Daily Archives

9 września 2015

Rozsmaruj mi na twarzy!

By | Bjuti Pudi, Blog | 18 komentarzy
Filmik tylko dla tych, którzy akurat nie jedzą 😉
Co tam kilka moich zaskórników, można powiedzieć, że to pryszcz. Choć w odniesieniu do filmiku wyżej, to złe słowo 😀 W każdym razie moja buzia nie jest zła. Skóra normalna, z tendencjami do zaskórników. Od czasu do czasu coś mnie wysypie, ale głównie wtedy kiedy pcham paluchy. Generalnie problemów z gębą nie mam. Chyba, że pierdolnę coś zanim pomyślę, ale to już taka moja natura. Grunt, że myślę, bo ostatnio jakby mniej ludzi korzystało z tej opcji.Niemal wszystkie kremy, które są bliskie moich potrzeb, sprawdzają się na mojej ryjówce. Jeszcze nie zdarzyło się żeby po jakiejś parafince, pegu, czy innym dodatku zapchało mi skórę albo wysyfiło. Tutaj jestem odporna. Moja gęba lubi nawilżenie, bo inaczej pojawiają się suche skórki na czole i w okolicach nosa. Nie mogę też przesadnie łoić gęby smalcami, bo mi się ryj błyszczy, szczególnie kiedy mamy lato jak w tym roku. Zaskórniki powoli eliminuję. Te otwarte zabijam Czarną Maską AFY, a na zamknięte znalazłam nową broń- genialne glinki z Rapan Beauty. Ale glinki ciągle w testach, zdradzę tylko, że już skradły moje serce. Ale o tym innym razem, współpraca w toku. A dziś, po przydługim wstępie, pragnę przedstawić Wam…

Barwa, Barwa Siarkowa, Antybakteryjny krem matujący.

Swój kupiłam w aptece, przy okazji. Zapłaciłam około 17 złotych. Widziałam je też w Rossmanach i pewnie w innych drogeriach też są, ale nie rozglądałam się szczególnie, to ręki sobie nie dam obciąć. Kartonik ze wszystkimi informacjami, na słoiczku tylko wzmianki. Słoiczek plastikowy, solidny, lekki i poręczny. Ładnie to to wygląda.

Krem gęsty, lubię to, bo nic się nie rozchlapuje jak w tanim porno. W drogim zresztą też… Kolor kremowy. I pierwszy plusik- zapach 🙂 Piękny aromat cytrusów. Nie wiem co to dokładnie jest, ale coś pomiędzy limonką, cytryną, trawą cytrynową, takie klimaty. Zapach świeży i zdecydowanie śliczny. Na kartoniku macie obietnice producenta, przybliżcie sobie i czytajcie, nie będę kopiować, nie jestem stażystką w Urzędzie Miasta.

Kremu używam od dobrych 2 miesięcy i jestem zadowolona. Wcześniej miałam jakiś eko, sreko, trendi krem za jakieś sześć dych i przy tym się chowa. A niby wszystko co naturalne jest takie wow. Jak widać nie dla wszystkich. Znaczy się ryja mi ten eko nie wyjadł, ale był dla mojej skóry obojętny jak Nivea. Przy Barwie zauważyłam, że krem działa.

A jak działa? A dobrze. Mat. To się nazywa mat! Przy upałach sprawdzał się świetnie. Wiadomo, 40 stopni to nie przelewki, ale i tak krem dawał radę. W normalnych temperaturach 5 godzin bez błyszczenia. Przy ukropie sporo krócej, ale za to makijaż był trwalszy. Natomiast bez makijażu krem matował dłużej niż z. Ogólnie działał i nadal działa jak trzeba. Pod makijażem nic się nie wałkuje, jest świetny. Faktycznie skóra jest w lepszej kondycji. Zaobserwowałam mniej wyprysków, mniej tego wszystkiego badziewia. Fajno, że hej ho oooo makarenaaa! Nawilżał tyle ile mi potrzeba, bo żadnych suchych skórek nie zauważyłam. Krem szybko się wchłania, jest wydajny. Nie trzeba go ładować nie wiadomo ile, to nie feministka, wystarczy odrobina. Tym bardziej, że przy większej ilości lub przy niedokładnym rozsmarowaniu, możemy zaobserwować biały nalot na twarzy. To chyba ten krzemian. Także nie przesadzajmy z ilością i będzie ok. Ciężko mi stwierdzić czy skóra jest odżywiona, ale wygląda dobrze, więc załóżmy, że tak.

Bardzo polubiłam ten krem. Mam go jeszcze sporo w opakowaniu, myślę, że na około miesiąc. Potem spróbuję wersji nawilżającej, na zimę w sam raz. Natomiast do tego mazidła na pewno wrócę, bo strasznie mi podpasowało. Osoby ze skłonnością do przesuszenia skóry powinny być jednak ostrożne. Trzeba tez pamiętać, by nie kłaść grubej warstwy. Dziewczyny pisały mi też, że nie stosowały kremu codziennie, bo był dla nich za ciężki i zapychał. U mnie nic złego się nie działo i cholera lubię go. W ogóle lubię Barwę, szczególnie linię siarkową. A Wy lubicie, czy to dla Was siara?