Tag

kredka

Zakupy dla skąpca- kredka od Astor

By | Bjuti Pudi, Blog | 30 komentarzy
Witam gorąco mocą spadających gwiazd. Wstęp taki poetycki, że aż strach. To przejdźmy do konkretów, nie ma co się rozwodzić. Niedawno udało mi się podjąć sympatyczną współpracę z ezebra.pl. Pewnie znacie tę drogerię internetową. Zgłosiłam się na ochotnika na Fejsie, bo bardzo lubię zakupy w tym miejscu. A dlaczego lubię? Bo jak wiecie, jestem sępem i nie lubię przepłacać, a eZebra to miejsce stworzone dla mnie, miejsce gdzie ceny są maksymalnie niskie. Możemy zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt złotych na kosmetyku, dla mnie wow. I nie piszę tego ze względu na współpracę, piszę to, bo dla mnie kilka, czy kilkadziesiąt złotych w kieszeni, to nie lada gratka. Zgodziłam się także ze względów osobistych- jestem małym lokalnym patriotą, a firma ma siedzibę w Lublinie. Mam to szczęście, że koleżanka pracuje tuż obok i często odbierała mi kosmetyki osobiście, więc nawet przesyłkę miałam gratis (dzięki Asiu) 😉 No już bardziej oszczędnie kupować się nie da. Uczcie się ode mnie 😉 Widzę, że niektóre dziewczyny, które załapały się na współpracę skleciły recenzje w trzy dni. No wybaczcie, ale u mnie testy to testy, w trzy dni to dla mnie żadna recenzja. Dostałam trzy fajne kosmetyki i dziś na pierwszy ogień idzie kredka.
Astor,Perfect Stay, Waterproof Eyeshadow Liner, Wodoodporny cień w kredce.
Cena sklepowa to około 25 złotych- sporo jak za kredkę. Cena na eZebra- od około 5 do 13 złotych, w zależności od koloru.Jest różnica prawda? Mój kolor to 200 intense blue, który kosztuje niecałe 5 złotych, a dokładnie 4,69, do kupienia TUTAJ. 20 złotych mniej, dla mnie różnica jest kolosalna. Jest szał! Ale zostawmy już cenę, chociaż ja ciągle przeżywam 😉 Przejdźmy do kredki.
Kredka ma piękny, nasycony, niebieski kolor. Rzeczywiście intense jak jasna Anielka. Na pierwszy rzut oka wydaje się być ciemnym kolorem, ale jak rzucimy okiem drugi raz ( uważajcie na oczodoły i weźcie dobry zamach) to jest to głęboki błękit z subtelnymi, połyskującymi drobinkami. Pięknie mieni się w słońcu, ale nie jest brokatem z remizy. Trwała niesłychanie. Co prawda nie pływałam mając ją na powiekach, ale w moim przypadku to niewykonalne- nie potrafię pływać. Natomiast ostatnie upały były świetnym popisem pisaka. Nic się nie ważyło, nie spływało jak sraczka po policzkach. Cień trzymał się tam gdzie miał się trzymać i nie zmieniał swojej postaci. Spójrzcie jak kredka wygląda naocznie.
Tutaj franca nałożona praktycznie solo. Tylko pod łukiem brwiowym roztarłam ją lekko jakimś beżowym cieniem. Jeśli chodzi o rozcieranie to wszystko git malina, tylko trzeba to zrobić od razu po posmyraniu powiek, bo po chwili kredka zasysa się do powieki i już przy niej ciężko manipulować. Piękny kolor prawda? Niby niebieskości na powiekach kojarzą mi się z Ukrainką, która stoi przy drodze (z jagodami oczywiście 😀 ), ale w tym przypadku odcień nie jest wsiowy, tylko klasycznie ładny.
Tutaj zmiksowałam kredkę z cieniami z Aliexpress, o których niedługo napiszę. Na ustach mam chiński błyszczyk KLIK, nie pamiętam który odcień 😉 Nasza niebieska bohaterka ładnie łączy się z innymi cieniami, tylko tak jak wspominałam, musimy szybko miksować i cieniować, bo dość szybko zasycha. Kredka mnie nie podrażniła, nie uczuliła, śmiało kładę ją także na linię wodną, wszystko fajnie jak w kombajnie.
Jedyną wadą cieni jest to, że kredkę trzeba temperować. Wygodniejszym rozwiązaniem byłaby opcja wykręcana, ale tylko tego można się czepiać. Już kupiłam temperówkę z dwiema dupkami- małą i dużą i po kłopocie. W Pepco mają temperówki po 79 groszy, ja zawsze wynajdę dobre promo, nawet na głupią temperówkę 🙂 I cóż…kredkę polecam. Domówię sobie jeszcze coś w beżach, brązach czy innych złotach, bo taki kolor zawsze się przyda. Pozostaje mi życzyć Wam miłych zakupów na eZebra, bo zaprawdę powiadam Wam- warto.

Kredka Paese- jest passé, czy jednak nie?

By | Bjuti Pudi | 30 komentarzy

Ostatnio zadręczam Was moimi oczami. Właściwie to malunkami na oczach. Cóż…dziś też wywalę gały na świat, bo chcę Wam napisać o pewnej kredce od Paese. Przyjechała ze mną ze spotkania blogerek i po pewnym czasie postanowiłam jej użyć.

Paese, automatic linea, black glam.
Cena- 19,90, tak sobie jak za kawałek kredki, bo ja jestem sęp, ale to już wiecie 🙂
O taka to kredeczka- w buzi ma sztyft kredkowy, a w dupce gąbeczkę do rozcierania. Takie gąbeczki to mnie akurat z deka wkurwiają, bo jak się usmarują to nie wiadomo jak to myć, żeby nie zalać kredki w trupa. Ale dobra- gąbka dobrze rozciera, a ja nie muszę wszystkiego lubić, prawda?

Nie wiem jak Wy, ale ja w latach młodości  (matko bosko krasnoyordzko jak to brzmi “w latach młodości”) nadużywałam czarnych kredek. Wiecie- oko zdechłej pandy. Ślepia obrysowane na linii wodnej, na górze, na dole, szkoda, że nie po tęczówce jeszcze. O dziwo nie wyglądałam jakoś najgorzej, ale ładnym też bym tego nie nazwała. Po latach czarnokredzkich nastał czas otrzeźwienia i to do tego stopnia, że teraz nawet przy makijażu wieczorowym ręka mi drży kiedy mam użyć czarnucha. To moja historia…kiedyś może napiszę coś więcej o makijażowych wpadkach, bo chyba każda jakieś miała 😉

Wróćmy do dzisiejszej bohaterki. Wypróbowałam ją na linię wodną z oporem, bo wiecie wspomnienia zdechłej pandy wróciły hehe 😀 Ale mimo obaw było ok, tylko fotki gdzieś wpieprzyło. To pewnie te trole, które mieszkają z nami w domu. O trolach też Wam kiedyś napiszę. W każdym razie kredka nie spływała, a za sprawą maleńkich drobinek, fajnie połyskiwała, co dało ciekawy efekt z rozświetlającymi cieniami. Plus za to, że drobinki nie podrażniały oka, bo kiedyś miałam taką panienkę z drobinkami, które drapały przy mruganiu.

Widzicie jak lśni? Jak… psia moszna 😉 Pardon za kropki na powiece- chyba tuszem się uwaliłam. Udajemy, że tego nie widać, ok? Do kreseczek na powiekach kredka spełnia swoje zadanie, nie maże się i nie waży, mimo to wolę eyeliner, jakoś się przyzwyczaiłam i wolę głębszą czerń. Jednak kredka przyda się przy makijażach bardziej świetlistych, no bo te drobinki robią robotę.

No co tam jeszcze chcecie wiedzieć? Nie odbija się na powiece, więc efektu xero nie doświadczycie. Kredka jest miękka, ładnie się nią kreśli, dość precyzyjna, choć ze względu na jej grubsze gabaryty może sprawić trudności mniej wprawionej łapce. Oceniam ją na czwórkę z plusem, plus za to, że nie trzeba jej temperować, reszta plusów za trwałość i wygląd. Piątki nie będzie, bo jednak jest troszkę za gruba i ta gąbka nadal mnie wkurza. Ale wiecie ja mam dziwne wymagania 😉