Category

Niewyparzona

Ulało mi się

By | Przemyślnik | No Comments
Co ja tutaj robię….oooo co Ty tutaj robisz….?!
Ktoś gdzieś kiedyś po coś zapytał mnie po cholerę mię tę blog. A no właśnie po cholerę. Bo jak bierze mnie cholera to siadam i piszę. Nie koniecznie mądrze i nie koniecznie potrzebnie. Ale piszę, bo kto mi zabroni?
Jakoś tak wyszło, że na skraju lat nauczyłam się wszystko robić po swojemu. Kiedy miałam 6 lat i Mama kazała założyć czerwone rajstopki to zakładałam niebieskie, kiedy koleżanka w podstawówce kupiła takie same zielone spodnie, to składałam kasę na dwie pary, ale kutwa w zupełnie innych kolorach. Zawsze  ryj mi się nie zamykał, zawsze mi jadaczka chodziła, z czasem nauczyłam się, że głupszego należy przemilczeć, bo ni chu chu nie wytłumaczysz głupiemu co i dla czemu. A, że tutaj czytają i głupi i mądrzy- to sobie piszę co chcę i już. Głupi niech się drze, a mądry zrozumie. Ale co ja tu chciałam…
O mam! Pan Pervert….oj ten Premier podobno ma od diabła garniaków za nasze. To znaczy nie jestem pewna czy ma je od diabła czy od Heya czy od innych z Torunia, ale ma. Media trąbią, bo to najważniejsza informacja. Bo dużo zarabia, a i tak ma tyle ulg. Nooooo ludzie przecież sam sobie pensji nie ukróci. To by dopiero było :) Jak świat światem, każdy Polak zawsze walczył o jak największy kawałek tortu dla siebie. O ile do tortu się dopchał. Ci co mają dostęp tylko do naleśników, też walczą na wszelkie sposoby, żeby rodzynki ze środka na swój talerzyk wrzucić. Broń Borze Sosnowy, nie pochwalam! Obawiam się jedynie, że dużo jeszcze wody w Wiśle, Wieprzu i Dunaju upłynie nim z ludzi wypłucze się nawyk wydzierania i łapczywego nachapywania się, byle więcej dla mnie, byle mniej dla innych. Nikt nie patrzy- kradnij, bierz i nie daj się złapać! Jedyne co my możemy zrobić- uczyć młode pokolenie co jest dobre, a co złe. Inaczej za 20-30-40 lat sytuacja będzie taka sama z tą jedną różnicą, że nie będzie już czego kraść. W wersji optymistycznej- Polacy rozkradną całą Europę, jeśli wcześniej nie pozagryzają się z zawiści.
Kolejny temat ostatnich dni…KOMARY. Tak muszę krzyczeć. Bo, bo, bo…kutwa mogę! U siebie jestem :) Ciężko mnie z równowagi wytrącić ale te małe flaj szity potrafią. Żadne offy nie pomogą, nie…pcha Ci się to zarówno do oczu, uszu jak i do nawet spoconych pośladów Pana Żula. Tym dziadom borowym nic nie przeszkodzi, zeżrą nas, zeżrą nas żywcem!  Popłakałam, to mi wystarczy, bom nie zwykła narzekać :)
Narzekają za to inni- oczywiście na pogodę, bo za gorąco. Tak jakby o minionej zimie już nie pamiętali. Narzekają, bo burza- a czy Wy do cholery plantacje macie, że Wam pozalewa i truskawki gradem złoi? (No chyba, że ktoś ma ;) ). Nie, nie, nie wiecznie wszyscy są na nie :DŚmiać mi się chce kiedy słucham ciągłych narzekań, które są zbędne.
Tylko dzieci wiecznie uśmiechnięte, potem rosną, rosną i głupieją, bo im dorośli kity wciskają. Nie wszyscy i nie wszystkim ale jednak. A w wieku młodzieńczym wszyscy są na nie. Ale to już siła wyższa. Inne ideały, priorytety…Ja będę inny, ja będę lepszy. Paczki, grupy i przekonanie, że moja ekipa jest super i na zawsze. Tutaj muszę zasmucić- nic się nie kończy wszystko się zmienia. Ekipa prędzej czy później rozsypie się w pył, pył wspomnień. Przy dużym szczęściu jakiś jeden ziomek wytrwa. Część wyjedzie i nie wróci, część się wypnie, część znajdzie drugie połówki i te połówki nie będą skore do spędzania czasu z Tobą. Ot tak czar pryśnie, a Ty albo będziesz dalej na nie i zatracisz wszystko co masz w sobie z dziecka, albo pójdziesz swoją i tylko swoją jedyną słuszną drogą nie oglądając się za siebie, ale miło wspominając.  To dopiero początek, jeśli oglądać się za siebie to tylko po to żeby pamiętać o czymś co nie może być zapomniane jak na przykład tradycja.
Tradycyjnie tradycją jest tradycja „To jest tak, że jeżeliby nam ktoś, na przykład, rozumiesz, porwał naszą furę i by go złapały to nam muszą oddać samolot, rozumiesz? To jest właśnie tradycja. Że nam muszą oddać!”. Nie dajmy sobie zabrać, to nie będą musiały oddawać. Walentynki to ja obchodzę, oczywiście, bo święto jest po to żeby świętować. Ale  nie wszyscy wiedzą- ostatnio mieliśmy swoje walentynki, przaśną słowiańską Noc Kupały. Obchodzić trzeba, bo nasze, nawet lepsze niż te cudze. Cudze to tylko wyimaginowana historyjka o parce co to im Święty liściki donosił, taki starodawny Człowiek-Sms. A nasz Kupała…? Wikipedia opisuje to tak ładnie i łagodnie…ale kto się w temat zgłębi ten wie, że nie od kąpieli wywodzi się słowo kupała, bardziej od „tu pała, tam pała, która pannica jeszcze dziś nie dała”. :D To nasze święto weselsze niż to zachodnie. Brzydko to brzmi, tak niepoprawnie? Bo kiedyś to młodzież nie była rozwiązła? Ho ho ho…Jakby tak było to dziewuszki nie wychodziłyby za mąż w wieku 16 lat :D
Kiedyś zapytałam prababci czy rzeczywiście ta młodzież teraz taka rozwiązła, zła i zepsuta. Na co doczekałam się pięknej odpowiedzi, że taka sama tylko troszeczkę bardziej doinformowana. Kiedyś grupka młodzieży bawiła się do 20 w jakimś malutkim domu ludowym na skraju wsi przy wiejskich muzykantach.O 21, maksymalnie o 22 trzeba było być w domu, bo pas czekał na spóźnialskich. Ale co było począć pomiędzy tą ósmą a dziesiątą ? Babcia tylko się zaśmiała „- a ty wiesz jak te kupki z sianem na łąkach chodziły, przez te dwie godziny, chłopi z rana musieli od nowa siano składać.” Celebrujmy więc nasze piękne tradycje, nie zważając nawet na te cholerne komary :D
A każda tradycja jakoś tak dziwnie łączy się ze wsią. Dlaczego więc obelgą jest powiedzenie do kogoś „ty wieśniaku” ? Wiem,wiem… wieśniactwo to stan umysłu, a nie kwestia tego skąd się pochodzi. Idąc tym tokiem myślenia- ciężko teraz o wieśniaka na wsi, częściej spotkamy go w mieście niestety. A jak z tą wsią teraz jest? Większość mieszczuchów na nią ucieka, wieś staje się modna, eko-żywność jest droga. Ze wsiś wyszedł, na wieś wrócisz. Coś w tym jest.  Co ciekawe, wszyscy jesteśmy ze wsi. Zapytaj kogokolwiek- czy ma rodzinę na wsi, wujka, babcie, kuzyna. W którymś pokoleniu każdy znajdzie jakiegoś wiejskiego członka rodziny. Przed wojną około 80 % społeczeństwa żyło na wsi.
Wsi radosna, wsi wesoła kończę te moje wywody na dziś. Ulało mi się porządnie dzisiaj moimi pokrętnymi myślami :D

Wóda, laski to jest życie, zobaczycie-uwierzycie :D

By | Przemyślnik | 10 komentarzy
Jak każdy wie- dama nie pierdzi, a prawdziwy dżentelmen przed dwunastą alkoholu nie pija. Każdy też wie, że disco polo jest  passé, ale każdy zna słowa piosenek i wyśmienicie się przy nim bawi po kilku głębszych. Ale życie, życie jest nowelą…
Gdybyś był bohaterem filmu lub serialu budził byś się zawsze rześki i gotowy na nowy dzień, a Twoje życie było by piękne. Nie miał byś zaparcia ani nawet potrzeby oddawania moczu. Co ranek w kuchni czekałby na Ciebie suto zastawiony stół i oczywiście dzbanek świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego.  Sok koniecznie w dzbanku! Każdy normalny człowiek tak robi! Kanapki- wiadomo żółty ser i pomidor- zawsze tak jest. Mimo, że bohater ze sklepu zawsze wraca z zakupami w papierowej torbie, z której obowiązkowo wystaje bagietka i kawałek pora. Ewentualnie jeśli jesteś dzieckiem zjadasz płatki z zimnym mlekiem wylewanym z jakiegoś kanistra. Och…i pobudka zawsze ze starannie ułożonymi włosami, w pełnym makijażu!
Kiedy już możemy rozpocząć dzień, jesteśmy po wielkim śniadaniu, na którym mimo obfitości zjedliśmy tylko kęs, możemy wyjść z domu w świat pełen przygód. Wychodząc z domu niestosowne jest przywdzianie okrycia wierzchniego. Należy chwycić je w biegu i nonszalancko przerzucić przez ramię, nawet jeśli na zewnątrz jest trzydzieści stopni mrozu. Hmmm…ktoś do Ciebie dzwoni? Jeśli właśnie z kimś się umówiłeś- wiadomo, że nie podałeś ani miejsca ani czasu domniemanego spotkania. Jesteś bohaterem filmu! Zawsze wiesz gdzie i kiedy spotkasz tajemniczą osobę, która przed chwilą z Tobą rozmawiała. Ewentualnie zawsze umawiasz się w „tej nowej knajpce na rogu”. A kiedy Ty do kogoś dzwonisz…zawsze wystukujesz cały numer na klawiaturze telefonu, bo jak powszechnie wiadomo żaden normalny człowiek nie ma dodanych numerów bliskich i znajomych w książce telefonicznej. Po co? Wygodniej jest znać na pamięć wszystkie numery.  Jeśli chodzi o telefony..bywa, że w jednej bajce wszyscy nasi mili używają tego samego aparatu, a co ważniejsze mają ustawiony ten sam dzwonek…Bywa też że mają wspólny sprzęt grający, który pojawia się w mieszkaniu wszystkich rodzin i ich znajomych…ot takie wędrujące sprzęty, normalka. W tym świecie niepracujących studentów stać na piękne mieszkania, ale już nie na dobry bumbox, telewizory też zwykle są przedpotopowe, za to na tyle nowoczesne, że działają bez okablowania, anten i tych wszystkich zbędnych bzdetów. Chyba, że jeszcze nie jesteś studentem, a uczniem, mieszkasz w wypasionej chałupie z rodzicami i urządzasz imprezy-rozpierduchy w ogrodzie z basenem…ale to inna historia, bo musisz być głównym rozgrywającym w szkolnej drużynie, najpopularniejszą laską, albo dziwakiem, który okazuje się być lepszy od debeściaka wspomnianego na początku zdania. Kim byś jednak nie był po domu zawsze chodzisz w butach. Zawsze!
Wystarczy tego dobrego- musisz pracować, ale nie pękaj wystarczy, że wypijesz kawę w swoim biurze. Chyba, że jesteś policjantem- wtedy musisz podjechać ze swoim czarnym partnerem na kawę i pączki do obskurnej kafejki, przed którą powita Cię wielki obracający się donut…A później zacznie się prawdziwy dzień. Jedziesz gdzieś taksówką, ewentualnie wywalasz kogoś z jego auta i ciśniesz nową furą. Autobusy są dla plebsu…Chyba, że jesteś biednym murzyńskim dzieckiem, przybyłeś właśnie do tej bajki by wyjść na ludzi. Ewentualnie jeśli jesteś Eminemem- wygodniej będzie Ci pisać piosenki w mpk. O benzynę się nie martw, jest zawsze do pełna, nawet gdy od roku na Ziemi nie ma prądu, a zombie wyłażą z każdej szafy. Bo nawet jeśli wokół jakieś katastrofy, zniszczenia…ty zawsze będziesz ogolony, Twoja laska będzie miała gładkie pachy, zero odrostów na blond włosach i starannie nałożony lakier do paznokci. Wody może brakować, ale nigdy benzyny i żyletek tudzież innych środków higienicznych.
Akcja robi się napięta. Jeśli jesteś w grupie- powtórz kilkakrotnie, żeby się nie rozdzielać, po czym się rozdzielcie. Normalka i tak morderca wytłucze wszystkich oprócz Ciebie.Na początek zejdź na dolny hol Twojego wielkiego domu po skrzypiących schodach. W każdym nowym domu schody skrzypią. Logiczne. Dla pewności  krzyknij- „Hello!!! Is anybody there ? „. Każdy ale to każdy morderca w tym momencie grzecznie powinien wychylić się z kuchni i powiedzieć coś w stylu-” tak to ja czekam na Ciebie z siekierą dopijając resztki soku ze śniadania z Twojego ślicznego dzbanuszka, zapraszam”. Ale ten się nie wychyla, muzyczka grozy w tle iiiii hyc !!! Na głowę skacze Ci Twój wystraszony kotek. Oddychasz z ulgą- to nie morderca. I w tym momencie pan wariat strzela Ci łupnia w łeb. Ha Ha :D Na szczęście po chwili się podnosisz. Pan właśnie zarzyna resztę znajomych i rodziny. Do tego Twoje walczące z astmą dziecko zaczyna się dusić. Zawsze jest jakieś dziecko z przewlekłą chorobą, zawsze w krytycznym momencie leki przestają działać. Trwa podwójna walka z czasem. Morderca i astma- musisz podołać. Zaglądasz w dziurkę do klucza- stamtąd zawsze coś wylezie, ewentualnie mignie Ci Pan z siekierą. Ostrożnie otwierasz drzwi…Twój kumpel leży w kałuży krwi. Patrzysz na niego, patrzysz…wiadomo za moment ożywa i rusza na Ciebie, ewentualnie resztką sił mówi Ci, że musi Ci o czymś powiedzieć i hrrrr…tadam tsss umiera na dobre. Nigdy już nie dowiesz się, że ojciec Twojej matki był kochankiem jego siostry wujka córki, która to była Twoją przyrodnią siostrą, która osierociła cygańskie dzieci, które miała z japońskim czarnoskórym gejem. Mówi się trudno. Na chwilę robi się cicho i spokojnie, więc wypijasz flaszkę piekielnie drogiego i mocnego alkoholu jednym łykiem prawie jakby to była woda…Tylko piwa nie pij, bo po dwóch, trzech od razu staniesz się alkoholikiem i odejdzie od Ciebie żona i pies. Prawdopodobnie odejdą do Twojego najlepszego kumpla. Ale nic to, bo w tym momencie rzuca się na Ciebie Pan Morderca wraz z 10 kompanami. Nie bój żaby- oni zawsze biją się pojedynczo. Jeden po drugim podchodzą do Ciebie, reszta patrzy, bo przecież kilku na jednego w jednym momencie jest nie fair play. Rozłożyłeś wszystkich- jasna sprawa. Pan Morderca leży rozwalony na środku salony, tuż obok skwierczącego kominka i dopitej flaszki z nożem w odbycie. No dobra w sercu. Ale ciiiii…coś tyka! To bomba w Twojej piwnicy, zostały trzy sekundy…Akurat tyle ile potrzeba Ci na uratowanie świata, przecinasz czerwony kabelek i…masz jeszcze jedną sekundę w zapasie. Mój Ty bohaterze! Teraz możesz już iść i przytulić swoją  ocalałą laskę. Brudni, spoceni i we krwi będziecie hasać w czyściutkiej pościeli niczym szczygiełki. Trzy ruchy i upadacie w jedwabną pościel…Wow cóż za ogier z Ciebie bohaterze! Trzy wielkie ruchy, pogratulować! I ta błogość na waszych twarzach!
Rano po wielu przygodach i upojnej nocy znowu obudzicie się rześcy, czyści i radośni do porzygu. Zejdziecie do kuchni, żeby napić się świeżo wyciśniętego  soku z pomarańczy z pięknego dzbanuszka…(Pewnie któryś z tych nocnych  zakapiorów zdążył w nocy nałuskać wam cytrusów).
Ale, ale…nikt nie posprzątał w salonie?! O ku*wa martwy Pan Morderca otwiera oczy…Dzień dobry!!!

Antygwałty na majówkę

By | Przemyślnik | No Comments
Sezon na skarpetki i sandały uważam oficjalnie za otwarty! Dzisiaj będzie troszeczkę szafiarsko, chociaż szafiarką nie jestem i raczej mi do tego daleko. (Dobra, przyznaję szafa mi się nie domyka, a butów mam tyle, że w niektórych nie miałam nawet okazji przejść się choćby kawałek :D ). Btw. kiedy widzę sandały i skarpetki (znak rozpoznawczy niektórych naszych rodaków) nóż w kieszeni mi się otwiera i nacina znacznie tętnicę.
Ale co tam pan w sandałach i skarpetach, mocniejsi są panowie w obcisłych spodniach i japonkach. Japonki u faceta toleruję wyłącznie na basenie ewentualnie na plaży. Koniec. Ale i panny w odkrytych butach i z brudem pod paznokciami, tudzież z resztką odchodzącego lakieru z paznokci wyglądają co najmniej nie  smacznie. Moim hitem są dziewuchy w sandałach tudzież w butach „bez noska” z odkrytym przodem, które do tego typu obuwia zapodają skarpetki antygwałty. Ku*wa nać, to że skarpetki są cieliste nie znaczy, że są niewidzialne! Jeśli jest na tyle ciepło by nosić odkryte buty to nie zapiernicza się do nich skarpetek, jeśli jest na tyle zimno, że potrzebujesz onucy to na litość babską załóż sobie kozaki. Jeszcze jedna wizja- na ciemno ubrany człowiek i do tego białe froty…a ja myślałam,że Majkel nie żyje…
Lecimy w górę. albo za luźne albo za obcisłe ciuchy, bo taka moda. Sr*am na modę, ma być ładnie, wygodnie i tak jak mi się podoba. Wiem, wiem…przed chwilą napisałam, że nie lubię czegoś tam czegoś, a teraz piszę- ubierz się tak jak lubisz- ok jasne , wszystko się zgadza, chodzi mi o to, że całość ma trzymać się kupy. Ale nie dół panterka, buty ćwieki, kropki na koszulce i piórko w du*ie, bo taka moda.
Lubię odważnie ubranych ludzi. W tym mieście nie wypada. Ale kiedy nie wypada tom ja rada :)Jeśli masz fajne cycki- zaserwuj fajny dekolcik. Masz fajne nogi- pokaż nogi, ale jak masz fajny tyłek to już nie koniecznie możesz zasuwać na rolkach w przezroczystych gaciach (chyba, że po 22 :D ). Kiedy pokażesz ładny dekolt? Kiedy grawitacja będzie silniejsza, a Twój biust będzie czyścił Ci buty?
Wróćmy do panów. Dresy są dobre. Na siłkę, albo na grzyby. Nie do ludzi. Nie na imprezę. Najzabawniej wyglądają delikwenci typu- bucik najeczki, gacie adidas, koszulka puma, czapka jeszcze inna firmóweczka i do tego łańcuch na klacie. Nic tylko takiego do pługu podpiąć i orać nim pole jego własnej lansowitowości. Panie na imprezie natomiast widzę w tym w czym im dobrze, ale oczywiście nie w tym wszystkim co mają w szafie na raz.
Strasznie lubię gdy ktoś ma swój styl i lubi przekraczać granice (oby nie te dobrego smaku). Wygląd nie jest najważniejszy (bla, bla bla…). Tak. Ale pomaga. I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Każdy lubi dobrze wyglądać, wtedy lepiej się czuje. Ludzi można szybko rozszyfrować (może nie do końca, ale zawsze) po stylu, po tym jakie kolory lubią nosić…
Zanim zaczniecie szykować się na majówkę dobierzcie ciuchy z głową. Ale przede wszystkim na dobry początek polecam mydło i wodę, bo nic tak nie razi jak odstawiona samica/samiec capiąca starym capem. Miłego grillowania   :-)

W naszym kraju się powodzi !

By | Przemyślnik | 4 komentarze
Czym są pieniądze? Bilon, banknoty, coraz częściej wirtualna policzajka naszych potrzeb i zachcianek. Dla biedoty pieniądze i bogactwo to często szczyt marzeń, ale i źródło wszelkiego zła. Dla bogatego to bieda jest tym źródłem. „Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to ch*j ”  jak mawiał klasyk.
Pieniądze to tylko pieniądze, ani ich nie zjesz ani z nimi rodziny nie założysz. Ewentualnie można się nimi podetrzeć, jak już mamy ich za dużo, ale obawiam się, że mogą się niestosownie ślizgać pomiędzy zacnymi pośladami. Pieniądze dają wolność, nie są ważne same w sobie,ale są środkiem np w realizacji marzeń. Trzeba być tylko ostrożnym by nie stać się ich niewolnikiem.
Ciągle trąbią w tym moim starym Rubinie, że bezrobocie i bieda. Bieda…dla mnie to lenistwo plus głupota i niechęć w ruszeniu zada. Rzadko kiedy słaba psychika i liczne przeciwności losu, które zwalają się na człowieka i nie pozwalają mu się podnieść.  Bo to jest tak, że jak ktoś ma łeb na karku to gó*no w cukierek zamieni, sprzeda, wmówi, że smaczne i jeszcze będzie się cieszył, że ktoś się oblizuje, a sam przeliczy kasę. Jak komuś się nie chce, to nie schyli się po pięć złotych na chodniku, bo jeszcze nie daj Borze ( Darz Bór! ) w krzyżu mu coś trzaśnie i po zawodach. Codziennie mijam kilku takich Szwendaczy miastowych co to płaczą, że nie mają na chleb, na bułkę…ale na fajki zawsze uciułają. Taki oto homo- nie homo, sapiens- nie sapiens chodzi i sapie. Bo źle i pracy ni ma, bo 2 złote by mu się zdało to coś przegryzie. Tętnicę bym takiemu przegryzła. Z życia wzięte- Szwendacz dostał zimą propozycję- odśnieżysz podjazd zarobisz parę złotych. ZAROBISZ-źle mu się widać skojarzyło, bo takie to woli dostać niż zarobić. Przecież jest zimno, śnieg ciężki i zbity jak ryj jego towarzysza, no nie da rady kierowniku. Wolałby dostać 2 złote niż zarobić 10. Lepiej popałętać się za darmo po mieście, bo chodząc to już nie zimno, pracując- zamarznie. Opieka da nocleg, nakarmi, ubierze, a Szwendacz zwiedza i płacze nad okrutnym losem. Oto obraz pewnej sporej części bezrobotnych. Reszta pracuje na lewo. I mały odsetek tych, którym czasowo podwinęła się noga, lub szukają pracy w konkretnym zawodzie i nie mają zamiaru się przekwalifikować.
Oto Polska bieda- biedna z wyboru,głupoty i czegoś tam jeszcze. Co ciekawe ta „bieda” często ma po dwa telefony, nowy telewizjer czy co tam Pan życzy. „Bo kiedyś było lepiej…”- bo kiedyś głupcze nie miałeś komóry i tysiąca kanałów w Rubinie. Chcesz mieć więcej- zrezygnuj z satelity, z telefonu i co tam jeszcze masz. Proste. Nie masz nie płacisz. Zostaje Ci więcej szmalu. Kiedyś miałeś więcej, bo colę czy pomarańcze widziałeś w gazecie, a teraz masz to na co dzień i korzystasz. Nie ma przymusu na wygodę- pij kompot nie colę, jedz jabłka nie cytrusy- zdrowsze to i taniej.
Najgorsze zjawisko to dla mnie…”a bo łon ma, a bo złodziej, celebryta…bla bla bla”. Na przykładzie Szwendaczy stwierdzam, że sami nic nie robią, a zazdroszczą tym co mają choćby troszeczkę więcej. Ma. Niech ma. Dorobił się, ukradł, miał szczęście…nie ważne ma i to jest jego.Dużo zarabia- niech zarabia. Należy brać przykład z tych „którzy mają lepiej”, a nie im zazdrościć. „A bo Wacek bidny i ja się nie dorobię…” Wacek bidny, bo głupi, bo czerpie przykład z kolegi Józka co też nic nie miał oprócz zmurszałych gaci na d*pie i myśli, że tak już musi być, a te wszystkie bogate to złodzieje. Józek na Wacka, Wacek na Józka zamiast na tego bogacza co to wcale nie ukradł, ale całe życie za*ierdalał. I tak to już żyją Józki i Wacki, starych dzieci nie chce im się myć co sobotę, to dorabiają nowe, jakiś czas czyste. Becikowe wpadnie kupią se mikrofalówkę, resztę przepiją, dziecko nazwą Dżejsika coby światowo było i życie mija. A tam gdzie dużo dzieci, psów i Józków tam najczęściej patologia. Błoto na podwórku i pelargonie w puszkach po browarku na parapecie. Takie małe El Dorado. Bo po co coś zmieniać jak i tak każdy kiedyś umrze…

Siedzę na koniu :D

By | Przemyślnik | 2 komentarze
W przeciągu chwili dostałam około 50 życzeń urodzinowych na fb z okazji urodzin, które mam w lutym, a nie 1 kwietnia. Pierwszego kwietnia mam tylko Prima Aprilis do tego lany.Z racji oszukanego, mokrego poniedziałku mogłam bezkarnie oblewać zimną wodą krzycząc „Prima Aprilis”. Woda mi w wiadrze nie zamarzła.  Na fejsiku co druga dziewucha dzisiaj ogłasza, że jest w ciąży. Oby się żart nie przeciągną na najbliższe 9 miesięcy ;) Życzenia oczywiście przyjmuję, teraz czekam na prezenty. Ale obchodzić urodziny dwa razy w roku- to zły pomysł…zestarzałabym się dwa razy szybciej. A to nie jest dobre.
Wystarczy uruchomić teleodbiornik i mamy przekrój naszych czasów…Reklamy głoszą, że po czterdziestce zwalniają jelita, do tego dochodzą wzdęcia, nietrzymanie moczu, a mąż przestaje nazywać nas swoją śmieszką, bo szczęka opada Ci na kolana przy każdym ruchu warg…a najlepiej to ubezpieczyć się na życie, to rodzina zgarnie kasę jak już wyciągniecie kopyta. Jak już wyciągnę kopyta, to nie będę miała nic do gadania gdzie ktoś mnie rozsypie i czy dostanę nagrobek z marmuru czy krzyżyk z brzozy. Raczej będzie mi to bez różnicy. A dodatkową kasę wolę przepuścić za życia. Przejem, przepiję, pozwiedzam fajne miejsca, najlepiej z równie fajnymi ludźmi. Żyć zamierzam aż do śmierci. W planach mam dociągnąć tak do 101 lat, to może na setkę dostanę od starosty kwiatki i zniżkę do Biedronki.
Tymczasem w moim Rubinie reklamy zostały na moment przerwane jakimś bezsensownym filmem. Na szczęście już za chwilę ryknęły ponownie. I tak dzieciom każą jeść Bakusia, a Metafen jest silny i szybko zadziała. (Wtf- Bakuś…brzmi podejrzanie, do tego ten METAfen…META-fen…nie no jedna reklama po drugiej …Bakuś, Meta i na baleta :D ).  Kilka reklam dla młodocianych i promocja w Macu- dwa cheeseburgery za piątaka. To mnie akurat kusi, bo mi i tak w cycki pójdzie, bez proszenia.I nie muszę żadnych mantr stosować w tym celu. A jędrne, wiecznie młode ciało jest jak najbardziej na topie. Choć ostatnio jakby bardziej trędi jest już nie ta całkowicie wychudzona wersja z przed lat.Nawet na Alledrogo popularne stały się gacie ze sztucznie wypchanym zadem. Spoko…Ale już widzę oczami wyobraźni reklamę tego produktu…On i ona w restauracji, pierwsza randka,tere fere, akcja przenosi się do pokoju hotelowego. Ona idzie przed Nim, zacnie wymachuje swoją jędrną pupką. Napięcie rośnie, z Niej kusząco zsuwa się muślinowa kiecka. I finał-  naszym oczom ukazują się pantalony wielkości kosmicznej z wypchanymi pośladami…Sam seks!!! Mrrrr.. ;) Od razu można by dać reklamę jakiegoś dobrego środka na potencje.  Podobno wg starych podań najlepszy jest korzeń żeńszenia, tylko trzeba go dobrze przywiązać ;) Bo po takich widokach, mi odechciałoby się sprawdzać co jeszcze panna ma wypchane. ..
Na deser napój żurawinowy, wokół którego skaczą jakieś renifery…tak jakoś ciepło, świątecznie robi się na sercu, choć bardziej na miejscu były by jakieś kurczaki czy zające, choćby ze śniegu, ostatnio tak popularne. Teraz już tylko niezbędne będą super opony, testowane na torach wyścigowych. Choć osobiście wolałabym takie nie z super przyczepnością, a z funkcją unoszenia 10 centymetrów nad dziurami w drodze. Czekam na ruch wynalazców, bo póki co wynalazcy wynaleźli hiper szybki internet OMG-omg…Lol :D „Teraz mogę mieć 200 lajków na blogu, z resztą nie liczę już…”- jak chwali się pewna blogerka w okularach- kujonkach, tak bardzo modnych, że nawet mój pradziadek miał podobne jakieś 50 lat temu.
Bo przecież „wystarczy jeden gryz i budzisz w sobie lwa…uwolnij swoją dziką naturę ! „. Uwalniam więc, bo tak trzeba, mówią, że to jest na topie, a ja nie mogę nie być na topie. Muszę być w temacie. Tak trzeba w dzisiejszych czasach! I nie ma zmiłuj! Wkrótce wypuszczę swoją własną linię ubrań i butów oczywiście. Ceny? No tak żeby każdego było stać, najtańsze produkty już od 499 PLN za skarpetki. A co z moją dziką naturą?Brrr…siedzę na koniu!!! TYŁEM :D (Nawet matka Madzi umie tylko przodem- za to w bikini ).

Dz*wki, żelki i duży fiat

By | Przemyślnik | No Comments
Jakiś czas temu do Powiatowego przyszła Dioda. Wszystko git, dziewucha ma fajne cycki, trochę podpompowane ale fajne. Zawsze lubiła szokować, ot taka praca. Z tego żyje…Ze śpiewania ale i z szokowania i to jest ok. Każdy orze jak może. Tak naprawdę nikt nie wie jaka ona jest na prawdę, w realu czy w biedronce. Tym razem jednak zszokowała mnie dlatego, że nie miała nic do powiedzenia, zaciskała ręce, nogi, uszy i co tam jeszcze miała. Rzucała teksty bez ładu i składu- ani śmieszne, ani mądre. Albo była na grzybkach w Zwierzyńcu, albo już nie ma siły na dalszą orkę. Komercja- powiecie. A tak i co w tym złego? Każdy radzi sobie ze swoim życiem jak potrafi i jeśli mamy szansę  polepszyć jego jakość , to dlaczego nie.
Podobno wszyscy blogerzy to dz*wki. I ja się z tym zgodzę. Zdanie to wypowiedział pewien miły człowiek na sobotnim spotkaniu blogerów. Nie ważne czy piszesz o bocianach i jesteś miłym młodym chłopcem, czy jesteś szafiarką z bransoletkami po sam łokieć, czy też piszesz sąfing szit jak ja- jesteś dz*wką. Bo bloger to sprzedajna franca. I bardzo dobrze! Jeśli ktoś nie chce robić komerchy- proszę bardzo . Prosty przepis- kup se człowieku zeszyt i pisz pamiętnik, przemyślenia, fotki i td. Wszystko co w necie to komercha. Na wszystkim można mielić kasę , możesz dostać prochowiec za free, albo lustrzankę za kilka zdjęć, które nią zrobisz i wrzucisz na bloga. Proste. I dobrze.Jeśli ktoś mi powie, że brzydzi się komercją i nie wziął by kasy, albo jakichś gratisów od potencjalnych dawców, śmiem twierdzić, że kłamie. Spoko, może nie ma co porywać się na recenzję chusteczek higienicznych za 50 groszy, ale jeśli zaoferują Ci lapka czy inny fajny sprzęt- dalej będziesz brzydzić się komercją? Twierdzę, że nie sądzę. Skoro już jesteś tą dz*wką, to nie ważne czy rozkładasz nogi czy nie i tak nią jesteś, więc może warto rozłożyć te cholerne nogi komercji i czerpać z tego profity?
Czego dowiedziałam się na spotkaniu? Szczerze ma być? Ma być, to powiem- niczego czego bym nie wiedziała. Co nie znaczy, że spotkanie mi się nie podobało. Człowiek, który prowadził cały ten wóz drabiniasty to  znany bloger, ale ja w temat nie wnikam, taka jestem krejzolka, że se wolę Newsy obejrzeć niż wnikać w to kto jest blogerem na topie.Facet mówił ciekawie, jak nakręcony, długo, aż musiałam przemknąć się cichaczem po kanapki. Ale spoko, rozumiem gościa- mnie też czasami trzeba hamować, bo z tematu w temat wchodzę jak duży fiat w zakręty.
A jeśli chodzi o dużego fiata, to vipowsko poobczajałam sobie fury z okazji tego, że jestem kulejącą blogerką. Zawiodłam się bardzo…liczyłam na panienki w obcisłych skórach i innych stringach, tymczasem hostessy były jakieś takie ubrane…Buku dzięki była dobra wypitka, bo Frugo było sponsorem naszego zjazdu, to człowiek popił :) ( Hej Frugo-właśnie o Was napisałam, to je reklama, to nie je za darmo, mój nr konta wyślę na pvt :) ).
Podsumowując, było fajnie. Siedziałam po cichaczu i obserwowałam.Trochę było nas za dużo, wolałabym posiedzieć w zadymionym kącie z innymi oszołomami niż robić sweet focie w osiemnastu pozach ze znanym blogerem czy nieznanymi  pannicami. A zamiast Frugo sponsorem mógłby być polmos jakiś, albo chociaż jakiś browar :) Czekam na kolejny raz.
I tylko jedno mnie gryzie i zastanawia- dokąd wędruje ten cholerny pancernik ?
Już czuję…słyszę jak małe stopki hejterów tupią zuchwale w moim kierunku…że jak ja mogłam takie coś napisać. Jak mogłam? Mogłam, bo to mój cyrk i moje małpy. Ja je karmię i ja sprzątam po nich jak się pos*ają. :D

Per(wers)fekcyjna Pani Domu

By | Przemyślnik | No Comments
Chałupa jak z amerykańskiego serialu, uśmiechnięta rodzinka jak z broszurki dla Świadków Jehowy. Kibel tak sterylny, że śmiało można by było jeść z niego idealny lunch z idealnym mężem i plastikowymi dziećmi. Pies szczeka w rytm kompozycji Ludwiga van Beethovena. Rybki  pływają tylko w jednym kierunku… A Ty w 15 centymetrowych szpilkach jedziesz na szmacie…Sielanka!
Marzenie każdej kobiety! Rodzynek pomoże Ci nauczyć się składać prześcieradło z gumką, bo od zawsze wiadomo, że nic tak nie uszczęśliwia rodziny jak posiadanie takiej umiejętności! Od dziś każda stuprocentowa kobieta marzy tylko o jednym- być PERFEKCYJNĄ PANIĄ DOMU! A od perfekcji do szaleństwa dzieli nas tylko jeden krok :)
A jak to jest z tą całą Rodzynkową? Jeszcze kilka lat temu- zaniedbana żona znanego aktora. Kilka chwil później ocieka dziką perfekcją- wystylizowany fryz, zrobione paznokcie, drogie buty i markowa kiecka. A wszystkie obowiązki za nią wypełnia jej „służba”. Każda z nas byłaby perfekcyjna na jej miejscu! Kiedy  jej perfekcyjna sława przerasta granicę perfekcji i zaczyna ocierać się o chorobę psychiczną dowiadujemy się, że jest w trakcie rozwodu. Czyli, że co ?! Szorowanie wanny o drugiej w nocy i codzienne trzydaniowe obiadki  nie scalają jednak rodziny ? Dziwne…
Nie dość, że  tv wciska nam kity, to najgorsze jest to, że niektórzy wierzą w każde słowo, które pada z ekranu. Kto chciałby mieć chodzącą Perfekcję w domu ? Strach pomyśleć co by się wtedy działo. Jakie wymagania by miała…Rozwód jak u Rodzynków murowany :D
Co komu po idealnym porządku? Co komu po codziennym śniadanku, obiadku i kolacji o jednej wyznaczonej co do minuty porze? Po cholerę Ci plastikowa rodzinka i to już, bo przecież koleżanki wszystkie już wyszły za mąż, wszystkie mają rumiane dzieciaczki i domki z ogródkiem? Koleżanki może i owszem szczęśliwe mężatki z pozoru, ale co druga w swoich czterech ścianach ulega utopijnej wizji Perfekcyjnej i jedzie, jedzie na szmacie, żeby jej „idealny” facet w śmierdzących skarpetkach miał rodzinę spod igły. A on siedzi i się śmieję, że ona haruje za dwoje. Zasuwa z rumianym dzieciaczkiem uczepionym ramienia, dzieciaczek zamienia się w rozdartego bachora, idealny mąż w otępiałego bufona, a wymarzony domek z ogródkiem w skarbonkę bez dna z hipoteką… I już tylko ta hipoteka jest elementem łączącym Perfekcyjnych…
Chcesz sprzątaczkę- zatrudnij sprzątaczkę. Chcesz kucharkę- zatrudnij kucharkę, albo zjedz na mieście. Chcesz ideału- wystruż sobie z drewna :)
Wolisz Perfekcyjną Panią Domu ?
Serio?
Ja wolałabym Perwersyjną…i życie jakby bliższe ideału :)

Śnieżnych wspomnień czar

By | Przemyślnik | No Comments
Nic się nie kończy, wszystko się zmienia
Czas goni szybko, zostają wspomnienia
Czas jest ten sam, zegary te same
Czas ludzi zmienia, zmiany są trwałe
Power play ostatniego czasu- wybór nowego papieża i oczywiście atak zimy. Papieża już mamy- temat powoli przygasa. Zima wciąż na topie. Sypie, wieje…och chyba każdy lubi białe święta…O dziwo, większość narzeka na obecną pogodę. Tak jakby narzekanie miało pomóc  😉  Mówiłam jesienią, że zima będzie długa i śnieżna, bo dziewanna kwieciem obsypana i kwitnienie jej długie- to nikt mi nie wierzył…A nie mówiłam. W tym roku wszystkie „przepowiednie” będę zapisywała tutaj- ku potomności. Nołmeter jak to mówią ;)
Pamiętam jak lat temu sto albo i więcej, za górami za lasami, kiedy byłam jeszcze młoda i gibka, i brody nie miałam taka piękna zima panowała , że ho ho ho. 21 marca- topienie marzanny…hmmm topienie-  marzanna podpalona i rzucona na półmetrowy lód. Takich rzeczy się nie zapomina. A teraz wielkie poruszenie, bo śnieg pada…No pada i co z tego…jak zechce to będzie padać i do maja. Zamiast marudzić proponuję pójść na dwór, wynurzyć nos z chałupy i pobuchać się po śniegu, następna okazja być może dopiero za kilka miesięcy. A latem będzie okazja posłuchać- ” łooo Jezuuu ale gorąco, deszczu,chłodu”. Jak będzie lało-słońca. Ludziom nie dogodzi. I bardzo dobrze, gdyby każdy miał taką pogodę jaką by chciał- nie byłoby wojen na świecie o ropę czy inne dobra materialne, ale o dobra pogodowe. Już widzę jak sąsiad sąsiadowi po cichaczu i po złości podsyła chmurkę z deszczem lub gradem nad plantację truskawek, a koleżanka znienawidzonej koleżance wichurę, kiedy ta pierwsza skrupulatnie ułożyła sobie włosy. Najważniejsza pogoda to pogoda ducha.
Czas szybko mija, zima nie dawno się zaczęła, a już jesteśmy na jej skraju ( jakkolwiek by to nie prezentowało się za oknem ). Wszystko płynie, wszystko się zmienia…I bardzo dobrze, bo jak widać kiedy coś trwa za długo- zwyczajnie się nudzi. Trzeba jednak umieć cieszyć się z pięknych chwil, bo każda chwila jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Każdy człowiek którego spotykamy w swoim życiu ma znaczenie, na zawsze odmienia cząstkę nas. Każde miejsce jest warte  zapamiętania, bo nigdy nie wiemy czy dane miejsce ot tak nie zniknie. Tylko czas od wieków jest ten sam.Choć płynie- nie zmienia się, zmienia tylko ludzi i miejsca.
Zajrzałam w stare notatki, do starego jak czas kalendarza…Śmiałam się do łez, przejrzałam stare zdjęcia…jak to dobrze, że człowiek ma małą przegródkę w głowie na wspomnienia ;) Napisałam smsa do pewnej fantastycznej dziewczyny z przeszłości, że siedzę i płaczę ze śmiechu kiedy czytam nasze przygody. I wiecie co- odpisała mi, że robi dokładnie to samo i właśnie o mnie myślała. Tak obie ni z tego ni z owego po kilku latach nie zaglądania do „starych śmieci przeszłości”,  tego samego wieczoru robiłyśmy to samo choć dzielą nas setki kilometrów i nie widziałyśmy się kilka lat.
I to jest właśnie fantastyczne- płynący czas! To, że czas zmienia nas, nasze otoczenie- wszystko, a jednocześnie jest wciąż ten sam i nie zabiera nam tego co nam daje choć pozornie to co nam dał nie trwa wiecznie. Trwa…
Cieszę się, że 10 czy 9 lat temu nikt nie nagrywał naszych przygód… uf dzisiejsza młodzież to jednak jest grzeczna ;)
(Ok mam kasetę video z pewnym Sylwestrem, ale nie mam jej na czym odtworzyć…Czas przegrać ją na dvd ;) )
A zima jest taka piękna.
Jak każda pora roku.
Jak każdy czas!

75 (nie)przeciętnych twarzy

By | Przemyślnik | 8 komentarzy
Dzisiejsze wypociny wypacam pod wpływem „50 twarzy Greya ” .
Jeśli tytułowy Szary miał 50 twarzy, to ja mam ich co najmniej 75…I wcale nie myślę tu o twarzach w kontekście łóżkowym. Uważam, że książkę można odczytać dosłownie, ale ma i swoje drugie dno. Nie wiem, czy ktokolwiek ma taką rozkminkę jak ja, ale ja nawet w „Na jagody” znajdę drugie dno jeśli się uprę.
Nie znoszę kiedy ktoś pyta mnie- „Co słychać?”. Od razu do ust ciśnie mi się fekalna odpowiedź-”Gówno”. Ale nie powiem tak, nie lubię być chamska, bo wiem, że nikt nie zadaje tego pytania ze złością. Po prostu ja nie znoszę tej krótkiej formułki. Co słychać…fuj. Zazwyczaj odpowiadam „Dzięki, dobrze, co u Ciebie?”(„thx,fine,hru?”)…zawsze z wesołym uśmiechem :) Bo u mnie zawsze jest dobrze i do przodu, po amerykańsku, nie po polsku – „A tu mnie boli, tam mnie strzyka, piniędzy ni ma, wszystko wina Tuska…”.
Popatrz na mnie- co o mnie myślisz? A jak myślisz na  ile procent Twoje przemyślenia na mój temat są trafne? A może ja tylko świetnie kreuję moją osobę? Potrafię zrobić sobie świetny PR? Może mam na tyle charyzmatyczną osobowość, że potrafię niezauważenie wmówić Ci, że jestem taka, a nie inna? Może moja prawdziwa twarz jest zupełnie inna? Może w tajemnicy przed światem planuję jakąś zbrodnię, a może doskonały manicure skrywa jakieś tajemnicę? A może tak na prawdę marzę tylko o nowej różowej sukience i jestem potwornie płytką bździągwą? Tego nie wie nikt i nigdy nikt do końca się nie dowie. Dlatego nie pytaj mnie nigdy co słychać, nie dowiesz się żadnych konkretów. Chcesz dowiedzieć się konkretów- nie sądzę, żeby szczegółowe informacje z mojego życia wpłynęły na tyle mocno na Twoje życie, żeby coś to zmieniło w Twoim żywocie.
Każdy z nas ma złożoną osobowość. To nie żadna nowość. Jeden człowiek występuje jednocześnie pod wieloma postaciami (twarzami)  Np. dobrego pracownika,który jest miły dla szefa, ale za plecami szefa jego „ja”  rozszczepia się na diabelskiego pracownika, który swojemu bossowi najchętniej wpuściłby czerwone mrówki w gacie. Ten sam człowiek w domu jest pomocnym bratem, irytującym mężem, dla sąsiadów dobrym kumplem, dla innych wrednym skur*ysynem, dla księdza grzesznikiem, dla drogówki potencjalnym płatnikiem mandatów… i tak dalej. Nikt nie ma jednej twarzy. Ale to nadal jest normalne…
A teraz pomyśl sobie- jutro czy pojutrze będziesz zapierdzielać do pracy, szkoły, sklepu czy nie wiem na wyścigi rowerowe trasą Koszalin-Poperczyn. Idziesz ulicą, wchodzisz do sklepu po jakąś pierdołę. Chwila refleksji- czy kiedykolwiek zastanawiałeś się ilu potencjalnych morderców codziennie mijasz na chodniku ? Ilu gwałcicieli otarło się o Twoje ramię w Żabce? Spójrz na ludzi którzy Cię mijają- ilu z nich popełniło jakieś przestępstwo i uniknęło kary…ilu z nich chodzi sobie spokojnie po mieście? Facet w zielonej kurtce idący z naprzeciwka w tym momencie w kieszeni może obracać lepki od świeżej, słodkiej krwi nóż. ..Może w każdej chwili go wyjąć i delikatnie popieścić srebrnym, zimnym ostrzem Twoją gładką skórę, wpić się  pomiędzy Twoje twarde żebra i zanurzyć się w Twoim ciepłym mięsie po samą rękojeść.Może, ależ oczywiście. Nigdy nie wiadomo kto nas mija. Mnie możesz mijać bez obaw (przynajmniej fizycznie nic Ci nie zrobię ;) ). W końcu żyję zgodnie z Dekalogiem tj. nikogo nie zabiłam, nic nie ukradłam i z cudzymi żonami nie cudzołożę . Wystarczy :D
Mój scenariusz Ci się nie podoba ? Nie chcesz patrzeć na ludzi jak na potencjalnych kryminalistów? Okej- proponuję weselszą zabawę. Zasuwasz tą samą ulicą.Raz, dwa, trzy…i…wyobraź sobie, że wszyscy wokół Ciebie są nadzy :) I teraz obserwujemy towarzystwo, kocie ruchy,te spojrzenia…Jeśli masz bogatą wyobraźnię- wrażenia niezapomniane…Wesoło jest kiedy „zabawiasz” się z kimś znajomym i wymieniacie poglądy na temat „golasów”. Jeśli spotkasz mnie kiedyś, a ja wybuchnę śmiechem- to może akurat moja wyobraźnia będzie pompować jakieś ciekawe wyobrażenia do mózgu :)
Bez podsumowania.
Z pewnym niedomówieniem.
Lubię kontrowersje.
A może tylko staram Ci się to wmówić?
Jak myślisz?

Klepnij swoje szczęście w du*ę !

By | Przemyślnik | No Comments
Wyłączasz telefon.  Wyłączasz komputer, radio, telewizor…wyłączasz zmysły. Siadasz wygodnie w fotelu. Zamykasz oczy,  wsłuchujesz się w ciszę… Jesteś tylko ty. Nie ma nic więcej. Jesteś zrelaksowany, o niczym nie myślisz. Twój umysł opanowuje błoga cisza, błoga nicość, przestrzeń zdaje się krążyć, a czas przestaje oddychać.
Czujesz słodko-kwaśny zapach cytrusów, delikatny ale intensywny. Otwierasz umysł, ale nie otwierasz oczu. Skupiasz się na zapachu. Słonecznie żółta  cytryna łagodnie unosi się  tuż przed Tobą, jest blisko, na wyciągnięcie ręki. Nawet nie musisz fizycznie po nią sięgać, wystarczy, że masz świadomość, że po nią sięgasz. Masz ją. Kroisz ostrym, lśniącym nożem z hebanowym uchwytem. Ostrze zdecydowanie nacina skórkę, zanurza się w soczystym miąższu i drąży korytarz do skórki po drugiej stronie. Nóż kolejny raz pokonuje podobną drogę. Bierzesz jeden z plastrów cytryny. Wkładasz go do ust i ssiesz. Ssiesz długo i intensywnie. Czujesz kwaśny posmak, świeży sok spływa Ci z kącików ust. Intensywny smak cytryny budzi wszystkie Twoje zmysły. Czujesz orzeźwienie w całym ciele. Czy czujesz jak wyraźnie kwaśny jest owoc ? Czy czujesz jak Twoje ślinianki pracują ? Czujesz eksplozję smaku na Twoim języku ? Czujesz kwaśny posmak w ustach ?
A teraz otwórz oczy. Jeśli rzeczywiście odizolowałeś się od otaczającego świata i wyobraziłeś sobie kwaśną cytrynę- prawdopodobnie fizycznie czułeś jej smak w ustach. Twoje ślinianki zwiększyły obroty, a Ty fizycznie reagowałeś na sugestię.
I tak jest ze wszystkim.
To bardzo proste.
Wszystko czego pragniesz- możesz sobie sam wykreować. Trzy proste kroki- pomysł, słowo i czyn.
Marzysz o pełnym portfelu, szczęściu, miłości i tak dalej? Usiądź i jasno określ co dokładnie Cię interesuje. Niech będzie to dla przykładu wyrwanie rudej Jolki z klatki obok. Pomysł już jest. A teraz dzień w dzień powtarzamy sobie- ruda Jolka jest moja i tylko moja. Wyobrażamy sobie jak nawiązujemy z nią bliższe relacje, jak spotykamy ją w drodze do sklepu. Jak do niej zagadujemy. Wymyślamy schemat rozmowy. Marzymy, fantazjujemy, ale cały czas wierząc w możliwość realizacji scenariusza w realu. Musimy być przekonani, że to co planujemy- zrealizujemy. Bez gadania, bez żadnego ale. Zrobimy to, uda się i już! Punkt trzeci-czyn. No bo możesz sobie afirmować nawet podróż na księżyc, ale jedno jest pewne- jeśli nie wyjdziesz z domy wycieczka nie dojdzie do skutku :)  Zatem staramy się rudą Jolę spotkać. Tylko Chryste Świebodziński – nie łazimy za nią jak Rudkowski! Po prostu stwórzmy sobie szansę na realizację planów. Nie istnieją takie słowa jak- nie wiem, nie umiem, nie da się, ja nigdy tego nie robiłem, to nie możliwe…bla bla bla… Wszystko jest możliwe! Jeśli czujesz kwas nieistniejącej, pie*dolonej cytryny, która nigdy nawet nie urosła. A nie urosła, bo jej nikt nie posiał, ani nie posadził. Jeśli czujesz, że z mordy toczysz więcej śliny niż normalnie na samą myśl o wyimaginowanym owocu – to znaczy, że psychicznie można wpłynąć na fizyczność.  Jeśli je*bana cytryna daje radę to tak samo pier*olona szóstka w totka jest realna, tylko borze szumnie szemrzący w rytm kropel strumienia weń figlarnie wstęgą błękitu się wijącego- weź wyślij najpierw kupon!  Od siedzenia robią się co najwyżej hemoroidy.
Od dziś, pierwszego dnia nowego roku chińskiego. Roku węża czy innej beznogiej istoty- bierzemy się za siebie. Chcesz coś osiągnąć, posiadać…? To sobie stań przed swoim zajebi*tym uświnionym lusterkiem, w którym strzelasz foty na fejsa. Popatrz na swoją zacną twarz i powiedz głośno i z pełnym przekonaniem- „Ruda Jolka jest moja! Tylko moja i mogę klepać ją w tyłek kiedy mam tylko ochotę! „. Kiedy już jesteś pewien tego co mówisz- działaj!
A pewnego dnia otworzysz swoje oczy siedząc wygodnie  nie w swoim fotelu, w którym wyobrażałeś sobie tę moją głupią cytrynę tylko na swoim kozackim jachcie. Z szampanem w ręku, truskawką rozgniecioną na klacie, którą właśnie zlizuje Ci ta cholerna lisica- Jola. Zadrzesz łeb do góry, popatrzysz w bezchmurne niebo, jeśli szczęście będzie łaskawe na maksa- mewa nie n*sra ci w oko. W ten czas rozmarzysz się pomyślisz- „kufa warto było się ruszyć do działania i uwierzyć w to co nie wierzyłem! ” i klepniesz swoje szczęście w dupcię z uśmiechem triumfu na twarzy…
Aaaa…jjj….mmm…eee…nnn :)