Monthly Archives

czerwiec 2018

Konsumpcjonizm czy minimalizm?

By | Blog, Przemyślnik | No Comments

Czasami w wietrze tych moich przemyśleń stanę w takim przeciągu, że aż mi gluty z nosa kapią. Bo weźcie, no pomyślcie, na jakim my świecie żyjemy? W radiu środki na infekcję pochwy, a w telewizji pożyczki na wakacje. I to musi się sprzedawać skoro reklama ciągle w eterze krąży. I jak ja tak sobie rozkminię, to na te wczasy na kredyt najlepiej jechać z tymi globulkami. Profilaktycznie. Bo przecież na takich wakacjach to różne rzeczy się dzieją i z różnymi ludźmi. Kolega mówił.

 

Te wszystkie reklamy to nas generalnie w chuja robią. To znaczy naiwnych robią. Pomijam tu dzieci i osoby starsze, tutaj to wiadomo. W Lidlu opiekacze na promce… tak jakby ludzie głupi byli. Przecież wiadomo, że latem to tylko grill, kiełbasa, browarek i kilka szparek. Tak się żyje! W jakimś tam markecie z elektroniką telewizor za pół ceny jeśli nasza reprezentacja do półfinałów wejdzie. No sorry, nieaktualne. Kulki mocy były przeterminowane. A mogli smalec jeść, a nie bez glutenu, bez cukru, bez smaku. W kolejnym markecie dwunastopak piwa za dwie dychy, bo co? Ze mną się nie napijesz? No chyba nie. Zmień pracę i weź kredyt! I już reklama banku ciśnie się z nową kartą. Darmową! A po trzech miesiącach jeb! I trza płacić.

Nowy telewizor, samochód, telefon, kiecka z najnowszej kolekcji, Wittchen z Lidla- nie da się bez tego żyć? Ta cała torebkowa akcja, ludzie…o naiwni! Poszłam do Wittchen, a tam torebki na promce, tańsze niż w Lidlu, bez kolejek i bez napierdalanki między zapienionymi babami. Nie głupio tym ludziom tak walczyć o kawałek szmaty? Zupełnie jak na zniżkach w Rossmannie. Chodzę do Jawy, tam ceny regularne są niższe niż te na obniżkach w Rossie. Mogłabym przepłacać, bo budżet pewien mam ale po co? No nie wiem. 

Blogerki maja najgorzej. Bo wiecie fotki. Trzeba nakupić pierdół do całej chałupy, te condomballsy i figurki ananasów. Kurzołapy, Ale taka moda, mieć trzeba. Dużo dodatków wszędzie, tak żeby przy samojebce w tle były modne akcenty. I jeszcze kosz badziewia do flatlajów. I ja tutaj nie mówię o tych osobach, które potrafią umiejętnie pewne elementy wykorzystać, są im niezbędne do pracy. Ja tu mówię o takich śmieciarzach- gromadzą byle mieć. Bo moda! Bo somsiad ma, ja nie kupię?Hity blogosfery- hitami pospólstwa!

Dziwi mnie zjawisko, które często obserwuję chociażby na Insta. 20 dni w miesiącu na stories słyszę narzekanie na niskie zarobki, a potem jeb! Trzy nowe paletki cieni za połowę pensji! No i chuj, nie będę żreć przez trzy dni! Ja sobie jakoś szczególnie nie żałuję, choć szacunek do pieniędzy mam. Jakbym miała wydać połowę pensji na kosmetyk to chyba byłby ze szczerego złota, pytanie po co? Żeby strzelić kilka fotek dla obserwatorów, pięć razy się pomalować i rzucić w kąt? Żeby przez resztę miesiąca płakać, że nie ma się na waciki? 

Za czym ten pęd? Za czym ta pogoń? Komu Wy się ludzie chcecie pokazać i po co? Czy Wy nie widzicie jak pięknie wkręcacie się w spiralę reklam? Bo ktoś tam wypuszcza nową serię kosmetyków, bo jest na to bum, bo trzeba jak najszybciej na blogu o tym napisać, bo staty, bo muszę to mieć, bo…Zadaj sobie pytanie czy tego potrzebujesz, czy jest Ci to potrzebne, czy dzięki temu będziesz szczęśliwszy.

Żadna tam ze mnie minimalistka. Minimalizm modny. Mam ze sto par butów. Lubię, ale stać mnie na to i nie odczuwam kolejnej pary. Nie muszę rezygnować z żarcia żeby dojebać sobie szpileczki za kilka stówek. Ale i tak zadaje sobie za każdym razem pytanie po co mi one. Jeśli uznam, że tak, są mi potrzebne, takich nie mam, nie będą stały bezużyteczne- kupuję. Kupuję, bo chcę, a nie, bo naszła na nie moda, albo somsiad ma to nie będę gorsza. Gdybym zarabiała tysiaka to albo kupowałabym buty po taniości, albo raz na ruski rok jedną porządną parę, tak żeby moje konto nie piszczało z głodu. Ale nadal moje zakupy są przemyślane. Kupiłam niedawno buty za dwa złote, kupiłam, ale i tak przed zakupem zadałam sobie pytanie “po chuj?”, odpowiedz była prosta- ładne, wygodne, będę w nich latać i latam. Nigdy nie kupuje czegoś czego nie użyję. 

Nigdy nie kupuję czegoś co nie jest mi potrzebne. Nawet na AliExpress ;) Nie gromadzę śmieci, nie zbieram bibelotów, nie wydaje kasy na coś co rzucę w kąt ani na coś co stoi i nie ma żadnej funkcji. Dodatki w domu? Świece, lustra, zegary, żywe kwiaty- tylko to co ma jakieś swoje zadanie. Z fanaberii posiadam dwie maskotki. Jedna kupiona dla jaj, druga, bo chciałam dać zarobić starszej Pani sprzedającej rękodzieło, a jej straganik ludzie omijali.

Przeraża mnie życie ponad stan. Konsumpcjonizm. Spoko- stać Cię, możesz sobie kupić nawet gumowe gówno za trzy tysiące, luz. Ale kiedy kogoś nie stać, przepierdala pensję na bibeloty, bo reklamowane czy to w telewizji czy na blogach, to coś jest nie tak. Włącza mi się światełko i zaczynam dumać. W tym przeciągu myśli przechodzą mnie dreszcze, czy ludzie są tak głupi czy naiwni i myślą, że mieć jest ważniejsze od być?

 

Wywczas z Pudernicą- Sycylia. Ispica i Pozzallo.

By | Blog, Wywczas | No Comments

Poznaliście już ciekawostki i wskazówki sycylijskie. Zwiedziliście już ze mną Etnę i Taorminę oraz Marzamemi. Dzisiaj pora na kolejne szwędanie po wyspie pełnej zbirów, imigrantów, mafiozów i gorącej lawy. Wdepniemy do portowego Pozzallo gdzie dopływają pontony z uchodźcami. Zajrzymy tez do Ispica gdzie ludzie do niedawna mieszkali w jaskiniach. Żeby przekonać się co jest prawdą, a co fałszem- musicie czytać dalej 😉

Santa Maria del Focallo

Startujemy z plaży w Santa Maria del Focallo. Plaża była sobie blisko hotelu Borgio Rio Favara, w którym stacjonowaliśmy. Właściwie wszelkie opisy na stronie Itaki zaliczają to miejsce do Ispica, chociaż do miasteczka jest jakieś 10 kilometrów. Plaża czysta, spokojna. Sporo tu Włochów i Francuzów. Sporadycznie trafia się Polak. Leżaki mieliśmy w cenie hotelu, ale można sobie wykupić prywatnie miejscówkę, za ile nie wiem, bo nie było mi to do szczęścia potrzebne. Jest bar, muzyka, jakiś aerobik wodny, sprzęt do wypożyczenia. Miejsc nie brakuje, tłumów nie ma, a plaża ciągnie się i ciągnie. Woda przejrzysta jak w kranie. Rekinów nie stwierdziłam. Żaden uchodźca nie dryfował. Osiemnaście na piętnaście. 

W moim tle widzicie Pozzallo, ale tam skoczymy na koniec. Z Plaży zabieram Was do Ispica.

Ispica

Urocze miasteczko w południowo- wschodniej części Sycylii. Nieznane albo zapomniane przez turystów. Chyba na żadnym blogu nie spotkałam się z opisem tego miejsca. Jest cicho, spokojnie i mega klimatycznie. Widać podział społeczeństwa na tych zwykłych i tych w mafii. Wszyscy tak samo mili i pomocni. Nie ma się czego i kogo obawiać.Angielskiego nie zna nikt, ale na migi każdy stara Ci się pomóc. Gdybyście tam byli i szukali kibla, to jest w tej uliczce po prawej od budynku z drugiej fotki powyżej. Możecie nie potrzebować pamiątek, jedzenia, ale kibla każdy potrzebuje, więc sobie zapamiętajcie. Klop jest darmowy i czysty jakby co.

Piękna architektura. Nie będę się wymądrzać, bo znawcą nie jestem ale miło popatrzeć. W dzień, podczas popołudniowej siesty, plac jest niemal pusty. Wieczorem każdy kąt roi się od uśmiechniętych Sycylijczyków. Jedni głośno rozmawiają gestykulując, drudzy leniwie sączą winko, wokół roznosi się gwar rozmów przeplatany głośnym śmiechem. Jeśli ktoś zna angielski oznacza to, że jest tym strasznym i złym uchodźcą. Los tak chciał, że uchodźcy, którzy stanęli na mojej drodze byli kulturalni i pomocni. Jeden wskazał drogę do apteki, drugi zagaił skąd jesteśmy. Płynny angielski i nienaganna kultura. Najczęściej można tutaj spotkać Kameruńczyków i Nigeryjczyków, którzy pracują na pobliskich polach. A teraz historia prawdziwa- to oni podzielili się wodą z Polakiem, również tam pracującym, podczas gdy inny Polak odwrócił się na pięcie. Ludzie, którym niejednokrotnie wymordowano całą rodzinę i przyjechali tu boso są bardzo skłonni do pomocy, ciężko pracują i nie wyciągają rąk po social. Uchodźców złych i niedobrych nie spotkałam. Moja Nieteściowa od jakichś 15 lat mieszka w Ispica i nigdy nie spotkały ją żadne nieprzyjemności. Także bajki o niebezpiecznej Sycylii traktujcie z przymrużeniem oka. Owszem mogą Cię napaść, pobić i okraść podobnie jak mogą Cię napaść, pobić i okraść w Warszawie, Krasnymstawie albo w Opolu. Wszędzie się zdarza natomiast nie demonizowałabym Sycylii. Od głównego placu ciągną się poplątane uliczki. Cała Ispica leży na skalnym wzgórzu i widoki stąd są zachwycające. Kiedy wejdziemy w kręte uliczki możemy dodatkowo zachwycić się architekturą. W Ispica widać kto jest prostym człowiekiem, a kto ma chody u Ojca Chrzestnego. Jedne budynki są zaniedbane, inne wręcz ociekają złotem. Niezależnie od tego jak domy wyglądają zewnątrz, wewnątrz wszystkie są skromnie urządzone. Nie ma zbędnego badziewia, bibelotów, serwetek, dywanów, gównoballsów pod sufitem i figurek flamingów na stolikach z Ikea. Totalna prostota i zero kiczu.Ponieważ byłam w kilku Sycylijskich mieszkaniach, mam porównanie. Byłam w domu bardzo bogatej rodziny, w domu przeciętnej i w domu mało majętnej. Wszędzie było czysto, przestrzennie, w całym mieszkaniu płytki, żadnych zbędnych pierdół. Przyznam, że taki minimalizm sobie cenię. Nie znoszę firanek, dywanów, serwetek, kurzołapów więc czułam się w takich wnętrzach wyśmienicie. Zauważyłam, że Sycylijczycy nie lubią tandety. Jeśli meble, to solidne, takie na lata, żadna tam Ikea za 300 złotych. Na ulicach można spotkać fury za miliony euro od Ojca Chrzestnego ale większość to zwykłe autka dla szarych ludzi. Można zobaczyć też sporo takich perełek jak Fiacik ze zdjęcia. Sycylia jest biednym miejscem. Ludzie żyją tu głównie z rolnictwa. Albo z mafii 😀 Ale mafię zostawmy w spokoju. Mafiozi to też ludzie w dodatku lepiej dbają o swoich i o turystów niż nasi zasrani politycy. Ispica to raj dla archeologów. Niegdyś ludność zamieszkiwała zbocza góry, na której teraz znajduje się miasteczko. Ispiczanie (nie wiem czy dobrze ich nazywam) początkowo zamieszkiwali w jaskiniach. Nawet teraz gdzieniegdzie jaskinie wciąż są użytkowane. Możemy natknąć się na kapliczki czy “domki” wydrążone w skałach. Na obrzeżach Ispica możemy zwiedzić kamieniołomy, park archeologiczny, grobowce jaskiniowe. Jeśli ktoś lubi pogrzebać w ziemi i nie jest nekrofilem, to Ispica na niego czeka. Lody! Kto przybędzie na Sycylię i nie poje ich lodów ten debil. Jedne z pyszniejszych lodów jakie jadłam! A jak ja mówię, że pycha, to musi być pycha, bo ja w słodyczach nie gustuję. W Ispica polecam Wam American Bar di Bruno Armenia. Na moje oko jest to cukiernia, ja ze słodyczy to ewentualnie serniczek albo lody. Lody w American Bar rozjebały mnie na łopatki i grabeczki. Rewelacja! Traficie tam bardzo łatwo, bar znajduje się w uliczce równoległej do głównego placu na Duca Degli Abruzzi 19. Ulica zaraz za tym kiblem, o którym już pisałam 😀 A lody najbardziej smakują właśnie na Palazzo Bruno di Belmonte. Siadasz i wdychasz ten klimat. Turystów tu jak na lekarstwo, można do woli rozkoszować się świętym spokojem.

Pozzallo

Kolejne malutkie miasto. Tym razem miasto portowe. W Pozzalo są aż cztery plaże odznaczone błękitną flagą. Przyznam, że to miasteczko zwiedziłam przelotem. Idealne miejsce na spacer wzdłuż morza.Mam wrażenie, że nadmorski deptak ciągnie się przez całe miasteczko. Pozzallo leży rzut beretem od Ispica i od  Santa Maria del Focallo. Można stąd udać się na Maltę. Zrezygnowaliśmy jednak z tej atrakcji, bo rejsik to około 100 euro od osoby, jakieś 2 godziny na morzu w jedną stronę. Kilka godzin na Malcie to za mało żeby sobie pozwiedzać, więc doszliśmy do wniosku, że lepiej tam kiedyś po prostu polecieć 😉 Niestety nie wiem gdzie w Pozzallo jest kibel. Musiałam sikać na partyzanta- przyczajona za murkiem.

Dzisiaj wyszedł mi wybitny tasiemiec. Został mi jeszcze jeden post sycylijski do napisania, a potem trzeba polecieć w kolejne miejsce 😉