Monthly Archives

lipiec 2019

Durczok, Durczok, co z Ciebie wyrosło?

By | Blog, Szoty | No Comments

Sylwester z Dudą się przeciągnął. Kamil ocknął się bez witaminek i z drapiącym gardłem. No to cyk syropek. I tak z 78 buteleczek. W końcu w reklamie mówili, że łagodzi chrypę i suchość w gardle, a suszyło Kamila, oj suszyło. Syropek dodatkowo nawilża gardło, tak mówili w reklamie, ale witaminek brak. No to poszedł Kamil do sadu sąsiada.

– Kierowniku, poratuje kierownik jabłuszkiem?
-Panie sąsiedzie, ale to jeszcze niedojrzałe. Papierówki już się skończyły, a…
-Sąsiedzie, nie bądź chujem. Antonówek kierownik żałuje? Ja mam znajomości! Załatwię kierownika córce występ w śniadaniówce. Dej. 
-A masz Kamil. Tylko ostrożnie, bo to może w brzuchu na alko się sfermentować.
-A to biere cały worek. Jutro zadzwonią do córki z telewizji. Pędzę, bo muszę jeszcze do Piotrkowa zajechać na poprawiny po Sylwestrze!
-Ale Panie Kamilu! Jest lipiec!
-Szczęśliwi czasu nie liczą kierownikuuu!

Kilka godzin później, gdzieś na głupim słupku, który wyrósł na złość Kamilowi Drinkersowi.

-Ale Panie władzo, to wszystko wina Tuska!
-Mnie nie obchodzi z kim Pan wina pił!
-Ale ja nie piłem od Sylwestra z Dudą!
-Polityki Pan w to nie mieszaj. Pan jest pijany jak świnia! A od Sylwestra minęło 7 miesięcy!
-To wszystko wina reklamy Vocaleru i sąsiada, tego chuja…
-Panie Durczok, proszę się nie pogrążać. Pan po pijaku auto prowadził!
-Ale ja nie prowadziłem auta!
-Nie, a kto prowadził?
-Auto mnie prowadziło…

Polskie malwy

By | Blog, Szoty | No Comments

Coraz więcej w SM hibiskusów. Ludzie wyjeżdżają, fotografują, hibiskus jest bardzo fotogeniczny. Ja też lubię robić mu sesje. A jednak wolę malwę. Naszą. Z postrzępionymi lisćmi. Tę ze wsi. Swoją. Wygietą przez suszę, lichą, zwyczajną. Dla niektorych głupią, paskudną, prostacką. Dla mnie jest najpiękniejsza. Dumnie stoi, chce żyć, na przekór suszy, na przekór modzie, na przekór trendom.

Lubię po prostu tak nic nie robić. Tam. Tam gdzie się wychowałam. Nie wiem, czy to przychodzi z wiekiem, czy z doświadczeniem, czy może człowiek docenia te malwy kiedy wie, że hibiskusy ma w zasięgu ręki. Lubię hibiskusy, ale do malwy zawsze wracam. Lubię hibiskusy, ale to w cieniu malwy jest mi najlepiej. Banał. Kiedyś zrozumiecie.

Możecie zamienić słowo “malwa”, na Polska, albo na wieś, na dom rodzinny. Tu wszystko pasuje, choć nie każdy zrozumie. Zamieńcie słowo “hibiskus”, na dowolne miejsce na świecie, na duże miasto. Tu wszystko pasuje, choć nie każdy zrozumie, nie teraz, może nie dziś, może kiedyś.

#LOLtydzień Festiwal w klapkach Kubota, krowa na dachu i kwiatki w dupie

By | Blog, Szoty | No Comments

Do najważniejszych wydarzeń ostatnich dni bezapelacyjnie należy zaliczyć info o niesamowitej imprezie! Jeśli macie już plany na 4 sierpnia, niezwłocznie je odwołajcie! Jedziemy do Zbuczyna czy tam do Borków-Kos, gdziekolwiek to jest, na dwudziestą rocznicę blokad rolniczych! Będzie msza za Leppera i wystąpi syn Toni Braxton, nijaki Arek Braxton! Tak, to jej syn, tylko z innej matki. Toni akurat miała już zajęty weekend, bo występuje na dożynkach w Zbąszynku. Arek zaśpiewa utwór matki „Ciapaty plis un-break my heart” i zatańczy w rytm oczu zielonych. Nie przesłyszeliście się! Zenek też tam będzie! Można powiedzieć, że będzie ich troje, bo będzie jeszcze Ich Troje, to razem daje sześcioro, bo będzie też była żona Wiśniewskiego! Dominika Już Nie Wiśniewska (choć jeszcze tak) poprowadzi imprezę i zapowie swojego już prawie byłego męża ze sceny. Jeszcze nie wiadomo czy zapowie go siarczystym kopem w dupę, czy tradycyjnie polskim kurwianiem. Jedno jest pewne, na tej imprezie nie może nas zabraknąć, te wszystkie openery mogą się schować! Organizatorzy dorzucają „karnet do darmowej konsumpcji”. Jeszcze nie wiadomo czy chodzi o konsumpcje najtańszej kiełby z grilla, czy Dominika szuka już nowego męża, żeby ubiec Michała. Będę Państwa informować, jeśli dowiem się o chuj tu chodzi.

Jeśli już jesteśmy przy sezonie festiwalowo-imprezowym, to należy nadmienić iż w Biedrze pojawił się kultowy obów marki Kubota, idealny na letnie vixy. Każdy prawilny Polaczek powinien go mieć! Kuboty wyszły na ulicę po 25 latach i coś czuję, że za chwilę wskoczą na pierwszą stronę Vogue, czy tam Vogule przynajmniej. W sumie bez różnicy. Ja już mam ten zaszczyt i z tego miejsca pragnę podziękować Wielkiej Kubocie, że mam zaszczyt smrodzić moją niegodną stopą ten Złoty Graal! Ponieważ obów można było nabyć drogą kupna w Biedrze, mamy plus 20 do zajebistości i 47 do szcunu na dzielni! Aż mi się cebula z łupin rozwija z radości, że mam w swojej kolekcji te najmodniejsze w tym sezonie filcy! Tera nic ino jechać na imprę do Zbuczyna i pozować do największych, modowych magazynów w tym kraju! Poproszę fanfary i kwiaty!
Chociaż o kwiaty, to jednak najłatwiej w Warszawie.

Koniecznie musze tam zahaczyć w drodze na występy byłych i obecnych Wiśniewskich. Otóż w Warszawie też się dzieje! Jak donosi prasa, na rembertowskim przejeździe kolejowym, krąży przesympatyczny pan-kwiaciarka! Kwiaty ma zawsze świeże, bo nosi je w dupie. Niestety ludzie przed nim uciekają zamiast podziękować. Przecież liczą się intencje i gest, nie jest tak? Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, a tym bardziej do dupy. A do dupy z tym koniem, walić go. Krowy i tak lepsze!

Taka jedna głupia krowa „o północy weszła na dach, żeby popatrzeć w oczy gwiazd. Przecież nikt nie zobaczy, jak naga szuka ich nazw”. A jednak zobaczyli! Strażacy przez dwie godziny próbowali ściągnąć krowę, która „najprawdopodobniej wpadła w poślizg i przez okienko wyleciała na dach”. Supercow kurwa jego mać. Wzięła i poleciała, bo wpadła w poślizg. Pewnie oponki nie zmienione. Będzie mandacik! A chciała tylko zobaczyć jak świnia niebo… Nie ma bujania w obłokach, krowa z powrotem twardo stąpa po ziemi, ale już zapowiedziała, że nie da się tak łatwo wszystkim doić jak podatnicy w Polsce.

To tyle na dziś. Takie podsumowanko. Buziole patole i do usłyszenia w kolejnym przeglądzie wydarzeń #LOLtydzień , o których wstyd nie wiedzieć. Możecie udostępniać żeby naród wiedział, co w trawie piszczy i gdzie jechać 4 sierpnia!

Strefa wolna od idiotów!

By | Blog, Szoty | No Comments

Ostatnie trzy dni, za sprawą viralowych wpisów, świetnie zaprezentowały mi ciekawy przekrój naszego społeczeństwa. Doszło sporo nowych, fajnych osób. (Cześć Wam!). Pojawiło się też sporo Darków*. Niestety moja naklejka „Strefa wolna na idiotów”, nie na wszystkich idiotów zadziałała, pewnie dlatego, że to idioci.

I tak oto pierwszy raz w historii mogłam poszaleć z banami na większą skalę. W sumie to odkryłam, że jara mnie walenie banami w idiotów, kiedy widzę, że taki łoś właśnie produkuje się żeby wymyślić mi ciętą ripostę. A ja mu wtedy CIACH! I ni mo pisanka, smuteczek. Oczywiście, że Internet, to wolność słowa, dlatego jeśli ktoś chce poubliżać, niech założy sobie swojego bloga i wtedy może sobie wypisywać co tylko sobie zapragnie. Póki ja płacę za swoje serwery, hosting, reklamy i milion innych rzeczy, to ja decyduję kogo wywalam, a wywalam idiotów.

Pojawiły się tu Sebixy. „Ty siaka owaka, Ty gówno wiesz, zajebię Ci!” – ban. Pojawili się dyskutanci. Niby kułtułka, bon-ton, bułkę przez bibułkę, a potem nerwy puszczają i zaczynają się podpierdalanki – ban. Nie będę wchodzić w dyskusję z idiotami, nie ten poziom kochanieńki. Trafiły się też Sebixy z podkulonymi ogonkami. Na forum bluzgi, a potem wypisują maile, że czemu PANI mnie zablokowała kwik, kwik. Bo mogłam. Bo naklejka. Bo idioci won. PANI, czujecie to? Z debilki nagle robię się PANIĄ jak koledzy nie widzą :DTrafili się grammar nazi. Bo przecież BOMBELEK jest napisane z błędem. No co Ty nie powiesz bystrzaku! Na nic moja odpowiedź skąd wzięło się to słowo i wykład o języku internetowym w sytuacjach nieformalnych (hello, nie piszę tutaj podań do prezydenta, tylko puszczam moje myśli luzem). Pan popuścił i zwyzywał mnie od debilek. Ban. Najbardziej zachwyciłam się starszymi paniami, które używając siarczystych słów w stosunku do mnie i innych tu obecnych, jednocześnie wrzucają na swoje profile obrazki z serduszkami i fotki z wnuczkami. „Miłego dzionka i słodkiej kawusi”, a w komentarzach „Po co tych zboczeńców kurwa promujesz?!”. Ban.

Wzruszyły mnie ostatnie dni za sprawą tych hmmm… ciekawych ludzi. Z radością dawałam im bany. Miałam mnóstwo śmiechu czytając ich frustracje przelane w słowa. A potem tak pomyślałam, że oni też głosują. OESU! A potem pomyślałam jak smutne mają życie. No żal ludzi. Dlatego zostawcie w komentarzu serduszko dla tych biednych Darków*.

*Darek – moje osobiste określenie frustratów internetowych. Powstało dla upamiętnienia Pana Darka, który puścił najpiękniejszy hejt w moim życiu <3

#ścianaserc 

Strefa wolna od nienawiści!

By | Blog, Rozkminy | No Comments
Zdjęcie za zgodą Bartek Górski @g_rski

Historia zatacza koło? Nie tak dawno Żydzi byli prześladowani. W Kambodży mordowano osoby w okularach. Może zaczniemy prześladować osoby o niebieskich oczach? Ot tak, dla zasady. Dopiszmy sobie, że niebieskie oczy, to kolor szatana i zwyrodnialstwo. Strefa wolna od niebieskookich? Księża z pewnością poprą. Głupie? Pewnie, że głupie. Tak samo głupie jak prześladowanie osób LGBT. To się dzieje teraz. Naprawdę. Niestety.

Kiedy wczoraj zobaczyłam na jednym z filmów dziewczynę w różowej koszulce na marszu w Białymstoku, którą kopało stado rosłych chłopów, coś we mnie pękło. Dziewczyna leżała, piszczała, a oni kopali. Krzyczeli żeby wypierdalała. Wyzywali. Bili i pluli. Zwykła dziewczyna. Czyjaś córka, sąsiadka, koleżanka, siostra. Oni – zaślepieni nienawiścią… nie wiem jak mam ich określić, bo przecież to nie mężczyźni, nie ludzie, nawet nie zwierzęta, bo i zwierzęta nie robią takich rzeczy. Oni. Nazwę ich oni. Oni, dobrze zbudowani, w opiętych koszulkach z pustymi jak oni hasłami. Hasłami bez znaczenia. „Bóg, Honor, Ojczyzna”, „Armia Boga”, na dokładkę „Białystok przeciw zboczeńcom”. Oni nie wiedzą co to Bóg. Nie mają Honoru. Oni niszczą Ojczyznę. Bóg nie potrzebuje armii. „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego…”. Czy oni są pełni tej dobrej, bożej energii? Nie. Miłosierdzie… Kurwa, nie wierzę w to, co się dzieje!

Znasz kogoś LGBT? Bo ja znam. Mam znajomych LGBT. Nie znasz? Znasz. Tylko o tym nie wiesz. Bo Twoja sąsiadka, siostra, może znajoma boi się o tym powiedzieć. Dlaczego się boi? Jeszcze pytasz? Chętnie poszłabym na marsz, ale wiesz co? Też się boję. Oglądałam relację z marszów w Wielkiej Brytanii, w USA, w Niemczech. Znajomi wrzucali filmy na social media. Wesoła impreza. Kolorowi ludzie. Szczęśliwi. Uśmiechnięci. Fajnie. Normalnie. Wczoraj znajomi wrzucali filmy z Białegostoku. Leciała kostka brukowa, lała się krew. Obite twarze, na których próbował przebić się uśmiech. Ciężko się uśmiechać, kiedy w każdej chwili możesz dostać cegłą w łeb za to, że jesteś. Matka z dzieckiem na rękach, uczy kilkulatka pokazywać środkowy palec i skanduje z tłumem: „Wy-pier-da-lać!”. I te koszulki z krzyżami, z Maryją, z bluzgami. Misz-masz. Bóg, Honor, Ojczyzna? Mózgu mielizna. Nienawiść, idiotyzm, horror. WSTYD!

Pierwsze skojarzenie? Pogrom Żydów, albo rzeź wołyńska. Kilkuletni Żyd został ukryty w kupie siana. Czas wojny. Izbica. Lubelskie. Pochodzę z tych okolic. Polski sąsiad ukrył żydowskiego chłopca przed gestapo, po czym udał się na posterunek, żeby Żyda sprzedać. Wrócił na miejsce z szefem gestapo Kurtem Engelsem, znanym ze swojego sadyzmu. Engels przebił chłopca widłami. Po wszystkim zabił też Polaka, bo akurat miał taki kaprys tego dnia. Sąsiad sprzedawał sąsiada. Sąsiad zabijał sąsiada. Sąsiad prześladował sąsiada, bo mu na to pozwolono. Nie możemy pozwolić na nienawiść. Nie możemy pozwolić na faszyzm wylewający się na Polskie ulice! Nie godzę się na to! I mam nadzieję, że mój głos w tej sprawie ma znaczenie. Mam nadzieję, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie…”.

Księżą podziękowali kibolom „za obronę miasta w jakikolwiek sposób” … 
Kurt też dziękował… widłami.

Daj żyć! Nie hejtuj!

By | Blog, Szoty | No Comments
źródło: IG @viva_magazyn

Natknęłam się na fotkę 14-letniej piosenkarki na profilu znanego magazynu. W opisie – „14-letnia Roksana Węgiel szczerze o swoim związku z ukochanym <3 „Sprawił, że zrozumiałam, co to znaczy mieć motyle w brzuchu””. Moja pierwsza myśl – ale materiał na podśmiechujki! Potem zajrzałam w komentarze, poczytałam jak ludzie jadą po tej młodziutkiej dziewczynie i zrobiło mi się wstyd, że tak pomyślałam.

Szambo takie jakby kanaliza w całym mieście wystrzeliła w kosmos. Dorośli ludzie jadą po młodej dziewczynce, dziecku jak po burej suce. Owszem, Roksana wygląda bardzo dorośle. Może trochę jest traktowana jak produkt, na którym można zrobić kasę, ale jeśli tak jest, to jest to wina dorosłych, a nie jej. Dorosłe kobiety hejtowały ją, że co ona wie o związkach, że do książek, że one w tym wiek to… bla, bla, bla. Kto napisał o „związkach”? Viva! To magazyn określił nastoletnie „chodzenie” związkiem, nie ona sama. Gazeta odpowiednio dobrała słowa, żeby wzbudzić zainteresowanie swoim zdjęciem i w konsekwencji artykułem. Roksana ma „dorosłe” zdjęcia, a magazyn zrobił z niej produkt. Przykre.

Że wygląda dojrzale? Cóż, dzieciaki dojrzewają w swoim tempie. Każdy inaczej. Jedni wcześniej, drudzy później. Tutaj doszła jeszcze odpowiednia stylizacja, makijaż. Że dziewczyna ma chłopaka w tym wieku? Też miałam! I niemal wszystkie moje koleżanki miały! Żadna nie zaszła w ciąże (no dobra może z jedna zaszła 😀 ), żadna się nie stoczyła, wszystkie wyrosłyśmy na normalnych ludzi. Były pierwsze randki, trzymanie za rączkę, pierwsze pocałunki, szeptanie między sobą, który chłopak nam się podoba. Było super! Po prostu o nas nie pisały gazety, nie byłyśmy utalentowanymi, młodymi piosenkarkami. Może to i lepiej? Nikt nas nie hejtował za byle co.

Mało? Chciałabym przypomnieć, że królowa Jadwiga biorąc ślub z Jagiełłą miała 12 lat. Więc argument, że kiedyś to było, jest mocno nietrafiony. Czemu jeszcze kilkadziesiąt lat temu za mąż masowo wychodziły szesnastolatki? Bo kiedyś to było! I nie było gumek 😉 Seks, to nie jest magiczne coś, o którym ludzie dowiadują się grubo po dwudziestym roku życia! Seksualność towarzyszy nam od dzieciństwa i te pierwsze pocałunki nastolatek są normalne!

Pamiętam jak Prababcia opowiadała mi o czasach, kiedy „kiedyś to było”. Miałam wtedy nie więcej niż piętnaście lat i z zaciekawieniem słuchałam opowieści o tym jak przed wojną nastolatki mogły chodzić na zabawę w Domu Ludowym tylko do dwudziestej, bo inaczej ojciec dawał karę. W Domu Ludowym chłopcy grali na akordeonach, a na pobliskich łąkach, jak określiła moja prababcia, „kupice z sianem, podskakiwały w rytm”. Ale na dwudziestą wszyscy w domu byli! A za miesiąc, dwa, w kościele były zapowiedzi.

Czy mamy prawo hejtować młodą osobę, która właśnie teraz kształtuje swoje życie, za to że ma chłopaka? Za to, że cieszy się życiem? NIE. Pamiętajmy, że osoby publiczne są ciągle narażone na życie w blasku fleszy. Nie jest łatwo dojrzewać pod okiem dziennikarzy i zawistnych ludzi. Dajcie tej dziewczynie żyć!

Influencerzy? A co to w ogóle jest?!

By | Blog, Szoty | No Comments

Albo Ci influencerzy. Co to w ogóle jest? Z definicji, to osoby mające wpływ na wybory swoich odbiorców. W praktyce określenie używane w stosunku do większości osób, ktore w jakiś sposób działają w social media. Wyskakuje taka roksanka123 bez dorobku internetowo-artystycznego, ale za to ze sztucznie napompowanym Instagramem i myśli, że ma jakikolwiek wpływ na kogokolwiek. Nie ma. Nie ma choćby miała 100k obsów.

Jedzie taka roxanka123 na Openera i w drodze wypisuje wiadomości do knajp, że ona by chciała darmo zjeść. Nie darmo, za 15 sekundowy filmik. Potem właściciel wrzuca do sieci skomlenie i wszyscy się śmieją. I ja się nie dziwię, że wszyscy się śmieją. Zwykły Kowalski nie ogarnia o co chodzi w tych całych influancach. Takie roxanki stawiają w złym świetle prawdziwych influencerów. Prawdziwy influencer, to osoba, która ma rzeczywisty wpływ na osoby, które go śledzą. Znam takie osoby. Sama również wpływam na Wasze wybory, dlatego ostrożnie podchodzę do wszystkich współprac. Mam do Was szacunek, więc nie mam zamiaru wciskać Wam kitów. Każdą współpracę oznaczam. Znam osoby, które bywają w telewizji, prasie, mają ogromne zasięgi na blogach, czy na Facebooku. Na przykład na FB mają 100k odbiorców, cytują ich media i autorytety, ale na IG mają ledwie 15k, bo nie wypinają cycków i nie zdobywają obserwatorów w nieuczciwy sposób. Teraz spójrzcie na taką roxanke123. Lajki sztuczne, cycki sztuczne i żąda darmowych drinków. Max co ma do powiedzenia to “Hejka kochani! Piękna dziś pogoda. Łapcie kod na znizkę na dietę pudełkową JurnaJagoda. Dajcie znać co słychać”. Prawdziwy influencer nie musi żądać, on dostaje, o ile przyjmie propozycję. Bo wspomnieć warto, że dużo takich propozycji ląduje w koszu.

Przy 10k obserwatorów na IG zdjęcie i krótkie stories, to koszt około tysiąca złotych. Tak. Influencerzy biorą za to hajs. Roxanki sępią drinki przy 100k. Widzicie ten kontrast? Oczywiście barter to nic złego. Czasami warto pomóc małej, rozwijającej się firmie lub przyjąć barter, bo coś i tak bysmy kupili, albo jeszcze tysiąc innych powodów. Sępienie roxanek odbija się na całym środowisku. Ludzie postrzegają influencerów jako ścierwo. Ludzie myślą, że influencerzy to pazerne sępy. Przez pseudogwiazdeczki obrywa się nam wszystkim. Co mogę zrobić? Nic. Mogę tylko robić swoje. Mogę obserwować wartościowe osoby i udawać, że roxanek nie ma. Tylko czasem głupio powiedzieć, ze jestem blogerką, bo ludzie patrzą z politowaniem i pytają co dostałam darmo. Gówno. Na wszystko zapracowałam.

Ot bierdolta się od Boruca i jego bombelka! I ot maleństwa też!

By | Blog, Szoty | No Comments

Jest inba. Była żona Boruca, która jest aktualnie aktualną żoną byłego męża Marty Kaczyńskiej wyznała, że wspólny syn jej i Boruca zjada mango za 900 złotych miesięcznie. W związku z tym i z dojazdami do szkoły, które kosztują bombelka 2000 złotych żąda podwyższenia alimentów z 15 koła na 20 tysięcy. No szare życie, codzienność. Boruc woli obniżyć alimenty z 15 klocków na 5. No, ale jak żyć za 5000 złotych, kiedy szofer, czy tam lektyka, do szkoły kosztuje? Bombelek potrzebuje też 4 tysie na komputera i inne zainteresowania, normalka. Madka bombelka swego czasu miała nawet hajsy, pewnie dlatego, że wyłudziła 13 milionów z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. No, ale ktoś strzelił z ucha, stara odsiedziała, a z milionów mało co zostało. Trzeba sobie więc radzić inaczej. Mango przecież takie drogie…

Boruc jak przeczytał o tym, że młody zamiast naładować lapka, kupuje co miesiąc nowy, gorzko zapłakał i wyrzygał żal na Instagramie. Generalnie bombelek, to cud niepokalanego poczęcia – „ Po pierwsze nie zostawiłem żony w ciąży, już rok przed ciążą byliśmy w separacji”. A tu ciąża bach! Te separacje są niebezpieczne jak mango za 30 złotych sztuka. Bo to nie jest takie zwykłe mango, to mango z pietruszki, a pietruszka się ceni, Wy sobie nie myślcie! Po pierwsze, niepokalanie poczęta latorośl nie je byle gówna. Po drugie, mango to rośnie wysoko w Pirenejach, jest zrywane przez kastratów, którzy dotykają owoce tylko lewą ręką przyodzianą w jedwabną rękawiczkę. Do willi Boruczątka mango podróżuje na smokach z Gry o Tron. Podawane jest na złotej zastawie przez dziewice o śnieżnobiałej cerze, które wyśpiewują podczas posiłku staroceltyckie pieśni na lepsze trawienie. Na pokój młody potrzebuje drobne tysiąc złotych miesięcznie. To zrozumiałe! Wstyd zaprosić znajomych do jakiejś nory z biurkiem z Ikei dla plebsu! Też bym się wstydziła, dlatego nie mam przyjaciół, bo wstyd mi ludzi zapraszać na chatę. Mam dwa stoliczki z Ikei jak patologia.

Z jednej strony niech stary płaci, w końcu separacyjne, niepokalane poczęcie i cud. Poza tym zarabia jakieś 5 baniek za sezon w AFC Bournemouth. Mój stary nigdy nie zapłacił mi nawet złotówki, a gdzie tam mowa o mango z pietruszki! Z drugiej strony wygląda to na alimenty w stylu „dej mam horom curke”. Taka wyższa szkoła wyłudzania hajsów na tipsy i ciepłą Tatrę pod blokiem. Tutaj madka przywykła do luksusów gardzi Tatrą, żąda łiski. Schemat ten sam.

Inba trwa. Towarzystwo obrzuca się gównem w social media. Były mąż Kaczyńskiej wyzywa byłego męża swojej obecnej żony od patologii i każe mu uciszyć obecną żonę. Boruc jedzie im od złodziei. Ciekawe co na to niepokalanie poczęty i główny zainteresowany. Nie dość, że ma przejebane na chacie, w necie, to i w szkole pewnie częstują go zwykłym mango po 3 złote sztuka. Co tam jeszcze się może odmangolić, to ja nawet nie…

Walka o ekologię plastikową słomką

By | Blog, Szoty | No Comments

Pamiętacie jak Wam pisałam o tym wojowaniu o ekologię plastikową słomką? Że wiecie, plastikowa słomka zabija morświny, więc połowa Instagrama potępia słomki, ale pudło nowych kosmetyków, w plastikowych opakowaniach, pokazywane co drugi dzień na stories, to już jest cacy i generalnie polecają, i musicie to mieć. Musicie to kupić. MUSICIE! Segregacja plastiku na dobry i nie dobry, chuj z tym, że z jednej fabryki. Hipokryzja.

I wczoraj smażę sobie kotlety. Pewnie też nie ekologicznie, bo przecież świnia straciła życie, mięso ma być wkrótce luksusem, a do jej hodowli zużyto hektolitry wody. No mogłabym jeść sałatę. Ale żeby taka sałata urosła, też potrzeba wody i takie tam. Sałatę to ja lubię i szanuję, ale do kotleta. Lubię mięso. Jem mięso. Sałatą się nie najem. I tyle. I tak się zadumałam, że niedziela, ja w garach, że sama to robię i w sumie to może lepiej pójść do knajpy i z bani, ale byłam już na etapie skwierczenia na patelni, więc bez sensu. Wrzuciłam te zwykłe mielone na szklanym talerzu na stories i mi się komcie posypały, że pycha, że orgazm, że narobiłam smaku.

Przeglądam potem to IG, a tam ekolożki od wojny słomkowej polecają dietę pudełkową. Pudełko z plastiku, sztućce z plastiku, pudelka zaklejone folią, szejki owocowe w plastikowych kubkach, całość dostarczona w foliowej reklamówce😆 JEBŁAM. Ale słomek nie używają nu nu nu! Są EKO FCHUJ!

Ja Was tam pierdolę z Waszą udawaną propagandą.

Ja drodzy Państwo od lat chodzę z torbą wielorazową, a jak mam w niej za mało miejsca i muszę dobrać foliówkę, to potem ta foliówka robi też za worek na śmieci lub jeździ ze mną na wakacje. Jak to na wakacje? Ano kto mnie śledzi ten wie, że moja reklamówka z Biedry służy mi za pokrowiec na buty w walizce od kilku lat. Można powiedzieć, że to już zabytek, bo w Biedrze nie ma tego wzoru od dawna, unikat! W ogródku mam zielnik, zioła trzymam w słoikach po miodzie, a nie w modnych pojemnikach z jakiejś Ikei czy innego chujstwa, co ładnie na zdjęciach wygląda. Ile się da, to gotuję w domu, chociaż ani ze mnie kucharz, ani pasjonat. No słomek akurat też nie używam, nigdy w życiu nawet ich nie kupiłam, bo to dla mnie zbędny szajs. Przez słomkę nie umiem się napić, to inna sprawa. Jak już mi słomkę w drinka wsadzą, to nie schodzę na zawał, ale i grosza za to gówno bym nie dala. Szmat nie kupuję co trzy dni żeby tylko stylóweczką błysnąć w necie, second handy lubię, bo tanio, bo się nie marnuje, bo oryginalnie i takie tam. I mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale idę odgrzać sobie kotleta. A Wy zwróćcie uwagę na to, kto co reklamuje w danym momencie tylko dlatego, że moda, akcja, sracja, a kto żyje tak na co dzień i jest to dla niego naturalne, a nie lajkogenne😉

Kim jestem? Dokąd zmierzam? Jestem zwycięzcą!

By | Blog, Szoty | No Comments

Dzisiaj mam dzień rozkminy. No i rozkminiłam, że za dużo kminię.

Bo tak myślę nad produktem własnym. Ale żeby to nie była jakaś kolejna tandeta od blogera. Żeby to nie była autobiografia😆 (Kurła ostatnio koleżanka mi powiedziała, że jakiś nastoletni jutuber wydał autobiografię i dzieci się o to zabijają. Nastolatek. Autobiografia. Kumacie? I to się do tego sprzedaje!). Nie chcę kolejnego poradnika blogera, gównokołczingu, szmiry w stylu 548 dni, czy ileś tam. Ale to się sprzedaje! Wypuścić felietony? Kto kupi coś na poważnie? Ludzie z depresją? To może felietony na śmiesznie? Kto wyda kasę na głupawkę? No to nie wiem😆 Generalnie papierowe książki nie przynoszą zarobku, chyba że sprzedam ich milion, to z wydawnictwa coś skapnie, na waciki. Jak bym wydała w selfie, czyli sama, to coś bym zarobiła, ale to inwestycja, a ja nie mam luźnych 100 tysięcy🥴Bo przecież nie wypuszczę 200 sztuk jak debil, bo też się nie zwróci😆

A może sprzedawać gadżety? Może poszukać producenta srajtaśmy i wejść we współpracę żeby drukowali moją gównopezję na ich papierze? Każdy na kiblu lubi poczytać. Nowatorskie! Mój patent jakby co.

I po co rozkminiać jak jakaś dziunia z YT sprzedaje wodę po swojej kąpieli po 30$! I nikogo nie pyta, czy to ma sens, bo hajs się zgadza. Wzięłabym słoiki po ogórkach (eko i recyklingi na topie!), nalała popłuczyny po moich śmierdzacych członkach i po stówce by szło. Kiedyś nawet myślałam żeby nasypać ziemi w ładne woreczki. Kupić od Chinczyków takie Maryjki-butelki z odkręcaną głowką i nalać kranówy. I z tym wszystkim pojechać do Częstochowy. Sprzedawałabym jako ziemię świętą i wodę poświęconą przez papieża. Szłoby jak kroksy w Lidlu! Maryjka z odkręcaną głowką – dolar za sztukę, w hurcie pewnie mniej, po 5 dych mozna opychać na lajcie. Woreczki, to już całkiem grosze. Ziemia, woda, proszki, chema, taka sytuacja. Ale w Częstochowie mafia kramiarzy by mnie zajebała. Zostaje Świebodzin, ale daleko. Busa trzebaby było kupić. Znowu wydatek. Pewnie jakieś haracze dla księży. No nie wiem, nie wiem…

W sumie to mogłabym śpiewać! Na przykład hymn USA. Co prawda nie umiem śpiewać, ale jak pokazuje nam współczesny świat, to zupełnie nie ma znaczenia! Ba! Są takie wokalistki, co na braku umiejętności trzepią srogi hajs. I za to je w sumie podziwiam. Ludzie udostępniają ich wyczyny jak zaczarowani. Kurła, no żeby mnie tak wszyscy udostępniali, to już bym była bogaczem i ocierała łzy wywołane hejtem studolarówkami. I dalej bym śpiewała! Wyłabym jak pojebana! A potem kupiłabym milion Maryjek-butelek i kupiła busa. I pojechałabym do Świebodzina!

Możecie udostępniać. Świebodzin mnie potrzebuje! Chcę skoczyć z Jezuskowego ramienia na bungee i zostać sprzedawcą roku Maryjek-butelek oraz Blogerką Roku Ziemi Świebodzińskiej!