Krem do twarzy, który mnie nie zawiódł

Może ktoś czekał, a może nie.
Jakiś czas temu dostałam do testów krem do twarzy.
Ktoś mnie zapytał ile jeszcze będę go testować. A no, moja odpowiedź jest taka- tak długo aż go poznam. Co innego poznać balsam do ciała, żel pod prysznic czy inne bzdety, a co innego krem do twarzy. Aby móc cokolwiek powiedzieć w temacie muszę poużywać dłużej taki kremik, bo w przeciwnym razie miałabym gówno do powiedzenia. Nie rozumiem, jak ktoś po dwóch użyciach może strzelić post na temat produktu. Ale może to ja jestem dziwna 🙂
Uffff przejdźmy do meritum.
Perfecta, krem matujący Dekoder genów młodości. To to po prawej 😉
Testowałam dzielnie przez grubo ponad miesiąc, prawie dwa i jeszcze skurczybyka zostało na kolejny miesiąc. Plus za wydajność.
Żeby nie było, że testuje co mi dadzą- zgłosiłam się sama, bo krem mi się kończył to raz, dwa to lubię owocowe peelingi ( to tyczy się Pina Colady). Trzy to krem pasował mi jak ulał- dwudziesty piąty rok życia przekroczyłam (fuck) już dobrą chwilę temu (fuck). Nie rzucam się na wszystko co tylko można przetestować, rzucam się na to co rzeczywiście mi się przyda i prawdopodobnie sprawdzi.
A jak było z kremem?
Słoiczek szklany, elegancki, zapakowany w kartonik, pojemność 50 ml. Kurka wodna, jasny kapelusz, motyla noga- taki elegancki, taki wow. Będąc małą dziewczynką zazdrościłam babci tych eleganckich kremów w szklanych słoiczkach, a teraz…ahhh starość nie radość i ja mam swój szklany rarytas 😉
Konsystencja kremu jest lekka kremowo- mleczkowata, bardzo wygodna w aplikacji. Krem jest leciutki, dosyć rzadki, ale dla mnie jest to ok. Ani to dla mnie plus, ani minus. Jest jaki jest, a mi to odpowiada.
Zapach.
Słuchajcie, posmarowałam chapkę pierwszy raz, chodzę po domu, coś robię i coś mi pachnie. Chodzę niucham, ni chu chu nie wiem co to. Jakby jakieś lekkie męskie perfumy, takie świeże, leśne, jakieś takie fajne. Chodzę i wyszukuję. Pytam niemęża czy perfumy ma jakieś nowe. No nie ma nic nowego. Niucham i niucham. A to krem! Piękny orzeźwiający zapach, ciężko określić czym pachnie. Takie lekkie męskie perfumy, jakieś mocniejsze damskie, nie wiem, nie wiem jak opisać ten aromat, ale strasznie mi się podoba.
Skład. Zaraz mi ktoś napisze, że siedzą tam straszne rzeczy 😉 Ale wiecie co Wam powiem-im mniej wiem tym dłużej żyję. Teraz wkoło tyle chemii, że kładę lagę na składy (nooo w większości przypadków 😉 ). Zrobiła się straszna nagonka na te wszystkie produkty eko, natural i tak dalej, a i tak żremy w Makach heheh 🙂
Krem nie wywołał u mnie żadnych pdrażnień. Żadnych alergii. Żadnego wysypu pryszczy i kurzajek. Czyli jak dla mnie jest ok. Nic więcej do szczęścia mi nie trzeba. A nawet jeśli w składzie ma chemię, to pamiętajcie- jeśli tam jest to w bezpiecznych ilościach, skoro została zaakceptowana. Nie dajmy się zwariować i ogłupić internetowym mesjaszom dwudziestego pierwszego wieku.
No jasny gwint, mimiczne ścierwa zaczynają się pojawiać, może dlatego, że lubię się śmiać. Ale to się akurat nie zmieni. Śmiech to zdrowie. Czy moja gęba jest mniej sprężysta…hmmm ciężko stwierdzić, ale mogę się założyć, że sflaczałam na gębie. Czy morda świeci jak psu nos na wiosnę? Może nie aż tak, ale pory to mam jak pory tancerzy tańca nowoczesnego- poszerzone. Czyli krem jest dla mnie.
Wiecie co jest fajne w tym kremie? Buzia po użyciu jest miękka jak aksamit. Kiedy jej dotykam czuję jakby aksamitną powłoczkę. Nie jest to jakiś chłyt matetindowy, autentycznie na buzi tworzy się taka jakby miła powłoka. Prawdą jest, że skóra twarzy staje się bardziej sprężysta i wyczuwalnie bardziej napięta. Napięta w pozytywnym sensie. Nic mnie nie naciągało, nie szczypało i nie ciągnęło. Po prostu jest tak, że jest dobrze 😉
Moja gęba nie jest przeorana, to i zmarszczek jak u buldoga nie mam. ciężko mi stwierdzić czy krem zniwelował drobne zagięcia w skórze. Może nieznacznie. Tutaj pewności nie mam, bo zmarszczek u mnie nie wiele. Ale skoro krem naprężył skórę na mojej twarzy to i na mimki pewnie podziałał. Delikatnie matuje, tak jak obiecuje producent.
Ogromny plus dla mnie jest taki, że krem możemy nakładać pod makijaż. Czy utrzymuje się dłużej- ciężko powiedzieć, bo u mnie makijaż trzyma się dobrze. Natomiast dobre jest to, że krem się nie wałkuje, nie oddziela i nie waży kiedy nałożymy podkład czy puder.
Bardzo się cieszę, że miałam okazję poznać ten krem dzięki współpracy. Tymczasem kontynuuję aplikacje, bo mazidło sprawdziło się na mojej buzi, daję mu piąteczkę, bo oszołomić mnie nie oszołomił, aczkolwiek nie zawiódł moich oczekiwań. Jest taki jaki mi odpowiada.