Nie wiem ile masz lat. 15? 28? 43? Nie ważne. Od kiedy pamiętasz ktoś powtarzał, że tak ma być, albo , że wszyscy tak robią, każdy tak ma.
Kim są wszyscy ? I dlaczego ktoś mówi, że ma być tak jak robią wszyscy.
Ja tu nie mówię o genderach i innym czymś co to ostatnio wylazło, a tak na prawdę istniało od dawna tylko ktoś temu nadał nazwę i dodał pikanterii.
Za gnojka mama kazała założyć czerwone rajstopki i zakładałeś. Ktoś tam mówił, żebyś szedł na studia, bo wszyscy idą. Ktoś tam mówił, że masz iść i tyrać na etacie, bo wszyscy tak robią i nikt nie jest tym zachwycony, ale żyć trzeba.
Ktoś tam mówił, że wszyscy…
Jak te owce na rzeź. Jedna za drugą tupta na studia, tupta do roboty, rodzi dzieci i kombinuje jak przeżyć za tysiąc pięćset.
Ale dlaczego?
Bo wszyscy tak robią.
Teraz jesteś wszystkimi i co czujesz z tego dumę ?
Nie widzę nic złego w posiadaniu dzieci, fajnych studiach czy pracy, którą się lubi choćby za tysiąc pięćset na etacie.
A co jeśli się nie lubi? Całe życie przegrane, bo zrobiliśmy to co wszyscy.
Nigdy nie robiłam tego co wszyscy.
Nigdy nie marzyłam tylko osiągałam to co zamierzyłam.
Zawsze robiłam to co uważałam za słuszne i nie żałuję.
Co mam? Święty spokój, czyste sumienie i bezstresowe życie.
Prawda, że łatwe?
Rzuć tę wkurwiającą robotę, rób to co lubisz, zrób biznes ze swojego hobby. Przestań się ograniczać do cholery jasnej, bo życie przeleci Ci zanim się obejrzysz i ockniesz się z ręką w nocniku.
Żyje się raz, na dodatek cholernie krótko- jeśli spojrzymy z perspektywy całego tego świata, kosmosu, albo choćby z perspektywy jakiegoś głupiego drzewa. Ty nie jesteś głupim drzewem, twoje korzenie nie są uwięzione w tym samym miejscu na całe lata. Nie musisz czekać, aż Buzia łaskawie ześle Ci deszcz czy słoneczko. Jesteś wolnym człowiekiem i tak naprawdę nic prócz Twoich wpojonych wyobrażeń Cię nie ogranicza. Weź życie w swoje ręce.
Gdybym robiła to co wszyscy skończyłabym pewnie jakieś głupie studia bez perspektyw, humanistyczny chłam, po którym jedyną pracą jaka byłaby w moim zasięgu to kasa w Lidlu. Nawet do Tesco nie wzięliby mnie bez doświadczenia. Do Maka też bym nie poszła do roboty, bo Maka nie mam w pobliżu. Do Lidla dojeżdżałabym starym rowerem, albo rozjebanym małym fiatem. Zrobiłabym prawo jazdy, bo wszyscy robią i kolebotałabym się na kilka godzin tyrki, żeby zarobić na benzynę i może mleko, którego i tak nie pijam. Mój każdy dzień wyglądałby tak samo. A kiedy nie wytrzymałby mi kręgosłup poszłabym na wcześniejszą emeryturę. Haha, z tą emeryturą to pojechałam 😀 Przecież to oczywiste, że za 40 lat żaden Zus ani inne badziewie nie będzie istnieć. Ktoś jeszcze się łudzi?
Nie mam prawka, studia celowo pominęłam, bo dla takiego abstrakcyjnego umysłu jak mój jeszcze nikt nie stworzył odpowiedniego kierunku. Nie chodzę do pracy na etacie i nie muszę zrywać się o świcie, bo nie robię tego co wszyscy.
Robię to co JA uważam za słuszne i zamiast wydawać kasę na to co wszyscy, wolę sobie gdzieś pojechać i się zrelaksować. Zamiast topić smutki w alkoholu co weekend- żyję kolorowo i żaden alkohol nie jest mi potrzebny. Owszem walnę sobie czasami browarka dla czilałtu, ale nie chleję jak niedowartościowany szarak tylko dlatego, bo wszyscy piją. Nie ćwiczę z Chodakowską, bo wszyscy tak robią. Nie jara mnie śpiewający ksiądz na jutubie ani jakieś morsy wyrzucone na plażę po sztormie w Peru. Nie płaczę jak jakiś kotek nie ma co jeść, bo jest drapieżnikiem do cholery i powinien sobie sam świetnie poradzić. Jeśli sobie nie poradzi- prawo natury- zastąpią go silniejsze, te które przetrwają. Nie bądź małym biednym kotkiem tylko weź się w garść i stań się lwem!
Wszystko zależy od Ciebie, a nie od wszystkich. Bo wiesz kim są “wszyscy”? Są nikim, są szarym tłumem bez perspektyw, który boi się odważyć. Boi się żyć. Są martwi za życia. Zombiaki, które lazą tam gdzie niesie ich ogół.
A Ty kim chcesz być lwem czy kotkiem nad którym ludzie załamują ręce, albo po prostu kopią go w dupę?
Dzisiaj chciałabym się pochylić nad być może nieistotnym tematem, ale takim, który chodzi za mną od dłuższego czasu. Nic w tej kwestii nie zmienię pisząc o tym, ale wyrzucę to z siebie.
Poziom w szkołach w naszym kraju nie jest zły, ale też nie jest rewelacyjny. Jest bardzo nierewelacyjny jeśli spojrzymy na nauczanie języków obcych. I pal licho niemiecki, francuski czy rosyjski, ale angielski- język łatwy, prosty i przyjemny kuleje jak dwudziestoletnia suka.
Sama uczyłam się angielskiego przez jakieś 10 lat w różnych szkołach. I wstyd się przyznać, ale mimo dobrych ocen moja wiedza zaczynała się i kończyła na Aj em ju ar 😀
Jedyne co jest dobre w tym wszystkim to świetna nauczycielka jeszcze w podstawówce. Dzięki niej to słynne aj em ju ar znam. Gdyby nie ona to ciężko byłoby i z tym. Po pierwsze była to nauczycielka z pasją, po drugie uczyła nie tylko tego co w książce, ale też tego co przydatne. Opowiadała o tym jak leciała pierwszy raz samolotem do Stanów, o amerykańskich świętach i td i wszystko po angielsku! Co drugie słowo, ale dzieciaki rozumiały, resztę wyłapywały z kontekstu 🙂 Sto lat temu nie miałam dostępu do internetu, jedynie z książek mogłam się dowiedzieć takich historii lub od tej świetnej nauczycielki. Sprawdziany były nie byle jakie jak na dzieciaki, ale mimo to każdy dużo zapamiętywał z lekcji, które były prowadzone ciekawie. Potem było już tylko gorzej… I tak cała moja wiedza z tego języka to wiedza z podstawówki.
Jakoś tak ponad rok temu ocknęłam się. Z koleżanką weszłyśmy w dyskusję na temat tego języka i wakacji. No bo jak tu jechać na wakacje na drugi koniec Europy bez języka. Zaczęłam się zastanawiać i tak jeden, drugi, trzeci znajomy z angielskiego też tylko aj em ju ar. Wokół poziom ten sam. W szkole nie nauczyli, a i później język nie był potrzebny. Jedynie osoby, które wyjechały do pracy za granicę język ogarniali, bo jakoś musieli kupić chleb czy masło na obczyźnie. (Chociaż znam i takie trudne przypadki, że ktoś siedzi sobie kilka ładnych lat w angliach czy innych szkocjach i tylko aj em ju ar 😀 ).
Pomyślałam dość. Po pół roku nauki “na własną rękę”, bez nauczycieli, książek i tp mój angielski był na tyle dobry, że na wakacjach mogłam sobie pogadać z ludźmi. Gadałam jak najęta, prawie jak po polsku 😀 Wiecie to może głupie, ale byłam dumna, że bez przeszkód mogę się targować, żartować, lub po prostu pogadać przy lampce wina z Grekami. Żałuję tylko, że tak późno się za tę naukę wzięłam.
Co mnie zaskoczyło najbardziej? W Grecji każdy ale to każdy zna angielski. Było mi wstyd. Bo tam osiemdziesięcioletnia babcia nawijała po angielsku i kilkuletnie dzieciaki, które zaczepiały na ulicy żeby zapytać skąd jesteśmy i co słychać. W telewizji wszystko było po angielsku, a przy niektórych programach jedynie greckie napisy.
Marzy mi się, żeby i u nas programy w tv były emitowane w ten sposób. Marzy mi się, żeby w szkołach nauczyciele uczyli z pasją. Kto w naszych szkołach układa te durne programy? Dlaczego po prostu nie gadać z dzieciakami? Jasne gramatyka jest potrzebna, ale wiecie co? Gramatyka sama wchodzi do głowy nieświadomie. Gadasz, gadasz, gadasz i w pewnym momencie uświadamiasz sobie, że tej gramatyki nieświadomie używasz! Tak było ze mną. Uczyłam się na zasadzie- gadaj 😀 Gadałam i samo wszystko układało się w całość.
Ja wiem, że może jakieś błędy językowe popełniam, ale nie boję się mówić, pytać i poprawiać. I tak po roku mogę powiedzieć- znam angielski i jestem z tego dumna 🙂
Czym jest czas wolny? Jak to jest, że jedni czasu mają za dużo, a inni w ogóle go nie mają? Przecież czas w zasadzie ma taką samą długość dla wszystkich- minuta trwa minutę, a doba- dobę.
Tak się tylko wydaje. Czas w dzieciństwie strasznie się dłuży. Pamiętacie czasy podstawówki? Na wakacje czekało się strasznie długo jak na małego człowieczka. Potem te same odcinki czasu biegły jakby szybciej. Kilkadziesiąt lat temu trzydziestolatek wydawał się stać nad grobem… Teraz hmmm… toż to młodzież 😉
A wyobraź sobie jakiś intensywny rok w swoim życiu- prawda, że minął szybko? Mamy dużo wspomnień.Wydaje nam się, że był długi w perspektywie czasu, wtedy uciekał jak szalony. A teraz pomyśl o jakimś nudnym okresie czasu- wlekł się jak sucha kobyła przed wozem, a teraz wydaje nam się, że minął szybko, nawet nic konkretnego nie było do zapamiętania.
Czas to pojęcie subiektywne. Trwa tyle ile mu na to pozwalamy. U dentysty czas się dłuży, ale na wakacjach nie nadążamy łapać chwil!
Jak w takim razie gospodarować swoim czasem, żeby nie ocknąć się koło osiemdziesiątki z myślą- moje życie było nudne…Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo do osiemdziesiątki jeszcze kilka lat mi brakuje 😉
Ale starajmy się żyć tak jakby każdy dzień miałby być naszym ostatnim. Nie mam na myśli- idź napadnij na bank i jedź na Kanary 😉 Mam na myśli- żyj tak jak masz ochotę żyć! To na prawdę nie ważne co ludzie powiedzą. Nikt nie przeżyje życia za Ciebie. Niech gadają- najwidoczniej ich życie jest nudne. Nie pozwól, aby ludzie zmienili Twoje życie we flaki z olejem. Masz ochotę na banana- zjedz banana, masz ochotę wyskoczyć gdzieś na weekend czy wakacje? Jedź! Nie masz kasy? Odkładaj choćby niewielkie kwoty i kiedy nazbierasz- jedź. I zjedz w końcu tego cholernego banana 🙂
Nie masz czasu, na nic nie masz czasu. Masz. Zawsze i na wszystko. Wystarczy tylko poukładać swój plan dnia. No tak planowanie nijak ma się do spontanicznego życia, ale nie musisz planować wszystkiego z kartką w ręku. Jeśli pracujesz- jakaś cząstka czasu jest już zaplanowana. Jeśli nie pracujesz lub pracujesz w domowym zaciszu- podziel dzień tak by na wszystko znaleźć choć chwilkę.
Cholernie ciężko jest kiedy sam musisz zaplanować swoją pracę. Ale wszystko jest możliwe. Nie wolno popadać w przesadę- na pracę powinno się poświęcać tyle godzin ile praca tego wymaga, czasami trochę więcej, czasami mniej, ale nigdy za dużo.
Bardzo ważne jest by znaleźć w tym całym rozgardiaszu chwilę dla siebie. Ostatnio spotkałam się z zarzutami w stosunku do pewnej osoby. Pani Iks piała do Pani Igrek, że skoro ta ma czas na obejrzenie serialu to wcale nie jest zapracowana, bo nikt normalny nie ma czasu na tego typu głupoty. A no można być zapracowanym, co nie znaczy, że czas na relaks jest nie istotny. Ja też ciągle nie mam czasu. Ale zawsze ten czas znajduję. Znajduję czas na dwa blogi, na pracę, na sprzątanie, pranie i oglądanie filmów, na spotkanie z przyjaciółmi, a czasami na nic nie robienie. Nie mam czasu, ale go znajduję. Tak organizuje zajęcia, żeby móc też odpocząć. Odpoczynek jest bardzo ważny. Musimy zregenerować akumulatory. Po takim wieczornym doładowaniu relaksem mam sto razy więcej ochoty na obowiązki, które wykonuję z radością, bo wiem, że nagrodą będzie np. spokojny wieczór przy filmie. Po całym tygodniu staram się poświęcić sobie więcej czasu podczas weekendu, a po całym roku dbam o choćby krótkie wakacje.
Nie powiem Ci jak żyć, ale mogę Ci powiedzieć co robię ja i moje życie jest szczęśliwe …
Ukraina się pali i wali, w każdej chwili będę musiała mieć w gotowości bagnet po dziadku. Bagnet cały zardzewiały, już sama nie wiem co tu robić.
Zajmę się czymś głębszym niż koniec świata, bo wszyscy tej Ukrainy się uczepili i już nawet nie pamiętają w którym mieście pałęta się teraz Trynkiewicz.
Nigdy nie nurtowały Was jakieś dziwne pytania? Mnie ciągle coś nurtuje. Już nie mówię o takich głupotach jak w tym głupim pytaniu o Jasiu, że niby Jaś obszedł jezioro, to jezioro zostało przez niego obejsznięte czy jakoś tak. Albo to, że skoro ten który się smuci to smutas, a ten który się kłóci to kutas. No heloł- chuj nie filozofia. Ja mam lepsze rozkminki.
No, bo powiedzcie mi jak to jest, że lekarze zachrzaniają w białych drewniakach ? To jakaś kurwa zmowa, czy lokowanie produktu ? Nikt normalny nie chodzi w drewniakach, a weź się przejdź do jakiegoś ośrodka zdrowia, czy szpitala. Tup, tup, tupppp! Nawet dentyści zapieprzają w drewniakach. Ja rozumiem, że biały kolor pasuje im do ciuchów i tej całej sterylności, ale dlaczego drewniaki? Kto wyjaśni mi ten fenomen?
Albo takie naciąganie starszych ludzi na wnuczka. Wszyscy renciści czy emeryci w naszym kraju narzekają na kiepską kasę. Nie mają na leki, nie mają na żarcie. No bida z nędzą. Ale jak jakiś “wnuczek” oszuka takich starszych ludzi, to w gazetach czytamy później- “skradziono 8 tys. złotych”. “Pani Leokadia z Pierdziwólki popłynęła na dziesięć tysięcy”. “Pan Tadeusz stracił 15 tysięcy”. No to jak z tym jest? Mają kasę czy nie mają? Jeśli nie mają, to jakim cudem są okradani na tysiące złotych ?Jeśli mają, to dlaczego narzekają ?
Albo z tymi seksami. Masz 15 lat możesz się buchać po wszystkich stogach siana w okolicy, ale pooglądać to możesz od lat osiemnastu. Już nie wspomnę, że w takich Amerykach to sobie mogą strzelać do sąsiadów jak im wlezą na posesję, ale piwa to sobie mogą popić dopiero jak skończą 21 lat, bo to zdrowiu szkodzi. Raczej jak pociągną chłopu w łeb z kałacha to bardziej tym zaszkodzą i sobie i komuś tym bardziej 🙂
A wracając na nasz podwórek, to taka sytuacja zza okna. Jak to jest, że ze środków Unii, Chin czy innych takich tam kładą sobie nasze władze świeży asfalt, a zaraz potem ten nowy asfalcik orzą jak chłop miedzę? Orzą, niszczą, bo kilka miesięcy później pomyśleli, że kanalizacja stara i przydałoby się ją wymienić? A to wcześniej, żadnego mądrego łba nie było co by przewidział, że rury średniowiecze pamiętają ?
Ale najgorsze przede mną. Wiecie co mi spać nie daje? Kto mi powie kiedy kończy się wilgotne, a zaczyna mokre? Jak bardzo coś musi być mokre, żeby było mokre, a nie wilgotne? Kiedy coś jest wilgotne? No kiedy ?
A pająki? Jak jest z pająkami? Taki pająk to siedzi, wisi, kuca, leży? Każdy tylko myśli o lisach- jak one robią. A ja wiem jak robi lis! Tak szczeka, wyje, pohukuje. Tak- słyszałam lisa. Gówno nie zagadka z tym lisem. Gorzej z pająkiem. Bo co ?On tak całe życie stoi? Bo chyba ciężar opiera na stopach o ile ma stopy. Może kuca, bo zgina nóżki? A może on ma z natury nogi krzywe jak panna z czerwonej ulicy. Mówi się, że pająk siedzi na pajęczynie. Ale jakby siedział to nóżki by mu dyndały, nie jest tak? A ja nigdy nie widziałam, żeby pająkowi dyndały nóżki. Więc co on robi?
Nie mogę spać, nie mogę jeść, ciągle chodzą za mną myśli…
Dzień dzisiejszy jakieś 90 % społeczeństwa spędzi na leczeniu kaca, czy to klinem czy sokiem pomarańczowym. Większość osób w nowy rok wchodzi nie tylko z łupaniem we łbie i tupotem kotów pod czaszką. Większość osób ma jakieś noworoczne postanowienia.
Postanowienia wymyślone w Sylwestra czy w Nowy Rok są zdecydowanie gówno warte. W ogóle samo słowo „postanowienie” brzmi jak jakaś kara za grzechy. Z drugiej strony słowo „marzenia” to też takie pierdolenie o dupie Maryny. Marzyć to można w dzieciństwie o nowej lalce, którą w cudowny wymarzony sposób przynosi święty z brodą i nie jest to Chuck Norris. Dziecko ma w głowie zaczarowany świat i nie zdaje sobie sprawy, że to wszystko ściema, a brodatym świętym są rodzice, którzy na tą lalkę zapracowali własnymi rękoma. Dziecko wierzy, że lalka spadła z nieba, bo przecież ją sobie wymarzyło. Fajnie być dzieckiem jak najdłużej i wierzyć.W pewnym momencie jednak dorastamy i okazuje się, że na prezenty od świętego trzeba samemu zasuwać. Marzenia zamieniamy na postanowienia.
Postanowienie kojarzy się z jakimś mocnym zaciskaniem pasa, z wyrzeczeniami, z trudem, z czymś nieprzyjemnym. Po co więc ludzie już na starcie obrzydzają sobie ledwie rozpoczęty rok? Schudnę, rzucę palenie, odłożę ileś tam na coś tam, kupię furę lepszą niż ma sąsiad, będę spać po 8 godzin i td. Pierwsze dni z bólem serca zaczynamy od niejedzenia, trzygodzinnych katuszy przy robieniu brzuszków, nie kupowania czegoś tam by 5 zł wrzucić w świnkę skarbonkę. I co? I chuj! Dziewiątego dnia wyrzeczeń w śwince jest tylko 23 złote, dupa gruba jak wcześniej, a fajek wypalamy dwa razy tyle, żeby nadrobić dni bez palenia.Wyrzuty sumienia, zepsuty humor, a wszystko przez postanowienia. Wniosek jest prosty- żadnych marzeń, ułudy i postanowień. Skreślamy te słowa z naszego słownika.
Zatem co? Jajco. Z dupy wyjęte postanowienia wypowiadane po pijaku nic nie znaczą. Chcesz coś zmienić w swoim życiu koniecznie wraz z nadejściem nowego roku? Po prostu to zrób. Nie kłap gębą na prawo i lewo zrobię to tamto, po prostu to zrób. Obiecaj coś sobie nie innym, miej to w swojej głowie i pochwal się kiedy osiągniesz swój cel. CEL. Cel to jest genialne słowo, które mobilizuje nas do działania. Mobilizuje, a nie zmusza. Bo zapamiętaj sobie jedno- nic nie musisz, wszystko możesz!
Taaaa pierdolenie…Ale czy oby na pewno. Chcesz przykład z życia? Rok temu wpadłam na pomysł- nauczę się angielskiego, sama.Taki był mój cel. Ale nikomu nie krakałam co drugi dzień-nauczę się angielskiego, takie mam postanowienie. To nie było postanowienie. Moim celem było nauczenie się. Jeśli ktoś pytał, mówiłam, że się uczę. Ale nigdy nie mówiłam, że się nauczę. Gdybym tak powiedziała w razie gdyby mi nie wyszło byłoby to porażką. Natomiast to, że się uczę oznaczało, że ile bym się nie nauczyła i tak byłoby to sukcesem, bo przecież nie mówiłam, że ma być to poziom ekspert, choć miało być jak najlepiej. I co? I tak się uparłam, że osiągnę cel, że bez wyrzeczeń, bez książek i bez niczyjej pomocy pod koniec września płynnie rozmawiałam sobie po angielsku z Kreteńczykami. Cel osiągnięty. Podobnie jak Cel- upragniona Grecja. Po prostu chciałam i zrobiłam to co chciałam. To był mój cel i tak po prostu zaliczyłam bazę.
W tym nowym roku też mam kilka celów, które osiągnę z uśmiechem na ustach, bo wiem, że mogę wszystko. Ty też możesz jeśli tylko zechcesz. Nie mam marzeń, mam po prostu jasno określone cele, do których dochodzę. Tak, zawsze dochodzę
Bądźmy anty wszystko, wywołajmy wojnę domową, żeby żaden obcy naród nie miał okazji nas zaatakować. Wytłuczmy się wszyscy między sobą, będzie święty spokój! Wyrywajmy drzewka w stolicy, bo mają zielone liście, a nie biało- czerwone! One są takie zielono-pedalskie fuuuuj! Śmierć drzewom! I ekologom przy okazji, bo przecież na pewno będą ich bronić! Ekolodzy to w takim wypadku też pedały, bo bronią pedalskich drzewek. Takie skryto-pedały. Idąc tym tropem- śmierć wegetarianom, bo lubią zieleninę. Śmierć również dla nie-wegetarianów, bo z całą pewnością coś ukrywają! Spalmy tęczę, spalmy naród, a na koniec spalmy siebie, bo jeśli ktoś tak mocno nie lubi tych pedałów sam musi być skrytogejem!