Pamiętacie jak Wam pisałam o tym wojowaniu o ekologię plastikową słomką? Że wiecie, plastikowa słomka zabija morświny, więc połowa Instagrama potępia słomki, ale pudło nowych kosmetyków, w plastikowych opakowaniach, pokazywane co drugi dzień na stories, to już jest cacy i generalnie polecają, i musicie to mieć. Musicie to kupić. MUSICIE! Segregacja plastiku na dobry i nie dobry, chuj z tym, że z jednej fabryki. Hipokryzja.
I wczoraj smażę sobie kotlety. Pewnie też nie ekologicznie, bo przecież świnia straciła życie, mięso ma być wkrótce luksusem, a do jej hodowli zużyto hektolitry wody. No mogłabym jeść sałatę. Ale żeby taka sałata urosła, też potrzeba wody i takie tam. Sałatę to ja lubię i szanuję, ale do kotleta. Lubię mięso. Jem mięso. Sałatą się nie najem. I tyle. I tak się zadumałam, że niedziela, ja w garach, że sama to robię i w sumie to może lepiej pójść do knajpy i z bani, ale byłam już na etapie skwierczenia na patelni, więc bez sensu. Wrzuciłam te zwykłe mielone na szklanym talerzu na stories i mi się komcie posypały, że pycha, że orgazm, że narobiłam smaku.
Przeglądam potem to IG, a tam ekolożki od wojny słomkowej polecają dietę pudełkową. Pudełko z plastiku, sztućce z plastiku, pudelka zaklejone folią, szejki owocowe w plastikowych kubkach, całość dostarczona w foliowej reklamówce😆 JEBŁAM. Ale słomek nie używają nu nu nu! Są EKO FCHUJ!
Ja Was tam pierdolę z Waszą udawaną propagandą.
Ja drodzy Państwo od lat chodzę z torbą wielorazową, a jak mam w niej za mało miejsca i muszę dobrać foliówkę, to potem ta foliówka robi też za worek na śmieci lub jeździ ze mną na wakacje. Jak to na wakacje? Ano kto mnie śledzi ten wie, że moja reklamówka z Biedry służy mi za pokrowiec na buty w walizce od kilku lat. Można powiedzieć, że to już zabytek, bo w Biedrze nie ma tego wzoru od dawna, unikat! W ogródku mam zielnik, zioła trzymam w słoikach po miodzie, a nie w modnych pojemnikach z jakiejś Ikei czy innego chujstwa, co ładnie na zdjęciach wygląda. Ile się da, to gotuję w domu, chociaż ani ze mnie kucharz, ani pasjonat. No słomek akurat też nie używam, nigdy w życiu nawet ich nie kupiłam, bo to dla mnie zbędny szajs. Przez słomkę nie umiem się napić, to inna sprawa. Jak już mi słomkę w drinka wsadzą, to nie schodzę na zawał, ale i grosza za to gówno bym nie dala. Szmat nie kupuję co trzy dni żeby tylko stylóweczką błysnąć w necie, second handy lubię, bo tanio, bo się nie marnuje, bo oryginalnie i takie tam. I mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale idę odgrzać sobie kotleta. A Wy zwróćcie uwagę na to, kto co reklamuje w danym momencie tylko dlatego, że moda, akcja, sracja, a kto żyje tak na co dzień i jest to dla niego naturalne, a nie lajkogenne😉