Tag

spotkanie

zMaroka- Maroko jest spoko!

By | Śmietnik | 37 komentarzy

Jak zwykle mam niedoczas. Czy kiedyś będę miała chociaż tydzień na lenistwo? Oj, chyba nie prędko 😀

W każdym razie w tym moim zabieganiu znalazłam chwilkę na krótki relaks w miłym towarzystwie i uroczym miejscu. We wtorek miałam milion przygód. Zaczęło się niewinnie.

Przy okazji, że mój Niemąż miał ważne sprawy do załatwienia w mieście wojewódzkim, zabrałam się z nim na spontaniczne spotkanie z kilkoma blogerkami u Samanty, która prowadzi sklep zMaroka. Spotkanie wymyśliła i ogłosiła oczywiście Samanta. Skorzystałam z podwózki pod same drzwi. Obtarłam umorusane filce, wydoiłam kury, zebrałam jajka od świń i heja banana do dorożki. Dorożka niestety rozkraczyła się prawie u celu. Dym, kataklizm, armagedon. Z nieba poczęły lecieć sine jednorożce, kamienie na szaniec i jednookie potwory na zmianę z ognistymi meteorytami. Czelabińsk kurwa. Wiecie jak jest, auto się zesrało, stoisz na krajowej Esce i zero zjazdów. Chcesz wychylić łeb, ale wrogi tir chce Cię pieprznąć…raz, drugi, trzeci… Jakoś się dokolebotaliśmy do pierwszego lepszego lepiarza aut. Myślę se, amen, po ptokach. Ale, że mój Niemąż to człowiek- bohater, stwierdził, że skoro on już nic dziś nie załatwi, to chociaż ja powinnam się zrelaksować. No i złapaliśmy jakiegoś busa w szczerym polu, potem taksę i tadam. Stoję pod drzwiami marokańskich czarów 🙂

Po prostu wow. Baśnie tysiąca i jednej nocy na kilku metrach kwadratowych. Masa genialnych kosmetyków, nie wiadomo co łapać w pierwszej kolejności. Wszystko osobiście przywiezione z Maroka przez właścicieli- Samantę i jej Niemęża.

Szampon strasznie chciał być na fotce. To jest 😉 A taki zestaw do herbaty bardzo mi się podoba. Kunsztownie i starannie wykonana zastawa. Żadne made in China. Jest klimacik, oj jest! Tak se kupić, wódki nalać i pić z pietyzmem hehe 😉

Świeczki, świeczuszki, szał wuja! Wiecie, ja zawsze lubiłam świece zapachowe, szmery, bajery, ale nigdy nie miałam Yanków czy innych kultowych już w blogosferze gadżeciarskich wosków. Wlazłam do zMaroka i przepadłam. Mój nos był wszędzie 😀

Kominki też tu kupicie i to w fajnych cenach, takich ludzkich, a nie jakichś z pupy. Ja sobie kupiłam, a co?! Kto bogatemu zabroni 😉

Dla miłośniczek biżu, piękne, ręcznie robione bransoletki z duszą. Osobiście, to wszystko gubię, albo zapominam nosić, to się nie skusiłam hehe, ale jak ktoś nie jest taka pipa jak ja to polecam, bo świetne są.

O to! To jest zajebiste! Wiecie co to? Szkatułki. Ale jakie! Z drewna tujowego,  prosto z Maroka. Wiecie jak one zajebiście pachną? Masakra, taki zapach drewna, że nie da się opisać, trzeba poczuć. Wiem, że jaram się dziwnymi rzeczami, ale ja lubię jak coś pachnie, a jeszcze jak jest mistrzowsko wykonane to leżę i płaczę z ekstazy.

Czajniczki miedziane. Klimat w chuj! Można sobie taki sprawić i cybać herbatkę jak jakiś król Muhammad. Straszna sroka ze mnie. Jezusicku, jak ja lubię takie rzeczy!

Ten okaz, to akurat eksponat nie do kupienia. Ale uroczy. Jak patrzę na takie rzeczy zastanawiam się nad ich historią. Kto z niego pił, jakie opowieści zasłyszał, co widział gdyby widział…Dotykasz, zamykasz oczy i przenosisz się we własne wyobrażenia o ludzkich losach…O tym jednym dzbanuszku byłabym w stanie napisać książkę, taka jestem pieprznięta 🙂

Stoliczek, stoliczek, a na nim kogucik. Kogucik ma w kuprze otwór do wlewania wody, a dzióbkiem wodę możemy wylać. Poręczny, ceramiczny zbiorniczek na wodę. O wszystko dokładnie wypytałam, co jest co i do czego służy- ja serio jestem pokręcona i uwielbiam poznawać nowe rzeczy.

Coś dla piromanów, bo o ile się nie mylę zamek to kominek zapachowy 😉 Więc jeśli ktoś reflektuje na chajcowanie zamczyska to bajer jak się patrzy. A te kuleczki to arganowe “orzeszki”. Wiecie, że koza najpierw je połyka, potem hmm wydala i z tego tłoczony jest olej arganowy? Miłego nacierania hehe mnie to nie rusza 😉

Tak trajkoczę i trajkoczę, ale klimat sklepu ujął moje zimne serce i roztopił lód zimny jak DiCaprio w Titanicu.

Jak już wszystko obwąchałam, wypytałam o każdą pierdółkę i obejrzałam każdy zakamarek pełen ciekawostek, zaczęło się nasze spotkanie. A jak się zaczęło, miałyśmy okazję potestować niektóre kosmetyki. Przybyło 7 blogerek i każda chętnie wypytywała o właściwości marokańskich kosmetyków.

Stoliczek z różnościami. Aż mi się oczy świeciły- kremiki, olejki…ahh 🙂

I jeszcze więcej olejków oraz wody różane i jeszcze kohl.

A taką herbatkę dostała każda z nas. Werbenowa pychotka. Uwielbiam herbaty, różne i wszelakie. Werbenowa dobrze wpływa na górne drogi oddechowe, wskazana przy problemach z zatokami, czyli stworzona z myślą o mnie. Świetna w smaku-cytrynowo- miętowy posmak, ciężko określić, trzeba spróbować. Smakuje troszkę jak herbata górska z Krety, ma podobny posmak.

Olejkowa micha. Już sama micha mnie zachwyca, co dopiero zawartość, klękajcie narody!

Jeden z powyższych kremików otrzymałam do testów i już się nim smaruję. Po nim będę piękna jak marokańska koza. Jestem pewna, że nacierając się tym specyfikiem otrzymam moc super kozy i bez problemów będę obgryzać gałązki na świerku w ogrodzie. I to na samym czubku!

Oprócz tego, że dostałam kremik, wosk i herbatkę nakupiłam też dużo różności. No, bo gdzież bym nie nakupiła 😉

Troszkę wosków, pachnidełek. Mój pierwszy kominek. Historyczna chwila 😉 Ahhh i jeszcze czarne mydło ze zmielonego murzyna afroamerykanina. No i to wszystko biedna ja tachałam do busa, bo auto zostało na intensywnej terapii.

Chciałabym podziękować z tego miejsca Samancie i jej Niemężowi za pomoc z autem oraz za fantastyczny wieczór. W południe byłam mega wkurwiaona, ale dzięki pachnącej krainie smutki poszły w cholerę, a ja dotoczyłam się do domu zadowolona. Dziewczynom też dziękuję, za miłe pogawędki i wspólnie spędzony czas.

Chciałabym uprzedzić, że post powstał dlatego, bo chciałam, a nie ktoś mi kazał hehe 😀 Zachwyciłam się tym magicznym sklepikiem, zachwyciłam się wspaniałą atmosferą i klimatem. Mówię Wam- tam trzeba pójść. Warto. Ja będę wracać, żeby się paliło i waliło. Ceny też są fajne. No nic tylko hop siup na Krakowskie Przedmieście 2 w Lublinie, nooo ewentualnie na stronkę zMaroka lub na marokańskiego fb KLIK.

Maroko jest spoko! Teraz się zastanawiam, czy nie wyskoczyć tam latem na tydzień, tzn do Afryki, bo do Lublina to ja będę kursować hehe 😉

Prezenty od Mikołaja

By | Śmietnik | 30 komentarzy

Mikołajki, mikołajki i po mikołajkach. Ostatnio wspominałam, że miałam zaszczyt uczestniczyć w spotkaniu Lubelskich Blogerek KLIK. Pochwaliłam się gdzie i z kim byłam, ale jako że mam coś z dziecka- chcę pochwalić się też prezentami, które dostałam. Chcę jednak podkreślić, że nie prezenty były najważniejsze, ale świetna atmosfera, która miała miejsce dzięki sympatycznym uczestniczkom.

 

Ale oczywiście miło coś dostać. Może jestem próżną świnią, ale lubię dawać i dostawać prezenty 🙂 Dzięki sponsorom dostałyśmy miłe upominki, za co serdecznie dziękuję. A sponsorami byli… tatataratam! Fanfary! Uwaga, uwaga! Już piszę  😉

 

To bardzo miły gest ze strony firm, że wspierają nasze pasje. Serdecznie dziękuję!
Ale, że co? Tak bez fotek? Nooo gdzież tam 🙂
Na początek fotka prezentu od Mikołaja. Tego prawdziwego, najprawdziwszego na świecie! Była jeszcze bombonierka…no właśnie była 😀 Tak jakby została strawiona 😉 Ale szarlotkowe genialności są w ciągłym użytku- genialny prezent! Dzięki Miki!
A tutaj świetny zestaw, którym zainteresował się Janusz RudyKot. Oboje jesteśmy pod wrażeniem paczuszki, ale z kotem się nie podzielę! Myślę, że w  jego wieku te kosmetyki są nieodpowiednie, co innego ja- dla mnie są w sam raz 🙂
Lakiery, pudery i podkładery. Chętnie zpierdolę sobie dobrego mejkapa, coby nie wyglądać jakby mnie od łopaty oderwali. Czaicie zrobię się na bóstwo, że aż mnie świniaki w chlewie nie poznają. I tak mnie nie poznają, bo nie mam świń. Chlewa też nie mam. Metafora taka.
Do kompletu będę mogła wyświechtać sobie wary. I oko podmaluję jak ta lala. Szpan na mieście będzie jakbym co najmniej najnowszą  Beemką na osiedla wyjechała. A co?! Ja nie mogę? Ja?! Trzymajcie mnie!
Rzęsy też mogę sobie teraz dopierdzielić. I to takie rzęsy, że jak przed domem mrugnę, to w Gdyni statki wypierdoli, a na Podhalu smerki połomie, hej!
Wylakieruję też szpony. Na wszystkie kolory tęczy przyfasole moje paznokietki. Albo każdego dnia pomaluje na inny kolor. Mam pole do popisu.
Są perfumy, jest impreza. Mówię Wam, jak one zajebiście pachną! Szkoda, że przez neta nie można poczuć zapachów. Albo może i dobrze, bo jak oglądam Walking Dead, to już bym taka radosna nie była, jakby przez 40 minut mi trupem waliło w pokoju 😀
Tym razem coś pachnącego do auta i peeling na całe ciało. Jak ja lubię drzeć moją skórę grrr! Wiem, wiem krejzi kurwa, ale jak peeling to tylko porządny, a ten na taki wygląda. Super 😀
A tutaj inny kolorek na usta, żeby nudno nie było. Piękne cienie i niesamowicie pachnące żele. Granat i truskawka, czy jest coś piękniejszego? Uwielbiam wszystko co pachnie. Za owocowe żele i balsamy dałabym się pokroić.
Balsam, po którym mój zad nabierze takiego kształtu, że będę twerkować jak zawodowiec. Napnę sobie poślady, albo brzuch- jeszcze nie postanowiłam, ale jak już się napnę, to klękajcie narody! Zostanę mistrzem dancehall, albo chociaż disco polo. Nie ważne. Wszystko się przyda- długopis do autografów, lusterko do popadnięcia w samouwielbienie.
A stopy to będę miała jak księżniczka, która całe życie na lektyce podróżowała. Nigdy nie byłam księżniczką. Lektyki też nie miałam, ale co stoi na przeszkodzie? No, generalnie to nic. Ale najpierw zostanę gwiazdą disco polo, albo dancehall, albo spadającą gwiazdą. Jakąś tam gwiazdą będę w każdym razie 😀
I jeszcze niezbędnik każdej elegantki. Czerwony lakier, czarna kredka i cudny rozświetlacz! Teraz już mogę iść na czerwony dywan. Albo po prostu kupię sobie taki dywanik i będę po nim codziennie się przechadzać, kurwa jak ja lubię mój wyimaginowany świat hehe 😀
Idę ćwiczyć chód, bo w sobotę idę na premierę “mojego” filmu KLIK, więc kosmetyki jak najbardziej na miejscu. Teraz tylko czekać na Oscara za rolę dwudziestoplanową hehe 😀
Buziaczki- siurdaczki moje robaczki!

Czy pierwszy raz boli? (Kompromitujące zdjęcia)

By | Śmietnik | 52 komentarze

Tyle się po internetach naczytałam, że pierwszy raz boli. Że pierwszy raz pamięta się przez całe życie. Że pierwszy raz to wspomnienia na lata.
Dziś opowiem Wam o moim pierwszym razie.
Było nas 14.
Same kobiety.
Wyobraźcie sobie ten gang bang.
Uroczo…mrrr.
Majtki na dupę- mowa o spotkaniu blogerek!

Nasz zjazd czarownic czarujących dam, odbył się szóstego grudnia, dokładnie w mikołajki, w Chełmie. O 12:30 stawiłyśmy się zwarte i gotowe w Restauracji Lwów w Chełmie, gdzie Pani Gessler zrewolucjonizowała kuchnię od kuchni i od pokoju 😉
Brygada stawiła się w składzie:.
Organizatorki-
oraz-
No i ja, ale nie będę linkować, nie? 🙂
Zaczęło się od…
Rosołu z prawdziwymi kluskami, wow! Mój Ci rosół, podpisany, a jak 😉 Było też drugie, był bimber kompot. A potem…między bimbrem, a kompotem…
Zrzutka na dragi i striptizerów. Chciałam powiedzieć, że mała zrzutka 😛
Spotkanie miało miejsce w mikołajki, więc porobiłyśmy sobie na wzajem mikołajkowe prezenty. Żeby sprawić radość także dzieciakom, przygotowałyśmy paczuszki dla maluchów z domu dziecka. Fajnie sprawić komuś odrobinę radości, szczególnie, jeśli tej radości w życiu ktoś nie ma za wiele…
Chyba byłam grzeczna w tym roku, bo Mikołaj przyszedł i do mnie, powodując zaciesz roku. Prezent trafiony jak jasny gwint! Buzi dla mojego Mikołaja :*
Tak, to ja na fotce wyżej, wraz z ogromnym bananem na gębie i z trzymiesięcznym odrostem na włosach- nadal trwa moje zimowe bezfarbie 😉
A tutaj macie mój turbo aparat w moich szponach 😉
A potem zaczęly się plotki, ploteczki, plotunie… Prezenty, prezenciki…
No, nikt mi nie powie, że takie bombowe podarki nie cieszą. Cieszą, ogromnie! To świetne podziękowanie za nasz czas, który przeznaczamy na prowadzenie blogów. Powiedzmy sobie wprost- miło coś dostać w podzięce 😉
Na kolejnych dwóch fotkach widać moją bezkresną radość z tego niezwykłego spotkania 🙂 Prezenty są miłe, któż ich nie lubi? Ale najważniejsi są ludzie! Gdyby nie tak zgrana ekipa, nie byłoby tak fajnie. Dziewczyny okazały się być niesamowite! Jedyna rzecz, która mi się nie podobała, to ramy czasowe. No, siedziałabym tam z tymi wspaniałymi, wyjebanymi w kosmos blogerkami ze trzy dni i dalej byłoby mi mało! Nie nagadałam się ze wszystkimi i czuję niedosyt.
A tutaj zaciesz z Sylwią 😉
A poniżej jedno z lepszych zdjęć mojej osoby. Tak, tak jestem za różami i wyglądam jak pół dupy zza krzaka 🙂
Matko bosko krasnostasko! Baterflaja dostałam, kurwa jak ja lubię motylki!
I nasza grupa w kupie. Ale nie w takiej kupie śmierdzącej, tylko w takiej grupie, w której siła 🙂 Klaudia robiła zdjęcie, dlatego nie ma jej na fotce.
A tutaj jeszcze raz ja we własnej osobie- łamię stereotypy. Nie wiem, nie rozumiem dlaczego niektórzy twierdzą, że blogerki to tępe dziunie. No, nie czaję!
I tylko jedną rzecz rozkminiam do dziś… Pani Gessler proponuje panom loda- no to rozumiem. Ale ona proponuje loda też paniom! Tego nie mogę pojąć. Ale, że niby jak ?
Dziewczyny, chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować za miłą atmosferę, dzięki której mój pierwszy raz nie bolał :* Wręcz przeciwnie! Mój pierwszy raz był wymarzoną inicjacją i chyba zostanę blogową nimfomanką, bo ciągle mi mało! Mam nadzieję, że będzie okazja do kolejnych spotkań, bo nie ma nic lepszego niż tak urocze babskie grono. Dziękuję!
PS. Fotki pochodzą od kilku z Was i ode mnie też, zmiksowałam i się pogubiłam, które są czyje 😉

Dz*wki, żelki i duży fiat

By | Przemyślnik | No Comments
Jakiś czas temu do Powiatowego przyszła Dioda. Wszystko git, dziewucha ma fajne cycki, trochę podpompowane ale fajne. Zawsze lubiła szokować, ot taka praca. Z tego żyje…Ze śpiewania ale i z szokowania i to jest ok. Każdy orze jak może. Tak naprawdę nikt nie wie jaka ona jest na prawdę, w realu czy w biedronce. Tym razem jednak zszokowała mnie dlatego, że nie miała nic do powiedzenia, zaciskała ręce, nogi, uszy i co tam jeszcze miała. Rzucała teksty bez ładu i składu- ani śmieszne, ani mądre. Albo była na grzybkach w Zwierzyńcu, albo już nie ma siły na dalszą orkę. Komercja- powiecie. A tak i co w tym złego? Każdy radzi sobie ze swoim życiem jak potrafi i jeśli mamy szansę  polepszyć jego jakość , to dlaczego nie.
Podobno wszyscy blogerzy to dz*wki. I ja się z tym zgodzę. Zdanie to wypowiedział pewien miły człowiek na sobotnim spotkaniu blogerów. Nie ważne czy piszesz o bocianach i jesteś miłym młodym chłopcem, czy jesteś szafiarką z bransoletkami po sam łokieć, czy też piszesz sąfing szit jak ja- jesteś dz*wką. Bo bloger to sprzedajna franca. I bardzo dobrze! Jeśli ktoś nie chce robić komerchy- proszę bardzo . Prosty przepis- kup se człowieku zeszyt i pisz pamiętnik, przemyślenia, fotki i td. Wszystko co w necie to komercha. Na wszystkim można mielić kasę , możesz dostać prochowiec za free, albo lustrzankę za kilka zdjęć, które nią zrobisz i wrzucisz na bloga. Proste. I dobrze.Jeśli ktoś mi powie, że brzydzi się komercją i nie wziął by kasy, albo jakichś gratisów od potencjalnych dawców, śmiem twierdzić, że kłamie. Spoko, może nie ma co porywać się na recenzję chusteczek higienicznych za 50 groszy, ale jeśli zaoferują Ci lapka czy inny fajny sprzęt- dalej będziesz brzydzić się komercją? Twierdzę, że nie sądzę. Skoro już jesteś tą dz*wką, to nie ważne czy rozkładasz nogi czy nie i tak nią jesteś, więc może warto rozłożyć te cholerne nogi komercji i czerpać z tego profity?
Czego dowiedziałam się na spotkaniu? Szczerze ma być? Ma być, to powiem- niczego czego bym nie wiedziała. Co nie znaczy, że spotkanie mi się nie podobało. Człowiek, który prowadził cały ten wóz drabiniasty to  znany bloger, ale ja w temat nie wnikam, taka jestem krejzolka, że se wolę Newsy obejrzeć niż wnikać w to kto jest blogerem na topie.Facet mówił ciekawie, jak nakręcony, długo, aż musiałam przemknąć się cichaczem po kanapki. Ale spoko, rozumiem gościa- mnie też czasami trzeba hamować, bo z tematu w temat wchodzę jak duży fiat w zakręty.
A jeśli chodzi o dużego fiata, to vipowsko poobczajałam sobie fury z okazji tego, że jestem kulejącą blogerką. Zawiodłam się bardzo…liczyłam na panienki w obcisłych skórach i innych stringach, tymczasem hostessy były jakieś takie ubrane…Buku dzięki była dobra wypitka, bo Frugo było sponsorem naszego zjazdu, to człowiek popił :) ( Hej Frugo-właśnie o Was napisałam, to je reklama, to nie je za darmo, mój nr konta wyślę na pvt :) ).
Podsumowując, było fajnie. Siedziałam po cichaczu i obserwowałam.Trochę było nas za dużo, wolałabym posiedzieć w zadymionym kącie z innymi oszołomami niż robić sweet focie w osiemnastu pozach ze znanym blogerem czy nieznanymi  pannicami. A zamiast Frugo sponsorem mógłby być polmos jakiś, albo chociaż jakiś browar :) Czekam na kolejny raz.
I tylko jedno mnie gryzie i zastanawia- dokąd wędruje ten cholerny pancernik ?
Już czuję…słyszę jak małe stopki hejterów tupią zuchwale w moim kierunku…że jak ja mogłam takie coś napisać. Jak mogłam? Mogłam, bo to mój cyrk i moje małpy. Ja je karmię i ja sprzątam po nich jak się pos*ają. :D