Tag

media

Przypałowe wagary, naiwniacy od Votka i (nie)wzruszające reklamy Allegro

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Oczywiście, że mi się dni pogmatwały. Ale co z tego? Wczoraj mi czasu zabrakło, to dziś napiszę. Chodźcie ze mną na wagary. Rzućcie to wszystko w cholerę, olejcie to wszystko, tak jak ja wczoraj nie olałam i chodźcie na wagary dziś. Wypijemy tanie wino nad rzeką i ujebiemy buty w błocie, a potem może spotkacie Votka ze swoich snów, a Mama uszyje Wam sukienkę na bal przebierańców. Wiosna jest! A wiosną wszystko się może zdarzyć!

Votek okazał się ściemą. Aż mi się gówno w dupie zagotowało, że nie napisałam o moich podejrzeniach wczoraj, bo dzisiaj, to popij wodą. Nie żeby gówna wodą popijać, ale całą resztę. Obstawiałam reklamę prezerwatyw, albo innego badziewia, a tutaj sieciówka z łachami. Udało im się lepiej niż Jakóbiakowi. (Dajcie mi takie chajsy jak oni maja, a wkręcę i Kaczora). Teraz gówniarzeria ma żale, że oszustwo. Oszustwo to było jak Wasz stary w porę nie wyciągnął, a mówił, że tak. No i mamy takich Tomaszów (nie chciałaś w dupę To-masz!). Nie żeby teraz Tomasze naiwne były, no ale są. Naiwne i jeszcze jakieś takie bezmyślne.

Wczoraj skoro świt przed południem łypię sobie co mi się drze pod domem jak stare prześcieradło, a to Tomki, Sebki i Mariole. Dzień Wagarowicza. Nie żebym miała coś przeciwko, przeciwnie, że nie przeciwnie. Sama wagary celebrowałam z radością. Autostop do Zamościa, albo gdzieś tam. Zimą w czwartki zdarzało się urywać do muzeum, bo czwartki były darmowe, a w muzeum ciepło. Muzealne wagary były tak podejrzane, że wychowawczyni dzwoniła do przybytku zapytać czy to prawda, że tam chodzimy. Prawda. Nawet nam usprawiedliwiali godziny, a pracownicy muzeum radośnie witali od progu przy okazji kolejnych odwiedzin. Mieliśmy ochotę pójść do muzeum lotnictwa, to chodziliśmy do muzeum lotnictwa kurwa jego mać. W sumie to było muzeum regionalne. Też spoko.
Najbardziej przypałowe wagary zaliczyłam w gimnazjum, dokładnie 21 marca roku panieńskiego ohoho przed wojną. W Afganistanie. Strach pisać, ale tak nam się koleżanka najebała, że wpadła w ubłoconą lisią norę. Cudem dociągnęliśmy ją przez las i pola do miedzy pod którą leżał jeszcze śnieg i tym śniegiem próbowaliśmy ją domyć. Spróbujcie kiedyś domyć kogoś kto wygląda jakby słoń zrobił na niego sraczkę, użyjcie do zabiegów pielęgnacyjnych resztek mokrego śniegu. Glinę ciężko zmyć, szczególnie jak Wam się zwłoki wyślizgują. Kolejnym trudnym zadaniem było dociągnięcie koleżanki w pobliże autobusu szkolnego. Potem tylko ją jakoś tam umieścić i zawlec do domu. Przy tym nikt miał nie zauważyć, że zwłoki, to zwłoki. Zwłoki stawiły opór w okolicy wąskiej uliczki. Nie pomagały prośby i groźby zwłoki powiedziały, że zostają. Wyjęłam telefon i zaczęłam udawać, że dzwonię po policję. Zwłoki się wystraszyły, wszyscy płakali ze śmiechu, a zza zakrętu wyjechała…policja, po która nie dzwoniłam! Szok i niedowierzanie. Nie było przeproś. Koleżanka wróciła do domu błękitną taxą. To były inne czasy, milicja nie czepiała się nawet takich skandali. Koleżanka dostała w domu opierdol i skończyły się przygody (na chwilę?).
Człowiek chował się, żeby łyczek piwka (niektórzy woleli całą flaszkę wódy) wypić za małolata, a wczorajsze Tomaszki mi tu pod oknem gaz walą. Zero krępacji, zero lisich nor i do tego pod monitoringiem osiedlowym, Ręczę, że monitoring nie udawał, że na pały dzwoni, tylko to zrobił. Nie lepiej zrobić kilka kroków więcej i napić się w ustronnym miejscu między lądowiskiem, a boiskami za moim ogródkiem? Na łąki, nad rzekę i pić, aż wpadniecie w błoto. Zero pomyślunku. Zero fantazji w tym smutnym jak pizda mieście. Wszystko jakieś teraz takie nijakie jak ta reklama Allegro..
Ludzie wzruszają się nad matką i córką z reklamy. W grudniu był jęk nad Alle reklamą z dziadkiem. Dziadkowa reklama była smutna. Facet na stare lata musiał wkuwać angielskie słówka, bo wielmożni rodzice nie nauczyli gówniarza kilku słów w ojczystym języku. Teraz łzy wzruszenia nad matka Polką po łokcie ujebaną. Haruje kobita od świtu do nocy, szyje na starej maszynie, wydziwia wymyśla, a gówniara nosem kręci. Stoi małolata w oknie i ma zaciesz, że matka po robocie kombinuje jak dziecko zadowolić. A dziecko niby chce być jak ona. Czyli, że chce skakać przy rozpieszczonym dzieciaku i nie mieć nawet kiedy pierdnąć? Piękne wzorce…
Dobrze, że wiosna chociaż piękna. Dzisiaj wyszłam na chwilę i żeby wrócić musiałam parasolkę kupić. Ale to nic. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie ?

Irytujące teksty z…internetów

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Znacie takie teksty, które rozwalają Was na łopatki? A na grabeczki? A w necie niektóre komcie nie powodują u Was odruchu wymiotnego? A może kupa Wam twardnieje na widok niektórych mądrości? A pamiętacie jak pisałam Wam o Irytujących pytaniach o…pierdoły, albo o Irytujących pytaniach o…związek? A co powiecie na irytujące teksty z internetów? No, to klawo jak cholera. Enjoy!

Zacznijmy lajtowo od tekstów typu “cycki mi opadają”. Jak mnie to irytuje. No wiecie, póki co moje cycki są tam gdzie trzeba. Chwilo trwaj. Ale nawet kiedy mi kiedyś grawitacja w garb zaklaszcze, to nie będę się tym chwalić, prędzej pójdę do Szczyta i mi te cycki zholuje tam gdzie trzeba. Czasami mamy do czynienia z tekstem “ręce opadają”, czasami mamy pierdolone kombo i komuś “ręce i cycki opadają”. Opadają to liście. Z tym całym opadaniem, to tak wyświechtany tekst, że lepiej nic nie pisać, niż tym zabłysnąć. To tak jak z “podpisuję się pod tekstem obiema rękami” lub “rękami i nogami” albo i “wszystkimi członkami”. Chciałabym to kurwa zobaczyć?

Wejdźmy na Fejsa. “Ślicznie”, “Pięknie”, “Modeleczka”. Komcie pod fotkami takie, że cycki opadają jak ręce i ręce jak cycki. Serio ktoś wrzuciłby na Socziale zdjęcie, na którym według niego wyszedł źle? Bardzo nie sądzę. Już pomijam, że Janusze bez zęba na przedzie, tacy średnio urodziwi, też mają takie słitaśne komcie pod swoimi zdjątkami, ale ok. Może akurat wyszli możliwie najlepiej jak tylko to możliwe. Pod zdjęciami dzieci najbardziej śmieszy mnie tekst typu “ojej jak Ci szybko pannica rośnie, niedługo będzie trzeba pilnować”, albo “mam dla tego kawalera pannicę (w domyśle dziecko piszącej)”. Ojej jakie to wcale nie oklepane, ojej, ojej. Nie daj Bozia wrzucić zdjęcie z cudzym dzieckiem, zaraz Ci napiszą “pasuje Ci”, “pora na Was”. Nie kurwa. Pora na Telesfora.
Najlepsze są grupy na FB. Jestem w niejednej. Piszę może w kilku. Wrzuć zdjęcie kota na kociej grupie, a zdiagnozują mu koci katar, świerzba i sraczkę. Jedna z grup o Ali, założyciel pokroju Kim Dzong Una, spierdalałam stamtąd, aż się kurzyło. Założyłam sobie własną grupę, Aliexpress BEZ podróbek, bo Kim po portalach pucuje się, że niby jest anty, a zamawia i namawia, aż trzeszczy. Generalnie większość grup to zlepek ludzi wszechwiedzących i wszechjebniętych. Gestapo. Nadgorliwość taka, że strach się odezwać. Na niektórych grupach siedzę tylko po to, żeby się pośmiać. Albo zapłakać nad ludzką doskonałością i nieomylnością. Albo jestem masochistą.
Większy kaliber. Przemądrzałe i sfrustrowane Janusze i Grażyny. Koniecznie powiększcie sobie powyższe zdjęcie. Przykład Jessiki Mercedes. Jak śmiała się tak nazwać? No szkoda, że ona tak już została nazwana przez rodziców. “Niech się za robotę weźmie! Jak uczciwy człowiek za  dwa tysie.” A co jak zarobię trzy, to już jestem skreślona? Jestem oszustem? Dramat. Chwała jej za to, że zarabia na tym co lubi i nie musi zapierdalać w kopalni. Nie jestem jakąś fanką Jessiki, ale bardzo się cieszę, że może sobie pozwolić na wygodne życie. To takie niepolskie z mojej strony… Łysy, w kapturze, to na pewno bandyta. Sąsiad kupił nowy samochód? Pewnie nakradł piniendzy. Na wakacje pojechali? Burżuazja! Pewnie matka dała na wczasy. Otóż moi mili bardzo chciałabym być obrzydliwie bogata. Najlepiej za sprawą bloga i nie ma w tym nic złego. Całe życie zapierdalam, żeby móc poleżeć, bo Lenistwo jest cnotą! Rusz dupę narzekający Januszu i nie zaglądaj komuś do portfela. Żadna chluba zarobić 2 tysiące. Żaden też wstyd. Ale nie można na kimś psów wieszać tylko dlatego, że mu się udało. Trzeba zapierdalać i udać sobie. Bez udawania.
“A kto to jest?” A kurwa Google się zawiesiło? Taki hejt, nie hejt. Głupota. A ja głupia połowę życia musiałam encyklopedię wertować. Niby Grażynka udaje, że nie zna, ale zna doskonale, wyraża tylko swoją pogardę. Przecież powinni pisać o niej, bo ona skończyła Wyższą Szkołę Obracania Naleśników, zarabia uczciwie 2 tysiące i jest Kimś. Chyba we własnych oczach…
A do kogo Janusze i Grażyny mają pretensje o lansowanie? Do mediów. A dlaczego media wrzucają coraz głupsze zajawki? Bo naród coraz głupszy. Grażyny klikają, media zarabiają. Grażyny się bulwersują i piszą i klikają, a Jessika i Onety liczą hajs. Dzięki Grażyna, dzięki Janusz, dzięki Waszej frustracji hajs się zgadza.
A Was jakie teksty irytują? Chodzi mi po głowie post o takich miłych słówkach w internetach, żeby było miło. Ale to kiedyś. Na dziś to prawie tyle.
Ogłoszenie wieczorne. Wywiad ze mną w Wysokich Obcasach będzie do kupienia 18 marca. Dziewczyny próbowały mnie podejść, ale się nie dałam. Mam tylko nadzieję, że nie pociachają za mocno moich wypowiedzi, żeby nie straciły sensu. Tyle ze mnie na dziś. Nara?

Jak poradzić sobie z hejtem?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Hejt, hejt, hejt. Prawie jak heil Hitler! Słabo…Ludzie w internecie rozbestwili się jak Hutu w Rwandzie 23 lata temu. Gdyby dać hejterom maczety niejeden łeb potoczył by się pod szafę. Albo i nie, bo hejterzy mocni są tylko w gębie. Jeszcze kilka lat temu zjawiska hejtu nie było, a może ja patrzyłam na to inaczej? Pamiętam jak kilka(naście?) lat temu byłam aktywną wizażanką i wrzucałam na forum moje nieporadnie pomalowane paznokcie. Nie było jazdy po mnie. Były sugestie, pomoc, dobre rady. Kurwa…teraz widzę, że te paznokcie były karygodne, ale mimo to nikt nie napisał mi “ale chujoza”. Co się stało z ludźmi? Jak poradzić sobie z hejtem, który zalewa internet?

 

Nie hejtuję. Nie wszystko zawsze mi się podoba, ale wtedy zamykam dziób. Jeśli mam odmienne zdanie- dyskutuję podając swoje argumenty, nie robię wycieczek personalnych, trzymam się tematu. Mogę pokurwiać pod nosem, ale tego nie napiszę. Kiedy widzę błąd, piszę po cichu wiadomość do osoby, która go popełniła, żeby po cichutku mogła go poprawić. Nikt nie jest nieomylny i ja tez lubię kiedy ktoś powie mi co powinnam poprawić. Nie raz i nie dwa przewróciłam oczami widząc czyjeś zdjęcie na Fejsie. Mam do tego prawo, ale nie będę komuś pisać, weź to usuń, bo wiocha. Każdy ma prawo wrzucać, to co chce (w granicach prawa i takie tam, gołe dzieci i penisy zgłaszam, ale w dyskusję nie wchodzę ?). Szanuję innych i ich poglądy, chciałabym żeby działało to w obie strony. Nie zawsze tak się dzieje…
Pojawia się hejt. Chcąc nie chcąc, jakoś tam już jestem kojarzona. Sama wystawiam się na pokaz i ludzie komentują. Czasami źle, czasami dobrze,. Jako że blog ukwiecam kurwami i obleśnymi porównaniami spotykam się z hejtem. O bluzgach na blogu już pisałam przy okazji TEGO wpisu, nie będę wracać do tematu. Powiedzmy, że ludzie przywykli, a właściwie Ci co chcą, to czytają, Ci którym wulgaryzmy nie leżą, nie wchodzą do mnie. I super. Czasem ktoś tam się zaplącze i załamuje ręce. Jego problem, nie mój. I tutaj mamy ważna sprawę. Hejt to problem hejtera, nie nasz. To nie nam coś nie pasuje, a hejterowi. Jeśli jakaś menda napisze Wam kiedyś, że piszecie źle, jesteście beznadziejni, idźcie się powiesić i w ogóle w szczególe generalnie chujnia z grzybnią, to tylko jego frustracja wyklepana na klawiaturze. Śmiejcie się z tego, tak jak ja się śmieję. Hejt mnie nie rusza. Mam na to delikatnie mówiąc wyjebane jak Janusz zęby po dyskotece. Nic nie wnoszące pierdolamento, to nic innego jak zazdrość, zawiść, może jakieś odreagowanie problemów dnia codziennego na Was, bo akurat się nawinęliście.
Po tym jak Wysokie Obcasy opublikowały mój wpis spotkałam się z mega miłym odbiorem. Mnóstwo gratulacji i ciepłych słów. Ale tam gdzie nie trzeba było podpisać się z imienia i nazwiska wylała się lawa parzącego hejtu. Co zrobiłam? Nic. Anonimowe pojazdy są tyle samo warte co moja poranna kopa. Anonimowo można sobie napisać, że kradnę węgiel z bocznicy i nie ważne, że ktoś mnie nie zna i nie wie, że mam piec na gaz. Gdybym napisała o piecu gazowym, powiedzieliby, że kradziony węgiel sprzedaje na lewo, albo że w tym piecu Żydów palę. Papier, a właściwie klawiatura, przyjmie wszystko. Jak to mówi moja Babcia- z gównem nie ma co się bić. Więc olejcie wylewanie żalów. Srajcie na to. Hejter opisze Wasze życie tak barwnie, że aż by się chciało tak żyć haha ? Albo napierdoli takich głupot, że będziecie się zastanawiać, czy to przypadkiem nie sfrustrowany Sapkowski po forach chodzi. No fantastyka pełnym ryjem. To wszystko jest nieważne, kto Was zna ten wie jacy jesteście, reszta jest nieważna.
Na własnym blogu czasem wchodzę w polemikę z tymi, którzy chcą obrzucić mnie gównem. Odrzucam im to gówno w twarz jak gorącego kartofla. Odpisuję czasami po chamsku, czasami żartobliwie i zazwyczaj hejter znika. Lubię czasem wsadzić kij w mrowisko i zawsze mam ubaw z tej znerwicowanej Marioli, która czyta moją odpowiedź z drugiej strony monitora i poci się tam, wkurwia, wymyśla co tu odpisać, co tu zrobić. Życie takich ludzi jest nudne i smutne. Chyba też mam trochę diabła pod skórą, skoro zdarzy mi się odpisać i mieć z tego bekę. Ale skoro ktoś ma odwagę napisać mi, żebym wypierdalała do Chin, to chyba liczy się z moją odpowiedzią? Pierwsza nie zaczynam, a jak ktoś na mnie pluje, nie udaję, że deszcz pada. Ale tylko na moim blogu. Wolnoć Tomku w swoim domku. Nie latam po forach i Fejsach i wiochy nie robię. Komentarze lekko moderuję, ale leci prawie wszystko, hejty tez. Niech się wstydzi ten kto pisze. Odrzucam tylko komy typu “Ty suko”, bo kurwa ani to mądre, ani coś wnosi. Odrzucam komy gdzie ktoś wymienia moich znajomych z nazwiska i na nich bluzga. Może i ja jestem poniekąd osobą publiczna, ale moi znajomi nie. Odrzucam spam typu “kup Pani krem firmy Moszna Borsuka, jest najlepszy na rynku” plus link do sklepu. Za reklamę się płaci. Cała reszta leci na bloga.
Szykuję się na wejście na YouTube. Podejrzewam, ze pojawi się kolejna fala hejtu. Że zaciągam, że prawe oko inne niż lewe, że coś tam jest złe, straszne i niedobre. I chyba już wiecie gdzie to mam? Otóż tak, mam to w dupie. A tutaj macie zajawkę YT-
Jak więc poradzić sobie z hejtem? Olać, wyśmiać, albo przegonić. A najlepiej zacząć od siebie. Ja nie hejtuję, a Ty?

Gazeta stylowa, jak ulotka reklamowa

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Do obiadu, do kolacji, czasami do kawy albo herbaty. Mimo wszechobecnej elektroniki, kobiety nadal sięgają po prasę kobiecą w formie tradycyjnej, czyli papierowej. Swojego czasu czytałam jakieś tam babskie gazetki, ale doszło do tego, że raz w miesiącu kupuję Twój Styl i mam prasówkę na jakiś czas. Jednak ostatnio coś mi nie pasowało, po kilku obiadach gazeta mi się kończy mimo pokaźnych rozmiarów. What the fuck? Wlokę ten ciężar ze sklepu, w domu wysypuje mi się tona ulotek i reklam, a i w środku nie lepiej. Na podstawie Twojego Stylu z września pokażę Wam za co tak naprawdę płacę…
Twój Styl, Prasa, Gazeta, magazyn, media, oszustwo, reklamy

Dobra, wysypałam te wszystkie ulotki ze środka, wyrwałam te wszystkie próbki i inne pierdolety. Gazeta jak gazeta, czy tam magazyn, jeden chuj. Kupuję ją, bo jest gruba, ale ilość to nie zawsze jakość. Kupuję ją dla ciekawych wywiadów, pojedynczych artykułów. ale będę się dziś zagłębiać w treść. W sumie to doszłam do wniosku, że jeśli chodzi o treść, to 30% mnie interesuje, reszta to albo powielane informacje, albo informacje z dupy, albo porady rodem z Bravo Girl. Jeśli chodzi o modę, powiedzmy, że 10%  inspiracji jest w ogóle do przyjęcia przez mój zakuty łeb dziecka z prowincji. Kurwa po co ja to kupuję? Ale ok, przejdźmy do sedna.
grubo!
266 stron, 133 kartki. Grubo jak na melanżu z Rysiem Peją. Skoro grubo, to dlaczego tak szybko mi się czyta tego molocha? A kurwa, reklamy! A co jeśli upierdolimy wszystkie kartki z reklamami, które zajmują całą stronę?
49 kartek poszło w pizdu
Co się stanie? Cały chuj zostanie! 49 kartek. 49 pieprzonych kartek, na których znajdują się całostronicowe reklamy! 84 kartki z czymś tam, 49 tylko z reklamami. Dodam jeszcze, że część artykułów, to artykuły inspirowane, sponsorowane i naciągane. Jakże rozśmieszyły mnie pochwały paletki cieni od Max Factor, która kosztuje 85 złotych i można ją sobie w dupę wsadzić. Po wyrwaniu kartek, gdzie reklama ma pół strony, albo zajmuje jakąś jej część, zostanie nam zeszyt pierwszoklasisty!  Po wywaleniu wszystkiego co jest reklamą, współpracą i pierdololo zostały mi 34 kartki do czytania (i oglądania, bo moda i widoczki), gdzie i tak nie wszystko mnie interesuje. Ze 133 kartek zostaje 34. 100 kartek nie nadaje się nawet do podtarcia dupy, bo śliskie.
49 kartek z całostronicowymi reklamami
10 złotych, nie majątek, ale 10 złotych za folder reklamowy, to jest kurwa kpina. Co śmieszniejsze, nigdy żadna reklama z Twojego Stylu nie nakłoniła mnie do zakupu czegokolwiek. Za reklamę w tym magazynie trzeba wysrać grubą kasę. Nie mam pojęcia komu to się opłaca, skoro większość osób i tak woli posłuchać blogerów, niż zaufać postnej reklamie w gazecie z…reklamami 😀 W sumie to wiem komu to się opłaca- wydawcy. Firmy też nie za bystre, blogerom rzucają ochłapy, gazecie bulą, a reklama gazetowa nie jest zbytnio skuteczna w dzisiejszych czasach. Osoby odpowiedzialne za promowanie marek w mediach pokończyły chyba Wyższe Szkoły Rozrzucania Gnoju i to z marnymi wynikami.
Artykuł napisałam na podstawie Twojego Stylu, ale każda inna gazecina jest taka sama. Więcej nic papierowego, oprócz tygodników lokalnych i srajtaśmy nie kupię.  Mogę zrobić hałl z zakupów papieru dupnego i opisać jak używać. Niesmaczne? A w Twoim Stylu, który przecież jest tak stylowy, taka reklama srajtaśmy była! Troszkę mi szkoda, że ten magazyn tak się stoczył…

Jak kraść i nie dać się złapać?*

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Niektórzy na swoich blogach mają powrzucane chujwijakie paragrafy. Inni podpisują zdjęcia, jeszcze inni nie robią nic, bo tak czy siusiak, wszystko co tworzymy należy do nas, a kradzież jest prawnie napiętnowana. (A kto zechce, to i tak zajebie). Swoje fotki oblepiam moją blogową nazwą, a jeśli wrzucam zdjęcia cudze, to tylko takie z darmowych banków, dodatkowo linkuję ich pochodzenie. Nie lubię kradzieży. Żadnej. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o różnych podejściach do “pożyczania” zdjęć i treści.

Przez ponad dwa lata blogowania moja wiedza w zakresie ochrony wytworów ewaluowała. Każdą fotkę, informację linkuję do źródła. Staram się jak mogę, pytam, szukam, chcę być fair. Kiedy już gdzieś tam zaczęłam w sieci się przewijać, poczęły dziać się dziwne rzeczy. Krowy zaczęły dawać ocet, kury niosły kwadratowe jaja, a świnie ujrzały niebo. Zdarzyło się tak, że jedna z  moich czytelniczek (nie wiem, czy stałych, czy okazjonalnych) bawiła się we mnie. Założyła bloga, a jej treści, były kalką moich, tylko jakoś to jej karykaturalnie wyszło, bo blog ledwie co wystartował i zaraz szybko się zwinął. Próbowałam nawiązać z nią kontakt, ale się nie dało. Wylałam żale na moim fanpage, po czym na jej blogu pojawił się post, że została schejtowana i już nie będzie pisać… Chciałam tylko wyjaśnień, ale ok. Problem sam się rozwiązał. I bardzo dobrze.
Po moim ukochanym poście o nawiedzonym domu w Izbicy zaczęły dziać się jeszcze dziwniejsze dziwy. Sąsiadka urodziła siedmioraczki, w ogródku odkryłam złoża złota, a Kaczyński przeszedł do PO. Koleżanka oznaczyła mnie pod fejsbuczym postem pewnego ogólnopolskiego i znanego radia na E. “Wiola, to nie Twoje?”. Moje. Szok. Ogromna firma wzięła sobie moje zdjęcia i wyrywkowe części mojej pisaniny o nawiedzonym domu. Oczywiście z tekstu wyłapali tylko plotki, a nie fakty. Wiadomo- duchy i straszydła to większa sensacja, lepiej się sprzeda. Żeby dotrzeć do bezpośrednich świadków “nawiedzeń”, przegrzebałam znajomych i nieznajomych w okolicy, dotarłam do właścicieli, uzyskałam zgodę na fotografowanie i na puszczenie w eter historii. Włożyłam w ten tekst całą siebie i jestem z niego bardzo dumna. Żeby napisać posta poświęciłam nie godziny, nie dni, a długie tygodnie. A tu ciach i bez mojej zgody cała Polska czyta sobie mój tekst, pod szyldem radia. Wkurwiłam się. Napisałam do nich. Najpierw cisza, potem głupie tłumaczenia, po kilku dniach usłyszałam przepraszam, a radio podlinkowało moją własność. Mogło skończyć się w sądzie, powinno. Odpuściłam pierwszy i ostatni raz. Ale więcej nie odpuszczę. Co mi po przepraszam w prywatnej wiadomości i linku na ich stronie? No własnie. Kolejnych razów nie będzie. Ktoś mi coś zajebie, to pójdę do odpowiednich instytucji, bo prawo jest po mojej stronie. Człowiek uczy się na błędach.
Jestem uczulona na wszelkie machlojki, ponieważ powyższa sytuacja dotknęła mnie jak ksiądz ministranta po mszy. Niczym strażnik Teksasu z Zadupia Dolnego wyłapuję wszelkie “pożyczki”. Widzicie kosmetyki wyżej? Dostałam je za kozaczenie 😉 Drepcząc po fejsie, doczołgałam się do krańca internetu, a tam piękne zdjęcia z Instagrama. Insta to ogromna społeczność. What the hell?! Napisałam do Clochee, bo tam siedziały zdjęcia. I….zaskoczyli mnie pozytywnie. Znaleźli źródło, dodali linki, przeprosili PUBLICZNIE i wysłali podarek za moje wytropienie wpadki. Szczerze mówiąc, to kiedy poprosili mnie o adres, to spodziewałam się raczej gówna w kopercie za karę, że miałam czelność napisać publicznie co myślę. Nie zwalnia to ich z odpowiedzialności, ale mam nadzieję, że czegoś ich to nauczy. Chociaż tak troszeczkę. Zareagowali błyskawicznie i nie szukali wymówek, ale cholera jasna- pilnujcie swoich praktykantów.
Co mnie najbardziej dziwi? Że duże korpo nie mają skrupułów by kraść od tych maluczkich. Uważam, że powinni dawać dobry przykład i prowadzić swoje social uczciwie, wręcz krystalicznie. Moi drodzy, tu nie ma miejsca na wpadki! Ja kurdupel blogosfery przetrząsam nieraz miliony stron, żeby znaleźć źródło. Da się. Uwierzcie mi- da się, chociaż nie mam sztabu ludzi za swoimi plecami. Owszem wpadki się zdarzają. Clochee przeprosiło publicznie i błyskawicznie naprawiło swój błąd. Radio na “E” kombinowało jak koń pod górę przez kilka dni. Warto narażać dobre imię marki dla kilku lajków i wejść? No chyba kurwa nie bardzo.
*niech Was tytuł nie zwiedzie, jak się coś podpierdoli, to uczciwy Kowalski i tak doniesie 😀 

See Bloggers, czyli “A Ty człowieku, to kim kurwa jesteś?”

By | Blog, Śmietnik | No Comments
Jak się bawić, to się bawić- drzwi wyjebać, okna wstawić. Pojechałam na See Bloggers, dwudniową  imprezę dla najlepszych twórców internetowych. Kumacie bazę? Ja, przedstawiciel blogerów wiejskich i małomiasteczkowych, popierdoliłam łapać fejm na drugi koniec Polski. Jestem w tym magicznym tysiącu, wow kurwa. Jak jechać, to po bandzie- zostałam na tydzień. Na kosmetyki sępię, na ciuchy sępię, ale na wyjazdach jestem rozrzutna. Po pierwsze kocham Gdynię, po drugie kocham tę imprezę. Po trzecie, czytajcie dalej.
see bloggers, see bloggers 2016, gdynia, spotkanie blogerów,

Pojechałam w czwartek. Było ciepło, choć pochmurnie. Pogodę zaczarowałam, bo od poniedziałku napierdalało złote słoneczko. Na dwa dni konferencji słoneczka nie było, a zrobiłam tak, żeby wysiedzieć na tych wszystkich wykładach. Nocleg zaklepałam tuż obok Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego, gdzie odbywała się konferencja i sobie poszłam. Niby byłam sama, ale jaki to problem podbić do ludzi, uśmiechnąć się i pierdolić głupoty? Dla mnie żaden problem. Tak też czyniłam wzbudzając tym sympatię ( chyba, bo nikt mi nie zajebał z półobrotu).
Udało mi się załapać na dwa ciekawe wykłady. Pierwszy wykład poprowadził Wiktor Franko. Polazłam tam, żeby moje fotki były milsze dla oka. Drugi wykład to skok na You Tube, tutaj fazy wkręcał nam Łukasz Kielban. Z obu wykładów wyniosłam jeden wspólny wniosek- liczy się pomysł, nie sprzęt, nie jakieś ogromne umiejętności techniczne, a własnie pomysł. Trzeba być sobą. Nie mam z tym problemu, czyli teraz tylko do przodu 🙂 Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Na moim fanpage poszła relacja na żywo z See Bloggers, smartfon wystarczył. Potem chciałam jeszcze coś dograć, ale net nie pozwolił.
Imprezie towarzyszyły liczne konkursy. To od razu Wam powiem, że u Eveline wygrałam zestaw kosmetyków. Poza tym nie opuszczała mnie głupawka, nie nowość, bo od jakichś 28 lat jestem nienormalna. Śmigałam pomiędzy strefami o różnych tematykach i zaczepiałam ludzi jak stary pedofil. Nie rozdawałam cukierków, bo wolę kiełbasę. Kiełbasy nie rozdawałam, bo obcym nie dam. Kiełbasa jednak łączy i poznałam dzięki niej wiele wspaniałych osób. Teraz już bym im dała po pęcie.  A czy Ty wyrwałeś kiedyś kogoś na kiełbasę?
Takie laski złapały się na moją długą i jędrną kiełbę. Justyna ze Zdrowo Najedzeni, bo co jak co ale żarcie łączy. Natalia z Raj Dla Podniebienia, wspominałam już, że ja lubię wpierdalać? Milena ze Smiley Project, zostałam bohaterką jej komiksu 🙂 Natalia z Bzowina Fotograficzna, ta to dopiero genialne fotki napierdala! Oczywiście to nie wszyscy, bo zdążyłam poznać dziesiątki innych osób, ale ponieważ jestem ze wsi, nie mam dostępu do świata i światła, to i tak nie zapamiętałam kto co i dlaczego. Taki jestem oszołom, może zostanie mi to wybaczone. No, bo kto wiedział, że siedział ze mną pewien słynny kucharz, a ja miałam z nim mega zbitę? Ja nie wiedziałam. Kto wiedział, że wpadłam w gadkę o tym jak zmienia się płeć nożem i widelcem z kimś sławnym? Ja nawet prezydenta bym nie poznała, a tak poznałam, w sumie to nie wiem kogo, ale wszyscy byli sympatyczni.
O ile rozpoznałam od razu prezydenta Słupska, o tyle z Maćkiem z Dupska się nie ogarnęłam. Walisz drinki na afterze z jakimiś jutuberami i tak sobie gadasz. Głupio tak gadać z kimś kogo nie znasz, no to pytam kulturalnie po kolei- “A Ty człowieku, to kim kurwa jesteś?”. Mili ludzie są mili, więc mówią i nagle dowiadujesz się, że są w czołówce You Tube. A ja co? A ja jestem ze wsi i przyjechałam się tu uśmiechać. Mam małego bloga, ale jak się uśmiecham i gadam, to ludzie uśmiechają się do mnie i też gadają. I jest fajnie. I okazuje się, że  Z Dupy wcale nie jest z dupy, tylko jest normalny i rozgarnięty fchuj. Potem okazuje się jeszcze, że Kuzyn Hindus ma zajebiste buty, a Jack Gadovsky poleca Sardynie na wakacje, a najlepiej jest wyjebać do Wietnamu i tam sobie żyć. Potem jeszcze dowiedziałam się, że Radek Pestka jest cholernie nieśmiały i muszę go rozśmieszyć, żeby uśmiechnął się do fotki. W końcu poznałam na żywo Karolinę z Pasji KarolinyElizę z Eligrafia i Basię Smoter. Miło pogawędziłam z Anią ze Spinki i Szpilki , Kasią z Kuchnia Bazylii i z Ania z Nie Tylko Pasta. Już mi się nie chce więcej wymieniać, bo mi się długopis wypisze, ale dużooo osób nawinęło się na mojej drodze 😉 Co ciekawe, niektórzy mnie rozpoznali. Fuck, fejm na wiosce!
Genialny wykład na See Bloggers? Oczywiście ten gdzie w jednym miejscu zasiadła Chujowa Pani Domu, Magdalena z Matko Jedyna, Maciek Z Dupska i Robert ze Słupska. I teraz tak sobie myślę…chuj, dupa i gej w jednym zdaniu. W sumie, to w pytę! Pan Biedroń z ogromnym dystansem do siebie, inteligentny i z ciętym żartem. Maciek próbował go zgasić, ale Robercik nie w ciemię bity, odbijał piłeczkę jak chiński pingpongista. Pani domu jakoś mało rozgadana, Magdalena coś tam czasem wtrąciła, ale bohaterami byli chłopcy. Czego się nauczyłam? Że mogę se kurwa na moim blogu przeklinać fchuj i nikomu nic do tego, mam mieć wyjebane, a jak się komuś nie podoba, to niech wypierdala z mojego skrawka internetu. Dziękuję dobranoc. Już dawno to mówiłam, to jakieś wsioki mi tu narzekały, że mi bluzgać nie wypada. Wypada. I koniec tematu 😀 A ta mała foteczka na dole, to ujęcie pożegnania…ehhh, szkoda, że to tylko dwa dni…
Podsumowując See Bloggers… Jedźcie tam, nie ma lepszej imprezy. Nasłuchałam się mega pozytywnych słów pod moim adresem, aż się kurwa prawie wzruszyłam. Okazuje się, że wcale na moim blogu nie wymyślam na siłę tekstów, mam tak z natury, jestem pozytywnie jebnięta i da się mnie lubić. LOL hejtery.
Dowiedziałam się, że mam robić to co robię, bo robię to dobrze i wcale nie muszę być mistrzem fotografii, ani nie muszę być technicznie obeznana we wszystkim, mam być sobą. Poznałam genialnych ludzi. Ta impreza to przede wszystkim ludzie. Oczywiście wykłady, panele, wiedza i jeszcze raz wiedza, ale to LUDZIE tworzą wydarzenie. My ludzie z pasją tworzymy tą społeczność i jestem dumna, że aż tu dolazłam z mojej wsi i będę lazła dalej, komu się nie podoba niech spada.
 Kolejne spostrzeżenie? Mniej blogerek kosmetycznych, to mniej chamówy. Nie było ton darów losu i bardzo dobrze!  Nikt się nie pchał na głowę, żeby wydrzeć balsam za 10 złotych.
Mam tylko jeden postulat na sam koniec. Żądam za rok samolotu z Lublina do Gdańska, bo ponad 600 kilometrów w aucie mnie rozpierdala. Dziękuję. Dobranoc. Idę na imprezę.

Weź tabletkę (czyt. wrzuć monetę)

By | Blog, Przemyślnik | 26 komentarzy
Chcesz być wiecznie piękna i młoda? Chcesz mieć biust jędrny jak warszawska syrenka? Marzą Ci się włosy mocne jak tytan i pazury jak u kury? A może marzysz o tym, żeby konar Twojego wybranka wiecznie płonął? Twój pies jest osowiały, a jego sierść nie ma połysku? Nic prostszego! Dziś przychodzę do Was z rozwiązaniem wszystkich problemów tego świata. Nie będzie bólu, strachu i wojen, a świat będzie kolorowy, jak na fotkach w gazetce Świadków Jehowy!
żródło-Pixabay
Zdarzyło się tak, że w telewizji leciał jakiś fajny film. Wow. Oglądamy. Reklamy. Jeszcze niedawno w reklamach non stop przewijały się jogurty, ciastka, gazety, filety, skarpety, pierdolety. Ale cóż to?! Teraz niemal wszystkie reklamy, to zachwyty nad suplementami diety. Zaczyna się od płonącego konaru, hemoroidów, suchości pochwy i odporności. Lecimy dalej z cudem na paznokcie, włosy, apatię, apetyt. Potem nadzienie dla dzieci- lizaki na ból gardła, dla młodszych sprej, coś wspomagającego przyswajanie wiedzy. Psu też się coś należy- tabsy na błyszczące futerko, coś dla leniwców, żeby miał więcej energii i jeszcze drobiazg na trawienie dla naszego pupila. Chuj z pochwą, konarem i psem, ale zabiły mnie hasła suplementu dla seniorów- “kup swojej mamie, my jej kupiliśmy, mamusia napierdala teraz fikołki jak radziecka akrobatka, daj mamie,  kup sratytaty” . Mamusia potraktowana jak przedmiot, jak niedołężna kukła, “kupcie mamusi, bo ona se nie kupi, bo to otępiała kretynka, bez orientacji na rynku”. Weź pigułkę! Pigułka dobra na wszystko!
 
Jestem przerażona ilością reklam tych wszystkich gówien. I bije się w pierś- sama brałam jakieś tabsy na włosy. I wiecie co? To wszystko to jedna wielka bujda. Rosły mi włosy, ale podejrzewam, że wszystko na zasadzie placebo. Wszyściutko! Pierdolę, nie biorę. Nic nie recenzuję, bo to szopka jak cholera.
Suplementy diety są wszędzie i prawie każdy po nie sięga. Kupując w aptece mamy przeświadczenie, że idziemy po coś co jest skuteczne, bo przecież reklama jest i produkt apteczny. A gówno. Lek to lek, musi przejść szereg badań udowadniających działanie. Nad lekiem wisi prawo farmaceutyczne, szeregi badań. Nic się nie przemknie- ma działać, albo won! Suplement właściwie nic nie musi, byleby nie szkodził i już. To ja jutro trę pokrzywy, mieszam z miodem, formuję kulki i hopla na ryneczek z suplementem na wszystko. Chociaż te moje tabsy byłyby za dobre- miód i pokrzywa, na coś by jeszcze mogły pomóc. Tymczasem w paramedykamentach mamy składniki z dupy, plus jakieś tam naturalne domieszki. Raczej nie zdechniemy, ale czy to coś da? Śmiem twierdzić, iż wątpię. Nawet jak napiszą, że w środku siedzi 500% jakiejś witaminy, to co mi po tym, skoro wchłonie się kilka procent? Wolę jabłko.
żródło-Pixabay
Rozumiem, że czasami trzeba sięgnąć po witaminy. Zdarzają się niedobory, ale mimo wszystko to nie są cukierki. Wiecie, że witaminy też możemy przedawkować? Szczególnie te rozpuszczalne w tłuszczach. Na przykład nadmiar witaminy A, może prowadzić do kłopotów z wątrobą i kośćmi. To już lepiej wątrobę wódką zaorać, chociaż jakieś melanże pozostałyby w pamięci 😉 Witaminy “wodne” raczej nam nie grożą. Mimo to, trzeba być ostrożnym i o ile lekarz nie zaleci nam pigułek, lepiej sobie ich nie dozować garściami o poranku. Czasami trzeba podratować się kwasem foliowym, tranem, ziółkami, ale nie patrzcie na reklamy i doktora Google! Zaufany farmaceuta, czy lekarz ( o ile nie został uwiedziony wczasami na Galapagos przez jakiś koncern) powie Wam co, jak długo i ile czego brać. Ja nie biorę nic. Jestem czysta i wiecie? Nie choruję, odporność mam jak (odpukać) koń, włosy się błyszczą, a ja nie wyrzucam kasy w błoto.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam grypę. W podstawówce? Codziennie rano piję zieloną herbatę z łyżeczką prawdziwego miodu i już. Kiedy w nosie zaczyna mnie kręcić- opierdolę pajdę chleba z masłem i kilkoma ząbkami czosnku, czasami grzańca z miodem i sokiem malinowym. Na drugi dzień nic mnie nie kręci. Co ciekawe, w czasach nastoletnich, pojawił mi się lekki cellulit i wiecie co? Sam zniknął! Bez suplementów. Podejrzewam, że zielona herbata pita nałogowo, odgrywa tu dużą rolę, mocne nacieranie gąbką podczas kąpieli i regularne balsamowanie zwłok tym, co akurat ładnie pachniało i kupiłam. Ni ma. Czary! Wszystko wydarzyło się poza mną, nie zwracałam uwagi, aż okazało się, że pomarańczowej skórki nie ma.. W sumie to nawet mi nie przeszkadzała.
Słowo klucz każdej reklamy suplementów diety to -“pomaga”. “Pomaga, nie leczy, nie gwarantujemy Ci, że przestaniesz łysieć, ale gwarantujemy, że sprawiasz nam radość, napełniając nasze kieszenie. Idioto.” 

 

Superbohaterowie są wśród nas!

By | Przemyślnik | 14 komentarzy
Tyle się dzieje wokół nas, że aż mi szczęka lata żeby komentować. Sama nie wiem od czego zacząć, bo złe wspomnienia wracają. Dziś jakoś tak same wróciły, przy okazji pewnego postu o modnych ostatnio butelkach do picia. Tak, tak- taka butelka niby zwykła, tylko z napisem- modniejsze z niej picie niż picie ze słoika. Słoiki są już passe. A ja nie mam butelki. Miałam piękny różowy termos. Byłam najszczęśliwszą sześciolatką w kosmosie i pewnego dnia- tragedia! Żul zgniótł mój termosik w autobusie. Termosik! Mój różowy termosik…nadal ciężko mi o tym mówić, pisać… Życie już nigdy nie było takie samo. Tego dnia nie piłam herbatki w zerówce, a smętne kawałki szkła grzechotały beznamiętnie pomiędzy straconą herbatką… Teraz tylu bohaterów w kraju, że ktoś termosik by uratował.  Ale nie było bohatera ponad dwadzieścia lat temu…A oto miś bohater na miarę naszych możliwości! My tym misiem bohaterem otwieramy oczy niedowiarkom! Mówimy: to jest nasz  bohater miś, przez nas zrobiony i to nie jest ostatnie nasze słowo!
źródło- SE
Duda. Pieszczotliwie zwany Dupą ratuje Ciało Chrystusa. Jakby był taki cwaniak, to by Jezusa zawczasu ratował- dwa tysiące lat temu, a tak to dupa nie bohater. Z tego co wyczytałam, osoba świecka, która podnosi hostię, popełnia jakiś tam grzech, bo jest niegodna by to robić. Nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem. Taki tam nasz elekt. Mam nadzieję, że pod jego rządami nie będzie wprowadzony nakaz chadzania do kościoła, a Macierewicz nie zostanie premierem, bo przysięgam, że będą strzały i to nie w 17 sekundzie. Ludzie ich zjedzą. Całe szczęście są jeszcze antysystemowcy, tylko obawiam się, że muszą się jeszcze dużoooo nauczyć, bo wyskoczyli ni z gruchy ni z pietruchy i chcą ratować świat. Nie do końca tylko wiem, czy będą potrafili.
Taki Pan o wielu nogach na przykład. Pan Stonoga. Najpierw gorąco mu kibicowałam, potem troszkę mnie śmieszył, teraz jest już wszędzie. Sama nie wiem co o nim myśleć, ale jedno jest pewne- chłop ma łeb na karku, kasy jak lodu i smykałkę do interesów, a to się ceni. Ale czy on uratuje świat? Nie wiem, bo staje się coraz bardziej groteskowy. Gazeta Stonoga, piwo Stonoga, coś niby Facebook Stonoga…Czas na prezerwatywy Stonoga, do tego hasło typu- “Zabezpieczaj się, Twoje dziecko może być politykiem!”. Albo skarpety Stonoga- 50 par w cenie jednej. Stonoga i skarpety to najlepsze połączenie. Skarpety Stonoga byłyby hitem do klapek Kubota. Taki obrazek- Tunezja, reklamówka z biedry, Kuboty, Stonogi…Polak na wakacjach…ehhh rozmarzyłam się.  To nie jest hejt…tak tylko próbuję w biznesie pomóc 😉
To jest hejt! Siedzę sobie na Fejsie, widzę ktoś wrzuca spam, że likwiduje sklep z elektroniką i w związku z tym wszystko sprzedaje po symbolicznej złotówce. Telewizory, tablety, lapki- jak leci. Taaa jasne. Nie przechodzę obojętnie koło takich durnot, bo chcę ratować świat jak antysystemowcy, więc jak umiem tak ratuję. Zgłaszam, klikam- nie chcę by ktoś został oszukany. Do spamu dorzuciłam komentarz, że ja likwiduję Chiny i od dziś wszystko z Aliexpress można brać za darmo. Nie minęła sekunda i hop na messengerze mam taką wiadomość. Zanim zdążyłam zareagować i opanować śmiech- Pani Jola już mnie zablokowała. Celowo nie usuwam danych- niech się wstydzi. Od dziś mówcie mi Frajerska Pało 😀
Nie wiem czemu ja się tak w różne rzeczy angażuję, ale nie mogę być obojętna kiedy ktoś z ludzi durnia robi. Onet próbował zrobić sensację, po tym jak w Jeziorze Białym wyłowiono szczątki zwłok kobiety. Oczywiście nagonka, że kolejny trup, że pewnie morderca. Chwytliwy temat, szkoda, że nie prawdziwy. Owszem były fragmenty ciała, ale póki co nie stwierdzono, żeby ktoś w tym maczał palce. Onet starszy turystów, którzy dają zarobić lokalnym przedsiębiorcom. Lubelszczyzna nie należy do bogatych regionów, a Onet zamiast promować ten piękny region, robi nagonkę. Polecam Wam Jezioro Białe- krystalicznie czysta woda, piękna okolica. Sama często tam bywam i ręczę, że trupów i morderców tam nie ma. Może kiedyś coś napisze o moich małych i dużych podróżach, jeśli będziecie chcieli czytać. Kolejne zwłoki? Jakie kolejne? Ehh… media to kurwy. Dużo rzeczy chcą nam wmówić…
Chcą nam wmówić, że mamy nie jechać do Tokio na drifty, tylko rodzić dzieci. Temat wałkowany ostatnio, a ja wałkowałam go jeszcze przed akcją w Irytujących pytaniach o…związek. Nie zdążysz, nie zdążysz…grunt żeby ze sraczką na kibel zdążyć. Pytania o dziecko słyszę często. Dajcie mi święty spokój, ja chcę się wyspać. Chcę do Hiszpanii i może na Dominikanę, a może i nawet do jebanego Tokio, bo tak mi się podoba. Tak, z dzieckiem można podróżować, tylko kto mi na te podróże zarobi jak będę wycierać rzygi i kupki zamiast pracować? Polityka w naszym kraju nie daje mi wsparcia, to i ja na razie nie dam temu krajowi potomka, który będzie jebał na czyjeś emerytury. Emerytury, których i tak nikt nie zobaczy.
I tylko termosiku mi żal. Różowego…

Media. Jesteś tylko marionetką i błyszczącą monetą

By | Przemyślnik | 16 komentarzy
Macie telewizor w chałupie? Pewnie macie, a jak nie macie to jeszcze lepiej. Ja mam dwa. Jeden na górze, a drugi na dole. Kupiłam drugi przez przypadek, poszłam do Kiepsco po pieprz ziołowy, a kupiłam telewizor kolorowy. Tak już mam. Oglądam wiadomości, programy biznesowe, prognozę pogody i czasami jakąś pierdołę typu Dzień Dobry JKM. A i ostatnio Project Runway. Właściwie to wystarczyłyby mi ze 3-4 kanały. Ale ja nie o tym.

 

źródło-Pixabay
Oglądam, bo lubię. Oglądam, bo lubię wiedzieć co się dzieje na świecie. Oglądam, bo lubię jak mi ktoś gada nad uchem kiedy się maluję, lub coś tam robię. Telewizję oglądam jakby w tle, przy okazji. Ale to co się tam odpierdala i to jak media manipulują odbiorcami to ludzkie pojęcie przechodzi, a jak przechodzi to niby się skrada, ale ja słyszę jak tupie swoimi buciorami kłamstwa.
4 marca podczas ćwiczeń wojskowych zginął amerykański żołnierz. Tak, w Polsce. A teraz poguglujcie. Nie znajdziecie ani jednej wzmianki na ten temat. Prawdopodobnie w polskich mediach jako pierwsza podaję tę informację. Owszem znajdziecie kolorowe fotki polskich i amerykańskich żołnierzy, którzy radośnie pozują podczas międzynarodowych ćwiczeń. Amerykanie przyjechali do nas jeszcze latem, jak podają media- kilkuset żołnierzy zawitało nad Wisłę. Z moich informacji wynika, że przyjechało więcej niż kilkuset. Ale skąd to wiem? Czy ja oby nie żenię kitów? Otóż żołnierz, który zginął i o którego śmierci nie poinformował NIKT, to bliski kolega i sąsiad mojej znajomej, która mieszka w Stanach. Zdziwiła się kiedy powiedziałam, że w Polsce, w żadnej telewizji nie słyszałam ani słowa o wypadku. Przyznała, że Amerykanie pod tym względem są jak Rosjanie- jeśli nie zechcą to zablokują informacje. Jednak w tym przypadku nie ma mowy o żadnej blokadzie z ich strony, w Stanach nie było to sekretem, więc prawdopodobnie to polska strona nie chciała wyjść na złego gospodarza i celowo nie nagłośniła sprawy.
Myślałam, że już mnie nic nie zaskoczy. Był Łorsoł Szor, były tańczące gwiazdy, śpiewające fortepiany i rzyganie na ekranie. Ostatnio koleżanka na FB zbijała się z programy “Gwiazdy skaczą do wody” , ale, że co kurwa?! Coś mi kiedyś w necie mignęło, ale myślałam, że to jakieś jaja, że Chamsko coś puściło, albo Joe Monster, żeby się pozbijać. Ale nie, ten program to legenda, a ja myślałam, że istnieje naprawdę- parafrazując tekst z Sarniego żniwa. To się dzieje naprawdę! Taki program powstał. I jeszcze niby występują tam GWIAZDY. Chyba rozgwiazdy. Z tego co wiem to skacze tam jakiś rolnik co nie znalazł żony i jakieś dziunie, upadające celebrytki. Nie oglądałam tego, chyba tego nie zrobię. Boję się. Czekam na kontynuację pod tytułem “Gwiazdy skaczą na beton”- chętnie obejrzę. Pod warunkiem, że będą skakać na główkę i bez zabezpieczeń i kasków. Z dziesięciu metrów kurwa.
Tak to ja. Z czym Wam się kojarzy ta fotka? Szczym to złe słowo. Raczej sramy. Przez aferę z modelkami z Insta założyłam Instagram (KLIK). Bynajmniej nie założyłam Insta do kontaktów z szejkami, tylko z Wami 😉 Ale na bank słyszeliście już o modelkach, które za 25 patoli zgodziły się na stawianie klocka na ich twarzy (KLIK). Posrało ich, a może w dupach im się przewraca. A może nie ma co się srać z ocenianiem? Mi to koło dupy lata. Owszem podśmiechuję się z sytuacji po cichu, ale czy to nasza sprawa, kto na kim klocka stawia? One biorą kasę, szejk się cieszy i oddaje zdrową kupkę. Nas to nie dotyczy. To nie nasza sprawa co kto lubi. O gustach się nie dyskutuje. Dziewczyny zadowolone, bo zarobione, szejk spełniony. Nikt tu krzywdy nie doznał. Każdy happy jak na teledysku Pharrella Williamsa. To na chuj drążyć temat? (Wiem sama drążę, ale ja mam na ten temat zastępczy wywalone ). A teraz jeszcze pytanie. Czy jesteście na 100% pewni, że niby te wszystkie rozmowy nie są spreparowane? A nawet jeśli podszyw jest prawdziwy, to czy modelki miały pojęcie o tym co miałyby niby robić? Wymiana wiadomości odbywa się pomiędzy “reprezentantem szejka”, a “pośrednikiem modelek”. A jeśli laski nie miały pojęcia, że chodzi o posrany biznes, a pośrednik wysłał ich foty przekonując, że wyrażają na wszystko zgodę? Co teraz? Dziewczyny mają pozamiatane, choć nie są winne. Albo są. Nie wnikam, nie moja sprawa. Ale należałoby się dwa razy zastanowić, zanim kogoś ocenimy. Plotka to narzędzie szatana. A jakby ktoś o Was naopowiadał głupot za Waszymi plecami? Jakbyście się czuli? Przesrane co?
Pozostańmy przy plotce. Durczok. Seksafera. Już jeden człowiek od seksafer skończył żywot z rąk seryjnego samobójcy. Durczok na szczęście żyje, ale nie bardzo ma z czego żyć, bo został wywalony z miejsca pracy. No dobra, jakąś kasę na pewno odłożył, ale ciężko mu będzie cokolwiek więcej zarobić. Opinia zszargana. A czy macie pewność, że ten człowiek molestował kogoś w miejscu pracy? Owszem, w tańcu się nie pierdolił i upierdolonych stołów nie pochwalał ( teraz już wiem czym był stół upierdolony- heheszki 😉 ). Ale czy na bank jesteście pewni, że molestował kobiety? Nie bronię go. Dociekam prawdy. Wiemy tylko to co przekazują nam media, a jak było naprawdę? Łatwo jest kogoś zniszczyć w dzisiejszych czasach. Pamiętacie akcję z Weroniką Marczuk? Okazało się, że jest niewinna. Ale co z tego, skoro przeprosiny były jak te z Faktu. Wiecie- najpierw nagłówek “Palikot lizał cycka Katarzynie Dowbor”, gazeta sprzedaje się szybko i generuje zyski. Za pół roku trzycentymetrowe przeprosiny na piątej stronie. Kto to zobaczy? Kasa, kasa, kasa! Dziś TVN sprzedało 52,7 % udziałów za 584 miliony euro? Przypadeg? Nie sondze…
Media. Dwa razy pomyśl, zanim coś powtórzysz.

Internetowi mesjasze dwudziestego pierwszego wieku

By | Przemyślnik | 39 komentarzy

Media kłamią!
Telewizja nas ogłupia!
Gazety codzienne to stek bzdur i paplanina o tym kto w nocy trzyma kredens.
Chytrusie niebieski- największe zło to internety!

Kumasz to? Wchodzisz na fejsika, a tam jakieś nie przaśne grupy i dziwne fanpejdże. Włazisz na fora- kółka wzajemnej adoracji. Jedna baba kracze drugiej o jej wspaniałości bez żadnych podstaw. Ja rozumiem być miłym, ale wchodzić komuś w zad bez wazeliny i skakać wokół wyimaginowanego guru to chyba przegięcie. Blogi to samo. Niektórzy są mili na siłę, bo mają swojego “króla blogów” i słodzą aż się cofa. Nie ważne ktoś coś pisze dobrze, czy źle- jest kochany, wspaniały i zawsze ma rację. A jak powiesz złe słowo ( nie mylić z chamstwem, wystarczy, że nie zgadzasz się z poglądami guru i jego grupy miłośników) to aut, jesteś skreślony, a wcześniej przykładnie ukamienowany.

W internetach tworzą się jakieś dziwne grupki ortodoksyjnych zombie, którzy na siłę próbują weprzeć w nas swoją jedyną słuszną rację. Zero wypośrodkowania. Zero zdrowego rozsądku. Zero taktu i zero dystansu.

Ćwiczysz z Ewcią? Nie? Jak to? Chcesz czuć się i wyglądać świetnie- musisz. Musisz. Inaczej jesteś do tyłu ze swoim życiem. Zdechniesz w obwisłym ciele i nikt na Ciebie nie spojrzy! Ewcia to jest znawczyni, ona wszystko wie i potrafi- musisz z nią ćwiczyć! Nie podważaj jej zdania! Jak śmiesz gnido!

I pamiętaj biegaj! Nie biegasz- nie żyjesz! Koniecznie zainstaluj sobie aplikację, albo kilka na smartfonie i biegaj. Teraz wszyscy biegają! Ruch to zdrowie, buciki za trzy stówki, koszulka tylko z odpowiednich materiałów, koniecznie z tego i tego sklepu. Spodenki zamów na tej nie innej stronce.  I biegaj. Jogging jest taki popularny. Nie wiesz jak zacząć? Na pewno ktoś Cię w ten świat wprowadzi, tylko się nie wychylaj i nie mądrzyj się za bardzo. Słuchaj guru i biegnij Forest, biegnij…!

Włosomaniactwo, ciałomaniactwo, pazuromaniactwo i chujwiecomaniactwo. To chyba maniactwo? A skąd! Jedna kraknie, że od slsów włosy jej wyszły- wszystkie przestają używać. Jedna palnie, że silikony zniszczyły jej życie, facet zostawił na pastwę losu, a pies nasikał na nogę i już wszystkie kraczą tak jak ona. Mordują męża, żeby ich przypadkiem nie zostawił i wywożą psa do lasu żeby nie lał kiedy słucha ich opowieści o tym całym złu. No i silikony- odstawione wszystkie te złe i te dobre w razie czego też. Jednej odżywka do paznokci nie podpasowała, sto innych nagle odczuwa te same dolegliwości i czują ból w jelitach. Nie masz szczotki TT- jesteś śmieciem!

Żarcie tylko eko! To drogie najlepsze. Rano owsianka. Mleko sojowe, ale tylko takie bez gmo, bo to zuooo. To od krowy jest okej, ale krowa musi słuchać Mozarta podczas wypasu na dziewiczych łąkach w Alpach, a podczas udoju koniecznie Schubert. Mleko dojone przy Schubercie nabiera niezwykłych właściwości. Zapomnij o Macu! To śmierć! Nawet zjedzona raz w roku bułka stamtąd może zabić Cię niespodziewanie! Zupka chińska z Radomia? Chyba żartujesz! Chytrusie słodki!

A czy Ty w ogóle wiesz kto to Kominek, Maffashion i Jessica Wartburg? No jak Ty żyjesz? Nawet o Tuskównej nie słyszałaś? Wstyd. Taki wstyd. Pan Piecyk z bloga zawsze ma rację, nawet jak opisuje kocyk za pińcet, który dostał za darmo- to takie fascynujące! Omg o tym można czytać w kółko! Spódniczka Jessiki jest super! Jak możesz twierdzić, że nie ma w niej kobiecych kształtów, że kiecka wygląda jak psu z …gardła wyjęta?! Ona jest od znanego projektanta i kosztuje ponad tysiaka, to że jest brzydka nie oznacza wcale, że jest brzydka! Come on! Na jakim Ty świecie żyjesz?!

Te wszystkie guru mają grubą kasę ze swoich owieczek. I fajnie. Ja się cieszę, bo mieć kasę z tego co się lubi to fajna sprawa. Nie mam nic przeciwko. Ale być ślepą owieczką, która jedyne co widzi to swoje nieomylne bóstwo to jakaś paranoja!  Ja pisząc nie boję się czytelników, którzy mają swoje zdanie- przeciwnie doceniam. Doceniam ponieważ odmienne zdanie innych osób wnosi świeżość w moje kąty. Mogę na temat spojrzeć z innej strony. Ewciowe wariatki to dla mnie ewenement, który zdaje się być nieomylny. Ci od zdrowej żywności- zabili by Cię za hamburgera. Jejjj wszystko jest dla ludzi. A eko żywność mam u Mamy za domem. Wychowałam się na eko czereśniach i jabłkach, w którym nie raz trafi się robak. Robak też eko, bo nie pryskany. Jabłko wytarte o spodnie, nie odkażone i nie umyte szczoteczką z eko kłaków- zęby jeszcze mam, gangrena się nie wdała. Ale bułę z Maca lubię owalić i co? I żyję. Na chińską zupkę też czasami mnie najdzie. Nie mam szczotki TT, a włosy mi nie wypadły, użyję czasami czegoś z silikonami na kłaki i jeszcze mi się nie zlepiły. Nie biegam, bo to dla mnie nuda. Bo mi się nie chce. Bo mnie to w ogóle nie relaksuje. I co? I nie ważę stu kilogramów. Wszystko mam na swoim miejscu i nie mam kompleksów. Kondycję mam rewelacyjną, a ciało wyrzeźbione bez diet i morderczych ćwiczeń. Mam, bo mam we wszystkim zdrowy umiar. Bo wszystko jest dla ludzi.

Nie dajcie się omotać tej pladze pseudo znawców. Internetowi mesjasze dwudziestego pierwszego wieku nie są nieomylni. Są ludźmi i mogą się mylić, albo chcą zarobić korzystając z 5 minut popularności. Nic w tym złego. Ale nie dajmy się zwariować. Ćwiczcie sobie z kim chcecie i jedzcie eko jeśli sprawia Wam to przyjemność, ale nie zapominajcie o zdrowym rozsądku. Każdy z nas ma rozum. Nie każdy z tego organu korzysta. Szkoda. Niektórzy są zbyt radykalni, śmiertelnie poważni i zaślepieni. Tylko po co, na co?

Internet mnie żywi, internet mnie bawi, internet mnie uczy. Internet nie jest złem wcielonym, to ludzie popadają w obłęd. Nie interesują (nie internetują i nie rajcują ) mnie internetowi mesjasze. Co nie zrobisz, czego nie napiszesz i tak zawsze jakiś krzykacz i umoralniacz się trafi. Rób co lubisz, co uważasz za słuszne, nie słuchaj innych we wszystkich kwestiach. Doradzaj innym, słuchaj rad, ale nie traktuj niczego dosłownie. Czytaj między wierszami. Żyj. Leć pod wiatr, a nie z wiatrem i nie zmieniaj poglądów, bo ktoś coś komuś po coś kiedyś.

I pamiętaj, że krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje i Schubert tutaj nie pomoże. A Ci którzy najwięcej krzyczą- sami po cichaczu wpieprzają w Macu.