Category

Niewyparzona

Koronawirus. Jak przetrwać paranoję?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments
Źródło: Pixabay

Wokół trąbią żeby unikać skupisk ludzi – wszyscy poszli tłumnie na zakupy. Ja rozumiem, że zapas srajtaśmy jest niezbędny, bo jak jeden kichnie, to 10 się zesra, ale wiosna za rogiem, liśćmi też można się podcierać.

Jedna mądra pani napisała, że jebać biedę i zostańcie wszyscy w domu. Zapomniała tylko, że nie każdy może pracować zdalnie i taka pani pielęgniarka, to raczej zdalnie niewiele zdziała, piekarz chleba też nie upiecze online. Oczywiście zgadzam się, że jeśli ktoś nie ma potrzeby wyłazić, niech siedzi. Jeśli ma możliwość pracy zdalnej, niech pracuje. Problem w tym, że ta pani pisała ludziom, żeby zdechli skoro nie są milionerami i muszą pracować stacjonarnie. Milusio <3

Druga pani zachęca żeby dziś iść do kina, bo jutro zamknięte. Bardzo rozważnie. Taki wirus zaczai się za kinem i pomyśli „a chuj, dziś robię wolne, niech se oglądają, nie zarażam”. Rozważnie.

Jedno duże, międzynarodowe korpo postanowiło, że może jednak ludzie u nich mogliby pracować zdalnie, bo i tak wszystko tłuką na kompach i wiszą na telefonach. Ale nie pykło, bo to międzynarodowe korpo nie wie jak to zrobić. Ach ta technika!

Szkoły, kina, teatry, wszystko zamknięte. Kościoły zwiększają liczbę mszy. Bo przecież w kościele wcale nie przebywają głównie osoby starsze, najbardziej narażone na zachorowanie. Rączka w wodę święconą, potem opłatek brudną ręką i jakoś to leci. A potem taka Pani Halinka cyk do Biedry, cyk do Grażynki na plotki, cyk już jest w Stokrotce i do domu. I pół miasta kaszle. Rozsądnie.

Odkąd pamiętam byłam prawie preppersem. Nie, że mam bunkier w ogródku i 200 kilogramów makaronu, ale robię zapasy od lat, co jakieś 3 tygodnie, żeby za często nie musieć ludzi oglądać. Poza tym od 8 lat pracuję zdalnie, więc lubię sięgnąć do szafki i zrobić obiad podczas przerwy w pracy. Kiedy te 8 lat temu mówiłam komuś, że pracuję z domu, to słyszałam, że taka praca, to nie praca. Za taką NiePracę zwiedziłam kilka państw, wyremontowałam dom i niczego mi nie brakuje (nawet makaronu).

Widzę co się dzieje w moim mieście. Kolejki przed aptekami, puste półki w sklepach, w bankomatach zaczyna brakować gotówki. Rychło w czas. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że swoim zachowaniem przyspieszają uderzenie kryzysu. Przypomnę tu sytuację z Cypru, 2013 rok, ludzie ewakuowali pieniądze z kont bankowych na ogromną skalę. Gotówki zabrakło. Zadłużenie banków, plus panika i klops. Przypomnę bankructwo Grecji. Rozmawiałam z Grekami osobiście, dalej wspominają czasy świetności państwa i narzekają na swoją obecną sytuację, mimo, że największy kryzys przechodzili lata temu. Polskie banki również są w kiepskiej kondycji, ale o tym nie mówi się głośno, choć jak zacznie się googlować, to włosy stają dęba. O kryzysie mówiło się od dawna, obecna sytuacja, a przede wszystkim panika ludzi może to znacznie przyspieszyć. A wtedy co? Zęby w ścianę. Nie bądźmy zależni od banków w miarę możliwości. Nie tak dawno upadł spory bank spółdzielczy na Podkarpaciu i zgodnie z literą prawa zabrali sobie kasę z kont klientów. Który bank będzie kolejny? Może właśnie Twój.

Człowiek rozsądny, lub świadomy (bo czasem i rozsądni nie są świadomi) jest dziś w miarę zabezpieczony. Ma jakieś żarcie na czarną godzinę, więc w tym momencie nie stoi w kolejce w Lidlu. Ma jakieś zasoby gotówki w domu, więc w tym momencie nie stoi w kolejce do bankomatu. Co sprytniejsi zabezpieczyli się jeszcze lepiej. Sama mam zabezpieczenie w kryptowalutach, kupiłam tokeny SelfMaker, które są niezależne od tradycyjnych giełd, które w tym momencie lecą na ryj. Dla zobrazowania sytuacji napiszę, że Solorz, tylko w ubiegłym tygodniu, stracił ponad 800 milionów złotych na giełdzie. Kumacie tę skalę? Sporo. Oczywiście rozumiem, że nie każdy odnajdzie się w inwestycjach, kryptowalutach, ale… może warto spróbować? Niektórzy w związku z zamknięciem szkół, czy przymusową pracą zdalną, mają teraz dodatkowy czas (choćby nie marnując go na dojazd do pracy), można usiąść i poczytać. A nuż zdobędziecie dodatkową wiedzę, a być może dodatkowe lub inne źródło dochodu. Jestem żywym przykładem, że się da.

Nie nakręcajmy tej paranoi, to nie prowadzi do niczego dobrego. Niemniej dobrze wiedzieć na czym stoimy. Warto przestrzegać higieny, unikać tłumów, wstrzymać się przed podróżami w miejsca zagrożone. Warto być człowiekiem świadomym, odpowiedzialnym i nie narażać siebie i innych na niepotrzebny stres. Serio nie jest teraz najważniejsze żeby zrobić sweet fotki w Tajlandii, czy ładować się w tłum w Biedrze, to głupota. Dziś wykupimy mąkę i ryż, jutro puste półki, żarcie kupowane na szybcika, niektórym się zmarnuje i wyrzucą. Za tydzień towar uzupełnią, zrobicie zakupy na spokojnie. Gorzej, jeśli przez kolejne dni, sklepy pozostaną bez klientów, towar zacznie się psuć, poleci popyt, poleci podaż, polecą zwolnienia. Jak nie będzie ich stać na ludzi, to „zatrudnią” maszyny, bo jaki sens dokładać do pracownika, kiedy automat wraz z serwisem to koszt 1500 złotych miesięcznie i ani grosza więcej? Czas pomyśleć o przebranżowieniu. To się dzieje teraz. Transport już ledwo kwiczy, biura podróży są na skraju, traci sektor rozrywkowy i tak dalej. System naczyń połączonych. Oczywiście są sektory, które zyskają. Pytanie, czy Wy jesteście z tym sektorem związani i nie straszne będą Wam podwyżki? Czy nie będą Wam straszne zwolnienia? Czy jesteście odpowiednio zabezpieczeni? Czy wiecie, czym jest dywersyfikacja? Ja ogarniam kilka prac, kilka inwestycji, jednocześnie zabezpieczam się od dawna na wielu frontach, inwestuję w polską technologię, automatyzację, bo wiem, że nie muszę być zależna od Chin, koronawirusa. Wiem, że z automatyzacji mogę czerpać zysk, a nie tracić jak większość społeczeństwa. I nie robię spontanicznych zakupów ryżu w dzikim tłumie 😉

Just chill i pomyślcie.

Muzyczne hity. Jesień 2019

By | Blog, Szoty | No Comments

Hitów w tym tygodniu było co niemiara. Wizy, sryzy, co nam po tym, skoro za chwilę nam paszporty zabiorą 😀

Przy sobocie przejdźmy do ważniejszych tematów. Weekendowa lista przebojów.

Niewątpliwym hitem mojego poranka była przeróbka piosenki Ronniego Ferrari. Ale nie, że tam jakieś kolejne patolodży, czy jakaś laska ze skrzypcami. Sprawa najwyższej wagi. Jedna z partii politycznych użyła podkładu muzycznego piosenki, pod którą niejeden Polak zaliczył zgona tego lata. W teledysku Korwin-Mikke liczy bankroll zamiast swoje dzieci, a ojciec Wirgiliusz liczył dzieci swoje, Mikke miał ich więcej, bo sto czterdzieści troje. Przy refrenie i tekście, że na Konfederację oddaj głos królewno, jeśli umiesz liczyć bankroll, spadłam z dywanu na zimną podłogę i tak sobie leżałam tamując krew sączącą się z prawego ucha. W sumie mogli pójść o krok dalej i zachować więcej z oryginalnego tekstu. Uważam, że nie powinni wykreślać wersu o gibonie w ręku. Zachęca także linijka „Płyniemy jak rakieta, posypana mocna feta”. Panie Januszu, (jakże wymowne imię!) cały Monar oddałby na Was głos. A tak to zwiastuję klapę. Bankrollem, to każdy głupi umie przekupić, if u know what I mean 😎😈

Kiedy myślałam, że dziś już nic bardziej nie złamie mi psychiki. Kiedy otrząsnęłam się z szoku po spocie wyborczym z innej planety. Kiedy myślałam, że moje uszy nie mogą krwawic bardziej… Pojawiła się ONA! Nie O.N.A! ONA! Jedna z sióstr. Tych sióstr. Nie wiem która, bo obie mają tego samego ojca chirurga, może nawet Korwin-Mikkego, bo on to chyba wszędzie swe nasienie zasiał niczym siewca z przypowieści. I wtedy wchodzi ona, cała na czerwono. Wita się serdecznie drżąc („Płyniemy jak rakieta, posypana mocna feta”). Na piersi jej napis się mieni „Grunwald 1410”. Z historii 5, siadaj. Nie śpiewaj, nie mów, oszczędź nas! Zmiłuj się nad nami! Panna G. zaczyna opowiadać, że za chwilę ̶s̶k̶o̶ń̶c̶z̶y̶ ̶s̶i̶ę̶ ̶ś̶w̶i̶a̶t̶ zaśpiewa hymn Niemiec z okazji Dnia Jedności Niemiec. No i koniec jest bliski. Grunwald, hymn, ale to nie koniec. Pani Ryba przesyła pozdrowienia od potężnego narodu polskiego dla wrogów i oprawców z Niemiec. Że też zapomniała wspomnieć o obozach koncentracyjnych, cóż za niedopatrzenie, takie życzenie mocniej chwyciłyby za serce naszych zachodnich sąsiadów. Nie dotrwałam do końca i nie wiem, czy na końcu było pozdrowienie w postaci ręki mocno wyciągniętej przed siebie. Jeśli chodzi o samą interpretację, to straciłam przytomność po pierwszych wersach. Z niemieckiego pała. Siadaj. Albo uklęknij.

Taka sobota. Pozostaje się napić. Nawet Beatka, która wyskoczyła mi pod Panią Rybą wyglądała jakby życie jej się złamało. Tu nie pomogą jej napary i uśmiech na depresję. Tutaj nie pomogą nawet kartofle na depresję od Małgoni. „Nic naprawdę nic nie pomoże…”

I w sumie dobrze, że Trump zniósł te wizy. Mając przed sobą zbliżające się wybory i wojnę z Niemcami, nie pozostaje nic innego tylko mocniej wiosłować.

Durczok, Durczok, co z Ciebie wyrosło?

By | Blog, Szoty | No Comments

Sylwester z Dudą się przeciągnął. Kamil ocknął się bez witaminek i z drapiącym gardłem. No to cyk syropek. I tak z 78 buteleczek. W końcu w reklamie mówili, że łagodzi chrypę i suchość w gardle, a suszyło Kamila, oj suszyło. Syropek dodatkowo nawilża gardło, tak mówili w reklamie, ale witaminek brak. No to poszedł Kamil do sadu sąsiada.

– Kierowniku, poratuje kierownik jabłuszkiem?
-Panie sąsiedzie, ale to jeszcze niedojrzałe. Papierówki już się skończyły, a…
-Sąsiedzie, nie bądź chujem. Antonówek kierownik żałuje? Ja mam znajomości! Załatwię kierownika córce występ w śniadaniówce. Dej. 
-A masz Kamil. Tylko ostrożnie, bo to może w brzuchu na alko się sfermentować.
-A to biere cały worek. Jutro zadzwonią do córki z telewizji. Pędzę, bo muszę jeszcze do Piotrkowa zajechać na poprawiny po Sylwestrze!
-Ale Panie Kamilu! Jest lipiec!
-Szczęśliwi czasu nie liczą kierownikuuu!

Kilka godzin później, gdzieś na głupim słupku, który wyrósł na złość Kamilowi Drinkersowi.

-Ale Panie władzo, to wszystko wina Tuska!
-Mnie nie obchodzi z kim Pan wina pił!
-Ale ja nie piłem od Sylwestra z Dudą!
-Polityki Pan w to nie mieszaj. Pan jest pijany jak świnia! A od Sylwestra minęło 7 miesięcy!
-To wszystko wina reklamy Vocaleru i sąsiada, tego chuja…
-Panie Durczok, proszę się nie pogrążać. Pan po pijaku auto prowadził!
-Ale ja nie prowadziłem auta!
-Nie, a kto prowadził?
-Auto mnie prowadziło…

Polskie malwy

By | Blog, Szoty | No Comments

Coraz więcej w SM hibiskusów. Ludzie wyjeżdżają, fotografują, hibiskus jest bardzo fotogeniczny. Ja też lubię robić mu sesje. A jednak wolę malwę. Naszą. Z postrzępionymi lisćmi. Tę ze wsi. Swoją. Wygietą przez suszę, lichą, zwyczajną. Dla niektorych głupią, paskudną, prostacką. Dla mnie jest najpiękniejsza. Dumnie stoi, chce żyć, na przekór suszy, na przekór modzie, na przekór trendom.

Lubię po prostu tak nic nie robić. Tam. Tam gdzie się wychowałam. Nie wiem, czy to przychodzi z wiekiem, czy z doświadczeniem, czy może człowiek docenia te malwy kiedy wie, że hibiskusy ma w zasięgu ręki. Lubię hibiskusy, ale do malwy zawsze wracam. Lubię hibiskusy, ale to w cieniu malwy jest mi najlepiej. Banał. Kiedyś zrozumiecie.

Możecie zamienić słowo “malwa”, na Polska, albo na wieś, na dom rodzinny. Tu wszystko pasuje, choć nie każdy zrozumie. Zamieńcie słowo “hibiskus”, na dowolne miejsce na świecie, na duże miasto. Tu wszystko pasuje, choć nie każdy zrozumie, nie teraz, może nie dziś, może kiedyś.

#LOLtydzień Festiwal w klapkach Kubota, krowa na dachu i kwiatki w dupie

By | Blog, Szoty | No Comments

Do najważniejszych wydarzeń ostatnich dni bezapelacyjnie należy zaliczyć info o niesamowitej imprezie! Jeśli macie już plany na 4 sierpnia, niezwłocznie je odwołajcie! Jedziemy do Zbuczyna czy tam do Borków-Kos, gdziekolwiek to jest, na dwudziestą rocznicę blokad rolniczych! Będzie msza za Leppera i wystąpi syn Toni Braxton, nijaki Arek Braxton! Tak, to jej syn, tylko z innej matki. Toni akurat miała już zajęty weekend, bo występuje na dożynkach w Zbąszynku. Arek zaśpiewa utwór matki „Ciapaty plis un-break my heart” i zatańczy w rytm oczu zielonych. Nie przesłyszeliście się! Zenek też tam będzie! Można powiedzieć, że będzie ich troje, bo będzie jeszcze Ich Troje, to razem daje sześcioro, bo będzie też była żona Wiśniewskiego! Dominika Już Nie Wiśniewska (choć jeszcze tak) poprowadzi imprezę i zapowie swojego już prawie byłego męża ze sceny. Jeszcze nie wiadomo czy zapowie go siarczystym kopem w dupę, czy tradycyjnie polskim kurwianiem. Jedno jest pewne, na tej imprezie nie może nas zabraknąć, te wszystkie openery mogą się schować! Organizatorzy dorzucają „karnet do darmowej konsumpcji”. Jeszcze nie wiadomo czy chodzi o konsumpcje najtańszej kiełby z grilla, czy Dominika szuka już nowego męża, żeby ubiec Michała. Będę Państwa informować, jeśli dowiem się o chuj tu chodzi.

Jeśli już jesteśmy przy sezonie festiwalowo-imprezowym, to należy nadmienić iż w Biedrze pojawił się kultowy obów marki Kubota, idealny na letnie vixy. Każdy prawilny Polaczek powinien go mieć! Kuboty wyszły na ulicę po 25 latach i coś czuję, że za chwilę wskoczą na pierwszą stronę Vogue, czy tam Vogule przynajmniej. W sumie bez różnicy. Ja już mam ten zaszczyt i z tego miejsca pragnę podziękować Wielkiej Kubocie, że mam zaszczyt smrodzić moją niegodną stopą ten Złoty Graal! Ponieważ obów można było nabyć drogą kupna w Biedrze, mamy plus 20 do zajebistości i 47 do szcunu na dzielni! Aż mi się cebula z łupin rozwija z radości, że mam w swojej kolekcji te najmodniejsze w tym sezonie filcy! Tera nic ino jechać na imprę do Zbuczyna i pozować do największych, modowych magazynów w tym kraju! Poproszę fanfary i kwiaty!
Chociaż o kwiaty, to jednak najłatwiej w Warszawie.

Koniecznie musze tam zahaczyć w drodze na występy byłych i obecnych Wiśniewskich. Otóż w Warszawie też się dzieje! Jak donosi prasa, na rembertowskim przejeździe kolejowym, krąży przesympatyczny pan-kwiaciarka! Kwiaty ma zawsze świeże, bo nosi je w dupie. Niestety ludzie przed nim uciekają zamiast podziękować. Przecież liczą się intencje i gest, nie jest tak? Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, a tym bardziej do dupy. A do dupy z tym koniem, walić go. Krowy i tak lepsze!

Taka jedna głupia krowa „o północy weszła na dach, żeby popatrzeć w oczy gwiazd. Przecież nikt nie zobaczy, jak naga szuka ich nazw”. A jednak zobaczyli! Strażacy przez dwie godziny próbowali ściągnąć krowę, która „najprawdopodobniej wpadła w poślizg i przez okienko wyleciała na dach”. Supercow kurwa jego mać. Wzięła i poleciała, bo wpadła w poślizg. Pewnie oponki nie zmienione. Będzie mandacik! A chciała tylko zobaczyć jak świnia niebo… Nie ma bujania w obłokach, krowa z powrotem twardo stąpa po ziemi, ale już zapowiedziała, że nie da się tak łatwo wszystkim doić jak podatnicy w Polsce.

To tyle na dziś. Takie podsumowanko. Buziole patole i do usłyszenia w kolejnym przeglądzie wydarzeń #LOLtydzień , o których wstyd nie wiedzieć. Możecie udostępniać żeby naród wiedział, co w trawie piszczy i gdzie jechać 4 sierpnia!

Strefa wolna od idiotów!

By | Blog, Szoty | No Comments

Ostatnie trzy dni, za sprawą viralowych wpisów, świetnie zaprezentowały mi ciekawy przekrój naszego społeczeństwa. Doszło sporo nowych, fajnych osób. (Cześć Wam!). Pojawiło się też sporo Darków*. Niestety moja naklejka „Strefa wolna na idiotów”, nie na wszystkich idiotów zadziałała, pewnie dlatego, że to idioci.

I tak oto pierwszy raz w historii mogłam poszaleć z banami na większą skalę. W sumie to odkryłam, że jara mnie walenie banami w idiotów, kiedy widzę, że taki łoś właśnie produkuje się żeby wymyślić mi ciętą ripostę. A ja mu wtedy CIACH! I ni mo pisanka, smuteczek. Oczywiście, że Internet, to wolność słowa, dlatego jeśli ktoś chce poubliżać, niech założy sobie swojego bloga i wtedy może sobie wypisywać co tylko sobie zapragnie. Póki ja płacę za swoje serwery, hosting, reklamy i milion innych rzeczy, to ja decyduję kogo wywalam, a wywalam idiotów.

Pojawiły się tu Sebixy. „Ty siaka owaka, Ty gówno wiesz, zajebię Ci!” – ban. Pojawili się dyskutanci. Niby kułtułka, bon-ton, bułkę przez bibułkę, a potem nerwy puszczają i zaczynają się podpierdalanki – ban. Nie będę wchodzić w dyskusję z idiotami, nie ten poziom kochanieńki. Trafiły się też Sebixy z podkulonymi ogonkami. Na forum bluzgi, a potem wypisują maile, że czemu PANI mnie zablokowała kwik, kwik. Bo mogłam. Bo naklejka. Bo idioci won. PANI, czujecie to? Z debilki nagle robię się PANIĄ jak koledzy nie widzą :DTrafili się grammar nazi. Bo przecież BOMBELEK jest napisane z błędem. No co Ty nie powiesz bystrzaku! Na nic moja odpowiedź skąd wzięło się to słowo i wykład o języku internetowym w sytuacjach nieformalnych (hello, nie piszę tutaj podań do prezydenta, tylko puszczam moje myśli luzem). Pan popuścił i zwyzywał mnie od debilek. Ban. Najbardziej zachwyciłam się starszymi paniami, które używając siarczystych słów w stosunku do mnie i innych tu obecnych, jednocześnie wrzucają na swoje profile obrazki z serduszkami i fotki z wnuczkami. „Miłego dzionka i słodkiej kawusi”, a w komentarzach „Po co tych zboczeńców kurwa promujesz?!”. Ban.

Wzruszyły mnie ostatnie dni za sprawą tych hmmm… ciekawych ludzi. Z radością dawałam im bany. Miałam mnóstwo śmiechu czytając ich frustracje przelane w słowa. A potem tak pomyślałam, że oni też głosują. OESU! A potem pomyślałam jak smutne mają życie. No żal ludzi. Dlatego zostawcie w komentarzu serduszko dla tych biednych Darków*.

*Darek – moje osobiste określenie frustratów internetowych. Powstało dla upamiętnienia Pana Darka, który puścił najpiękniejszy hejt w moim życiu <3

#ścianaserc 

Daj żyć! Nie hejtuj!

By | Blog, Szoty | No Comments
źródło: IG @viva_magazyn

Natknęłam się na fotkę 14-letniej piosenkarki na profilu znanego magazynu. W opisie – „14-letnia Roksana Węgiel szczerze o swoim związku z ukochanym <3 „Sprawił, że zrozumiałam, co to znaczy mieć motyle w brzuchu””. Moja pierwsza myśl – ale materiał na podśmiechujki! Potem zajrzałam w komentarze, poczytałam jak ludzie jadą po tej młodziutkiej dziewczynie i zrobiło mi się wstyd, że tak pomyślałam.

Szambo takie jakby kanaliza w całym mieście wystrzeliła w kosmos. Dorośli ludzie jadą po młodej dziewczynce, dziecku jak po burej suce. Owszem, Roksana wygląda bardzo dorośle. Może trochę jest traktowana jak produkt, na którym można zrobić kasę, ale jeśli tak jest, to jest to wina dorosłych, a nie jej. Dorosłe kobiety hejtowały ją, że co ona wie o związkach, że do książek, że one w tym wiek to… bla, bla, bla. Kto napisał o „związkach”? Viva! To magazyn określił nastoletnie „chodzenie” związkiem, nie ona sama. Gazeta odpowiednio dobrała słowa, żeby wzbudzić zainteresowanie swoim zdjęciem i w konsekwencji artykułem. Roksana ma „dorosłe” zdjęcia, a magazyn zrobił z niej produkt. Przykre.

Że wygląda dojrzale? Cóż, dzieciaki dojrzewają w swoim tempie. Każdy inaczej. Jedni wcześniej, drudzy później. Tutaj doszła jeszcze odpowiednia stylizacja, makijaż. Że dziewczyna ma chłopaka w tym wieku? Też miałam! I niemal wszystkie moje koleżanki miały! Żadna nie zaszła w ciąże (no dobra może z jedna zaszła 😀 ), żadna się nie stoczyła, wszystkie wyrosłyśmy na normalnych ludzi. Były pierwsze randki, trzymanie za rączkę, pierwsze pocałunki, szeptanie między sobą, który chłopak nam się podoba. Było super! Po prostu o nas nie pisały gazety, nie byłyśmy utalentowanymi, młodymi piosenkarkami. Może to i lepiej? Nikt nas nie hejtował za byle co.

Mało? Chciałabym przypomnieć, że królowa Jadwiga biorąc ślub z Jagiełłą miała 12 lat. Więc argument, że kiedyś to było, jest mocno nietrafiony. Czemu jeszcze kilkadziesiąt lat temu za mąż masowo wychodziły szesnastolatki? Bo kiedyś to było! I nie było gumek 😉 Seks, to nie jest magiczne coś, o którym ludzie dowiadują się grubo po dwudziestym roku życia! Seksualność towarzyszy nam od dzieciństwa i te pierwsze pocałunki nastolatek są normalne!

Pamiętam jak Prababcia opowiadała mi o czasach, kiedy „kiedyś to było”. Miałam wtedy nie więcej niż piętnaście lat i z zaciekawieniem słuchałam opowieści o tym jak przed wojną nastolatki mogły chodzić na zabawę w Domu Ludowym tylko do dwudziestej, bo inaczej ojciec dawał karę. W Domu Ludowym chłopcy grali na akordeonach, a na pobliskich łąkach, jak określiła moja prababcia, „kupice z sianem, podskakiwały w rytm”. Ale na dwudziestą wszyscy w domu byli! A za miesiąc, dwa, w kościele były zapowiedzi.

Czy mamy prawo hejtować młodą osobę, która właśnie teraz kształtuje swoje życie, za to że ma chłopaka? Za to, że cieszy się życiem? NIE. Pamiętajmy, że osoby publiczne są ciągle narażone na życie w blasku fleszy. Nie jest łatwo dojrzewać pod okiem dziennikarzy i zawistnych ludzi. Dajcie tej dziewczynie żyć!

Influencerzy? A co to w ogóle jest?!

By | Blog, Szoty | No Comments

Albo Ci influencerzy. Co to w ogóle jest? Z definicji, to osoby mające wpływ na wybory swoich odbiorców. W praktyce określenie używane w stosunku do większości osób, ktore w jakiś sposób działają w social media. Wyskakuje taka roksanka123 bez dorobku internetowo-artystycznego, ale za to ze sztucznie napompowanym Instagramem i myśli, że ma jakikolwiek wpływ na kogokolwiek. Nie ma. Nie ma choćby miała 100k obsów.

Jedzie taka roxanka123 na Openera i w drodze wypisuje wiadomości do knajp, że ona by chciała darmo zjeść. Nie darmo, za 15 sekundowy filmik. Potem właściciel wrzuca do sieci skomlenie i wszyscy się śmieją. I ja się nie dziwię, że wszyscy się śmieją. Zwykły Kowalski nie ogarnia o co chodzi w tych całych influancach. Takie roxanki stawiają w złym świetle prawdziwych influencerów. Prawdziwy influencer, to osoba, która ma rzeczywisty wpływ na osoby, które go śledzą. Znam takie osoby. Sama również wpływam na Wasze wybory, dlatego ostrożnie podchodzę do wszystkich współprac. Mam do Was szacunek, więc nie mam zamiaru wciskać Wam kitów. Każdą współpracę oznaczam. Znam osoby, które bywają w telewizji, prasie, mają ogromne zasięgi na blogach, czy na Facebooku. Na przykład na FB mają 100k odbiorców, cytują ich media i autorytety, ale na IG mają ledwie 15k, bo nie wypinają cycków i nie zdobywają obserwatorów w nieuczciwy sposób. Teraz spójrzcie na taką roxanke123. Lajki sztuczne, cycki sztuczne i żąda darmowych drinków. Max co ma do powiedzenia to “Hejka kochani! Piękna dziś pogoda. Łapcie kod na znizkę na dietę pudełkową JurnaJagoda. Dajcie znać co słychać”. Prawdziwy influencer nie musi żądać, on dostaje, o ile przyjmie propozycję. Bo wspomnieć warto, że dużo takich propozycji ląduje w koszu.

Przy 10k obserwatorów na IG zdjęcie i krótkie stories, to koszt około tysiąca złotych. Tak. Influencerzy biorą za to hajs. Roxanki sępią drinki przy 100k. Widzicie ten kontrast? Oczywiście barter to nic złego. Czasami warto pomóc małej, rozwijającej się firmie lub przyjąć barter, bo coś i tak bysmy kupili, albo jeszcze tysiąc innych powodów. Sępienie roxanek odbija się na całym środowisku. Ludzie postrzegają influencerów jako ścierwo. Ludzie myślą, że influencerzy to pazerne sępy. Przez pseudogwiazdeczki obrywa się nam wszystkim. Co mogę zrobić? Nic. Mogę tylko robić swoje. Mogę obserwować wartościowe osoby i udawać, że roxanek nie ma. Tylko czasem głupio powiedzieć, ze jestem blogerką, bo ludzie patrzą z politowaniem i pytają co dostałam darmo. Gówno. Na wszystko zapracowałam.

Ot bierdolta się od Boruca i jego bombelka! I ot maleństwa też!

By | Blog, Szoty | No Comments

Jest inba. Była żona Boruca, która jest aktualnie aktualną żoną byłego męża Marty Kaczyńskiej wyznała, że wspólny syn jej i Boruca zjada mango za 900 złotych miesięcznie. W związku z tym i z dojazdami do szkoły, które kosztują bombelka 2000 złotych żąda podwyższenia alimentów z 15 koła na 20 tysięcy. No szare życie, codzienność. Boruc woli obniżyć alimenty z 15 klocków na 5. No, ale jak żyć za 5000 złotych, kiedy szofer, czy tam lektyka, do szkoły kosztuje? Bombelek potrzebuje też 4 tysie na komputera i inne zainteresowania, normalka. Madka bombelka swego czasu miała nawet hajsy, pewnie dlatego, że wyłudziła 13 milionów z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. No, ale ktoś strzelił z ucha, stara odsiedziała, a z milionów mało co zostało. Trzeba sobie więc radzić inaczej. Mango przecież takie drogie…

Boruc jak przeczytał o tym, że młody zamiast naładować lapka, kupuje co miesiąc nowy, gorzko zapłakał i wyrzygał żal na Instagramie. Generalnie bombelek, to cud niepokalanego poczęcia – „ Po pierwsze nie zostawiłem żony w ciąży, już rok przed ciążą byliśmy w separacji”. A tu ciąża bach! Te separacje są niebezpieczne jak mango za 30 złotych sztuka. Bo to nie jest takie zwykłe mango, to mango z pietruszki, a pietruszka się ceni, Wy sobie nie myślcie! Po pierwsze, niepokalanie poczęta latorośl nie je byle gówna. Po drugie, mango to rośnie wysoko w Pirenejach, jest zrywane przez kastratów, którzy dotykają owoce tylko lewą ręką przyodzianą w jedwabną rękawiczkę. Do willi Boruczątka mango podróżuje na smokach z Gry o Tron. Podawane jest na złotej zastawie przez dziewice o śnieżnobiałej cerze, które wyśpiewują podczas posiłku staroceltyckie pieśni na lepsze trawienie. Na pokój młody potrzebuje drobne tysiąc złotych miesięcznie. To zrozumiałe! Wstyd zaprosić znajomych do jakiejś nory z biurkiem z Ikei dla plebsu! Też bym się wstydziła, dlatego nie mam przyjaciół, bo wstyd mi ludzi zapraszać na chatę. Mam dwa stoliczki z Ikei jak patologia.

Z jednej strony niech stary płaci, w końcu separacyjne, niepokalane poczęcie i cud. Poza tym zarabia jakieś 5 baniek za sezon w AFC Bournemouth. Mój stary nigdy nie zapłacił mi nawet złotówki, a gdzie tam mowa o mango z pietruszki! Z drugiej strony wygląda to na alimenty w stylu „dej mam horom curke”. Taka wyższa szkoła wyłudzania hajsów na tipsy i ciepłą Tatrę pod blokiem. Tutaj madka przywykła do luksusów gardzi Tatrą, żąda łiski. Schemat ten sam.

Inba trwa. Towarzystwo obrzuca się gównem w social media. Były mąż Kaczyńskiej wyzywa byłego męża swojej obecnej żony od patologii i każe mu uciszyć obecną żonę. Boruc jedzie im od złodziei. Ciekawe co na to niepokalanie poczęty i główny zainteresowany. Nie dość, że ma przejebane na chacie, w necie, to i w szkole pewnie częstują go zwykłym mango po 3 złote sztuka. Co tam jeszcze się może odmangolić, to ja nawet nie…

Walka o ekologię plastikową słomką

By | Blog, Szoty | No Comments

Pamiętacie jak Wam pisałam o tym wojowaniu o ekologię plastikową słomką? Że wiecie, plastikowa słomka zabija morświny, więc połowa Instagrama potępia słomki, ale pudło nowych kosmetyków, w plastikowych opakowaniach, pokazywane co drugi dzień na stories, to już jest cacy i generalnie polecają, i musicie to mieć. Musicie to kupić. MUSICIE! Segregacja plastiku na dobry i nie dobry, chuj z tym, że z jednej fabryki. Hipokryzja.

I wczoraj smażę sobie kotlety. Pewnie też nie ekologicznie, bo przecież świnia straciła życie, mięso ma być wkrótce luksusem, a do jej hodowli zużyto hektolitry wody. No mogłabym jeść sałatę. Ale żeby taka sałata urosła, też potrzeba wody i takie tam. Sałatę to ja lubię i szanuję, ale do kotleta. Lubię mięso. Jem mięso. Sałatą się nie najem. I tyle. I tak się zadumałam, że niedziela, ja w garach, że sama to robię i w sumie to może lepiej pójść do knajpy i z bani, ale byłam już na etapie skwierczenia na patelni, więc bez sensu. Wrzuciłam te zwykłe mielone na szklanym talerzu na stories i mi się komcie posypały, że pycha, że orgazm, że narobiłam smaku.

Przeglądam potem to IG, a tam ekolożki od wojny słomkowej polecają dietę pudełkową. Pudełko z plastiku, sztućce z plastiku, pudelka zaklejone folią, szejki owocowe w plastikowych kubkach, całość dostarczona w foliowej reklamówce😆 JEBŁAM. Ale słomek nie używają nu nu nu! Są EKO FCHUJ!

Ja Was tam pierdolę z Waszą udawaną propagandą.

Ja drodzy Państwo od lat chodzę z torbą wielorazową, a jak mam w niej za mało miejsca i muszę dobrać foliówkę, to potem ta foliówka robi też za worek na śmieci lub jeździ ze mną na wakacje. Jak to na wakacje? Ano kto mnie śledzi ten wie, że moja reklamówka z Biedry służy mi za pokrowiec na buty w walizce od kilku lat. Można powiedzieć, że to już zabytek, bo w Biedrze nie ma tego wzoru od dawna, unikat! W ogródku mam zielnik, zioła trzymam w słoikach po miodzie, a nie w modnych pojemnikach z jakiejś Ikei czy innego chujstwa, co ładnie na zdjęciach wygląda. Ile się da, to gotuję w domu, chociaż ani ze mnie kucharz, ani pasjonat. No słomek akurat też nie używam, nigdy w życiu nawet ich nie kupiłam, bo to dla mnie zbędny szajs. Przez słomkę nie umiem się napić, to inna sprawa. Jak już mi słomkę w drinka wsadzą, to nie schodzę na zawał, ale i grosza za to gówno bym nie dala. Szmat nie kupuję co trzy dni żeby tylko stylóweczką błysnąć w necie, second handy lubię, bo tanio, bo się nie marnuje, bo oryginalnie i takie tam. I mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale idę odgrzać sobie kotleta. A Wy zwróćcie uwagę na to, kto co reklamuje w danym momencie tylko dlatego, że moda, akcja, sracja, a kto żyje tak na co dzień i jest to dla niego naturalne, a nie lajkogenne😉