Category

Niewyparzona

Kim jestem? Dokąd zmierzam? Jestem zwycięzcą!

By | Blog, Szoty | No Comments

Dzisiaj mam dzień rozkminy. No i rozkminiłam, że za dużo kminię.

Bo tak myślę nad produktem własnym. Ale żeby to nie była jakaś kolejna tandeta od blogera. Żeby to nie była autobiografia😆 (Kurła ostatnio koleżanka mi powiedziała, że jakiś nastoletni jutuber wydał autobiografię i dzieci się o to zabijają. Nastolatek. Autobiografia. Kumacie? I to się do tego sprzedaje!). Nie chcę kolejnego poradnika blogera, gównokołczingu, szmiry w stylu 548 dni, czy ileś tam. Ale to się sprzedaje! Wypuścić felietony? Kto kupi coś na poważnie? Ludzie z depresją? To może felietony na śmiesznie? Kto wyda kasę na głupawkę? No to nie wiem😆 Generalnie papierowe książki nie przynoszą zarobku, chyba że sprzedam ich milion, to z wydawnictwa coś skapnie, na waciki. Jak bym wydała w selfie, czyli sama, to coś bym zarobiła, ale to inwestycja, a ja nie mam luźnych 100 tysięcy🥴Bo przecież nie wypuszczę 200 sztuk jak debil, bo też się nie zwróci😆

A może sprzedawać gadżety? Może poszukać producenta srajtaśmy i wejść we współpracę żeby drukowali moją gównopezję na ich papierze? Każdy na kiblu lubi poczytać. Nowatorskie! Mój patent jakby co.

I po co rozkminiać jak jakaś dziunia z YT sprzedaje wodę po swojej kąpieli po 30$! I nikogo nie pyta, czy to ma sens, bo hajs się zgadza. Wzięłabym słoiki po ogórkach (eko i recyklingi na topie!), nalała popłuczyny po moich śmierdzacych członkach i po stówce by szło. Kiedyś nawet myślałam żeby nasypać ziemi w ładne woreczki. Kupić od Chinczyków takie Maryjki-butelki z odkręcaną głowką i nalać kranówy. I z tym wszystkim pojechać do Częstochowy. Sprzedawałabym jako ziemię świętą i wodę poświęconą przez papieża. Szłoby jak kroksy w Lidlu! Maryjka z odkręcaną głowką – dolar za sztukę, w hurcie pewnie mniej, po 5 dych mozna opychać na lajcie. Woreczki, to już całkiem grosze. Ziemia, woda, proszki, chema, taka sytuacja. Ale w Częstochowie mafia kramiarzy by mnie zajebała. Zostaje Świebodzin, ale daleko. Busa trzebaby było kupić. Znowu wydatek. Pewnie jakieś haracze dla księży. No nie wiem, nie wiem…

W sumie to mogłabym śpiewać! Na przykład hymn USA. Co prawda nie umiem śpiewać, ale jak pokazuje nam współczesny świat, to zupełnie nie ma znaczenia! Ba! Są takie wokalistki, co na braku umiejętności trzepią srogi hajs. I za to je w sumie podziwiam. Ludzie udostępniają ich wyczyny jak zaczarowani. Kurła, no żeby mnie tak wszyscy udostępniali, to już bym była bogaczem i ocierała łzy wywołane hejtem studolarówkami. I dalej bym śpiewała! Wyłabym jak pojebana! A potem kupiłabym milion Maryjek-butelek i kupiła busa. I pojechałabym do Świebodzina!

Możecie udostępniać. Świebodzin mnie potrzebuje! Chcę skoczyć z Jezuskowego ramienia na bungee i zostać sprzedawcą roku Maryjek-butelek oraz Blogerką Roku Ziemi Świebodzińskiej!

Gównokołcze

By | Blog, Szoty | No Comments
źródło: Pixabay

Jak patrzę po ilości lajków tych wszystkich gównokołczów jak Czarodziej, czy Oczami Mężczyzny, albo po tych gównostronkach z kradzionymi obrazkami i chujowymi cytatami dla Karynek, to nie wiem czy się śmiać, czy płakać.

Załamuję ręce nad ludźmi, którzy jarają się takim szitem. Matko Bosko Krasnostasko, jaką to trzeba być Grażynką na zasiłkach, żeby takie coś motywowało, śmieszyło, cieszyło i robiło kisiel w gaciach! Jaki to jest szit i kultura niższa niż niska. Takie Żuławy Wiślane intelektu. Rów Mariański mentalności. To smutne. Jest tyle ciekawych miejsc do śledzenia w internecie, ale to najprostsze treści trafiają do najprostszych ludzi, a tych jakby coraz więcej. Jest tyle osób, które rzeczywiście potrafią pisać i mówić dobrze o wszystkim, o rozrywce, o sprawach poważnych, kosmetykach, samochodach, serialach, życiu, ale najlepiej w eter idą idioci. Albo Ci, którzy idiotów udają, tak żeby do idiotów trafić i robią na tym dobry hajs.

Co się dziś najlepiej sprzedaje? Proste, żeby nie powiedzieć prostackie, treści dla Januszków i kontent skierowany do małolatów, bo to one opanowały internet. I mamy wysyp prostackich gównostron i blogerów, którzy raptem zmieniają tematykę blogów i pierdolą smuty z dupy do dzieciaków, które słuchają jak zaczarowane i lasują sobie mózg. Starsi lasują sobie łeb Czarodziejami i cytatami KAŁejlo. Tak to się kręci.

Przez moment pomyślałam, że trzeba było założyć taki szit i pisać o miłości, życiu i smutku na milion sposobów, ckliwie, tak żeby do Dżesik trafiać. Ale potem się wzdrygnęłam. Bleee brzydziłabym się i wstydziła pisać taki bullshit pod swoim nazwiskiem. Nie, to nie dla mnie. Teraz dużo mówi się o autentycznosci. Każdy milion razy dziennie w SM powtarza jaki to on prawdziwy, jest sobą, jest autentyczny. W życiu sama o sobie tak nie powiedziałam, bo o autentyczności się nie mówi. Autentycznym się jest. Inteligentni odbiorcy to wyłapią, idioci i tak nie zrozumieją. Idiotów nie brak i dlatego gównostronki i gównoludzie cieszą się takim powodzeniem.

Na szczęście mam inteligentnych i fajnych odbiorców, a to świadczy dobrze też o mnie.

Katharsis na Roztoczu

By | Blog, Szoty | No Comments

Zdjęcie bez filtrów, tu po prostu jest tak pięknie! Efekt mgły, klimatu i najkrótszej nocy w roku.

Wczoraj spontan. Jedziemy na Roztocze. To tylko 60 km od nas. Sołtys Guciowa robi Sobótki. Lubię takie imprezy z duszą. Wbijamy cali na biało. Ludzie witają nas jakbyśmy znali się od zawsze. Nie znaliśmy się. Okazuje się, że sołtys załatwił dla wszystkich darmowe piwo, darmowe jedzenie. Piwo smaczne, nieżenione. Żarcie – same rarytasy, świeży żurek, pieczony dzik, smalec, ogórki, ciasta… Sołtys młody i mu się chce, nie żaden wąsaty Janusz w gumofilcach.

Ludzie z różnych zakątków Polski. Przyjechali tu na rowery, kajaki, odpoczynek. Siedzimy razem i jesteśmy w szoku, że się da. Że komuś się chce. Że nie wydaliśmy złotówki i jesteśmy ugoszczeni jak starzy przyjaciele. Smalec tak pyszny, że portki spadają. Dzik jak marzenie. Sołtys wbija ze swojskim bimberkiem. Ja nie pije bimbru, ale klimat mnie poniósł, myślę – skosztuję. Pycha!

Drodzy Lubicze! Przeżyłam wczoraj katharsis! Rozmowy do późna. Ten bimber zaczarowany. Ta mgła idąca od łąk. Ten smalec z grzybkami. Ta cisza przerwana folkową muzyką. I nawet to disco polo na koniec, to wszystko dodało mi mocy.

Przypomniałam sobie jak ja bardzo kocham ludzi. Takich prawdziwych. Nie kurwa sztuczne kukły z Instagrama.

Ależ to była noc!

Wywczas z Pudernicą – Rokitnikowa Odnowa w Ogrodzieńcu. 5 powodów, dla których wrócimy do Hotelu Centuria Wellness & SPA

By | Blog, Wywczas | No Comments

„Na zamku gwarno jest, jest dużo wódki. Przy stole siedzą trzy krasnoludki, a przy kominku gdzie ogień płonie, piękna królewna rozgrzewa dłonie”

Która laska nie marzyła nigdy o tym żeby być królewną, albo księżniczką? Ja nie. Ale czuć się jak księżniczka, to chyba każdy lubi i to niezależnie od płci. No chyba, że Twój facet nie lubi chodzić w różowych sukienkach z tiulu. Mój nie lubi. Jak już wiemy, kto czego nie lubi i o czym nie marzy, to przejdźmy do sedna. Zamki są fajne. A gdzie jest najwięcej fajnych zamków? Oczywiście na Szlaku Orlich Gniazd. Ten szlak, to taka 164-kilometrowa trasa na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, na której co krok napotykamy się na zamki, ruiny zamków i warownie. Jak cały dzień łazisz po wystających kamieniach, to tak średnio czujesz tą księżniczkowatość, dlatego na miejsce stacjonowania warto wybrać dobry hotel, a nie namiot rycerski ze średniowiecza. A jeszcze jak Cię tam dobrze wymasują i nakarmią, to można tam zamieszkać. W jednym wpisie ogarnę Wam wszystko co każda para książęca do szczęścia potrzebuje. Będą zamki, dobra szama, jeszcze lepsze masaże, piękne widoki i konkurs dla Was żebyście też mogli zaznać szlacheckiego życia 😉 

Jedziemy do Ogrodzieńca!

Do Ogrodzieńca wybraliśmy się na trzydniowy weekend w środku tygodnia. Tak nam pasowało. Czterdziestostopniowy upał zupełnie nas nie przeraził, mimo że na miejsce dojechaliśmy wymymlani. Ostatnia prosta do hotelu wiodła przez las, a potem znowu przez las i jeszcze przez las. Jak boczek kocham, w głowie od razu pojawiły mi się kadry z amerykańskich filmów, gdzie para jedzie na weekend w lesie i zza złego skrętu wyłazi mutant z kazirodczego związku, który odgryza im głowy, a potem piecze nad ogniskiem. Ale nie. Spokój. Cisza. Ptaszki świergolą. Sosny pachną. Odlot.

Wbijamy tam cali na biało. Koło recepcji czeka na nas uśmiechnięta Ewa, z którą to nie zrobiłam sobie selfiaczka, więc koniecznie tam muszę wrócić (powód pierwszy). Ewa, to jest taka petarda, która menadżeruje hotelem Centuria Wellness & SPA w Ogrodzieńcu. Jakiś miesiąc temu Ewa napisała do mnie na Fanpejdżu, że w sumie to ma dla mnie dary losu. Jak na blogerkę przystało, nadstawiłam uszu, choć przyznam, że pierwsza myśl, to była taka, że albo za moment ktoś mi będzie wciskał biznes MLM, albo magiczną pastę do zębów. Ale nie, nic z tych rzeczy! Ewa zaproponowała mi 3 dni świętego spokoju w pięknie położonym hotelu. Ten rok nie był dla mnie łaskawy. Wkurw na robotę, rozkminy o tym jaki biznes rozkręcić, co dalej ze wszystkim, potem zmarła moja Babcia, wakacje może aż we wrześniu, no generalnie klapa i taki odpoczynek spadł mi dosłownie z nieba. Nie zastanawiałam się długo i weszłam w to jak dzik w kartofle.

Jedzenie w hotelu Centuria Wellness & SPA

Po miłym powitaniu powlekliśmy się do pokoju. Na miejscu czekały na nas świeże owoce. Strzał w dziesiątkę, bo Niemężowi zaczął spadać cukier. Nakarmił cukrzycę, chwilę oddechu i poszliśmy zjeść coś konkretnego. Szamkę w Centurii mogę określić jednym słowem – orgazm! Lubię zjeść dużo i dobrze. W Centurii jest dużo i dobrze. Bardzo dobrze! Dwutonowa porcja żeberek wołowych z młodą kapustą i ręcznie robionymi frytkami, weszła we mnie jak w masło. Nawet Ewa nie wierzyła, że dam radę. Niemąż załamał nade mną ręce. Zjadłam. Tylko ludzie dziwnie na mnie patrzyli. Na deser wjechał parfait z rokitnika na sezonowych owocach, z kruszoną bezą. Nie wiecie, co to parfait? Luz, też nie wiedziałam! To taki mrożony krem. Jestem fanką rokitnika w kosmetykach, więc nie omieszkałam skosztować go i doustnie. Pycha! Kwaśny, dobry, orzeźwiający. Większość zjadł Niemąż, bo ja ze słodyczy, to lubię śledzie, ale sam krem był spoko, bo kwaśny 😀 W ciągu trzech dni owaliłam też zupę rybną, cycuchy z kaczuchy z kluskami ziołowymi i puree z czerwonej kapusty, makarony na milion sposobów. Skosztowałam też lokalnego suma, polędwiczkę i zupę z maślaków od Niemęża. Tam choćby dla żarcia warto się wybrać! Żałuję, że nie zdążyłam wepchnąć skoków z królika i tatara ze strusia. Dowozów raczej nie mają, więc drugi powód, dla którego muszę tam wrócić 😀

Masaż antystresowo-regenerujący

Jak już byliśmy najedzeni, odświeżeni i zadowoleni z życia, poszliśmy na masaż antystresowo-regenerujący. Nie żeby nas stres paraliżował, ale po podróży tropikalnej taki masaż, to było coś, co było nam potrzebne. Aromaterapeutyczny masaż całego ciała, łącznie z facjatą, na bazie oleju kokosowego i masła shea. Luksus Panie! Dwie sympatyczne i zdolne panie miętoliły nas 75 minut. Wyszliśmy z hotelowego SPA jak radosne dżdżowniczki. Mordy zadowolone, odprężone, pełnia szczęścia. Panie miały zaczarowane dłonie! Serio! Na tym odlocie zrobiliśmy jeszcze objazdówkę po okolicy, szamka i spanko.

O co chodzi z tym rokitnikiem?

Drugiego dnia czekał nas główny punkt programu – Rokitnikowa Odnowa. Bo my tam pojechaliśmy dla rokitnika. Rokitnik to taka niepozorna roślinka, która potrafi zdziałać cuda. Olej z rokitnika zapewnia młody wygląd skóry zawiera cały zestaw witamin i ponad 190 aktywnych bio substancji! Jest skarbcem witaminy C, naturalnym blokerem promieni UVA i UVB, lekarstwem na choroby skóry, świetnie regeneruje i na dodatek przyspiesza porost włosów (na szczęście nie tych na plecach 😀 ).

Rytuał Rokitnikowy mieliśmy zaplanowany na godzinę 13, więc czas do południa postanowiliśmy spędzić aktywnie. My nie umiemy siedzieć na dupie. Wcześniej śniadanko, a śniadania też tam mają dobre. Nie zrobiłam fotki, bo byłam zajęta jedzeniem. Kawka, herbatka, woda, świeżo wyciskane soki, wędliny, sery, warzywa, jajecznica z prawdziwych jaj. Wszystko smaczne. Mają zajebisty chleb! I mają też miód w plastrach, taki prawdziwy! Można wziąć sobie kawałek i żuć. Kto nigdy nie żuł miodu z woskiem, ten nie wie, co to życie!

Zamek Ogrodzieniec, Gród na Górze Birów i jaskinie

Wyskoczyliśmy na Zamek Ogrodzieniec, który tak naprawdę nie leży w Ogrodzieńcu, tylko w Podzamczu. Wiecie, to tam gdzie kręcili Wiedźmina i tego starego, i tego nowego. I Janosika tam kręcili! A Pyrkosz, czyli Pyzdra z Janosika, urodził się w Krasnymstawie, więc generalnie uważam, że to znak i płaska Ziemia. I Zemstę tam kręcili, i nawet Iron Maiden tam coś filmował do teledysku. To mnie miało tam zabraknąć? Mnie?! Potrzymaj mi piwo! W swoim życiu zaliczyłam już kilka zamków na Szlaku Orlich Gniazd, ale tam byłam po raz pierwszy. Lubię zamkowe klimaty, architekturę, zwiedzanie. Lubię wyobrażać sobie, że stawiam moje stopy tam, gdzie chadzał niegdyś na przykład taki Jan Feliks Rzeszowski, proboszcz, kanonik i właściciel zamku, który potem puścił chatę dalej, a kolejni właściciele tak rżnęli w karty, że przekazywali włości w kolejne ręce, bo ich długi wykańczały. I wtedy przyszły Szwedy i zrobiły rozpierduchę. I tak to się żyło na tej wsi, aż przyszłam ja i w sumie to koniec historii.

Kupując bilety na zamek, kupiliśmy od razu wjazd do Grodu na Górze Birów. Dwa podwójne bilety naraziły nas na poważne koszty w wysokości trzydziestu sześciu złotych polskich. Zamek świetny, gród obleci. Właściwie to na tej górze są ładne widoki i tyle, za to pod górą polecam zapuścić się w las i połazić po skałkach i jaskiniach. Ogólnie warto zaliczyć wszystkie atrakcje, bo to żaden wydatek. Góra Birów przyjemna na spacer i relaksik, fotki też fajne zrobicie.(Tak PigOut, miałeś rację, chcę drona i z nim chcę tam wrócić, powód trzeci).

Rytuał Rokitnikowy

Między zamkiem, a górą wróciliśmy do hotelu na aromatyczne zabiegi z rokitnikowymi cudownościami. Rytuał Rokitnikowy to 105 minut odlotu. Całość oparta jest na naturalnych kosmetykach rokitnikowych FitoSPA. Na pierwszy ogień wchodzi peeling z olejem rokitnikowym i witaminą E. Drobinki soli i pestek żurawiny oczyszczają skórę do kości. Całe życie robiłam peeling sama, poza epizodami w różnych gabinetach, ale to jak dokładnie i świetnie wyszorowały mnie Panie w Centurii, to ja nawet nie! Nie wiem czy jednorazowe szorowanko spaliło mi tkankę tłuszczową po żeberkach i wymodelowało, ale lubię jak ktoś mnie pociera w ten sposób (hłe hłe Januszkowy dowcip wujka z wąsem). Jak już zostaliśmy wyczochrani, nadszedł czas na masowanko. Uczta dla skóry! Masaż każdego centymetra ciała. Stopy, nogi, brzuchy, plecy, łapki, ryło. Na koniec jeszcze olejowanie włosów. Kosmos. Nie robię sobie jaj, ani nie słodzę, tak było. Widzieliście na Instastories jaka rozanielona wyłaziłam ze SPA w Hotelu Centuria. Knułam nawet jak porwać przynajmniej jedną z Pań, które nas miętoliły, żeby mieć taki skarb na chacie, ale było mi głupio. Boskie ręce Pań ze SPA, to powód numer cztery.

Wieczorem wyskoczyliśmy jeszcze na hotelowy basen. Z racji moich umiejętności pływackich, przesiedziałam w jacuzzi. Po basenie uraczyłam się piwem z lokalnego browaru. Wybrałam piwerko z ostropestem. W ten sposób oszukałam przeznaczenie! Alko wątrobę psuje, ostropest regeneruje! Szach-mat! Cały dzień było też żarcie, wiadomix, ale o żarciu już pisałam, to co się będę powtarzać.

„Ostatniego dnia tych pamiętnych wakacji…”

A nie, to nie ta piosenka.Ostatniego dnia to nam się wracać nie chciało. Na pożegnanie mieliśmy jeszcze chwilę oddechu w SPA. Klasyczny, relaksujący masaż twarzy z ampułką witaminową. Pożegnaliśmy się z personelem, uściskaliśmy Ewę i ruszyliśmy do domu.

Wtem! Postanowiliśmy zajrzeć do Zawiercia, gdzie mieszka nasz ziomeczek. A z ziomeczkiem udaliśmy się jeszcze zobaczyć Okiennik Wielki. Okiennik, to jest taka skała, ładna taka, nie za cała. Taka dziurawa. Śmieszki-heheszki i o 21 byliśmy w Krasnym Yorku. W planie była jeszcze Pustynia Błędowska, zamek w Mirowie i zamek w Bobolicach. Niestety czas nam się skurczył. To piąty powód, dla którego wrócimy.

Wypad bardzo nam się udał. Hotel Centuria Wellness & SPA oceniam na mocną piątkę. Nie mam się do czego przyczepić nawet gdybym mocno chciała. Ludzie świetni. Żarcie 11 na 10. Zabiegi w SPA – kosmos. Hotel położony w zacisznym miejscu, otoczony sosnowym lasem, a nic tak na mnie nie działa jak zapach sosen w gorący, letni dzień. Zapach lata w Polsce. Atrakcje turystyczne na wyciągnięcie ręki. Jagody wokół hotelu. Dwa urocze, hotelowe pieski – Misia i Misiek (no, nie mogę o nich nie wspomnieć!). Wrócę na pewno. Wymieniłam 5 powodów, ale tych powodów znalazłabym jeszcze z milion. Czego nie dopisałam, to dograłam i obejrzycie to na moim filmie na YT.

Z pełną odpowiedzialnością polecam Wam to miejsce. A jeśli chwilowo nie możecie sobie pozwolić na taki wypad, mam na to pewne rozwiązanie. Możecie spróbować swoich sił w konkursie, który rusza jutro na moim FB i IG, w którym do wygrania będzie dwudniowy wyjazd dla dwóch osób wraz z pakietem Rokitnikowa Odnowa. Polecam i zapraszam!

Konkurs świadectw

By | Blog, Szoty | No Comments

Dziś na Facebooku konkurs świadectw. Rodzice chwalą się czerwonymi paskami swoich purchlaczków. No i w sumie spoko, są dumni, idzie zrozumieć.

Całą podstawówkę miałam czerwone paski na świadectwach. Rekord padł chyba w 5 klasie, kiedy to moja średnia wyniosła 5,6, albo 5,7. Teraz nawet nie pamiętam. Nie pamiętam, więc to oznacza, że to nie istotne. Pojęłam to w okolicach gimnazjum. Nie, że przestałam się uczyć, ot zlałam to co było nieistotne i marnowało mój cenny czas. Czas, który zaoszczedziłam, poświęciłam na rozwijanie swoich zainteresowań i na robienie głupot. Głupoty w tym wieku też są ważne! Przedryfowałam tak aż do matury. Oceny na poziomie, ale bez wyciskania siódmych potów. Zachwanie zawsze na przypale, ale liczne konkursy wygrywałam. I powiem wprost – nie chodziło tu o jakiś prestiż, a o nagrody. Jak wygrałam discmana w gimnazjum, to był szpan i szacun na dzielni.

“Twoje miejsce na Ziemi tłumaczy zaliczona matura na pięć. Są tacy – to nie żart, dla których jesteś wart mniej niż zero”. Przekładając to na język współczesny, bo nie chodzi mi tu o kontekst komuny, maturę można sobie w dupę wsadzić😂 Owszem, maturę zaliczyłam z imponującymi wynikami w okolicach 90%, polski pisemny napisałam najlepiej w szkole i co? No i mogę się tym najwyżej tu pochwalić, bo ten wyczyn nigdy w życiu mi się nie przydał i nie przyda😂 W ostatniej klasie nawet popracowałam nad ocenami, tylko po to, żeby ładnie wyglądały. Pracowałam wytrwale… ze 2 tygodnie przed wystawieniem ocen😂 Tyle to warte. Nie przeczytałam żadnej lektury, poza tymi, które mnie interesowały. W szkole średniej nawet nie kupilam książek i mialam ze dwa zeszyty “do wszystkiego”, a mimo to matura jak ta lala, oceny ładne i nawet jakaś nagrodę za to odebralam. Ba! Zdałam technika z palcem w dupie.

No i tyle. Na studia nie poszłam z premedytacją, bo nie wiedziałam jaki kierunek wybrać, a na byle gówno dla papierka iść nie chciałam. Na chuj mi ten papierek byle czego? No właśnie. Na odchodne w technikum usłyszałam, że jestem największą porażką wychowawczą w długoletniej karierze mojej wychowawczyni, bo nie poszłam na studia. Jakże mi było wtedy (i teraz) strasznie wszystko jedno😂

Do czego zmierzam? W sumie to chuj wie😂 Rodzice, chwalcie się paskami Waszych bombelków, bo tyle to warte, a one za chwilę zmądrzeją i oleją wyścig szczurów od małego. No chyba, że wkręcą się w ten system i do końca swoich dni będą za czymś gonić. Co kto lubi. Nie neguję. Mi jest dobrze tak jak mam. Kurwa! Jakim ja jestem szczęśliwym człowiekiem!

Życzę wszystkim dzieciom żeby były po prostu szczęśliwe w swoim życiu! To największa duma!

#LOLtydzień – czołgista, senna złodziejka i Fitlovers bez jaj

By | Blog, Szoty | No Comments

W tym tygodniu okazało się na przykład, że nawet jak się love fit, to lepiej nie nakurwiać fikolców w teatrze. Nie, żeby teatr był nieodpowiednim miejscem na robienie salta, no nie. Przecież każdy normalny człowiek jak idzie do teatru, to tylko w dresie i tylko po to, żeby trzasnąć przewrotkę z przytupem. Kultura przede wszystkiem i tak jak do sklepu wchodzimy z koszykiem lub z wiaderkiem, tak w teatrze świrujemy pawiana. I taki jeden jutuber na eleganckiej gali wziął i się spierdolił na panią w pierwszym rzędzie. Ani przepraszam, ani pocałuj mnie w dupę. Jego laska z wrażenia nawet nogi nie podniosła jak piesek przy hydrancie, co ma w zwyczaju. No szok! Sprawę zakończył robiąc sobie heheszki na Instasiu. Wtem! Drugi, też fit gość, opierdolił gościa, że co tu się odkurwia, żeby pani kręgi poprzetrącać i potem sobie z tego jajcować. No i ten pierwszy wziął i się cebuli nawdychał roniąc na instasiu niby to łzy. Temu drugiemu zaczęli grozić fani pierwszego i też w ryk. Panowie, jakbyście gdzieś szukali jaj, to zapraszam do mnie na korki. Nauczta się mówić wprost co myślicie i nauczta się brać odpowiedzialność zarówno na słowa, jak i za czyny, bo mnie rynce wzieli i opadli jak grad pod Gorzowem.

Bo pod Gorzowem spadł dwunastocentymetrowy grad. W mediach od tygodnia temat pogody, że za gorąco, że za duszno, że ZA generalnie. Mi tam fajnie. Sezon ogórkowy, to a to pogoda, a to komary biorą na tapet.

Jakoś tam gość spod Łodzi ma wyjebane na pogodę, a i komary mu nie przeszkadzają, bo ma klimę w czołgu. Wczoraj, proszę ja Was, ziomeczek grillował sobie ze szwagrem, jak to w ciepły wieczór i szwagier mówi, że nuda jakaś i coś trzeba odjaniepawlić żeby było co wnukom opowiadać. No to ziomeczek mówi, chodź trzaśniemy bandola po mieście, ale nie tak zwyczajnie jak plebs, tylko czołgiem jak pany. Szwager na to, że nie wierzy. No to ziomeczek zagadał, że potrzymaj mi piwo i pacz! I poszedł jak Korzeniowski po medale! Sruuu ziomek strzelił pijacką bujakę czołgiem. W całej wsi teraz są bohaterami.

Bohaterką nie okazała się za to laska, która razem z kolegą od kieliszka włamała się do salonu fryzjerskiego. Gostek skroił tysiąc złotych, a niunia zrobiła sobie kawę jak na damę przystało. Potem umyła sobie włosy i tak się tym zmęczyła, że przycięła komara na włamie. Lura to była, nie kawa! Całe szczęście, że pojawił się książę na białym koniu z patrolu i obudził gwiazdę.

I to chyba tyle w dzisiejszym niecotygodniowym tygodniku z serii #loltydzień
Wszelkie linki znajdziecie na mojej grupie, a prasóweczka codziennie odbywa się na moim instastories, więc wbijajcie na grupę i mój IG.

Pan z panem, pani z panią, czyli nie zaglądaj w cudze łóżko!

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Geje, lesbijki, czy też osoby z zaburzeniami tożsamości seksualnej, żyją wśród nas. Są tacy sami jak my. Maja takie samo prawo do normalnego życia. Czerwiec to miesiąc równości, choć cały rok powinna być przecież równość. W Warszawie odbyła się Parada Równości. Osoby biorące udział w paradzie nie szły żeby bronić praw mniejszości, szły żeby podstawowe prawa człowieka i godność w końcu były egzekwowane.

„Małżeństwo tej samej płci nie jest przywilejem homoseksualistów, to równe prawo. Przywilej dla homoseksualistów byłby wtedy, gdyby nie musieli płacić podatków. Tak jak kościół ” – Ricky Gervais.

Nie rozumiem tej wojny o małżeństwa dla osób homoseksualnych. Dlaczego mieliby nie zawierać małżeństw? Co zmienia świstek papieru? Łatwiej byłoby takiemu małżeństwu np. rozliczać się z podatków, albo od ręki otrzymywaliby spadek po zmarłym małżonku, bez konieczności sporządzenia testamentu. Co jeszcze? Na wypadek gdyby jedno z pary trafiło do szpitala – drugie nie miałoby problemów z dowiedzeniem się o stanie zdrowia pierwszego. O co tyle krzyku? O ludzkie szczęście i normalność? Dlaczego pan nie może z panem, a pani z panią? Przecież, do cholery, Ci ludzie niczym nie różnią się, od tych, których przeciwnicy nazywają „normalnymi”.

Zaraz usłyszę krzyki, że “jak to! Żeby oni tak razem tego, fujjj…”. A co to za różnica kto z kim sypia? Sypiasz z nimi, że tak Ci to przeszkadza? Uważam, że to, co się dzieje w cudzym łóżku to tylko i wyłącznie jego sprawa. Możesz sobie pieprzyć paprotki, może Cię podniecać widok małego palca u stopy. Możesz kręcić sobie domowe porno, być swingersem, okładać się pejczem. Póki nie robisz nikomu krzywdy, innym chuj do Twoich preferencji. Jeśli ktoś ma do Ciebie jakieś ale, niech lepiej zajmie się swoją dupą. To po pierwsze. Po drugie… hmmm w mitologii doszukamy się setek przykładów, że homoseksualizm był tolerowany, ba niekiedy bycie homoseksualistą było wręcz czymś prestiżowym. A pamiętacie gladiatorów? Faceci z krwi i kości, umięśnieni, męscy, wspaniali! Niemal każdy z nich miał… kochanka. Nawet, jeśli któryś z nich nie był gejem, to w dobrym tonie było mieć swojego faceta. Czyżby świat się cofał? Stajemy się coraz mniej tolerancyjni mimo obecnych wszędzie informacji, dostępności do mediów? Skąd ta nienawiść?

Tak, tak – jeśli małżeństwa homoseksualne stałyby się legalne, zaraz podniosłyby się lament, że „będą chcieli dzieci adoptować”. Może i będą chcieli. Wbrew pozorom to, że pary gejowskie i lesbijskie posiadają dzieci nie jest niczym nowym. Oooo! Zaskoczeni? Otóż panowie „wynajmują” brzuszek, a panie robią purchlaczka na boku z wyselekcjonowanym lub losowym panem, korzystają też z zapłodnienia in vitro.  Dzieciak zostaje z mamą, czy tatą i nikt nikogo o preferencje nie pyta. Prawda, że proste?

A ja mam tylko takie pytanie do Was. Które dziecko będzie szczęśliwsze? To, które ma rodziców pijaków, które jest bite, poniżane, chodzi brudne, głodne i zmarznięte. Czy to, które ma dwie mamy lub dwóch ojców, którzy rewelacyjnie się dzieckiem opiekują, dbają o nie, wychowują na DOBREGO człowieka? No, którym dzieckiem wolelibyście być?

Zaraz ktoś powie, że dziecko żyjące w takiej rodzinie nie miałoby życia w przedszkolu, czy szkole. Ok, a czyja to byłaby wina? Przecież nie dzieciaków. Dzieciom koło dupy lata, kto jak żyje i kto kogo wychowuje. Jeśli jakieś dziecko obrażałoby dziecko pary homoseksualnej to nie byłaby wina tego dziecka, że obraża kolegę. Byłaby to wina rodziców dzieciaka, którzy wmówili dziecku inność kolegi. To heteroseksualni rodzice plują na homoseksualnych rodziców i ich dzieci, plują jadem, wyśmiewają się, czują się lepsi, bo przecież to oni są „normalni”, reszta jest „gorsza”. To dorośli kreują świat dzieci, które są chłonne jak gąbki i zachowania wynoszą z domu. Dzieci tolerują i kochają cały świat. Trochę nieświadomie, ale jakże pięknie…

„A bo jak gej to na pewno pedofil”. Jaaasneee, a jak blondynka to na pewno głupia, a jak samochód czerwony to szybszy od zielonego, a bo jak wypije jedno piwo na dwa tygodnie to alkoholik, a bo jak ktoś rudy to wredny, a bo jak ktoś… naprawdę w to wierzycie?

Kiedyś zwróciłam uwagę znajomej (tfu), która udostępniła na Facebooku jakąś gównostronkę, na której to znalazł się artykuł o tym, że para gejów gwałciła adoptowaną dziewczynkę. Geje i dziewczynka, to bardzo ciekawe. Ręce mi opadły. Usunęłam ją z mojego Fejsa. Niby laska jakieś szkoły pokończyła, niby taka mądra i światła według siebie, niby… Nie chce mieć nic wspólnego z takimi głupimi ludźmi, którzy wierzą w to, co jakiś debil wymyślił i napisał na tandetnej stronce stworzonej dla trzepania hajsu. Nie chcę mieć nic wspólnego z ludźmi, którzy gardzą innymi ludźmi. Nie chcę mieć nic wspólnego z ludźmi chorymi z nienawiści.

Myślicie, że geje to tylko w telewizji, a lesbijki na pornolach? A może myślicie, że transseksualiści to tylko na paradach, a transwestyci w nocnych klubach? NIE! Oni są obok nas, oni boją się o tym głośno mówić, bo taki Janusz, pijak i melepeta zacznie wyzywać od pedałów i śmiać się pod sklepem, jaki to on męski, bo po 10 piwach jeszcze prosto chodzi, a taki pedał, to pedał i nie ma prawa żyć. Mam sporo homoseksualistów wśród znajomych. Wszyscy to wspaniali ludzie! Oczywiście, także wśród homoseksualistów trafiają się idioci, ale to nic nadzwyczajnego, w końcu wśród hetero też się trafiają 😉 Akurat nikt z moich homoseksualnych znajomych nie marzy o dzieciach, ale nawet gdyby, to nie mam nic przeciwko, tylko czy w tym kraju byłoby im łatwo żyć? W tym kraju o wszystko jest trudno, a najtrudniej o NORMALNOŚĆ i RÓWNOŚĆ.  Byłam kiedyś na Fuerteventurze. Mekka dla LGBT. Bary i kluby dla nich na każdym kroku! W hotelu, w pokoju po sąsiedzku mieliśmy dwie wesołe Włoszki – lesbijki. Imprezowały na grubo 😀 W pokoju z drugiej strony – dwóch gejów z córeczką. O Matko Bosko, straszne rzeczy, prawda? To jak tych dwóch facetów zajmowało się dziewczynką, to przykład wzorowej rodziny i uwierzcie mi, gdybyście to zobaczyli, to momentalnie zmienilibyście zdanie o adopcji dzieci przez pary tej samej płci (jeśli jesteście przeciw). Oczywiście adopcje, to temat kontrowersyjny, ale i tak jestem za. W końcu wychowałam się bez ojca, wychowała mnie Mama i Babcia, więc? Dziadkowie też odegrali dużą rolę w moim życiu. Taki dzieciak może mieć dwóch ojców i ciotkę z babcią obok. Serio, nie widzę różnicy. A jeśli ktoś tu miesza seks, to oznacza, że jest chorym pojebem.

Mama kolegi ponad 20 lat żyła w pozornie szczęśliwym małżeństwie. Kilka lat temu wzięła cichy rozwód i wyjechała za granicę. Tam poznała miłość swojego życia – kobietę. Podziwiam ją za to, że tyle wytrwała z mężem, że wychowała dzieci i jednocześnie jest mi cholernie przykro, że przez tyle lat skazywała się na cierpienie. Ponad dwadzieścia lat ukrywała to, kim jest. Ponad dwadzieścia lat żyła z facetem, uprawiała z nim seks, żyła i jednocześnie jakby nie miała życia. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak musiało być jej ciężko. Cieszę się, że znalazła w sobie siłę na to żeby w końcu ŻYĆ! Ta kobieta skazała się na lata męki. Nie wiem dlaczego, ale domyślam się, że bała się plotek, wytykania palcami, bała się ludzi. Bała się nas.

Wbrew pozorom wieś jest chyba bardziej tolerancyjna niż miasto. Znam mężczyznę uwięzionego w ciele kobiety. Pan, nazwijmy go Tadek, urodził się w ciele dziewczynki, ale zawsze czuł, że jest chłopcem. Ubierał się jak chłopiec, zachowywał po chłopakowemu. Jest po prostu facetem. Nigdy nie usłyszałam złego słowa w stosunku do pana Tadka, nigdy! Pan Tadek kumpluje się chyba ze wszystkimi w gminie! Kumplował się z moim pradziadkiem. Mówię Wam, jaki to jest cudowny gość! Zdawałoby się, że wieś to zacofanie i ludzie anty wszystko. Otóż nie. Pan Tadek jest już starszym gościem i nawet lata temu ludzie nie dziwili się, że jest panem Tadkiem, mimo, że urodził się panią Tadzią.

Kiedyś kobieta szła metr za osłem, potem szedł osioł i na przedzie facet. Kobiety były mniej więcej na poziomie kur, bo nawet krowa była ważniejsza w hierarchii, w końcu dawała mleko, a baba co?! Teraz kobieta jest równa z mężczyzną. Kiedyś czarnoskórzy byli niewolnikami, zbierali bawełnę i spali w stajni. Teraz nie ważne, kto ma jaki kolor skóry. Dlaczego więc ludzie nadal rzucają kamieniami i bluzgami w stronę ludzi LGBT? Dlaczego nie możemy żyć zgodnie na jednej planecie? Nie potrafię zrozumieć tej niechęci. Nie chcę zrozumieć, bo tu nie ma czego rozumieć. Chorzy są Ci, którzy mają w głowie jakieś bezpodstawne uprzedzenia.

Drodzy znajomi i nie znajomi. Mam gdzieś z kim śpicie, mam gdzieś co robicie. Mam też gdzieś ludzi, którzy Was wyzywają, pokazują palcem, bo nie interesują mnie głupi ludzie! Jestem z Wami całym sercem i zawsze znajdziecie we mnie wsparcie, jeśli będziecie mieli taką potrzebę! Wszyscy jesteśmy równi, wszyscy jesteśmy tacy sami! Inni, to są Ci, którzy tego nie rozumieją.

Proszę Państwa, 30 lat temu skończył się w Polsce komunizm!

By | Blog, Szoty | No Comments

“Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”.

Trzydzieści lat temu te słowa rozbrzmiały z ekranów Rubinów w całym kraju. WOLNOŚĆ! Radość i sto milionów od Wałęsy! Miliony z mojej książeczki poszły się jebać, zabrali nam miliony, więc Wałęsa nie miał co przekazać, ot taki był pierwszy skutek wolności, który odczułam na własnej skórze😂

Potem było już lepiej. Kukuruku od dziadka, kolorowe bluzy, walkman, czerwony Romet i buty Spice Girls na koturnach. Nikt nie robił problemów, że mam paszport i wszyscy słuchali muzyki z magnetofonów szpulowych, a potem z jamnika. Początki wolności wspominam z radością, bo przypadły na moje dzieciństwo, a dzieciństwo przeważnie jest fajne. Moje było fajne.

Jeśli ktoś powie, że za komuny było lepiej, to niech się pieprznie w głupi czerep.

Po 30 latach wolności stwierdzam jednak, że wymknęła nam się ona spod kontroli. Patostrimerzy mają się dobrze, ale geja obrzucają kamieniami. Halko, czy leci z nami pilot?

Z okazji dzisiejszego święta życzę Wam WOLNOŚCI wielkimi literami. Życzę Wam, żeby nikt nigdy nie wciskał Was w bzdurne ramy, choćby były ze złota. Bo wolność jest wtedy, kiedy żyjecie jak chcecie, ale nikomu nie robicie krzywdy ❤

Plotka.

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Plotkujesz czasami? Plotkują o Tobie? Jak się czujesz kiedy taka plotka na Twój temat trafi do Ciebie? Czasami jest śmiesznie, czasami niemiło, czasami…

Niedawno w moich okolicach powiesiła się młoda dziewczyna. 17 lat, całe życie przed nią. Prawdopodobnie powiesiła się z powodu plotek. Nie chcę się niczego więcej domyślać i tworzyć kolejnych plotek. Ludzie na wsi mówili, że dziewczyna miała romans z proboszczem. Rodzice potwierdzili, że nastolatka przyjaźniła się z księdzem, miała swój pokój na plebanii, pomagała schorowanemu mężczyźnie. Odsuńmy na bok to, co sunie się na język. Załóżmy, że dziewczyna z księdzem się przyjaźniła, tak jak twierdzą jej rodzice. Na wsi zaczęło huczeć od plotek o romansie, o rzekomej ciąży i o milionach innych rzeczy. Kiedy zmarł ksiądz, nastolatka straciła przyjaciela. Wzięła taksówkę, pojechała do Castoramy, kupiła sznur, potem pojechała do lasu pod Chełmem i… Tutaj kończy się historia siedemnastolatki, ale nie kończą się plotki. Kiedy redaktor Uwagi dotarł na wieś gdzie mieszkała Weronika i zaczął pytać ludzi skąd wiedzą tak dużo o życiu zmarłej, każdy powoływał się na… plotki. Do redakcji spłynęły liczne wiadomości od mieszkańców wsi o tym “jakie rzeczy robiła dziewczyna z księdzem”. Nastolatek, jeden z autorów “donosu” zapytany o źródło swojej wiedzy odparł – “Wiem o tym wszystkim z plotek i od znajomych. Nie mam na to żadnych dowodów”.

Plotka może zabić. Niestety nie jest to jedyny przypadek kiedy plotki kogoś zabiły. Dosłownie. Oczywiście nie zawsze jest to główny lub jedyny powód szarpnięcia się na swoje życie, ale często jest to solidna cegiełka dołożona na plecy osoby, która ma problemy.

Każdemu z nas zdarza się plotkować. Najczęściej plotkujemy o jakichś głupotach. Ta zmieniła fryzurę, tamta przytyła, ten kupił nowe auto. Czasami niepozorne słowa trafiają na żyzny grunt, rozsiewają się po okolicy, każda kolejna osoba dodaje coś od siebie i kuli śniegowej już nie da się zatrzymać. Obecnie ziarna plotek szybują jeszcze szybciej i dalej za sprawą internetu. Ze zmiany fryzury robi się peruka po chemioterapii. Koleżanka, która przytyła z pewnością jest w ciąży, a znajomy z nowym autem kręci nielegalne biznesy i dlatego stać go na nówkę z salonu. To nic że kupił dziesięcioletnią Renówkę na kredyt.

Plotka poniekąd leży w ludzkiej naturze. Cały ambaras o to, żeby w odpowiednim momencie ugryźć się w język i pomyśleć jak to Ty czułbyś się jako osoba obmawiana za plecami. Byłoby przykro, prawda? Może niekomfortowo, może tragicznie…

Podobno plotki zawierają jakieś ziarno prawdy. W niektórych przypadkach tak, jednak zazwyczaj jakiś drobny fakt jest otoczony grubą warstwą nadinterpretacji i wymysłów. Plotka, w dobie portali plotkarskich i sieci społecznościowych, dodatkowo stała się narzędziem marketingowym. Mimo, że każdy powie, że plotka to coś złego, to każdy kiedyś jakąś plotkę puścił.

Plotki to zazwyczaj skandaliczne, wstydliwe, sensacyjne “informacje”, które do niczego nie są nam potrzebne, a jednak tworzymy je jak popierdoleni nie myśląc o konsekwencjach. Fake news świetnie się klikają, plotki umilają niejeden wieczór przy winie i czas w kolejce w sklepie. Ja też plotkuję, Ty też to robisz. Od pewnego czasu jednak staram się mówić stop. Co da mi takie plotkowanie o kimś, co wniesie do mojego życia? NIC. Nic, zero, null. Strata czasu. Kilka minut śmiechu, może kilka dni łączenia wątków, może czyjeś zniszczone życie, może czyjaś śmierć…

Nie ważne czy plotkujesz o sąsiadce, znajomej, czy o pani z warzywniaka. Ugryź się w język. Zrób w tym czasie coś pożytecznego, coś lepszego. Zrób coś ze swoim życiem, żeby nie zniszczyć życia komuś.

#LOLtydzień – Gra o Tron, disco polo i kilku księży

By | Blog, Szoty | No Comments

Tyle się dzieje, że nie wiem o czym pisać. To może na skróty.

“Kłoczew, Ryki, Narkotyki!” to prawie hasło wyborcze gościa, który ma na nazwisko tak jak jeden z Braci Figo Fagot. Strach podawać jego dane w zaistniałej sytuacji. Ziomeczek zasłynął z discopolowego hitu wyborczego na miarę “Ole, Olek wygraj, na prezydenta tylko ty”. Jeszcze dobrze nie został idolem, a już się okazało, że zajumał 16 milionów z dotacji i już szykował się na kolejne 5. No trochę szkoda kariery. Szczególnie tej muzycznej.

Kolejna tragedia tego tygodnia, a właściwie ostatnich tygodni, to finałowa seria Gry o Tron. Tron spalił smok, bo się wkurwił, że Dżon wsadził kosę pod żebra jego starej. Królem został Brajanek. Jebany siedział przez 5 odcinków pod jabłonką i o taki tron bez tronu nic nie robił. Koniec. I dobrze, bo skiepścili dobry serial na potęgę.

W Lidlu ludzie pobili się o młodą kapustę. Jak wejdą Korsy do sprzedaży, to obstawiam masowe morderstwa.

W Kielcach trwa walka o altanki. Na osiedlu postawili eleganckie miejscówki z grillami. Młodzież chętnie korzysta z atrakcji. Kiełbaska, piwko, wszystko cacy jak w cywilizowanym kraju. Ale jesteśmy w Polsce, nie zapominajcie! Stado katolickich chuliganek wbija im na imprezkę i przegania bezbożników. Babcie rozkładają w altankach przenośne ołtarzyki i odprawiają majowe ̶m̶o̶r̶d̶y̶ modły. To jest prawdziwa walka o tron! A nie jakaś nędza z HBO.

Pozostańmy w świecie duchowości. Jest taki jeden ksiądz. Na nazwisko mu Olszewski. Ksiądz ten jest wyjątkowy nie tylko dlatego, że jest egzorcystą. Otóż ksiądz Michał twierdzi, że wypędza demony wegetarianizmu salcesonem, a szatan pisze do niego SMS-y. Amator. Ja wypędzam demony kabanosami. Tutaj akurat popieram, nie ma to jak boczek! Przy okazji jestem ciekawa jakie zioła pali ten człowiek w tym swoim kadzidle i gdzie to kupić. Nie wiem tylko dlaczego przypierdala się do dzieci i wypędza z nich “duchy Harry’ego Pottera”.

Ksiądz. Dzieci. O krok od dokumentu Sekielskiego. Wybaczcie, ale mnie ten film nie szokuje. To się dzieje od dawna, dopiero teraz wszystko wychodzi na światło dzienne. I dobrze. Niech to pierdolnie. Wiara tak. Księża out.

W powiecie łukowskim pijany ksiądz odprawiał mszę. Na koniec narzygał na ołtarz. Wielkie mi mecyje! Ludzie oburzeni jakby nigdy im się nie zdarzyło na ołtarz narzygać! O co ta afera to ja nawet nie.

Lepszą aferę rozkręcili blogerzy. Jedna laska (nie napiszę kto, bo wszystkim rozsyła pozwy) zajebała przepisy drugiej. Potem okazało się, że ukradła też drugiej i trzeciej, i… właściwie to wszystko kradnie. Potem złożyła to co ukradła w ebuka i sprzedawała po pięć dych. Jak się rypło to przeprosiła na odpierdol robiąc z siebie ofiarę. Jak na złodzieja zaczęto mówić, że jest złodziejem to złodziej zaczął rozsyłać pozwy i straszyć uczciwych ludzi sądem. Co kraj to obyczaj, co złodziej to zwyczaj.

Telegraficzny skrót wyszedł mi przydługi. Kto doczytał niech się podpisze w komentarzach na mojej liście wyborczej albo udostępni paplaninę.

Linki to wszystkich wymienionych wydarzeń znajdziecie na grupie W piwnicy Niewyparzonej Pudernicy.