Category

Pudernica

Jak dbać o tatuaż? Czy tatuaż boli? Wszystko co powinieneś wiedzieć zanim zrobisz tatuaż

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Moja prawa strona prawie nie ma tatuaży. Nie liczę maleństwa na stopie. Prawa strona jest do kościoła 😀 Tatuaż na lewej stronie mojego ciała ciągnie się od połowy uda po kark. Czasami jakiś żulik zobaczy kawałek dziary na udzie i rozochocony pyta gdzie mój tatuaż się kończy. Zawsze wtedy pytam czy chce zobaczyć. Już widzę te kurwiki w oczach i wtedy ja mu cyk i pokazuję kark. Jego oczy smutnieją w ułamku sekundy. Teraz w planach mam rękaw. Oczywiście z lewej strony, bo lewa strona nie jest kościołowa, jest moją historią i temperamentem wymalowanym na ciele. Wszystko co chcesz wiedzieć zanim zrobisz tatuaż znajdziesz w tym wpisie.

Pierwszy najprawdziwszy tatuaż zrobiłam jakieś 13 lat temu. Potem już poszło. Czy tatuaże wciągają? Owszem. Jednak decydując się na tatuaż sprawa powinna być przemyślana, w końcu zostanie z nami na zawsze. Przez ostatnie 5 lat myślałam o wzorze na rękaw. 5 lat to jednak kupa czasu. Wymyśliłam część. Motyl, mandala, wzorzyście spływający od łokcia po dłoń. Nad resztą myślę dalej.

U kogo zrobić tatuaż?

Na pewno nie u Mietka w piwnicy za flaszkę. Najlepiej pytać znajomych, pójść do kogoś z polecenia ale też do osoby, której styl tatuowania nam odpowiada. Ja lubię czarno-białe, klasyczne tatuaże i mocną kreskę. Owszem, podobają mi się tatuaże kolorowe ale u kogoś, poza tym kolory zazwyczaj najszybciej bledną i częściej trzeba je poprawiać. Wszystkie moje tatuaże robię u znajomego artysty, na Facebooku u Fazy możecie obejrzeć jego prace. Polecam.

Ile kosztuje tatuaż?

Różnie. Zależy od miejsca, zależy od tego co chcemy wytatuować i jak duży ma być nasz tatuaż. Cena to sprawa indywidualna ale nie róbcie tatuażu za flaszkę w piwnicy u Mietka 😉 Wcześniej umawiamy się na wzór, konsultujemy wszelkie poprawki i akceptujemy projekt. Pamiętajcie, że projekty są indywidualne i żaden szanujący się tatuator nie zrobi Wam dziarki identycznej jak ma Jola na Instagramie. Tutaj też obowiązują prawa autorskie i kopiując czyjąś pracę można popłynąć na grube tysiące, dziesiątki tysięcy.

Czy tatuaż boli?

Zależy kogo. Jedni srają po portkach z bólu, inni umiarkowanie odczuwają ból, jeszcze inni nie czuja nic. Ja nie czuję nic. Podczas tatuowania usypiam w rytm bzyczącej maszynki. Dłubanie w skórze sprawia mi wręcz przyjemność. Jedynie w okolicy pachy i palców u stopy czułam drażniące wibracje. Nie był to ból ale uczucie jakby ktoś próbował na siłę łaskotać mnie gwoździem, ciężko opisać 😉

Jak przygotować się na tatuaż?

Nie chlać alko, nie opalać skóry na skwarkę, nawilżać skórę w miejscu gdzie chcemy dziarę. Przed tatuowaniem nażreć się czegoś dobrego i sycącego, ogolić miejsce na tatuaż i wsadzić ciuch, który będzie wygodnie zdjąć, przesunąć i nie będzie nam go żal gdyby się przypadkiem upierdolił tuszem.

Jak wygląda tatuowanie?

Tak jak na powyższym zdjęciu. Wcześniej przygotowany wzór odbija się na skórze i jedziemy z koksem. Kilka godzin relaksu z przerwą na siku czy co tam chcecie i mamy gotowe dzieło.

Jak dbać o świeży tatuaż?

Po zrobieniu tatuażu wasz nowy nabytek zostanie zawinięty w folię. W pradawnych czasach była to folia spożywcza. Do dziś niektórzy używają. Taką zwykłą folię należy zdjąć mniej więcej po 2 godzinach od tatuowania. Są różne szkoły i niektórzy folie każą nosić dłużej, na logikę jak rana ma pod tym oddychać i się goić? Dla mnie kompletna głupota. Zawsze ściągałam po powrocie do domu i wszystko goiło się jak na psie. Koleżanka nosiła całą noc i odparzyła sobie skórę ale róbcie jak chcecie, ja nie jestem Waszym tatuatorem. Osobiście folię spożywczą szybko wyrzucałam do kosza. Przy ostatnim tatuażu nie miałam nakładanej foli spożywczej, a specjalną folię medyczną. Dla mnie genialny wynalazek! W przeciwieństwie do zwykłej folii, medyczną nosimy do 24 godzin. Folia ta zabezpiecza ale jest (z tego co pamiętam) porowata i nasza skóra oddycha. Folia medyczna stosowana jest także przy oparzeniach, jest sterylna i wygodna jak druga skóra. Z tego co wiem można jej używać i w kolejnych dniach lub używać kremu do pielęgnacji tatuażu. Ja używałam kremu Easy Tattoo i uważam, że jest to milion razy lepsza alternatywa niż Alantan czy Bepanthen. To nie jest reklama haha 😀 Po prostu mam porównanie, bo wszystkich trzech produktów używałam. Alantan i Bepanthen są lepkie, zbierają cały syf, tłuszczą, brudzą i generalnie mnie wkurwiały. Easy Tattoo nie brudzi, ma lepszy skład, super szybko goi, kosztuje około 25 złotych (kupowałam w moim salonie tatuażu) i jest mega wydajny.

Po zdjęciu folii, czy to zwykłej czy medycznej, przemywamy delikatnie tatuaż ciepłą wodą z szarym mydłem i odciskamy (nie trzemy!) delikatnie ręcznikiem papierowym. Następnie smarujemy niewielką ilością  kremu pielęgnacyjnego do tatuażu tak żeby pokryć tatuaż ale nie upierdolić go na grubo. Jeśli mamy możliwość nie zasłaniajmy tatuażu, nie nakładajmy obcisłych ciuchów, dajmy mu się spokojnie goić. Jeśli dziara jest w miejscu narażonym na drażnienie ubraniem i musimy wyjść na przykład do pracy w konkretnym ubiorze, można przykryć tatuaż folią ale tego nie praktykowałam. Jeśli już musimy to jednak niech będzie to ta folia medyczna.

Dni lecą. Codziennie przemywamy tatuaż szarym mydłem i ciepłą wodą, odciskamy i smarujemy. Czynność tą należy powtarzać mniej więcej 4 razy dziennie, a świeży tatuaż powinien ciągle pozostawać nawilżony. Czas gojenia naskórka to 3-4 tygodnie. Po tym czasie można umówić się na ewentualne poprawki. Nie wolno drapać ani odrywać ewentualnych strupków. Osocze to normalne zjawisko w pierwszych dniach. Nie wolno tatuażu moczyć. Ja kąpałam się przez miesiąc z ręką w górze 😉 Bardziej niewygodnie było z plecami 😀 Nie chlać kilka dni po zrobieniu tatuażu.

Tatuaż w folii medycznej

Ile goi się tatuaż?

Długo. Czas gojenia się naskórka to, jak wspomniałam, około 3-4 tygodni ale to nie koniec. Żeby tam wszystko elegancko doszło do siebie potrzeba nawet trzech miesięcy. Gołym okiem tego nie widać ale oprócz zewnętrznej warstwy skóra ma ich jeszcze kilka.

Jak dbać o tatuaż po wygojeniu?

Napierdalać balsamami. Nie łazić na basen i nie opalać przynajmniej przez miesiąc, a najlepiej jeszcze dłużej żeby nic się nie spierdoliło. Smarować kremami z filtrem, najlepiej 50tką, żeby kolory nie traciły na intensywności. I chyba tyle?

 

No to chyba tyle. Myślę co tam dalej chcę mieć na ręku i pewnie jeszcze trochę mi to zajmie. Lubie tatuaże. Lubię uczucie podczas tatuowania. Wciągająca zajawka. U mnie wszystko ma sens, symbolikę, jakieś drugie dno, każdy obrazek coś znaczy ale nie widzę niczego złego w zrobieniu czegoś co po prostu nam się podoba. (Byle nie był to napis TAXI na czole i numer boczny za uchem, bo trochę wiocha z tym całe życie latać ale jeśli ktoś lubi…). Lubicie tatuaże czy jak tatuaż to patola i recydywa? 😀

 

 

 

Mikołajkowe Spotkanie Blogerek w Chełmie 2018

By | Blog, Śmietnik | No Comments

Dawno, dawno stąd. Daleko, daleko temu. Za głębokimi górami i wysokimi rzekami zebrali się Mikołaje. Właściwie to Mikołajki i w sumie nie tak daleko, bo w Chełmie. Akcja opowieści toczyła się tuż przed świętami. Był ciepły grudzień, choć trochę wiało, duża piwa się piło i trochę padało. Tak zaczęła się blogerska przygoda, one były młode i zwierząt im było szkoda. Więc zjechały się blogerki parami, zbierały kasę by podzielić się ze zwierzętami. Tak minęło spotkanie aż rozstania nadszedł czas, blogerki powtarzały jedno tylko zdanie “niech żadne zwierze bez pomocy nie zostanie!”.

Tak było! Wcale nie kłamię! Zdjęcia na dowód! Zebrałyśmy się w grudniu w Chełmie, zrobiłyśmy licytacje i zgromadziłyśmy 1138 złotych dla Stowarzyszenia Chełmska Straż Ochrony Zwierząt w Chełmie! Organizatorkami zamieszania były nasze dziewuszki – Karolina, Marta i Klaudia. Skład Mikołajek: KarolinaKlaudiaMartaKasiaMadziadruga Madzia 😉MilenkaGosiaOlciaSylwiaAgnieszkaDianka, Iwonka i ja.

Sponsorzy licytacji: Azjatyckie Sekrety PięknaRossmannCDFarmonaAffectFace & LookEkozuzuMarex ChełmO2 SkinBispolCatriceStudio Stylizacji 4U Monika MielniczukIndigo LublinEtjaPachnąca WannaNicoleLuksja.

Sponsorzy upominków: Uroda PolskaBiiolonicaSo Chic!BielendaLuksjaSachiFace & LookFarmonaCatriceO2 SkinBispolEkozuzuLuba.

Oprócz upominków i licytacji wymieniłyśmy się też wzajemnie drobiazgami. Mój Mikołaj świetnie odgadł moje marzenia i paczka była mega udana. Dary losu pokazywałam już na moim Instagramie więc nie będę się powtarzać. Mam co testować, a najważniejsze, że dorzuciłam swoją cegiełkę dla potrzebujących zwierzaków, zimą koce czy żarcie są na wagę złota.

Grono znane i lubiane więc i czas wspólnie spędzony bardzo udany. Objadłam się jak świnia, nagadałam za wszystkie czasy. Nawet jakieś tańce odstawiałyśmy z Sylwią 😀 No i nie zabrakło tradycyjnej foty na rogu stołu. Mamy nasrane, trzeba przyznać ale tradycja jest tradycja i trzeba kultywować dobre obyczaje 😉

I tak się powoli żyje na tej wsi. Spotykamy się, pomagamy, wracamy na chatę z fantami i jakoś się kręci ten nędzny żywot haha 😀 Fajnie jest mieć takie fajne dziewuchy w tej parszywej blogosferze. Powtarzam to jak mantrę przy każdym spotkaniu i przy każdej relacji ale taka jest prawda. Cóż więcej mam dodać? Dzisiaj nie lejemy wody, odmeldowuję się i ślę ścianę serc 😉

Co warto kupić na Aliexpress? Moje najlepsze zakupy, dużo linków!

By | Blog, Śmietnik | No Comments

Chcieliście wpis o moich najlepszych zakupach na Aliexpress. Oto i on. Dużo zdjęć, dużo recenzji, najlepsze linki do produktów i sklepów, w których robię chińskie zakupy. Znajdziecie tutaj same perełki. Pokażę Wam trochę ciuchów, sporo gadżetów zarówno kosmetycznych jak i takich srakich jak etui na telefony czy dodatki do GoPro. Będzie coś dla kotów i coś do paznokci. Jednym słowem – wszystko. Wszystko co się u mnie sprawdziło. Co warto kupić na Aliexpress? Wszystko co nam się przyda i ma dobre feedbacki (opinie). Lecimy!

Ciuchy i buty z Aliexpress

Mam 163 cm wzrostu, ważę około 55 kg, Wymiary Pudi- 88/68/88. Długość płetwy- 23,5 cm, rozmiar  buta najczęściej 37,5.

Sukienki z Aliexpress

Uwielbiam sukienki z Aliexpress! Po pierwsze – można wyszukać takie perełki, w których nie lata połowa miasta. Po drugie – nawet jeśli ktoś lata po mieście w takich kieckach, to kupując je w Polsce, zabulił za nie co najmniej dwa razy tyle!

Żółta sukienka z dwóch pierwszych zdjęć robiła furorę na Meet Beauty w ubiegłym roku. Solidna, piękna, świetnie odszyta, rozmiar S. Przyszła szybko, w jakieś 2 tygodnie. Zapłaciłam za nią 27,52 $. Sukienkę kupiłam TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Długa sukienka to ostatni nabytek. Wygląda jak milion dolarów. Ma odkryte plecy z wiązaniem, które zamaskuje stanik. Materiał sztuczny ale przewiewny, lekki i przyjemny, rozmiar M. Leciała około miesiąca. Płaciłam 11,58 $. Link do aukcji TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Żółta spódnica i bluzka, komplet ma już prawie dwa lata, a nadal uwielbiam. Grubszy, dobry materiał, piękne kwiaty, falbanki, nikt takich łaszków nie ma. (Bo i mało kto wskoczy w żółtą żarówę haha 😀 ). Dostępne dwa rozmiary- S i M. Kupiłam M i jest akurat. Przyszła jakoś szybko. Zapłaciłam 17,53 $. Link do aukcji TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Czarna, sweterkowa, prążkowana sukienka. Świetnie podkreśla sylwetkę, ładnie się układa, jest dość ciepła choć nie gruba. Ma efektowne wiązania wzdłuż rękawów. Kupiłam rozmiar M, szybka dostawa, kosztowała 13,42 $. Sklep już niestety zdechł ale identyczną znalazłam TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Asymetryczna sukienka moro z hokerem na szyi. Bawełna! Przyjemna, miła, genialnie się układa i jest super wygodna. Piszę i sprawdzam link, a tu taki chuj. Sklep zlikwidowany więc i tak nie kupicie ale już nie będę kasować jak jest na zdjęciu 😀 Nic podobnego nie znalazłam 🙁

Biała, koronkowa sukienka z falbanką na ramionach jest z tego samego, zlikwidowanego sklepu co ta moro ale znalazłam identyczną gdzie indziej. Moja jest z grubszego materiału z podszewką, nie rozciąga się, ta którą znalazłam wydaje się być identyczna. Mam rozmiar L, trzeba kierować się tabelką z wymiarami.Płaciłam 14,50 $. Link do sukienki TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Buty z Aliexpress

Jeśli chodzi o buty nie zamawiam ich jakoś bardzo z Ali (wolę jednak solidne marki na stopach 😉 ) ale czasami warto zwrócić uwagę na takie sezonówki, które mają fajne ceny i ciekawy wygląd. Mam dwie pary klapek, które ubóstwiam.

Żółte klapki, najwygodniejsze buty świata! To jest słuchajcie hit! Kupiłam do hotelu ale jak je wsadziłam to przez tydzień praktycznie nie ściągałam i zwiedziłam w nich Sycylię wzdłuż i wszerz. Lekkie, piankowe, wygodne i do tego urocze! Kocham je! Mam je do dziś i nadal w nich śmigam, a kosztowały 5,38 $. Są genialne! Brałam rozmiar 6,5. Link do klapek TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Kudłate, kolorowe klapki. Nie wiem skąd się wzięła ta włochata moda ale jak zobaczyłam kolorowe włochacze to musiałam je mieć. Kupiłam niedawno, chodzone tylko po domu ale stwierdzam iż są wygodne, a przede wszystkim efektowne i raczej nikt ich nie będzie w okolicy miał. Rozmiar 6,5, kosztowały 12,71 $. Szły długo ale to pewnie dlatego, że zamówiłam je na promce 11.11, a wtedy zawsze są opóźnienia. Link do butów TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Bikini i bielizna z Aliexpress

Prawie wszystkie stroje kąpielowe kupuję na Aliexpress. Są tanie, ładne i nie różnią się od tych milion razy droższych w naszych sklepach. Zazwyczaj biorę rozmiar M żeby mi cycki weszły i zmniejszam ich obwód, chyba że są wiązane, wtedy nie ma problemu. Normalnie noszę gacie M i nacycniki 70c. Oprócz bikini uwielbiam striny z Ali (innych gaci nie noszę, bo nie lubię) oraz mam ulubiony fason staników, które kupuję u Majfriendów od czasu do czasu. Fot staników i gaci nie będzie, bo nie, nie mam żadnych na telefonie, a nie chce mi się tego wsadzać i fotografować.

Białe bikini i różowe bikini to zakup za niecałe 6 $. Mają odczepiane ramiączka, które od razu wywaliłam, bo nie lubię opalać się w paski. Jak wspomniałam jest to rozmiar M. Lekko usztywniane miseczki, niczym nie wypchane, dobrze trzymają cycki, gacie też spoko. Kupiłam je z aukcji TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Żółte bikini ma podobny krój i cenę jak dwa wcześniejsze. Gacie mocno wycięte, dodatkowo frędzelki robią robotę tylko trzeba pamiętać żeby podczas opalania je skitrać żeby nie opalić się w dzióbek 😉 Niestety sprzedawca zaginął wraz ze sklepem w niewyjaśnionych okolicznościach, a szkoda. Znalazłam podobny fason ale nie jest on jednak identyczny. W razie czego link do aukcji TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Oprócz bikini lubię na Ali zamawiać stringi. Bawełniane z miękką koronką, ładne i wygodne. Dodam Wam tu linki. Na swój zad biorę Mkę, kosztują grosze, polecam. Tutaj kupuję je najczęściej, link do aukcji (przykładowy, bo warto przejrzeć i inne z tego sklepu) – TUTAJ, link do sklepu TUTAJ. Kupowałam też między innymi TUTAJ, w sklepie TUTAJ oraz na aukcji TUTAJ w sklepie TUTAJ.

Staniki kupuję z reguły w dobrych sklepach bieliźniarskich ale też mam pewien wyjątek. Otóż jeden z popularnych fasonów na Aliexpress jest dla mnie idealny i często przebija wygodą i wykonaniem staniki za kilkaset złotych. Mało tego! Koleżanka identyczny stanik kupiła w jednej z sieciówek u nas za stówę (porównywałyśmy centymetr po centymetrze!). 32c to mój 70c, pasuje jak ulał. Stanik jest lekko usztywniany ale bez pushupa, bardzo wygodny. Kupowałam z kilku linków i kilku sklepów, podam więc Wam przykładowy link, z którego korzystałam. Mam chyba z 5 takich staników w różnych kolorach. Jeden wytrzymuje około dwóch lat. Koszt nacycnika to mniej więcej 4-5 $ zależy gdzie i jaki. Link do aukcji- TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Szalik z Aliexpress

Na dokładkę dorzucę Wam jeszcze szalik, z którego jestem bardzo zadowolona, a kosztował grosze.

Szalik jest cieplutki, lekki, duży i pewnie mało oryginalny, bo co chwilę widzę go na ulicy ale kosztował tylko 3 $ więc świetny zakup. Przyjemnie się nosi, jest miły w dotyku, trójkątny kształt, ogromny wybór kolorów, polecam. Link do aukcji TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Skarpetki z Aliexpress

To są sztosy! Skary kupuję tylko na Aliexpress. Krótkie, długie, kolorowe, białe, do wyboru do koloru. Jeszcze nigdy bubla nie trafiłam, bawełniane i wspaniałe. Wrzucam przykładowe zdjęcia i linki, bo tam jest istne Eldorado!

Link do aukcji kolorowych – TUTAJ, link do sklepu – TUTAJ

Link do kolorowych zwierzaków stópek – TUTAJ, link do sklepu – TUTAJ

Link do kolorowych kotków – TUTAJ, link do sklepu – TUTAJ

Link do myszek jasnych – TUTAJ, link do sklepu – TUTAJ

Linku do tych z falbankami już nie ma, a szkoda. Mam kilka różnych par takich falbaniastych w różnych kolorach. Dorzucę Wam jeszcze sztosowe skarpetki z napisem Fuck off. Co prawda rozmiar jest męski ale dają radę 😉

Link do aukcji – TUTAJ, link do sklepu – TUTAJ

Gadżety z Aliexpress

Aliexpress to zatrzęsienie wszelkiego badziewia. Dużo osób kupuje tam co leci. Chore pojeby. Ja kupuję na Ali dwa, trzy razy do roku za 100-200 $. Kilka miesięcy wrzucam w koszyk, potem wywalam to czego nie jestem pewna i kupuję ostatecznie kilka przemyślanych rzeczy. Ten mój dzisiejszy post to zestawienie wieloletnie 😉 Czas na kategorię gadżetów z Aliexpress.

Pędzle do makijażu z Aliexpress

Zaczynamy kosmetycznie. Pędzle z Aliexpress. Mam chyba ze trzy zestawy z Ali. Jednak najlepsze pędzelki to te najnowsze. Mam je od początku grudnia. Przyszły błyskawicznie! Kosztowały 14,08 $ i są idealne. Miałam okazję używać pędzli tanich i drogich, markowych i tych no name i te pędzle od Jessup wygrywają w przedbiegach. Bardzo ale to bardzo polecam! Link do zestawu TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Peruki z Aliexpress

Peruki kupiłam na Aliexpress już dawno. Kupiłam je żeby… sprawdzić jak będę czuła się w blondzie i krótkich włosach, jak widać czułam się dobrze na tyle, że od roku jestem krótkowłosą blondynką. Peruki te nie są jakieś mega ale nie wieja też sztucznością na kilometr. Przydadzą się na przykład do zdjęć. Za długą zapłaciłam 10 $, a za krótka 9 $. Sklepu już nie ma ale TUTAJ możecie sobie pobuszować 🙂

Gadżety dla kotów z Aliexpress

Narożny drapak, czochracz dla kota ma po bokach pojemniczki na kocimiętkę, która przychodzi w zestawie. Moje koty uwielbiają drapać się o ten bajer! Drapak można zamontować na śrubki lub przylepiec (też w zestawie). Żeby nasypać kocimiętkę wystarczy zdjąć część z wypustkami i wsypać ją po bokach. Janusz i Grażyna mają dwa czochracze przyczepione na dwustroną taśmę z pianką z Tesco, bo ten chiński klej był słaby. Gadżety wiszą przy futrynach i koty chętnie zostawiają na nich swoją sierść, która potem zbieram rurą od odkurzacza. Link do aukcji TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

 Rękawica do odkłaczania kota to kolejny must have kociarza. Moje koty nie przepadają za głaskaniem rękawicą ale podobno niektóre uwielbiają. Rękawica jest duża, zapina się na rzep, gumowa powłoka z wypustkami świetnie wygłaskuje każdy kłaczek. Janusz i Grażyna są nią odkłaczane przy każdym wyjściu do ogrodu. Łapka rewelacyjnie zbiera kudły! Przydatny bajer! Link do aukcji TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Pokrowce na telefony

Tych też na Ali zatrzęsienie. Kosztują grosze i często są miliony razy tańsze niż identyczne u nas w sklepach. Kiedyś kupowałam wielkie, śmieszne, silikonowe pokraki ale zajmowały za dużo miejsca. Teraz wybieram raczej proste bling-bling z praktycznym pierścieniem do trzymania lub podparcia. Wrzucam dwa przykłady tego co posiadam.

Link do brokatowego etui TUTAJ, link do sklepu TUTAJ

Sklep od lusterkowego etui już nie istnieje ale identyczne znalazłam TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Okulary przeciwsłoneczne z Aliexpress

Od razu mówię. Kupujecie na własną odpowiedzialność! Jak oślepniecie to nie moja wina. Pokazuję co kupuję ale nikogo nie namawiam. Sama noszę, jedne nawet sprawdziłam u optyka i o dziwo pochwalił ich jakość ale żadnej odpowiedzialności za nikogo nie biorę i nie chce też słuchać, że oślepnę. Oślepnę, to oślepnę, na chuj drążyć temat? Kupuję, bo mi się podobają.

Jak widać nie mam normalnych okularów z Aliexpress. Same popierdolone. Połowa linków już dawno nie działa, a oksy działają i zwracają uwagę.

Link do białych z kwiatkami, na dole TUTAJ, link do sklepu TUTAJ

Link do różowych z kryształkami, na górze TUTAJ, link do sklepu TUTAJ

Wyszukałam dla Was linki z innych sklepów, okulary jak moje:

Link do czarnych, koronkowych, z prawej TUTAJ, link do sklepu TUTAJ

Link do takich jak żółte, znalazłam tylko czarne TUTAJ, link do sklepu TUTAJ

Link do tych z przezroczystymi oprawkami, prawy, górny róg TUTAJ, link do sklepu TUTAJ

Link do czarnych, w środku TUTAJ, link do sklepu TUTAJ

Różne gadżety z Aliexpress

Na zdjęciu macie przykładowe szpargały, które mogą się przydać. Powrzucam też kilka luźnych linków do rzeczy, którym zdjęć nie robiłam, bo uważam, że to zbędne.

Holograficzny plecak z Aliexpress to jeden z moich ulubionych zakupów. Mega pojemny, dobrze zrobiony, wytrzymały, w środku ma dodatkową, zasuwaną kieszeń. Zabieram go zawsze na wakacje i wyjazdy. Ba! Raz nawet spakowałam do niego całe życie i pojechałam na weekend. Zdecydowanie polecam. Jedyny minus plecaka jest taki, że jak nawaliłam w niego tonę gruzu to szelki trochę mnie piłowały i nie wiem czy nie dać im jakichś gąbeczek? Płaciłam 26 $. Link do plecaka TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Kultowa szczotka do włosów z Aliexpress to aktualnie moja ulubiona. Od lat używam szczotki z dzika i nie uległam modzie na badziewne TT więc chętnie kupiłam tę szczotkę. Co prawda nigdzie nie jest napisane z jakiego włosia jest wykonana ale obstawiam właśnie dzika. Szczotka dodatkowo ma syntetyczne igiełki osadzone w kępkach włosia naturalnego. Doskonale rozczesuje włosy. Uwielbiam ją i polecam. Zapłaciłam 2,33 $. Link do szczotki TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Gąbeczki bambusowe do mycia twarzy kupiłam z polecenia Agnieszki i mam pierwsze użycia za sobą. Ładnie zbierają maseczki oraz inne produkty kosmetyczne, na przykład te do mycia twarzy. Kosztują grosze i są świetne. Jedna sztuka kosztuje 59 centów. Link do gąbeczek TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Link do szczoteczek do rzęs TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Dodatki do GoPro Hero 5, na zdjęciu zestaw ze statywem. Małe, tanie i poręczne, dodam, że gwint, przelotka sto razy lepsza niż tandeta, którą kupiłam u nas za 10x więcej. W zestawie także uchwyt do telefonu, przydaje się! Zapłaciłam 2$ za całość! Link do zestawu TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Link do obudowy GoPro Hero 5 z osłonką na obiektyw, lepsza niż fabryczna TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Genialna przelotka gwint 1/4 z aluminium do GoPro Hero 5, link TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Złoty pasek do sukienki, link TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Ładny łańcuszek TUTAJ, sklep TUTAJ.

Akcesoria do paznokci i lakiery hybrydowe z Aliexpress

Bardzo lubię kupować na Aliexpress drobiazgi do paznokci. Kiedyś eksperymentowałam z jakimiś kosmetykami ale jednak nie będę ryzykować, wolę kupić nasze. Obaw nie mam do lakierów hybrydowych. Nikomu jednak nie wciskam na siłę. Przypominam, że tylko pokazuję co kupuję i lubię, nikogo nie zmuszam do zakupów. Akcesoria do paznokci kosztują na Ali grosze, podczas gdy u nas są dużo droższe.

Lakiery hybrydowe i lampy UV z Aliexpress

Lampa do paznokci SUNUV SUN2 48W, świetna, mocna, szybka lampa, wysyłka z Estonii więc błyskawiczna dostawa w około tydzień. Używam od roku i jestem zadowolona. Wcześniej miałam słabszą i szlak ją trafił. Polecam! Zapłaciłam 28,36 $. Link do lampy TUTAJ, link do sklepu TUTAJ.

Lakiery hybrydowe z Aliexpress zamawiam tam gdzie znajdę dobre komentarze i kolory, które mi pasują. Nigdy się nie zawiodłam. Wrzucam kilka przykładowych linków, z których korzystałam.

Lakiery hybrydowe Bling termiczne TUTAJ, sklep TUTAJ.

Lakiery hybrydowe Elite99 TUTAJ, sklep TUTAJ.

Lakiery hybrydowe Azure TUTAJ, sklep TUTAJ.

Lakiery hybrydowe Belen TUTAJ, sklep TUTAJ.

Akcesoria i ozdoby do paznokci z Aliexpress

Zajebiste cążki do skórek Born Pretty z Aliexpress. Katuje je od dawna i ciągle są ostre. Precyzyjne, wygodne, ideał za grosze, dokładnie za 2,58$. Link TUTAJ, sklep TUTAJ.

Podobnie jak lakiery kupuję pyłki i ozdoby do paznokci – sprawdzam feedbacki i na ich podstawie zamawiam. Oto przykładowe linki do moich zamówień.

Złote płatki do paznokci ze zdjęcia, link TUTAJ, sklep TUTAJ.

To się chyba nazywa pyłek syrenka, link TUTAJ, sklep TUTAJ.

Pyłek holograficzny, link TUTAJ, sklep TUTAJ.

Neonowe pyłki do ombre, link TUTAJ, sklep TUTAJ.

Pyłek efekt lustra, link TUTAJ, sklep TUTAJ.

Kosmetyków z Ali już nie zamawiam. Kilka razy spróbowałam ale to nie dla mnie. Jest natomiast jeden kosmetyk, którego używam od lat jest to GENIALNA keratyna do prostowania włosów Pure Purc, o której pisałam w artykule Purc Pure Keratin z AliExpres, czyli jak uratować włosy 🙂 Używam jej nadal i chyba nigdy nie przestanę. Efekt utrzymuje się do pół roku, włosy po niej są gładkie i rewelacyjnie miękkie. Żadna odżywka nie daje takich efektów. Opakowanie na długich włosach wystarczało mi na 2 użycia, przy krótkich wystarczy pewnie na 5 razy. Wbrew temu co pierdololo niektórzy, włosy po czasie nie są gorsze, wracają do siebie, żadnych minusów! Link do keratyny TUTAJ, sklep TUTAJ.

***

Ja pierdolę. Ten wpis tworzyłam przez prawie 10 godzin. Większość linków to linki afiliacyjne. Oznacza to, że robiąc z nich zakupy zarobię jakieś 3 grosze na produkcie. Myślę, że nie macie nic przeciwko? Jeśli chcielibyście też zarabiać grosiki na Aliexpress mogę w przyszłości napisać posta o tym jak to robić. Nie musicie być blogerami. Linki można wrzucać i w inne miejsca, na przykład na moją grupę zakupową na FB Aliexpress BEZ podróbek, na która serdecznie Was zapraszam. Mam nadzieję, że ten wpis przyda się wielu osobom.

 

 

 

 

 

 

Aksamitny balsam do mycia twarzy od Czarszki. Mistrzostwo świata!

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Od dwóch lat testuję. Myślę, że czas najwyższy coś napisać o tym pomarańczowym słoiczku. Jest to chyba jedyny kosmetyk wśród kosmetyków oleistych, który kocham. Jedyny kosmetyk, w którym oleistość mi nie przeszkadza, a wręcz lubię jego konsystencję. Fenomen wśród produktów do demakijażu. Mój Święty Graal i mistrzostwo świata! Drodzy Państwo przedstawiam…

Aksamitny balsam do mycia twarzy od Czarszki. No i co powiecie? Słoiczek jak słoiczek. A w środku złoto. Balsam to banda wyłącznie naturalnych składników, które myją mordę lepiej niż karcher. Wystarczy odrobina, taka wielkości, bo ja wiem, pięciu groszy może, żeby pozbyć się każdego makijażu. Balsamem możemy też masować twarz, czy co tam chcemy sobie pomasować, ale ja jestem na takie rzeczy za leniwa. Kosmetyku używam do demakijażu. Biorę tę kulkę, rozgrzewam chwilę w dłoniach i masuję tym gębę aż rozpuści się cała tapeta. Potem biorę rękawicę Glov albo coś co ją przypomina i usuwam balsam razem z całym syfem. Po tym myję twarz musem z LaQ żeby pozbyć się oleistej powłoki i resztek po demakijażu. Potem to wiadomka, jak zawsze, tonik, krem czy co tam mamy w planie. I już. Balsam od Czarszki to dla mnie najlepszy produkt do demakijażu. 

Co w nim takiego niezwykłego? Dostałam za darmo hahaha 😀 Dostałam, ale nie dlatego tak go lubię 😀 Nie jest to żadna recka sponsorowana. Czarszkę znam osobiście i ona nic nie wie, że piszę tę reckę, dostałam, bo chyba mnie lubi. Inne blogerki niech nie piszą do niej, bo Wam nie da. Nie ma darmo. Inni mogą se kupić balsam na stronie Pauliny za 60 złotych o tutaj i ręczę, że będzie to najlepiej wydane sześć dych. Pytacie mnie w listach – “dlaczego”. Odpowiadam. Dlatego, że balsam jest naturalny. Po dłuższym używaniu poprawia się jakość Waszego ryła, nie obsyfia się, jest idealnie domyte i nie narażone na żadne substancje drażniące. Zmywa absolutnie każdy makijaż do czysta bez wysiłku. Pięknie pachnie cytrusami. Balsam jest wydajny, 100 ml słoiczek wystarcza mi na cały sezon jesienno-zimowo-wiosenny. Pytacie “co z latem”. Otóż latem noszę sztuczne rzęsy więc niestety nie mogę używać tego cuda, bo by mi rzęsy powylatywali. Dodatkowy plus, o którym nikt wcześniej nie mówił jest taki, że jak kończę sezon rzęs i zostaje mi ich trzy na krzyż to żeby nie chodzić jak niedojebana, nakładam balsam na resztki sterczących rzęs i rozpuszczam nim klej, który je trzyma. HOT TIP!

Nie wiem czy wypatrzycie tu skład ale jakoś mnie to średnio interesuje. Kto jest zainteresowany produktem ten wyżej znajdzie se link. Jak widać produkt jest tak naturalny, że zając z obrazka może go śmiało zjeść i nie dostanie sraki, a to najlepsza rekomendacja. Obrazek ręki informuje, że można wsadzić w słoik paluchy i palców Wam nie zeżre. Reszta nie istotna. No może jeszcze istotne jest to, że zawartość słoika musimy zużyć w pół roku, bo inaczej Czarszka robi wjazd na chatę i wali wykład o następstwach używania przeterminowanych kosmetyków bijąc przy tym po dupie biczem z pokrzyw. Wiem, bo tak było u mnie, do dziś siadam tylko lewym półdupkiem, bo prawy piecze.

Polecam. Drugi rok używam i będę to kontynuować nawet jak darmo mi więcej nie podaruje. W sumie to w tym roku nawet chciałam kupić ale Paulina wyprzedziła moje działania. Przypominam tylko, że Wam darmo nie da, kupcie se, bo inaczej z głodu dziewczynina zdechnie. Mi już pewnie też darmo nie da, bo ileż można?

Tyle. Kupcie se.

Blogerki to nie puste lale, ponownie pomogłyśmy potrzebującym!

By | Blog, Śmietnik | No Comments

Mam grafik napięty jak za ciasne stringi ale jeśli trzeba pomóc, a ja mogę jakąś pomoc zaoferować- działam. 25 listopada miałam zaszczyt wziąć udział w charytatywnym spotkaniu blogerek w Lublinie. Szybka akcja, szybka reakcja. Madzia skrzyknęła nas w ekspresowym tempie. Jeden z jej wychowanków znalazł się w trudnej sytuacji. Zbliżające się święta mogły okazać się podwójnie smutne. Pomogłyśmy chociaż odrobinę zbierając kasę na najpotrzebniejsze produkty, które może choć w małym stopniu poprawią zaistniałą sytuację.

Spotkanie zorganizowała Magda o wielkim sercu. Udział wzięłam ja oraz kilka zaprzyjaźnionych blogerek. Milenka, która ma śliczną córkę i bajkowego Instagrama. Sylwia, która jest moją bohaterką. Olcia, nasze blogerskie serduszko. Gosia, z którą niby wszystko nas różni, a jednak wszystko łączy. Dianka, z którą oficjalnie się lubimy, a nieoficjalnie lubimy się jeszcze bardziej. Karolina, która ma niesamowitą pasję i nogi.

Nasze spotkanie zostało wsparte przez licznych sponsorów. Bardzo dziękujemy, bo to dzięki nim udało się przeprowadzić licytację, na której zebrałyśmy 500 złotych dla potrzebującej rodziny. Wsparli nas: KoronkowaBohomossYves RocherRossmannEquilibraPachnąca SzafaJandaFoods by AnnLe Petit MarseillaisFull MellowCarexOriginal SourceLuksjaNutkaLiqpharmVis PlantisDermedicResiboMill CleanMixitCandle LiteLaQZojo ElixirsBispolMoi Mili,LatulaSmaki Lubelszczyzny.

Spotkałyśmy się w pięknie zaaranżowanej Restauracji Insomia w Lublinie. Żarcie dobre tylko nie moje porcje, dla mnie idealne jest dziesięciolitrowe koryto. Spędziłyśmy sobie miło niedzielę i pomogłyśmy komuś kto ma ciężej niż my. Mam nadzieję, że chociaż odrobinę odmieniłyśmy czyjeś święta. Były upominki, była licytacja i zbieranie hajsu. Muszę przyznać, że blogerki z Lubelszczyzny to zorganizowane i fajne baby. Jesteśmy serio zgraną ekipą, dogadujemy się świetnie i bardzo się cieszę, że razem możemy też pomagać. W blogosferze nie brak szitstormów, a tutaj proszę- tyle lat i trzymamy się razem. Chyba tylko jedna małpa okazała się kiedyś małpą ale wiadomo, że w każdym stadzie trafi się czarna owca 😉

Życzę Wam takich przyjaźni, takich ludzi wokół siebie jakich ja spotykam, bo kurwa mam szczęście do ludzi i razem z tymi ludźmi staramy się to szczęście rozsiewać tam gdzie o nie trudno.

No tylko się za bardzo nie wzruszajcie, bo popuścicie. Lepiej rozejrzyjcie się wokół, może komuś też przyda się jakaś pomoc w tym szczególnym, przedświątecznym czasie. Może zamiast wydawać stówkę na kalendarz adwentowy z durnymi szminkami lepiej dorzucić komuś kilka groszy, czasami na chleb. Bo tak, czasami komuś brakuje nawet na chleb…

 

Dermacol, Caviar Long Stay- podkład idealny, uniwersalny i do zadań specjalnych

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Ile szukałyście podkładu idealnego? Ja 29 lat. Od roku katuje jeden, ten wymarzony, ten idealny, ten uniwersalny i jednocześnie nadający się do zadań specjalnych. Zanim znalazłam spełnienie moich podkładowych marzeń przeszłam wyboistą drogę. A to podkład ciemniał na skórze, a to się ścierał, a to brudził ciuchy, a to ryj się świecił po chwili. Pełna gama wpadek. I oto on! Ideał!

Dermacol, Caviar Long Stay, Make-up & Corrector

Rok temu dostałam Caviar na spotkaniu blogerek i przepadłam. Właściwie od tamtej pory kupuję tylko ten podkład. (Btw. to nie jest wpis sponsorowany, ot odkryłam go dzięki spotkaniu). Przetestowałam go we wszystkich możliwych warunkach– zimą, latem (chociaż latem rzadko się maluję to czasem mi się zdarza), w deszczu, śniegu i w słońcu, na imprezie, na co dzień i od święta. No używam go non stop. Wydajność taka standardowa, wystarcza na kilka miesięcy (4-5 przy codziennym katowaniu) ale mega drogi nie jest więc zapasy uzupełniam (przykładowo na eZebra kosztuje 40 złotych). Cena przy jego magii jest magicznie niska, bo używałam dużo droższych szpachli, które do pięt mu nie dorastają.

Kolor, którego używam to 2, Fair. Odcień dla mnie idealny, wpadający w żółte tony. Dodatkowo kolor świetnie stapia się z gębą więc efektu maski nie ma nawet jak jestem trochę bardziej blada lub opalona. Nie wiem jak on to robi ale robi, dostosowuje się do mojego ryja jak kameleon. Nie odznacza się. Jest przyjemnie aksamitny, nie robi się z niego ciastolina na twarzy, nie ściera się, nie brudzi, nie wałkuje, nadaje równomierny kolor, przykrywa niedoskonałości (chociaż hello!!!11one Ja jestem doskonała, no ale coś tam czasem wyskoczy). Twarz jest gładziutka, świeżutka i wszystkie inne utka! Trzyma się do zmycia, czoło się nie świeci, policzki nie błyszczą (osobiście każdy podkład przypudrowuje jakby co). Nie obciąża gęby, nie spływa, nie kapie, nie zatyka porów ani spódnic. Ideał! A jakby tego było mało to…

…to pod nakrętką ukrywa się korektor do zadań specjalnych! Jakimś tam wielkim fanem korektorów nie jestem. Używam jak mi się przypomni i zechce ale odkąd korektor mam razem z podkładem częściej po niego sięgam. Korektor jest dopasowany kolorystycznie do podkładu, nie podkreśla zmarszczek ani nie wchodzi w żadne załamania skóry, lekko rozjaśnia i rozświetla okolicę oczu, nie obciąża. Dla mnie bomba.

Za 4 dyszki mamy 30 ml podkładu i korektor (chuj wie ile go tam jest, ale po skończeniu podkładu korektor jeszcze mi zostaje). Opakowanie poręczne, praktyczne. W jednym egzemplarzu kiedyś wyłamałam zawias z zatyczki od korektora ale to chyba z mojej winy, bo szurnęłam energicznie słoiczkiem. Z wad to…no nie ma wad dlatego Wam o nim piszę. Można przywalić się do szpatułki, którą pod koniec używania ciężko zaczerpnąć resztki ale tutaj radzę sobie patyczkiem kosmetycznym czy czymś co mam pod ręką (łom, młotek, łapa kota, kopyto sarny). Może jedynie z dostępnością może być kłopot ale skoro to czytacie to znaczy, że macie neta, a jak macie neta to kupicie online. W razie czego, to na stronie Dermacolu macie miejsca gdzie jest dostępny, zawsze możecie też zapytać na ich FB gdzie dorwiecie go stacjonarnie.

Mój ryj posiada skórę mieszaną z odchyłami do suchej. Na tym moim ryju testowałam i ten mój ryj poleca. Używam od roku, zużyłam już kilka opakowań i zużyję więcej.

A Czytelniki mają jakieś podkłady idealne czy są na etapie poszukiwań?

II Zlot Lubelskich Straszydełek

By | Blog, Śmietnik | No Comments

Pod koniec października, dokładnie 27 odbył się II Zjazd Lubelskich Straszydełek. Straszydła przybyły i znad morza i spod hałd, tutejsze wiedźmy też były. Zgromadzenie odbyło się po to żeby poplotkować ale żeby nie było, że my takie wszystkie straszne to zbierałyśmy też hajsy na cele charytatywne. Bo my tylko tak strasznie wyglądamy, podobno niektóre z nas mają nawet serca ale nikomu nie mówcie 😉

Spotkanie zostało zorganizowane przez Czerwonoustą i Malowane Oczy. Dzielnie straszyłyśmy w składzie następującym- MazgooCurly MadeleineEteryczny ŚwiatEsy floresy fantasmagorieKolorowe MalinyAlterego BlogZołza z kitkąSzafa zapachówDyed BlondeAsia WalczykDajanalogistPitbajka. Ugościła nas lubartowska restauracja W bramie.

No to macie rozeznanie kto był. Spotkanie było spotkaniem w typie tych luźnych. Dużo jadłyśmy, dużo piłyśmy, dużo rozmawiałyśmy i dużo się śmiałyśmy. Tak, piłyśmy z plastikowych słomek i zabiłyśmy pewnie ze 4 foki, co zrobić, takie dali, takie było 😀 Żeby nie wyjść na bezduszne mendy to z okazji naszego zlotu zrobiłyśmy coś dobrego. Zebrałyśmy 1130 złotych dla Bartka Roli! Jeśli chcecie pomóc, kliknijcie, dorzućcie kilka gorszy od siebie, każdy grosz się liczy 🙂 Bartek potrzebuje ciągłej rehabilitacji, cierpi na dystrofię mięśniową i chciałby żyć jak każdy nastolatek, możecie mu w tym pomóc, zachęcam! 

Dzięki temu, że wsparło nas kilka firm hajs sypał się jak liście. Dziewczyny zorganizowały licytację. Uwielbiam adrenalinę jaka towarzyszy takim akcjom, cel słuszny więc wiecie… każda z nas wyszła spłukana. Dla nas to jakaś kawa czy inna głupota, a dla Młodego normalne życie, wybór jest prosty!

Sponsorzy- Indigo LublinLaQLanalineOillanZapach CiszySłowianka LublinIdea25HennetKejBare CareEquilibraFarmonaFitokosmetyki NutkaKosmetyki AAMaroko SklepFarmapolMonpler.

No i wyszło szydło z worka. Chodziło głównie o pomoc. Te wszystkie plotki czy upominki to zupełnie przy okazji. Nic tak nie jara jak spory przelew dla kogoś kto go potrzebuje 🙂 

Właściwie to nie mam nic do dodania, bo pisać, że było świetnie to mało. Pisać o jakichś farmazonach, plotkach i takich siakich bez sensu. Chcę Wam tylko powiedzieć, że warto pomagać i fajnie mieć takie przyjazne blogerki wokół siebie w świecie pełnym fałszu.

A teraz Wasze zdrowie i przygotujcie się, bo jutro drugi poniedziałek w tym tygodniu 😉

  • Pierwsza i ostatnia fotka od Mazgoo 😉

Poczuj się jak Czarodziejka z Księżyca z Cossi Fuleren

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Kolejny wstęp z tekstem, że lubię jak coś ładnie pachnie. Oprócz tego lubię wspierać małe, polskie marki. Lubię też dobre kosmetyki, najlepiej jeśli cena też jest dobra. Jeśli połączymy te wszystkie czynniki, które sprawiają, że staję się uśmiechniętą Pudi, otrzymujemy Cossi Fuleren. A w ich kosmetykach znajdziemy jeszcze jeden ciekawy wyróżnik- kamień księżycowy! Kto nigdy nie chciał być Czarodziejką z Księżyca niech pierwszy rzuci kamień! Najlepiej ten z księżyca 😉

Na wstępie zaznaczę, że zestaw dostałam za darmo ale recenzję robię z własnej inicjatywy, nie jest to współpraca, a chęć promowania fajnych kosmetyków od małej, rodzinnej firmy, za którą trzymam kciuki 🙂

Dodam jeszcze jedno. Paczka jaką dostałam w maju od Cossi była najlepszą paczką PR jaką w życiu dostałam! W jednej części znalazłam kosmetyki, a w drugiej- swojską kiełbasę i smalec. No proszę Państwa, pokażcie mi taką drugą markę, która tak bardzo zna potrzeby i fantazje blogerek 😀

Jeszcze jedno, jedno. Cossi to siostrzana marka Rapan Beauty, których maseczkę ze smoczą krwią namiętnie katuję od dawna. Mają moje pełne zaufanie, więc od razu wzięłam się do testów i dziś kilka słów na temat toniku, olejku i peelingu.

Na pierwszy ogień jedziemy z tonikiem. Przyznam, że tonik kojąco-nawilżający przypadł mi najbardziej z całego stadka. Kliknijcie sobie w to co się świeci i tam macie pełne info o nim, bo ja nie lubię treści przepisywać, potem i tak nikt tego nie czyta. W skrócie to za 25 złotych mamy delikatnie pachnący tonik z ekstraktem z aloesu, grzybów shiitake i kamieniem księżycowym w środku. Kamień księżycowy brzmi magicznie tymczasem jest to minerał będący pozostałością meteorytu. Ma właściwości antyoksydacyjne, ochronne, kojące, nawilżające i…serio poczytajcie więcej na ich stronie 😉 Zaprawdę powiadam Wam- jest to dobre.

Tonik praktycznie z miejsca trafił do moich ulubieńców. Pierwszy raz miałam okazję naocznie zaobserwować działanie toniku. Kilka razy zapomniałam nałożyć po nim krem, bo skóra była nawilżona i zdawało mi się, że krem już mam, a nie miałam. Kolejny plus za to, że wystarczyło przetrzeć buzię i wszelkie zaczerwienienia, zadrapania, syfki bladły na moich oczach. O tak po prostu, jeb i ni ma czerwonych plamek. Magia z księżyca. Przy nakładaniu twarz lekko mrowiła ale w taki przyjemny sposób. Czasami tonik rozpylałam prosto z dozownika, czasami nakładałam na wacik, jak mi się akurat zachciało. Wydajność dosyć dobra, bo psiukacz dozuje niewielką ale odpowiednią ilość. Polecam!

Drugim produktem był olejek upiększający. W składzie znajdziemy między innymi olejek z orzecha włoskiego, olejek ubuntu mongongo, olejek andiroba i oczywiście kamień księżycowy latający po flaszce. Że nie jestem fanką olejków to każdy wie 😉 Ten olejek używałam z przyjemnością, bo pachniał nieziemsko, trochę owocowo, trochę słodko ale świeżo jednocześnie. Zapach ciężki do określenia ale piękny. Najważniejsze, że genialnie się wchłania i  to dość szybko, nie brudzi ciuchów i nie jest upierdliwy w obsłudze. Wydajny. Jako nie-fanka olejków raczej do niego nie wrócę ale osoby, które olejki lubią na bank go pokochają 🙂

Trzeci kosmetyk to peeling egzotyczny. Najbardziej na świecie uwielbiam trzeć skórę do krwi haha 😀 W każdym razie lubię ostre peelingi. Latem, na opaloną skórę takie ostre peelingi to średni pomysł dlatego też latem najlepiej sprawdzał mi się ten peeling od Cossie. Drobno zmielone pestki oliwek i sól himalajska delikatnie złuszczają martwy naskórek. Ponieważ zdzierak ukręcony jest na bazie masła shea i masła kakaowego, oleju kokosowego i oleju babassu skóra po użyciu jest nawilżona. Polecam szczególnie leniwcom, którzy nie lubią lub nie pamiętają o nałożeniu balsamu po kąpieli, peeling robi robotę za nas i skóra jest przyjemnie dojebana mocą. Wrócę do niego latem kiedy moja skóra woli delikatniejsze traktowanie.

W żołnierskich słowach- najbardziej do gustu przypadł mi tonik ale wszystkie kosmetyki są godne pochwały. Do wyboru macie też inne wersje kosmetyków, które pokazałam, inne zapachy, różne zastosowania ale to sami sprawdźcie na ich stronie. Kamień księżycowy może i nie jest kosmiczny ale kosmetyki oparte na nim mają trochę kosmiczne działanie. Znikające zaczerwienienia po toniku to dla mnie kosmos, nigdy po żadnym kosmetyku moja skóra tak szybko nie była ukojona. I polecam wspierać małe, polskie marki 🙂

Jest czas na dres i na dress

By | Blog, Świat Szmat | No Comments

To nie jest wpis o modzie. Faceci mogą czytać dalej bez obaw tym bardziej, że będzie i o gołych cyckach. To będzie wpis o takcie, szacunku i myśleniu. To będzie wpis o tym, że wszystko można ale nie wszystko wypada. Oho! Jak to nie wypada?! Co ona to pierdoli, wszystko wypada, a nic co ludzkie nie jest mi obce. Szkoda, że niektórym szacunek do innych jest obcy. Wiecie, takie pierdolenie z cyklu, że nasza wolność kończy się tam gdzie czyjaś się zaczyna. Nie lubię generalizowania ale tak to jest, że każdy ma ochotę czuć się komfortowo i…

Co roku przed wakacjami robię sobie głupią fotkę z cyklu Grażyna na wakacjach. Najebane co tylko pod światem, modne kabaretki, złote łańcuchy, sandał, skarpety i obowiązkowo reklamówka z Biedry. Wiecie, że ubiegłoroczne zdjęcie znalazło się na Pudelku? Taaak… oni myśleli, że ja tak serio. Serio? A to jest, proszę ja Was, obrazek prawie nie przesadzony, bo na lotnisku takich Dźesik widziałam na pęczki. Mógł Pudel uwierzyć. Jak ubieracie się do samolotu? Wygodnie, prawda? Otóż widziałam już kozaki do połowy uda na 20 centymetrowej szpilce przy plus 40 stopniach, widziałam tyle makijażu i biżuterii, że mi złamałaby się ręka pod wpływem ciężaru. Jeśli ktoś lubi- spoko, tylko widziałam mękę w oczach tych dziewczyn. Jestem ciekawa w imię czego ten strój, nie neguję, nie oceniam ale po co się męczyć? Na wakacjach nie maluję się, nie stroję, nie pucuję i jestem pełna podziwu dla blogerek, które na prywatnych wakacjach przebierają się 7 razy dziennie. Długie, modne suknie, nowe szpilki, kilogram biżuterii. Nie neguję. Pytam Was- sprawia Wam to przyjemność? Osobiście za gorąco jest mi w przewiewnych szortach i lekkiej koszulce, dodatkowe kolczyki, łańcuszki zapewniłyby mi jedynie dyskomfort i opaleniznę we wzorki. Ciekawi mnie to zjawisko. Ale to tylko zjawisko. Schody zaczynają się kiedy narzucamy swój wygląd innym…

Sycylia rok temu. Nie wchodzę do kościoła, bo stwierdzam, że mój strój jest nieodpowiedni. Miałam na sobie spodenki (dupa zakryta) i koszulkę z odkrytymi ramionami. Mogę sobie w księży nie wierzyć czy jakieś budowle sakralne ale mam szacunek do tych, którzy wierzą i nie wchodzę żeby nikogo nie urazić. Padają pytania czy jestem niewierząca, bo nie wchodzę. Tłumaczę dlaczego zostaję na zewnątrz i to budzi jeszcze większe zdziwienie. Pytają więc czy jestem głęboko wierząca. No nie. Kilka osób nie dowierza i wbija do kościoła z wyraźnym zdziwieniem na twarzy. Wbija pani w przezroczystej sukience (fotka poniżej) z tyłkiem na wierzchu i pan z gołą klatą, a ja zbieram szczękę z chodnika. Ludzie serio dziwi Was to, że można być taktownym? Ta sytuacja zaskoczyła mnie bardziej niż tych ludzi moje postępowanie.

Serio nikogo nie oceniam. Chciałabym tylko żeby chociaż jedna osoba rozważyła fakt, że nie żyje na tym świecie sama.Tak jak w sukni balowej nie chodzę do Biedry tak do teatru nie chodzę w dresie. Mogę! Kto mi zabroni! Ale po co? Nie muszę na siłę manifestować jaka to jestem oryginalna, bo jest czas na dres i na dress. Lubię duże dekolty ale nie cycki na wierzchu. Cycki są fajne i każdy lubi cycki. Ale tak jak nie rozumiem ostentacyjnego karmienia dzieci piersią, tak nie rozumiem panienek szczujących cycem na kilometr. Nosze dekolty! Póki cycki nie wiszą trzeba pokazywać, ale na bloga! Nie wciskajcie swoich cycków wszędzie jak Pisowcy kościół, bo w pewnym momencie cycek przestaje cieszyć. Gdzie jest kurwa normalność? Trochę taktu nikomu nie zaszkodziło. Idziesz na plażę nudystów, leżysz goło, bo w ciuchach jakoś tak głupio. Idziesz na pogrzeb nie wsadzasz czerwonej sukienki w żółte kwiatki, bo kurwa komuś może sprawić to przykrość albo przynajmniej dyskomfort. Kto był kiedyś na Fuercie ten wie, że próżno tam szukać ubranych ludzi na plaży. Sama pierwszego dnia pożegnałam stanik, bo czułam się niekomfortowo leżąc ubrana. Gdybym posiedziała tam tydzień dłużej pewnie i gacie bym odrzuciła. Nagość, ciało to sama natura. Na takiej plaży nie ma mowy o jakimkolwiek seksualnym podtekście. Ale od tego jest ta plaża. A teraz idź do parku w centrum miasta i połóż się goło na kocyku. Widzicie tę różnicę? 

Niedawno zaproponowano mi start w wyborach. Śmiałam się, że to nie dla mnie, bo jak to ja w sztywnej garsonce za kolano? I coś w tym jest. Na pewno musiałabym nosić się stosownie do stanowiska. Oczywiście nie to było powodem mojej rezygnacji, ale jakieś tam ziarenko powodu było i w tym. Jak nas widzą tak nas piszą. Pierdolenie, że liczy się wnętrze. Pierwszy rzut oka decyduje w dużej mierze jak postrzegamy drugiego człowieka. Pani Radna Powiatu w koszulce w kaczuszki raczej nie budzi zaufania, prawda? A ja kurwa lubię koszulki w kaczuszki. Ok, może nie kaczuszki 😀 Ale wesołe t-shirty, kolorowe sukienki, wysokie szpilki to nie jest styl na Panią Radną.

Prędzej Pudelek drugi raz o mnie napisze niż dam się wcisnąć w sztywne ramy mody. Ale nie o modzie ja tutaj chciałam, a o szacunku do innych. Na grzyby idę w dresie, na wakacje na luzaka, na galę w dobrze skrojonej sukience i dobrych szpilkach, do Biedry idę w dżinsach, noszę dekolty ale nie świecę sutami na siłę, bo och jaka ja jestem wyzwolona, a na pogrzeb wybieram  stonowane skromne ciuchy. Nic co ludzkie nie jest mi obce ale przede wszystkim staram się być człowiekiem także dla innych ludzi. Nie muszę manifestować swojej odmienności strojem i tak jestem wystarczająco zjebana 😀 Nie muszę chodzić z gołymi pośladkami po mieście chociaż dupę mam perfekcyjną. Czujecie to? Mogę ale nie muszę i tego nie robię.

A czy Was rażą jakieś zachowania modowe? Nikogo tu nie oceniamy ale rozważamy 🙂

Musy do mycia twarzy od LaQ, moje odkrycie trzydziestolecia!

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Dawno nie było tu kosmetyków co? Nie było, bo to wszystko chuja warte. Jeden pies co na ryj położysz. Jakby te wszystkie kremy, sremy przeciwzmarszczkowe działały to te stare aktorki, ambasadorki marek nie naciągałyby się u chirurga. A się naciągają. No to gdzie ten krem niby działa? Aż się ciśnie na usta, że w dupie. Chociaż tam nie sprawdzałam. Czasami jednak trafi mi się jakaś perełka i wtedy wiem, że muszę, po prostu muszę poświęcić jej osobny wpis na blogu, bo jest tego warta. Chcę Wam zrobić dobrze i tanio. Zrobię Wam dobrze na trzy sposoby! Jedziemy z koksem!

Musy do mycia twarzy od LaQ. Nasza polska, swojska marka do której mam szczególny sentyment. Ale sentymenty na bok. Te produkty są zwyczajnie idealne. Przynajmniej dla mnie. Nie jest to żadna współpraca ani wpis sponsorowany. Co prawda musy dostałam za darmo ale nie po to żeby recenzować. Dostałam z sympatii, nie jakaś bezduszna paczka z agencji czy coś, dostałam je prosto od Karoliny, która własne palce macza w tych słoiczkach żeby ukręcić wartościowe kosmetyki. Jeśli już wyjaśniliśmy sobie kwestię, że “łe darmo sucza dostała, głupia blogerka, wysępiła, do roboty by się wzięła” i wiecie, że dostałam, bo jestem zajebista to mogę Wam coś tam więcej o musach napisać.

Tutaj macie składy, pewnie gówno widzicie, więc odsyłam Was do LaQowego sklepu i tam możecie sobie poczytać. Teraz każda blogerka analizuje każdy przecinek w składzie ale ja nie będę, bo mi się nie chce i nie czuję się kompetentna ale mogę Wam powiedzieć, że składy są maksymalnie proste i dobre. Nie znajdziecie tam żadnych śmieci, a jedynie wartościowe składniki no i drobny konserwant żeby Wam mus nie zgnił zanim ze słoiczka do gęby doniesiecie. Proste i logiczne. Nie ma się do czego przypierdolić. Myślę, że musy nadadzą się do każdej twarzy tym bardziej, że do wyboru mamy trzy rodzaje. Żółty peelingujący, różowy nawilżający i czarny oczyszczający.

Zapach! Jak one pachną! Uwielbiam jak coś mi pachnie. Żółty to ananas, różowy wiśnia, a czarny coś jakby subtelne perfumy unisex. Ale nie o zapach tu chodzi. Musy świetnie oczyszczają. Żółtego używam raz, czasami dwa razy w tygodniu. Jak wspomniałam żółtek to wersja peelingująca do tego z moim ukochanym korundem. Dla mnie genialna sprawa! Dotychczas kupowałam osobno korund i mieszałam najczęściej z czymś do mycia twarzy, a tutaj mam gotowca, do tego pęknie pachnącego. Idelolo. Czarnuch ma dodatek węgla aktywnego, jeśli to Was nie zachęca to dodano jeszcze garść oleju z konopi siewnych. No kto nie lubi konopi niech pierwszy rzuci kamień! Ta wersja chyba najbardziej odpowiada potrzebom mojej skóry, chociaż po opalaniu to mus wiśniowy był odpowiedniejszy. Czarny mus dedykowany jest skórze problematycznej, tłustej i mieszanej. Wiśniowa wersja będzie dobra dla cery normalnej, suchej i wrażliwej, w składzie znajdziemy między innymi masło shea. Osobiście uważam, że najlepiej mieć wszystkie trzy musy i używać zamiennie w zależności od tego czego nasza skóra akurat potrzebuje.

Mamy fajne działanie, ładny zapach, dorzucam do tego mega wydajność. Czarny mus na zdjęciu ma miesięczny ubytek. Przez miesiąc, używając kosmetyku przynajmniej dwa razy dziennie, zużyłam jego małą łyżeczkę! Uwielbiam też przyjemną konsystencję tegoż wynalazku- taka nadmuchana ale jednak dość zbita pianka. Słoiczki małe (100 ml), poręczne, lekkie. Twarz oczyszczona jak trza, na skórze nie pozostaje żadna tłusta warstwa. Tutaj serio wszystko jest tak jak trzeba. A teraz najlepsze! Słoiczek musu kosztuje 17,99! Czy jeszcze coś trzeba dodawać?! Dla mnie to jest sztos i jeśli kiedykolwiek uda mi się zdenkować te maluchy (ta wydajność!) to będę kupować i kupować. Nie chcę widzieć niczego innego do mycia twarzy w mojej łazience. Mam swoje perełki. 30 lat szukałam ideału i dlatego dziś Wam o tym mówię- znalazłam!