Wiecie, że ja na dobrą sprawę dopiero od roku maluję paznokcie? Jaja, nie? Oczywiście kiedyś tam, przed wojną, też malowałam, a nawet świrowałam pawiana ze zdobieniami, ale potem zstąpiła na mnie jasność w postaci żelu. Po wszelkich szkoleniach żelowych przez lata nie rozstawałam się z frenczem. Raz w miesiącu żelowałam francuzy i z bańki. Z resztą na stopach nadal noszę jedynie żelowy frencz, bo uważam, że na stopach wszelkie zdobienia nie wyglądają dobrze, a klasyka zawsze pasuje. Gdzieś rok temu raptownie zaczęło mi przybywać w kolekcji lakierów i tak dziś mam ich ponad 50. Matko Bosko Krasnostasko! No i co? Leżeć nie będą! A że z czasem u mnie krucho, to nie mogę sobie pozwolić ze schnięciem w nieskończoność. Z pomocą przychodzą mi topy z funkcją wysuszaczy. Najlepszy wysuszacz jaki miałam do tej pory to ten z Color Club KLIK. Gdzieś ktoś coś komuś po coś, że ten z Sally Hansen jest dobry. To kupiłam.
Czy Twoje stopy czasem przypominają spękane ziemie Argentyńskiej północy? A może Twoja skóra jest szorstka jak moszna dorodnego dzika? Czy masz wrażenie, że na Twoich plecach można zetrzeć marchewkę na niedzielny obiad? A może strzaskałeś się na słońcu i wyglądasz jak czerwona dupa pawiana? Jest na to rada! Wysmaruj się moczem mamuta! Niestety trudno o mamuta w dzisiejszych czasach, dlatego dziś polecę Ci coś innego 🙂
Starałam się jak mogłam, żeby zrobić fotkę tych maleńkich literek. Mam nadzieje, że rozczytacie, bo mi się nie chce przepisywać. W każdym razie masła próbowałam na włosy, ale jakoś niewiele się zmieniło w mojej sierści. Tutaj jeszcze muszę popróbować. Ale wiem, że dużo osób chwali sobie olejowanie tym masełkiem. Używałam też do twarzy- nic mi nie zapycha, za to genialnie nawilża. Stosowałam po kwasach i dawał radę. Oczywiście pod makijaż się nie nada, ale na noc jak najbardziej. Suche nogi w okresie zimowym stawały się niesłychanie cudownie nawilżone, a skórka mięciutka jak dupka wróbelka. Zadrapania po kocie szybciej się goiły. No może goiły się tak samo, ale wizualnie szybciej stawały się blade i ładnie się łagodziły. A teraz hit. Stopy! Po żadnym, ale to żadnym kremie nie miałam takich stópek jak po shea! Stopy niemowlaka. Nawilżenie total kurwa malina. Gładkie jak czoło Kojaka. Nic nie przebije shea jeśli mówimy o stopnej pielęgnacji. A wiem co mówię, bo na punkcie zadbanych stóp mam bzika. Teraz pozostaje mi przetestować masełko na przepaloną słońcem skórę, ale jak widzicie ze słońcem w tym roku krucho. Ze 4 razy byłam w solarium, bo musiałam (nie lubię solarium brrrr). Cycki troszkę piekły i masło łagodziło i przygaszało wkurwioną skórę, więc śmiem twierdzić, że na kąpiele słoneczne shea będzie idealne, tylko gdzie jest kurwa słońce?!
Co Wam powiem, to Wam powiem, ale to masełko musicie mieć. Ja już zrobiłam zapasy i japa się cieszy 🙂 A teraz powiedzcie mi czy lepsze logo w kolorze i kolorować całego bloga, czy lepiej zostać w spokojnej tonacji i zostawić logo czarno-białe?