Co to? Złoto! Czyli jak moim włosom odbiło (od nasady)

I tak przy niedzieli coś tam dłubiemy przy włosach.
Tym razem nie szalałam za mocno. Postanowiłam przetestować złoto.
Wujek co to miał Amber- Wiecie zdążył trochę majątku pokitrać po rodzinie i mi się akurat torba złota trafiła. Ot taki miły gest.
No dobra kupiłam cukier trzcinowy do drinów, ale ja za dużo nie popijam to mi to złotko marnieje.
Szkoda żeby tak stało i się zbrylało. Pomyślałam, że mogłabym w końcu spróbować pilingu cukrowego.
Próbowałam już kawowego . (Tam proszę myszą nadusić to sobie przypomnicie co i jak). Teraz przyszedł czas na cukrowy. Użyłam trzcinowego, bo po pierwsze miałam, a po drugie ma więcej dobroci w sobie ( kwasy owocowe AHA, wapń, potas, magnez, fosfor, żelazo i takie tam). Czego by w sobie nie miał- piling ma za zadanie złuszczyć martwy naskórek i pozbyć się wszelkiego niepotrzebnego badziewia co to nam w sierści osiadł.
Włosy zwilżyłam wodą (no a czym? wódką? ), do garstki cukru dodałam trochę szamponu Barwy piwnej i zaczęłam umieszczać toto we włosach wykonując masaż. A tam masaż- pocierałam po prostu tym mazidłem tak długo aż ścierpłam wisząc nad wanną. Jedno wam powiem- cukier jest ostrzejszy niż kawowe okruszynki więc nie polecam trzeć za intensywnie żeby się nie przeszorować i nie porozpruwać skóry. Na początku pocierałam intensywnie, bo wydawało mi się, że kryształki cukru się rozpuszczają. Trochę się rozpuszczają, ale jak poczułam, że mimo wszystko są ostre to trochę zwolniłam tępo.
Drugie mycie wykonałam już tylko szamponem. Osuszyłam włosy, nałożyłam maskę z Alterry  granat i aloes. Potrzymałam chwilę. Zmyłam. Na skórę Radical, końcówki wypaprałam Vatiką- czyli standard.  Wysuszyłam. No kurczaczek banały, aż się wzruszyłam, że piszę takie głupoty.
Konkrety- włosy miałam jak ta gwiazda z mojego Rubina ( to taki tiliwizor gówniarze 😀 ). Pięknie odbite od nasady, jak to po peelingu. Niestety fotki nie wstawię, bo wyszły same szitowe i wstyd wstawiać, a mój fotograf aktualnie robi fotki w Rio jakimś Rubikom ahaha 😀 No skoro woli kangury fotografować, dobra mniejsza o większość.
Rezultaty świetne. Równie dobre jak po kawie. Jedyna różnica jest taka, że kawa może przyciemnić kłaki, a cukier nie. Acha i cukier może być bardziej hardkorowy, bo kryształki mają ostrzejsze krawędzie. Nie mniej jestem zadowolona.
Zainteresowanych pilingami odsyłam ponownie TU do wpisu o kawie. No i co więcej? A może mała czytanka przy niedzieli ? Macie linka do mojego tekstu o tym jak stać się bohaterem TU KLIK .
THE END KUTWA 😛