Tag

śmietnik

Wyniki konkursu- wygraj perfumy od Cobest

By | Blog, Śmietnik | 8 komentarzy
Dzisiaj szybki post organizacyjno- konkursowy. Wiem, że jak się czeka na wyniki konkursu, to nie ma nic gorszego niż dupiate wstępy. Bez zbędnego tarcia chrzanu w takim razie!

1 miejsce (wybrane perfumy z feromonami)

Moim zdaniem najbardziej jesiennym zapachem jest Gold Crystal Umberto Classic. Już sama nazwa, przywołująca barwę, kojarzy nam się z pięknym złotem polskiej jesieni. Nuty zapachowe to między innymi gorzka pomarańcza oraz bergamotka. Jesień kojarzy mi się z zapachem deszczu, liści i drzew, ale również z zapachem pomarańczy. To ta pora roku, w której chętnie sięgam po przeróżne grzańce, zarówno z piwa jak i z wina, a ich nieodłącznym elementem jest właśnie pomarańcza. Z kolei bergamotka posiada właściwości antydepresyjne, a jak wiadomo jesień sprzyja zmęczeniu i melancholii.
Piękny zapach z pewnością poprawiłby nastrój każdemu, nawet w najbardziej deszczowe dni 🙂

2,3,4 miejsce (kupony zniżkowe)

Dla mnie jesień kojarzy się z perfumami UMBERTO, ponieważ mój narzeczony właśnie w jesień mi się oświadczył i pachniał właśnie UMBERTO które mu zamówiłam na urodziny , specjalnie sobie je zamawia bo wie jak kusząco na mnie działają. Są sexi .
A ja jako przedstawiciel przeciwnego obozu, który uwielbia jesienną woń perfum żony, uważam że na jesień potrzeba zapachu, który otula jak ciepły sweter, czy też koc. Zapach będący aromatycznym odpowiednikiem trzymanego w rękach kubka z grzańcem. Jak żona pachnie jesienią w ten sposób to nawet siedząc obok niej robi mi się ciepło i jesiennie przyjemnie.
Przeglądając natomiast ofertę sklepu, myślę że najbliżej tego wyobrażenia jest Pure Crystal Asami. Zawiera w sobie takie przyjemnie leniwe składniki jak malina, kwiat cytryny i miód, choć jak widzę jest on podkręcony również cytryną, więc zapach jest zapewne jednocześnie jesienny oraz energetyzujący. Niestety albo stety, jedynym sposobem na sprawdzenie, czy zapach jest tym czego oczekujemy, czy nie, jest sprawdzenie go na własnej skórze, lub w tym przypadku, na skórze żony. Zatem reasumując, święta się zbliżają, czas prezentów więc nieskromnie polecam się, bo chętnie chciałbym zrobić przyjemny, jesienno-zimowy upominek mojej ukochanej drugiej połówce 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Ja nie dzielę zapachów na pory roku, tak samo jak kolorów lakierów czy cieni do powiek- we wszystkich przypadkach noszę to na co mam ochotę niezależnie od pory roku 🙂
Ale skoro mam już jakieś perfumy wybrać to najbardziej jesiennym zapachem jest według mnie Stella. Znam te nuty zapachowe a w połączeniu dają one mocny, wyraźny i ciężki zapach odpowiedni na tą porę roku
Proszę zwycięzców o kontakt mailowy- niewyparzona@gmail.com podam szczegóły, wyślę kupony, poproszę o dane do wysyłki. A dla wszystkich mam cynk- przez weekend Cobest będzie miał darmową dostawę 🙂 Gratulacje dla zwycięzców!

Na zdrowie z Dafi

By | Bjuti Pudi | 36 komentarzy
Zacznijmy dziś od Karolowego suchara…
Przychodzi woda do kwasu i mówi- umówiłbyś się ze mną? A kwas na to- w zasadzie to jestem obojętny. Możecie się śmiać, suchar taki, że dam Wam wody, żebyście mogli zapić. Ale tak bez jaj, bez wody nie ma życia. Mądre głowy mówią, że chociaż te 2,5 litra wody dziennie wypić trzeba. Trzeba, coby organizm był zdrowy, skóra, włosy i każda najmniejsza cząsteczka naszego ciała działała jak trza. Bez wody pociągniemy najwyżej kilka dni i kaput, jak chcecie się nad kimś poznęcać czy torturować, polecam delikwenta pozbawić picia- omamy i ogłupienie gwarantowane. Albo nie, nie próbujcie 😉 Potem będzie na mnie…
Jeśli już rozwodzę się nad wodą, to na ostatnim spotkaniu blogerek Dafi obdarowało uczestniczki dzbanuchami filtrującymi. Przyznaję z ręką na sercu, że sama miałam w planie taki filtrak zakupić, bo już miałam dość ciągłego odkamieniania czajnika. Pamiętam wodę, którą pijałam w domu rodzinnym. Jeszcze zanim rezydencje zostały podłączone do wodociągu i każdy mieszkaniec miał własne ujęcie wody. Kurde- studnie po prostu każdy miał przy domu 😉 Słuchajcie ta woda miała fenomenalny smak. Oprócz “prawdziwej” studziennej wody, przed domem miałam przekurwaczystą rzeczkę i niedaleko źródła tej rzeczki. Źródlanka, którą w domu nazywaliśmy żabianką (fchuj żabów w rzeczce mieszka) też była super hiper smaczna. A potem narobili wodociągów, nawalili chloru i została tylko żabianka. W międzyczasie wyemigrowałam od Mamusi w wielki świat i no dupa, woda z miejskiej rury to nie jest to. Kamienia tu więcej jak w kamieniołomie. Czajnik musiałam odkamieniać co tydzień, choć i tak z lenistwa robiłam to co dwa. A teraz trafił do mnie filtrzak i…
…i o! Zero kamienia. Trzeci tydzień leję wodę z kranu w dzbanek filtrujący, a potem do czajnika i czajnik lśni! Normalnie po trzech tygodniach musiałabym łupać wnętrze czajnika jakąś maczetą rodem z Nowej Huty. Tymczasem kamienia nie ma, szok! Pozytywny szok. Herbata ma inny smak. Woda jest delikatniejsza, wiecie- ten osad nie jeździ po zębach. Po prostu woda jest smaczna.
Wystarczy nalać wodę z kranu przez otworek w pokrywce, zasunąć i w dwie minutki wszystko przecedza się przez filtr. Wszystko szybko się dzieje, nie trzeba czekać nie wiadomo ile. Widzicie te plamki przy otworze? Taaa woda jest zakamieniona jak cholera. Oczywiście filtr przecedzi też inne badziewie z kranu, nie tylko odsysa kamień, ale kamień widać, więc na jego przykładzie omawiam temat 😉 Przy rączce widzicie dobry bajer- “kalendarz”. Ustawiamy na nim kiedy włożyliśmy filtr i od tego momentu mamy około miesiąca na jego pracę. Po tym czasie kupujemy nowy, groszowa sprawa. Sam dzbanek to koszt 40- 50 złotych, więc też nie jest to jakiś ogromny wydatek.
Tak wygląda filtr od góry. Taki tam walec, wystarczy go wsadzić w dziurę i działa, żadna filozofia, proste rozwiązanie.
Niby to tylko dzbanek, a dla mnie aż dzbanek. Przydatny gadżet jeśli nie chcecie zakamienić sobie kiszek. Poza tym- ile można kupować tę mineralkę? Ile tych plastikowych flaszek człowiek kupuje? Ile kasy na to idzie? Masakra! a tak hop- siup. Woda do filtrzaka i gotowe. Oczywiście od czasu do czasu jakaś mineralka do uzupełnienia minerałów w organizmie jest wskazana, ale nie musimy latać co drugi dzień obładowani jak osły. Oszczędnie, zdrowo, wygodnie. Latem- woda, cytrynka, miód, mięta, lód i mamy pyszny napój 🙂 Wiecie co? Polecam 🙂

Krasne nieba! Upominki ze spotkania krasawic :)

By | Śmietnik | 35 komentarzy
Jestem, jestem- jakby ktoś pytał, bo kto pyta ten nie pipa. Dzisiaj przydałoby się poprzechwalać troszeczkę tymi cudownościami, które dostałam na spotkaniu blogerek (KLIK).
Spotkanie mogę zaliczyć do udanych i jest mi niezmiernie miło, że dziewczyny też są zadowolone. To było pierwsze spotkanie, które miałam okazję organizować. I tak z Weroniką podołałyśmy zadaniu ufff jak dobrze 🙂 Pisząc do sponsorów nie ukrywałyśmy, że po raz pierwszy zajmujemy się organizacją, ale skądś to doświadczenie trzeba wziąć. Mamy już małe doświadczenie, mamy też piękne prezenty, które mam zaszczyt dziś zaprezentować.

 

Taki mały składzik przyjemności na początek. Aż chciałoby się skoczyć na bańkę w to kosmetyczne poletko.
Od https://www.mokosh.pl/ dostałyśmy po rewelacyjnym olejku. Naturalnie- naturalnym. Ja mam pomarańczkę,z którą już latam i chlapię po całym domu. Zapach powala na kolana i absolutnie rozpiernicza!
Dafi (https://www.dafi.pl/  ) sprezentowało nam po dzbanuszku filtrującym, który też już sprawnie filtruje mi wodę. Mega gift, potrzebny, praktyczny i…niebieski 😉 A jak wiadomo- woda zdrowia doda, a taka bez kamienia, którego w mojej kranówie mnóstwo, to już w ogóle sprawi, że będę miss wsi.
Z Eveline (https://www1.eveline.com.pl) nie ma żartów! Paczka od nich na konkretnym wypasie. Balsamiki, kremiki, podkłady, lakiery… same popatrzcie. Już nie wspomnę o tym ogromnym kalendarzu, który pasuje mi jak ulał. W końcu nie będę zapisywać wszystkiego na jakichś świstkach papieru, które i tak potem gubię. Od dziś pomysły na nowe posty spisuję w nim. Już pierwsze notatki poczynione 😉
Na Buziak Style (https://www.facebook.com/buziakstyle?fref=ts) zawsze można liczyć. Wymyśliłam losowanie i tak wylosowałam różową bransoletkę 🙂 I to z kotkiem! Czyli nie byle co 😉 Mam sporo ciuchów, do których to małe, urocze cudeńko będzie pasować jak Szarik do czołgu,jak kot do mleka, jak Durczok do stołu wiecie jakiego 😉
Aniołeczek ręcznie zrobiony od Galerii LudowoMi (https://www.ludowomi.pl) to taki nasz spotkaniowy amulet. Aniołki czuwały, żeby wszystko poszło jak po maśle i się udało 🙂
Drogeria Cytrynowa (https://cytrynowa.pl/) zachwyciła wszystkie dziewczyny bez wyjątku. Zestaw wosków ściął mnie z nóg, bo ostatnio przepadłam w woskopierdolcu hehe 😉 Krążki już porozkładałam po szufladach, a pierwszy właśnie mi płonie. Testuję hibiskusa- to ten bordowy drań. Ale jest intensywny! Długopis też zawsze pro, bo ja wiecznie gubię gdzieś te pisaki i ciągle mi mało. Boże, chyba poprzypinam długopisy do łańcuchów 😀 Oprócz prezencików, dostałyśmy też po kuponie zniżkowym na zakupy- grzech nie skorzystać.
Spa&Fit (https://spafit.pl/) ufundowało nam miks genialnych kosmetyków. W mojej paczce trafiłam glinkę i już nie mogę doczekać się testów! Miałam też krem do buzi- no teraz to już będę całkiem ładna, nie ma to tamto 😉 A te malutkie słoiczki kryją w sobie mini balsamiki o takich zapachach, że mój kot zaczął szczekać, a wrony w ogródku klaszczą skrzydłami. Jestem bardzo zadowolona z powyższego zbioru cudowności.
Soraya (https://www.soraya.pl) postawiła na pielęgnację mojej ryjówki. Przyznaję- podkład już w fazie testów, mam go właśnie na ryju i…ale nie to innym razem 😉 Na recenzje przyjdzie jeszcze czas.
Noble Medica (https://www.noblemedica.pl/) zadbała o nasze stawy, włosy, skórę i inne cząstki organizmu. Przyznaję- pokładam w tym produkcie ogromne nadzieje, myślę, że może mi pomóc pozbyć się reszty upartych nieprzyjaciół z mordki. Stawy mi strzelają jak Putin z misją pokojową na Ukrainie, a i włosom przyda się kopniak po zimie. Dlatego już połykam tabsy. Tabsy są w pełni naturalne, co mnie cieszy. (Popijam je wodą z dzbanka od Dafi hehehe genialne połączenie 😀 ).
A jak sobie gębę wodą zaleję, to obetrę ręcznikiem od Diamond Cosmetics (https://pazurki.com.pl) 😉
Wysuszacz do lakieru to plus 50 do zajebistości, a mocny pilniczek jak znalazł przy poprawkach moich żelowych szpon.
Natura (https://www.drogerienatura.pl/) dała czadu jak Behemot na odpuście! Nie dość, że Pan Dariusz- mega pozytywny i profesjonalny człowiek, to jeszcze ilość kosmetyków przyprawiła mnie o kołatanie serca. Mam moje brakujące paletki cieni, o których marzyłam. Jest czad! Nie zabrakło też korektorów w odcieniu na teraz i na bardziej słoneczne dni, tuszy, bazy pod podkład, którą miałam chęć wypróbować od pewnego czasu, czy miękkiej kredki. Nie mam pytań. Paczka na wypasie.
Harmony Plus (https://www.harmonyplus.pl/) obdarowała nas słynnymi zestawami Hair Jazz. Niektórzy chcieli mnie za ich recenzję zlinczować hehe, a jak widać Hair Jazz ciągle mieszka w mojej łazience, bo bardzo się zaprzyjaźniliśmy i zestaw służy moim włosom. Bardzo się cieszę z tego prezentu i do mycia, gotowi, start!
Ręcznie robione mydełko od Barwy (https://www.barwa.com.pl) ubarwi mi moje kąpiele, a i próbeczki zawsze się przydadzą, bo u mnie nic się nie marnuje. Długopis- kolejny sprzęt, którego mam nadzieję nie zgubić- trzymajcie kciuki 😉
I jeszcze inne mydełko, tym razem od The Secret Soap Store (https://secret-soap.com). Tym razem różane myjadełko, lubię zapach róży. Zapach przedziera się aż przez folię- orgazm. Olejek pod prysznic o zapachu lawendy już towarzyszy mi w wannie, bo prysznica nie mam 😉 Zapach również zabójczy.
Cosmetic-Service ufundował nam zniżkę do sklepu, już nie mogę się doczekać zakupów 😉 Dostałyśmy także po próbce peelingu od Orientany. Miły drobiazg, który ucieszy każdą kobietę.
Na koniec jeszcze raz- ogromne podziękowania dla sponsorów naszego spotkania. Dziękuję za zaufanie, którym obdarzyliście mnie i Weronikę. To było nasze pierwsze spotkanie, które organizowałyśmy, ale wygląda na to, że zrobimy powtórkę w większym gronie. Nasz zlot czarownic uważam za udany i taki swojski. Było bez napinki, na luzie, serdecznie i dobry humor nas nie opuszczał. Pokazałyśmy, że my dziewczyny z małego miasteczka godnie reprezentujemy blogosferę i nie ma na nas mocnych. Do zobaczenia na kolejnym spotkaniu. A Wy moi drodzy czytelnicy spodziewajcie się ogromu recenzji, bo mam co testować 😉 Którego produktu jesteście najbardziej ciekawi?

Krasawice w Krasnymstawie- spotkanie krasnych blogerek :)

By | Śmietnik | 26 komentarzy
Dziś Dzień Kobiet. Leżałam do południa i czekałam na śniadanie do łóżka, ale tak mnie ssało, że poszłam i zrobiłam jajecznicę hehe 😀 Wczoraj z okazji tego zacnego święta wraz z Weroniką zorganizowałyśmy blogerskie spotkanie.

 

Zebrałyśmy się w następującym składzie:
Weronika https://wyznaniakosmetoholiczki.blogspot.com  (organizatorka)
Wioletta https://niewyparzonapudernica.blogspot.com    (ja, też organizatorka)
Iwona https://ordinaryandbeauty.blogspot.com
Ewa https://eva-moda-i-uroda.blogspot.com
Paulina https://caipiroska1.blogspot.com
Monika https://wodcieniachfioletu.blogspot.com

Tak, te Matrioszki to my 😉 Pierwszy raz wzięłyśmy się za organizację. Troszkę stresu było i ogrom załatwiania milionów spraw, ale atmosfera podczas spotkania wynagrodziła wszelkie trudy. Pierwszy raz w naszym miasteczku odbyła się taka impreza. Zebrałyśmy krasnoyordczanki w Restauracji Storczyk i się zaczęło…

Każda z naszych pięknych i urodziwych Krasawic dostała po koguciku na pierś i po chusteczce na głowę- żeby było swojsko, radośnie i krasno jak sto pierunów.

Sponsorzy zastawili stoły, parapety i podłogi żeby dodatkowo uczcić Dzień Krasnej Dziewicy 😉

Zasiadły kobietki do stołu. Pojadły, popiły i zaczęły wąchać, malować, próbować i oczywiście plotkować. Jedno Wam powiem- jadaczki nam się nie zamykały. Na powyższej fotce możecie zaobserwować rewelacyjny obraz z jakąś piękną nieznajomą 😉

Trzeba przyznać, że my blogerki mamy nosa do pachnących spraw. Monika właśnie bada jakąś nową truskaweczkę w musie 😉

Sprzęt w gotowości, a w raciczkach mięciuchny ręcznik. Aj, jak mnie on ucieszył- będę miała czym chapę otrzeć po zjedzeniu słoniny z cebulą!

Buszujące w zbożu. Spotkanie było takie krasne, swojskie, naturalne- Natura wpisała się perfekcyjnie w ideę naszego zlotu i obdarzyła nas mocą upominków.

Selfie z dzbankami od Dafi, które bardzo nam się spodobały (mój już w użyciu).

Jak widać Dafi cieszy, bawi, uczy i daje dużo radości 😀

Jak trzeba, to umiemy się zachować. Fotka pełna gracji, powabu i seksapilu. Oto my- Krasnostawskie Krasawice. Takich dziewuch to ze świecą szukać, a i ze świecą będzie ciężko, bo jest nas tylko sześć. Chyba, że są jeszcze jakieś inne krasnoyordzkie blogerki, o których nie wiem? Ujawnijcie się 🙂

Jak to mówią- człowiek wyjdzie ze wsi, ale wieś z człowieka nigdy 😉 Wiecie, pierwszy raz zobaczyłam aparat, człowiek całe życie się uczy, a i tak gupi umira 😉

Zespół Pieśni i Tańca z Sitańca. Brakuje nam tylko kur niosek do kompletu, ale na kolejne spotkanie się załatwi 😉

Rambo pierwsza krew. Monika spuściła łomot przypadkowym przechodniom, ot tak dla zabawy. Nie było nudy 😀 My, proste wieszczki umiemy się bawić, a i sztachetą po mordzie zdzielimy jak zajdzie taka potrzeba.

Urocze też potrafimy być. Tak dla niepoznaki. Sztachetą lejemy potem. Pod płotem. Jak nam kury kradną to sztachety w ruch.

Ten niewinny uśmiech to tylko przykrywka. Nie będę się powtarzać co każda z nas miała pod stołem. Albo się powtórzę- sztachety 😀

Matko Bosko Krasnoyordzko, jestem poważna, aż mie cycki wyśli. Rzadko mi się zdarza zachować powagę. Monika musiała opowiadać o czymś poważnym. Może o złodziejach, którzy zostawiają kupki w naszych sedesach? Achhhh nie ważne, to inny temat 😀

Długo to ja powagi nie umiem utrzymać 😀

Rozmowy, poprawki, wąchanie, plotki, ploteczki, jedzonko, herbatki. Jasny gwint, czas szybko nam spierdolił…

Wybawiłam się jak prosie w świeżym gnoju. Generalnie to kupa. Kupa śmiechu. Trzeba przyznać, że stypy nie było… No, ok- była stypa, ale to dłuższa historia i też raczej nie smutna hehe 😀 W każdym razie spotkanie trzeba powtórzyć, a skoro pierwsze “próbne” poszło nam całkiem zajebiście, to kolejne będzie chyba większe i jeszcze bardziej huczne. Ja już ładuję akumulator i wkrótce ruszymy z Weroniką z czymś nowym.

Sponsorzy naszego zamieszania to…
https://www.dafi.pl/                                                 Dafi
https://www.harmonyplus.pl/                                  Harmony Plus
https://www.facebook.com/buziakstyle?fref=ts    Buziak Style
https://cytrynowa.pl/                                               Drogeria Cytrynowa
https://www.noblemedica.pl/                                  Noble Medica
https://www.drogerienatura.pl/                               Drogerie Natura
https://spafit.pl/                                                       Spa&Fit
https://www.cosmeticservice.pl/                             Cosmetic-Service
https://www.mokosh.pl/                                          Mokosh Cosmetics
https://www1.eveline.com.pl                                  Eveline
https://pazurki.com.pl                                             Diamond Cosmetics
https://www.soraya.pl                                             Soraya
https://www.ludowomi.pl                                       Galeria LudowoMi
https://www.barwa.com.pl                                      Barwa
https://secret-soap.com                                           Secret Soap Store

I po imprezie 🙂 W kolejnym wpisie pokażę Wam czym uraczyli nas sponsorzy 🙂 A Wy już się szykujcie na kolejną edycję zamieszania 🙂

 

Pierwsze urodziny bloga

By | Śmietnik | 24 komentarze
Dokładnie rok temu, po namowach, założyłam tego bloga.
Zaczęło się od tego, że na Onecie prowadziłam Celebrytkę, ale strasznie mnie wkurzała ta platforma i chciałam się z blogiem przenieść. Potem koleżanki, zaczęły mnie namawiać na bloga kosmetycznego. Mamy taką swoją tajną grupę na fejsiku- 8 bab, które na pierwszy rzut oka niewiele łączyło, a po czasie okazało się, że stworzyłyśmy fajną ekipę. Zwykłe-niezwykłe krasne kobity, niektóre blogujące. Namawiały, namawiały i oto jestem.
Później przeniosłam na blogspota Celebrytkę, a jeszcze później – połączyłam Celebrytkę z Pudernicą. Od tamtego momentu moje przemyślenia i urodowe cuda wianki siedzą w jednym miejscu.
Rocznicę obchodzę dziś, bo jakąś datę umowną trzeba przyjąć. Niech będzie więc to moment kiedy ruszyłam na blogspocie.
źródło-pixabay

Mój pierwszy post tutaj KLIK, był powitaniem samej siebie i kilku osób, które namawiały mnie na blogowanie. A potem poszło. I to jak poszło! Ponad 180 tysięcy osób wlazło mi na bloga, co jest dla mnie niemałym szokiem. Ponad 160 paczaczy i ponad 130 podążaczy, 658 ludziów na Fanpage. Dla mnie to ogrom, nie liczyłam na połowę tego. Ale nie liczby są najważniejsze! Najważniejsze, że ktoś mnie czyta, a nawet komentuje! Dzięki blogowaniu poznałam kilka genialnych blogów, niesamowitych osób- wirtualnie i realnie. Odniosłam kilka swoich małych blogowych sukcesów i dużo się nauczyłam.
Zaczynałam ze zdjęciami robionymi suszarką do włosów, pisałam wyśrodkowanym tekstem, popełniałam większe i mniejsze błędy. Teraz kiedy patrzę na pierwsze posty- łapię się za głowę 😀 Ale nie mam zamiaru niczego zmieniać czy poprawiać- niech ludzie widzą, że się nie cofam, a idę do przodu, a co!
Chyba wystarczy takie małe podsumowanie? Cieszę się, że piszę bloga i cieszę się, że ma on swoich odbiorców. Życzcie mi sławy, blichtru i przepychu, ale najbardziej wiernych czytelników. A ja dziękuję Wam- za każdy konstruktywny, miły i niemiły komentarz oraz za czas spędzony ze mną.
A teraz idźcie się napić, czy coś- okazja jest.
A w poniedziałek ruszę z rozdawajką na FEJSIE, żeby się podlizać hehe 😉

zMaroka- Maroko jest spoko!

By | Śmietnik | 37 komentarzy

Jak zwykle mam niedoczas. Czy kiedyś będę miała chociaż tydzień na lenistwo? Oj, chyba nie prędko 😀

W każdym razie w tym moim zabieganiu znalazłam chwilkę na krótki relaks w miłym towarzystwie i uroczym miejscu. We wtorek miałam milion przygód. Zaczęło się niewinnie.

Przy okazji, że mój Niemąż miał ważne sprawy do załatwienia w mieście wojewódzkim, zabrałam się z nim na spontaniczne spotkanie z kilkoma blogerkami u Samanty, która prowadzi sklep zMaroka. Spotkanie wymyśliła i ogłosiła oczywiście Samanta. Skorzystałam z podwózki pod same drzwi. Obtarłam umorusane filce, wydoiłam kury, zebrałam jajka od świń i heja banana do dorożki. Dorożka niestety rozkraczyła się prawie u celu. Dym, kataklizm, armagedon. Z nieba poczęły lecieć sine jednorożce, kamienie na szaniec i jednookie potwory na zmianę z ognistymi meteorytami. Czelabińsk kurwa. Wiecie jak jest, auto się zesrało, stoisz na krajowej Esce i zero zjazdów. Chcesz wychylić łeb, ale wrogi tir chce Cię pieprznąć…raz, drugi, trzeci… Jakoś się dokolebotaliśmy do pierwszego lepszego lepiarza aut. Myślę se, amen, po ptokach. Ale, że mój Niemąż to człowiek- bohater, stwierdził, że skoro on już nic dziś nie załatwi, to chociaż ja powinnam się zrelaksować. No i złapaliśmy jakiegoś busa w szczerym polu, potem taksę i tadam. Stoję pod drzwiami marokańskich czarów 🙂

Po prostu wow. Baśnie tysiąca i jednej nocy na kilku metrach kwadratowych. Masa genialnych kosmetyków, nie wiadomo co łapać w pierwszej kolejności. Wszystko osobiście przywiezione z Maroka przez właścicieli- Samantę i jej Niemęża.

Szampon strasznie chciał być na fotce. To jest 😉 A taki zestaw do herbaty bardzo mi się podoba. Kunsztownie i starannie wykonana zastawa. Żadne made in China. Jest klimacik, oj jest! Tak se kupić, wódki nalać i pić z pietyzmem hehe 😉

Świeczki, świeczuszki, szał wuja! Wiecie, ja zawsze lubiłam świece zapachowe, szmery, bajery, ale nigdy nie miałam Yanków czy innych kultowych już w blogosferze gadżeciarskich wosków. Wlazłam do zMaroka i przepadłam. Mój nos był wszędzie 😀

Kominki też tu kupicie i to w fajnych cenach, takich ludzkich, a nie jakichś z pupy. Ja sobie kupiłam, a co?! Kto bogatemu zabroni 😉

Dla miłośniczek biżu, piękne, ręcznie robione bransoletki z duszą. Osobiście, to wszystko gubię, albo zapominam nosić, to się nie skusiłam hehe, ale jak ktoś nie jest taka pipa jak ja to polecam, bo świetne są.

O to! To jest zajebiste! Wiecie co to? Szkatułki. Ale jakie! Z drewna tujowego,  prosto z Maroka. Wiecie jak one zajebiście pachną? Masakra, taki zapach drewna, że nie da się opisać, trzeba poczuć. Wiem, że jaram się dziwnymi rzeczami, ale ja lubię jak coś pachnie, a jeszcze jak jest mistrzowsko wykonane to leżę i płaczę z ekstazy.

Czajniczki miedziane. Klimat w chuj! Można sobie taki sprawić i cybać herbatkę jak jakiś król Muhammad. Straszna sroka ze mnie. Jezusicku, jak ja lubię takie rzeczy!

Ten okaz, to akurat eksponat nie do kupienia. Ale uroczy. Jak patrzę na takie rzeczy zastanawiam się nad ich historią. Kto z niego pił, jakie opowieści zasłyszał, co widział gdyby widział…Dotykasz, zamykasz oczy i przenosisz się we własne wyobrażenia o ludzkich losach…O tym jednym dzbanuszku byłabym w stanie napisać książkę, taka jestem pieprznięta 🙂

Stoliczek, stoliczek, a na nim kogucik. Kogucik ma w kuprze otwór do wlewania wody, a dzióbkiem wodę możemy wylać. Poręczny, ceramiczny zbiorniczek na wodę. O wszystko dokładnie wypytałam, co jest co i do czego służy- ja serio jestem pokręcona i uwielbiam poznawać nowe rzeczy.

Coś dla piromanów, bo o ile się nie mylę zamek to kominek zapachowy 😉 Więc jeśli ktoś reflektuje na chajcowanie zamczyska to bajer jak się patrzy. A te kuleczki to arganowe “orzeszki”. Wiecie, że koza najpierw je połyka, potem hmm wydala i z tego tłoczony jest olej arganowy? Miłego nacierania hehe mnie to nie rusza 😉

Tak trajkoczę i trajkoczę, ale klimat sklepu ujął moje zimne serce i roztopił lód zimny jak DiCaprio w Titanicu.

Jak już wszystko obwąchałam, wypytałam o każdą pierdółkę i obejrzałam każdy zakamarek pełen ciekawostek, zaczęło się nasze spotkanie. A jak się zaczęło, miałyśmy okazję potestować niektóre kosmetyki. Przybyło 7 blogerek i każda chętnie wypytywała o właściwości marokańskich kosmetyków.

Stoliczek z różnościami. Aż mi się oczy świeciły- kremiki, olejki…ahh 🙂

I jeszcze więcej olejków oraz wody różane i jeszcze kohl.

A taką herbatkę dostała każda z nas. Werbenowa pychotka. Uwielbiam herbaty, różne i wszelakie. Werbenowa dobrze wpływa na górne drogi oddechowe, wskazana przy problemach z zatokami, czyli stworzona z myślą o mnie. Świetna w smaku-cytrynowo- miętowy posmak, ciężko określić, trzeba spróbować. Smakuje troszkę jak herbata górska z Krety, ma podobny posmak.

Olejkowa micha. Już sama micha mnie zachwyca, co dopiero zawartość, klękajcie narody!

Jeden z powyższych kremików otrzymałam do testów i już się nim smaruję. Po nim będę piękna jak marokańska koza. Jestem pewna, że nacierając się tym specyfikiem otrzymam moc super kozy i bez problemów będę obgryzać gałązki na świerku w ogrodzie. I to na samym czubku!

Oprócz tego, że dostałam kremik, wosk i herbatkę nakupiłam też dużo różności. No, bo gdzież bym nie nakupiła 😉

Troszkę wosków, pachnidełek. Mój pierwszy kominek. Historyczna chwila 😉 Ahhh i jeszcze czarne mydło ze zmielonego murzyna afroamerykanina. No i to wszystko biedna ja tachałam do busa, bo auto zostało na intensywnej terapii.

Chciałabym podziękować z tego miejsca Samancie i jej Niemężowi za pomoc z autem oraz za fantastyczny wieczór. W południe byłam mega wkurwiaona, ale dzięki pachnącej krainie smutki poszły w cholerę, a ja dotoczyłam się do domu zadowolona. Dziewczynom też dziękuję, za miłe pogawędki i wspólnie spędzony czas.

Chciałabym uprzedzić, że post powstał dlatego, bo chciałam, a nie ktoś mi kazał hehe 😀 Zachwyciłam się tym magicznym sklepikiem, zachwyciłam się wspaniałą atmosferą i klimatem. Mówię Wam- tam trzeba pójść. Warto. Ja będę wracać, żeby się paliło i waliło. Ceny też są fajne. No nic tylko hop siup na Krakowskie Przedmieście 2 w Lublinie, nooo ewentualnie na stronkę zMaroka lub na marokańskiego fb KLIK.

Maroko jest spoko! Teraz się zastanawiam, czy nie wyskoczyć tam latem na tydzień, tzn do Afryki, bo do Lublina to ja będę kursować hehe 😉

Dobre Myśli Małej Celebrytki Puderniczki ;)

By | Przemyślnik | 32 komentarze

Wiecie, jest taki jeden Zajęc we wszechświecie, który prowadzi mojego ulubionego bloga. I ten Zajęc drodzy państwo jest mi mentalnie bliski. I właśnie ten sam Zajęc zaprosił mnie do Nominacji Dobrych Myśli. Mowa oczywiście o  Króliczku Doświadczalnym.

Bardzo mnie ta nominacja ucieszyła. Niektóre tagi są durne i niechętnie biorę w nich udział. Inne są wciągające i ten tag do takich należy. Będzie sentymentalnie, emocjonalnie…

Na czym to polega? Na przywołaniu dobrych wspomnień. Zaczynajmy 🙂

Tak to ja. Historii tych dresów i tak nie zrozumiecie… Moja Mama kupiła je w sklepie należącym do rodziców mojego Niemęża. Chyba nas połączyły. Do dziś Niemąż nie chce przyjąć tych dresów na gwarancję, chociaż tłumaczę mu, że są na mnie za małe…

Dawno, dawno temu…

Moje pierwsze wspomnienie. Po naradach z Mamą- miałam wtedy jakieś dwa latka, niezłą mam pamięć cholerrra 😀 Wielka zielona łąka, Chmielaki. Nie wszyscy wiedzą co to są Chmielaki- to taka doroczna impreza chmielu, piwa i piwowarów KLIK. W każdym razie stoję na tej wielkiej łące, zadzieram mój niewielkich rozmiarów łepek do góry. Patrzę na wielkie żółto- czerwono- zielone balony z koszami. W koszach latają ludzie. I ja taka malutka, stoję tu na dole i ściskam rękę Mamy. Takie wielkie wow w mojej głowie mówi mi, że chcę latać. Została mi do dziś ta chęć latania, podobnie jak w głowie mam to wspomnienie- w ogóle nie zatarte czasem. Wielki zachwyt, kolorowe balony, ogromna przestrzeń i Mama, której ściskałam rękę z przejęcia.

Trochę później…

Gorące lato, miałam może trzy, może cztery lata. Pradziadek poszedł do sklepu, a zawsze jak stamtąd wracał przynosił mi Kinder Niespodziankę. Wyszłam mu więc na spotkanie. Do mojego rodzinnego domu prowadziła ścieżka (nadal tam jest;) ). Ścieżka prowadziła z górki, na której stał dom, potem  wiła się przez łączkę, rzeczkę i jeszcze jedną łączkę. Na dole między górką, a łąką- rósł taki mały lasek, a ogromne topole otaczały łąkę. Biegnę więc z tej górki ile sił w nogach. Za mną biegnie kot, właściwie kocica- Kinga. Wszystkie koty nazywałam Kingami 🙂  Dobiegamy do łąki, siadamy pod wielgachną topolą. Patrzymy w stronę dziadka, który jest już za mostkiem, na rzeczce i idzie w naszą stronę machając. Kot jest ogromny! Sięga mi do pasa. Potem przez wieleee lat zastanawiałam się, dlaczego inne koty są takie małe, a to ja urosłam. Siedzę z tą ogromną Kingą, głaszczę ją po futerku, wokół grają świerszcze, trawa trzeszczy od słońca. Spiekota ogromna i zapach lata wokół. Czuję zapach siana, zapach dzikich kwiatów… Taki błogi obrazek, taki bardzo swój i taki niezapomniany. Do dziś czuję te zapachy, słyszę te świerszcze

Jeszcze trochę później…

Początek jesieni. Godzina może siódma wieczorem. Zmierzch. Tylko bez wampirów 😉 Mój młodszy Brat już człapał, więc mogłam mieć z 5 lat? Siedzimy w kuchni przy stole- ja, Mama, Siostra Mamy ( nie napiszę, że ciocia, bo do dziś jest dla mnie bardziej jak siostra 😉 ), Brat . Mamy ogromną ochotę na sos grzybowy. Szybka decyzja- idziemy do lasu. Co z tego, że mało co widać, bo już późno? Idziemy wszyscy! W lesie tylko żółte liście świecą się w mroku, człapiemy na czworaka i zbieramy grzyby po omacku. Odgarniamy liście, wygłupiamy się, tarzamy we mchu. Banda dzieci 🙂 Jest fajnie, beztrosko. Liście szepurczą pod kolanami, a wokół cisza i pohukiwanie sów. Jakieś pojedyncze ptaki, śpiewają sobie przed snem, a my babramy się w liściach i wydłubujemy grzyby z ziemi. Do domu wracamy z pełnymi siatami.Udało się nazbierać grzybów po ciemku. A potem gorący, pyszny sos…mmm cóż więcej chcieć?

Jeszcze bardziej później…

Wczesna jesień. Pierwsze liście spadają z drzew. Idziemy z Bratem pobawić się w sadzie. Ja mam jakieś 6 lat, więc Urwis jakieś 3. Robimy ogromną stertę liści. Bawimy się w jeże. Jak wygląda zabawa w jeże? Wchodzimy na giętką gałąź leszczyny, rękoma trzymamy się gałęzi, która jest wyżej, bujamy się, aż do momentu kiedy dolna gałąź wybije nas w górę i wpadamy w kupę liści pod krzakiem. Czemu nazywaliśmy to zabawą w jeże? Bo gra polegała na tym, żeby na grzbiet naczepiało się jak najwięcej liści, a jeże jak wiadomo na plecach zawsze mają liście i jabłka 😀 Pamiętam mój sweter, w którym wtedy byłam- dłuższy, malinowy, z kapturem, cieplutki i mój ulubiony. Na całym swetrze były takie “malinki”, wystające kuleczki. Za którymś razem nie wycelowałam w liście i ostro rąbnęłam o glebę. Tchu mi zabrakło, ale Brat mną zatelepał i jakoś się ocknęłam. Mimo “reanimacji” i tak miło to wspominam 😉 Z resztą nasze zabawy często kończyły się “reanimacją”, ale o tym może napiszę inny post 😉
To tylko garstka wspomnień, mam ich ogromną ilość. I…chyba wszystkie moje wspomnienia są pozytywne 🙂  Wyciągnęłam z szafy te pierwsze, najstarsze. Dzieciństwo miałam błogie, w ogóle całe życie jest jakieś takie fajne 😉
Ktoś się pewnie skrzywi, że jako dziecko bywałam na piwnych imprezach. Heh…prócz piwa było (i jest ) dużo innych atrakcji- także dla dzieci. Może ktoś będzie wytrzeszczał oczy, że jako dziecko jadłam grzyby- dla mnie to było normalne, szczególnie jak w koło same lasy. Jestem trochę leśnym człowiekiem 😉 Ktoś rozłoży ręce, że zabawy były niebezpieczne- były świetne! Moje dzieciństwo to nieprzerwane pasmo radości. Jadłam grzyby, bawiłam się jak mały drań, jeździłam bez fotelika i robiłam mnóstwo “złych” rzeczy hehehe. Chyba zostało mi to do dziś 😀 Jednak jakoś żyję, mam się dobrze i moich wspomnień nie zamieniłabym na żadne inne. Ahh jak fajnie było się urodzić za komuny 😉
Tag jest tak błogi, że chciałabym zaprosić kilka osób do zabawy. Miło rozluźnić się wspominając 🙂
Zapraszam- WeronikęMonikę i Klaudię.
Moich wspaniałych komentatorów też zachęcam do opisania swoich wspomnień na blogach i podesłania mi linku. Możecie też powspominać w komentarzach 🙂

Prezenty od Mikołaja

By | Śmietnik | 30 komentarzy

Mikołajki, mikołajki i po mikołajkach. Ostatnio wspominałam, że miałam zaszczyt uczestniczyć w spotkaniu Lubelskich Blogerek KLIK. Pochwaliłam się gdzie i z kim byłam, ale jako że mam coś z dziecka- chcę pochwalić się też prezentami, które dostałam. Chcę jednak podkreślić, że nie prezenty były najważniejsze, ale świetna atmosfera, która miała miejsce dzięki sympatycznym uczestniczkom.

 

Ale oczywiście miło coś dostać. Może jestem próżną świnią, ale lubię dawać i dostawać prezenty 🙂 Dzięki sponsorom dostałyśmy miłe upominki, za co serdecznie dziękuję. A sponsorami byli… tatataratam! Fanfary! Uwaga, uwaga! Już piszę  😉

 

To bardzo miły gest ze strony firm, że wspierają nasze pasje. Serdecznie dziękuję!
Ale, że co? Tak bez fotek? Nooo gdzież tam 🙂
Na początek fotka prezentu od Mikołaja. Tego prawdziwego, najprawdziwszego na świecie! Była jeszcze bombonierka…no właśnie była 😀 Tak jakby została strawiona 😉 Ale szarlotkowe genialności są w ciągłym użytku- genialny prezent! Dzięki Miki!
A tutaj świetny zestaw, którym zainteresował się Janusz RudyKot. Oboje jesteśmy pod wrażeniem paczuszki, ale z kotem się nie podzielę! Myślę, że w  jego wieku te kosmetyki są nieodpowiednie, co innego ja- dla mnie są w sam raz 🙂
Lakiery, pudery i podkładery. Chętnie zpierdolę sobie dobrego mejkapa, coby nie wyglądać jakby mnie od łopaty oderwali. Czaicie zrobię się na bóstwo, że aż mnie świniaki w chlewie nie poznają. I tak mnie nie poznają, bo nie mam świń. Chlewa też nie mam. Metafora taka.
Do kompletu będę mogła wyświechtać sobie wary. I oko podmaluję jak ta lala. Szpan na mieście będzie jakbym co najmniej najnowszą  Beemką na osiedla wyjechała. A co?! Ja nie mogę? Ja?! Trzymajcie mnie!
Rzęsy też mogę sobie teraz dopierdzielić. I to takie rzęsy, że jak przed domem mrugnę, to w Gdyni statki wypierdoli, a na Podhalu smerki połomie, hej!
Wylakieruję też szpony. Na wszystkie kolory tęczy przyfasole moje paznokietki. Albo każdego dnia pomaluje na inny kolor. Mam pole do popisu.
Są perfumy, jest impreza. Mówię Wam, jak one zajebiście pachną! Szkoda, że przez neta nie można poczuć zapachów. Albo może i dobrze, bo jak oglądam Walking Dead, to już bym taka radosna nie była, jakby przez 40 minut mi trupem waliło w pokoju 😀
Tym razem coś pachnącego do auta i peeling na całe ciało. Jak ja lubię drzeć moją skórę grrr! Wiem, wiem krejzi kurwa, ale jak peeling to tylko porządny, a ten na taki wygląda. Super 😀
A tutaj inny kolorek na usta, żeby nudno nie było. Piękne cienie i niesamowicie pachnące żele. Granat i truskawka, czy jest coś piękniejszego? Uwielbiam wszystko co pachnie. Za owocowe żele i balsamy dałabym się pokroić.
Balsam, po którym mój zad nabierze takiego kształtu, że będę twerkować jak zawodowiec. Napnę sobie poślady, albo brzuch- jeszcze nie postanowiłam, ale jak już się napnę, to klękajcie narody! Zostanę mistrzem dancehall, albo chociaż disco polo. Nie ważne. Wszystko się przyda- długopis do autografów, lusterko do popadnięcia w samouwielbienie.
A stopy to będę miała jak księżniczka, która całe życie na lektyce podróżowała. Nigdy nie byłam księżniczką. Lektyki też nie miałam, ale co stoi na przeszkodzie? No, generalnie to nic. Ale najpierw zostanę gwiazdą disco polo, albo dancehall, albo spadającą gwiazdą. Jakąś tam gwiazdą będę w każdym razie 😀
I jeszcze niezbędnik każdej elegantki. Czerwony lakier, czarna kredka i cudny rozświetlacz! Teraz już mogę iść na czerwony dywan. Albo po prostu kupię sobie taki dywanik i będę po nim codziennie się przechadzać, kurwa jak ja lubię mój wyimaginowany świat hehe 😀
Idę ćwiczyć chód, bo w sobotę idę na premierę “mojego” filmu KLIK, więc kosmetyki jak najbardziej na miejscu. Teraz tylko czekać na Oscara za rolę dwudziestoplanową hehe 😀
Buziaczki- siurdaczki moje robaczki!

Czy pierwszy raz boli? (Kompromitujące zdjęcia)

By | Śmietnik | 52 komentarze

Tyle się po internetach naczytałam, że pierwszy raz boli. Że pierwszy raz pamięta się przez całe życie. Że pierwszy raz to wspomnienia na lata.
Dziś opowiem Wam o moim pierwszym razie.
Było nas 14.
Same kobiety.
Wyobraźcie sobie ten gang bang.
Uroczo…mrrr.
Majtki na dupę- mowa o spotkaniu blogerek!

Nasz zjazd czarownic czarujących dam, odbył się szóstego grudnia, dokładnie w mikołajki, w Chełmie. O 12:30 stawiłyśmy się zwarte i gotowe w Restauracji Lwów w Chełmie, gdzie Pani Gessler zrewolucjonizowała kuchnię od kuchni i od pokoju 😉
Brygada stawiła się w składzie:.
Organizatorki-
oraz-
No i ja, ale nie będę linkować, nie? 🙂
Zaczęło się od…
Rosołu z prawdziwymi kluskami, wow! Mój Ci rosół, podpisany, a jak 😉 Było też drugie, był bimber kompot. A potem…między bimbrem, a kompotem…
Zrzutka na dragi i striptizerów. Chciałam powiedzieć, że mała zrzutka 😛
Spotkanie miało miejsce w mikołajki, więc porobiłyśmy sobie na wzajem mikołajkowe prezenty. Żeby sprawić radość także dzieciakom, przygotowałyśmy paczuszki dla maluchów z domu dziecka. Fajnie sprawić komuś odrobinę radości, szczególnie, jeśli tej radości w życiu ktoś nie ma za wiele…
Chyba byłam grzeczna w tym roku, bo Mikołaj przyszedł i do mnie, powodując zaciesz roku. Prezent trafiony jak jasny gwint! Buzi dla mojego Mikołaja :*
Tak, to ja na fotce wyżej, wraz z ogromnym bananem na gębie i z trzymiesięcznym odrostem na włosach- nadal trwa moje zimowe bezfarbie 😉
A tutaj macie mój turbo aparat w moich szponach 😉
A potem zaczęly się plotki, ploteczki, plotunie… Prezenty, prezenciki…
No, nikt mi nie powie, że takie bombowe podarki nie cieszą. Cieszą, ogromnie! To świetne podziękowanie za nasz czas, który przeznaczamy na prowadzenie blogów. Powiedzmy sobie wprost- miło coś dostać w podzięce 😉
Na kolejnych dwóch fotkach widać moją bezkresną radość z tego niezwykłego spotkania 🙂 Prezenty są miłe, któż ich nie lubi? Ale najważniejsi są ludzie! Gdyby nie tak zgrana ekipa, nie byłoby tak fajnie. Dziewczyny okazały się być niesamowite! Jedyna rzecz, która mi się nie podobała, to ramy czasowe. No, siedziałabym tam z tymi wspaniałymi, wyjebanymi w kosmos blogerkami ze trzy dni i dalej byłoby mi mało! Nie nagadałam się ze wszystkimi i czuję niedosyt.
A tutaj zaciesz z Sylwią 😉
A poniżej jedno z lepszych zdjęć mojej osoby. Tak, tak jestem za różami i wyglądam jak pół dupy zza krzaka 🙂
Matko bosko krasnostasko! Baterflaja dostałam, kurwa jak ja lubię motylki!
I nasza grupa w kupie. Ale nie w takiej kupie śmierdzącej, tylko w takiej grupie, w której siła 🙂 Klaudia robiła zdjęcie, dlatego nie ma jej na fotce.
A tutaj jeszcze raz ja we własnej osobie- łamię stereotypy. Nie wiem, nie rozumiem dlaczego niektórzy twierdzą, że blogerki to tępe dziunie. No, nie czaję!
I tylko jedną rzecz rozkminiam do dziś… Pani Gessler proponuje panom loda- no to rozumiem. Ale ona proponuje loda też paniom! Tego nie mogę pojąć. Ale, że niby jak ?
Dziewczyny, chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować za miłą atmosferę, dzięki której mój pierwszy raz nie bolał :* Wręcz przeciwnie! Mój pierwszy raz był wymarzoną inicjacją i chyba zostanę blogową nimfomanką, bo ciągle mi mało! Mam nadzieję, że będzie okazja do kolejnych spotkań, bo nie ma nic lepszego niż tak urocze babskie grono. Dziękuję!
PS. Fotki pochodzą od kilku z Was i ode mnie też, zmiksowałam i się pogubiłam, które są czyje 😉

Uwaga!

By | Śmietnik | 6 komentarzy
Maleńki post organizacyjny. Od dziś przybywa mi nowa zakładka- Celebrytka.
Zakładka to skutek mojego lenistwa i wygodnictwa. Przerzuciłam mojego pierworodnego bloga na Pudernicę, bo lubię mieć wszystko w jednym miejscu.
Teraz możecie czytać, śmiać się i płakać w jednym miejscu.
Mam nadzieję, że ten pomysł Wam się spodoba, a jak nie to trudno- tak już zostanie 🙂
Tyle.
Idę 🙂