Tag

przemyślnik

Jestem piękna, mądra i noszę stringi!

By | Blog, Przemyślnik | One Comment
Mama zawsze mi powtarzała, że jestem ładna i mądra, a przecież rodzona Matka by mnie nie okłamała, right? Kłamstwo powtarzane tysiąc razy podobno staje się prawdą, więc albo niedowidzę, albo słowo ciałem się stało, albo jestem ładna i mądra. Jestem. A teraz weź wstań i powtórz przed ludźmi, że jesteś ładna i mądra. Jak popatrzą? Jak na debila. Dlaczego? Bo każdy mierzy według siebie. Pomijam przypadki beznadziejne, które tylko myślą, że są ładne i mądre, tak wiecie- wbrew faktom, ale kurwa, ja jestem?Pomijam też fakt, że ludzie patrzą na mnie czasami jak na debila ot tak. Dlaczego? Bo nie rozumieją, a dlaczego nie rozumieją? Bo się wyróżniam, bo nie boję się moich poglądów, bo znam swoje możliwości i swoją wartość. Nie mam kompleksów. W tym kraju żeby żyć musisz narzekać, mieć przejebane i zawsze pod górkę, musisz być smutny, mało zarabiać i nawet pogoda musi być zawsze zła. A mi się dobrze żyje. Tragedia!

 

Takie cuda tworzy Smiley ze Smiley Project

Za zimno, za gorąco, za srająco. Każda rozmowa zaczyna się od “tu mnie boli, tam mnie jebie, wina Tuska, wódki Palikota”. Polityka, zła pogoda, choroby i niskie zarobki. Na komplement większość osób odpowie Ci, że “e nie no co Ty nie wyglądam dobrze, bo włosy z odrostem, dupa urosła, paznokcie nie pomalowane, a czasu nie ma, bo robota, a roboty tyle, a pieniędzy mało, a…” Kurwa melodramat. Zapytaj obcokrajowca “how are you? “, to Ci z uśmiechem na twarzy powie, że “nice”. Oczywiście poleci argument, że oni to lepiej mają, więcej zarabiają i takie tam. W dupie byłeś, gówno widziałeś. Wszędzie ludzie pracują, wydają, maja gorsze i lepsze dni, ale nie dzielą się z całym światem problemami i pękniętym hemoroidem, bo problemy innych nie są tematem do luźnych pogaduszek, a u nas problemy to wręcz powód do radości. Jak komuś jest źle, to nam jest lepiej. Mi jest lepiej kiedy komuś jest jeszcze lepiej niż mi, bo mam z kogo brać przykład. Nie zazdroszczę, ciesze się cudzym szczęściem, ale szczęściem ciężko się u nas dzielić, bo albo porysują Ci samochód, albo pójdą do skarbówki, albo będą mówić, że Twoja żona, to kurwa, a Ty to złodziej. Taki piękny kraj. Ale świata nie zmienię. Jeśli mam ochotę zmieniać świat, to zawsze zaczynam od siebie. Tyle mogę. Jeśli mogę, to zawsze pomogę, choć nie wyglądam, ale ja nie muszę wyglądać, ani się z tym obnosić. Co robię, to robię i robię, a nie tylko gadam, więc tego tematu nie będę poruszać. I nie raz za pomoc dostałam po dupie, ale wszystko nas czegoś uczy i jest po coś. Każdy ma to na co zasłużył. Prędzej, czy później. Więc jak jest Ci źle i chujowo i wszystko jest do dupy, to albo to zmień, albo zamilcz.

 

Narzekanie narzekaniem, ale na pochwały też reagujemy alergią. Nie potrafimy przyjmować komplementów, a wystarczy powiedzieć “dziękuję”. Próbowaliście kiedyś? Ludzie się dziwią! Często słyszę, że ryj mam ładny, że to, że tamto. Oczywiście dziękuję z uśmiechem, co ludzi dziwi, bo się nie wypieram. Bo tak, mam lustro i widzę, że niezła ze mnie dupa. Bo słyszę na ulicy jak panny szepczą mi za plecami, a ich faceci słyszą “i gdzie się patrzysz?”. No na mnie. Ale ja też lubię patrzeć na wszystko co ładne. Nie ważne czy facet, dziewczyna czy ładny samochód, wszystko co ładne zwraca uwagę. A jeśli coś jest ładne i charakterystyczne, to już pierdolone kombo. Kiedy mieszkasz w małym miasteczku, to potem słyszysz, że “o kurwa gwiazda, blogerka, odjebała się jak ruska na paradę, tandeciara, bla bla, bla (z tego miejsca pozdrawiam laskę, która nosi podrabianego Korsa i uważa mnie za tandeciarę ?). Dla mnie takie gadanie, to jak komplement, bo wiem, że skoro jestem powodem do plotek, to znaczy, że nie jestem nijaka. Nijakość jest najgorsza.

 

 

Nie chcę być nijaka. Życie jest za krótkie na nijakość i bylejakość. Dlatego nie chodzę w bawełnianych gaciach, a w stringach. Dlatego zawsze mam zrobione paznokcie i nawet w dresie wyglądam jak milion dolarów. Ale tu nie tylko o urodę chodzi, a o wewnętrzne “chcemisie” i “mogęwszystko”. Tak, ładni ludzie mają łatwiej. Charakterystyczni mają jeszcze lepiej. Dobrzy najlepiej. A naj naj jest kiedy mamy to wszystko, a każdy to wszystko może mieć. Nie raz i nie dwa zmiękczyłam serce  urzędnika, czy urzędniczki ciepłym uśmiechem, dobrym słowem, czy rozmową o moim kolczyku w brodzie. Do ludzi podchodzę z otwartym sercem i potem słyszę, że jednak jestem całkiem spoko, chociaż wyglądam na wredną sukę.
Wszystko jest w naszej głowie. Jeśli Wam mama nie powtarzała, że jesteście ładni i mądrzy, nic nie szkodzi. Powtarzajcie to sobie sami. Nawet po milion razy. Zróbcie sobie kolorowe paznokcie. Załóżcie szpilki, albo adidasy, albo co tylko sobie chcecie, bo będziecie piękni zawsze kiedy to piękno poczujecie w sobie! Ktoś Wam powie, że macie nie takie skarpetki, albo trzydziestolatka w neonowym topie w pieski, to przeginka? A chuj mu w ucho! To Wy, Wy macie czuć się świetnie! Ani wiek, ani waga, ani wzrost, ani stanowisko,  ani kompletnie nic nie jest ważne.
Bądźcie gwiazdami osiedla, miss wsi, albo modelkami na dzielni. Bądźcie kim sobie chcecie. Bądźcie dobrymi ludźmi, dziękujcie za komplementy. Cieszcie się, że jest gorąco, że pada deszcz, że do pierwszego mimo wszystko jeszcze parę złotych zostało. Dużo się śmiejcie, choćby nawet przez łzy. Śmiech nie zaszkodzi, płacz nie pomoże. Łapcie chwile. Biegajcie boso po rosie jak pierdolona Zosia z Pana Tadeusza. A jak trzeba, to siądźcie ze znajomymi przy tym cholernym Panu Tadeuszu i go wypijcie, byle nie za dużo i byle nie na smutno.
Piękno i mądrość jest w nas! A stringi są wygodne?

 

 

Nie dorabiaj piździe uszu

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
W dzisiejszych czasach natłok informacji jest tak duży jak tłok w Żuku. Nie wiem jaki tłok ma Żuk, ale Żuk, szczególnie taki z plandeką, to duże auto i na pewno ma duży tłok. Tłok i natłok, taka gra słów. Czaicie?! Haha jaka ja jestem błyskotliwa, to się nawet fizjologom nie śniło. Ale wróćmy do natłoku informacji. To całe gówno zalewa nas zewsząd swoim szlamem i ja jestem częścią tego szlamu, dlatego dziś zapraszam na świeżutki smar prosto z tłoku Żuka. Sok z Żuka. I koktajl informacji. Z chia (czy to się jakoś kurwa odmienia?).

 

koktajl, smoothie, owoce, kwiaty, laptop

Jeśli liczycie na jakiś pseudo przepis na koktajl, to się zawiedziecie. Jak można kurwa pisać (wymyślać?) przepisy na koktajle, pardon- smoothies. Nawet słowo koktajl jest faux pas. Mój przepis na koktajl jest prosty. (Tak, kurwa koktajl, bo jak Wajda jestem z Polandii i mój mózg ma polandzkie styki). Otóż przepis jest taki, że zapierdalam do sklepu, kupuję co leci, banany, mandarynki, truskawki, gówno, kiwi, gruszki, czy co tam akurat jest. Przynoszę do domu i jak mam czas i ochotę, to miksuję, to co mi się złapie. Nawet tą jebaną chia (chię kurwa?!) kupiłam, ale i tak wolę siemię, nasze polskie i lniane i przaśne jak ja. Tyle. Po jaką cholerę dorabiać piździe uszy? Po kiego grzyba co drugi dzień wrzucać na bloga, jutuba, czy fejsa wielkie i długie pierdolamento z przepisem na chleb z masłem, czy tam koktajl? No ja wiem…zasięgi. A wiecie co ja mam na zasięgi? Mam wyjebane jak Janusz zęby po zabawie w remizie. I wiecie co? Mam dobre zasięgi, a wiecie czemu? Bo na nie kurwa nie cisnę, nie sprawdzam, mam gdzieś, bo wiem, że ludzie mnie czytają. Żywi, prawdziwi ludzie z krwi i kości, i tłuszczyku, i z cycków i z siurdaków, i innych takich siakich.
Coraz większy bezsens dostrzegam w recenzjach kosmetyków. Serio. Chociaż jak napisałam o wcierce, to w pobliskim sklepie skończył się cały zapas Agafii? Nie wiem jak to się przekłada na kraj, ale z tego co mi ludzie donoszą, to się przekłada. Popatrzę na odżywkę do włosów i myślę sobie, że jest zajebista, ale co więcej napisać? No, że zajebista i tyle. Jakiś taki krótki byłby post, nawet Jezus dłużej pościł. Na insta wymyśliłam hasztag #instarecka własnie po to, żeby nie pisać posta z 5 słów, a dać znać, że coś jest dobre, albo beznadziejne i już. Ale co z blogiem i reckami? No nie wiem. No coś będzie, ale co i w jakiej formie, to się okaże. Będę pisać kiedy poczuje impuls, takie pierdolnięcie, pozytywne, negatywne, ale za to intensywne jak zapach majtek żula. Nie widzę sensu kupować kredensu. Mało co czytam w tej blogosferze, bo tam tylko ciągle wkoło Macieju jak ze Smoleńskiem. Czytam, to co jest ładnie napisane, a nie to co jest o czymś, może być też o czymś, ale nadal napisane ciekawie. Czepią się te blogerę i vlogerę jednego tematu i tak ciągną kota za ogon, aż się obesra po wibrysy. Nuda.
piwonia, peonia, kwiatek, flower, peony
Bardzo lubię piwonie. Miś Push-Upek lubi piwonie, bo PIWOnie. Ja lubię, bo ładnie pachną i fajnie wychodzą na zdjęciach. Esik też lubi piwonie. Powyższe informacje nikomu i do niczego nie są potrzebne. Wiecie ile codziennie niepotrzebnych informacji dostarczamy do swojego mózgu? Jest to średnio 12 tysięcy bzdur na dobę. Żartuję. Nie wiem, kurwa, ale liczby brzmią tak wiarygodnie. Ludzie pochłaniają wszystko jak leci. Wierzą co im się pod nos podsunie. Ale wiecie co? Ja lubię takie bzdury, takie jak ten mój pseudo artykuł, lubię wyłapywać ciekawostki, czytać między wierszami, pośmiać się, wyciągnąć wnioski, albo się odmóżdżyć. Wszystko dla ludzi. Telewizję też oglądam. Oglądam tvPIS i zdrajców z TVNu i nawet Polsat mi się zdarzy. I co? I gówno! Mam telewizor, a nawet dwa. A teraz moda na nie miecie telewizora. A ja mam i chuj. Poszłam kiedyś po pieprz do Tesco i kupiłam telewizor, bo akurat stał i co mi zrobicie? Mam wyrzucić przez okno, bo teraz każdy szanujący się KTOŚ nie ogląda i nie czyta tego i sramtego, bo tak?
Generalnie moje zakupy wyglądają dziwnie. Poszłam po pieprz, kupiłam telewizor. Poszłam po farbę, kupiłam kanapę. Poszłam po czajnik i kupiłam notebooka, telefon i power banka. Czajnik też kupiłam. Sępię na kosmetyki i oszczędzam 2 zeta czekając na promkę. Pojechałam na targi i kupiłam pomadkę za dwie stówy. Taka jestem i co mi zrobicie?
W tym wszystkim chodzi o to, żeby być sobą. Nie mówię chipsy, tylko chrupki, bo tak zawsze mówiłam i nie będę odgrywać wielkiej celebrytki, chociaż ludzie już mnie rozpoznają. (Wow, to już?!). Nie udaję, że delektuję się sushi, bo jedyne sushi, które mam w zasięgu, to takie z Biedry. Lubię sushi, nie powiem, że nie, ale prawda jest taka, że kocham kartofle (nie ziemniaki!) ze śmietaną 18% z Krasnegostawu. Kocham chleb ze smalcem i cebulą skropioną octem. Kocham swojską kiełbasę i zimne, jasne, chmielowe piwo z dobrą goryczką. Mam się wypierać swojego Ja i robić zdjęcia na Insta w jednym stylu, takie śliczne i nudne do porzygu? Nie. Dziękuję.
Wiecie, że kiedy zaczynałam pisać ten tekst jeszcze nie wiedziałam o czym będzie? Miałam tylko zdjęcie piwonii i koktajlu. Dorobiłam piździe uszy. Ale umiejętnie. Samo jakoś poszło. I to własnie jestem ja. Spontan i proste słowa, które trafiają do ludzi, a nie w statystyki i zasięgi.

Największe kłamstwa mojego dzieciństwa

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Chwilę temu mieliśmy Dzień Dziecka. O dziwo byłam kiedyś dzieckiem, a nawet małą dziewczynką (tak Andrzej!). Ile to się człowiek pierdół w dzieciństwie nasłuchał, wiedzą tylko Ci co jeszcze pamiętają. I nie mówię tu o odkryciu, że Święty Mikołaj nie istnieje, to akurat rozszyfrowałam szybko, bo jak nie poznać, że za Mikiego przebiera się siostra Matki Boskiej? To było zbyt proste. A były gorsze ściemy. Trudne sprawy dzieciństwa. Takie trudne, że niektóre do dziś są mi wpierane. No, bo przecież gumojad istnieje!
Tak, to ja.

Gumojad

Najpierw było podejście z Guciem. Gucio był psem sąsiada i podobno zjadł mój smoczek. Nie uwierzyłam. No kurwa, psy nie jedzą gumy, Gucio musiał być czysty. Wtedy okazało się, że smoczek zjadł gumojad. Okropne stworzenie, które podobno zjadło opony w traktorze sąsiada. Ale przecież można kupić nowy smoczek, right? Kolejne smoczki były, ale były porozrywane. Gumojad przychodził nocą i robił robotę. Tak się wkurwiłam, że już nie chciałam pić ze smoczka. Tak się wkurwiłam, że do dziś nie piję mleka. Wszystko przez gumojada. Ale sąsiad był bardziej stratny, takie opony to jednak wydatek, a smoczek groszowa sprawa. Ostatnio chciałam rozwikłać zagadkę tego stworzenia i zapytałam Matkę Boską jak ów gumojad wygląda, wykrzywiła się, powykręcała palce i wydała dźwięk w stylu “jhhfgheydh”. Dziadek zrobił to samo. Kurwa, czyli on chyba istnieje skoro byli tacy zgodni?

Szewczyk Dratewka

Miałam ja w dzieciństwie Szewczyka Dratewkę. Bajerzasta jak na tamte czasy pacynka w sztruksowym fartuchu. Miałam też nalot bluzgania (czym skorupka za młodu…). Pewnego razu przyszedł sąsiad i rzekł, że klnę jak szewc. No chyba kurwa nie! Jedynym szewcem jakiego znałam w tamtym czasie, był mój szewczyk nakładany na rękę. Jak niby zabawka miała mówić i do tego przeklinać? Sąsiada miałam za niepoczytalnego. O ironio, moja Matka Boska jest teraz szewcem, takim prawdziwym i chyba jedynym babskim szewcem w tym kraju. I dlatego pewnie tyle kurwa bluzgam. W genach to wszystko do chuja musi być i basta.

Laba

Ten sam sąsiad. Do dziś go nie lubię. Pamiętam ten obrazek, kiedy Boska prowadzi mnie pierwszy raz do zerówki i ten dziad wyłazi gdzieś zza zakrętu i gada, że laba się skończyła. Długo nie wiedziałam co to ta cała laba. Dziad pomruczał pod nosem, że koniec tego dobrego i od dziś będę się męczyć w szkole. Nie męczyłam się, byłam najlepszą uczennicą przez całą podstawówkę, potem też nie było źle. Jego dzieci tak średnio. A masz Ty stary buraku! (Dalej jest jęczydupą, a masz buraku drugi raz?).
Padnijcie na kolana słudzy uniżeni!

Mydło

Po mydle nie piecze. Taki chuj. A ja dalej w to wierzyłam! Nie, nie będzie sprośnie. Za dzieciaka wiecznie chodziłam podrapana i poobijana. A to drzewo, a to bieganie boso po ściernisku, albo świeżo skoszonej łące. Dopiero wieczorem czułam i widziałam jak bardzo mam podrapane nogi. Kąpiel nie była przyjemnością, bo wszystko piekło niemiłosiernie. Jaki był na mnie patent? “Namydl mocno nogi, po mydle nie piecze”, mydliłam i syczałam, dalej piekło, a ja i tak co wieczór nabierałam się na tę ściemę, Boże… Ale spać szłam czysta.

Piosenkarka

W zerówce Pani uwzięła się, że będę śpiewać. W kościach czułam, że to nie jest dobry pomysł, ale jak Ci wmawiają, że masz ładny głos, to w końcu pomyślałam, że może coś w tym jest. Nie było. Tydzień uczyłam się jakiejś kolędy. Solówka na szkolnej Choince, to chyba nie był dobry pomysł, bo sama słyszałam, że wyję. Honorowo odśpiewałam co miałam odśpiewać i już nikt więcej nie chciał robić ze mnie piosenkarki. Do dziś nie lubię kolęd i piosenek dla dzieci. Rzyg ? Odnalazłam się w konkursach plastycznych i recytatorskich i przez cały okres edukacji zgarniałam nagrody. Do śpiewu nie wróciłam i nawet  pod prysznicem nie śpiewam. Nawet prysznica nie mam w razie jakby mi przyszło do głowy zawyć jak zarzynana owca. Profilaktyka najważniejsza!

Szkoła

“Jeszcze zatęsknicie za szkołą. Dorosłość to odpowiedzialność, rachunki i problemy”. Nie tęsknię. Nie tęsknie za wstawaniem o piątej czy szóstej rano, nie tęsknie za siedzeniem w głupiej ławce po osiem, czy dziewięć godzin. Ani minuty nie tęskniłam, a dorosłe życie jest fajne. Szkołę wspominam miło, nie miałam żadnych problemów z nauką. Lubiłam siedzieć na polskim, historii czy geografii, było fajnie. Ale nudno. Wszystko sztywno wepchnięte w ramy czasowe, o tej wstać, o tej srać. Kartkówki, zeszyty, oceny. Nie lubię się podporządkowywać. Lubię po swojemu. Lubię dorosłość, odpowiedzialność za siebie, problemy można rozwiązać, a na rachunki i przyjemności zarobić. Sfrustrowani ludzie nie powinni być nauczycielami.
Oto kłamstwa mojego dzieciństwa, które najbardziej utkwiły mi w głowie. Pewnie jest tego więcej, ale nie wiem na której półeczce w moim mózgu aktualnie przebywają. A Was jak robili w chuja?

POKA SOWE, czyli najbardziej chwytliwe jest to, co plebs klika

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Myślisz nad postem kilka dni, zmieniasz szyk w zdaniach, zbierasz informacje, robisz risercz i co? I gówno. Pokazujesz cycki, piszesz o sraniu, ruchaniu i tłumy pchają się drzwiami i oknami, a jak dobrze pójdzie, to podajesz Dudzie tort ubrana w same majtki. Nie ma nic w tych majtkach złego, nawet w ich braku nie widzę tragedii. Wszystko jest na sprzedaż. Kwestia ceny.

 

Się uczepili ludzie Sexmasterki ostatnio. Bo sowa, bo cycki, bo idiotka. Widziałam w sumie może trzy minuty jej twórczości. Drętwota. Nie ma tam nic co sprawiłoby, że chce mi się jej słuchać. Z wyglądu, też nie jest to mój typ. Nie ruchałabym. Ale nie powiem, żeby była idiotką. Filmy ma idiotyczne, owszem, ale…to się sprzedaje. To właśnie to plebs klika. Dziewucha poszła w kontrowersyjny temat i tutaj wygrała. W Poka sowę, też kliknęłam, bo żeby coś ocenić, trzeba to poznać. Piosenka tak debilna, że aż śmieszna, ryje łeb i…się klika. Dorzuciłam moje pisiont groszy w skarbonkę Sexmasterki. Ludzie, którzy ją krytykują i o niej piszą strzelają sobie w kolano. Wiecie gdzie kliknęłam w sowę? W poście kogoś kto po niej jechał. Z ciekawości. I tym sposobem jej antyfan przyczynił się do jej promocji.
Podobnym zjawiskiem był (jest?) Popek. Głosu anielskiego nie ma, ale to nic nie szkodzi. Postać prowokacyjna. Swego czasu podniósł się larum, że Popek źle wpływa na młode pokolenie, bo przecież dzieci na szkolnej dyskotece śpiewały o piździe nad głową. A kto im kurwa pozwolił tego słuchać? Owszem rodzice wszystkiego nie upilnują. Owszem powinni. Owszem teoretycznie Popek nie kierował swoich słów do dzieci. Nie Popka sprawa kto i czego słucha, on tylko tworzy. W praktyce Popek ma w dupie kto tego słucha, podobnie jak w przypadku Sexmasterki. Oni mają w dupie do kogo trafia ich twórczość, oni cieszą się, że to co robią się sprzedaje. Jest popyt, jest podaż. Założę się, że mają zbitę z tych, którzy biorą ich dosłownie. Liczą hajs i mają gdzieś kto coś o nich myśli, mówi, pisze. Nawet hejty to dla nich promocja. Mój post też. I wiecie co? Może robią z siebie pośmiewisko w niektórych kręgach, ale taktyka biznesowa dobra. Doceniam. I nikt mi nie powie, że oni to by tego czy tamtego nie zrobili. Zrobiliby. Kwestia ceny.

 

 

W wyobraźni już widzę ten hejt za słowo plebs w tytule. Specjalnie tak napisałam, kilku ciekawskich kliknie. Może kilkudziesięciu. Może kilkuset. Od początku przyciągam na bloga kontrowersją. Może nie jak Sexmasterka, ale jednak. I wiecie co? Gdyby jakiś CKM zaproponował pokazanie cycków, pokazałabym. Kwestia ceny. Poza tym nie wiszą. Poza tym nie widzę niczego złego w nagości. Poza tym dlaczego nie? Dlaczego mamy się w czymś ograniczać, bo co ludzie powiedzą? I tak powiedzą. A niech gadają, nie liczy się jak, byle gadali. Niedawno koleżanka blogerka nazwała ludzi na promocji w Rossmannie bydłem. I miała rację. Znalazła się oburzona grupa osób, no bo jak tak można napisać, jak to ludzi do bydła porównywać. Na moim blogu pewnie nikt by mi nawet uwagi za bydło nie zwrócił, bo co chwilę pocisnę mocnym słowem. U niej był szok, bo jak to tak. Srak. Tak myśli, tak napisała i chuj. Nie podoba się, to tam są drzwi, albo przewińcie FB w dół. Najpierw ludzie oczekują od blogera szczerości, potem się dziwią, że ktoś był szczery. Jedyny plus sytuacji? Statystyki skoczyły? Źle, dobrze, byle gadali.


Ciekawym zjawiskiem jest to, że im debilniejszy post, tym więcej wejść. Siedzisz nad czymś długo, analizujesz, dopieszczasz i chujnia. Piszesz posta na kolanie, o dupie Maryni, na blogu siedzi tysiące osób, a komki lecą jak gołębie gówno z nieba. Plebs klika to co głupie. To masa nas karmi, piszemy dla mas, tworzymy dla mas. Nie nazywam moich odbiorców głupcami, ale wśród moich odbiorców są zapewne i głupcy, są i ciekawscy, tak jak i ja z ciekawości kliknęłam na sowę. Wśród odbiorców są hejterzy, którzy klikają żeby znurać mnie w komentarzu. Są złośliwe koleżanki, które czytają, żeby potem pomiędzy sobą mówić, jaka ta Wiolka jest pierdolnięta (pozdrawiam tipsiary z mojego miasta?). Są ludzie których wkurwia to, że gdzieś tam jakoś zaistniałam. I oczywiście są wspaniali czytelnicy, którzy w moich wpisach widzą coś więcej niż tylko rzucanie kurwami. Ale wszystko to, cały ten blog kręci się nie tylko dzięki wspaniałym czytelnikom, ale też dzięki temu całemu plebsowi. Klikają z nienawiści i podnoszą mi staty. Ten właśnie plebs daje też zarobić Popkowi i Sexmasterce. Ten plebs nakręca programy typu Dlaczego ja?, Warsaw Shore, Szkoła i tak dalej. Popyt, podaż i hajs moi drodzy. Jeśli ktoś coś umie dobrze sprzedać, to sprzeda nawet gówno w papierku. Kupujący będzie Cię po rękach całował, mimo, że przepłacił, gówno zje, podziękuje i powie, że było pyszne. Drugi kupi gówno, powie, że gówno i wyrzuci, ale mimo to kupi. Tak czy siusiak, jesteśmy z hajsem do przodu. I tak się powoli żyje na tej wsi…

 

*Dziękuję za inspirację Elicie?

Stereotypy tworzą ludzie ograniczeni

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Biedna taka. Ze wsi. Pewnie nigdy tramwajem nawet nie jechała. I prawka nie ma. Zacofka. Smutny żywot. No kurwa, nie jechałam tramwajem. Ale latałam kilka razy lotnią, a Ty? O dziwo nawet metrem jechałam. Wiadomo, metrem takim murarskim, po ścianie, metrówką znaczy. Pociągowym metrem też, ale nie w Polsce, bo co to dwie nitki na kraj? Tramwaje mnie nie rajcują, gdyby mnie rajcowały, poszłabym do technikum kolejowego, czy tam tramwajowego (jest takie?). Jakoś nie poszłam. Ta wieś się za mną śmiechem moim ciągnie. Bo każdy wie, że wieś to stan umysłu, a stereotypy tworzą ludzie ograniczeni.
Bluzka

Faktycznie nie wiem jak poruszać się autobusem miejskim, za ile kupić bilet i take tam. Uroki jazdy autem. Z szoferem. Auto własne, szofer też. No tak to. Burżuazja. Za to na lotnisku się nie gubię. Mieszkam na takim zadupiu, że po bułki latamy prywatnymi samolotami, bo się bardziej opłaca. Większość rzeczy kupuję online, oprócz bułek, bo suche przychodzą. Po bułki latamy wiadomo czym. Mam lotnisko za domem. Prawie prywatne, tylko, że nie. Samochodów więcej nie kupię, bo mam za mały garaż. Chyba, że wykupię dom sąsiada, to przy okazji zrobię sobie wybieg dla alpak, bo takie są ładne prawie jak ja, tylko, że nie. Bo ja nie jestem owłosiona. Bo ja sobie chodzę robić Gwiezdne Wojny laserami po kłakach. Taka u mnie zacofka, tylko, że nie. Kilka osób zwróciło mi uwagę, że podczas wywiadu dla Wysokich Obcasów niektórymi pytaniami próbowano mnie ośmieszyć. Na ich nieszczęście, nie trafił im się prosty buraczyna, a ja. Wcale się nie dziwię, że próbowano ugrać coś na kontrowersji, to się najlepiej sprzedaje i nie mam nic przeciwko. Nie mam nic przeciwko, bo nie jestem pierwszą lepszą kretynką. Bo kogo zainteresowałaby pierwsza lepsza kretynka? Nikogo. Albo nie na długo. Sama cisnę czasami po wszystkim i dobrze, że chcą pocisnąć mi. Większy odzew. Najgorsze co może mnie spotkać, to obojętność. Nie lubię nijakości. Nie chcę być nijaka. Nie jestem. Jestem sobą. Choć ktoś napisał, że gdyby obedrzeć mnie ze stylu, byłabym nikim. Nie da się tego zrobić, bo to wszystko, to nie jest otoczka, a właśnie ja. Ktoś patrzy na mnie stereotypowo? Wiecie co myślę o stereotypach? To nie ja jestem ograniczona, tylko ten kto widzi świat przez pryzmat tych stereotypów. Szach-mat.

Bluzka
Nie ma znaczenia kto skąd pochodzi. Jeśli komuś to przeszkadza, to jestem gotowa zaśmiać mu się w twarz. Wiejskie pochodzenie, to wręcz atut w dzisiejszych czasach, choć nie umniejszam rdzennym mieszczuchom. Spora część mojej rodziny, to warszawiacy z dziada pradziada. Żadne tam słoiki. I nawet samolotu nie mają… Ale wiedzą, że w moim domu był pierwszy telewizor z telegazetą i pierwszy telefon komórkowy na wsi. W Warszawie jeszcze nie mieli. Serio ?
Śmieszą mnie te wszystkie stereotypy, bo jestem dość rozgarnięta. Nawet tak dość dobrze, jak kupka siana po tornado. Jak kupa gnoju po burzy, taka roztrzaskana deszczem i jeszcze piorunem poprawiona. No i cóż, że ze wsi, skoro wszyscy wpierdalamy taką samą, naszą, polską cebulę.

Niebieski Wieloryb już niemodny, nowa gra w sieci – Żółty Łańcuch

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Zatroskani rodzice nie tak dawno poszukiwali informacji na temat niebezpiecznej gry o nazwie Niebieski Wieloryb. Blue Whale Challenge, to jednak nie koniec. To dopiero początek. Od kilku dni krąży nowe wyzwanie. Tym razem młodzi ludzie są atakowani przez Yellow Chain. Żółty łańcuch również powstał w Rosji. Zabawa szokuje. Co prawda w tym przypadku challenge nie kończy się śmiercią, ale finał jest równie szokujący. Ostatnie zadanie, to gwałt! Czy jeszcze coś jest nas w stanie zaskoczyć? Gdzie są granice i na czym polega Żółty Łańcuch, o tym dziś.

Yellow Chain święci triumfy na rosyjskim Vkontakte, czyli odpowiedniku Facebooka, oraz na innych portalach społecznościowych. Początkowo lista zadań była dostępna na jednej z zamkniętych grup, jednak po czasie przedostała się do sieci. Zadania bulwersują. Gra ma podtekst seksualny. Prawdopodobnie tysiące młodych osób w wieku 9-15 lat miało z nią styczność. Z dostępnych informacji wynika, że gra dotarła do Polski. Wszystko zaczyna się niewinnie. Na liście zadań znajdziemy między innymi wzajemną masturbację, przesyłanie roznegliżowanych zdjęć do opiekuna gry, czy inne równie gorszące polecenia. Ostatni punkt, to gwałt. Gwałt musi być udokumentowany zdjęciami, filmikiem lub nagraniem live. Po co to wszystko? Po spełnieniu wyzwania młoda osoba trafia do zamkniętej i elitarnej grupy w sieci TOR. TOR to sieć, która istnieje równolegle do naszego internetu, anonimowa, szyfrowana, nie ma mowy o wykryciu IP. TOR to siedlisko hakerów, miejsce gdzie znajdziemy sposoby na kradzież, produkcję narkotyków, pedofilskie zdjęcia i wszystko to, czego nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. #zoltylancuch- kolejny niebezpieczny hasztag. Czy polscy rodzice są na to gotowi? Czy młode pokolenie kolejny raz podąży ślepo za niebezpieczną zabawą i co Wy o tym myślicie?
Brzmi jak prawda, prawda? A to wszystko, to gówno prawda.  Napisałam tę historię na kolanie. Tak samo jak ktoś na kolanie napisał artykuł o Niebieskim Wielorybie, który nigdy nie istniał. Ostrzeżenie o zabawie rozeszło się wiralowo. Ktoś gdzieś coś wspomniał, ktoś inny udostępnił. Historię podłapało radio, potem telewizja, w międzyczasie portale zaczęły się na ten temat rozpisywać, ale nikt nie sprawdził źródła. Nikt. Tej gry nigdy nie było. Media rozdmuchały sprawę i dzieci faktycznie zaczęły nacinać rybki na skórze.  To my dorośli jesteśmy odpowiedzialni za młode pokolenie. My! Tymczasem bezkrytycznie podchodzimy do tego co jest w sieci. Nie sprawdzamy czy informacje są prawdziwe, sami popychamy dzieciaki w ten obłęd. Udostępniamy miliony bzdur, rozsiewamy fałszywe informacje, plotki. Dzieci to nasze lustrzane odbicia, to my mamy być dla nich wzorem. Nie bądźmy bezmyślnym bydłem, które samo pędzi się na rzeź. Nie dajmy stracić młodego pokolenia. No kurwa, nie bądźmy naiwnymi debilami! Gdybym nie dopisała tej części postu, to być może pierwsza część poszłaby w świat i jakieś dzieciaki faktycznie dla fanu zaczęłyby się obmacywać. Bo skoro rosyjskie dzieci się bawią, to dlaczego nie my? Dzieciaki są ciekawe. Nagłaśnianie takich akcji, to tylko zachęta. Wiecie dlaczego wzięłam do gęby trawę? Bo całą szkołę powtarzali na lekcjach jakie to po niej odloty. Co z tego, że próbowano zrobić antyreklamę, skoro dzieciak i tak będzie ciekawy? Sama wygrywałam konkursy na plakaty antynarkotykowe i śmiałam się pod nosem, bo nie było w klasie osoby, która by zioła w gębie nie miała. Serio. Na wsi. 15 lat temu. Taka sytuacja. (Nie martwcie się, mimo, że się zaciągałam w przeciwieństwie do Billa Clintona, to szybko mi przeszło, ale spróbowałam).
Nie chciałam pisać tego tekstu od razu kiedy do sieci wypłynęły te całe wieloryby, bo nie lubię kłapać dziobem dla samych lajków, byle szybciej o czymś naskrobać, bo temat gorący. Jednakże nie mogę patrzeć na to jak bardzo ludzie są naiwni. Nie mogę patrzeć na to jak ludzie dają sobą sterować. (Kiedyś o tym już pisałam w tekście Media. Jesteś tylko marionetką i błyszczącą monetą). Nie mogę patrzeć na to jak bardzo największe media w kraju nie potrafią odróżnić prawdziwych informacji, od plot. Wstyd i dramat!
Bierzcie odpowiedzialność za swoje słowa. Za to co i do kogo mówicie i piszecie. Mnie nigdy nie traktujcie dosłownie, nikogo i niczego nie traktujcie dosłownie. Słowa, to tylko słowa, mimo wszystko…

Paranoje w mojej głowie

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Podobno nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani. Nie wiem jak Wy, ale mi wieczorami często włącza się, jak ja to nazywam, ameba umysłowa. Czasem impuls uruchamia mi amebę i za dnia. Właściwie, to ja na pewno mam jakiś defekt w mózgu. Właściwie, to ja jestem, powiedzmy sobie szczerze, pojebana. A kto choć trochę nie ma najebane we łbie, niech pierwszy rzuci kamień. Tylko nie rzucajcie we mnie, bo wymażę gównem i odrzucę. Taki ze mnie pojeb.

Nikt mi nie wmówi, że jak wychodzi z domu, to nie sprawdza czy drzwi oby na pewno zamknięte na klucz. Nikt mi nie powie, że nie sprawdza po wyjściu z chałupy, czy telefon jest w torebce, albo kieszeni. No nie mówcie, że nie macie głupich odruchów i przyzwyczajeń. Chyba tylko nienormalni są normalni, bo Ci niby normalni maja szereg pierdolców w zanadrzu. Sprawdzasz w lodówce kilka razy co leży na półeczkach, chociaż przez 5 minut nic się nie zmieniło? A może po kilka razy sprawdzasz godzinę na telefonie lub zegarku? Luzik! Ja nie zasnę kiedy mam niedosunięte szuflady, albo niedomknięte szafki. Podczas spania w domu muszę mieć idealną ciszę i koty na sobie. Za oknem może przechodzić tornado, to co za murem, mam w dupie. Buty na korytarzu muszą stać jak w wojsku, bo pospane. Srajtaśma w kiblu musi rozwijać się od dołu, bo szlak mnie trafia, a krew mnie jasna zalewa kiedy widzę jakąś rejestrację i nie wiem z jakiego regionu jest (oczywiście od razu sprawdzam w necie). To jest jeszcze nic! Kiedy dolewam gorącą wodę do wanny, w myślach liczę do piętnastu. Nalewając żel pod prysznic na gąbkę, liczę do jedenastu, żel z pompki to odliczanie do siedmiu. Nie wiem skąd te liczby. Zawsze lubiłam liczyć, choćby płytki kiedy siedzę na kiblu. Najfajniej liczy się pieniądze, pod warunkiem, że się je ma ?To już chyba podchodzi pod nerwicę natręctw, ale że mam z tego zbitę, to się nie kwalifikuję. Ja jestem niesklasyfikowana. Wracając do płytek na ścianach i podłogach, to nie przejdę obojętnie obok takich z ciapajami. Zawsze wypatrzę na maziajach jakiś obraz, zwierzę, człowieka, albo i całe scenki. Usłyszę jedno słowo, dopowiem historię i to taką, że jak ktoś posłucha, to albo zesra się ze śmiechu, albo pomyśli, że coś ze mną nie tak. W sumie to tak.

 

 

Jestem uporządkowana jak miejsce zbrodni u Dextera. Poważna jak Kaczyński na kiblu. Poukładana jak pierdolone ręczniki u pierdolonej Perfekcyjnej Pani Domu. Ale luz w dupie mam jak Piotr Żyła na japońskim kiblu. Buduję zjebane postacie ze śniegu, udaję księżyc w rolce ze srajtaśmy, na zdjęciach zawsze wykrzywiam ryj tak, że ludzie nie chcą takiej foty ze mną na FB wrzucić, bo wstyd. Ale jak zawsze powtarzam- zrób głupią minę, nikt Ci nie powie, że źle wyszedłeś. Powie, że Cię pojebało, ale nie powie, że makijaż nie taki, albo oko zezowate. Tacy poukładani ludzie, to zazwyczaj psychopaci. No cóż, ja nawet w maseczce wyglądam jak ten klown na rowerku z “Piły”. W oczach mam szaleństwo. To rodzinne. Matka Boska ma czerwone włosy i przyodziana w skórę nagina motocyklem, albo tłucze się po błocie w terenówce. Wiek nie ma nic do rzeczy. Albo jesteś szczęśliwym zjebem, albo smutnym staruchem w wieku dwudziestu lat. “Bo nie wypada…”. Wypaść to może dysk międzykręgowy. A mi nawet jak wypadnie, to ręczę, że wypadając jeszcze lambadę zatańczy. Zresztą Matka Boska jest młoda, pewnie ze trzy lata starsza ode mnie. To nawet nie dziwne, bo Dziadek uparcie twierdzi, że ma siedemnaście lat. Pradziadkowie jak umrze ktoś koło osiemdziesiątki twierdzą, że szkoda, bo taki młody był. Młodą mam rodzinę generalnie i fajną. W sumie normalną, choć niezwyczajną. Właściwie, to nie wiem po co o tym piszę, to pewnie wieczorna ameba już się włączyła. Ale w tym szaleństwie jest metoda. Nie umierajcie za życia!

 

Przypałowe wagary, naiwniacy od Votka i (nie)wzruszające reklamy Allegro

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Oczywiście, że mi się dni pogmatwały. Ale co z tego? Wczoraj mi czasu zabrakło, to dziś napiszę. Chodźcie ze mną na wagary. Rzućcie to wszystko w cholerę, olejcie to wszystko, tak jak ja wczoraj nie olałam i chodźcie na wagary dziś. Wypijemy tanie wino nad rzeką i ujebiemy buty w błocie, a potem może spotkacie Votka ze swoich snów, a Mama uszyje Wam sukienkę na bal przebierańców. Wiosna jest! A wiosną wszystko się może zdarzyć!

Votek okazał się ściemą. Aż mi się gówno w dupie zagotowało, że nie napisałam o moich podejrzeniach wczoraj, bo dzisiaj, to popij wodą. Nie żeby gówna wodą popijać, ale całą resztę. Obstawiałam reklamę prezerwatyw, albo innego badziewia, a tutaj sieciówka z łachami. Udało im się lepiej niż Jakóbiakowi. (Dajcie mi takie chajsy jak oni maja, a wkręcę i Kaczora). Teraz gówniarzeria ma żale, że oszustwo. Oszustwo to było jak Wasz stary w porę nie wyciągnął, a mówił, że tak. No i mamy takich Tomaszów (nie chciałaś w dupę To-masz!). Nie żeby teraz Tomasze naiwne były, no ale są. Naiwne i jeszcze jakieś takie bezmyślne.

Wczoraj skoro świt przed południem łypię sobie co mi się drze pod domem jak stare prześcieradło, a to Tomki, Sebki i Mariole. Dzień Wagarowicza. Nie żebym miała coś przeciwko, przeciwnie, że nie przeciwnie. Sama wagary celebrowałam z radością. Autostop do Zamościa, albo gdzieś tam. Zimą w czwartki zdarzało się urywać do muzeum, bo czwartki były darmowe, a w muzeum ciepło. Muzealne wagary były tak podejrzane, że wychowawczyni dzwoniła do przybytku zapytać czy to prawda, że tam chodzimy. Prawda. Nawet nam usprawiedliwiali godziny, a pracownicy muzeum radośnie witali od progu przy okazji kolejnych odwiedzin. Mieliśmy ochotę pójść do muzeum lotnictwa, to chodziliśmy do muzeum lotnictwa kurwa jego mać. W sumie to było muzeum regionalne. Też spoko.
Najbardziej przypałowe wagary zaliczyłam w gimnazjum, dokładnie 21 marca roku panieńskiego ohoho przed wojną. W Afganistanie. Strach pisać, ale tak nam się koleżanka najebała, że wpadła w ubłoconą lisią norę. Cudem dociągnęliśmy ją przez las i pola do miedzy pod którą leżał jeszcze śnieg i tym śniegiem próbowaliśmy ją domyć. Spróbujcie kiedyś domyć kogoś kto wygląda jakby słoń zrobił na niego sraczkę, użyjcie do zabiegów pielęgnacyjnych resztek mokrego śniegu. Glinę ciężko zmyć, szczególnie jak Wam się zwłoki wyślizgują. Kolejnym trudnym zadaniem było dociągnięcie koleżanki w pobliże autobusu szkolnego. Potem tylko ją jakoś tam umieścić i zawlec do domu. Przy tym nikt miał nie zauważyć, że zwłoki, to zwłoki. Zwłoki stawiły opór w okolicy wąskiej uliczki. Nie pomagały prośby i groźby zwłoki powiedziały, że zostają. Wyjęłam telefon i zaczęłam udawać, że dzwonię po policję. Zwłoki się wystraszyły, wszyscy płakali ze śmiechu, a zza zakrętu wyjechała…policja, po która nie dzwoniłam! Szok i niedowierzanie. Nie było przeproś. Koleżanka wróciła do domu błękitną taxą. To były inne czasy, milicja nie czepiała się nawet takich skandali. Koleżanka dostała w domu opierdol i skończyły się przygody (na chwilę?).
Człowiek chował się, żeby łyczek piwka (niektórzy woleli całą flaszkę wódy) wypić za małolata, a wczorajsze Tomaszki mi tu pod oknem gaz walą. Zero krępacji, zero lisich nor i do tego pod monitoringiem osiedlowym, Ręczę, że monitoring nie udawał, że na pały dzwoni, tylko to zrobił. Nie lepiej zrobić kilka kroków więcej i napić się w ustronnym miejscu między lądowiskiem, a boiskami za moim ogródkiem? Na łąki, nad rzekę i pić, aż wpadniecie w błoto. Zero pomyślunku. Zero fantazji w tym smutnym jak pizda mieście. Wszystko jakieś teraz takie nijakie jak ta reklama Allegro..
Ludzie wzruszają się nad matką i córką z reklamy. W grudniu był jęk nad Alle reklamą z dziadkiem. Dziadkowa reklama była smutna. Facet na stare lata musiał wkuwać angielskie słówka, bo wielmożni rodzice nie nauczyli gówniarza kilku słów w ojczystym języku. Teraz łzy wzruszenia nad matka Polką po łokcie ujebaną. Haruje kobita od świtu do nocy, szyje na starej maszynie, wydziwia wymyśla, a gówniara nosem kręci. Stoi małolata w oknie i ma zaciesz, że matka po robocie kombinuje jak dziecko zadowolić. A dziecko niby chce być jak ona. Czyli, że chce skakać przy rozpieszczonym dzieciaku i nie mieć nawet kiedy pierdnąć? Piękne wzorce…
Dobrze, że wiosna chociaż piękna. Dzisiaj wyszłam na chwilę i żeby wrócić musiałam parasolkę kupić. Ale to nic. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie ?

Jakie kosmetyki wybrać – eko, chemiczne, tanie czy drogie?

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments
Kosmetyki eko, czy te prosto z laboratorium? Krem za 20 złotych, czy ten za 200? Jaki produkt wybrać? Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem. Nie znam się, to się wypowiem- narodowy sport każdego prawilnego Janusza. Jako Grażyna świata blogowego powiem Wam jak ja to widzę. A widzę to pewnie inaczej niż inni, bo ja jestem inna od reszty.
choker TU                                  bluzka TU

Jestem sępem. To już wiecie. Głupie pytanie zadałam na wstępie z tym kremem za 20, czy za 200. Wiadomo, że kupię ten za 20. Chociaż jak mi coś w oko albo w nos wpadnie, to cena przestaje mieć dla mnie znaczenie?Pamiętajcie – jeśli jesteście dobrą dupą z twarzy, to krem za 20 złotych wystarczy, jak macie dupę zamiast twarzy, to ten za 200 złotych nic nie pomoże. Proste. A serio? No to było serio. Ale jakby tak pofilozofować, to zwracam uwagę na cenę, ale kieruję się też składem. O dziwo to dzięki blogowaniu mój łeb załapał co pi razy drzwi siedzi w takim przykładowym kremie. Na początku blogowania nie wiedziałam nic, a nic w temacie. Potem jakoś z ciekawości i chęci nie bycia debilem zaczęłam czytać składy, żeby Wam tu głupot nie pisać. Po prostu nie lubię być głupia w czymś czego się czepiam. Czytałam, czytałam i z czasem automatycznie wlazło mi w głowę co jest co. Ale. Jest jedno ale. Nie można popaść w paranoję. Gdybym tak wnikała w te wszystkie składy na maksa, bałabym się myć ryja nawet wodą. Wystarczy poczytać internety i może się okazać, że nasze kichnięcie to zwiastun jakiejś ciężkiej choroby autoimmunologicznej, która rzuca się na naszą skórę i zjada wnętrzności, jej nazwa jest tak popierdolona, że strach wymówić, a wszystko to wina szamponu z SLSem. Taaa na bank. Te wszystkie włosomaniaczki i inne wyznawczynie Internetowych mesjaszów dwudziestego pierwszego wieku to jakaś sekta. SLS nie, silikony nie. Wszystko rak, sraczka i generalnie dramat. Nie lubię demonizacji czegokolwiek. Każdy ma swój rozum, fajnie jeśli ktoś go umie użyć. Skrolując neta obawiam się, że nie każdy korzysta z tego organu.

choker TU                                              bluzka TU
No dobra, to co wybrać? Eko, czy trochę chemii? Równowaga. Jeśli coś jest w sprzedaży, to ktoś podpisał coś, co pozwala na dopuszczenie tego czegoś na półki sklepowe. Wszystko co mogę kupuję w Eko Zieleniaku w moim mieście. Fajne ceny, duży wybór kosmetyków i innych rarytasów skutecznie mnie przyciąga. Oczywiście nawet w tym sklepie staję przed półką i porównuję. Często okazuje się, że krem za 20 złotych ma ten sam, a często nawet lepszy skład, niż ten droższy. Wybieram ten, który bardziej mi odpowiada działaniem, ceną i składem. Dokładnie w tej kolejności. Ale to tylko krem. W zależności od kosmetyków różnie patrzę na składy. Jeśli chodzi o żele pod prysznic wybieram je nosem, podobnie z balsamami. W dupie mam SLES w składzie, bo moja skóra też ma to w dupie. Nie szkodzi mi – kupuję. Szampon może mieć SLS lub SLES, tutaj patrzę tylko, żeby nie miał silikonów, bo włosy mam delikatne i silikony mogłyby je niepotrzebnie obciążyć. Szampon ma myć. W odżywce do włosów trochę silikonu natomiast nie zaszkodzi, bo chroni mi kudły przed uszkodzeniami. Maski do twarzy lubię naturalne, najlepiej glinki, algi i inne wynalazki. Kremy też staram się wybierać rozważnie. I tak dalej. Najlepiej poznać potrzeby swojego ciała i tymi potrzebami kierować się przy wyborze kosmetyków. I nie dajcie się manii ekosrekopojebańców. Wkurwia mnie tylko, że niektóre firmy umieszczają na swoich produktach napisy typu “eko” i taka Kowalska kupuje, bo myśli, że coś jest naturalne, płaci jak za zboże, a w kosmetyku tej natury jak na lekarstwo.
choker TU                                                                              bluzka TU
A co z zakupami na chińskich portalach? Wiadomo, na bank podróbek u mnie nie zobaczycie,  kiedyś poszedł tekst o podjebkach. Ale zdarzy mi się kupić coś o wątpliwym pochodzeniu na przykład Andreę czy Black Mask. Jedno i drugie dobrze się u mnie sprawdziło, kupiłam na własną odpowiedzialność, opisałam, możecie kupić, ale to Wasz wybór. Nie jestem jakimś pierdolonym guru blogowym, żeby ślepo za mną podążać. Notorycznie kupuję chińskie hybrydy i dla mnie są super. Hybrydy kładę na żel, albo “polską” bazę, więc lata mi jej skład, ma być ładna i się trzymać. Zresztą…Jakiś czas temu właściciel pewnej znanej polskiej marki sprzedawał swoje hybrydy na Alibabie (odpowiednik Ali dla hurtowników) w półlitrowych butlach po trzy dolary. U nas za kilka mililitrów płacimy pewnie z 50 zeta. Hello! Chuj wie co teraz jest chińskie, a co nasze i co ma atesty czegoś znaczącego, a co ma atest byle czego. W fabryce jakiegoś Mełbełyn też nie stoję nad kotłem , w którym się podkład gotuje i im na ręce nie patrzę czy dowalą odpowiednie składniki. Rydzyk-fizyk. Kwestia zaufania, rozwagi. Kwestia własnego wyboru. Przynajmniej gadżety z Chin możemy kupować bez strachu?Chyba??
puchate pędzle
No to co kupujemy? To co uważamy za stosowne dla nas. Może być polskie i chińskie. Może być eko i chemiczne. Może być tanie i drogie. Wolny wybór i nie dajcie sobie wmówić, że coś jest dla Was lepsze, albo gorsze. Dobre dla Was jest to co uważacie za słuszne. 

Irytujące teksty z…internetów

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Znacie takie teksty, które rozwalają Was na łopatki? A na grabeczki? A w necie niektóre komcie nie powodują u Was odruchu wymiotnego? A może kupa Wam twardnieje na widok niektórych mądrości? A pamiętacie jak pisałam Wam o Irytujących pytaniach o…pierdoły, albo o Irytujących pytaniach o…związek? A co powiecie na irytujące teksty z internetów? No, to klawo jak cholera. Enjoy!

Zacznijmy lajtowo od tekstów typu “cycki mi opadają”. Jak mnie to irytuje. No wiecie, póki co moje cycki są tam gdzie trzeba. Chwilo trwaj. Ale nawet kiedy mi kiedyś grawitacja w garb zaklaszcze, to nie będę się tym chwalić, prędzej pójdę do Szczyta i mi te cycki zholuje tam gdzie trzeba. Czasami mamy do czynienia z tekstem “ręce opadają”, czasami mamy pierdolone kombo i komuś “ręce i cycki opadają”. Opadają to liście. Z tym całym opadaniem, to tak wyświechtany tekst, że lepiej nic nie pisać, niż tym zabłysnąć. To tak jak z “podpisuję się pod tekstem obiema rękami” lub “rękami i nogami” albo i “wszystkimi członkami”. Chciałabym to kurwa zobaczyć?

Wejdźmy na Fejsa. “Ślicznie”, “Pięknie”, “Modeleczka”. Komcie pod fotkami takie, że cycki opadają jak ręce i ręce jak cycki. Serio ktoś wrzuciłby na Socziale zdjęcie, na którym według niego wyszedł źle? Bardzo nie sądzę. Już pomijam, że Janusze bez zęba na przedzie, tacy średnio urodziwi, też mają takie słitaśne komcie pod swoimi zdjątkami, ale ok. Może akurat wyszli możliwie najlepiej jak tylko to możliwe. Pod zdjęciami dzieci najbardziej śmieszy mnie tekst typu “ojej jak Ci szybko pannica rośnie, niedługo będzie trzeba pilnować”, albo “mam dla tego kawalera pannicę (w domyśle dziecko piszącej)”. Ojej jakie to wcale nie oklepane, ojej, ojej. Nie daj Bozia wrzucić zdjęcie z cudzym dzieckiem, zaraz Ci napiszą “pasuje Ci”, “pora na Was”. Nie kurwa. Pora na Telesfora.
Najlepsze są grupy na FB. Jestem w niejednej. Piszę może w kilku. Wrzuć zdjęcie kota na kociej grupie, a zdiagnozują mu koci katar, świerzba i sraczkę. Jedna z grup o Ali, założyciel pokroju Kim Dzong Una, spierdalałam stamtąd, aż się kurzyło. Założyłam sobie własną grupę, Aliexpress BEZ podróbek, bo Kim po portalach pucuje się, że niby jest anty, a zamawia i namawia, aż trzeszczy. Generalnie większość grup to zlepek ludzi wszechwiedzących i wszechjebniętych. Gestapo. Nadgorliwość taka, że strach się odezwać. Na niektórych grupach siedzę tylko po to, żeby się pośmiać. Albo zapłakać nad ludzką doskonałością i nieomylnością. Albo jestem masochistą.
Większy kaliber. Przemądrzałe i sfrustrowane Janusze i Grażyny. Koniecznie powiększcie sobie powyższe zdjęcie. Przykład Jessiki Mercedes. Jak śmiała się tak nazwać? No szkoda, że ona tak już została nazwana przez rodziców. “Niech się za robotę weźmie! Jak uczciwy człowiek za  dwa tysie.” A co jak zarobię trzy, to już jestem skreślona? Jestem oszustem? Dramat. Chwała jej za to, że zarabia na tym co lubi i nie musi zapierdalać w kopalni. Nie jestem jakąś fanką Jessiki, ale bardzo się cieszę, że może sobie pozwolić na wygodne życie. To takie niepolskie z mojej strony… Łysy, w kapturze, to na pewno bandyta. Sąsiad kupił nowy samochód? Pewnie nakradł piniendzy. Na wakacje pojechali? Burżuazja! Pewnie matka dała na wczasy. Otóż moi mili bardzo chciałabym być obrzydliwie bogata. Najlepiej za sprawą bloga i nie ma w tym nic złego. Całe życie zapierdalam, żeby móc poleżeć, bo Lenistwo jest cnotą! Rusz dupę narzekający Januszu i nie zaglądaj komuś do portfela. Żadna chluba zarobić 2 tysiące. Żaden też wstyd. Ale nie można na kimś psów wieszać tylko dlatego, że mu się udało. Trzeba zapierdalać i udać sobie. Bez udawania.
“A kto to jest?” A kurwa Google się zawiesiło? Taki hejt, nie hejt. Głupota. A ja głupia połowę życia musiałam encyklopedię wertować. Niby Grażynka udaje, że nie zna, ale zna doskonale, wyraża tylko swoją pogardę. Przecież powinni pisać o niej, bo ona skończyła Wyższą Szkołę Obracania Naleśników, zarabia uczciwie 2 tysiące i jest Kimś. Chyba we własnych oczach…
A do kogo Janusze i Grażyny mają pretensje o lansowanie? Do mediów. A dlaczego media wrzucają coraz głupsze zajawki? Bo naród coraz głupszy. Grażyny klikają, media zarabiają. Grażyny się bulwersują i piszą i klikają, a Jessika i Onety liczą hajs. Dzięki Grażyna, dzięki Janusz, dzięki Waszej frustracji hajs się zgadza.
A Was jakie teksty irytują? Chodzi mi po głowie post o takich miłych słówkach w internetach, żeby było miło. Ale to kiedyś. Na dziś to prawie tyle.
Ogłoszenie wieczorne. Wywiad ze mną w Wysokich Obcasach będzie do kupienia 18 marca. Dziewczyny próbowały mnie podejść, ale się nie dałam. Mam tylko nadzieję, że nie pociachają za mocno moich wypowiedzi, żeby nie straciły sensu. Tyle ze mnie na dziś. Nara?