmetycznym mam swoje pierdolce. No nie ma bata, że nie zwrócę uwagi na brwi. Patrze też na dłonie. A latem moje oczy uciekają w kierunku ludzkich stóp. Taki odruch silniejszy ode mnie. No i te stopy. No te stopy, to chyba najgorsza sprawa. Brwi bywają za bardzo wyskubane, albo zostawione same sobie, albo instagramowo wymalowane flamastrem, ale to tylko kilka kłaczków. A stopy… Grubsza sprawa. Stopy są często zwyczajnie zaniedbane. Powiem Wam jak w 4 minuty tygodniowo sprawić, żeby stopy były piękne i zdrowe.

Serio nie wiem dlaczego o stopach się nie mówi. (No chyba, że jakiś fetyszysta chce kupić fotki na Insta 😀 ). Często widzę hybrydę z półrocznym odrostem, albo poodpryskiwany lakier. Laska odjebana jak szczur na otwarcie kanałów, a pod stopnym pazurem tyle hektarów ziemi, że można pietruszkę siać i zostać milionerem. Pięta spękana jak ziemia na pustyni Gobi. Odciski, modzele, suche skórki po resztkach pęcherzy i wszystkie inne co nie zdobi i nie cieszy.

Laski wciskają się w niewygodne buty w imię mody i pielęgnują swoje haluksy. Obcierają delikatną skórę, deformują palce. Jasne, każdemu zdarzy się jakieś obtarcie, czy pęcherz, zwłaszcza w nowych butach, nawet tych bardzo wygodnych, ale potem wszelkie podrażnienia należy wyleczyć. Nie chodzi tylko o ładny wygląd, ale przede wszystkim o zdrowie. I tak: nie idziemy w szpilkach w góry, nie nosimy ciężkich butów podczas upałów, staramy się dopasować buty do okoliczności i pogody. Ważne też żeby but był odpowiednio wyprofilowany do naszej stopy. Jako właścicielka stopy wąskiej, ale za to o wysokim podbiciu, wiem jak ciężko jest dobrać odpowiedni obów. Ale się da. Odpowiednio dobrane buty noszą się dobrze nawet jeśli mają wysoką szpilkę (moje ulubione szpilki mają z 17 centymetrów i są mega wygodne, oczywiście nie wsadzam ich na każde zakupy do Biedry, ale okazjonalnie).

Jak już omówiliśmy kwestie butowe, to teraz omówmy kwestie stopowo dbaniowe. Jak dbać o stopy żeby nie sprawiały nam problemów? Przede wszystkim o stopy dbamy systematycznie. Raz na tydzień lub dwa oblatuję moje przeszczepy tarką do stóp. Nie pumeksem, tylko takim wynalazkiem z rączką, który ma “papier ścierny” o dwóch gradacjach (ziarnistościach). Tarka jest delikatniejsza i dokładniejsza. Potem oblecę jeszcze stopę peelingiem. Jakimkolwiek peelingiem, na przykład takim, którego używam do ciała, whatever, byle stopkę wygładzić. Jeśli robimy to systematycznie to nie potrzebujemy dużo czasu, dodatkowe 2 minuty w wannie, to serio żadne wyrzeczenie i wysiłek.

Codziennie przed snem wmasowuję w stopy krem do stóp. Ja śpię, one się regenerują. Aktualnie używam kremu ze zdjęcia – Oceanic Aquaselin Podology, który podesłał mi Michał w ramach akcji “Testuję z Twoim Źródłem Urody”. Krem sprawdza się bardzo dobrze, jest treściwy, ma mocznik, który moje stopy uwielbiają, oraz kilka innych ciekawych dodatków w składzie. Jeśli akurat nie macie kremu do stóp, możecie wmasowywać choćby krem do rąk, ale te stopne maja przeważnie bogatszy skład, bardziej dostosowany do potrzeb skóry w tych obszarach. W każdym razie, pal licho co – grunt to systematycznie nawilżać stopy. Polecam trzymać krem koło łóżka i przed snem opierdolić nim kopyta. W nocy i tak nie chodzicie, chyba, że lunatykujecie, więc krem ma szanse pracować w spokoju.

Jeśli malujemy paznokcie, to fajnie jest dbać o wygląd lakieru na nich. Jeśli ktoś ma chodzić z obdrapanym lakierem, to lepiej nie malować wcale. Wystarczy opiłować estetycznie paznokcie, najlepiej na prosto, tak żeby nie wrastały. Odradzam też złuszczające skarpetki. Pamiętam jak pojawiły się na rynku. Był szał. Sama testowałam i byłam zachwycona. Niestety coraz częściej słyszy się o skutkach ubocznych takich skarpetek. Naoglądałam się zdjęć niegojących się ran i teraz raczej nie poleciłabym tego wątpliwego sposobu na peeling. Raz na jakiś czas możemy za to zrobić sobie jakąś maseczkę na stopy, w drogeriach jest tego od groma. Osobiście nie używam, ale można.

Jeśli mamy większe problemy ze stopami, liczne odciski, zaniedbane pięty, wrastające paznokcie i tak dalej, warto udać się do kosmetyczki, a najlepiej do podologa (specjalista od stóp). Nie jest to duży wydatek, a taki podolog wyprowadzi nasze stopy na prostą i potem wystarczy systematyczna, podstawowa pielęgnacja żeby móc się cieszyć pięknymi racicami.

Podsumowanko. Wystarczą dwie minuty w tygodniu na złuszczanie i 30 sekund dziennie na nałożenie kremu. Oto i obiecane 4 minuty do zadbanych stóp. Raz na jakieś trzy tygodnie można trzasnąć piłowanko, albo lakier do tego i już stopy takie, że fetyszyści się posrają 😀 A tak serio, to zwyczajnie dobrze dbać o stopy systematycznie, w końcu niosą nas przez życie!

Nihil kurwa, czyli skarpetki złuszczające Marion

By | Bjuti Pudi, Blog | 38 komentarzy
Ciało ma być zadbane i nie ma zmiłuj. Przynajmniej moje, reszta niech robi co chce, nie mój cyrk- nie moje małpy. Wypielęgnowana skóra bez żadnych zbędnych kłaków, zadbane włosy, paznokcie, makijaż odpowiedni do sytuacji i wypielęgnowane kończyny. Dziś zajmiemy się kończynami. Stopami konkretnie. Stopy mam jak anioł, ale chcę mieć stopy jak mega anioł vip, dlatego napierdalam specyfikami aż miło. Skarpetki złuszczające znajo? Znajo. No to wzięłam i kupiłam te z Marion i…

I co , i co? I użyłam. W skrócie to wystarczy na czyste stopy wsadzić dołączone worki, wlać płyn (nowość, wcześniejsze skarpetki jakie miałam, miały miksturę od razu w workach), wsadzić wszystko w ciepłe skarpetki i posiedzieć do dwóch godzin. Potem stopy myjemy i czekamy aż skóra odlezie po kilku dniach. Tyle filozofii.
Skarpeciory kupiłam w Jawie za około 10 złotych i poszły w ruch, a w sumie było bez ruchu, bo kiepsko się poruszać w chlupiących skarpetach. Stopy podczas posiadówki miło mrowiły (mentol w składzie) więc byłam podjarana, że mikstura się wgryza. Potem pozostało czekać na efekty. I tak minął jeden dzień, drugi, trzeci, piąty kurwa i nic!
Tak minął tydzień i żadnego dziacia się na stopach. Cisza, spokój, a po domu przewalały się te zwituchy trawy z westernów, czaicie te kule, nie? To tak właśnie było. Skóra na stopach nie była napięta, kompletnie nic. Wcześniej używałam skarpet NOUN (KLIK) oraz tych z Biedry, których nie opisywałam, bo wyleciało mi to z głowy, ale działały równie świetnie jak NOUN. W każdym razie wiedziałam czego się spodziewać, tymczasem nic się nie działo. Grubo po tygodniu zauważyłam lekko złuszczoną skórę na czubkach palców. Pomyślałam, że produkt działa, tylko ma opóźniony zapłon. A tu chuj. Nic więcej. Nic, zero, nul…
Jedyną reakcją jaką zaobserwowałam, była wysuszona skóra. Pięknie. Kupiłam dwa pudełka, jedno dałam Mamie i czekałam na jej wrażenia, bo ponoć na niektórych te skarpetki działają, ale Mama rzuciła pudełko w kąt i czeka na lepsze czasy 😀 No to nie porównam, ale na mnie ni chuj nic nie podziałało, a jeszcze do tego stopy mi wyschły jak jakiejś pierdolonej mumii. To co teraz? Tylko do Egiptu, kłaść się w piramidzie i leżeć plackiem. A serio, to spiłowałam te bidne kopyta i znowu są anielskie, ale po co mi to było, jak się nic nie pozmieniało na lepsze? A idź pan fchuj z tym kosmetykiem. Kupie se skarpety w Biedrze, jak będą te żółte, których nazwy nie pamiętam. Tyle w temacie. Idźcie w pokoju i w kuchni.

A Ty smaruj mnie, to taka piękna gra!

By | Bjuti Pudi | 19 komentarzy

Czy Twoje stopy czasem przypominają spękane ziemie Argentyńskiej północy? A może Twoja skóra jest szorstka jak moszna dorodnego dzika? Czy masz wrażenie, że na Twoich plecach można zetrzeć marchewkę na niedzielny obiad? A może strzaskałeś się na słońcu i wyglądasz jak czerwona dupa pawiana? Jest na to rada! Wysmaruj się moczem mamuta! Niestety trudno o mamuta w dzisiejszych czasach, dlatego dziś polecę Ci coś innego 🙂

Naturalne masło shea do ciała i włosów, nierafinowane od CosmoSPA.
Ja się ze wszystkim czaję, masełko wygrałam u BlackSmokey jeszcze w lutym. Otworzyłam i no zacapiło mi capem. Oscypkiem takim, może nie intensywnie ale syr jak chuj. Potem dopiero jak się wwąchałam i przywykłam, to poczułam te niby orzechy. W każdym razie zapach nie jest zły, ale może dziwić na początku. Ostatnio dokupiłam sobie ten niepozorny produkt za około 7 zł za 100ml. Cena zachwyca. A jak z resztą?
Moja shea jest w 100% naturalna i nierafinowana, czyli lepsza. Te rafinowane są pozbawione części dobrych właściwości, zapachu, koloru, są twardsze. Nierafinowane mają większe pierdolnięcie. Konsystencja jest zbita, ale pod wpływem ciepła dłoni szybko się roztapia, dlatego też nie polecam tego produktu nieboszczykom.

Starałam się jak mogłam, żeby zrobić fotkę tych maleńkich literek. Mam nadzieje, że rozczytacie, bo mi się nie chce przepisywać. W każdym razie masła próbowałam na włosy, ale jakoś niewiele się zmieniło w mojej sierści. Tutaj jeszcze muszę popróbować. Ale wiem, że dużo osób chwali sobie olejowanie tym masełkiem. Używałam też do twarzy- nic mi nie zapycha, za to genialnie nawilża. Stosowałam po kwasach i dawał radę.  Oczywiście pod makijaż się nie nada, ale na noc jak najbardziej. Suche nogi w okresie zimowym stawały się niesłychanie cudownie nawilżone, a skórka mięciutka jak dupka wróbelka. Zadrapania po kocie szybciej się goiły. No może goiły się tak samo, ale wizualnie szybciej stawały się blade i ładnie się łagodziły. A teraz hit. Stopy! Po żadnym, ale to żadnym kremie nie miałam takich stópek jak po shea! Stopy niemowlaka. Nawilżenie total kurwa malina. Gładkie jak czoło Kojaka. Nic nie przebije shea jeśli mówimy o stopnej pielęgnacji. A wiem co mówię, bo na punkcie zadbanych stóp mam bzika. Teraz pozostaje mi przetestować masełko na przepaloną słońcem skórę, ale jak widzicie ze słońcem w tym roku krucho. Ze 4 razy byłam w solarium, bo musiałam (nie lubię solarium brrrr). Cycki troszkę piekły i masło łagodziło i przygaszało wkurwioną skórę, więc śmiem twierdzić, że na kąpiele słoneczne shea będzie idealne, tylko gdzie jest kurwa słońce?!

Co Wam powiem, to Wam powiem, ale to masełko musicie mieć. Ja już zrobiłam zapasy i japa się cieszy 🙂 A teraz powiedzcie mi czy lepsze logo w kolorze i kolorować całego bloga, czy lepiej zostać w spokojnej tonacji i zostawić logo czarno-białe?

Regeneracja racic

By | Bjuti Pudi | 16 komentarzy

Ahoj Szczury Lądowe i Wodne w sumie też 🙂
Wiecie, że na spotkaniu wpadło mi trochę kosmetyków. Wiecie też, że testuję je namiętnie. Jak każda baba lubię się wypaciać to tym to tamtym- sama radość. Szczególnego hopla mam na punkcie stóp. Według ostatnich rankingów PornHub, polaczki to nie tylko cebulaczki, ale i stóp miłośnicy. I ja stopy lubię, chucham i dmucham, kremuję, smaruję- takie tam. Ostatnio któryś krem mi nie podpasował i stopy zrobiły się przesuszone. Ale, że na spotkaniu dostałam serum nastopne od https://www.shefoot.pl/ to od razu poszło w ruch. Dziś dogorywa, wydłubuję resztki, więc jestem gotowa by powiedzieć o nim kilka słów.

SheFoot, Serum ultra regeneracyjne +shea, regenerujące zniszczone i popękane miejsca na stopach.
Pudełko, a w pudełku tubka. Tubka jak tubka 50 ml, bo to serum, a sera przeważnie ogromne nie są. W tubce kremidło średniej gęstości, odpowiedniej. Zapach hmmm bliżej nie określony- delikatny, perfumowaty, przyjemny dla nosa. Kosmetyk szybko się wchłania, pozostawiając na stopach delikatną powłoczkę- może nie tłustą, ale tłustawą, jednak nie sprawia ona dyskomfortu.

Zawartość jak na fotce. Same dobre dobroci. Producent poleca stosować na strategiczne, suche miejsca punktowo i przyznam, że nawet dozowniczek, a właściwie długi nosek tuby temu sprzyja. Ja stosowałam na całe stopiuchy, bo jak wspominałam przesuszyły mi się po jakimś dziadostwie. Mimo iż serum nie żałowałam, to maleństwo wystarczyło na dobry miesiąc regularnego nacierania i jeszcze odrobinkę mam.

Skład jak na moje ślepe oko, całkiem fajny, do tego żadnych parabenów, pegów i innego badziewia.
A co mogę powiedzieć o działaniu…Ło Panie, stopy wydyndałam tym specyfikiem i przyznać trzeba, że odżyły, odmłodniały wręcz jak Krzysiu Ibisz na Sylwestra. Faktycznie racice wróciły do siebie i zapomniały co to suchoty, a na suchoty to chyba jakiś Mickiewicz czy inne Sienkiewicze umierały, więc kopyta mają drugie życie. (Ja wiem, że to nie te suchoty- nie jestem debilem 😉 ). Faktycznie przeszczepy zmiękły jak fujarka Rocco po skończonym ujęciu. Zregenerowałam się poniżej kostek tak, że mogę skarpetki antygwałtki w telewizji Trwam reklamować. Bardzo jestem szczęśliwa, bo o to mi chodziło. Znaczy o regenerację się rozchodzi, nie, że u Ojca Dyktatora chcę antygwałty reklamować, chociaż… 😀
Ciężko mi natomiast stwierdzić, czy na bardziej przeorane giry serum by zaradziło. Moje tupajki, prócz chwilowego przesuszu nie sprawiają problemów, więc nie wiem jak specyfik podołałby skamielinom przy kopycie niezadbanym. W każdym razie moje oczekiwania względem produktu zostały spełnione.
Przyznam, że seria stopna od SheFoot wpadła mi w oko jakiś czas temu. Sporo dziewczyn opisywało te produkty u siebie, dlatego cieszę się, że i mnie zaszczyt kopnął. Czy kupię ponownie? Hmmm szczerze mówiąc, to mam ochotę na jakiś krem od nich, a serum kupię jeśli znowu mi stopy pierdolca dostaną i się wysuszą nadmiernie.
Także tego, dobre serum na moje racice, ale chyba czas wrócić do kremów- nie wykluczone, że z SheFoot 🙂

 

NOUN- skarpetki złuszczające na każdą kieszeń!

By | Bjuti Pudi | 60 komentarzy
Uwielbiam stopy. To prawie fetysz. Oglądam się za ludzkimi stopami. Oczywiście tymi ładnymi. O swoje dbam, chucham i dmucham. Nienawidzę kiedy laska niby zadbana ma odpryśnięty lakier na paznokciach u stóp lub co gorsza, spod tego wielkiego paskudztwa wyłania się bród. Nienawidzę spierzchniętych pięt i skóry grubości lodu na rzece. Oczywiście rozumiem, że niektórzy mają utrudnione zadanie- skóra na stopach mimo wielu zabiegów pozostawia wiele do życzenia. Choć nie oszukujmy się- widać kto o stopy dba, a kto niekoniecznie, szczególnie latem kiedy królują nam odkryte buty.
O czym będzie dziś?
Mała podpowiedź 😉

Nie będzie wcale o psokrólikach. Będzie o skarpetkach. Skarpetki złuszczające- hit ostatnich tygodni. Tylko dlaczego pilingujące skarpetki są takie drogie? Wcale nie muszą! Nie musicie wydawać siedemdziesięciu czy nawet stu złotych za kawałek jednorazowej folii z płynem w środku!
Przychodzę z pomocą! To ja Super Spajder Kapitan Pudernica 😀
NOUN 7- dniowa kuracja złuszczająco- regenerująca na stopy, za zawrotną sumę 15 złotych! Słownie- piętnaście złotych!!!
Zamówiłam na AlleDrogo przy okazji innych zakupów. Pomyślałam, że za taką cenę warto spróbować. Jednocześnie przetestowałam taki sam zestaw na moim nie-mężu. Moje stopy miały tylko jeden niewielki odcisk, ogólnie były w stanie dobrym. Lekko szorstkie pięciory. A u faceta to wiadomo- zawsze jest więcej do roboty 😉 Niestety obiekt nie podszedł entuzjastycznie do obfotografowania eksperymentu. Musicie zadowolić się moimi stopami.
Standardowe opisy, co to za cuda i dziwy , że stopy nasze po użyciu staną się miękkie jak smalec na słońcu, że odciski przejdą na sąsiada i takie tam. Dowiemy się też jak to coś na stopę wsadzić. Jest nawet niesamowity rysunek. Skład. Przeciwdziałania. Do podpunktu o zakazie używania przez cukrzyków pragnę dodać dwa słowa. Otóż cukrzycy mogą używać skarpetek, ale pod warunkiem takim, że skonsultują to ze swoim lekarzem oraz lekarz pozwoli na taki zabieg. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo nie chcę żeby ktoś powiedział, że ja pozwoliłam. To jest sprawa indywidualna, więc jeśli ktoś chce wiedzieć czy może sprawdzić działanie, istnieje jedna droga- wizyta u lekarza. Ja tylko informuje, że jest taka możliwość, a informacja jest bardziej ostrzeżeniem niż całkowitym zakazem. Dobra. Wygadałam się 😉
Nie robiłam stu milionów zdjęć, bo uważam, że to bez sensu. W woreczku były po prostu dwa worki w kształcie skarpet. Odcinamy górę, wsadzamy stopę, mocujemy (dostosowujemy rozmiar)  taśmą dołączoną do zestawu,zakładamy normalne skarpetki i cęcnimy jak debile około dwóch godzin. Można w tym chodzić, ale w workach bulgocze płyn, który wżera się w przeszczepy. Uczucie nijakie, jak siedzenie w mokrych skarpetkach. Żadnej ekstazy, wybuchów szału, ani nic z tych rzeczy. Po dwóch godzinach umyłam stopióry samą wodą i poszłam spać.
Pierwszego dnia nic się nie działo. Myślę se, chujnia. Chciałam zaoszczędzić to teraz mam.
Ale drugiego dnia zaczęłam odczuwać ściągnięcie na skórze stopy. Skóra była jakby nie moja. Naprężona, błyszcząca jak bibułka i sucha z wierzchu. Czułam się jakby mi ktoś dał cudze stopy 😉
Tutaj nie widać tego tak bardzo. Ale specjalnie dla Was próbowałam zrobić jak najbardziej obleśną fotkę. Tylko spójrzcie- stopy pieprzonego Hobbita!
Pomarszczona stopa jak wór starego dziada.
Trzeciego dnia zaobserwowałam pierwsze pęknięcia na skórze pomiędzy palcami.
Dnia czwartego grzbiet mojej stopy wyglądał już paskudnie.
Zaczęła kruszyć się sucha skóra. Podbicie nie wyglądało wcale lepiej.
W życiu nie miałam tak paskudnych stóp! A to był dopiero początek!
Piąty dzień to był armagedon, tak samo szósty i siódmy! Wszędzie ta jebana skóra! Nie mam fotek. I wcale nie dlatego, że chciałam Wam oszczędzić tego widoku. Po prostu wszędzie chodziłam z odkurzaczem, a nie z aparatem. Czułam się jak jaszczurka, wąż jakiś albo pająk w trakcie wylinki. Człowiek skóra, wszędzie syf, po całym domu skóra, wszędzie skóraaaaaaa!!! No, ale sama chciałam. Oczywiście paluchy (u rąk 😉 ) mnie swędziały i co mi jakaś skóreczka odstawała to ja ją ciach! Odrywałam. Nie jest to zabronione. To se skubałam. Mam specjalną fotkę skubańca 😉 Na dowód, że skarpetki działały jak trzeba.
Skóra, fura i komóra! Skórki same złaziły, choć trochę im pomagałam, nie mogąc się opanować 😉 Wszystkie były suche jak pieprz.
Ósmego dnia prawie całe stopy, były już jak nowe. Zostały pojedyncze “placki” ze starą powłoką.
Dziewiątego dnia kurwicy dostawałam, więc resztek pozbyłam się za pomocą peelingu do stóp. Jakby nie to, to pewnie minął by jeszcze jeden dzień do zakończenia kuracji. Zakończyłam ją przed czasem.
No i?! No i?!
R E W E L A C J A!
Jeśli myślicie, że zrobienie fotki własnym stopom to bułka z masłem, to się kurwa grubo mylicie.

 

To na stopie to nie gówno muchy, tylko pieprzyk. Ponoć ten na lewej stopie oznacza, że posiadacz lubi podróże. Ja lubię, nie wiem czy to zasługa pieprznika.
Ale jakie stopy są miękkie! Jakie gładkie! Zawsze miałam zadbane stopy, ale po tych turboskarpetkach to już jest szał wacka! Powiecie, że co to za filozofia zregenerować stopy, które na co dzień są w dobrym stanie. Okej, ale mimo wszystko moje stopy są teraz jeszcze zajebiściej zajebiste. A jeśli chodzi o stopy w gorszym stanie, to kuracja działa równie dobrze, a rezultaty są jeszcze bardziej wyraźne.Sprawdziłam na nie-mężu! Musicie mi wierzyć na słowo, ale jego stopy są teraz rewelacyjne.
Polecam wszystkim, którym nie straszne jest kilka dni z wężem zrzucającym skórę.Warto. Odkurzacz w gotowości i możecie eksperymentować. Podczas złuszczania nie należy używać kremów i innych pierdół do stóp.
No i cholera to tylko 15 złotych, a nie stówa! Świetny tani produkt, który nie obije Wam kieszeni.
Daję szóstkę z plusem i idę coś w końcu zjeść 😉