“Dzienniki hejterskie” PigOuta – gniot, kanał, ściekowa literatura, czy Nagroda Literacka “Nike”? Hejt na hejtera! Prawdziwe świniobicie!

Sprawa wygląda tak, że pierwszy raz piszę reckę książki. Do tego ebooka. Do tego, to pierwszy ebook w moim życiu. ̶A̶l̶e̶ ̶p̶o̶n̶i̶e̶w̶a̶ż̶ ̶z̶o̶s̶t̶a̶ł̶a̶m̶ ̶p̶r̶z̶e̶k̶u̶p̶i̶o̶n̶a̶. Ale ponieważ ebuczka wydał mój serdeczny kolega, brat z innej matki (z ojcem nie mamy pewności), to wzięłam, przeczytałam i zaraz Wam powiem, czy te całe “Dzienniki hejterskie” od PigOuta są coś warte. Albo przynajmniej czy są warte 34,90 złotych, czy lepiej przejebać hajsy na chleb ze smalcem. Zapraszam na hejt na hejtera. Prawdziwe świniobicie!

Moja historia z “Dziennikami hejterskimi” zaczęła się niewinnie. Akurat jadłam bigos, kiedy na Messengera dostałam wiadomość od Piga. Jak mogła zacząć się wiadomość od blogera? Oczywiście od “dej”. Myślę se boszzz… tylko dej i dej, ale czytam dalej. “Dej mi swój adres”. Oho, jeszcze lepiej! Zdechłą świnie podeśle. I niewiele się myliłam. Pioter mówi mi, że ebuczka mi swojego wyśle, i że dej ten adres w końcu. Dałam, chociaż moje głosy w głowie powtarzały, że Pioter, przeca ebuka można mailem, co Ty odpierdalasz. Z drugiej strony, pierwszą książkę dał mi po pijaku, więc nie mogło być tak zwyczajnie. I wtedy przyszła ona. Paczka. A w niej list i zdechła świnia.

Jak już wspomniałam, z ojcem nie mamy pewności. Znając mojego, to mógł stacjonować w Nakle, skoro w momencie jak się rodziłam był już w Karpaczu. List tak mnie wzruszył, że w Chmielaki faktycznie doszło do najebki ze Świnią nad Wieprzem. Nie, żeby to miało mnie jakoś przekupić do napisania dobrej recenzji, ja jestem nie przekupna. Tak jakby. A ebuk faktycznie był na pendrive pod postacią różowej świni. (Czujecie ten biznes? Dostałam za friko książkę i jeszcze mam pendrajwa za frajer!).

Po sesji zdjęciowej pod bananem, w towarzystwie świniopendrajwa i pierwszej książki PigOuta, zapadła decyzja. Będę czytać. Co prawda do tej pory wybierałam oglądanie obrazków, ale może dam radę. Jak sam autor proponuje, czytałam na kiblu. Ale wiecie jak jest, 15 minut dziennie w komnacie tajemnic, to chuj nie czytanie, więc skończyłam na wakacjach. Miałam święty spokój i łyknęłam Dzienniki z apetytem, jak Sasha Grey przed emeryturą.

Przejdźmy do meritum. Treść. O czym to właściwie jest? “Dzienniki hejterskie”, to zbiór felietonów. Kto zna PigOuta, ten wie, że jego teksty są lekkie, a on sam twierdzi, że jest hejterem. Nie jest. Ja też nie jestem. Ale teraz dla niektórych wszystko jest hejtem 😉 A chuj! Bądźmy hejterami! Za to nam ̶p̶ł̶a̶c̶ą̶ biją brawo.

Ledwo zaczęłam czytać, a tam już wtopa. PigOut we wstępie tłumaczy, że wydoroślał od czasu pierwszej książki i już nie będzie rzucał kurwami jak Banaś w swojej kamienicy. Plażo proszę! Przeanalizowałam dokładnie tekst i zaznaczyłam w notesie ile razy padło słowo “kurwa”. 3 RAZY! Kurwa, słownie TRZY! TRZY KURWY. To jest kurwa dramat! To był początek masakry. Żeby mieć jakieś porównanie, policzyłam ile razy w “Dziennikach hejterskich” padło słowo “hashimoto”. Bo wiecie, hashimoto, to teraz najpopularniejsze schorzenie na usprawiedliwianie wszystkiego. Najlepiej mieć hashimoto, być blogerem i wydać książkę. Wtedy to jest takie combo, że fejm na wiosce gwarantowany. Na szczęście Piotrek nie ma hashimoto hello moto, ale słowo to zostało użyte w książce 13 razy. 13 RAZY! Kurwa 3 razy, hashimoto 13. Widzicie ten dysonans?! To rażące zakłócenie harmonii?! Już miałam zakrzyknąć, że Pioter, co Ty odkurwiasz, sprzedałeś się, ale wtedy przypomniałam sobie, że nie sama kurwa Kraków zbudowała. Z radością odkryłam, że oprócz kultowego słowa Prawdziwych Polaków, tekst jest okraszony innymi wulgaryzmami wszelakiego pochodzenia. Z ogromną satysfakcją stwierdzam, że Pioter wcale nie wydoroślał, tylko poznał więcej przekleństw, w związku z tym do rąk dostajecie wybitne dzieło pisane przystępnym językiem. W felietonach nie brakuje wulgaryzmów, dziwnych porównań, metafor takich, że Remigiusz Mróz leży, kwiczy i zachodzi szronem oraz licznych nowotworów językowych, którymi tylko najwybitniejsi twórcy mogą się pochwalić. Tak. Ja też.

Jeśli miałabym się jeszcze do czegoś przypierdolić, to do podpierdolki do “Jaka to Melodia”. PigOut! PROSZĘ! Karton wędlin, to najlepsza nagroda ever! Lepsze mogłoby być tylko świniobicie w zestawie! Co Ty sobie myślisz? Że w poważnej stacji będą sobie rozdawać kartony ze słodyczami od Solidarności? Na jakiej planecie Ty żyjesz? Świnia, to świnia i nie ma nic lepszego niż świeżynka, pachnąca kiełbaska prosto z wędzarki i soczysty kawał schabu skwierczący na grillu i zapijany chłodnym browarkiem. Mamy 2019 rok i karton wędlin sprawiłby mi radość większą nawet od majonezu z Motyla.

Sytuację z wędlinami uratowała wstawka o Chmielakach. Można powiedzieć, że wsparłam PigOuta w spełnieniu jednego z jego marzeń. Pioter był na Chmielakach w moim mieście. Właściwie, to całe Chmielaki wspieraliśmy się wzajemnie, szczególnie podczas powrotu do domu jak nogi nam krzywo szły.

Podsumowanko. Na wstępie chciałabym podkreślić, że PigOut wcale nie przekupił mnie piwem, żeby recka była pozytywna! WCALE! Jeśli przełamałam się na ebooka, to znaczy, że musiałam mieć inne powody niż sympatia do autora “Dzienników hejterskich”. Pierwszą książkę Piotrka “Świnia ryje w sieci” łyknęłam jak chłodne piwko w upalny dzień, więc wiedziałam, że “Dzienniki hejterskie” mnie nie zawiodą. Nie zawiodły. Twórczość PigOuta jest lekka, przyjemna i ciekawa. Ebook był idealnym dopełnieniem moich wakacji oraz posiedzeń w kiblu, a z racji, że w Turcji dopadła mnie zemsta sułtana, to w kiblu miałam dużo czasu na relaks. Można powiedzieć, że książka uratowała mi dupę, a z każdą salwą śmiechu popuszczałam w rytm. Dziękuję PigOut!

Nie wiem czy Piotrek dostanie Nagrodę Literacką “Nike”, ale z pewnością jego twórczość nie jest gniotem. Najebał kilkaset stron i znalazłam tylko jeden błąd ortograficzny! Szacun! Ja z pewnością zrobię więcej. Bo słowo się rzekło, świnia u płotu, pisze książkę i będzie równie popierdolona jak książka Piotrka tylko, że inna 😀

Jeśli jeszcze nie czytaliście dzieł PigOuta o otaczającej nas rzeczywistości, aferkach wśród celebrytów i jego zmaganiach na tacierzyńskim, to w jego sklepie możecie zakupić ebuczka oraz pierwszą część felietonów na papierze! Kupcie sobie, to może za reckę trzeciej części zapłaci mi w pieniędzach, a nie tylko chlanie i chlanie…