Monthly Archives

sierpień 2018

Musy do mycia twarzy od LaQ, moje odkrycie trzydziestolecia!

By | Bjuti Pudi, Blog | No Comments

Dawno nie było tu kosmetyków co? Nie było, bo to wszystko chuja warte. Jeden pies co na ryj położysz. Jakby te wszystkie kremy, sremy przeciwzmarszczkowe działały to te stare aktorki, ambasadorki marek nie naciągałyby się u chirurga. A się naciągają. No to gdzie ten krem niby działa? Aż się ciśnie na usta, że w dupie. Chociaż tam nie sprawdzałam. Czasami jednak trafi mi się jakaś perełka i wtedy wiem, że muszę, po prostu muszę poświęcić jej osobny wpis na blogu, bo jest tego warta. Chcę Wam zrobić dobrze i tanio. Zrobię Wam dobrze na trzy sposoby! Jedziemy z koksem!

Musy do mycia twarzy od LaQ. Nasza polska, swojska marka do której mam szczególny sentyment. Ale sentymenty na bok. Te produkty są zwyczajnie idealne. Przynajmniej dla mnie. Nie jest to żadna współpraca ani wpis sponsorowany. Co prawda musy dostałam za darmo ale nie po to żeby recenzować. Dostałam z sympatii, nie jakaś bezduszna paczka z agencji czy coś, dostałam je prosto od Karoliny, która własne palce macza w tych słoiczkach żeby ukręcić wartościowe kosmetyki. Jeśli już wyjaśniliśmy sobie kwestię, że “łe darmo sucza dostała, głupia blogerka, wysępiła, do roboty by się wzięła” i wiecie, że dostałam, bo jestem zajebista to mogę Wam coś tam więcej o musach napisać.

Tutaj macie składy, pewnie gówno widzicie, więc odsyłam Was do LaQowego sklepu i tam możecie sobie poczytać. Teraz każda blogerka analizuje każdy przecinek w składzie ale ja nie będę, bo mi się nie chce i nie czuję się kompetentna ale mogę Wam powiedzieć, że składy są maksymalnie proste i dobre. Nie znajdziecie tam żadnych śmieci, a jedynie wartościowe składniki no i drobny konserwant żeby Wam mus nie zgnił zanim ze słoiczka do gęby doniesiecie. Proste i logiczne. Nie ma się do czego przypierdolić. Myślę, że musy nadadzą się do każdej twarzy tym bardziej, że do wyboru mamy trzy rodzaje. Żółty peelingujący, różowy nawilżający i czarny oczyszczający.

Zapach! Jak one pachną! Uwielbiam jak coś mi pachnie. Żółty to ananas, różowy wiśnia, a czarny coś jakby subtelne perfumy unisex. Ale nie o zapach tu chodzi. Musy świetnie oczyszczają. Żółtego używam raz, czasami dwa razy w tygodniu. Jak wspomniałam żółtek to wersja peelingująca do tego z moim ukochanym korundem. Dla mnie genialna sprawa! Dotychczas kupowałam osobno korund i mieszałam najczęściej z czymś do mycia twarzy, a tutaj mam gotowca, do tego pęknie pachnącego. Idelolo. Czarnuch ma dodatek węgla aktywnego, jeśli to Was nie zachęca to dodano jeszcze garść oleju z konopi siewnych. No kto nie lubi konopi niech pierwszy rzuci kamień! Ta wersja chyba najbardziej odpowiada potrzebom mojej skóry, chociaż po opalaniu to mus wiśniowy był odpowiedniejszy. Czarny mus dedykowany jest skórze problematycznej, tłustej i mieszanej. Wiśniowa wersja będzie dobra dla cery normalnej, suchej i wrażliwej, w składzie znajdziemy między innymi masło shea. Osobiście uważam, że najlepiej mieć wszystkie trzy musy i używać zamiennie w zależności od tego czego nasza skóra akurat potrzebuje.

Mamy fajne działanie, ładny zapach, dorzucam do tego mega wydajność. Czarny mus na zdjęciu ma miesięczny ubytek. Przez miesiąc, używając kosmetyku przynajmniej dwa razy dziennie, zużyłam jego małą łyżeczkę! Uwielbiam też przyjemną konsystencję tegoż wynalazku- taka nadmuchana ale jednak dość zbita pianka. Słoiczki małe (100 ml), poręczne, lekkie. Twarz oczyszczona jak trza, na skórze nie pozostaje żadna tłusta warstwa. Tutaj serio wszystko jest tak jak trzeba. A teraz najlepsze! Słoiczek musu kosztuje 17,99! Czy jeszcze coś trzeba dodawać?! Dla mnie to jest sztos i jeśli kiedykolwiek uda mi się zdenkować te maluchy (ta wydajność!) to będę kupować i kupować. Nie chcę widzieć niczego innego do mycia twarzy w mojej łazience. Mam swoje perełki. 30 lat szukałam ideału i dlatego dziś Wam o tym mówię- znalazłam!

Afera wiklinowo-koszykowa i zemsta krwiożerczych bobrów

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Blogosfera nie zna pojęcia sezonu hmmm…ogórkowego. Jest afera! Jest afera na sto fajerek! Ale nikt nie zadał sobie trudu żeby aferę rozgryźć od właściwej strony. Czaicie te modne ostatnio (i 40 lat temu) torebki-koszyczki z wikliny? I okazało się, że jedna baba drugiej babie wsadziła do dupy grabie. W skrócie to jedna twierdzi, że pomysł na koszyczki ta druga jej zajebała, ta druga twierdzi, że nie opyla się od tej pierwszej tego kupować, bo lepiej zrobić samemu, ta pierwsza, że tamta druga robi jej na złość, a ta druga, że na odwrót. Czaicie? Ja też nie. Chodzi o to, że nikt nie wie, że to wszystko jest spisek, a w 17 sekundzie słychać strzały! Specjalnie dla Was rozwikłam aferę wiklinowo-koszykową! Jedziemy z koksem!

Jakieś 40 lat temu moja Babcia miała torebkę-koszyczek z wikliny, więc zacznijmy od tego, że moja Babcia powinna dostać odszkodowanie za kradzież pomysłu od obu pań. Ale to to już zadzwonię na policję, żeby przyjechała na Fejsbuki i żeby wszyscy oddali pieniądze za las mojej Babci. W tamtych czasach nie było FB, IG ani nawet internetu (amazing!) więc moda nie rozłaziła się tak szybko jak majtki z Pepco. W związku z tym wielkiego popytu na wiklinę nie było. Ludzie dogadali się z bobrami, że oni sobie raz na miesiąc trochę wiklinki wezmą na koszyczki i inne bzdety, a w zamian bobry mogą sobie żyć w spokoju. Tak było!

Mijały lata. Ludzie i bobry żyły w symbiozie i nastał rok 2018. Wielka moda na torebki-koszyczki rozkwitła na dobre zaburzając naturalny ekosystem. Bobry nieśmiało wspominały coś o tym, że oto ktoś im wiklinę podpierdala bezkarnie i to w ilościach hurtowych. Żeremia niczym nieosłonięte zaczęły bobry wkurwiać, bo jak to tak byle kto im w okna może zajrzeć?! Wkrótce bobry zaczęły mieć problem nawet z budową swoich osiedli, bo cała wiklinę chuj strzelił- wszystko poszło na te pojebane torebunie dla celebrytek! Tego było za wiele! Spokojne dotąd bobry wkurwiły się nie na żarty! Zaczęły podchodzić coraz bliżej osiedli ludzkich! Najpierw nieśmiało przegryzały opony autom pozostawionym na podjazdach. Nie przynosiło to jednak zamierzonych rezultatów tymczasem biedne bobry nie miały gdzie mieszkać i bobra czochrać. Trzeba było zrobić więcej! Zasoby wikliny były prawie wyczerpane!

Bobry miały już dość! Trzeba było działać z pierdolnięciem. Bobry zaczęły zapuszczać się do wiosek i miasteczek. Żadne miejsce położone nad rzeką nie jest już bezpieczne! Kudłaje wchodzą do wiosek jak do siebie, gwałcą staruszki, okradają Biedronki, jeżdżą białymi wanami i wycinają nerki nieletnim, czasami masturbują się pod przedszkolami! Bobry zaczęły się mścić! Wieczorami podchodzą pod okna i rytmicznie uderzając ogonami w psa sąsiada nie pozwalają zasnąć ludziom w swych domostwach. Tak długo jak one nie będą mogły spać w swoich żeremiach, tak i ludziom spać nie pozwolą. Bobry są coraz gorsze i cwańsze i to nie jest ich ostatnie słowo! Nikt nad nimi nie panuje, karuzeli nie da się zatrzymać. Skoro świt pukają do drzwi w przebraniu jehowych. Udają, że chcą porozmawiać o Jezusie, a potem cap za łeb i po zawodach. To już nie jest śmieszne! Wiklina musi wrócić do swojego matecznika albo bobry zdominują płaską ziemię!!!111oneonejedendwatrzy

Bobry wnikają w umysły. Ta cała afera też jest nieludzka! Bobry przejęły umysły dwóch znanych osób i teraz nimi sterują! Podejrzewam, że część polityków również działa na usługach pokrzywdzonych bobrów, które na fali wkurwienia zamieniły się w krwiożercze potwory! Machina ruszyła, ludzie strzeżcie się, bo będzie tylko gorzej! Precz z moda na wiklinowe koszyczko-torebki zanim będzie za późno!

Po co o tym piszę? Pisze o tym po to żeby ostrzec przed aferami, bo nic nie jest takie jak nam się wydaje. Nikt nigdy nie był na tyle odważny żeby powiedzieć, że bobry przejmują umysły. I oto wchodzę ja, cała na biało. Jeśli nie odezwę się w najbliższym czasie to oznacza jedno- bobry mnie mają!

 

 

Dlaczego warto mieć kota?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Mam koty. W głowie i w domu. Żadna tajemnica. Stara panna z kotem brzmi dumnie. Konkubina z kotem też spoko. Narzeczona też. W sumie koty to dobra sprawa, czasami wymówka, a czasami jest do kogo gębę otworzyć. Bez kotów byłaby chujoza i pewnie skończyłabym jak Popiel. Kot, ten w głowie, też pomaga. Same plusy.

jeansy bonprixbluzka bonprix

Ciągle żyję nadzieją na 500+ na kota. W końcu nasz rodzimy King Dzong Jarung to miłośnik kotów. Obleci nawet 200+. Wszystko jest na dobrej drodze. Jarung dzieci nie ma, kotki kocha. W głowie też ma kota. Aż się sobą brzydzę, że ja też 😀 Bo, że ja mam kota w głowie to co zrobić, urodziłam się z jakimś defektem, synapsy w mózgu mają zwarcie i dzieją się rzeczy niepojęte. Ale ja dziś miałam o zwierzętach. Janusz i Grażyna towarzyszą mi od kilku lat. Taki kot to dobra sprawa. Zimą w nogi grzeje, latem ogonem wachluje. Kłaków gubi tyle, że mogę dziergać autorskie swetry z kociego futra. Pracuję sobie z osobistej chałupy, przyjdzie taki jeden z drugim to i mam z kim pogadać. Odpowiadają chóralnie tylko nie wiem co. Jak jakaś ćma wpadnie do pokoju albo komar to jest na miejscu skonsumowana, czasami na wynos, bo czasami Grażyna pomiętoli owada i do piwnicy zaniesie na kolację. Naje się, posprząta i jeszcze nie dopuści żeby mnie coś pogryzło. Skarb. Kuriera to czują z kilkunastu metrów. Warują pod drzwiami jak psy.

kurtka bonprix

Moje koty chodzą na smyczy i tylko po ogródku. Pewnie ludzie mówią, że jestem pierdolnięta. Pewnie jestem. One też są i jednym skokiem mogą wpierdolić się pod samochód. Dlatego mają szelki. Jedzą lepiej niż ja, karma tylko wyselekcjonowana i żadnej marketówki. O kota trzeba dbać. Bo kot to właściwie lepszy niż dziecko. Kota nie trzeba przewijać, nie płacze po nocach, sra tylko w kuwetę, a nie jakieś kleksy po ścianach. Do przedszkola nie muszę zaprowadzać. Je sam. Pije sam. Trzy razy na dzień na spacer z nim nie trzeba chodzić. W ciąże nie zajdzie, bo ojebane co trzeba. Po dyskotekach się nie szlaja, rączki przed obiadem sam sobie wymyje. Same plusy! I przyjdzie Ci taki wieczorem, na kolana się uwali, pomruczy, zagrzeje, uspokoi. Kiedy wracam z dłuższego wypadu- cieszy się jakby mnie sto lat nie widział. Śpi jeden z drugim dotąd aż ja nie wstanę, ciuchy w szafie wyprasuje robiąc sobie gniazdo, do zdjęć pierwszy się pcha i zawsze dobrze pozuje, a na Instagramie zawsze zbiera setki serduszek.

bluza bonprix

Janusz został uprowadzony nocą z komórki. Wiecie, stado zapchlonych kotków bez przyszłości. Grażyna przyszła sama. Wsiadła Niemężowi do samochodu i kazała się wieźć do domu. Była brudna i wygłodzona. Wywalczyliśmy tym kotom życie. One wnoszą życie w naszym domu. Są wdzięczne i czasami mam wrażenie, że doskonale rozumieją wszystko co się do nich mówi. Nasze Rudasy gdzieś na początku sierpnia maja swoje urodziny. Janusz kończy 5, a Grażyna 2 lata. To niesamowite, że Grażyna przyszła do nas dokładnie 3 lata później niż Janusz, 30 września. Podobno koty same wybierają sobie właściciela. Nasze wybrały taką samą datę i do tego są prawie identyczne.

Uważam, że świata nie zmienię. Nie pomogę może niewykształconemu i głodnemu dziecku z Afryki, może nie mam wpływu na losy świata. Może i nie uratuję niemowlęcia z płonącego wieżowca, ale te koty uratowałam. Nie jeżdżę na Madagaskar żeby odjebac szopę i rzucać w dzieci lizakami. Nie obnoszę się gdzie i komu wpłaciłam kasę na zbiórkę. Nie. Wystarczą małe gesty, wystarczy, że w swoim najbliższym otoczeniu robimy jakieś małe dobro. Karma wraca. Zresztą nie raz widziałam jak moje koty karmę zwracały więc to wszystko prawda!