All Posts By

Wioletta Pyzik

Tryptyk świąteczny. Albo zima.

By | Blog, Kocopoły | No Comments
źródło: Pixabay

Albo zima. Kiedyś to były czasy. Teraz to nie ma czasów. Teraz to zima tylko na zdjęciach. Kiedyś to pociągi do torów przymarzały. Trzeba było w środku lasu wysiadać i na te stalowe koła chuchać. Niejednemu się język do szyn przykleił. Całymi grupami szło się na dzikie lodowiska. Wracało się różnie. Jeden nogę złamał, drugi tylko bulknął pod lodem, wilki zajmowały się resztą. To były ciężkie czasy. Do szkoły trzeba było wstawać o trzeciej. 5 kilometrów iść w zamieci. Jak się ojcu spirytus podebrało, to jeszcze szło iść przy minus 30. Teraz dzieciakom zimno w okolicach zera. Wtedy, jak jeszcze były czasy, sandały wystarczały przy śniegu do kolan, a i nogi się przetarły po tym jak się węgiel z hałd kradło. Teraz to nie ma czasów, kopalnie chcą pozamykać. Nawet nie będzie gdzie nóg pobrudzić. A polski węgiel, wiadomo, najlepszy. Taki dobry, że zmienił w kraju klimat. Albo i na świecie. A może we wszechświecie. Najlepszy. Pewnie dlatego w polskich piecach pali się tym ukraińskim i starymi szmatami. Wracając do starych szmat. Jak już doszło się na ten pociąg, w sandałach, w zamieci, gluta otarło i wsiadło w pociąg i jak był dobry dzień, to nie przymarzał do szyn. Jak był zły, to chuchanie. Trzy przesiadki i było się na miejscu. Starą szmatą woźna witała. Kiedyś to był szacunek do nauczycieli, stopniał jak ten śnieg. Nie ma już czasów. Jak matematyczka huknęła linijką po łapach, to paluchy przetrącone i nie było jak węgla kraść. Szacunek był. Od kurew wyzywaliśmy ją tylko po cichu, za plecami, pijąc resztę spirytusu od ojca za szkołą i zadymiając papierosem. I wpierdol był, i szacunek. Nauczyciel wlał, ojciec poprawił, nie to co teraz. Wszyscy wyrośliśmy na porządnych ludzi. Marian po terapii założył nawet rodzinę. Karol wyszedł za dobre sprawowanie przed czasem. A Tomek pije tylko z 5 razy w tygodniu. Teraz gówniarzerka rozwydrzona. Wymagania ma. Myśmy w pierwszej pracy nie zarabiali, człowiek się cieszył, że w ogóle robota jest. Teraz za 9 tysięcy w stolicy nie umieją przeżyć. Mi na fajki zawsze wystarcza i to z samych zasiłków. Kłamcy. Teraz wszyscy kłamią. Tyle lat starymi butami w piecu się paliło i smogu nie było. Teraz tych czytników, radarów jakichś nawieszali i alarmy, że smog. Jaki smog Panie, się pytam. 30 lat w piec wrzucam, co znajdę, teraz objawienie wielkie. I śniegu tego nie ma. To jakiś spisek. Nagle jakieś Grety, szczepionki, 5G, czapki z aluminium. Ten śnieg, to wszystko, to wina komórek. Kiedyś nie było komórek – był śnieg. Kiedyś nie było Internetu, tych fal wszystkich i ołowiu co dzieciom w łokieć wstrzykują. O tym wszystkim można na Facebooku przeczytać. Czy ten śnieg jeszcze wróci? Ja nie wiem. Jakie to święta, takie bez śniegu? Jak Wielkanoc, a to przecież Boże Narodzenie. Czas rodzinny. Wspólna biesiada. Wódeczka. Kurwy lecące na politykę. Wódeczka. Pasterka. Wódeczka. Po pasterce do domu wrócimy, w piecu napalimy, opony wrzucimy, Greta będzie zła. Greta będzie zła.

Jak zarobić i się nie narobić? Jak zarabiać w internecie? Moje sprawdzone sposoby na pieniądze z internetu.

By | Blog, Graciarnia | No Comments

Lubicie pieniądze? A lubicie się narobić, żeby zarobić? Ja też nie. Jak zarobić i się nie narobić? Wystarczy korzystać z nadarzających się okazji. Ale, że jak to pieniądze z internetu? Niemożliwe! A jednak. Jestem żywym przykładem, że da się zarabiać w internecie. Oczywiście, że możecie się skusić na jakieś dupne ankiety, które będziecie rypać tygodniami, a żeby wypłacić hajs trzeba minimum 50 złotych. Kiedy macie już zarobione 49 złotych, ankiety przestają przychodzić i gówno dostajecie. To nie dla mnie! Ja mam sprawdzone sposoby na zarabianie w internecie. Testuję je od lat i dzisiaj przygotowałam dla Was zestawienie sposobów na kasę z internetu. Kiedy czasem wspominam, że zarobiłam na Aliexpress, albo wpadło mi właśnie kilka złotych za zakupy, zdarza mi się słyszeć, że co to za pieniądze 5, 10, 30 złotych. Pieniądze nie śmierdzą, a mając kilka takich źródełek hajs się sumuje i z 30 złotych robi się 300, a potem 3 tysiące. I co łyso teraz, że pojechałam na wakacje za te drobne? Grosz do grosza i będzie kokosza.

Monese

Monese to brytyjski fintech, czyli firma świadcząca usługi finansowe. Jeszcze prościej? Darmowe konto wraz z darmową kartą w walucie obcej bez żadnych zobowiązań. Karta przyda się na wakacjach i do… zarabiania. Pominę kwestię tego, że kartą możemy płacić i robić wszystko to, co robicie z kartami. Przejdźmy do zarabiania. Najlepiej otworzyć rachunek w funtach, bo ten ma najlepszy kurs do złotówki, czyli zarobimy więcej. Bonus pieniężny dostajemy za każdym razem kiedy ktoś otworzy konto korzystając z naszego kodu i dokona pierwszej płatności z użyciem karty. W tej chwili promocja daje zarobić i mi i Wam. Każda osoba, która otworzy konto z moim kodem WIOLE878 otrzyma 5 funtów na start, ja natomiast dostanę 10 funciaków. Po aktualnym kursie, za każdą osobę zgarnę 48 złotych, a osoba która wklepie kod dostanie 24 złote. A teraz wyobraźcie sobie, że 10 osób założy sobie konto z Waszym kodem i już macie 480 złotych. Fajnie, nie? 500 plus bez konieczności bolesnego porodu. Dodam, że czasami jest promo i Monese daje więcej hajsu. Jednym słowem – jebać 500+ 😀 Karta idzie maksymalnie 2 tygodnie, koledze przyszła chyba po tygodniu, mi po około dwóch.

A teraz na skróty. Jak założyć Monese?

  • Pobieracie aplikację Monese z Google Play lub App Store
  • Rejestrujecie się i podajecie kod WIOLE878 (przy rejestracji, bo inaczej hajs przepada)
  • Wybieracie przy rejestracji konto w funtach
  • Weryfikujecie konto według instrukcji. Spokojnie, wszystko jest po polsku, banał
  • Po weryfikacji, wchodzicie w zakładkę “Karta” i zamawiacie kartę, oczywiście za darmo jak wszystko
  • Kiedy karta już dotrze, aktywujecie ją w aplikacji
  • Doładowujecie kartę (przesyłacie np swoją kartą, apka podpowiada, co i jak, więc łatwizna jak przy płaceniu za zakupy)
  • Płacisz kartą żeby zaczęła żyć, najlepiej kupić coś za symboliczną kwotę, ja kupiłam Pringelsy 😉
  • Teraz możesz już wciskać swój kod znajomym, rodzinie i wszystkim na Fejsie i kosić siano 😉

Alior Kantor

Jeśli już jesteśmy przy kartach i kontach, to czas na Alior Kantor. Osobiście z banku i ich kantoru korzystam odkąd powstał Alior, czyli dobre kilka lat. Konto w Alior Kantor również nie niesie za sobą żadnych zobowiązań, a za polecenie każdej osoby zarabiacie 50 złotych! Tam też możecie mieć darmową kartę, a sam Alior Kantor przydaje się kiedy zarabiacie na Aliexpress (wpis Jak zarabiac na Aliexpress).

Żeby założyć Alior Kantor wystarczy:

  • wejść na stronę https://kantor.aliorbank.pl/informacje/rejestracja.html
  • kliknąć “klienci indywidualni”
  • kliknąć “zarejestruj bezpłatne konto”
  • jeśli jesteście klientami Alior Banku klikacie rejestrację uproszczoną (potwierdza się kodem sms), jeśli nie – wypełniacie wniosek online i rejestracja jest klepnięta na jeden z trzech sposobów (videorozmowa, potwierdzenie przelewem lub weryfikacja za pomocą kuriera)
  • Następnie pojawia się kilka prostych tabelek gdzie wpisujecie najważniejsze dane i na końcu jest miejsce na wpisanie kodu
  • Wpisujecie kod promocyjny: FM3BVZGB5WP2
  • Dalej postępujecie według instrukcji
  • Możecie wciskać Wasz kod znajomym i nieznajomym i za każdą osobę, która od momentu rejestracji w ciągu pół roku dokona wymiany walut na kwotę przynajmniej 500 złotych, dostajecie 50 złotych.

Aliexpress

O tym sposobie pisałam Wam dokładnie we wpisie Jak zarabiać na Aliexpress i tam Was odsyłam. Do Zarabiania na Aliexpress przyda Wam się też konto w Alior Kantor, o którym wyżej. W skrócie, na Ali możecie natrzaskać hajsu ile wlezie i jest to banalnie proste. Kodów nie mam, nic na tym nie zarobię, ale Wy tak 🙂

Booking

Do 15 października rezerwując pobyt na Booking za pomocą mojego linka https://www.booking.com/s/44_6/40a0cf8e i ja i Ty dostaniemy po 50 złotych. Jeśli macie w planach jakiś wypad, możecie skorzystać. Nie wiem co zadzieje się po 15, ale wtedy edytuję ten wpis 🙂

Jeśli natomiast chcecie wrzucić swoją chatę na Booking i wynajmować swój obiekt, polecam użyć ten link https://join.booking.com/r/d/46b258d1?lang=pl&p=4 , a nie zapłacicie prowizji za pierwsze 5 zrealizowanych rezerwacji, a mi wpadnie aż 400 złotych!

Refunder

W skrócie – zarabianie przez kupowanie. Refunder, to platforma, która niemal za każde zakupy w internecie zwraca Wam pewien % z kwoty, którą wydaliście. Trafiają się też różne promocje na konkretne sklepy i z miejsca wpada dyszka, czy dwie. Firma jest legalna, szwedzka, solidna, kasa wpada bez problemu i jednym klikem możemy przyrzucić ją na swoje konto. Rejestrując się moim kodem i Tobie, i mi wpada po 10 złotych, a potem wpada % z prawie każdych Waszych zakupów online.

Jak się zarejestrować?

  • Wchodzicie na  http:// www.refunder.pl/zapros/Pudi i rejestrujecie się z mojego linka
  • Postępujecie według instrukcji
  • Zarabiacie na zakupach online
  • Możecie pobrać apkę na telefon i wtyczkę na kompa, wtedy zakupów nie musicie robić wchodząc do sklepów ze strony Refundera, apka i wtyczka same przypominają, że jest kasa do wzięcia. Podsumowując, jest to banał, a kasa leci.

Bolt

Bolt, czyli jak jeździć taksówkami za darmo. Praktykuję od dawna i polecam. Wystarczy pobrać aplikację Bolt na telefon i przy rejestracji użyć mojego kodu: 7TYYF i oboje dostaniemy po 10 złotych na przejazd. Potem podsyłacie swój kod znajomym i darmoszki się kręcą.

FREE NOW (kiedyś mytaxi)

FREE NOW, to również taksówki, którymi możemy jeździć za darmo. Wystarczy do rejestracji podać mój kod: wioletta.pyz i oboje dostaniemy po 20 złotych. Potem oczywiście generujecie swój kod i puszczacie go dalej, a za każdą rejestrację przy użyciu Waszego kodu wpadają kolejne dwie dyszki.

Tutaj macie przykład jak wtyczka Refunder działa na stronie Zooplus

Zooplus

Oprócz tego, że za zakupy na Zooplus dostaję zwrot z Refundera, to jeszcze zbieram punkty na samym Zooplusie. Niby nie kasa, ale moje koty dostały już za darmo trzy drapaki, żarcie, miseczki i mnóstwo zabawek, więc jest to jakiś profit. Za każdą rejestrację z mojego linku: https://www.zooplus.pl/invitations/Wioletta.Pyzik/1 dostaniecie 10% zniżki na pierwsze zakupy, a ja 250 punktów na dobroci dla Januszka i Grażynki. Ogólnie sklep polecam, tanio, szybko, dobra karma i nie muszę tego dźwigać, bo kurier raz w miesiącu przynosi mięso do domu. Polecam nie tylko kociarzom, ale też posiadaczom innych zwierząt. Miejsce warte uwagi.

IQOS

Coś dla chcących rzucić palenie. IQOS czyli elektryk z wkładami tytoniowymi. Jeśli zarejestrujecie się z moim linkiem https://api.iqosfriends.pl/polecam?a=NXT6GJH zgarniecie 120 złotych zniżki na urządzenie IQOS i w sumie 15 paczek Heets, czyli wkładów, “fajek”, jak zwał tak zwał. Część Heetsów daje Wam przedstawiciel IQOS, a część dostajecie w kodach, które działają w wybranych sklepach. Do palenia nie namawiam, ale jeśli ktoś próbuje rzucić analogowe fajki, to jest to dobry sposób. O tym co to i na co nie będę się rozpisywać, Google macie 😉

Ufff! Udało się! Spisałam najlepsze opcje zarabiania przez internet, które przyszły mi do głowy. W razie jakichś zmian, będę Was informować, edytować wpis, może coś nowego się pojawi, to też dodam. Dzięki za uwagę i życzę Wam i sobie dużo pieniędzy!

Muzyczne hity. Jesień 2019

By | Blog, Szoty | No Comments

Hitów w tym tygodniu było co niemiara. Wizy, sryzy, co nam po tym, skoro za chwilę nam paszporty zabiorą 😀

Przy sobocie przejdźmy do ważniejszych tematów. Weekendowa lista przebojów.

Niewątpliwym hitem mojego poranka była przeróbka piosenki Ronniego Ferrari. Ale nie, że tam jakieś kolejne patolodży, czy jakaś laska ze skrzypcami. Sprawa najwyższej wagi. Jedna z partii politycznych użyła podkładu muzycznego piosenki, pod którą niejeden Polak zaliczył zgona tego lata. W teledysku Korwin-Mikke liczy bankroll zamiast swoje dzieci, a ojciec Wirgiliusz liczył dzieci swoje, Mikke miał ich więcej, bo sto czterdzieści troje. Przy refrenie i tekście, że na Konfederację oddaj głos królewno, jeśli umiesz liczyć bankroll, spadłam z dywanu na zimną podłogę i tak sobie leżałam tamując krew sączącą się z prawego ucha. W sumie mogli pójść o krok dalej i zachować więcej z oryginalnego tekstu. Uważam, że nie powinni wykreślać wersu o gibonie w ręku. Zachęca także linijka „Płyniemy jak rakieta, posypana mocna feta”. Panie Januszu, (jakże wymowne imię!) cały Monar oddałby na Was głos. A tak to zwiastuję klapę. Bankrollem, to każdy głupi umie przekupić, if u know what I mean 😎😈

Kiedy myślałam, że dziś już nic bardziej nie złamie mi psychiki. Kiedy otrząsnęłam się z szoku po spocie wyborczym z innej planety. Kiedy myślałam, że moje uszy nie mogą krwawic bardziej… Pojawiła się ONA! Nie O.N.A! ONA! Jedna z sióstr. Tych sióstr. Nie wiem która, bo obie mają tego samego ojca chirurga, może nawet Korwin-Mikkego, bo on to chyba wszędzie swe nasienie zasiał niczym siewca z przypowieści. I wtedy wchodzi ona, cała na czerwono. Wita się serdecznie drżąc („Płyniemy jak rakieta, posypana mocna feta”). Na piersi jej napis się mieni „Grunwald 1410”. Z historii 5, siadaj. Nie śpiewaj, nie mów, oszczędź nas! Zmiłuj się nad nami! Panna G. zaczyna opowiadać, że za chwilę ̶s̶k̶o̶ń̶c̶z̶y̶ ̶s̶i̶ę̶ ̶ś̶w̶i̶a̶t̶ zaśpiewa hymn Niemiec z okazji Dnia Jedności Niemiec. No i koniec jest bliski. Grunwald, hymn, ale to nie koniec. Pani Ryba przesyła pozdrowienia od potężnego narodu polskiego dla wrogów i oprawców z Niemiec. Że też zapomniała wspomnieć o obozach koncentracyjnych, cóż za niedopatrzenie, takie życzenie mocniej chwyciłyby za serce naszych zachodnich sąsiadów. Nie dotrwałam do końca i nie wiem, czy na końcu było pozdrowienie w postaci ręki mocno wyciągniętej przed siebie. Jeśli chodzi o samą interpretację, to straciłam przytomność po pierwszych wersach. Z niemieckiego pała. Siadaj. Albo uklęknij.

Taka sobota. Pozostaje się napić. Nawet Beatka, która wyskoczyła mi pod Panią Rybą wyglądała jakby życie jej się złamało. Tu nie pomogą jej napary i uśmiech na depresję. Tutaj nie pomogą nawet kartofle na depresję od Małgoni. „Nic naprawdę nic nie pomoże…”

I w sumie dobrze, że Trump zniósł te wizy. Mając przed sobą zbliżające się wybory i wojnę z Niemcami, nie pozostaje nic innego tylko mocniej wiosłować.

“Dzienniki hejterskie” PigOuta – gniot, kanał, ściekowa literatura, czy Nagroda Literacka “Nike”? Hejt na hejtera! Prawdziwe świniobicie!

By | Blog, Graciarnia | No Comments

Sprawa wygląda tak, że pierwszy raz piszę reckę książki. Do tego ebooka. Do tego, to pierwszy ebook w moim życiu. ̶A̶l̶e̶ ̶p̶o̶n̶i̶e̶w̶a̶ż̶ ̶z̶o̶s̶t̶a̶ł̶a̶m̶ ̶p̶r̶z̶e̶k̶u̶p̶i̶o̶n̶a̶. Ale ponieważ ebuczka wydał mój serdeczny kolega, brat z innej matki (z ojcem nie mamy pewności), to wzięłam, przeczytałam i zaraz Wam powiem, czy te całe “Dzienniki hejterskie” od PigOuta są coś warte. Albo przynajmniej czy są warte 34,90 złotych, czy lepiej przejebać hajsy na chleb ze smalcem. Zapraszam na hejt na hejtera. Prawdziwe świniobicie!

Moja historia z “Dziennikami hejterskimi” zaczęła się niewinnie. Akurat jadłam bigos, kiedy na Messengera dostałam wiadomość od Piga. Jak mogła zacząć się wiadomość od blogera? Oczywiście od “dej”. Myślę se boszzz… tylko dej i dej, ale czytam dalej. “Dej mi swój adres”. Oho, jeszcze lepiej! Zdechłą świnie podeśle. I niewiele się myliłam. Pioter mówi mi, że ebuczka mi swojego wyśle, i że dej ten adres w końcu. Dałam, chociaż moje głosy w głowie powtarzały, że Pioter, przeca ebuka można mailem, co Ty odpierdalasz. Z drugiej strony, pierwszą książkę dał mi po pijaku, więc nie mogło być tak zwyczajnie. I wtedy przyszła ona. Paczka. A w niej list i zdechła świnia.

Jak już wspomniałam, z ojcem nie mamy pewności. Znając mojego, to mógł stacjonować w Nakle, skoro w momencie jak się rodziłam był już w Karpaczu. List tak mnie wzruszył, że w Chmielaki faktycznie doszło do najebki ze Świnią nad Wieprzem. Nie, żeby to miało mnie jakoś przekupić do napisania dobrej recenzji, ja jestem nie przekupna. Tak jakby. A ebuk faktycznie był na pendrive pod postacią różowej świni. (Czujecie ten biznes? Dostałam za friko książkę i jeszcze mam pendrajwa za frajer!).

Po sesji zdjęciowej pod bananem, w towarzystwie świniopendrajwa i pierwszej książki PigOuta, zapadła decyzja. Będę czytać. Co prawda do tej pory wybierałam oglądanie obrazków, ale może dam radę. Jak sam autor proponuje, czytałam na kiblu. Ale wiecie jak jest, 15 minut dziennie w komnacie tajemnic, to chuj nie czytanie, więc skończyłam na wakacjach. Miałam święty spokój i łyknęłam Dzienniki z apetytem, jak Sasha Grey przed emeryturą.

Przejdźmy do meritum. Treść. O czym to właściwie jest? “Dzienniki hejterskie”, to zbiór felietonów. Kto zna PigOuta, ten wie, że jego teksty są lekkie, a on sam twierdzi, że jest hejterem. Nie jest. Ja też nie jestem. Ale teraz dla niektórych wszystko jest hejtem 😉 A chuj! Bądźmy hejterami! Za to nam ̶p̶ł̶a̶c̶ą̶ biją brawo.

Ledwo zaczęłam czytać, a tam już wtopa. PigOut we wstępie tłumaczy, że wydoroślał od czasu pierwszej książki i już nie będzie rzucał kurwami jak Banaś w swojej kamienicy. Plażo proszę! Przeanalizowałam dokładnie tekst i zaznaczyłam w notesie ile razy padło słowo “kurwa”. 3 RAZY! Kurwa, słownie TRZY! TRZY KURWY. To jest kurwa dramat! To był początek masakry. Żeby mieć jakieś porównanie, policzyłam ile razy w “Dziennikach hejterskich” padło słowo “hashimoto”. Bo wiecie, hashimoto, to teraz najpopularniejsze schorzenie na usprawiedliwianie wszystkiego. Najlepiej mieć hashimoto, być blogerem i wydać książkę. Wtedy to jest takie combo, że fejm na wiosce gwarantowany. Na szczęście Piotrek nie ma hashimoto hello moto, ale słowo to zostało użyte w książce 13 razy. 13 RAZY! Kurwa 3 razy, hashimoto 13. Widzicie ten dysonans?! To rażące zakłócenie harmonii?! Już miałam zakrzyknąć, że Pioter, co Ty odkurwiasz, sprzedałeś się, ale wtedy przypomniałam sobie, że nie sama kurwa Kraków zbudowała. Z radością odkryłam, że oprócz kultowego słowa Prawdziwych Polaków, tekst jest okraszony innymi wulgaryzmami wszelakiego pochodzenia. Z ogromną satysfakcją stwierdzam, że Pioter wcale nie wydoroślał, tylko poznał więcej przekleństw, w związku z tym do rąk dostajecie wybitne dzieło pisane przystępnym językiem. W felietonach nie brakuje wulgaryzmów, dziwnych porównań, metafor takich, że Remigiusz Mróz leży, kwiczy i zachodzi szronem oraz licznych nowotworów językowych, którymi tylko najwybitniejsi twórcy mogą się pochwalić. Tak. Ja też.

Jeśli miałabym się jeszcze do czegoś przypierdolić, to do podpierdolki do “Jaka to Melodia”. PigOut! PROSZĘ! Karton wędlin, to najlepsza nagroda ever! Lepsze mogłoby być tylko świniobicie w zestawie! Co Ty sobie myślisz? Że w poważnej stacji będą sobie rozdawać kartony ze słodyczami od Solidarności? Na jakiej planecie Ty żyjesz? Świnia, to świnia i nie ma nic lepszego niż świeżynka, pachnąca kiełbaska prosto z wędzarki i soczysty kawał schabu skwierczący na grillu i zapijany chłodnym browarkiem. Mamy 2019 rok i karton wędlin sprawiłby mi radość większą nawet od majonezu z Motyla.

Sytuację z wędlinami uratowała wstawka o Chmielakach. Można powiedzieć, że wsparłam PigOuta w spełnieniu jednego z jego marzeń. Pioter był na Chmielakach w moim mieście. Właściwie, to całe Chmielaki wspieraliśmy się wzajemnie, szczególnie podczas powrotu do domu jak nogi nam krzywo szły.

Podsumowanko. Na wstępie chciałabym podkreślić, że PigOut wcale nie przekupił mnie piwem, żeby recka była pozytywna! WCALE! Jeśli przełamałam się na ebooka, to znaczy, że musiałam mieć inne powody niż sympatia do autora “Dzienników hejterskich”. Pierwszą książkę Piotrka “Świnia ryje w sieci” łyknęłam jak chłodne piwko w upalny dzień, więc wiedziałam, że “Dzienniki hejterskie” mnie nie zawiodą. Nie zawiodły. Twórczość PigOuta jest lekka, przyjemna i ciekawa. Ebook był idealnym dopełnieniem moich wakacji oraz posiedzeń w kiblu, a z racji, że w Turcji dopadła mnie zemsta sułtana, to w kiblu miałam dużo czasu na relaks. Można powiedzieć, że książka uratowała mi dupę, a z każdą salwą śmiechu popuszczałam w rytm. Dziękuję PigOut!

Nie wiem czy Piotrek dostanie Nagrodę Literacką “Nike”, ale z pewnością jego twórczość nie jest gniotem. Najebał kilkaset stron i znalazłam tylko jeden błąd ortograficzny! Szacun! Ja z pewnością zrobię więcej. Bo słowo się rzekło, świnia u płotu, pisze książkę i będzie równie popierdolona jak książka Piotrka tylko, że inna 😀

Jeśli jeszcze nie czytaliście dzieł PigOuta o otaczającej nas rzeczywistości, aferkach wśród celebrytów i jego zmaganiach na tacierzyńskim, to w jego sklepie możecie zakupić ebuczka oraz pierwszą część felietonów na papierze! Kupcie sobie, to może za reckę trzeciej części zapłaci mi w pieniędzach, a nie tylko chlanie i chlanie…

Jak zarabiać na Aliexpress?

By | Blog, Graciarnia | No Comments

Nie ma miedzi, dupa siedzi? A może dupa siedzi, bo tak wygodniej? Czasy mamy takie, że hajs można zrobić na wszystkim, nawet na chińskich zakupach. Pieniądze z internetu? To na pewno oszustwo! A co jeśli Wam powiem, że żyję wyłącznie z pieniędzy z internetu od kilku lat? Źle mi się nie powodzi, przeciwnie. Zyski można czerpać z różnych źródeł. Dzisiaj pokażę Wam jak zarabiać na Aliexpress. Wpis obiecałam Wam już w styczniu i jakoś zleciało 😉 To łatwiejsze niż myślicie. Zakupy Wam się zwrócą. Mało tego, na Aliexpressie można zarobić całkiem niezłe sumki!

Prosta instrukcja jak zarabiać na Aliexpress:.

  1. Wchodzicie na stronę https://portals.aliexpress.com/

2. Rejestrujecie się.

3.Potwierdzacie rejestrację na mailu.

4. Po potwierdzeniu uzupełniacie pierdolety. Nie ma co się bardzo przejmować tym co wpisujecie, mam wrażenie, że nikt tego nie czyta 😉 Najważniejsze, to wrzucić link do miejsca, w którym chcecie udostępniać swoje linki. Jeśli nie macie bloga możecie podać link do mojej aliexpressowej grupy na FB – https://www.facebook.com/groups/1091235450950009/

5. Na koniec zgadzacie się na pakt z chińskim diabłem.

6. I czekacie aż Was zatwierdzą. Kiedyś czekałam z tydzień. Teraz podobno szybciej to idzie.

Jak już wszystko Wam potwierdzą, wchodzicie sobie na stronkę i uzupełniacie resztę. Myk jest taki, że hajs przelewają na konto dolarowe. Konto dolarowe możecie założyć banalnie łatwo i całkowicie za darmo na przykład w kantorze Alior. Ja mam własnie takie konto i jestem zadowolona. Tam sobie przeliczycie kasę na złotówki i po sekundzie macie ją na swoim koncie. Zakładając tam konto z mojego polecenia wpadnie mi parę złotych (o tym napisze wkrótce więcej). Podczas rejestracji wystarczy wpisać mój kod, a razem zyskamy- FM3BVZGB5WP2 Żeby przeleć kasę z Ali zarabiania, trzeba mieć minimum 16 dolców zarobione. Szybko się zbiera 🙂 Minus jest taki, że za przelew biorą sobie 15$, więc warto nazbierać więcej żeby nie odczuć straty. Ale w końcu jaka to strata skoro nic nie inwestujemy, tylko zarabiamy? Właśnie.

Żeby nie było, że na Ali chuj nie pieniądz, to proszę. Oto moje drobne na waciki. Niby nie dużo, ale dużo. 1600 złotych za nic. Zakupy można zrobić, nie? A przyznaję, że rzadko gdzieś wrzucam linki. W styczniu napisałam posta o tym co warto kupić na Aliexpress i kasa wpadła głównie z niego. Poza tym mam grupę – Aliexpress BEZ podróbek, gdzie możecie wrzucać swoje zakupy. Przyznaję, że rzadko wrzucam tam moje, ale czasem się zdarzy. Na mojej grupie możecie robić śmiało hajs, bo na innych często jest zakaz wrzucania linków afiliacyjnych. Administratorzy nie lubią kiedy inni u nich zarabiają, ja nie mam nic przeciwko. Ba! Fajnie jeśli dzięki mojej pomocy wpadnie Wam parę złotych. Mi nie ubędzie, Wy zarobicie. Dla mnie git.

No dobra jak już wiecie co i jak, to jeszcze Wam powiem jak wygenerować link afiliacyjny, czyli taki indywidualny link, który jest powiązany z Wami i dzięki niemu dostaniecie pieniądze. Macie na skrinie podkreślone gdzie trzeba wejść i co trzeba zrobić. Proszę.

Na prawie każdej pierdole z Aliexpress można zarobić około 3%, czasami jest to więcej, w zależności jaki to przedmiot. Niby kilka centów, ale szybko się zbiera. Poza tym, jeśli ktoś wejdzie na Aliexpress z Waszego linku i kupi inne rzeczy, to w cookies i tak jest zapamiętane przekierowanie od Was. Jeśli więc ktoś nie kupi skarpet z Waszego linku, ale wejdzie przez Wasze skarpety i kupi gacie, to dostaniecie hajs z tych gaci. Nieźle, nie? Jeśli nie macie jeszcze konta na Aliexpress, to zakładając je zgarniecie przy okazji kupony na zakupy.

Podsumowanko. Żeby zarobić na Aliexpress, wystarczy zarejestrować się na stronie, którą podałam wyżej. Wypełnić wszystkie pierdolety, a potem przerabiać swoje linki na takie “zarabiające” i dzielić się nimi z innymi. Proste? Proste!

Nie ma za co 😉

Kryptowaluty? A na co to komu potrzebne?

By | Blog, KryptoPudi | No Comments

Wkurwiłam już dziś Fejsa. Wkurwmy kolejne osoby, a co tam! O Fejsiku napiszę na blogu, tam mnie mogą cmoknąć w trąbkę, ale to jutro. Dziś o czymś, co od kilku dni tłucze mi się po głowie.

Co jakiś czas na Instagramie przyplącze mi się jakiś spec, co to „nauczy mnie zarabiać bez wychodzenia z domu”. Bicz plis, zarabiałm tak, zanim Ci się wąs pod nosem zasiał. Wczoraj specjalnie dałam hasztag #luksus pod fotką z ogórkami. Wysyp! Ale nie ogórków, a specy! Jeden mi pisze, że zostanę milionerem w miesiąc! Drugi, że on mnie wszystkiego nauczy o jego pseudo piramidzie! Trzeci wciska takie kity, że założę się, że się przy tym podnieca. Oni wszyscy nie wiedzą jednego – siedzę w kryptowalutach 😀 Ale oczywiście o tym ich nie informuję. Wystarczy, że zadam im kilka pytań i… cisza. Zresztą podobne, proste pytania zadałam kilka dni temu koledze, który codziennie chwali się swoimi zarobkami w pewnej super firmie. Wiecie co słyszę w odpowiedzi na moje pytania? „Ja się nie znam, ale nasi specjaliści wszystko powiedzą Ci na webinarze”. Panie kochany, jak idę do apteki i chcę kupić Srakostop, to aptekarka ma zasrany obowiązek wiedzieć co mi wciska. Jak idę do piekarni, to wymagam, żeby sprzedawca odróżniał chleb od bułki i podał mi skład pieczywa. Jak chcesz mnie „nauczyć zarabiania w Internecie”, to masz zasrany obowiązek znać podstawy tego jak działa „Twoja” firma. Jakby mnie piekarz odesłał na webinar, to bym mu bagietkę zasadziła między poślady.

Kryptowaluty, Blockchain. Dziki temat, co? A wyobraźcie sobie, że korzystacie z tej technologii. Szok? No szok. Nawet banki maczają swoje paluszki w krypto. Robiąc zakupy w marketach macie styczność z Blockchainem. Idąc do urzędu, na dworzec, właściwie wszędzie jest krypto, lub firma z Blockchain związana, tylko niewiele osób o tym wie. Kiedyś niewiele osób wiedziało gdzie jest gluten i co to jest gluten, a teraz na hasło gluten nikt się nie dziwi. Nie będę Wam tu opowiadać, co to jest i inne pierdolenie, bo kto zechce, ten wie gdzie szukać, a nie chce tu się wymądrzać jak Ci wszyscy naganiacze, którzy raczą nas hasełkami rodem od KAŁejlo. „Pewnie od jakiegoś czasu mnie obserwujesz. Pewnie widzisz co robię i jak ze mną rozwinęło się wielu ludzi. Dlatego dzisiaj chciałbym Cię skłonić do pewnej refleksji” bla, bla, bla… Kisnę bardziej niż moje ogórki 😀 Jakież oni pierdolą smuty! I jeszcze to bezpośrednie zwracanie się do mnie. A spierdalaj, nie znam Cię! Nie mam pojęcia kto się na to łapie. Pewnie dzieci i idioci jak u tego kretyna Lorda Kruszwila.

Jakoś w maju Kruszwil oferował 50 zł za rejestrację w aplikacji BLOCKCHAIN (nie mylić z prawdziwym blockchainem, to dwie różne rzeczy), która jest imitacją portfela krypto walutowego. Była to akcja marketingowa kryptowaluty Stellar (XLM) i spoko można i tak… Twórcy kryptowaluty czasami dają za darmo trochę swoich dzięgów żeby ją wypromować. Tylko, że za rejestrację oraz weryfikację (zdjęcia dokumentów), ludzie otrzymywali kryptowaluty o wartości około 250 zł, ale ponieważ nie znali się na krypto to odsyłali kryptowaluty do Lordzika, a on wielki dobrodziej wysyłał im za to 50 zł na konto 😀 Deal życia! Kupował 200 zł za 50 Dobrodziej Lord nie był jedyny, Instastars też oferowały taki super biznes! Temat rzeka.

Większość firm, dzięki którym „zostaniesz milionerem w miesiąc”, to scam i piramidy finansowe i to bardzo łatwo zweryfikować. Wszystko można sprawdzić na ogólnodostępnych stronach internetowych, problem w tym, że ludzie to idioci, lenie i naiwniacy, więc tego nie sprawdzają, a potem zostają wciągnięci w „super system” i zachowują się jakby porwało ich UFO, albo jakaś sekta. Mózgi wyprane jak stare majtki szorowane na tarze nad strumieniem.
Oczywiście, że na krypto można zarobić! Oczywiście, że może każdy. Oczywiście, że zawsze jest to ryzyko, przecież nawet jeśli wykopiesz grudę złota wartą milion złotych, to cena kruszcu może spaść i Twoja bryłka będzie warta połowę. Moje początki w „biznesie online” (ależ to chujowo brzmi) miały miejsce kilka lat temu. Przez naciągaczy utopiłam kilkaset dolarów 😀 Przez brak edukacji mojej i tych baranów, którzy polecają coś na czym się nie znają, albo się znają i wykorzystują cudzą niewiedzę, byłam w plecy o plik hajsów. Teraz nawet piramidy osłaniają się nowoczesną technologią arbitrażu, bo ludzie nie potrafią sobie zweryfikować faktu, że nie istnieje. Dlatego zaczęłam się uczyć, żeby nikt więcej nie zrobił mnie w chuja. „Zrobiliście duży błąd. Chcieliście wydymać Freda, to teraz Fred wydyma was!”. Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz, no nie? Głupia byłam jak te dzieci od Kruszwila, na szczęście zmądrzałam. No, bo właśnie. W krypto może wejść każdy, ale trzeba nad tym przysiąść i się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć.

Pamiętacie jak w Polsce pojawił się Internet? Olaboga! A co to jest? Ale jak to możesz kontaktować się z kimś z drugiego końca świata? Jak to działa? Można słuchać tam muzyki, wow! A teraz? Wyobrażacie sobie życie bez Internetu? No to z kryptowalutami jest tak samo. Problem w tym, że w świecie krypto co drugi to oszust, nawiedzony sekciarz, gównokołcz, i przedstawiciel wciskający nam garnki z Biedry za gruby hajs. No prawie jak Instagirls! Dlatego jeśli chcecie, to ja Wam będę tych idiotów co jakiś czas demaskować, bo nic tak nie cieszy jak gównoburza 😀

Durczok, Durczok, co z Ciebie wyrosło?

By | Blog, Szoty | No Comments

Sylwester z Dudą się przeciągnął. Kamil ocknął się bez witaminek i z drapiącym gardłem. No to cyk syropek. I tak z 78 buteleczek. W końcu w reklamie mówili, że łagodzi chrypę i suchość w gardle, a suszyło Kamila, oj suszyło. Syropek dodatkowo nawilża gardło, tak mówili w reklamie, ale witaminek brak. No to poszedł Kamil do sadu sąsiada.

– Kierowniku, poratuje kierownik jabłuszkiem?
-Panie sąsiedzie, ale to jeszcze niedojrzałe. Papierówki już się skończyły, a…
-Sąsiedzie, nie bądź chujem. Antonówek kierownik żałuje? Ja mam znajomości! Załatwię kierownika córce występ w śniadaniówce. Dej. 
-A masz Kamil. Tylko ostrożnie, bo to może w brzuchu na alko się sfermentować.
-A to biere cały worek. Jutro zadzwonią do córki z telewizji. Pędzę, bo muszę jeszcze do Piotrkowa zajechać na poprawiny po Sylwestrze!
-Ale Panie Kamilu! Jest lipiec!
-Szczęśliwi czasu nie liczą kierownikuuu!

Kilka godzin później, gdzieś na głupim słupku, który wyrósł na złość Kamilowi Drinkersowi.

-Ale Panie władzo, to wszystko wina Tuska!
-Mnie nie obchodzi z kim Pan wina pił!
-Ale ja nie piłem od Sylwestra z Dudą!
-Polityki Pan w to nie mieszaj. Pan jest pijany jak świnia! A od Sylwestra minęło 7 miesięcy!
-To wszystko wina reklamy Vocaleru i sąsiada, tego chuja…
-Panie Durczok, proszę się nie pogrążać. Pan po pijaku auto prowadził!
-Ale ja nie prowadziłem auta!
-Nie, a kto prowadził?
-Auto mnie prowadziło…

Polskie malwy

By | Blog, Szoty | No Comments

Coraz więcej w SM hibiskusów. Ludzie wyjeżdżają, fotografują, hibiskus jest bardzo fotogeniczny. Ja też lubię robić mu sesje. A jednak wolę malwę. Naszą. Z postrzępionymi lisćmi. Tę ze wsi. Swoją. Wygietą przez suszę, lichą, zwyczajną. Dla niektorych głupią, paskudną, prostacką. Dla mnie jest najpiękniejsza. Dumnie stoi, chce żyć, na przekór suszy, na przekór modzie, na przekór trendom.

Lubię po prostu tak nic nie robić. Tam. Tam gdzie się wychowałam. Nie wiem, czy to przychodzi z wiekiem, czy z doświadczeniem, czy może człowiek docenia te malwy kiedy wie, że hibiskusy ma w zasięgu ręki. Lubię hibiskusy, ale do malwy zawsze wracam. Lubię hibiskusy, ale to w cieniu malwy jest mi najlepiej. Banał. Kiedyś zrozumiecie.

Możecie zamienić słowo “malwa”, na Polska, albo na wieś, na dom rodzinny. Tu wszystko pasuje, choć nie każdy zrozumie. Zamieńcie słowo “hibiskus”, na dowolne miejsce na świecie, na duże miasto. Tu wszystko pasuje, choć nie każdy zrozumie, nie teraz, może nie dziś, może kiedyś.

#LOLtydzień Festiwal w klapkach Kubota, krowa na dachu i kwiatki w dupie

By | Blog, Szoty | No Comments

Do najważniejszych wydarzeń ostatnich dni bezapelacyjnie należy zaliczyć info o niesamowitej imprezie! Jeśli macie już plany na 4 sierpnia, niezwłocznie je odwołajcie! Jedziemy do Zbuczyna czy tam do Borków-Kos, gdziekolwiek to jest, na dwudziestą rocznicę blokad rolniczych! Będzie msza za Leppera i wystąpi syn Toni Braxton, nijaki Arek Braxton! Tak, to jej syn, tylko z innej matki. Toni akurat miała już zajęty weekend, bo występuje na dożynkach w Zbąszynku. Arek zaśpiewa utwór matki „Ciapaty plis un-break my heart” i zatańczy w rytm oczu zielonych. Nie przesłyszeliście się! Zenek też tam będzie! Można powiedzieć, że będzie ich troje, bo będzie jeszcze Ich Troje, to razem daje sześcioro, bo będzie też była żona Wiśniewskiego! Dominika Już Nie Wiśniewska (choć jeszcze tak) poprowadzi imprezę i zapowie swojego już prawie byłego męża ze sceny. Jeszcze nie wiadomo czy zapowie go siarczystym kopem w dupę, czy tradycyjnie polskim kurwianiem. Jedno jest pewne, na tej imprezie nie może nas zabraknąć, te wszystkie openery mogą się schować! Organizatorzy dorzucają „karnet do darmowej konsumpcji”. Jeszcze nie wiadomo czy chodzi o konsumpcje najtańszej kiełby z grilla, czy Dominika szuka już nowego męża, żeby ubiec Michała. Będę Państwa informować, jeśli dowiem się o chuj tu chodzi.

Jeśli już jesteśmy przy sezonie festiwalowo-imprezowym, to należy nadmienić iż w Biedrze pojawił się kultowy obów marki Kubota, idealny na letnie vixy. Każdy prawilny Polaczek powinien go mieć! Kuboty wyszły na ulicę po 25 latach i coś czuję, że za chwilę wskoczą na pierwszą stronę Vogue, czy tam Vogule przynajmniej. W sumie bez różnicy. Ja już mam ten zaszczyt i z tego miejsca pragnę podziękować Wielkiej Kubocie, że mam zaszczyt smrodzić moją niegodną stopą ten Złoty Graal! Ponieważ obów można było nabyć drogą kupna w Biedrze, mamy plus 20 do zajebistości i 47 do szcunu na dzielni! Aż mi się cebula z łupin rozwija z radości, że mam w swojej kolekcji te najmodniejsze w tym sezonie filcy! Tera nic ino jechać na imprę do Zbuczyna i pozować do największych, modowych magazynów w tym kraju! Poproszę fanfary i kwiaty!
Chociaż o kwiaty, to jednak najłatwiej w Warszawie.

Koniecznie musze tam zahaczyć w drodze na występy byłych i obecnych Wiśniewskich. Otóż w Warszawie też się dzieje! Jak donosi prasa, na rembertowskim przejeździe kolejowym, krąży przesympatyczny pan-kwiaciarka! Kwiaty ma zawsze świeże, bo nosi je w dupie. Niestety ludzie przed nim uciekają zamiast podziękować. Przecież liczą się intencje i gest, nie jest tak? Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, a tym bardziej do dupy. A do dupy z tym koniem, walić go. Krowy i tak lepsze!

Taka jedna głupia krowa „o północy weszła na dach, żeby popatrzeć w oczy gwiazd. Przecież nikt nie zobaczy, jak naga szuka ich nazw”. A jednak zobaczyli! Strażacy przez dwie godziny próbowali ściągnąć krowę, która „najprawdopodobniej wpadła w poślizg i przez okienko wyleciała na dach”. Supercow kurwa jego mać. Wzięła i poleciała, bo wpadła w poślizg. Pewnie oponki nie zmienione. Będzie mandacik! A chciała tylko zobaczyć jak świnia niebo… Nie ma bujania w obłokach, krowa z powrotem twardo stąpa po ziemi, ale już zapowiedziała, że nie da się tak łatwo wszystkim doić jak podatnicy w Polsce.

To tyle na dziś. Takie podsumowanko. Buziole patole i do usłyszenia w kolejnym przeglądzie wydarzeń #LOLtydzień , o których wstyd nie wiedzieć. Możecie udostępniać żeby naród wiedział, co w trawie piszczy i gdzie jechać 4 sierpnia!

Strefa wolna od idiotów!

By | Blog, Szoty | No Comments

Ostatnie trzy dni, za sprawą viralowych wpisów, świetnie zaprezentowały mi ciekawy przekrój naszego społeczeństwa. Doszło sporo nowych, fajnych osób. (Cześć Wam!). Pojawiło się też sporo Darków*. Niestety moja naklejka „Strefa wolna na idiotów”, nie na wszystkich idiotów zadziałała, pewnie dlatego, że to idioci.

I tak oto pierwszy raz w historii mogłam poszaleć z banami na większą skalę. W sumie to odkryłam, że jara mnie walenie banami w idiotów, kiedy widzę, że taki łoś właśnie produkuje się żeby wymyślić mi ciętą ripostę. A ja mu wtedy CIACH! I ni mo pisanka, smuteczek. Oczywiście, że Internet, to wolność słowa, dlatego jeśli ktoś chce poubliżać, niech założy sobie swojego bloga i wtedy może sobie wypisywać co tylko sobie zapragnie. Póki ja płacę za swoje serwery, hosting, reklamy i milion innych rzeczy, to ja decyduję kogo wywalam, a wywalam idiotów.

Pojawiły się tu Sebixy. „Ty siaka owaka, Ty gówno wiesz, zajebię Ci!” – ban. Pojawili się dyskutanci. Niby kułtułka, bon-ton, bułkę przez bibułkę, a potem nerwy puszczają i zaczynają się podpierdalanki – ban. Nie będę wchodzić w dyskusję z idiotami, nie ten poziom kochanieńki. Trafiły się też Sebixy z podkulonymi ogonkami. Na forum bluzgi, a potem wypisują maile, że czemu PANI mnie zablokowała kwik, kwik. Bo mogłam. Bo naklejka. Bo idioci won. PANI, czujecie to? Z debilki nagle robię się PANIĄ jak koledzy nie widzą :DTrafili się grammar nazi. Bo przecież BOMBELEK jest napisane z błędem. No co Ty nie powiesz bystrzaku! Na nic moja odpowiedź skąd wzięło się to słowo i wykład o języku internetowym w sytuacjach nieformalnych (hello, nie piszę tutaj podań do prezydenta, tylko puszczam moje myśli luzem). Pan popuścił i zwyzywał mnie od debilek. Ban. Najbardziej zachwyciłam się starszymi paniami, które używając siarczystych słów w stosunku do mnie i innych tu obecnych, jednocześnie wrzucają na swoje profile obrazki z serduszkami i fotki z wnuczkami. „Miłego dzionka i słodkiej kawusi”, a w komentarzach „Po co tych zboczeńców kurwa promujesz?!”. Ban.

Wzruszyły mnie ostatnie dni za sprawą tych hmmm… ciekawych ludzi. Z radością dawałam im bany. Miałam mnóstwo śmiechu czytając ich frustracje przelane w słowa. A potem tak pomyślałam, że oni też głosują. OESU! A potem pomyślałam jak smutne mają życie. No żal ludzi. Dlatego zostawcie w komentarzu serduszko dla tych biednych Darków*.

*Darek – moje osobiste określenie frustratów internetowych. Powstało dla upamiętnienia Pana Darka, który puścił najpiękniejszy hejt w moim życiu <3

#ścianaserc