

![]() |
Pixabay |
![]() |
Pixabay |
Dzisiaj przyszłam pomarudzić. A gówno. Oczyścić się. Chcę napisać, to co napiszę, żeby mieć spokojny łeb, bo post kołacze mi się w bani od dawna, ale bałam się, że może kogoś urażę. Może będzie jakaś wojna. Ale wiecie co? W dupie to mam, całemu światu nawet sama Jenna Jameson dobrze nie zrobi. Ja nikomu nie będę dupy lizać. I co mi zrobicie? Najwyżej nie dostanę kremu do recenzji, a ktoś inny zarzuci focha. Życie.
![]() |
Pixabay |
Jak już wspominałam, zrezygnowałam ze spotkań blogerskich. Jeśli będę się gdzieś pokazywać, to tylko na ogólnopolskich imprezach. Dlaczego? Nie, wcale nie zachłysnęłam się liczbą odsłon czy coś, bo szarak jestem. Nie czuję się gwiazdą, no chyba, że na rodzinnej wsi, bo chyba jako jedyna stamtąd gdzieś się publicznie pokazuję 😉 Męczą mnie spotkania w małym gronie i to nie ze względu na grono, bo większość dziewczyn to super laski, ale z nimi mogę umówić się na spotkanie prywatnie. Chodzi o “wymuszanie” recenzji. Piszę w cudzysłowie, bo niby mi nikt głowy nie urwie, że nie napiszę o cudownym środku na hemoroidy, ale naciski są. Jadąc na spotkanie nie wiem co dostanę, a deklaruję, że recenzje zrobię. Sama się w to wjebałam i już więcej nigdzie się nie zapisuję.
Kiedy podejmuję się jakiejś współpracy, wiem co dostanę, ja ustalam zasady. Czasem podejmuję się też testów jakichś drobiazgów. Dla mnie współpraca to twór długoterminowy, potrzebujący czasu i dokładnej analizy, dziesiątki maili, zapytań, telefonów. A takie testy, to ot na Fejsie jakaś firma rzuca hasło, że ma przypuśćmy 10 balsamów i szuka blogerek żeby się wysmarowały i dały znać, czy nie oblazły ze skóry. Czasem się zgłoszę, bo mój zapach, bo nowość, przetestuję i już. Nie wiem czy widzicie różnicę?
A spotkania? Dostajesz wór prezentów, w tym połowę rozdajesz koleżankom i rodzinie, bo na chuj mi na przykład krem 50+? Nawet na chuj nie potrzebny, bo nie mam. W ostatnim czasie przybył mi za jasny podkład, za ciemny podkład, z 10 kremów do rąk, kilka różowych lakierów, kilka czerwonych i nude, 50 kilogramów próbek, milion szminek w kolorach z dupy. Kurwa nie zjem tego, rozdałam. Pal licho, że mi było nie po drodze z niektórymi kosmetykami, chętni są. Ale! Musze dać recenzje z tych produktów. No i teraz wyobraźcie sobie jak recenzuję Wam podkład w odcieniu dupa murzyna. Albo gdzie mam niby wcisnąć recenzję świeczki zapachowej, skoro tego tematu nigdy nawet końcem kija nie poruszałam? Albo takie drogie jak skurwysyn produkty do włosów z foty powyżej. Firma John Masters Organics, czy Wy se jaja do chuja robicie? Wasze 60 mililitrów szamponu wystarczyły mi na trzy razy, odżywka na dwa, a i tak przy drugim razie mi jej zabrakło. I co ja mam recenzować? W kilku słowach- drogie produkty, jebią naftaliną, a myją i odżywiają jak każdy przeciętny produkt za dychę. Tyle po wielkich testach mogę powiedzieć. Ile taka ogromna firma płaci za reklamę w gazecie? 10 tysięcy? 50 tysięcy? Johny przewijają się w każdym numerze Twojego Stylu, a ja mam na podstawie 60 mililitrów jebać bogaczom reklamę za darmo. A taki chuj. Tak się szanuje blogerów. Owszem, blog to moje hobby, ale dlaczego mam nie dostać choćby 5 klocków za reklamę? Blogerzy, to teraz siła, to z internetu ludzie czerpią informacje. Nie chcecie płacić, spoko, ale wtedy pisze się maila i dogaduje sprawę. Nie muszę brać kasy, ale muszę mieć prawo wyboru. I tak większość współprac odrzucam, bo jak przyjęlibyście propozycję firmy, która daje tydzień na testy eko kosmetyków? No właśnie. Pogoniłam.
![]() |
Pixabay |
Piszę tu, bo lubię i odcinam się od wszelkiego zła. Zawsze szczerze, źle, czy dobrze, ale szczerze. Zawsze. Fajny mam szablon, no nie? Nawet myślałam nad swoją domeną, tylko po to, żeby w adresie nie było magicznego hasła “blogspot”, ale w sumie jeden chuj gdzie piszę, ważne, że do ludzi to trafia. Nie mam czasu się w to bawić. A piękny szablon zawdzięczam Vejjsiątku. Powiedziałam jej tylko, że ma pasować do moich zdjęć z nagłówka. Tyle. Wybrała róż, podobierała otoczkę, a ja zatwierdziłam. I pewnego dnia dostaję wiadomość od innej blogerki, że jak mogłam zrobić różowe tło jak ona. No jak? Srak. Bo przecież jak miałam białe tło, to zerżnęłam od Kasi Tusk, right? Niektórzy myślą, że mają monopol nawet na kolory. Otóż nie. Otóż nie wzoruje się na nikim, bo to ja sama sobie jestem sterem, okrętem, żeglarzem. I dam sobie rękę uciąć, że nim puszczę ten post na moim Fanpage, dostanę wiadomość od tej osoby, że jak ją mogłam obsmarować. A mogłam. u siebie jestem, a nazwiskami nie rzucam. Ja przynajmniej nie bawię się w obsy i komy, zaprzeczając przy tym publicznie. Musiałam Wam o tym napisać, lżej mi. Nie mam zamiaru zmieniać koloru tła o pół tonu, żeby komuś się przypodobać. Nie chce mi się udawać, że kogoś lubię. Unikam, a teraz to już chyba wpierdol mi się szykuje haha 😀 Ja nie jestem ślepa i widzę kto komu i za co dupę w blogosferze liże. Sorry, nie jestem psem, żeby sobie wylizywać końce przewodów pokarmowych. Bogu dzięki poznałam dużo zajebistych lasek blogosfery i jedna czarna owca mi wisi.
Koniec miłości, majtki na dupę.
![]() |
Pixabay |
Andrzej Tucholski stworzył genialny projekt- Share Week. W skrócie – impreza polega na poleceniu swoich ulubieńców blogosfery. Pomyślałam, że dołączę i przy okazji pokażę Wam, kto ma na mojej dzielni największy szacun. Sprawa nie łatwa, bo trzeba wytypować tylko 3 faworytów. Wybrałabym więcej, ale zasady, to zasady. To co lecimy?
Króliczek Doświadczalny – czytam Króliczka od hoho i jeszcze trochę. Zaczynałam w czasach kiedy Królicza Mordka pisała też o kosmetykach. Z czasem jej blog ewaluował i odszedł od tematyki kosmetycznej na rzecz przemyślanych tekstów, które chłonę jak gąbka. Strasznie mi się ta przemiana podoba, bo jako czytelnik teksty o pachnidłach ogarniam jednym okiem, a lifestyle (mądry!) uwielbiam. Króliczek to taki mój prywatny autorytet w blogosferze. U Królika nie ma nudy i przez królicze ścieżki natrafiłam na kolejnego blogera.
Dizajnuch– do niego trafiłam przez Króliczka, chyba coś skomentował i z ciekawości polazłam na jego bloga. Spoko gość, pisze na luzie, bez spiny, czyli tak jak lubię. Okazuje się, że teraz mieszka tam gdzie Królik, ale pochodzi z moich okolic. Świat jest mały. To chyba ostatni facet w blogosferze, który nie myśli kutasem, tylko głową. Swojego czasu przeglądałam męskie blogi, ale prędzej czy później, każdy z blogerów zaczynał opowieści o tym ile lasek to nie wyruchał i co to nie wyprawiał (niektórzy chyba mają brudne lustra i nie wyrośli z bajek). Jeden ze “sławnych blogerów” próbował mnie wyrwać na piwo na Insta, został zgaszony. Jak mi przykro. U Dizajnucha jest normalnie i fajnie. Swój chłop. Z nim piwo bym wypiła, bo wiem, że wypiłby ze mną jak z kolegą, a nie zaraz jakieś podśmiechujki.
Eli Milamalim– kobieta z jajami. Pisze tak jak lubię- nie ma słodkiego lizania dupy i wrzucania czegokolwiek, byle ilość postów w tygodniu się zgadzała. Konkretna laska, mocny przekaz, mądre przemyślenia i do tego garść ciekawostek- świetne połączenie. Do tej całej kupki wspaniałości Eli serwuje jeszcze świetne zdjęcia, czego chcieć więcej?
Tak przedstawia się moja Złota Trójka. Straszne jest to, że nie mogę stworzyć Złotej Szóstki, albo i Złotej Siódemki. Serce mi się kraje, dlatego poza “konkursem” muszę Wam wspomnieć jeszcze o kimś.
![]() |
I to mi wystarcza na całą zimę, po chuj to zbierać? |
![]() |
źródło-pixabay |
![]() |
źródło- Pixabay |
![]() |
Źródło-Pixabay |
![]() |
Żródło-Pixabay |
Atakują Was z każdego kąta prośby o głosy w konkursie na Blog Roku? Mnie też…Sama się zgłosiłam, bo pomyślałam, że to taki prestiżowy konkurs. Teraz zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście…
Nie czytałam za dużo o tym konkursie. Wiedziałam, że taki istnieje, wiedziałam, że jest “ważny”, popularny i prawdopodobnie najbardziej znany w naszej Cebulandii. O konkursie słyszałam zanim wessałam się w blogowanie. Skoro jako osoba nie w temacie wiedziałam, że istnieje to znaczy, że konkurs jest na topie. W tym roku postanowiłam, że się zgłoszę, a co mi tam. Nie liczę na wygraną, w sumie nie mam parcia, bo lubię swoich fanów, lubię swoich hejterów, bo są moi- na co mi obcy z doskoku 😉 Ale pomyślałam, że dzięki zgłoszeniu może ktoś nowy do mnie zajrzy i zostanie na dłużej. Zgłosiłam się zarówno w kategorii Blog Roku, jak i Tekst Roku. Poinformowałam czytelników, napisałam, że jak mają ochotę mogą wysłać smsa. Tyle. Potem zaczęłam czytać…
Ale, że jak? Przekupstwo? Jak za komuny. Biere 5 kilo cybuli i ide do lykarza- lepi zdjagnozuji. Nosz kurwa mać, albo ktoś zagłosuje, albo nie. Jest gifcik- jest głosik. W życiu nie posunęłabym się do łapówek dla czytelników. Nigdy nie skomlałam o cokolwiek.
Wiecie ile grup na fb się urodziło w momencie rozpoczęcia głosowania? Fchuj. Jeszcze grupy, na których ktoś grzecznie informuje, że bierze udział jestem w stanie zrozumieć (powiedzmy), ale do urrrwy nędzy sms za upominek? Gdzie tu uczciwość, gdzie zasady fair play?
I oczywiście hit- głosy do kupienia na Allegro. W momencie kiedy robiłam screena, aukcja była już zakończona. Ponoć sama kapituła konkursu zgładziła aukcję, ale jestem pewna, że ktoś z niej skorzystał. Mało tego- podobne aukcje będą się zapewne pojawiały czy to na Allegro, czy w innych miejscach.
Napisałam do Bloga Roku na fb. Jak widzicie, Blog Roku twierdzi, że blogerzy są kreatywni, a najlepsze blogi wybierze komisja. Tylko po takich przekupstwach w pierwszej dziesiątce zostaną blogi, które kupiły głosy za czekoladę, próbki kremu na hemoroidy i inne badziewie. Spośród tej dziesiątki komisja wybierze ten najlepszy. Super.
Wiem, że sporo osób “wycofuje” się z rywalizacji. W cudzysłowie, bo teoretycznie nie da się wycofać, ale blogerzy piszą, że nie będą brali udziału w wyścigu szczurów. Ja też nie mam zamiaru kupować sobie głosów, czy to za upominki czy za forsę. Dla mnie wygrana za gifty to przegrana. Wiem, że jakieś smsy poszły na mnie i jest mi miło, że mimo, że nie robię nagonki ktoś wysłał sam z siebie głos na moją pisaninę.
Straciłam zaufanie do formy konkursu, prestiż prysł, a konkurs stracił w moich oczach. Wkurwiają mnie te wszystkie Prosiaki, które piszą- “proszę, proszę głosik na mnie, jestem taka biedna, tak by mi było miło, proszę…” i tak dzień w dzień. Jeszcze bardziej wkurzają mnie Sępy, Żebracy, ale najbardziej drażnią mnie Przekupy, które za upominki kupują sobie głosy.
Jedynym pocieszeniem jest fakt, że kasa z smsów idzie na dzieciaki, ale smród i tak ciągnie się za konkursem. Startując nie miałam w planach wielkich wygranych, chciałam tylko wziąć udział i zobaczyć jak to jest. No to teraz wiem jak jest. A teraz cóż…i tak kupię sobie wycieczkę od Itaki. Kupię za własne pieniądze, a nie za wyżebrane głosy.
Pamiętajcie- jeśli sami na coś zapracujecie, będzie to sto razy więcej warte, niż coś co zdobędziecie nieuczciwie. Tyczy się to konkursu, wycieczki, życia…
Jak wiecie, albo nie wiecie mam dwa blogi.
Moje prywatne, osobiste i se mogę smarować co mi się żywnie podoba. Jedni to lubią, drudzy mi jadą i w obu przypadkach się cieszę 😀
Może coś ze mną nie tak ? hehe 😉
Z Celebrytką gniłam kiedyś na Onecie. Ale Onet to smród, bród i ubóstwo. Tam nawet zdjęcia po ludzku się wstawić nie da. W sumie tu i tak nie wstawiam, bo to same czytadło, ale mniejsza o to.
Kiedy przylazłam tutaj rozpoczęłam przygodę także z blogowaniem o kosmetykach. Wiecie- to jest całkiem przydatna sprawa. Może ktoś dzięki mnie nie położy na włosy zamiast odżywki kremu do depilacji- taka moja misja. No i powiew świeżości bez nadęcia też blogosferze się przyda. Albo mnie pokochają, albo znienawidzą łatewer.
Piszę, bo lubię. Jak komuś się podoba, to super, jak nie- też łzy nie uronię.
Jak już tu wlazłam do tej całej blogosfery, zaczęłam intensywniej przeglądać i czytać blogi innych osób. Kilka blogów pokochałam, kilka podczytuje, kilka jest mdłych- ot jak wszędzie. W każdym razie o gustach się nie dyskutuje.
Ale podyskutować mam ochotę o czymś innym.
Jak tak łażę, czytam i podglądam to zaobserwowałam pewne tendencje.
Komentarze.
Jakiś tam post o dupie Maryny. Powiedzmy, że recenzja kremu na hemoroidy.
“Ojjj jaka śliczna fotka maści! <3, a jaki śliczny masz odbyt! Mi ta maść by nie pasowała, ale tobie jest z nią super oj oj oj” <zesrałam się z miłości>.
” Hej super blog. Maść jest świetna, na pewno kupię. Też marzę o takim odbycie jak Twój. Jest śliczny! Super produkt!” < ale obleśne foty>.
” Buziaczki kochana, ale fajnie to napisałaś, muszę mieć tą maścieńkę do pupci, może i mi pomoże. Buziaczki, całuski” <pod nosem pocałuj mnie w dupę>.
Komentarze miłe do porzygu. Szczere jak autobiografia Pinokia. Dobra, ja też czasami piszę coś miłego, ale po pierwsze coś musi mnie zachwycić jeśli to komentuję. Po drugie- piszę jakoś tak konkretnie, zgrabniej, a nie sto milionów serduszek, sztuczne ochy i achy i w ogóle rzygam tęczą i ubóstwiam blogerkę. Takie ubóstwianie na siłę często kończy się bluzgami przed monitorem i wyzywanie od najgorszych, bo ona ma, a ja nie mam, bo napiszę jej, że jest super niech ma idiotka, a ja jej i tak dupę na jakimś forum obsmaruje.
Obs za Obs/ Kom za Kom.
“Hejka, super blog. Poobserwujesz mój? ” <nie spierdalaj>.
“O jaki ciekawy post, zapraszam także do mnie” <nie, spierdalaj>.
“Świetny produkt, zapraszam do komentowania u mnie” <nie, spierdalaj>.
” Obserwujemy? Kom za kom?” <teraz to już na prawdę spierdalaj>.
To jest tak denerwujące, że flaki zaczynają krążyć mi po całym ciele. Po jakiego wafla ktoś na cudzym blogu narzuca się ze swoim blogiem? Ja wiem, wiem… młode ludzie to durne, świeżych blogów nazakładali to chcą mieć od groma czytelników i próbują zaznaczyć swoją obecność gdzie się da i jak się da. Ale czemu tak chamsko? Po co komuś blog zaśmiecać? W życiu w taki link nie kliknęłam i podejrzewam, że mało kto klika. Kiepski macie marketing i do tego jesteście niewychowani! To jest moje zdanie. Poza tym istnieją miejsca, gdzie można pochwalić się swoim blogiem, napisać parę słów o sobie, zaprosić do odwiedzenia. I w takich miejscach chwalmy się swoim miejscem w sieci, zachęcam. Ale nie wchodzimy ze spamem na blogi innych! Nie i koniec, bo jak nie to pójdziecie do piekła, o!
Gołe laski w śniegu.
To akurat mnie zastanawia i wywołuje uśmiech.
Popularne raczej na blogach modowych.
Wiecie, sytuacja wygląda tak:.
“Hej Siema laski, jestem Jadzia, a to mój nowy autfit. W sam raz do szkoły, na dyskotekę, a najlepiej do Cocomo, gdzie kolesie tracą milion złotych na szampan z Biedry”
Mróz aż trzeszczy, glut wisi po kolana i dynda jak jaja starego dziada. Normalni ludzie w kożuchach, papachach, kombinezonach, rękawicach ze zdechłych owiec i w butach po zad. A Jadzia prezentuje stylóweczkę wpasowaną w klimat jak w mordę strzelić. Krótka sukienka, jakaś szmacina na plecach, bo firma wysłała i trzeba pokazać. Szpileczki z odkrytym paluszkiem, w tle zaspy po pachy. I jeszcze Jadzia śmie twierdzić, że poleca stylizację na spacery w styczniu.
Bicz pliz!
Podobają mi się fotki w bikini na tle ośnieżonych krajobrazów, ale to są raczej fotki erotyczne lub artystyczne. I takie fotki są okej, bo zrobił je dobry fotograf i chodzi o to by pokazać gorącą dziunię, której śnieg nie straszny, która jest tak hot, że śnieg topnieje.
No dobra, ale co robi rozgolaszona panna na blogu modowym? Serio ktoś przy minus kilkunastu stopniach tak się nosi? Może się nie znam, ale wydaje mi się, że warto się wstrzymać ze dwa miesiące i pokazać ciuchy w bardziej wiosennym tle. Ja tam się ubieram na cebulę jak jest zimno i mam w dupie odbiegające od rzeczywistości stylówki. Przynajmniej glut mi nie dynda 😛
Wylewność.
Głównie na blogach kosmetycznych.
Taka sobie Dżesika ma bloga o różnych mazidłach i innych kosmetycznych pierdołach. Dżesika recenzuje na przykład szczoteczkę do zębów z włosów łonowych borsuka i pastę do zębów z wydzieliny rosomaka.
Co znajdziemy w poście?
Skład pasty, miejsce połowu borsuków na szczoteczkę, długość łoniaczy, działanie pasty i szczotki i inne pierdoły i obietnice producenta.
Na koniec Dzesika pisze: ” Pasta i szczoteczka bardzo mi się podobają, bo są fajne, polecam wszystkim.”
O i tyle od autora.
Ja pierdziele. Tyle to se ja mogę na opakowaniu poczytać. Większość postu to powinny być wrażenia, emocje, orgazmy, radości i smutki autorki. Co mnie obchodzi co tam producent pieprzy. Producent musi pieprzyć, bo produkt musi sprzedać. Dżesika jak chce pieprzyć to niech sobie chłopa znajdzie, bo na blogach tylko swój czas marnuje. Owszem, fajnie jak przemycimy skład, czy jakieś słowo na niedzielę od producenta, ale na litość babską- jaki sens jest przepisywać w kółko to samo ?
No. Wyżyłam się 😀
A Was co zastanawia, wkurza lub śmieszy kiedy czytacie internetowe wypociny?