Tag

blog

Strefa wolna od idiotów!

By | Blog, Szoty | No Comments

Ostatnie trzy dni, za sprawą viralowych wpisów, świetnie zaprezentowały mi ciekawy przekrój naszego społeczeństwa. Doszło sporo nowych, fajnych osób. (Cześć Wam!). Pojawiło się też sporo Darków*. Niestety moja naklejka „Strefa wolna na idiotów”, nie na wszystkich idiotów zadziałała, pewnie dlatego, że to idioci.

I tak oto pierwszy raz w historii mogłam poszaleć z banami na większą skalę. W sumie to odkryłam, że jara mnie walenie banami w idiotów, kiedy widzę, że taki łoś właśnie produkuje się żeby wymyślić mi ciętą ripostę. A ja mu wtedy CIACH! I ni mo pisanka, smuteczek. Oczywiście, że Internet, to wolność słowa, dlatego jeśli ktoś chce poubliżać, niech założy sobie swojego bloga i wtedy może sobie wypisywać co tylko sobie zapragnie. Póki ja płacę za swoje serwery, hosting, reklamy i milion innych rzeczy, to ja decyduję kogo wywalam, a wywalam idiotów.

Pojawiły się tu Sebixy. „Ty siaka owaka, Ty gówno wiesz, zajebię Ci!” – ban. Pojawili się dyskutanci. Niby kułtułka, bon-ton, bułkę przez bibułkę, a potem nerwy puszczają i zaczynają się podpierdalanki – ban. Nie będę wchodzić w dyskusję z idiotami, nie ten poziom kochanieńki. Trafiły się też Sebixy z podkulonymi ogonkami. Na forum bluzgi, a potem wypisują maile, że czemu PANI mnie zablokowała kwik, kwik. Bo mogłam. Bo naklejka. Bo idioci won. PANI, czujecie to? Z debilki nagle robię się PANIĄ jak koledzy nie widzą :DTrafili się grammar nazi. Bo przecież BOMBELEK jest napisane z błędem. No co Ty nie powiesz bystrzaku! Na nic moja odpowiedź skąd wzięło się to słowo i wykład o języku internetowym w sytuacjach nieformalnych (hello, nie piszę tutaj podań do prezydenta, tylko puszczam moje myśli luzem). Pan popuścił i zwyzywał mnie od debilek. Ban. Najbardziej zachwyciłam się starszymi paniami, które używając siarczystych słów w stosunku do mnie i innych tu obecnych, jednocześnie wrzucają na swoje profile obrazki z serduszkami i fotki z wnuczkami. „Miłego dzionka i słodkiej kawusi”, a w komentarzach „Po co tych zboczeńców kurwa promujesz?!”. Ban.

Wzruszyły mnie ostatnie dni za sprawą tych hmmm… ciekawych ludzi. Z radością dawałam im bany. Miałam mnóstwo śmiechu czytając ich frustracje przelane w słowa. A potem tak pomyślałam, że oni też głosują. OESU! A potem pomyślałam jak smutne mają życie. No żal ludzi. Dlatego zostawcie w komentarzu serduszko dla tych biednych Darków*.

*Darek – moje osobiste określenie frustratów internetowych. Powstało dla upamiętnienia Pana Darka, który puścił najpiękniejszy hejt w moim życiu <3

#ścianaserc 

Kim jestem? Dokąd zmierzam? Jestem zwycięzcą!

By | Blog, Szoty | No Comments

Dzisiaj mam dzień rozkminy. No i rozkminiłam, że za dużo kminię.

Bo tak myślę nad produktem własnym. Ale żeby to nie była jakaś kolejna tandeta od blogera. Żeby to nie była autobiografia😆 (Kurła ostatnio koleżanka mi powiedziała, że jakiś nastoletni jutuber wydał autobiografię i dzieci się o to zabijają. Nastolatek. Autobiografia. Kumacie? I to się do tego sprzedaje!). Nie chcę kolejnego poradnika blogera, gównokołczingu, szmiry w stylu 548 dni, czy ileś tam. Ale to się sprzedaje! Wypuścić felietony? Kto kupi coś na poważnie? Ludzie z depresją? To może felietony na śmiesznie? Kto wyda kasę na głupawkę? No to nie wiem😆 Generalnie papierowe książki nie przynoszą zarobku, chyba że sprzedam ich milion, to z wydawnictwa coś skapnie, na waciki. Jak bym wydała w selfie, czyli sama, to coś bym zarobiła, ale to inwestycja, a ja nie mam luźnych 100 tysięcy🥴Bo przecież nie wypuszczę 200 sztuk jak debil, bo też się nie zwróci😆

A może sprzedawać gadżety? Może poszukać producenta srajtaśmy i wejść we współpracę żeby drukowali moją gównopezję na ich papierze? Każdy na kiblu lubi poczytać. Nowatorskie! Mój patent jakby co.

I po co rozkminiać jak jakaś dziunia z YT sprzedaje wodę po swojej kąpieli po 30$! I nikogo nie pyta, czy to ma sens, bo hajs się zgadza. Wzięłabym słoiki po ogórkach (eko i recyklingi na topie!), nalała popłuczyny po moich śmierdzacych członkach i po stówce by szło. Kiedyś nawet myślałam żeby nasypać ziemi w ładne woreczki. Kupić od Chinczyków takie Maryjki-butelki z odkręcaną głowką i nalać kranówy. I z tym wszystkim pojechać do Częstochowy. Sprzedawałabym jako ziemię świętą i wodę poświęconą przez papieża. Szłoby jak kroksy w Lidlu! Maryjka z odkręcaną głowką – dolar za sztukę, w hurcie pewnie mniej, po 5 dych mozna opychać na lajcie. Woreczki, to już całkiem grosze. Ziemia, woda, proszki, chema, taka sytuacja. Ale w Częstochowie mafia kramiarzy by mnie zajebała. Zostaje Świebodzin, ale daleko. Busa trzebaby było kupić. Znowu wydatek. Pewnie jakieś haracze dla księży. No nie wiem, nie wiem…

W sumie to mogłabym śpiewać! Na przykład hymn USA. Co prawda nie umiem śpiewać, ale jak pokazuje nam współczesny świat, to zupełnie nie ma znaczenia! Ba! Są takie wokalistki, co na braku umiejętności trzepią srogi hajs. I za to je w sumie podziwiam. Ludzie udostępniają ich wyczyny jak zaczarowani. Kurła, no żeby mnie tak wszyscy udostępniali, to już bym była bogaczem i ocierała łzy wywołane hejtem studolarówkami. I dalej bym śpiewała! Wyłabym jak pojebana! A potem kupiłabym milion Maryjek-butelek i kupiła busa. I pojechałabym do Świebodzina!

Możecie udostępniać. Świebodzin mnie potrzebuje! Chcę skoczyć z Jezuskowego ramienia na bungee i zostać sprzedawcą roku Maryjek-butelek oraz Blogerką Roku Ziemi Świebodzińskiej!

Szanuj czytelnika swego jak siebie samego* (O tym jak stworzyć zajebistą i zaangażowaną społeczność)

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Uszanowanko Czytelniki! Dlaczego mnie czytacie? Dlaczego mnie wspieracie? Może dlatego, że nie jojczę, że słabe zasięgi, bo nie są słabe, a nie są słabe, bo Was mam, a mam Was, bo Was szanuję. Right? Czasem sobie razem ponarzekamy na niesprawiedliwości tego świata, czasem się razem pośmiejemy, oburzymy. Razem. Zdarzy nam się spisać na priw o tym jaka kiełbasa lepsza albo o tym, że coś się nie układa. Jesteśmy społecznością, wspieramy się, czasami mamy różne zdania ale nikt nikogo nie hejtuje za poglądy. Umiemy się dogadać. Tworzymy niesamowitą społeczność #puditeam. “Jak do tego doszło, nie wiem” – cytując klasyka. Tak wyszło. Siedzimy w tym razem po uszy i nie wyobrażam sobie inaczej. Ale nie każdy bloger swego czytelnika szanuje i jest płacz, cała kumulacja gorzkich łez…

Od jakiegoś czasu zaczęłam przyglądać się blogom, a właściwie blogerom i doszłam do wniosku, że mogę ich podzielić na dwie grupy. Pierwsza grupa to blogerzy z niesamowitą społecznością, druga z pustymi liczbami. I tutaj warto podkreślić, że puste liczby i niesamowite społeczności nie są zależne od wielkości bloga. Puste liczby mogą mieć blogerzy z 500 lajkami i tacy z 50 tysiącami lajków. Fajną społeczność może tworzyć grupa 500 osób i 50 tysięcy osób. Piszę tu tylko o blogerach i ich Facebookach, bo Instagramerzy ze sztucznie napompowanymi kontami, to sorry, ale dla mnie są śmiechu wartci 😀 Mniejsza o większość. Obserwowałam Fejsbuki. I na tych Fejsach przy okazji ostatniego konkursu zapanował chaos. Chaos zapanował tylko na tych FB od pustych lajkach. No, bo jak to możliwe, że Iza (imię zmyślone) ma kilkanaście tysięcy osób na Fejsbuniu, a nie weszła do finału konkursu? Iza pisze żalposta gdzie psioczy na swoich czytelników. Iza pisze, że ludziom było tak ciężko na nią zagłosować, że to był tylko jeden klik, nic nie kosztował, a czytelnicy, chamy jedne nie kliknęły. Iza wylewa gorzkie łzy, że już jej nikt nie kocha, że ona taka dobra, że tak się stara, że przecież to całe blogowanie to jej cenny czas, który marnuje, a czytelnicy, mendy jedne nie doceniają. Jest ona, dobra, zarobiona Iza i Ci czytelnicy co jej nie szanują. Wiecie, gdybym była jej czytelniczką, to bym spierdalała. Ktoś na mnie narzeka, próbuje wzbudzić wyrzuty sumienia, trzeszczy jaka jestem beznadziejna, a ona to królowa wszechświata. Jak taki czytelnik ma się czuć? Jak szczur? Jak podwładny? Jak jebany śmieć. Tak bym się poczuła i spierdoliła. Ludzie nie czują jedności z kimś kto ich nie szanuje. Ludzie nie chcą tworzyć społeczności z blogerką, która zbiera tylko cyferki na liczniku w social media. Ma 20 tysięcy na FB? I co z tego? Nic. Ja mam 7 tysięcy wartościowych ludzi na FB, pod postami setki lajków, komentarze zamieniają się w długie rozmowy, docieram do nawet 100 tysięcy osób miesięcznie! I Ci ludzie, Wy moi ludzie, i ja tworzymy najzajebistrzą społeczność świata. Nie ma ja i Wy, jesteśmy MY.

Wróćmy jeszcze do konkursu, bo to on zobrazował mi całą sytuację. Podczas zbierania głosów blogerka Gabrysia (imię z dupy) katowała swoich czytelników co 3 godziny (tak mniej więcej 😉 ). Owszem, jest konkurs, trzeba czytelników poinformować, przypomnieć ze dwa razy żeby info do wszystkich dotarło, chociaż uwierzcie mi, że głupio mi było o tym pisać nawet te kilka razy, bo nie lubię się narzucać. Gabrysia jechała po bandzie. “Czemu na mnie nie głosujecie?”, “Zagłosujcie na mnie! Ja tak się poświęcam, zagłosujcie!”, “Utknęłam na XX miejscu, dlaczego nie głosujecie?!”, “Za chwilę wypadnę ze stawki, olewam ten konkurs, nie chcecie na mnie głosować to nie”. (Cytaty nie są dosłowne, bo nie chcę żeby Gabrysię chuj strzelił ale tak to mniej więcej wyglądało). Wyrzuty, katowanie. Niby ludzi na FB ma ze dwa razy tyle co ja ale pod postami po 3 lajki. Trochę to smutne nawet ale jakoś mi nie smutno. Ma liczby, nie ma ludzi. Nie ma więzi, nie ma społeczności. Ona ma wyjebane na ludzi, ludzie mają wyjebane na nią. Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Teraz Gabrysia szuka porad jak zjednać sobie ludzi, może jakaś mądra książka, może podcast? Ja mogę taką książkę wydać. W książce wystarczy jedno zdanie-TRAKTUJ CZYTELNIKÓW JAK PRZYJACIÓŁ, A NIE JAK SZMATY. Oto cały sekret.

Wiecie, każdy bloger w głębi duszy marzy chociaż troszkę o tym żeby być sławny i bogaty albo chociaż żeby z bloga mógł się utrzymać. Ale żeby to osiągnąć trzeba włożyć w to swoje serce, a nie tylko suchy biznesplan. Jeśli robimy coś z pasją, piszemy bo lubimy, ludzie to widzą i zawsze docenią. Owszem, można podejść do tego jak do biznesu ale wtedy mamy po prostu biznes, a nie społeczność. Mi zależy na społeczności i wierzę, że pewnego dnia i miliony dolarów przyjdą jako skutek uboczny. Jakoś mocno mi na tych dolarach nie zależy, bo robotę mam spoko ale fajnie byłoby powiększać naszą grupę o kolejne zajebiste osoby żeby trafiać pod strzechę. Gdyby nie marzenia o popularności, to pisałabym do szuflady. Ja lubię być w centrum, ja lubię pisać, lubię dzielić się myślami, radościami, głupotami- jak z przyjaciółmi. Nie zależy mi na tysiącach paczek od firm, na dziesiątkach współprac. Nie jestem po to by coś Wam sprzedać, jestem tutaj by kupić Waszą uwagę. Nie mam potrzeby pokazywania najnowszych paletek cieni za kilka stów, nie muszę robić niczego na siłę. Wiecie, mogłabym nabijać sobie puste lajki i sztuczne komentarze. Mogłabym stworzyć otoczkę wielkiej blogerki co to nie wrzuca stories w czasie realnym, bo jeszcze jakiś Janusz ją wyśledzi (bo Janusz już leci i napastuje, tiaaa 😀 ). Mogłabym kosić wielkie paczki szminek i sukienek. Mogłabym, pytanie- PO CHUJ? Mi nie zależy na ładnych obrazkach pod publikę, mi zależy na publice. Bez publiki pisałabym do szuflady. Wiecie co jest zajebiste? Jak ktoś rzuci hasło Pudernica, to każdy wie o kim mowa. Albo mnie kochają albo nienawidzą ale znają. I am kurwa legend, a nie bezdzietna lambadziara z lukrowanymi foteczkami na IG. I to jest kurła piękne!

*gwiazdka do tytułu, bo hejterów to nie szanujemy, wiadomka, im to chuj pod żebro 😀

5 lat bloga!

By | Blog, Śmietnik | No Comments

To dziś jest ten dzień! Dokładnie pięć lat temu usiadłam i założyłam bloga. Tego bloga. Bo w różnych miejscach wcześniej pisałam, począwszy od zeszytu, skończywszy na murach. Co zrobić? Zawsze ciągnęło mnie do gadania, pisania, blichtru, przepychu, pieniędzy, sławy, dziwek, kokainy i blogosfera wydała mi się idealnym miejscem. W blogosferze spotkałam i dziwki i koks, a nawet blichtr i przepych. Pieniędzy nadal szukam ale coś tam drgnęło. W tym roku sporo drgnęło. Sporo się działo i dużo by mówić więc powiem.

Ostatni rok to głównie jakiś tam fejm, końcówka to staty w górę chuj wie jakim cudem. A było to tak. Na dobry początek zaproponowano mi udział w panelu dyskusyjnym na temat hejtu podczas Meet Beauty 2018. Zasiadłam proszę ja Was przed publicznością i gadałam jakie to hejty mnie spotykają i jak bardzo mam je w dupie. Fajnie znaleźć się po drugiej stronie i edukować, mówić o tym jak reagować na różne rzeczy, które spotykają nas w sieci. Uważam, że bycie takim gadajem na konferencji to ogromne wyróżnienie i odpowiedzialność. Poza tym chętnie powtórzyłabym taką przygodę, bo nie znam słowa trema.

Jeszcze tego samego weekendu dowiedziałam się, że mówią o mnie podczas innej konferencji blogerskiej. Mianowicie Andrzej Tucholski obrobił mi dupę chyba w Poznaniu (już nie pamiętam). Okazało się, że zostałam wyróżniona w Share Week 2018, czyli w rankingu gdzie blogerzy polecają swoich ulubionych blogerów. Bardzo mi miło, kłaniam się nisko. Zawsze to ja polecałam, a tutaj polecili mnie. Karma wraca kurwaaaa!

Jak już ludzie zaczęli się wciągać w Świat Pudi poszło po całości.  Nominacja w kategorii Odkrycie Roku z największą liczbą głosów w plebiscycie Hashtagi Roku See Bloggers 2018 to było coś! Nie wygrałam ale to chuj, bo zebrałam najwięcej głosów, prawie 14%, a to dużo, bo kolejna osoba miała ich o połowę mniej. Komisja zdecydowała przyznać nagrodę komuś innemu ale czuję się w pewien sposób zwycięzcą. Zawsze powtarzałam, że prędzej mnie do telewizji wezmą niż ktoś na mnie zagłosuje i w sumie to prawda. Najpierw byłam w telewizji 😀

Na See Bloggers pierwszy raz dałam mój autograf. Pierwszy raz obcy ludzie chcieli robić sobie ze mną zdjęcia. Ze mną! Kumacie? Jakiś przełom nastąpił w tym blogowaniu. Zainteresował się mną także lokalny rynek (no w końcu kurła). Podczas Chmielaków Krasnostawskich zasiadłam w jury podczas wyborów miss. Wybory te nie są jakieś mocno paździerzowe, bo to od tego konkursu swoją karierę rozpoczęła między innymi Dorota Gardias. I nagle Jeb! Pudi odpowiedzialna za przyszłość małolatek. Podczas imprezy rozpoznali mnie panowie z drugiego końca Polski, a potem jeszcze kilka osób. Tak było! Później dostałam też propozycję zostania radna powiatu ale… no nie. Polityka jest jednak jeszcze bardziej szitstormogenna niż blogosfera. Podziękowałam uprzejmie, wolę chodzić w mini niż w garsonkach, wolę chodzić na piwo niż na święcenie nowo otwartych latryn czy coś tam.

Jeśli chodzi o statystyki, to jest Was, Lubiczy, statystycznie więcej. Nigdy nie biłam się o obserwatorów, bo blog to mimo wszystko nadal bardziej hobby niż moja praca. Owszem, jakieś profity są ale nadal wincy fejmu jak pinindzy. Na FB mocno się rozbujałam ze statami, mam 6700 Lubiczów, a mój Fanpage zanotował ponad stutysięczny zasięg. Docieram do 100 tysięcy osób! Kumacie?! To jakby sześć Krasnych Yorków! Na Insta pod koniec roku dostałam paczkę ciapaków od hmm… tępych dzid. Mam tam 9192 obserwatorów, w tym wciąż jakieś dwa tysie fejków, które systematycznie usuwam. Poza tym staty eleganckie. Najsłabsze staty to chyba te blogowe, bo nie zawsze mam czas na pisanie ale to się zmienia i klepie coraz częściej. Jak niektórzy zauważyli doszła mi tu nowa zakładka: Szoty. Co to są Szoty? Szoty to najlepsze teksty z moich social media. Wklejam je tu, bo nie chcę ich nigdy stracić. Nie chcę być zależna od jakichś społecznościówek. Jeśli chodzi o bloga, to w czerwcu przeszłam na WordPressa jak cywilizowany człowiek i wykupiłam własną domenę. A więc teraz wszystko jest moje: hosting, domena, każda jebana literka na tym blogu i jeśli tylko zechcę mogę se tu nawet nasrać, bo ja za to płacę 😀

Czego mogę sobie życzyć na piąte urodziny tego oto bloga? Mam zajebistych ludzi wokół siebie, jest fejm i kiełbasa. Życzę se wincy systematyczności i czasu na pisaninę i może w końcu na te jutuby, o których pierdolę już ze 3 lata i dalej leżą 😀 Życzę se piniendzy i smalcu, bo bez tego ciężko. Życzę se coby Was fajnych odbiorników było wincy i wincy. Generalnie to życzę se po prostu WINCY. I Wam też życzę WINCY. Hasło na ten rok to WINCY. Pozdrawiam serdecznie, odbiór, pięcioletnia Pudi!

Jestem influencerem i trzepię srogi hajs!

By | Blog, Szoty | No Comments

 

Na Netflixa niedawno wjechał dokument “”FYRE: najlepsza impreza, która nigdy się nie wydarzyła”. Dokument przybliża influencerski przekręt. Goście robią drogą imprezę dla nadzianych dzieciaków, imprezę z największymi gwiazdami. Ludziki płaca za to po 1500 dolców, jadą na wyspę- imprezownię i… i koniec, imprezy ani śladu  W ferie miał odbyć się w Polsce Influencer Camp, czyli obóz dla dzieciaków za kilka klocków, w luksusowym hotelu gdzie młodociani mieli uczyć się robienia selfiaczków w lustrze pod okiem blogerów i jutuberów. Impreza odwołana. Ciekawe czy wszystkie hajsy na legalu zwrócili? Niby pomysł spoko ale potem kiszka. Na pocieszenie dla tych, którzy ferii z jutuberami nie spędzą wyszła właśnie książka “Za hajs matki baluj” czyli zbiór patologii bez autora, bo komukolwiek wstyd było się podpisać pod dziełem gdzie radzą gimnazjalistom jak wyruchać dupeczkę. Grubo. A ja pierdolnięta starannie #spułprace dobieram. Chyba czas zacząć robić hajs na tym blogu na poważnie. No nie wiem, może jakiś kurs z robienia kursów albo szkolenie z robienia szkoleń wypuszczę? A do tego warsztaty z robienia sandałów z liści chrzanu i kabanosów? Myślę, że jestem już na tyle znana z tego, że jestem znana, że mogę ruszać z projektami.

Jestę Influę pełną gębą, a wiecie jaka jest różnica między influencerem, a twórcą internetowym? Twórcą może być każdy kto robi cokolwiek w necie. Influencer to ten co wywiera odpowiednie zachowania na swoich odbiorcach. Influ nie są te laski ze sztucznymi kontami na IG, które za takie się mają i co tydzień reklamują nowy krem, one tylko tak myślą, a w rzeczywistości nie sprzedałyby wody na pustyni. Nieskromnie stwierdzam, że ja influencerem jestem, ludzie mi ufają i sugerują się moja opinią i poleceniami. Pierwszy raz zauważyłam to kiedy poprosiłam o głosy na dom dziecka z mojego miasta. W godzinę moje Czytelniki nawaliły ponad tysiąc głosów! SZOK! Widzę po poście o Aliexpress, że dużo osób kupuje rzeczy z mojego polecenia. Ale to wszystko to jest nic! Jak wiecie w ubiegłym tygodniu miałam jelitówkę. Wczoraj gadamy sobie z zaprzyjaźnionymi blogerami i jedna osoba pisze mi, że przez neta zaraziłam ją sraczką. Potem to samo napisały kolejne osoby. Fala wirusa dochodzi już do Wrocławia, a ja chyba jestem z siebie dumna. Zakupy, głosy, to jest nic ale mieć taki wpływ na odbiorców, że się posrali to jest wyższa szkoła influencerstwa!

Wolność i niezależność, która nikogo nie obchodzi

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Podsumowania na blogach i w mediach społecznościowych ruszyły. Nikogo to nie obchodzi (#nikogo). Myślisz, że wszystkich obchodzi co wydarzyło się w Twoim życiu tego roku? No nie, tak nie jest. Nikogo nie obchodzi, że Twojemu dziecku wypadł ząb i masz nowego psa. Ludzie mają gdzieś, że byłaś w Egipcie i wyszłaś za mąż. Ludziom jest obojętne, że w święta na FB pokazałaś pierścionek zaręczynowy, już i tak nie pamiętają jak wygląda i że to był akurat Twój profil. Jesteś oryginalny, niezależny, wybijasz się na tle innych. Ale jakich innych? Może i jesteś niezależny ale jednak nie da się niezależnym być. Jak żyć?

Ok. Kogoś to obchodzi. W przypadku blogerów obchodzisz garstkę fanów, w najlepszym przypadku 60% Twoich odbiorców. Jeśli jesteś zwykłą Asią z Poznania- Twoim życiem przejmują się Twoi najbliżsi, mama, tata, wujek, babcia, trzy przyjaciółki, z którymi trzymasz się od liceum i Twój kot. Co z innymi? Albo mają Cię w dupie, albo czekają na to kiedy powinie Ci się noga, albo jest im to obojętne, że właśnie dostałaś ekstra pracę i zabukowałaś bilet do Portugalii. Jak żyć? Na tyle niezależnie na ile się da. Bo nie da się być niezależnym. Nie na sto procent, nie tak jak wmawiają Ci kołcze i instagramerki z kupionymi zasięgami. Żyjesz w społeczeństwie, nie na księżycu i czy chcesz czy nie- zawsze będziesz od czegoś zależny.

Niezależne kobiety rzucają frazesami, że oto Ty możesz być kim chcesz, wszystko w Twoich rękach. Poniekąd. Owszem, możesz być kim chcesz ale tylko na tyle na ile pozwoli Ci na to Twoje otoczenie. Czy żyjąc na Śląsku zostaniesz treserem wielorybów? Tak średnio. Jeśli urodziłeś się w biednej wiosce gdzieś w Wenezueli, masz średnie szanse na pracę w Dolinie Krzemowej. Szanse są zawsze. Talent, szczęście, praca, znajomości to wszystko pomaga ale ilu geniuszów zmarło zanim ktoś ich odkrył? Nie wiem, pewnie dużo ich było. Pozytywne myślenie pomaga ale myślenie to nie wszystko. Ciężka praca to nie wszystko. Tylko wszystko to wszystko.

Dobra to jak z tą niezależnością? Potrzebna nam, czy niemożliwa? Nie wiem. Kim ja jestem żeby ktokolwiek interesował się moim zdaniem? Jestem egoistką. Taką zdrową egoistką. Uparcie dążę do swoich celów, wierzę w siebie, robię wszystko żeby być szczęśliwą i jestem. Nie jestem do końca niezależna, nie we wszystkich sferach. Tak się nie da. Czasami jestem zależna na własne życzenie tylko po to żeby nie czuć się jak cyborg ( zajrzyj do wpisu Kobieta (nie)zależna).

Jestem nieuzależniona od uzależnień. Brzmi śmiesznie? Niemal każdy z nas jest od czegoś uzależniony. Jeśli chodzi o używki nie ma takiej, która byłaby dla mnie nałogiem ale przelećmy kilka dziedzin życia, które mogą nas omotać.

Zakupy

Jeśli jakieś zakupy robię regularnie to te spożywcze. Musze jeść żeby żyć. Czyli tu wszyscy jesteśmy zależni. I co z tą niezależnością wojowniczki? Jesteśmy uzależnieni od tego w jakiej cenie kupimy chleb czy pomidory. Można zrezygnować z makaronu ale wtedy kupisz kaszę. Możesz posadzić ogórki ale kupisz śmietanę i tak dalej. Żeby te produkty trafiły do sklepu ktoś musi je wyprodukować. Wszystko zależne jest od rolnika, rolnik uzależniony jest od pogody. Decyzja jednej osoby wpływa na życie innych. Gdzie ta niezależność? Wszyscy jesteśmy zależni względem innych osób i zjawisk. Twoja niezależność może polegać najwyżej na tym czy kupisz masło z mleczarni w Krasnymstawie czy z Piątnicy. A może i tu Twoja niezależność pójdzie się jebać, bo w kieszeni masz 5 złotych i kupisz Piątnicę, bo taniej? To nie będzie Twój wybór. Twój wybór będzie uzależniony od ceny, od tego czy mleko nie zdrożało, paliwo nie skoczyło w górę i inne takie. Na nasze decyzje wpływa wiele zmiennych i tylko pozornie jesteśmy niezależni. Jeśli chodzi o zakupy ciuchowe, kosmetyczne i inne, które robimy głównie dla przyjemności (pomijam tu konieczność typu buty mi się rozpadły i trzeba kupić nowe) tutaj możemy dokonywać własnych wyborów. Chyba, że akurat jesteś blogerką i kupujesz do bólu żeby było czym się pochwalić nawet jeśli to oznacza wzięcie kredytu (tak! są takie przypadki!). Ostatni raz ciuch kupiłam jesienią. Była to kurtka, która chodziła za mną z pół roku. Mogłam za tę kasę kupić pewnie z 4 inne kurtki ale chciałam właśnie tą. Kupiłam nie ze względu a metkę, a ze względu na wygląd i jakość. Mam markowe ciuchy, torebki czy buty ale nie jestem uzależniona od metek. (Zerknij do Konsumpcjonizm czy minimalizm?). Równie dobrze mogę kupić sweterek w ciuchu za 5 złotych jak i buty za kilka stów. Właściwie mogłabym chodzić obwieszona w markowe ciuchy i gadżety od stóp do głów ale po co? To tylko szmaty.

Praca, blog, social media

Kocham pisać więc piszę. Z pisania żyję, pisanie to moje hobby. Lubię też błyszczeć i nie ukrywam, że miło mi być influencerem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Kiedy coś polecam- ludzie często i chętnie to kupują. Dlatego też nie chcę zawieść nikogo. Nie biorę współprac jak leci żeby tylko się nachapać. Nie muszę. Mogę wybierać i przebierać w ofertach i decydować się tylko na te, które mogę polecić od serca. Pewnie jestem na tym stratna finansowo ale zaufanie odbiorców jest dla mnie ważniejsze. Co lepsze nie jestem uzależniona od tego co i czy zarobię na blogu! Jestem freelancerem, social media managerem, copywriterem, redaktorem i chuj wie kim jeszcze. Niedawno ruszyłam z kolejnym projektem (Infogenerator). Moje dochody to dziesiątki źródełek więc na blogu mogę wyżywać się twórczo, nie muszę brać współprac na siłę, bo i tak mogę sobie kupować torebki LV bez zbytnich wyrzeczeń ale tego nie robię, bo po co? Jak mi się jakaś spodoba to może i kupię, a może kupię sobie no name za stówkę? Kogo to obchodzi? #nikogo Social Media? Fajna sprawa, łatwiejszy kontakt z odbiorcami mojej twórczości. Gdyby FB wybuchł, Instagram się spalił, a You Tube zjadłyby myszy- mam bloga i to jest moje główne medium. Za bloga płacę, mam własną domenę, hosting i mogę tu robić co chcę. Mogę sobie tu nawet gołe cycki pokazać i nikt nie ma prawa się przyjebać. W social media ograniczają nas regulaminy wewnętrzne i musimy sobie zdawać sprawę, że pewnego dnia Cukierekberg pomyśli, “a chuj, zrobię im wszystkim na złość i wszystko zamknę w diabły” i zamknie. I my nie mamy nic do gadania. Bloga za własny hajs nikt nam nie zamknie, chyba, że nie zapłacimy 😉

Związek, rodzina, przyjaciele

Jesteśmy zależni od najbliższych. Nigdy nikt mi się w życie nie wpierdalał, moja rodzina jest spoko. Mam też świetnych przyjaciół i wspaniałego partnera. Jestem pod pewnymi względami niezależna ale nie zawsze. Kiedy komuś z bliskich jestem potrzebna, rzucam wszystko i pomagam. W ten sposób moje inne działania są uzależnione od różnych zmiennych w życiu osób, którymi się otaczam. Jestem uzależniona od mojego Niemęża, bo to on umie rzeczy, których ja nie potrafię i dobrze mi z tym. On nie potrafi pewnych rzeczy, z którymi ja sobie dla odmiany świetnie radzę. Tworzymy całość i jesteśmy współzależni wobec siebie. Jedno bez drugiego pewnie dałoby radę ale po co skoro jest nam tak dobrze? W moim życiu pojawiają się i znikają różni ludzie. Jest to naturalne. Czasami stajemy na czyjejś drodze w odpowiednim momencie, pomagamy sobie, w pewien sposób siebie wykorzystujemy, każdy jest po coś, po czym nasze drogi naturalnie się rozchodzą. Nie rozstałam się z żadną przyjaciółką w wielkim gniewie ot czasem te relacje się rozluźniają i nie ma płaczu. Czasami napotykamy na swojej drodze ludzi toksycznych i mimo iż darzymy ich sympatią najzdrowiej się od nich odciąć. Odcinam się od takich ludzi bez skrupułów. Egoistyczne? Być może ale kiedy z kimś jest mi nie po drodze nie widzę powodu żeby marnować swój czas. 

I tak piszę i piszę jak wypracowanie na polski piętnaście lat temu, a to i tak #nikogo. Kogoś na pewno, ale nie jestem pępkiem świata. Nie spamuję na prywatnym Fejsie fotkami co trzy dni. Właściwie jak ktoś tak spamuje to go wyciszam, bo nie obchodzi mnie pięćdziesiąt zdjęć z jego świąt. Miałam swoje święta. Piękne święta, nie dodałam na social media ani jednej fotki z nich i żyję. Ludzi nie obchodzą Twoje podsumowania roku 2018. Ludzi interesuje to co możesz im zaoferować, bo jesteśmy zależni od siebie choćby mogło się wydawać, że jesteśmy niezależni. Nigdy nie wiesz kto Ci się kiedyś przyda. Nie chcę przez to powiedzieć, że liczą się znajomości pod względem materialnym. Czasami na swojej drodze spotykam kogoś komu pomagam bezinteresownie, po latach ten ktoś bezinteresownie pomoże mi albo i nie. Może pomoże mi ktoś zupełnie inny? Może nikt. Może ktoś komu pomogłam zna kogoś kto teraz przyda mi się w innej sprawie? Może ja przydam się komuś do czegoś co dla niego jest ważne? Jesteśmy od siebie zależni ale bądźmy też zdrowo niezależni. Nie liczmy na nikogo ale pozwólmy innym liczyć na siebie (w trzeźwych granicach, nie bądźmy też cipami). Równowaga. We wszystkim. Zawsze.

 

róża, o czym pisać bloga

O czym pisać bloga?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Jakie życie taki rap, jakie żarcie taki kał. Nie raz i nie dwa ktoś mówił mi “chciałabym/chciałbym zacząć pisać bloga, ale nie wiem o czym”. No ja tym bardziej nie wiem. Piszesz o tym o czym chcesz pisać. Nie napiszesz o ujeżdżaniu mustangów na prerii jeśli bliżej Ci do hodowcy kur z Koziej Wólki. Nie napiszesz o chorobach zakaźnych borsuków jeśli się na tym nie znasz. No chyba, że dobrze zapłacą 😉

No, bo o czym pisać jeśli nie wie się o czym pisać? Najlepiej nie pisać wcale. Chcesz bloga? Chcesz vloga? Chcesz cokolwiek? Musisz wiedzieć czego chcesz. I pisać. I gadać. I tworzyć. Mówią, że każdy bloger ma w swoim życiu kryzys, siada i nie wie o czym napisać. Nie wiem, nigdy tak nie miałam. Cierpię raczej na brak czasu niż na brak weny. Siadam i piszę. Kreatywny łeb, nieskromnie mówiąc, zawsze znajdzie sobie temat na artykuł. Niby nie napiszę o ujeżdżaniu mustangów, bo się na tym nie znam, ale ujeżdżanie mustangów może mnie zainspirować i tekst sam płynie. Można napisać tekst o czymś zupełnie odjechanym, tak jak poleciałam w tekście Samotność wśród ludzi. Nie zdradzę Wam o czym jest post, ale przeczytajcie 😉 Udowadniam tam, że można pisać o wszystkim. Codzienność dostarcza nam tyle atrakcji, że tematów jest bez liku. No chyba, że chcecie pisać bloga o zawężonej tematyce na przykład tylko o rozprowadzeniu pigmentów w warstwie ścieralnej kostki brukowej, w takim przypadku tematy na wpisy mogą Wam się w pewnym momencie wyczerpać. Najbardziej lubię pisać o dupie Maryny. Ale nawet w tej dupie lubię odkrywać nieodkryte ścieżki, coś tam przekazać, czasem rozśmieszyć, czasem poruszyć, czasem wywlec ważne tematy. Chodzi o to żeby czytelnik nie pozostał obojętny, bo obojętność to najgorsze co może spotkać blogera.

Często pytają mnie skąd czerpię inspirację. Zewsząd. Dzisiejszy tekst został zainspirowany jelitówką koleżanek. Straszne prawda? Piszę o inspiracji, bo ktoś tam, gdzieś tam zwija się w konwulsjach. Nie śmieszy mnie to, nie, nie. Ale doszłam do wniosku, że kiedy byłam mała, nikt nie mówił, że jest wirus, że to jelitówka, że to epidemia. Kiedyś Babcia stwierdzała fakt- “pewnie znowu się czegoś naciapali”. Dostawaliśmy z bratem ziółka i po ptokach. Mieliśmy sraczkę. Po prostu. Nikt nie słyszał o jelitówce, nikt nie słyszał o wirusach. Sraczka, to sraczka. Mieliśmy po prostu sraczkę. Kiedyś od zielonych jabłek, teraz od szynki z Biedry. Jakie życie taki rap, jakie żarcie taki kał. Tak samo z blogiem. Co jesz- tym srasz. Co widzisz- o tym piszesz. Proste. Nie ma braku weny. Nie ma jelitówki. Zawsze jest o czym pisać i jest sraczka. Po prostu. Trzeba tylko wiedzieć jak to ugryźć. Sraczki nie gryźcie 😉

 

Już dawno olałam pisanie o kosmetykach. Jakoś to wszystko takie postne. O kosmetykach piszę tylko jak czuję, że to jest coś o czym warto napisać więcej niż trzy zdania, bo jak o czymś mogę napisać trzy zdania, to piszę o tym na moim Instagramie. Oczywiście mogłabym popłynąć, bo kiedyś zdarzyło mi się jebnąć recenzję wierszem. Nawet nie raz 😉 Ale jakoś nie chce mi się bloga zaśmiecać. Im dłużej piszę bloga, tym dłużej ślęczę nad każdym postem i nie chce mi się poświęcać czasu, którego nie mam na pisanie o butelce przeciętnego szamponu. Wolę napisać coś konkretnego i o czymś konkretnym. Konkretna może być i dupa Maryny jeśli wygrzebie z niej konkretny przekaz. A co mogę wygrzebać z szamponu? Chyba tylko pleśń jeśli za długo postoi. Czyli przekaz. Przekaz jest mega ważny w blogowaniu. Jakaś puenta, jakaś myśl, która pobudzi czytelników.

Inspiruje mnie świnia, która śledziła gościa gdzieś w Ameryce. Inspiruje mnie ziomek, którego rodzice sądownie wyjebali z chaty, bo był obibokiem. Inspirują mnie kleszcze, które zmuszają do wegetarianizmu (broń blogu, żeby kiedyś stanęły na mojej drodze!). Wszystko mnie inspiruje.

Pamiętam jak w podstawówce nauczycielka kazała napisać na kartce kto jest naszą inspiracją i autorytetem. Oddałam pustą kartkę. Koleżanka napisała, że papież i dostała piątkę, bo nauczycielka była sfiksowana na punkcie religii (historyczka, nie katechetka). Reszta dzieci dostała jakieś czwórki za chęci. Tylko za papieża była piątka. A ja musiałam przyjść do szkoły z Mamą. Dlaczego oddałam pustą kartkę? Wyjaśniłam, że inspiruje mnie wszystko, ale nie mogę powiedzieć, żeby ktoś był moim stuprocentowym autorytetem, bo nikt nie jest idealny, jestem sobą i z nikogo nie mam zamiaru kalkować. Mała Pudi indywidualistka i tak mi zostało. Wolałam przyjść z Mamą do szkoły niż przytaknąć dla świętego spokoju. Warto było.

Chcesz żeby Twój blog był czegoś warty? Pisz o tym co Cię kręci, pisz po swojemu, pierdol konwenanse i poradniki. Nikt oprócz Ciebie nie wie lepiej jak być Tobą. Bądź sobą. Pisz o czym chcesz i kiedy chcesz. I jak Ci Kominek mówi “uuuu tylko cztery posty w listopadzie, cieniutko”, to mu odpowiadasz, że on przecież napisał trzy. I tak się powoli żyje na tej wsi 😉

 

Wpis powstał w ramach akcji Wspaniały rok, jeśli chcecie wiedzieć co inspiruje innych- zajrzyjcie do…

CzerwonoustaEvelyns 50 shades of redRozmyslania YasminelliHeyItsAlexKDobrulblogujeKolorowy krajMazgooBlonde BangsMade by GigiKerliArsenicZakochana w kolorkachTwoje Źródło UrodyInterendoCodzienność naszaEsy floresy fantasmagorieW blasku marzeńPasja rodzi profesjonalizmDomatoresEkstrawaganckoFeeling Fancy.

 

 

Cztery lata bloga!

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Dziś, właśnie dziś! Dziś Wasza Pudi ma czwarte urodziny! Blog od czterech lat hula po rewirach! Niesamowite! Niesamowite jest też to, że blog się rozwija mimo, że na początku niektórzy mnie mieli za niedorozwoja. Niesamowite jest to, że powoli z upośledzonego dziecka blogosfery (wiecie każdy chwali, ale przyznać się trochę wiocha) staję się tą, z którą warto się zadawać. Śmieszne co? Dzisiaj trzy słowa do ojca prowadzącego, słowo na nadzieję niedzielę  na przyszłość i takie tam podsumowanie ostatniego roku ?
Foto: Bartosz Krupa / East News/Dzień Dobry TVN

Się działo się. Rok temu w urodzinowym wpisie pisałam między innymi o tym, że ma ukazać się wywiad ze mną w Wysokich Obcasach. Wywiad oczywiście się ukazał (tu se kliknij). Potem poleciał mały wywiadzik dla jakiegoś małego portaliku. I tak się powoli żyje na tej wsi. Chyba pierwszy raz w historii Krasnego Yorku Wyborcza rozeszła się jak świeże bułeczki. Jak chcą żeby gazeta im szła, no to tu jestem. Komentarze po wywiadzie były zaskakująco miłe, hejtu było tyle co kot napłakał. Szok.

W tak zwanym międzyczasie ruszyłam z You Tube ale niestety czas mój to nie guma w gaciach, ni chuj się nie rozciąga i dlatego też kanał zarasta kurzem. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym tam napierdalać filmami jak żul z kapsli… Nie wyrabiam… Mam nadzieję, że to się zmieni. Trzymajcie kciuki!
Na blogu też chciałabym pisać więcej i częściej. Pomysłów mi nie brakuje. Czego mi brakuje? Tak! Wiaderka czasu! W tym roku postaram się przytrzymać wskazówki na zegarze i zagiąć czasoprzestrzeń, pisać, nagrywać, robić wszystkiego więcej. Najwyżej padnę. 
Ale, ale! Moje social media mają się coraz lepiej? Na FB mam prawie 5700 lubiczów. Na IG prawie 3200. 14 lutego stworzyłam nawet grupę na FB- W piwnicy Niewyparzonej Pudernicy, gdzie w tydzień znalazło się już 335 członków (nie mylić z chujami!). Do grupy zapraszam wszystkich lubiczów i czytelników, chodźcie. Grupa ma na celu, że nie ma mieć celu, ma być miło, swojsko, wesoło. Ma być jak na  wakacjach u babci.
Jeśli chodzi o statystyki, to nie narzekam. Znacie drugiego takiego blogera? Bo ja chyba nie bardzo. Na czwarte urodziny bloga mam grubo ponad półtora miliona (szkoda, że nie na koncie) odsłon. To dużo. Zasięgi na socialach mam wyśmienite. Każdy narzeka, że Cukierberg mu tnie zasięgi, że Insta wariuje. Mi tam wszystko śmiga jak ta lala. Nie kupuję obsów, nie wymieniam się lajkami, mam wyjebane na sztuczne pompowanie liczb i…liczby rosną mi realnie! To takie proste! Wystarczy być zajebistym!
Na początku roku byłam w gazecie. Potem telefon od TVN, ale się zesrało i wyleciałam z ramówki. Co się odwlecze, to nie uciecze. Zupełnie się nie przejęłam, bo wiedziałam, że telewizja to kwestia czasu i tym sposobem jesienią gościłam ekipę DDTVN u siebie na chacie. A potem oni gościli mnie na kanapie u siebie. (Tu sobie możecie obejrzeć). Czytelniki, znajomi,  rodzina, wszyscy czekali na moje 5 minut na żywo i kibicowali albo liczyli na kompromitację. Ci, którzy liczyli na mój upadek srogo się zawiedli ?Zero tremy, zero spiny, odjebałam wystąpienie z przytupem i heja. Telefon parował od powiadomień do tego stopnia, że przez dwa dni po wizycie w tv siedziałam i odpisywałam ludziom na wiadomości i komentarze. I chuj, podobało mi się! Można gadać, że mam parcie na szkło, mam wyjebane. Tv mi się spodobała i chętnie wrócę.
Mówią, że sława zaczyna się wtedy, kiedy napiszą o kimś na Pudelku. No to napisali. Nie będę chujom linkować haha, ale napisali. To chyba jest ten moment, bo dzieci w Biedrze na mój widok zaczynają szeptać. Jak już wszystkie media w kraju dowiedziały się, że jest taki ktoś jak ja, to obudziła się i prasa regionalna. Lepiej późno niż wcale? I poleciał artykuł o mnie w Super Tygodniu. Czy muszę dodawać, że w sklepach wyczerpał się nakład?
Tak upłynął mi kolejny rok. Co wydarzy się w tym roku? Wojewódzki? Taniec z Glizdami, a może zostanę milionerem? No co ja sobie mogę życzyć? Życzę sobie niezmiennie, tego co Pan na filmiku!
Lecimy do przodu Czytelniki! Nie damy się napompowanym lalom i pseudoblogerom nabijającym sobie followersów za dolary. Ja nie dam rady?! Potrzymajcie mi piwo!!!

Odpowiedzialność za słowo, czyli trochę o fejmie, aferach i blogerach

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Który bloger ukradł telefony i czy to nie był instagramowicz? Ile skrzynek alkoholu wyniósł topowy influencer? Kto kupuje obserwatorów na Instagramie? Dlaczego Filip Chajzer wyśmiewa się z małej dziewczynki? Oraz kto komu chciał zrobić loda na blogerskiej imprezie? Dlaczego Pudelek robi z igły widły i po co to komu? Ile za tekst na bloga płacą topowe blogerki i dlaczego nie piszą same? Jak za wszelką cenę być na topie? Ciekawi…?

 

 

…Ode mnie się nie dowiecie. Tak, wiem co działo się na See Bloggers. Byłam świadkiem strasznego cyrku. Sprawcy z pewnością zostaną ukarani. Nie widzę powodu żeby roztrząsać temat. Jason Hunt może trochę z ciekawości, może z chęci nakręcenia tematu, pociągnął za języki organizatorów imprezy podczas swojego lajwa. Pudelek podłapał temat. Korwin-Piotrowska wywlekła to dalej. O dobrych stronach imprezy nikt już nie wspomina, skandale sprzedają się lepiej. (Ciekawe ile osób weszło na ten tekst po przeczytaniu wstępu?). Nie pierwszy raz byłam na imprezie dla twórców internetowych i różne rzeczy się dzieją. Ludzie są różni. Kiedy w jednym miejscu zbiera się duża grupa osób zawsze trafi się jakiś debil. Taki jest świat. Pamiętam sytuację jak laska tak pchała się na “sławę”, że ten musiał się zaszyć w ciemnym kącie, bo za moment koleżanka rozłożyłaby się na środku. Obserwuję sytuacje gdzie fanty od firm są rozchwytywane przez harpie. Czasami głupio się czuję przyjmując jakiś drobiazg na imprezie, bo jeszcze ktoś pomyśli, że wydarłam go siłą.

Podobne sceny rozgrywają się wszędzie. Osoby, które łamią prawo tak czy siusiak będą pociągnięte do odpowiedzialności, co mnie cieszy. Inne rzeczy zostawiam dla siebie. Co się zdarzyło w Las Vegas, zostaje w Las Vegas. Nie raz i nie dwa miałam świetną okazję do wybicia się, wiecie ten fejm, to szokowanie, jeden mój klik i lajki mi lecą. Dlaczego nie wywlekam pikantnych faktów? Bo uważam, że to nieetyczne wybijać się na ludzkiej krzywdzie, czy wstydzie. Wywoływanie skandali to domena ludzi głupich. Jeśli nie masz na czym się wybić, wybijasz się na kontrowersji. Wiem, że sporo osób twierdzi, że cały mój blog, to jedna wielka prowokacja i kontrowersja. No nie. Przeklina każdy. Z kumplami każdy rozmawia na luzie. Kiedy doradzasz przyjaciółce krem, mówisz jej otwarcie, że ten czy tamten jest chujowy i niech nim gęby nie tyka. A może mówicie coś w stylu “Droga Haniu! Abstrahując od składu tego produktu zalecałabym Ci użyć kosmetyku marki XYZ gdyż zawiera fenomenalny składnik aktywny, który znacznie przyczyni się do odbudowy bariery lipidowej skóry”. No nie. Ja piszę wprost, lekko, ale nigdy nie tykam ludzkiej prywatności. Nigdy. Być może dla kogoś słowo cycek, to już kontrowersja, dla mnie cycek to cycek. A cycki są fajne.
Puszczając coś w eter stajemy się odpowiedzialni za swoje słowa. Nie biorę odpowiedzialności za interpretację swoich słów, to kwestia indywidualna, ale niektóre słowa, zdjęcia czy inne twory są tak jednoznaczne, że nie ma co interpretować. Niedawno Filip Chajzer wrzucił na swojego Fejsa zdjęcie z dziewczynką. Dziewczynka miała na koszulce napis “Pussy power”, Filip w sposób prześmiewczy ten napis wskazywał i opisał zdjęcie w sposób krzywdzący dla dziewczynki. To była chwila. Zdjęcie momentalnie zostało zjechane. Filip fotkę usunął. Chwila nieuwagi mogła temu dziecku zniszczyć życie. Brzmi śmiesznie? Koledzy dziewczynki mogli to zobaczyć, zgnębić młodą. W pewnym wieku dzieciaki bywają bezlitosne. Nie wiadomo jak z hejtem poradziłaby sobie dziesięciolatka. Matka kupując koszulkę córce mogła nie znać znaczenia słów, może nie znała angielskiego, może kupiła ciuch na szybko. Filip jako dorosły człowiek, jako osoba publiczna powinien przefiltrować to co wrzuca do sieci. Myślę, że mógł zrobić to pod wpływem impulsu. Wiecie takie heheszki, bez przemyślenia konsekwencji. Mnie też śmieszy dziadzio w koszulce z napisem “pussy licker” (historia prawdziwa?), pośmieję się z tego między swoimi, ale kurwa nie wrzucam zdjęcia nieświadomego staruszka na mój Fanpage. Troszkę szacunku i zrozumienia dla innych to klucz do życia zgodnie ze swoim sumieniem. No chyba, że ktoś sumienia nie ma.

 

Głośno było o aferce SOS, gdzie dość znane blogerki kupują sobie obserwatorów na Insta. No kupują. Dla mnie jest to zwykłe kurestwo, ale co zrobię? Nic nie zrobię. Firmy i czytelnicy powoli zaczynają dostrzegać, że nie zawsze liczba czegokolwiek jest wyznacznikiem popularności i tego jak taka osoba wpływa na odbiorców, no bo jaki sens ma reklama polskiego kremu wśród stada arabów? Gorsze rzeczy się dzieją. Zanim sama założyłam bloga, pisałam na zamówienie teksty na cudze blogi. Tak, dobrze czytacie. Zdziwilibyście się ile tych Waszych Wielkich Idolek miało posty spod mojej ręki. Bez bluzgów, merytorycznie, bo przecież to kontent dla gwiazdy. Oczywiście już tego nie robię, bo odkąd założyłam coś swojego byłoby to dla mnie nieetyczne. Generalnie to jest nieetyczne, ale wtedy nie byłam zorientowana w temacie, płacili, to pisałam.

 

Wiecie co? Mogłabym Wam tu polecieć nazwiskami tych którzy kupują obserwatorów. Mogłabym Wam sypnąć nazwiskami gwiazd, które płaciły niezły hajs za post spod cudzej ręki, a dziś pucują się po ściankach. Mogłabym Wam napisać, kto ile i czego wyniósł z SE (spoko, podjebałam organizatorom, wystarczy). Mogłabym Wam napisać, która to blogereczka chciała obciągać topowemu jutuberowi. Mogłabym. I wtedy momentalnie zainteresowałyby się tym media. Ale wiecie co? Mam wyjebane. Mam wyjebane na aferki, gównoburze i obrzucanie się newsami. Takie wyścigi  kto zna więcej pikantnych faktów, kto z kim i po co, i za ile, i co. Mam serio wyjebane.

 

Ponieważ mam wyjebane, to żyje mi się bardzo dobrze. Powyższe przykłady, to tylko mglisty zarys tego co się dzieje wokół. Wiem i widzę, dużo więcej, ale nie będę budować swojego fejmu na rzeczywistości rodem z Faktu, czy innego Pudla. Wiedzcie jedno- dzieje się dużo i nie zawsze warto tracić czas na ten cały szit. Reagujcie na łamanie prawa, nie żyjcie aferami, olewajcie plotki i bierzcie odpowiedzialność za to co powiecie zanim otworzycie gębę. 
 
 

SHARE WEEK 2017

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Na wstępie powinnam napisać czym jest Share Week, ale wystarczy, że klikniecie i będziecie wiedzieć. Przepisywać nie będę, bo i tak większość nie przeczyta, a jeśli ktoś chce wiedzieć więcej, to i tak kliknie. W skrócie blogerzy polecają blogerów, akcja Andrzeja Tucholskiego. W ubiegłym roku polecałam swoje typy, w tym puszczę nowe polecenia, bo choć zeszłoroczne są nadal aktualne, to trzeba dać szansę moim nowym ulubieńcom. Sama nie liczę na lawinę poleceń mojego bloga, bo jestem trochę takim niechcianym dzieckiem blogosfery. Wiecie, niby każdy chwali i głaszcze po główce, ale co do czego, to jakoś tak głupio pochwalić mnie oficjalnie i może lepiej było mnie wyskrobać póki jeszcze siedziałam po cichu. Teraz kiedy już tam gdzieś ktoś mnie zna ciężko dokonać aborcji  i tak sobie piszę ?

https://www.aniamaluje.com/
Ania Maluje– moje odkrycie ostatniego czasu. Dopiero po pewnym czasie załapałam, że Ania jest dość popularna. Ale wiecie, ja jestem nieogar. Ja potrafię integrować się ze znanymi youtuberami i dopiero po godzinie załapać z kim piję, kiedy ktoś do nich po autograf podchodzi. Jakoś nie rozróżniam znanych od nieznanych, tylko patrzę czy się z nimi dogadać idzie. Z Anią mam wrażenie, że mogłabym pić nalewkę mojej Babci i zagryzać chlebem ze smalcem i byłoby fajnie jak na kombajnie. Na jej bloga trafiłam przez przypadek, czegoś tam szukałam i wlazłam. Może to było po moich testach Andrei do włosów? Nawet nie pamiętam. W każdym razie mam wrażenie, że to jakaś moja zaginiona siostra, bo ma podobne rozkminki. Zazdroszczę jej częstotliwości pisania i cieszę się, że znalazłam jej bloga w otchłaniach internetu. Bardzo polecam bloga tej sympatycznej osóbki! Anka wbijaj na nalewkę!
https://blog.smiley-project.pl/
Smiley Project– Milenkę miałam okazję poznać osobiście. To ona stworzyła moje logo. Poza tym, że genialnie rysuje, tworzy świetne grafiki i inne wygibasy (nie znam tych wszystkich nazw ?), jest niesamowicie pozytywną osobą. Uśmiechnięta, rozgadana i przebojowa. Blog Mileny to świetna odskocznia od blogerskiego zgiełku. Świetne rysunki i posty pisane z lekkością, takie do kawy, na odstresowanie. Nigdy nie byłam fanką komiksów, ale tutaj przepadłam. Zajrzyjcie do niej koniecznie. Moja Mama już ją czyta!
https://www.dpblog.pl/
D&P Blog– blog prowadzony przez sympatyczną “nadmorską” parę ?(Zazdro tego Trójmiasta). Na ich bloga trafiłam przypadkowo jakiś czas temu szukając informacji na temat marketingu internetowego. Potem zgubiłam gdzieś ich w czeluściach internetów i za cholerę nie mogłam ponownie znaleźć. Całe szczęście po kilku tygodniach poszukiwań odnalazłam ich na Insta i nawet załapałam się na mega ciekawy live. D&P to lifestyle, ale szczególnie polecam Wam posty o zarabianiu na blogu i całej otoczce. Świetnie wyjaśnione zagadnienia, takie kompendium wiedzy dla opornych jak ja.
Ojeju nie ma tu nic kosmetycznego. Ojeju. Taka ze mnie blogerka beauty jak z koziej dupy trąbka. No dobra, na każdym z tych blogów cząstkę urodową znajdziecie, bo wszyscy piękni. Mało tego – wszyscy uśmiechnięci i fajni. Mój blog też mało kosmetyczny, moją misją jest niesienie uśmiechu i emocji, a reszta to przy okazji. Jeśli szukacie czegoś przyjemnego do poczytania, to moje trzy powyższe propozycje czekają na nowych fanów. Strasznie lubię polecać wartościowych blogerów, więc zapraszam na poczytki.