Tag

lakier

Wywar ze świetlika na paznokciach, czyli fluo top

By | Bjuti Pudi | 22 komentarze
Każdy (właściwie to każda) z nas ma jakichś tam swoich ulubieńców kosmetycznych. Takich pupilków, z którymi jesteśmy od wielu miesięcy lub lat razem.
Dzisiaj chciałabym napisać kilka słów o moim faworycie.
Jesteśmy ze sobą od kilku dobrych lat i nie mam zamiaru szukać niczego nowego. Produkt, o którym chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć dostaje u mnie szóstkę z plusem. Wyższej oceny u mnie nie ma.

Ale, że co takie gówienko? A, no takie niby nic, a jest tak zajebiste, że aż mi się sam złuszcza martwy naskórek na plecach!
Poznaliśmy się wieki temu w Esesmanie. Od tamtej pory zawsze mam go w kolekcji. Kosztuje chyba trochę powyżej pięciu złotych, może sześć? Nie pamiętam, ale między 5, a 7 złotych, na pewno nie więcej. Ale zapytacie, co w tym gówienku takiego niezwykłego.? A kiedy pytacie mnie, odpowiadam.
 Wibo  Fluo Top, express growth to niezastąpiony cudaczek. Pomińmy już fakt, że świeci w UV i jeśli jesteś królową disco w lokalnej remizie, to musisz go mieć. Najważniejsze plusy tego topu są inne. Po pierwsze wydłuża trwałość i błysk każdego lakieru. Ale uwaga, może nieznacznie wyostrzyć kolory, co czasami jest zaletą, czasami wadą, mi osobiście nie przeszkadza. Ale na przykład jeśli pociągniemy nim po czarnym lakierze odcień może być bardziej granatowy niż czysto czarny.
Lakier (oj wiem, że top, ale można go z powodzeniem używać jako lakier bezpośrednio na płytkę paznokcia) najczęściej stosuję na moje żelowe paznokcie. Kolor żelu jest wtedy bardziej wyrazisty, a białe końcówki frencza krystalicznie białe. Do tego błyszczą jak trzeba. Lakier spokojnie utrzymuje mi się tydzień, chyba, że wsadzę moje paluchy i zacznę skubać, no to wtedy nieuniknione jest, że kawałeczek spsuję 😀 Natomiast sam z siebie w ogóle nie odpryskuje. Jeśli przy nim majstrować to schodzi taką błonką, skórką czy jak to inaczej nazwać 😉
Oto i top na moich koślawych paluchach. Ciężko cokolwiek uchwycić na fotce, ale co nie pokażę? Ja nie pokażę?! Pokażę.
Kolejną zaletą jest fakt, że po pomalowaniu paznokci jakimś tam lakierem kolorowym i po przejechaniu  tym cudeńkiem- lakier schnie szybciej. W ogóle ten Wibiak schnie w zastraszającym tempie. Kiedy kończę nim malować drugą rękę, pierwsza już jest niemal sucha (mówię tu o malowaniu tylko nim, bez innych mokrych lakierów pod spodem). Także chwila moment i można robić coś innego bez upierdliwego czekania, aż nam lakier raczy wyschnąć.
Co jest dla mnie ogromnym plusem- nie potrzebuję wielu warstw lakieru. Wystarczy nim przejechać raz i po sprawie. Świetnie się rozprowadza, równomiernie i bez żadnych niespodzianek.
Dla niedowiarków, że Wibiak świeci jak nie powiem jakiemu zwierzęciu co na wiosnę, pokażę fociszcze.
Świeci jak dupa świetlika w lesie.
 Specjalnie na tę okazję lampę uruchomiłam, żeby nie było, że oszukuję 😀 W normalnym świetle wygląda normalnie, jedynie podbija nam kolor.
A jakie są minusy? Żadne. I dlatego tak uwielbiam ten lakier.
Ktoś ma jakieś “ale”? Zapraszam na solówę, ale uwaga tylko na gołe klaty 😀

Piaskowy Piasek Piaseczny od Lovely

By | Bjuti Pudi | 16 komentarzy
Dobra dzisiaj ostatni raz ( w tym miesiącu pewnie) zaśmiecam bloga duperelami. Bo uważam, że pisanie o lakierze do paznokci to duperela jakich mało. Wciąż zadziwiają mnie laski, które o lakierze piszą cały poemat 😀
Neonowy lakier strukturalny Ibiza od Lovely, kolor numer 3 czyli żarówiasto pomarańczowy (lekko trąci różem). I to by było na tyle hehe 😀 Żartowałam 😉
Do piaskowców nie byłam przekonana. Przekonała mnie fioletowa dziewczyna. Lazłam po Essesmanie, patrzę- coś się świeci, podeszłam krokiem gibkim i oko me zawiesiwszy na półce wypatrzyłam gadzinę. Świeciło toto na kilometr, a że ja jestem kolorowa łania, myślę se “wezmę, co se bedę” i wzięłam. To znaczy kupiłam, nie że zawinęłam pod ekshibicjonistyczny płaszcz- wszystko odbyło się legalnie, kilka złociszczy niemiecka sieć na mnie zarobiła.
Do posiadłości powróciwszy karetą zwróciłam uwagę na napis złowieszczy, który rzecze tak- ” Głupia pipo ten lakier możesz se aplikować gdzie chcesz, lecz wiedz, że tylko na sztuczny pazur się nada” albo coś takiego. Zrobiłam ich wszystkich w przysłowiowego penisa chujem zwanym potocznie gdyż moje szpony od dnia narodzin z łona matki mej boskiej żelowe są! I se mogę malować ile sobie zażyczę! HA!
A czemu, to czemu spytacie gawiedzi, cóż to w tym małym pojemniczku siedzi? Czemu to zwykła białogłowa dama nie użyje bez tipsów tego łachmana? Nie użyje, bo Unia Europejska zabroniła używać w krajach zrzeszonych jednego ze składników, który to nadaje żarówiastość lakierowi . Chodzi o ilość “czegoś”- czegoś tam jest za dużo niż być powinno. W Rosji ten składnik nie jest na przykład zakazany, ale wiadomo, że Czelabińscy ludzie są nieśmiertelni, nie ten level co my  😉 Chociaż wydaje mi się, że używając Ibizy na polskie paznokcie też nikt by nie jebnął w kalendarz, ale co ja tam wiem, jak ja głupia baba ze wsi jestem 😀

Dodam od siebie, że mój żel trochę odrósł i tam gdzie mój naturalny paznokieć miał styczność z piaskowcem wyrosły mi grzyby, pieczarki, ścięłam i dałam do pizzy. Nie no nic się nie działo, nikt i nic nie ucierpiało 🙂 Także podejrzewam, że to jakiś kolejny unijny wymysł.
Lakier trzyma się kozacko, nic nie odpryskuje, trzyma się jak Macierewicz wizji zamachu. Myślałam, że ze zmyciem będzie katastrofa, ale nie było tak źle. Wystarczy wacik ze zmywaczem potrzymać chwilę i lakier złazi jak trzeba. Wiadomo, że jest trochę bardziej toporny niż zwyklak, ale damy radę.

Kolor tak jak wspominałam jest oczojebnym pomarańczem, ale w różnym świetle bije po oczach innym odcieniem. Tak lekko wpada w róż od czasu do czasu jak mu się przypomni. Na moich zdjęciach akurat mu się zapomniało.

Ale fajny jest skurczybyk, nie? Takie bombowe kudłate paznokcie, albo piaskowe, albo nie wiem jakie, może jak płytki w wychodku na jakimś dworcu. Nie równe w każdym razie, chropowate jak głos żula.

A cholera, tyle fotek nacykałam, że teraz już pisać nie ma o czym, a głupio mi same pikczersy naginać 😀

To jeszcze parę słów dodam. Lakier polecam. Polecam szczególnie tym, którzy do piaskowców nie są przekonani. Facetom nie polecam, bo jednak facet z lakierem na paznokciach kiepsko wygląda. Właściwie to nie jest już wtedy facetem, a skoro nie jest to niech se też kupi 😀

Ostatnia fotka jak bole lole. Kończę te wywody, bo serio wyszedł mi poemat o lakierze do paznokci, czyli, że jednak się da!
Ta dam!
Oklaski!
Brawa!
Ukłony…
Tak, już sobie poszłam 😀

Lakier Wibo- koci przysmak

By | Bjuti Pudi | 18 komentarzy
Opętał mnie szaman. Ostatnio mam fazę na lakiery. Dzisiaj mam jakiegoś zielepacha.
Wibo, Express growth, nr484.
Że niby paznokcie po nim tak rosną. Oby nie, bo będę musiała żel częściej nakładać 😉 Niby w lakierze siedzą magiczne właściwości i multi-witaminy, które wspomagają wzrost paznokci. Może i tak, ale mi to nie jest do niczego potrzebne. Kupiłam, bo nigdy nie miałam takiego koloru.
Kolor ma taki zgniłego zielonego jabłuszka, albo coś koło tego. Skisłe niedosuszone siano, przydymiony seledyn, takie coś. W każdym razie na paznokciach jakby i złotawo podlatuje.
Wydaje mi się, że przy trzech warstwach byłby bardziej zielony. Dwie warstwy nie kryją tak ekstra i jak się przyjrzeć to prześwituje cielisty kolor żelu. Ale mimo to kolor nie jest zły o ile ktoś taki kolor lubi.
Lakier ładnie się rozprowadza, nie robi smug jak saneczkujący pies. Schnie jakoś za wolno jak dla mnie. Ale schnie. Jeszcze tego by brakowało, żeby nie sechł. Flaszka standardowa, pędzelek też. Lakier ładnie się błyszczy.
Lakier jak lakier. Jeśli komuś podoba się kolor to może brać. No co job twoja mać więcej o lakierze mam napisać?! Nie będę się spuszczać, bo nie ma nad czym, po prostu pokazałam co kupiłam i tyle. Żadnych filozofii nie wymyślę, że lśni niczym psu jajca na wiosnę- no lśni i co z tego. To jest tylko lakier 😀
Facet mi powiedział, że mam pazury jak zombie w tym kolorze. Że lakier ma kolor trupa i wygląda na to, że schodzę z tego świata począwszy od paznokci 🙂
Januszowi też chyba się nie spodobał kolor, bo zareagował tak…
…chyba chciał go obgryźć. Albo może lakier jest smaczny- nie wiem nie jadam. Trzeba by jego zapytać, ale on przeważnie wszystkich olewa i jest mało rozmowny. Za to często wpada w furię.
Lakier przetrwał, więc jakość jest okej. Jeśli nie masz kota- możesz kupić. Janusz Rudykot mówi nie, ale jego nie ma co słuchać, bo to wredna wywłoka 🙂
***Podczas używania lakieru nie ucierpiało żadne zwierze***

Wibo na paznokciach, a w garści ogóras

By | Bjuti Pudi | 21 komentarzy
Miało być wczoraj, ale jest dzisiaj, bo mi się Blogerzosko zbuntował 🙂
Dzisiaj zapraszam na maziaje po pazurkach.
Tak właściwie to jestem leniwcem. A że jestem leniwiec to pracuje szybko nad tym co mam do zrobienia i z głowy. Z tego lenistwa od kilku lat zażelowuję moje paznokcie, bo robię to raz na miesiąc i nie muszę się martwić, że lakier odpryśnie. Zawsze miałam długie i mocne paznokcie, ale żel jest dla mnie wygodniejszy, a ewentualny lakier na nim trwalszy. Bo jak coś mi się pomyśli to paznokcie koloruję.
W Esesmanie wpadła mi w oko seria lakierów Wibo o dumnej nazwie Celebrity Nails. A, że jestem taka wsiowa celebrytka to żem wzina i kupiła, a co- to tylko jakieś sześć złotych czy coś koło tego 😉
Lakier wsadziłam w miętę, bo widziałam na blogach, że to trędi mieć kosmetyki w kwiatkach 😉 Ja miałam miętę, do Mojito, w Lidlu kupiłam. Nie ważne 🙂
Mój odcień to “dwójka” czyli My charming. Bardzo fajny kolorek, taki jakiś brzoskwiniowo- różowo- chujwiejaki 😀 To najlepszy opis koloru, który posiadam. Pomiędzy tym wszystkim siedzą jakieś małe niewinne drobinki, które fajnie odbijają światło.
Z tyłu buteleczki Wibowcy napisali, że lakier z limitowanej kolekcji (zapierdalać do Essesmana, bo wykupią 😉 ) pomoże mi stworzyć fantazyjne manicure. Moim zdaniem fantazyjne maziaje to można wszystkim stworzyć- wystarczą jakieś tam umiejętności i byle jaki lakier. No ale dobra. Tym razem akurat nie fantazje były mi w głowie. Kurcze no chciałam sobie po prostu paznokcie pomalować. I pomalowałam. O tak …
Fotka mało artystyczna, ale jest. Lakier na paznokciach ma fajny żywy kolorek. Błyszczące drobinki dodatkowo nadają trójwymiarowości kolorowi.
Pędzelek jak pędzelek- dobrze się nim nakłada lakier, nie mam zastrzeżeń. Kłaki nie migrują na paznokieć, nic się nie rozczapirza. Flaszka też jak flaszka- ze szkła. Na chuj drążyć temat 😀
Ale, Ale były dwie, jedna chciała, druga nie. To, że lakier jest ok to jest nic. Zrobiłam krasz test 😉 Przetrzymałam dziada tydzień na paznokciach! Próbę przeszedł zaskakująco dobrze i to jest bardzo ważne.
Po tygodniu lakier lekko zmatowiał, wcale mu się nie dziwię. Został skatowany przez pranie, sprzątanie, a nawet mycie okien!
Nawet w przybliżeniu wygląda całkiem do rzeczy po takich turbulencjach jakie miał okazję przejść.
Nic a nic nie odpryskiwał, jedynie na końcówkach trochę się starł. O tutaj widać…
Łebki lekko wytarte, lakier troszkę się zmatowił, ale generalnie jest niezły! Po tygodniu nadal siedzi tam gdzie trzeba.
Na pewno kupię kolejny odcień z tej serii, bo widziałam sporo ładnych kolorów, ładnych i nasyconych jak ogórek na fotkach. Zapytacie dlaczego ogórek? A dlaczego nie? Może zapoczątkuję jakąś nową modę na ogórki na blogach ? 😀