Category

Pudernica

Liebster Blog Award- zabawmy się :)

By | Śmietnik | 20 komentarzy
Zostałam nominowana przez Magnolię do Liebster Blog Award.
Chciałabym podziękować za to wyróżnienie mojemu Mężowi, który moim mężem nie jest, Mamie, która jest moją mamą, kotu Januszowi, który jest moim kotem… A nie, moment- to przygotowałam na okazję odebrania Oscara. Ale to musi poczekać, bo “mój” film jeszcze jest przed premierą. Poza tym premiera najpierw w Polsce, a ja byłam tylko statystką, ale co se będę jak se mogę 😉 Nawet kwestię mówioną miałam, taka ze mnie Celebrytka (tak, podsyłacz do mojego drugiego bloga 😉 ). A jakby ktoś chciał wiedzieć to zagrałam w TYM filmie. Najpierw “G-Roy”, potem Holiłut, achhh 😀
Wracając do Liebster Blog Award…
 Zasady.
„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”.
Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała.
Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.

Pytania, które dostałam i moje odpowiedzi.

 
Sukienka czy spódnica?
O masz. Lubię i spódnice i sukienki. Co złapię to założę. Podobnie jak każdego dnia mam inny ulubiony kolor, tak i każdego dnia zakładam co innego. Latem kiecki, sukieneczki lub krótkie spodenki. Kiedy jest chłodniej jakieś getry ( legginsy to w Ameryce noszą, ja myślę po polsku, więc piszę po polsku  😉 ). Czasami jakieś sztywniejsze kalisony zapodam, ale ogólnie jestem ekshibicjonistką tak troszkę i nogi światu pokazywać lubię 😉
Paznokcie, sztuczne czy tipsy?
Z racji, że jestem leń to raz w miesiącu zapodaję żel na naturalną płytkę moich paździorów i z głowy. Jak mnie najdzie to pomaluję lakierem, ot tajemnica.
 
Tusz, czarny czy brązowy?
Czarny! No gdzie brązowy? W brązowym wyglądałabym jak Koń Rafał, bo konie chyba mają brązowe rzęsy, nie?
 
Wieś czy miasto?
Jestem ze wsi i jestem z tego dumna. Mieszkam w mieście (powiedzmy, że to miasto to Zombieland ). Nigdy nie chciałabym mieszkać w jakimś wielkim mieścisku. Z racji, że nie jestem wymagająca- mogą być przedmieścia Miami, albo chałupa na Krecie z plażą zamiast ogródka.
 
Mężczyzna w swetrze czy bluzie?
Może być w swetrze, może być w bluzie. Oby nie w sandałach i skarpetach.
 
Tatuaż u kobiety, tak czy nie?
Jako, że mam malunek na połowę pleców i połowę nogi to jestem na tak!
 
Za 5 lat będę…
Już za cztery lata będę mistrzem świata. Jeszcze nie wiem w czym, ale będę. Za pięć lat więcej czasu będę spędzać na wakacjach niż na pracy, bo dlaczego nie? Widzę przed sobą świetlaną przyszłość 😀
 
Latem zawsze….
Latem zawsze piję zimne piwo, łapię promienie słońca. Zbieram energię na zimę. Lubię poleżeć plackiem i pozwiedzać co się da. Uwielbiam wdychać parne powietrze po burzy i patrzeć w rozgwieżdżone niebo. Uwielbiam lato!
 
Nigdy bym nie…
Nigdy nie mów nigdy! W moim przypadku wszystko jest możliwe.
 
Jaki kraj chciałabyś zobaczyć?
Hoho dużo tego.. i ciągle coś się zmienia, a lista wydłuża. I to nie jest tak, że tylko chcę, ja to zrobię prędzej czy później. Grecja, której pragnęłam od wczesnego dzieciństwa- zaliczona. Teraz czas na Hiszpanię, Portugalię,Turcję, Dominikanę, Japonię, Dubaj, USA i kawałek Ukrainy (kiedy sytuacja się uspokoi) Czarnobyl i Krym. Ameryka Południowa i wszystkie małe, urocze wysepki świata…Pewnie zaraz jeszcze coś mi się przypomni 😀
 
Jaką książkę polecasz?
Każdą. Bo każda coś w sobie ma. Warto czytać. Ja pożeram najwięcej książek latem na leżaczku w ogrodzie.
Ale się wynurzyłam hoho 🙂
Chciałabym nominować kilka blogów, a właściwie blogerek. Jako, że jestem nowa w tym świecie to nie wiem, w którym momencie blog jest mało popularny, a kiedy zaczyna być ekskluzywnym czytadłem. W związku z moim zagubieniem nominuję te blogi, które znam i lubię. Mam nadzieję, że nie spalę się w piekle za takie nagięcie reguł 😉

And the winner issssss…

  • https://poradymamykasi.pl/#sthash.VcROIyoz.dpbs
  • https://wodcieniachfioletu.blogspot.com/
  • https://wyznaniakosmetoholiczki.blogspot.com/
  • https://czarnulkaablog.blogspot.com/
  • https://ordinaryandbeauty.blogspot.com/
  • https://w-mojej-kosmetyczce.blogspot.com/
Kurcze, niech będzie tyle, bo mi się myśleć nie chce 😉 Oczywiście nominacje, nominacjami, ale myślę, że każdy może odpowiedzieć na moje pytania.
A oto zestaw pytań ode mnie.
  1. Jaki jest Twój ulubiony kolor? Opisz go bez nazywania 🙂
  2. Gdybyś była zwierzakiem, to jakim i dlaczego?
  3. Jaka była Twoja najzabawniejsza wpadka?
  4. Czego nie lubisz na blogach?
  5. A co na blogach lubisz najbardziej?
  6. Wakacje Twoich marzeń…
  7. Gdybyś była super ekstra hiper bohaterem to kim byś była i jaką moc byś miała?
  8. Od czego zaczęło się Twoje blogowanie?
  9. Jakie masz najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?
  10. Co najbardziej lubisz w sobie?
  11. I jak wypadłam z moimi pytaniami? 🙂

Zapraszam do zabawy wszystkich chętnych, możecie pisać w komentarzach, lub na swoich blogach. Uwielbiam takie rzeczy czytać 🙂

Nasienie grozy zbałamuciło mi włosy!

By | Bjuti Pudi | 23 komentarze
Tej niedzieli postanowiłam wypróbować coś nowego…
Zaczęło się niewinnie…
Mój produkt znalazłam w Kiepsko- czaicie taki market co go Henio i Krysia reklamują.
Trzy złote mówili, to zwykłe nasienie, mówili…
A jednak…
Przedstawiam Wam nasienie szatana!
To jakiś mój stary rysunek, nie ważne…
Ponoć nasienie samo układa się w wyrazy! Straszy aż człowiekiem miota jak szatan! Mi się ułożyło same w “BU!”. Tylko, że ja strachliwa nie jestem.
Legenda głosi, że nasienie to jest nasieniem demonicznym. Nawet książka powstała- “Jak to ze lnem było”. Do dziś nie doczekaliśmy się ekranizacji tego bestselera, bo ponoć aktorzy, którzy chcieli wziąć udział w filmie ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach…Ponoć pod brzozą smoleńską rósł len! Omajgad! Ponoć po lnie broda rośnie, pewnie jest popularny w Austrii..hmmm…
Przejdźmy dalej, jak już się posraliście w kalison.
Pieprzę głupoty aż miło, nie?
Nigdy wcześniej nie pchałam gluta na włosy. Pomijając sytuacje kiedy to w dzieciństwie chodziłam zasmarkana. Postanowiłam spróbować. A żeby było przyjemniej to się nie obsmarkałam tylko ugotowałam nasienie grozy (wiek nie znany).
Oczywiście zrobiłam wszystko po swojemu, bo blogerkom nie ma co wierzyć ( a już szczególnie mi, bo pieprzę trzy po trzy). Walnęłam do gara półtorej szklanki wody i trzy łyżki siemienia, postawiłam na gaz, nie zapukał nikt na czas. Zjadłam śniadanie. Po 15 może 20 minutach glut się sam ugotował i wlałam go do miski. W międzyczasie jak się gotował, przemieszałam dziada kilka razy, jak mi się akurat przypomniało. W tej misce se stygł, a ja polazłam do łazienki umyć kłaki. Umyłam ździerakiem slsowym. Obsuszyłam ręcznikiem. Wsadziłam miseczkę do wanny, a łeb do miseczki i napychałam gluta na sierść. Pchałam ile wlezie, bo mi dużo tego badziewia wyszło. I tak połowa mi została, ale sobie z nią poradziłam. Założyłam czepek żeby mi to nie spływało na cycki. Założyłam czapkę, żeby jeszcze bardziej nie spływało i poszłam film oglądać.
Po prawie dwóch godzinach, jak mi się przypomniało, że mam jakiś sos na łbie poszłam do łazienki. Ale najpierw wzięłam długą kąpiel, do której dodałam resztę gluta, która mi została. Ach i gębę tym wysmarowałam, a co? Kto bogatemu zabroni?! ;).
 Nie wiem jak to wszystko wpłynęło na moją skórę, ale na pewno się nawilżyła. Wiem co się stało z włosami! Wypadły co do jednego! Sprawdzony sposób na depilację!Polecam! Żartowałam- świruję pawiana 😀
Szczerze mówiąc to myślałam, że zabieg guzik da. Włosy, kiedy były jeszcze mokre, były jakieś takie szorstkie. Ale jak już je wysuszyłam okazało się, że to wszystko gówno prawda 😉
Po wszystkim włosy okazały się być mega miękkie, błyszczały jak psu jajca na wiosnę, za to psimi jajcami nie pachniały (fęks god!). Pachniały zupełnie jak nic. Znaczy nie pachniały, ale i nie waliły. Były włosowymi włosami- bomba, nie? W dotyku taka rozkosz, że Sasha Grey leży i kwiczy (właściwie ona i tak to robi, ale ok).
Tak, wiem końcówki dalej nie podcięte, ale moja turbo fryzjerka ma ważne egzaminy i na razie czekam na swoją kolej 😉 W każdym razie włosy naprawdę poczuły zmianę. Pozytywną oczywiście. O! Z prawej stronie fotki wkradło się słońce, wybaczcie 🙂
A tu z kolei wyglądam jak rudson jakiś. No fakt, indygo mi się sprało, muszę przy kolejnym farbowaniu coś pokombinować. Ale trochę też wina słońca.
W każdym razie tutaj widać jak moje włosy lśnią. Podsumowując wszelkie laminowania- po siemieniu lnianym włosy są najfajniejsze. Chrzanić żelatyny, siemię da Ci to czego nie da Ci ojciec, nie da Ci matka! To wszystko da Ci dzisiaj siemienia gromadka!
Evrybady pomarańcze! Puć ju hendzap in di jer!

Saga o ludziach łowcach, czyli ostatni tydzień wyprzedaży w Rossmannie

By | Bjuti Pudi | 28 komentarzy
Ostatnia część sagi o łupach w Essesmanie.
Tak, wiem, miałam nie iść. Rzekomo nic nie było mi potrzebne. Taaaa jasneee 😀
Poszłam po płatki kosmetyczne i bezbarwny lakier w promocji. Dwie rzeczy i co ? I jajco 😀
No cóż, nie powinnam posiadać więcej niż piątaka przy sobie, bo tak to się kończy…
Wszystko potrzebne, wszystko za mniej niż normalnie, tylko brać…
Wzięłam.
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że poszłam we wtorek, bo liczyłam, że drogeria będzie już ograbiona ze wszystkiego, a tu dupa. To co mi się podobało akurat było.
No to wzięłam te nieszczęsne płatki. Przy okazji Radical coby futro nacierać. Wcześniejsza flaszka akurat dobiła dna, a tu taka niespodziewajka- kilka złotych taniej. Wzięłam. I Facelle było w promocji. Wzięłam, bo moje włosy ( na głowie dziady borowe! )  są fantastyczne kiedy je myję tą prytą.  I kremik do stóp za grosze. Wzięłam, bo lubię mieć zadbane przeszczepy. Na moje wielkie (nie)szczęście wisienka z Tutti Frutti też akurat staniała. WZIĘŁAM. A to czarne coś po lewej stronie to nie czarna wdowa, tylko spinka do włosów. Tak, przeceniona, tak wzięłam…
A wracając do promocji właściwej:  lakierowo-wargowej, też nawrzucałam do turbo koszyka co nieco 🙂
Mazaki na warę, po ekstra cenie. Kolory jakieś kiepskie na tej fotce. W rzeczywistości to delikatne róże- takie lubię najbardziej i z różowym ustem jestem taka dżaga, że aż się kury niosą na sam mój widok 😀
Okrągła pomadka to Lovely błyszczykowa pomadka do ust numer 4. Miałam już czerwień i byłam zadowolona. Tym razem pewnie też będę szczęśliwa jak Polak na wakacjach w Egipcie!
Kanciasta szminka to Wibowa nawilżająca pomadka do ust numer 1. Eliksir. Też miałam już inne odcienie, tym razem postawiłam na fajny róż. Nie wiem czemu na zdjęciu wygląda na ciemną, ale nie jest. Z resztą, kto wierzy blogerkom? 😀
Lakiery. Lakiery, których miałam nie kupować, bo rzadko używam. A jednak. (Co za durny czerep ze mnie).
Biały kanciak to jakaś nowa seria z Wibo. Biały zwykły lakier. Kupiłam, bo stary białas się wykończył, a do ombre, wzorków czy innych pierdół jest mi niezbędny. ( Boszzz jak ja się tłumaczę 😀 ).
Różowy Lovely z serii I love summer. No, bo kto nie lubi lata? Mam niemal identyczny kolorek z Avonu, super lakier tylko straszne smugi robi i dlatego wzięłam ten. Ten nie robi. Właśnie mam go na paździorach.
I bezbarwny “lakier”, a właściwie top, czyli pokrywacz. Fluo top od Wibo.  Mój ulubieniec od lat. Aż się dziwię, że jeszcze go nie zrecenzowałam, zajmę się tym aj promiz 🙂
I tak to rozhulałam kasiorę. Nawet ludzi za dużo nie było, dużo pierdół na półkach… Bez potu i łez kupiłam, aż za dużo. Ale wszystko się przyda.
Dobrze, że wyprzedaż się kończy. Mam nadzieję, że przez maj już nie zajrzę do jaskini zuuuuaaa po inne (nie)zbędne kosmetyki.
A jak Wasze zmagania w tym tygodniu ?

Kłaki- cudaki :)

By | Bjuti Pudi | 50 komentarzy
Ptaszki w mailach mi ćwierkają,
Że na rymy tu czekają.
Może rymy częstochowskie,
Lecz na blogu jest radośniej 🙂
Dziś niedziela jest włosowa-
Posłuchajcie co dziś głowa
Ma przeżyła przy niedzieli,
Niech się gawiedź poweseli.
Noc z olejem przekimałam.
Na długości zapodałam
Pomarańczę oraz brzozę,
Może ona mi pomoże.

W skórę wtarłam rycynowy,
Po nim rośnie włosek nowy.
To rzecz dla Was oczywista-
Głowa później ma być czysta,
Więc umyłam (też) Alterrą,
Polubiłam się z cholerą.
Dalej będą wynalazki,
Które dają włosom blaski.
Wzięłam miodu łyżkę sporą,
A do tego tak około
Dwie łyżeczki zieleniny,
Bo tym włosy nawilżymy.
Zielenina to jest żel,
Lecz nie taki co go gej
Na swe włosy kładzie z rana
I to nie był żel z banana.
Z aloesu to jest żel
Tak nawilża, że aż hej!
Weronika żel mi dała,
Bo za dużo w domu miała.
Lecz mikstura ciut za rzadka-
Co tu zrobić? Ot zagadka!
Pomyślałam, pochodziłam
I maseczki dorzuciłam.
Kallos beczka stoi cała,
Szkoda by się marnowała.
Proteiny ma ci ona,
Keratyną nasycona.
Dorzuciłam więc troszeczkę,
Zakręciłam wielką beczkę.
Wszystko dobrze wymieszałam,
Lecz na olej też spojrzałam.
Więc Alterry pompkę dałam,
I ponownie zabełtałam.
Włosy równo tym pokryłam,
I na chwilę zostawiłam.
Dałam czepek, potem czapka,
Z pół godziny jak wariatka.
Po tym czasie zdjęłam wszystko
I się zgięłam dosyć nisko,
By opłukać papkę całą
I fryzurę mieć wspaniałą.
Olej wtarłam w końcóweczki,
Popsykałam też troszeczki
Od ochrony sprejem takim,
By nie wyszły wszystkie kłaki.
Nawiew letni ustawiłam
I kłaczory wysuszyłam.
Kiedy wszystko uczesałam,
To się prawie rozpłakałam.
Lecz z radości moi mili,
Doczekałam pięknej chwili!
Włosy mocno nawilżone,
Odżywione, dociążone.
Miękkie cudnie i pachnące,
W słońcu pięknie się błyszczące.
Objętości też dostały,
A jak dobrze układały!
Szok, masakra przyjaciele!
Włosy ekstra, ja pierdzielę!
Ta niedziela się udała,
Włosom dużo dobra dała!
Aż się boję co się stanie,
Kiedy nowa nam nastanie.
Bo na włosach miałam tyle,
Że już tylko wsadzić żmiję,
Nasrać i jaszczurkę wpuścić,
A na koniec czymś natłuścić.
Jednak włosy są szczęśliwe,
Rosną coraz bardziej żywe.
Skoro im się to podoba,
To ta pielęgnacja nowa
Pozostanie ze mną tyle,
Aż me ciało w ziemi zgnije.
A planuję żyć sto latek,
Nim wyrośnie na mnie kwiatek.
W planach włosy mam do pasa,
By móc chodzić na golasa.
Tylko włosy mnie ubiorą
Letnią, wieczorową porą.
Zrobię suknię z długich kłaków-
Będę kozak wśród kozaków!
To już koniec opowieści,
Pieprzę smuty, że aż trzeszczy 😀
Piszcie sobie co tam chcecie,
Ja już sobie z bloga lecę !

Owocowa rozkosz, mój hit!

By | Bjuti Pudi | 16 komentarzy
Długi weekend, Polska pije, je kiełbasę z grilla i doznaje innych uciech. To ja też dzisiaj o uciechach.
Tutti Frutti masło i olejek do kąpieli o zapachu wiśni i porzeczki.
I to jest słuchajcie czad!
Zapach jest tak niesamowicie soczyście owocowo wspaniały, że można za niego zabić! Absolutnie moi faworyci ostatnich czasów. Uwielbiam owocowe cosie do kąpieli, a jeszcze bardziej owocowe mazidła. Uwielbiam wszelką świeżą owocówkę. Te dwa produkty to dla mnie raj na ziemi i nawet jakby w składzie miały samo zło to i tak bym je w kółko kupowała.
Zacznijmy od olejku do kąpieli. Nadaje się także pod prysznic. Ja leję dziada w wannę pod strumień wody oraz myję nim całe ciało.Woda w wannie robi się od niego różowa. Ma fajną gęstą konsystencję w kolorze czerwonym z połyskującymi złotem drobinkami. Drobinki stety (niestety) na skórze nie zostają. Łatwy w użyciu, chyba, że ktoś jest brudasem i się nie myje, to wtedy ma trudności z podstawowymi zabiegami higienicznymi. Wydajny, duży, bo półlitrowy. Kupiłam w Biedrze za 7,99, a w Esesmanie są po 12,99. W Biedrze już nie ma 🙁 Jakby były to kupiłabym kilka na raz. Najwyżej będę przepłacać u Niemca. Bo będę kupować, aż mi zbrzydnie, a nie sądzę, żeby to się szybko wydarzyło.
Pachnie orzeźwiająco, świeżo, lekko kwaskowato, żywymi owocami. Wiśnia miesza się z porzeczką, choć aromat wiśniowy jest bardziej wyczuwany. Zapach jest relaksujący.Kojarzy mi się z dobrym, treściwym kompotem Babci. Trzeba uważać, żeby się nie wyluzować i nie utopić 🙂 Nie wiem czy nawilża czy nie, bo zawsze po kąpieli balsamuję zwłoki. Na pewno nie wysusza. Na pewno kupiłabym go nawet jakby był dwa razy droższy. Nie wiem tylko dlaczego jest nazwany olejkiem, bo jest mało oleisty. Powiedziałabym raczej, że to żel z odrobiną olejku, ale to nie istotnie. Jest GENIALNY.
Masło. Masło jest równie niesamowite. Pachnie troszeczkę łagodniej. Mniej kwaskowato, bardziej słodko, z lekką domieszką gumy Turbo, ale wciąż świeżo. Nie jest to jakiś ulepek, mdląca słodycz, raczej bardziej dojrzała wiśnia. Uwielbiam! No zaraz posram się z radości, rozpływam się w komplementach do tych dwóch produktów. Ale ja tak strasznie lubię owoce na ciele, że aż suty stają!
W środku poręcznego słoiczka czai się masło pełne błogiego aromatu. Konsystencja taka jak trzeba- masłowata, dość gęsta, ale nie za mocno- taka w sam raz. Rozsmarowuje się świetnie, szybko wchłania pozostawiając nawilżoną skórę i piękny zapach. Skóra pachnie przez długi czas soczystym koktajlem. Ciężko znaleźć urwipołcia. Ja swojego wygmaerałam w Nutrii za jakieś dwanaście coś. Całe szczęście jest wydajny. Szkoda, że nie da się tego masełka zjeść, bo jak bonie dydy zeżarłabym jak świnia kartofle!
Chytrusie niebieski! Uwielbiam i polecam olejek i masło- nacierajcie się tą soczystością do bólu!
Zapach wyrywa z ciżemek!

Walki drogeryjne, part 2.

By | Bjuti Pudi | 15 komentarzy
Dziś wystartowały Essesmańskie walki drogeryjne, part 2 – czyli kosmetyki naoczne ze zniżką 49%.
Miało być kulturalnie, bez szału. Miałam tam pójść na lajcie i kupić zielony tusz i liner, no może po dwa- na zapas. A wyszło jak wyszło.
Wpuścić babę do  drogerii, niech Ci ona ma jeszcze parę złotych i chwilę czasu i amen. Wylezie rozczochrana i szczęśliwa z paragonami wyłażącymi z każdego zakamarka.
Tak to wygląda w praktyce, pełen tobół i szczęśliwa gęba.
Najpierw mój dzielny i niesamowity szofer zawiózł moją podjaraną osobę do Essesmana w centrum. Błąd. Wlazłam tam rozochocona, a tam baby poprzyklejane do szaf. Siedzą tam uczepione jak mała małpa pleców starej i syczą. Wybierają co lepsze kąski i syczą. Syczą, a ja rozumiem przekaz- “nie podchodź jak Ci życie miłe”. Złapałam tusz z Evelinki i…i dupa. Półki puste. Zielonych tuszy brak. Linerów brak. Na szczęście znajoma ekspedientka wydłubała mi jeden liner z szuflady. Podeszłam z niedosytem do kasy, zapłaciłam kilka złotych i już.
Jedziemy do drugiego Essesmana. Ja nie zasnę bez zielonego tuszu za kilka złotych! I poszłooo…
Drogeria na zadupiu miasta powitała mnie pustkami. Jak ja uwielbiam to miejsce! Zamiast tuszu i linera dorzuciłam coś na pocieszenie. I tak z pełnym tobołem powróciłam do posiadłości.
Tusz z Eveline wpadł mi w oko u Czarnulki . No i co ? Ja nie wezmę? Ja?! Wzięłam, kupiłam, bo podoba mi się efekt wielgachnych rzęs. Będziemy testować i się jarać jak ksiądz nowym ministrantem!
Mój zielony ulubieniec z Wibo, musiał trafić do koszyka, no musiał i już. Opisałam go TU O TU – no celuj myszką 😉
I niebieskie coś z Wibo, co to ponoć jest wodoodporne i mam nadzieję, że sprawdzi się latem, oby tylko nie w deszczu, bo ja latem deszczu nie chcę 🙂
Cienie bez ściemy. Jak Buzię kocham, że to cienie.
Wibo paletka Make Up Box. Kupiłam, bo jak tu nie kupić jak kosztowała około pięciu złotych. Prawie darmo to co miałam nie brać? Błyszczy się, ma ładne kolory. No wzięłam, wzięłam, co zrobić- boku se nie wyrwę.
Color tattoo też musiałam wziąć. Siedział na półce, łypał do mnie złotym oczkiem. Raz łyp. Myślę sobie, na wuj mi on? Drugi raz łyp-niby zawsze chciałam go kupić, ale sępiłam na niego dwadzieścia parę złotych. Trzeci raz łyp- a pies mu mordę lizał, wezmę. Wzięłam.
No i mój matowy kreślak, niezawodny- TUTAJ historia naszej znajomości. Najpierw kupiłam jeden. W drugim Essesmanie pomyślałam, że trzy złote z groszami to takie pieniądze jak nie pieniądze i dokupiłam drugi. Będę miała zapas do końca roku.
Z walk wyszłam bez obrażeń, bo w porę uciekłam do bezpiecznej drogerii na peryferiach miasta. Ale Was ostrzegam! Baby strasznie syczą, kiedy próbujecie zbliżyć rękę do przecenionych skarbów. Wybierajcie miejsca zakupów z rozwagą, żeby nie stała Wam się krzywda.
Ostatnia część przygód- w przyszłym tygodniu. Do Nutrii na 40% zniżki być może doczłapię po długim łikędzie, ale nie wiem czy coś tam jeszcze zostanie- może to i lepiej 😉
A Wy co upolowałyście lub zamierzacie wyrwać z gardzieli przecenowej ?

Oliwkowe ukojenie

By | Bjuti Pudi | 6 komentarzy
Właśnie dzisiaj wykończyłam balsam. Mam mieszane uczucia, ale posłuchajcie dziatki…
Ziaja. Znowu. Chyba mam do nich sentyment. Ziajaowe kosmetyki nie są może jakieś super hiper, ale w większości przypadków są to produkty dobre i nie drogie.
Tego maZiaja kupiłam w Esessanie za jakieś pięć złotych ( cena na do widzenia ). Normalnie jest pewnie kilka złotych wyższa. Z tego co się orientuję, teraz zmienili opakowanie na białe, ale chyba tylko butelka uległa zmianie- zawartość ta sama. Choć pewności nie mam- komu się nudzi, może sprawdzić.
Zgniło-zielona butelka ma w sobie dosyć sporo balsamu-300 mililitrów. Wydajny huncwot.
Pachnie oliwką. Zapach jest ładny- dla tych, którzy ten zapach lubią. Jak ktoś nie lubi to mu będzie capić, logiczne, nie?
Na flaszce jest napisane, że balsam jest odpowiedni dla osób ze skórą suchą i normalną. Moja skóra jest normalna, bo niby jaka ma być, popierdolona? Według mnie dla suchoskórych balsam się sprawdzi, a Ci z normalną powierzchnią to już w ogóle nie powinni narzekać.
Maź jest średnio gęsta. Jak widać na powyższym zdjęciu- lekko spływa przy dużej ilości. Ale niech Was to nie zwiedzie! Urwipołeć jest niesamowicie treściwy, przy normalnej skórze- powiedziałabym, że aż zanadto. Na pierwszy rzut oka- raczej rzadki, ale przy balsamowaniu zwłok czuć jego zbitą, tłustą konsystencję. I tutaj jego wada wyłazi jak psie gówno po zimie. Ciężko go rozsmarować i wchłania tak szybko jak szybko sanki w po piachu jadą. No włazi w tę skórę i włazi i wleźć nie może, skóra ciągle tłusta i tłusta. Dla mnie to minus. Ale osoba, której skóra potrzebuje dobrego nawilżenia będzie szczęśliwa (chyba). Może moje ciało nie potrzebuje aż tyle dobroci i wolno absorbuje balsam.
Na tym minusy się kończą, czyli nie ma lipy. W miejscach gdzie moja powierzchnia jest bardziej sucha niż pozostałe partie (na przykład łokcie) działanie jest rewelacyjne. A jak już wlezie wszystko tam gdzie wleźć powinno- skóra jest pięknie nawilżona, delikatna i czuć, że dzieją się dobre rzeczy. Po depilacji, opalaniu, na podrażnioną czy suchą skórę- polecam.

Amla, Amla moja miła! Cóż żeś z włosów uczyniła!?

By | Bjuti Pudi | 33 komentarze
Słońce świeci, ptaszek śpiewa,
Jak się moja gawiedź miewa?
Dziś powracam w zdaniach paru,
By ogłosić w całym kraju
Jak się miewał i sprawował
Olej co mi włos ratował.
Co noc drugą od miesiąca,
Gdy nie było jeszcze słońca
Amlą włosy smarowałam-
Choć zapachu ciut się bałam.
Na początku, Mili moi
Tak to śmierdzi, że aż stoi
Włos na głowie oczywiście (!)
Smród jest straszny zajebiście!
Wali jak dworcowy kibel,
Z taką wonią na pohybel!
Po tygodniach jednak paru,
(Jak wypijesz z 5 browarów)
Zapach jakby łagodnieje,
Już nie skacze Ci ciśnienie.
Wali jak stokrotki zgniłe,
Lecz to nie jest też za miłe.
Wuj z tym, zapach nie jest ważny,
Jeśli odór Was nie drażni 😉
W internetach napisali,
Że po Amli blask powali.
Ja co prawda jeszcze stoję,
Lecz powiedzieć się nie boję:
Olej sprawia, że Twe włosy
Będą piękne niczym kłosy.
Będą lśniły całkiem ładnie
I włos z głowy Ci nie spadnie.
Niby prawda, Amla działa-
Lecz mnie zbytnio nie powala.
Pierwsza sprawa- jebie zdrowo,
Włosy capią zdechłą krową.
Blask jest większy, lecz nie wiele.
Kłamią w necie chyba cwele?
Taflą sierść się miała stać…
A tu lipa, kurwa mać!
Ja nie mówię, że jest źle
Ale myślałam, że bardziej zachwyci mnie.
Włosy gładkie, to przyznaję…
Ale ja chcę większy bajer!
Niby rosną, lecz czy po tym?
Amla nie jest środkiem złotym.
Parafina też jest w składzie
A to trochę dla mnie badziew.
Niby łysa się nie stałam,
Ale troszkę się też bałam.
Flaszka spora, plastikowa-
Nawet błyszczy jak jest nowa.
Dozownika huncwot nie ma,
Do kieliszka więc lać trzeba.
A z kieliszka paluchami-
Trzemy tam gdzie włosy mamy.
Ja na głowę stosowałam,
Lecz bym chętnie posłuchała
Gdzie Wy jeszcze nacieracie
No i jakie zdanie macie…
W każdym razie tarłam głowę,
By pobudzić mieszki moje.
Mieszkom chyba nic nie dało-
Amli dużo, lub za mało,
Tego nie wiem, mniejsza o to-
Też na całość tarłam błoto.
Mówię błoto, bo zielone
Tak jak jakieś zgniłe pole
Włosy w warkocz, czepek, czapka-
I tak spałam jak wariatka 😀
Po miesiącu- bez zmian wielu…
Lecz me włosy blisko celu.
Może włosy podniszczone
Byłyby tym odmienione?
Rosłyby jak podniecone?
Moje nie są zbyt wzruszone…
Może nie był to poemat,
Ale miałam dziś dylemat:
Czym to bloga by odmienić,
By Was trochę rozweselić 🙂
Idę sobie , cześć człowieki!
Komentujcie, lejcie ścieki.
Piszcie miło, piszcie czule,
A jak ktoś mnie skrytykuje-
To ja także podziękuję,
Bo mi miło zajebiście
Że to gówno czytaliście 😀
P.S. ludzie! Zapomniałam!
Na maj brzozę już skitrałam!
Ale nie tę ze Smoleńska,
Bo tam się ostało mięska 😉
Pomarańcza jest i brzoza-
W maju będzie zajebioza!
Bo Alterra pachnie świetnie,
W sam raz na miesiące letnie 🙂

Rossmann i Natura- promocje, wyprzedaże, atak zombie

By | Bjuti Pudi | 8 komentarzy
Przebrnęliśmy przez święta- zapychanie kichy i polewanie wodą. Całuski od ciotki, której szczaw z barszczu wisi z brody i inne radosne przeżycia za nami.
Ledwie się ocknęliśmy, a tu nowe święto. Święto Buszujących w Zbożu. Drogerie prześcigają się w tym jak wydoić z nas resztki poświątecznych pieniędzy.

No i co, powiedz- nic se nie kupisz ? Kupisz, kupisz- choćby potem miały kury to jeść to i tak kupisz 😉
Ja też kupiłam 😀
Taka jestem cwaniara. Wstałam rano, na termometrze ponad 25 stopni, słońce świeci jak opętane no to pomyślałam- pierdolę, nie robię. Człowiek musi do siebie wrócić po świętach. Poszłam w miasto. Pokopytkowałam do Essesmana, żeby co lepsze rzeczy wyzbierać nim się hołota ogarnie i zrobi nalot.
Hołota już była, ale w ilości do przebolenia. Polazłam do tych szaf z brejami na twarz i szukam jakiejś szpachli. Sobie przycupnęłam i gmeram paluchami po testerach. Jakaś dziewuszka wybierała kolor podkładu, którym również byłam zainteresowana no to ucięłyśmy sobie pogawędkę. Chyba za głośno padło stwierdzenie, że szpachla jest dobra…
Kątem oka widzę w zwolnionym tempie zbliżający się tabun dziczy, który do momentu usłyszenia magicznej formułki “dobry podkład” podstępnie czaił się rozproszony przy innych pierdołach. Lekko odwracam głowę- tłum napiera. Wchodzą mi na plecy i pchają łapska do mojej gładzi na pysk. Było jak w filmie – wymieniłyśmy z dziewuszką porozumiewawcze spojrzenia i capnęłyśmy dwie ostatnie tubki z pasującym nam odcieniem. Tłum zwolnił. Tłum falował nad naszymi głowami roznosząc zapach potu i aromat resztek trawiących się sałatek świątecznych. Tłum zauważył, że zostały już tylko odcienie bardzo jasne i bardzo ciemne. Zwycięstwo! Tłum posmutniał.
Idę dalej. Jakiś bronzer by się przydał. Wzięłam po cichu i czmychnęłam po puder. Puder od Evelinki też wygrzebałam z resztek, ale się udało.
Przy kasie wygrzebałam jeszcze trzy maseczki po 99 groszy. Dwie peeloffowe i jedną oliwkową. Tłum gęstniał podczas mojego wyszukiwania. Sapali mi nad uchem. Chcieli gryźć, chcieli krwi…
Na osłodę kupiłam jeszcze masło wiśniowo- porzeczkowe, ale to już w Nutrii. Masło- orgazm. Zapach powalił mnie na kolana. Tyle co dolazłam do domu, wlazłam w wannę i natarłam się paskudą. Właśnie jaram się tym jak mi skóra pachnie. Jaram się jak Rzym za Nerona.
A niedługo zaatakuję Esesmana ponownie (dziadek byłby dumny). Tusze i eyelinery kupię na zapas, bo i tak zużyję. Lakierów i szminek chyba nie potrzebuję, ale nie obiecuję, że się po nie nie wybiorę.
A Nutria? Może jakieś cienie wyhaczę.
Jeśli przeżyję atak rozwścieczonych samic podczas promocji- opiszę jak poszło.
Wrzucę Wam jeszcze fotę moich dzisiejszych kosmetycznych zakupów.

Jakość zdjęcia jest powalająca jak litr wódki na głowę. Ale taka byłam podjarana słońcem, zakupami i atakiem zombi w drogerii, że walnęłam na szybkiego telefonem.

Odżywiamy farbując, farbujemy odżywiając

By | Bjuti Pudi | 23 komentarze
Włosowa niedziela przesunęła się trochę, ze względu na świąteczny weekend. Odbyła się, tylko w innym czasie 😉
Po raz pierwszy użyłam Khadi w wersji indygo do pokolorowania sierści.
Nazwę ten produkt henną, ale umówmy się, że jest to nazwa, której używam kiedy mówię/ piszę o farbie do włosów na bazie jedynie ziół, zero chemii. Henna ta nie składa się z henny, a tylko i wyłącznie z indygo. Roślinka starta na miał zapewnia naszym włosom głęboką, zimną czerń.
Nasza henna siedzi w pudełku i w dwóch woreczkach. Podobnie jak jej czarna koleżanka, o której pisałam TU jest zielonym capiącym proszkiem.
Proszek rozrobiłam jedynie z letnią wodą. Kolor po rozrobieniu był ciemniejszy niż wersja czarna. I śmierdział jakby mniej. Zapach nie przypominał mokrego siana, a bardziej rozmokniętą kurzą kloakę. Smród do zniesienia i mniej drażniący niż poprzedniczki.
Przed nałożeniem mazi, włosy umyłam ździerakiem z Barwy, wysuszyłam i włosy wyglądały tak —>
Jak da się zauważyć moje włosy mocno wypłowiały od ostatniego malowania. Zrudziałam jak stara wiewiórka po zimie. Całe szczęście z pomocą przyszło indygo.
Wysmarowałam włosy kloaką. Właściwie to niezawodna Pati wymazała, bo gdybym farbowała włosy sama mogłoby się to skończyć upieprzeniem połowy łazienki. Siedziałam przez ponad trzy godziny z tymi odchodami owiniętymi foliowym czepkiem z zestawu i czapką z moich zasobów.
Nastała godzina późna, po północy już było i Piaskowy Dziadek zaczął sypać piaskiem w moje oczy, sen morzyć mnie począł toteż  kroki swe do łazienki skierowałam celem zmycia badziewia.
Indygo zmyło się bez proszenia. Tyle się naczytałam, że henna brudzi skórę, ręczniki, wszystko. I wiecie co Wam powiem? Albo jestem jakaś dziwna, albo to wszystko to gówno prawda. Nic się nie pobrudziło.
Włosy wysuszyłam niemal śpiąc i walnęłam się do łóżka. Po dwóch dniach chodzenia z sucharami naolejowałam na noc AMLĄ (kwiecień spędzam z nią). I nareszcie umyłam włosy, które w ciągu dwóch dni lekko ściemniały, a kolor się ochłodził.
Kolor jest zadowalający, choć jeszcze nie tak czarno- zimno- czarny jaki bym chciała. Ale to dopiero pierwszy raz z indygo i wiem, że z każdym kolejnym indygowaniem kolor się pogłębi i wyrówna.
Oczywiście na moje włosy wystarczyła połówka henny. Włosy po raz kolejny zostały wzmocnione i pogrubione jak Grycanka po porcji lodów.
Włosy na zdjęciu mają zygzaki, bo po umyciu i wysuszeniu spięłam je do kupy i tak im się porobiło. Ale mniejsza o to, bo w tym przypadku chodziło o ich kolor, którego zdjęcia i tak nie oddają tak jakbym sobie tego życzyła.
Co ja myślę o indygo? Mam jedynie pozytywne odczucia. Cieszę się, że zrezygnowałam z chemicznych farb, moje włosy są mi wdzięczne, a i kolor trzyma się przyzwoicie.
Pozdrawiam, polecam, kontynuujcie jedzenie jajek.