Tag

peeling

Co to? Złoto! Czyli jak moim włosom odbiło (od nasady)

By | Bjuti Pudi | 22 komentarze
I tak przy niedzieli coś tam dłubiemy przy włosach.
Tym razem nie szalałam za mocno. Postanowiłam przetestować złoto.
Wujek co to miał Amber- Wiecie zdążył trochę majątku pokitrać po rodzinie i mi się akurat torba złota trafiła. Ot taki miły gest.
No dobra kupiłam cukier trzcinowy do drinów, ale ja za dużo nie popijam to mi to złotko marnieje.
Szkoda żeby tak stało i się zbrylało. Pomyślałam, że mogłabym w końcu spróbować pilingu cukrowego.
Próbowałam już kawowego . (Tam proszę myszą nadusić to sobie przypomnicie co i jak). Teraz przyszedł czas na cukrowy. Użyłam trzcinowego, bo po pierwsze miałam, a po drugie ma więcej dobroci w sobie ( kwasy owocowe AHA, wapń, potas, magnez, fosfor, żelazo i takie tam). Czego by w sobie nie miał- piling ma za zadanie złuszczyć martwy naskórek i pozbyć się wszelkiego niepotrzebnego badziewia co to nam w sierści osiadł.
Włosy zwilżyłam wodą (no a czym? wódką? ), do garstki cukru dodałam trochę szamponu Barwy piwnej i zaczęłam umieszczać toto we włosach wykonując masaż. A tam masaż- pocierałam po prostu tym mazidłem tak długo aż ścierpłam wisząc nad wanną. Jedno wam powiem- cukier jest ostrzejszy niż kawowe okruszynki więc nie polecam trzeć za intensywnie żeby się nie przeszorować i nie porozpruwać skóry. Na początku pocierałam intensywnie, bo wydawało mi się, że kryształki cukru się rozpuszczają. Trochę się rozpuszczają, ale jak poczułam, że mimo wszystko są ostre to trochę zwolniłam tępo.
Drugie mycie wykonałam już tylko szamponem. Osuszyłam włosy, nałożyłam maskę z Alterry  granat i aloes. Potrzymałam chwilę. Zmyłam. Na skórę Radical, końcówki wypaprałam Vatiką- czyli standard.  Wysuszyłam. No kurczaczek banały, aż się wzruszyłam, że piszę takie głupoty.
Konkrety- włosy miałam jak ta gwiazda z mojego Rubina ( to taki tiliwizor gówniarze 😀 ). Pięknie odbite od nasady, jak to po peelingu. Niestety fotki nie wstawię, bo wyszły same szitowe i wstyd wstawiać, a mój fotograf aktualnie robi fotki w Rio jakimś Rubikom ahaha 😀 No skoro woli kangury fotografować, dobra mniejsza o większość.
Rezultaty świetne. Równie dobre jak po kawie. Jedyna różnica jest taka, że kawa może przyciemnić kłaki, a cukier nie. Acha i cukier może być bardziej hardkorowy, bo kryształki mają ostrzejsze krawędzie. Nie mniej jestem zadowolona.
Zainteresowanych pilingami odsyłam ponownie TU do wpisu o kawie. No i co więcej? A może mała czytanka przy niedzieli ? Macie linka do mojego tekstu o tym jak stać się bohaterem TU KLIK .
THE END KUTWA 😛

Obudź swoje włosy i każ im żyć!

By | Bjuti Pudi | 46 komentarzy
Jak co tydzień o tej porze, część społeczeństwa ma kaca. Ja nie mam. Piszę.
Na początek zagadka o czym będzie gadka.
Moje ulubione słowo to prawdopodobnie “gówno”. Przykro mi (wcale nie) jeśli moje słownictwo godzi w czyjeś poglądy i w ogóle. Nie liczcie na to, że się zmienię 😀
Gdzieś tam od pewnego czasu w głowie przewijała mi się myśl o peelingu skóry głowy. Ludzie peelingują cukrem, solą, kawą. Kawy nie pijam często, natomiast zapach lubię. Kojarzy mi się z Mamą, która z kawą się nie rozstaje 😉 Sentymentalnie się kurwa zrobiło…
Nie liczyłam na cud po natarciu łba kawą i cud się nie stał, ale same zajebiste efekty widzę po zabiegu!
Umyłam włosie szamponem oczyszczającym z Barwy. Takim jak tu niżej…
…jest to zwykły tani szampon, który ma za zadanie wyszorować śmieci z włosów. Mocny ździerak. Nie ma co go tutaj recenzować, ot oczyszczacz po którym włosy skrzypią jak styropian po szybie, znaczy oczyszcza wyśmienicie. Niby piwny, ale piwem nie wali. Wali jakimś bliżej nieokreślonym zielskiem. Skład wkleiłam, więc kto chce niech sobie czyta. Nie będę przepisywać, żeby na siłę wydłużyć post i pokazać jak to ja się znam na składach, bo się nie znam, ot z grubsza ogarniam to co mi jest do życia potrzebne.
Do drugiego mycia użyłam również piwoszka ale z dodatkiem fusów z zaparzonej w niewielkiej ilości wody kawy. Jakby ktoś nie wiedział kawa wygląda tak…
…jak szambo. Szambem popłukałam włosy, a to licho z dna zmieszałam z szamponem i delikatnie, a czasami wcale nie delikatnie poczęłam nacierać łeb. Tak wisiałam nad wanną i masowałam, ugniatałam, aż mi nogi ścierpły. Wannę ujebałam, nogi mnie już bolały no to spłukałam. Internety oczywiście twierdziły, że kawę ciężko wypłukać. Ponownie przekonałam się, że internety kłamią. Ładnie całe chujstwo się wypłukało jak przyfasoliłam ostro wodą z prysznica.
Włosy osuszyłam ręcznikiem i zapodałam maseczkę taką oto…
… ruskie pola od wujka Vładimira. (Ej, Vładimiry czy tam Vładimirce to chyba były takie czerwone traktorki, nie? ). Moja maseczka to czosnkowe mazidło z zielarskiego za około 14 zł. Kiedyś ją opiszę, jak mi z głowy nie wyleci. Skład macie, jakby ktoś się chciał czepiać 😉 W każdym razie maseczka jest ok, włosy są po niej sypkie i nawet miłe w dotyku, ale nie ma jakiegoś szału i łał łał pieseł.
Wróćmy do tematu. Połaziłam z tą maseczką ze 20 minut. Poszłam spłukać i mi kurwa prąd zgasł. Nie wiem czy to wina maseczki czy wiatru, mniejsza o to. Zawinęłam kłaki w ręcznik i czekałam na prąd, bo mi suszarka bez prądu nie działa. Cytując wieszczy z kafeterii- ” Ej, Wy też tak macie?”. Po godzinie w końcu suszarka dostała energii. Natarłam się jantarem, na końcówki Vatika, na całość troszkę Mariona do ochrony termicznej i jadę.
I powiem Wam, że nie lada zachwyt ogarnął me serce i duszę. Włosy stały się nie lada sprężyste niczym nogi łani. Były miękkie niczym mech zbrukany miłosnymi igraszkami kochanków. Były lekkie niczym bąk po fasolce po bretońsku, na szczęście bąka woni nie wyczułam.
Wyżej wymieniona maseczka i owszem włosy czyni sypkimi, ale nie kurwa, aż tak. Więc kawa dała coś o czym marzyłam. Sypkie, miękkie i zajebiście miłe w dotyku włosy,lekko odbite od nasady. Super mięsiste, takie, że chciałoby się ich dotykać jak własnego miliona dolarów. A wiecie co mnie jara? Kawa lekko ochłodziła kolor moich włosów. Owszem lśnią nadal brązikiem, jakąś tam rudością, ale teraz chłodną, stonowaną. Rewelacja.
Wiem, że fotka bez bluzki wywoła kontrowersje, ale mam na plecach dobry miernik i widać ile włosy urosły, bo bluzka się przesunie, a obrazek nie zmyje się za chuja. A telewizorem wcale się nie chwalę i tak nie jest mój tylko mojego faceta. Więc jak już wyjaśniłam hejterom co i jak to spójrzcie na włosy. Błyszczą i to błyszczą chłodnym brązem, a nie wiewiórą. Są takie zajebiste, że zaraz się posram z radości.Niegdyś moje włosy były bez życia, ale to może innym razem…
Ponoć kawa ma stymulować wzrost włosów, bo takie ma działanie- jest stymulatorem. Na pewno po jednym razie kłaki mi nie podskoczą o 10 centymetrów, ale zabieg mam zamiar powtarzać raz lub dwa razy w miesiącu, bo naprawdę warto. Włosy są oczyszczone, odżywione i w ogóle pieseł.