Zdradzę Wam My Secret!

Mam dla Was sekret. Nawet dwa. Tylko mordy w kubeł, nie wygadajcie się. Ciiii…opowiem Wam bajkę, jak mój kot palił fajkę, na co obrażona maciora- pociągnęła mu z buciora. Ale sekret jest jeszcze sekretniejszy. Ten sekret potrafi niczym słońce swymi promieniami namalować tęczę, która przetaczając się po błękitnym niebie, zanurza jedno z ramion w szemrzącym jeziorze, a drugim z ramion delikatnie otula śliwkowy sad, skąpany w złocistych kroplach rosy, zmieszanych z ostatnimi deszczu łzami. Barwy mieszają się płynnie, zapraszają nas do kolorowej krainy…a zresztą skończę już pierdolić 😀
Oto mój sekret, a nawet dwa. Palety cieni od My Secret Natural Beauty, które dostałam od Drogerii Natura na spotkaniu w Krasnym Yorku.
W moje rączki trafiła wersja Party Time i Night Out. Nie będę Wam ściemniać- obie są rewelacyjne jeśli mówimy o kolorach, ich doborze oraz jakości i trwałości. Uwielbiam paletki z tej serii. Miałam już wersję z brązami, o których pisałam TU KLIK. Brązówkę mam zresztą do dziś i nadal ją uwielbiam. Teraz mam jeszcze dwie dodatkowe przyjaciółki i cieszę się niezmiernie. Paletki mają dodatkowy atut- cenę, można je wyhaczyć już od około dyszki w Naturze.
Tylko popatrzcie jakie one piękne! Nie wiem czemu cienie po prawej na zdjęciu wyglądają na niebieskie, w rzeczywistości jest to taki fiołkowy kolor, bardziej fiolet, który tylko w błękit wpada, ale cóż aparat wie lepiej 😉 Cienie nie osypują się i są mega trwałe. Nawet po całym dniu nie zbierają się w stada w załamaniu powieki. Świetnie dają sobą manipulować, rozcierać, cieniować. Jasny gwint- nie mają żadnych wad!
Tak zachowują się na moich okach. Wersja fiulitywawa, matowa. W żadnym z cieni tej wersji nie zaznamy drobinek, ani innych pierdołek.
A tutaj koleżanka śliwka w złocie. Przyznam, że ta wersja kolorystyczna bardziej mi się podoba. Matowy jest tylko fiolet. Dwa jasne kolorki mają połyskujące drobinki, a złoto jest zajebiście drobinkowate, a ta drobnica ma jakby większe cząsteczki. Złotko genialnie się cieniuje. Wypas jak na pastwisku!
Jakoś tak wyszło, że fiolety załapały się na fotkę z całym fejsem, ale sercem jestem przy złocinkach. Obie paletki bardzo polubiłam, ale jeśli chodzi o upodobania kolorystyczne- złota wygrywa. I chyba tyle w temacie na dziś. Napiszcie mi czy miałyście któreś z tych cieni, a może jeszcze jakieś inne wersje. Ja jestem pewna, że kiedy pojawi się jakiś nowy Secret- to będzie mój 🙂 Nawet już widziałam, że coś nowego się czai, teraz muszę tylko zrobić sobie wycieczkę do Natury.
Acha, więcej makijaży, pazurków i innych pierdołek wrzucam na Insta, więc jakby ktoś coś to ja jestem tam, a w bocznym pasku macie namiary, albo kliknijcie TUTAJ i śledźcie każdy mój ruch, bo naginam fotkami jak potłuczona 😉