Dzień dzisiejszy jakieś 90 % społeczeństwa spędzi na leczeniu kaca, czy to klinem czy sokiem pomarańczowym. Większość osób w nowy rok wchodzi nie tylko z łupaniem we łbie i tupotem kotów pod czaszką. Większość osób ma jakieś noworoczne postanowienia.
Postanowienia wymyślone w Sylwestra czy w Nowy Rok są zdecydowanie gówno warte. W ogóle samo słowo „postanowienie” brzmi jak jakaś kara za grzechy. Z drugiej strony słowo „marzenia” to też takie pierdolenie o dupie Maryny. Marzyć to można w dzieciństwie o nowej lalce, którą w cudowny wymarzony sposób przynosi święty z brodą i nie jest to Chuck Norris. Dziecko ma w głowie zaczarowany świat i nie zdaje sobie sprawy, że to wszystko ściema, a brodatym świętym są rodzice, którzy na tą lalkę zapracowali własnymi rękoma. Dziecko wierzy, że lalka spadła z nieba, bo przecież ją sobie wymarzyło. Fajnie być dzieckiem jak najdłużej i wierzyć.W pewnym momencie jednak dorastamy i okazuje się, że na prezenty od świętego trzeba samemu zasuwać. Marzenia zamieniamy na postanowienia.
Postanowienie kojarzy się z jakimś mocnym zaciskaniem pasa, z wyrzeczeniami, z trudem, z czymś nieprzyjemnym. Po co więc ludzie już na starcie obrzydzają sobie ledwie rozpoczęty rok? Schudnę, rzucę palenie, odłożę ileś tam na coś tam, kupię furę lepszą niż ma sąsiad, będę spać po 8 godzin i td. Pierwsze dni z bólem serca zaczynamy od niejedzenia, trzygodzinnych katuszy przy robieniu brzuszków, nie kupowania czegoś tam by 5 zł wrzucić w świnkę skarbonkę. I co? I chuj! Dziewiątego dnia wyrzeczeń w śwince jest tylko 23 złote, dupa gruba jak wcześniej, a fajek wypalamy dwa razy tyle, żeby nadrobić dni bez palenia.Wyrzuty sumienia, zepsuty humor, a wszystko przez postanowienia. Wniosek jest prosty- żadnych marzeń, ułudy i postanowień. Skreślamy te słowa z naszego słownika.
Zatem co? Jajco. Z dupy wyjęte postanowienia wypowiadane po pijaku nic nie znaczą. Chcesz coś zmienić w swoim życiu koniecznie wraz z nadejściem nowego roku? Po prostu to zrób. Nie kłap gębą na prawo i lewo zrobię to tamto, po prostu to zrób. Obiecaj coś sobie nie innym, miej to w swojej głowie i pochwal się kiedy osiągniesz swój cel. CEL. Cel to jest genialne słowo, które mobilizuje nas do działania. Mobilizuje, a nie zmusza. Bo zapamiętaj sobie jedno- nic nie musisz, wszystko możesz!
Taaaa pierdolenie…Ale czy oby na pewno. Chcesz przykład z życia? Rok temu wpadłam na pomysł- nauczę się angielskiego, sama.Taki był mój cel. Ale nikomu nie krakałam co drugi dzień-nauczę się angielskiego, takie mam postanowienie. To nie było postanowienie. Moim celem było nauczenie się. Jeśli ktoś pytał, mówiłam, że się uczę. Ale nigdy nie mówiłam, że się nauczę. Gdybym tak powiedziała w razie gdyby mi nie wyszło byłoby to porażką. Natomiast to, że się uczę oznaczało, że ile bym się nie nauczyła i tak byłoby to sukcesem, bo przecież nie mówiłam, że ma być to poziom ekspert, choć miało być jak najlepiej. I co? I tak się uparłam, że osiągnę cel, że bez wyrzeczeń, bez książek i bez niczyjej pomocy pod koniec września płynnie rozmawiałam sobie po angielsku z Kreteńczykami. Cel osiągnięty. Podobnie jak Cel- upragniona Grecja. Po prostu chciałam i zrobiłam to co chciałam. To był mój cel i tak po prostu zaliczyłam bazę.
W tym nowym roku też mam kilka celów, które osiągnę z uśmiechem na ustach, bo wiem, że mogę wszystko. Ty też możesz jeśli tylko zechcesz. Nie mam marzeń, mam po prostu jasno określone cele, do których dochodzę. Tak, zawsze dochodzę