Monthly Archives

lipiec 2014

Nacierajcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny :D

By | Bjuti Pudi | 18 komentarzy
Sprawa wygląda tak.
Idę do wanny.
Moje antylopie nóżki drepczą pospiesznie do wody.
Ahhh yeahh jestem wodnikiem, wodę uwielbiam- tę w wannie, tę w jeziorze, tę w morzach i oceanach. Tylko pływać nie umiem. Ale po co umieć pływać skoro można latać?
Wchodzę już do tej wanny, mojego spa.
Odkręcam peeling, który dostałam do testowania i mmmmm
Posłuchajcie historii Pina Colady, cukrowego peelingu do ciała od Perfecty…
Pierwsze wrażenie- o matulko, chytrusie niebieski słodki i miły- zapach to orgazm! Żywe ananasy! Sama woń przenosi nas na tropikalną wyspę. Dawno nie miałam tak pięknie pachnącego kosmetyku, a owocki cielesne uwielbiam!
Peeling wygląda i pachnie apetycznie. Żółta, zwarta, cukrowa mieszanina, która nie tylko usuwa martwy naskórek, ale także nawilża i relaksuje to strzał w dziesiątkę! Pomiędzy cukrową mazią biegają małe, wesołe, czerwone kuleczki. A nie wiem co to, ale nie wnikam- na wąglik nie wygląda 😀
Wzięłam na łapkę to to i poczęłam się pocierać niczym locha w sosnowym lesie o wystające zewsząd konary. Fajny bajer z tym peelingiem- im więcej wody do niego “dodamy” tym jest łagodniejszy. Osobiście lubię drzeć po skórze do krwi. No dobra może nie aż tak, ale porządna nacierajka to jest to co uwielbiam. Zapodałam więc cwaniaczka na szorstką stronę  gąbki i ostra jazda. Zabawa była przednia, zapach powalający.
Peelingu zdążyłam już trochę poużywać i ostrrro go przetestować.
Na pewno kupię go ponownie!
A dlaczego?
A dlatego!
Zaskoczyło mnie to, że po ostrej jeździe z tym cukiereczkiem moja skóra faktycznie jest świetnie nawilżona, zawdzięczamy to zapewne olejkom, które siedzą wewnątrz ździeraka. No i zapach, zapach! Dla samego zapachu warto zainwestować w słoiczek tego złotka. Swoją drogą opakowanie jest wygodne i zabezpieczone sreberkiem, co docenia, bo wiem, że nikt palca przede mną tam nie wsadził. Pojemność też dobra. Cóż więcej- główna funkcja czyli złuszczenie martwego naskórka, jak najbardziej jest w tym przypadku spełniona. Atutem niewątpliwie jest to, że w zależności od upodobań, peeling jest ostry lub całkiem delikatny. Skóra po takim natarciu jest bardziej napięta. A czy redukuje cellulit i wyszczupla… hmmm no cóż, nie chcę nikogo załamywać, ale nie prawdą jest, że każda kobieta chce być szczuplejsza niż jest oraz, że każda ma pomarańczową skórkę. Teraz mnie znienawidzicie- moje ciało trzyma się genialnie jak na 84 lata, żadnych skórek pomarańczowych czy tam mandarynkowych, z gabarytów też jestem zadowolona. Nienawidźcie mnie 🙂 Nie mniej uważam, że regularnie stosowany peeling na pewno pomoże w walce z cellulitem tym dziewojom, które zmagają się z tym problemem.
Wybaczcie średnią ostrość powyższej fotki, ale tatuś nie kupił mi lustrzanki i posługuję się jedynie cyfróweczką, która nie zawsze radzi sobie ze złapaniem ostrości 😀
Peeling to świetne rozwiązanie dla każdego rodzaju skóry, należy jedynie wybrać ten właściwy dla danej osoby. Jak dla mnie peeling od Perfecty jest perfekcyjny. Polecam pozbywać się martwego naskórka zwłaszcza przed korzystaniem z kąpieli słonecznych. Skóra pozbawiona zbędnego balastu w postaci niepotrzebnych suchych paskud opala się równomiernie, a my możemy cieszyć się opalenizną przez dłuższy czas.
A żebyście nienawidzili mnie jeszcze bardziej… ja dzień po spilingowaniu 🙂
Nacierajcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny 😀
TUTAJ możecie tradycyjnie zagłosować na moją recenzję. Jestem na drugiej stronie 😉 Oczywiście dla wszystkich głosujących- naleśniki 😀

Arganowe uniesienia z The Body Shop

By | Bjuti Pudi | 14 komentarzy
Razu pewnego weszłam, na fejsa,
Widziałam posty- dwa duże cycki, męskiego pejsa.
Przewijam na dół stronę znajomą,
Patrzę i widzę- tak oto ono!
The Body Shop szuka testerki masła,
No to żem szybko zgłoszenie trzasła!
Masło do ciała, nie do jedzenia-
Budzi się we mnie duża nadzieja.
Potem wyniki- i się udało!
Poczułam nacierać me jędrne ciało.

Paczuszka przyszła wręcz ekspresowo,
A jej zawartość, daję Wam słowo-
Była pachnąca, ładnie ukryta,
Aż się poczułam jak celebryta!
Słoiczek ładny, złota nakrętka,
Naszła mnie zatem na masło chętka.
Wlazłam do wanny, umyłam siebie
By się za chwilę poczuć jak w niebie.
Otwieram masło, wącham je czule
I już za chwilę na mnie ląduje
Porcja mazidła dość okazała,
Całe me ciało ładnie okala.
Na lewą nóżkę, potem na prawą,
Można to nazwać świetną zabawą!
Brzuch już natarty,
To nie są żarty-
Masło wydajne, że ja pierdzielę,
Musicie spróbować go przyjaciele.
Z arganu to to jest przyrządzone,
A nic nie było nim pobrudzone.
Wchłania się szybko w moje odnóża,
A wokół piękna zapachów burza!
Nie wiem dlaczego- stokrotki czułam,
Daję Wam słowo i nie zamulam!
Niby to argan, masło z kakaa,
A ja tam kwiatki te wyczuwałam.
Ciało pachnie pięknie i długo,
To jest masełka tego zasługą!
Skóra jest miękka i nawilżona,
A moja morda wręcz zachwycona.
Smaruje więc się cała dokładnie,
Bo świetnie działa i pachnie ładnie.
Opakowanie też jest genialne-
Wszystko wyciągniesz, nic nie wypadnie.
Po wszystkim wieczko zakręcasz z łatwością,
Niech stoi w łazience- gul skoczy gościom
Kiedy zobaczą, że skarb masz taki-
Opadną cycki, wypadną baki.
A Ty się smaruj, zaznaj luksusu,
Masło to nie ma żadnych minusów!
Ręczę, że kiedy tylko spróbujesz,
To się od razu lepiej poczujesz.
Gdyby Chuck Norris tego używał,
To by się teraz inaczej nazywał,
Bo jego ciało byłoby lepsze,
Chodziłby nago, zapomniał o swetrze.
Byłby on pewnie dziś Sandrą Bullock,
A tak wygląda jak z brodą buldog.
Więc kto chce rozpieścić swe zmysły czule,
Niech masło z serii Wild Argan Oil se wypróbuje.
Kto chce wyglądać jak laska roku,
Prężyć swe ciało na plaży i stoku,
Mazidło musi to wypróbować,
Ono potrafi też odstresować.
Gęste, pachnące oraz złociste-
Ono po prostu jest zajebiste!
tutaj klikając możecie głosować,
Wtedy pojadę się polansować 🙂
Wioletta Pe maj nejm na fejsiku,
Jeśli klikniecie moją recenzję dam Wam po naleśniku 😉

Chwalipięta w łeb kopnięta :P

By | Bjuti Pudi | 16 komentarzy
Szybki bułgarski pościkk 🙂
Tak, znowu Wam się naprzykrzam tym, że coś dostałam 😀
Ale czemu mam się niby nie pochwalić, skoro to mój blog, moje miejsce, a do tego zaczyna się weekend, a przed weekendem najlepsze informacje to te miłe 😉
Ci, którzy śledzą mojego fejsopejdża- już wiedzą. Dla tych, którzy nie wiedzą- mam okazję potestować pewne produkty.

Najpierw w moje łapy wpadł podarek od Perfecty.
Peeling do ciała- matko bosko krasnostasko- pachnie tak, że zamiast się nim nacierać, mam ochotę go wszamać!
Kremik na starą mordę, cobym odmłodniała i znowu nie chcieli mi browarka sprzedać.
Jestem mega zadowolona z tej współpracy, a na recenzje musicie chwilkę poczekać- jestem w fazie testów.
Wspaniałości od The Body Shop.
Masło do ciała arganowe, cholera wie czemu- pachnie mi stokrotkami. Ale ja dziwna jestem 😀
Takie to kosmityki trafiły pod moją strzechę na końcu świata. Testuję dzielnie i póki co jestem zachwycona, wyję do księżyca, czochram się z radości o sosny w lesie i w ogóle szał 🙂
I nie powiem jak większość większości, że to nie jest fajne coś dostać. to jest zajebiste uczucie jak kurierzy zaczynają Ci mówić po imieniu, a w łazience ubywa miejsca. Tak! Powiem to głośno! Uwielbiam dostawać kosmetyki, a jeszcze bardziej je testować! Nie jest to mój cel, bo bloguję dla przyjemności, ale tak cieszy mnie to, że czasami coś dostanę 🙂 A jeszcze bardziej to się lubię tym wszystkim upierdzielić gdzie się da i pachnieć jak perska księżniczka 😀
Hura, hura jestem próżną maciorą i jest mi z tym dobrze 😉
Hehe
Miłego łikędu :*

Z kim/ czym migdaliłam się w czerwcu ;)

By | Bjuti Pudi | 20 komentarzy
Słuchajcie znowu mam dużo rzeczy na głowie. Z tego wszystkiego na śmierć zapomniałam o recenzji kolejnego olejku.
W czerwcu (sic! już lipiec) spędzałam noce z olejem migdałowym.
Co prawda nie obfotografowałam go jakoś specjalnie, ale trzeba przyznać, że ten niepozorny skurwiel przypadł mi do gustu.
Zabuliłam za hultaja 9,99 na Alledrogo.
Flaszka szklana, jak ktoś ma grabowe ręce to może ją rozpieprzyć o płytki. Na szczęście moje zwinne, zgrabne paluszki chwytają dobrze i nic złego się nie wydarzyło.
200 ml zadowoli każdego. wystarcza akurat na miesiąc i jeszcze ciut ciut. Oczywiście przy regularnym smarowaniu kłaków. Ja nie odpuszczam i co drugi dzień na noc się paćkam 🙂
Olej ma taki skład, że o ja pierdolę- nawet ja go rozszyfrowałam. Olej migdałowy składa się z uwaga- oleju migdałowego 🙂
Kolor cuda to słomkowy, na fotce pusta flaszka, bo oczywiście nie miałam kiedy się zebrać z obfoceniem 🙂 Konsystencja oleju, tu Was zaskoczę- oleista heh. Zapach jakby bez zapachu 🙂
Jak wrażenia?
Powiem Wam, że jak najbardziej pozytywne. Olejek sprawdził się na moich wysokoporowatych  włosach. Świetnie nawilża i sprawia, że kłaki są miękkie. Leciutko także nabłyszczył moje pierze. Stosowałam na długość włosów, przy skórze głowy za bardzo nie majstrowałam, choć nie omijałam jej jakoś specjalnie. Olej szału nie zrobił, ale wpłynął korzystnie na szczecinę.
Myślę, że ten specyfik jest godny polecenia- w niskiej cenie do naszych rąk trafia całkiem pokaźna flaszka oleju. Nie mamy żadnej chemii wewnątrz, co jest plusem. Olejek wpływa pozytywnie na włosy. Daję mu mocną czwórkę z plusem, a nawet pięć minus. Minus za nieporęczną butlę. Ja przelałam gałgana w opakowanie z olejku Alterry, wiecie takiego z pompką i po kłopocie 🙂
Migdałek sprawdza się też na buzi, rozstępach i innych wertepach. Ja próbowałam mieszać go z korundem. Efekt takiego peelingu był genialny, ale powiem Wam, że  ni chu chu już tak nie zrobię, bo zmywałam to całą wieczność 😀 Także lepiej używać olej solo.
Olej migdałowy jest lekki i polecany także w pielęgnacji noworodków, żaden noworodek nie kręcił się akurat w pobliżu więc tego nie przetestowałam.
Cóż tu więcej pisać- warto wypróbować 🙂

Żeby wygrać, trzeba grać!

By | Bjuti Pudi | 24 komentarze
Jeszcze dzisiaj się poprzechwalam, a co mój cyrk moje małpki 😉
Jakiś czas temu wzięłam udział w konkursie “Lovely na wiosnę”. Żeby wygrać zestaw kosmetyków, wystarczyło zakupić choć jeden  produkt Lovely i zarejestrować paragon na stronie Esesmana. Do tego napisać w kilku zdaniach o tym jaki makijaż wiosenny preferujemy. No to czemu nie spróbować?
Spróbowałam i znalazłam się w gronie setki zwycięzców.
Niektórzy narzekają na konkursy Esesmańskie, że niby są ustawiane i takie tam. Ja nic nie ustawiałam, po prostu dałam sobie szansę na wygraną i mi się udało.
Dostałam słodką paczuszkę, różową do porzygu, ale mi się podoba 🙂
Naklejka pod spodem torebeczki przypomniała mi co i skąd 😉
A w środku…
Zestaw kosmetyków- Tusz do rzęs Up Up to the Sky, lakier do paznokci I Love Summer nr 4, Lip Gloss Kiss Kiss nr 3, cień do powiek w kredce Eye Shadow Pencil nr 3.
Spotkałam się ze zdaniem, że łeeee gówniana nagroda. A gówno. Mi się podoba. Udało mi się i bardzo się cieszę i dzielę się moją radością z Wami 🙂
Przy okazji wspomnę, że jestem Graczykiem. Średnio co miesiąc, czasami częściej, czasami rzadziej coś wygrywam. Jeśli chodzi o nagrody kosmetyczne- to moja druga w życiu kosmetyczna niespodzianka. Najczęściej wygrywam książki, prenumeraty, bilety na koncerty i drobiazgi typu kubki, drobny sprzęt agd itd. Moją najwyższą wygraną był voucher od RMFFM na kwotę 500 złotych- może nie ogromny, ale trafił się w momencie kiedy byłam niemal bez grosza przy duszy i udało mi się zorganizować kilka dni wakacji dzięki temu. Nigdy nie zapomnę jak o mały włos nie wymknęła mi się mała, radosna “kurwa” na antenie 😀
Najbardziej lubię konkursy kreatywne- tam gdzie trzeba dać coś od siebie, wtedy wiem, że nie tylko ślepy los zadecydował o upominku. Nie znoszę konkursów na lajki, wydają mi się one bardzo nie sprawiedliwe.
Wyszukuję też konkursy mniej popularne i… darmowe. Choć raz na ruski rok wyślę jakiegoś smsa, ale to zdarza mi się niezwykle rzadko. I czytam regulaminy, bezwzględnie i dokładnie zanim wezmę udział w jakimś losowaniu, konkursie, loterii.
Żeby wygrać- trzeba grać.
Ten który nigdy nie spróbuje, nigdy nie przekona się czy miał szansę wygrać, ten który gra- zawsze szansę na wygraną ma.
Dziś o konkursach, więc przypominam Wam o szansie na zdobycie kuracji do włosów, o której pisałam TUTAJ. Szansę macie codziennie do soboty o osiemnastej zero zero, każdego dnia.
Trzymam za Was kciuki!
Pamiętajcie- jeśli nie spróbujecie, na pewno nie wygracie. Jeśli zagracie- zawsze macie szanse na wygraną!
PS. pochwalcie się czy lubicie konkursy, jakie i co udało Wam się wygrać 🙂

Klauzula głupoty

By | Przemyślnik | 10 komentarzy

Zawrzało ostatnio.
Pewien doktorek nie chciał dokonać aborcji, bo  mu sumienie nie pozwoliło.
Pochyliłam się nad tym wszystkim.
Zaczęłam się zastanawiać.

Jest taki doktorek, co się klauzulą sumienia zasłania, katolik, a może bardziej katol. On się nie zgadza. On ciąży nie usunie. Nie ważne, że aborcja w tym przypadku była poniekąd koniecznością. Nie, bo nie on tego nie zrobi. Nie i już. Bo życie, bo to dziecko…ale…
Ale czy idąc na studia takie jakie wybrał, dokonując wyboru bycia lekarzem nie brał pod uwagę tego, że takie zabiegi być może będzie musiał wykonywać? Nie lepiej gdyby taka osoba została stolarzem na przykład? Mógł wieść beztroskie życie piekarza i dodawać więcej mąki żytniej do chlebka, żeby jego sumienie było spokojne. Ale nie! Został lekarzem. Został lekarzem, więc jego zasranym obowiązkiem jest pomagać ludziom i przede wszystkim nie szkodzić. A co by było gdyby kobieta na skutek powikłań zmarła? Tak samo zabiłby człowieka. Ale narażając życie kobiety mamił ją i przeciągał w czasie decyzję o aborcji, tak by w końcu do niej nie mogło dojść. A mógł odesłać ją gdzie indziej. Nie jest przecież jedynym lekarzem na świecie. Ale nie, sumienie mu nie pozwoliło.
A gdyby ktoś z nas trafił na stół operacyjny, a naszym  lekarzem byłby świadek Jehowy? Jak wiecie, albo i nie w tej grupie wyznaniowej nie dopuszcza się transfuzji krwi. No i leży taki Wicek na stole, blady, bo mu krew już uleciała i czeka na ostatnią deskę ratunku- krew. I nagle Dochtur Gienek, wyznawca swojej tam psiej czy kociej wiary staje, rozkłada ręce i mówi, że mu sumienie nie pozwala podać ani kropli krwi. No nie, bo on nie może, bo to się kłóci z jego wiarą. No niestety Panie Wicek- zmów Pan swoje paciorki i przygotuj się na wieczorny melanż ze Świętym Piotrem.
Wchodzisz do baru zamawiasz hamburgera z soczystym kotletem ze świeżo zarżniętej świni. Dostajesz bułkę z warzywami, bo Pan Jeremiasz, właściciel przybytku jest wegetarianinem i te całe kotlety są wbrew jego sumieniu.
Gorąco jak diabłów sto, wpadasz do spożywczaka. Chcesz kupić zimne piwko. Pan Tadeusz podaje Ci Kubusia. Pan Tadeusz to wieloletni abstynent, były alkoholik, a alkohol to zło- nawet jedno piwko w tygodniu to Twoja droga do czeluści.
Nie porównujmy ludzkiego życia do mięsa i piwa, ale jeśli dalej tak pójdzie to każdy będzie zasłaniał się swoimi klauzulami sumienia.
Wracając do dziecka. Dziecko się urodziło, kobieta żyje. Dziecko zmarło niedługo po tym jak pojawiło się na tym świecie. Jeśli takie dziecko gdzieś teraz jest i pamięta coś ze swojego krótkiego życia to Ziemię kojarzy tylko z bólem i cierpieniem.
Aborcja w Polsce jest prawnie zakazana. Można dokonać jej w kilku przypadkach-

  1. ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu[1]),
  2. badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej[2]),
  3. zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodni od początku ciąży[2]). *****

W tym przypadku, punkt drugi zezwalał na dokonanie usunięcia płodu. Ale lekarz nie zechciał ulżyć kobiecie i dziecku, nie chciał pomóc w tym strasznym dla nich momencie. Może to co powiem wyda się brutalne- ale czy nie lepiej skrócić męki dziecka i pozbawić je życia, niż narażać na krótkie życie w okropnych męczarniach? Przecież nawet zwierzęta usypia się by nie cierpiały.
Nie chciałabym być cierpiącym dzieckiem. Tak, wolałabym umrzeć niż żyć w katuszach, wiedząc, że i tak za chwilę umrę. Śmierć w niektórych przypadkach to ukojenie, to akt miłosierdzia. Śmierć nie jest najgorsza, gorsze jest skazywanie kogoś na cierpienie.
Ten lekarz to dla mnie egoista.
Egoistami są niektórzy rodzice, którzy skazują swoje maleńkie dzieci na krótkie życie w bólu.
Znowu zabrzmię okrutnie, ale kiedyś nie było tabletek, zastrzyków i innych medykamentów, które służyły podtrzymywaniu ciąży. Kiedy płód rozwijał się nieprawidłowo- umierał. Kiedy rodziło się chore dziecko- sztab ludzi nie podtrzymywał go na siłę przy życiu. Dziecko umierało. Selekcja naturalna. Matka Natura wiedziała najlepiej, które dziecko jest na tyle silne by żyć, a które na tym świecie sobie nie poradzi.
Wiem, że część chorób na które umierały noworodki, to w dzisiejszych czasach choroby błahe. Ale pomijam wszelkie zapalenia płuc i inne banały. Jeśli jednak badania prenatalne jednoznacznie sugerują, że dziecko nie ma szans na życie bez bólu- dlaczego zmuszamy je do życia?
Czy nie jesteśmy chorymi egoistami?

 

*****źródło- https://pl.wikipedia.org/wiki/Aborcja_w_Polsce

Kocie obsesje z Le Petit Marseillais

By | Bjuti Pudi | 20 komentarzy
Tak się wszystko złożyło, że ostatnio u mnie wysyp niespodzianek 🙂
Kolejną  miłą niespodzianką dla mnie było zostanie ambasadorką Le Petit Marseillais dzięki rekomenduj.to.
Nie chwaliłam się wcześniej, bo nie lubię zapeszać. Wolę poczekać, aż wszystko jest na 100 procent i dopiero ogłosić to światu.
Paczka dotarła do mnie we wtorek.
Wszystkie dziewczyny już miały ambasadorskie podarki, a ja nie. Wychodząc z domu znalazłam kurierską karteczkę- nic na niej nie było oprócz numeru telefonu. Dzwonię i pytam o co się rozchodzi. A jakiś przezorny młody kurierek informuje mnie, że zostawił mi paczkę w garażu, bo bał się, że zmoknie. Nooo na to nie wpadłam 🙂 Polazłam do garażu i znalazłam dobrze ukryte pudełeczko. Pomysłowy chłopczak!
Lecę do domu na złamanie karku, żeby to wszystko wydłubać jak najszybciej.
Januszowi od razu spodobało się pudełko. To pierwsze… 😀

Wlazł i zaczął czytać przewodnik po świecie Le Petit Marseillais. Powiem Wam, inteligentny koczis z niego.
Ja gmerałam dalej.
Dalej było piękne pudełeczko, które zachowam na jakieś skarby, bo ja chomik jestem- jeśli chodzi o praktyczne przedmioty.
Oczywiście Rudas zaopiekował się i tym pudełkiem. Kokardka bardzo go zaabsorbowała.
Ja gmerałam dalej…
Wewnątrz znalazłam raj dla oka i ciała oczywiście 🙂 Dwa pełnowymiarowe produkty- balsam do ciała oraz żel pod prysznic.W dwóch bocznych “kasetkach” siedziało sobie 20 próbek żelu i 20 balsamu, na które już znaleźli się chętni.
Oba produkty już wypróbowałam i muszę Wam powiedzieć, że już po pierwszym użyciu jestem mile zaskoczona! Więcej napiszę o tych produktach gdy będę bliżej dna, żeby moja ocena była jak najbardziej rzetelna.
Oczywiście Janek też był przeszczęśliwy!
Jak mi gadzina nie zeżre kosmetyków, to chętnie podzielę się z Wami moją opinią na ich temat. Póki co drań zrobił sobie domek z kartonu i tam spędza dzień. Wczasowicz kurwa jego mać 😀
No, to się pochwaliłam i to by było na tyle dzisiaj 🙂

Konkurs, nagrody i włosy piękne jak jasny kapelusz!

By | Bjuti Pudi | 12 komentarzy
No, witam 🙂
Tak jak wspominałam, w ostatnim czasie nastąpił u mnie wylęg nowości.
Właśnie otrzymałam od firmy BAYER zestaw tabletek Priorin Extra. No, dla mnie extra, nie ma to tamto. Jak wiecie, albo i nie walczę o lepsze włosy. Walczę kłami i pazurami, bo marzą mi się kłaczki Roszpunki. Z pomocą przychodzi mi ten oto specyfik.

Żeby Was nie zostawiać tylko z moją radością, napiszę kilka słów o tym zacnym specyfiku. Oczywiście sama z głowy tego nie wymyślam- informacje dostałam od przemiłej Pani Marty, która też zaproponowała mi współpracę i bycie króliczkiem doświadczalnym z czego ogromnie się cieszę. Już zacieram łapki i zaczynam łykać czary zamknięte w małej kapsułce!
Damy tabelkę, dla wzrokowców…
 I napiszemy coś mądrego, żebyście mieli rzetelne informacje o produkcie 🙂



Co to jest Priorin?
Priorin Extra to specjalnie stworzona unikalna formuła 3ACTIV+ z dodatkiem biotyny, która pozwala utrzymać zdrowe włosy. Formuła 3ACTIV+ z biotyną to połączenie ekstraktu z prosa, L-cystyny i kwasu pantotenowego z biotyną.

Unikalna formuła preparatu Priorin Extra
Priorin Extra wzmacnia cebulki włosów od wewnątrz dostarczając im niezbędnych składników odżywczych. Unikalna formuła 3ACTIV+ z biotyną odgrywa dobroczynną rolę w utrzymaniu zdrowia Twoich włosów.
Proso jest jedną z najstarszych i najbardziej wartościowych roślin uprawnych na świecie.
L-cystyna jest aminokwasem wchodzącym w skład większości białek w organizmie. Jest również jednym z podstawowych budulców włosów. Zdrowy włos ludzki zawiera nawet 14-16% cystyny.
Kwas pantotenowy ułatwia produkcję energii w komórkach, również tych odpowiedzialnych za wytwarzanie i odżywianie włosa.
Biotyna należy do witamin grupy B. Jest niezbędna do prawidłowego metabolizmu składników odżywczych i ich wykorzystania przez organizm. Jej dodatek odżywia włosy i zapobiega ich wypadaniu.

Priorin Extra wspomaga utrzymanie zdrowych, pięknych włosów i może być stosowany w następujących przypadkach:

  • długotrwałego narażenia na stres
  • zmian hormonalnych w okresie menopauzy*
  • zmian hormonalnych w okresie ciąży i karmienia piersią*
  • zmian pór roku (wiosna i jesień)
  • stosowania diet
  • zmian o podłożu hormonalnym, np.łysienia androgenowego
Teraz już wszystko wiecie! Wiecie, że nie jest to jakaś popierdółka tylko coś extra, jak sama nazwa wskazuje. wszystko przebadane, bezpieczne i podejrzewam, że super skuteczne jak jasny gwint i jasny kapelusz razem wzięte!  Ja zabieram się do wielkiego testowania, a dla Was mam niespodziankę! Bo przecież Wy też pewnie chcielibyście wzmocnić swoje włosięta, prawda?
Chcecie wygrać trzymiesięczną kurację dla swoich włosów? Nic trudnego! Wystarczy wejść na stronę  www.wyprobujpriorinextra.pl i wypełnić ankietę na temat swoich włosów, z użyciem unikalnego kodu mojego bloga nBokK3hXC. Jeśli będziesz danego dnia pierwszą osobą, która zakwalifikuje się jako grupa docelowa dla produktu (odpowiednia ilość punktów, która spełnia kryteria tabletek)- otrzymasz 3 miesięczną kurację! Kiedy już Ci się uda, a wierzę, że tak- będziesz zobowiązana do wypełnienia 3 ankiet podczas 3 miesięcznego stosowania produktu. Super zestaw możecie wygrać codziennie, zaczynamy już jutro i gramy przez kolejne 10 dni. Zawsze o 18:00 macie szansę na nagrodę. Proste? Jasne!A tutaj jeszcze trzy słowa od xędza  prowadzącego w formie obrazkowej, żeby było jeszcze łatwiej połapać się w konkursie 🙂

Teraz wiecie już wszystko 🙂
Zaczynamy jutro o 18:00! Kto pierwszy ten lepszy! Wierzę w Was dziewczyny i co najmniej 9 z Was ma wygrać i kropka! Już dziś zbierajcie siły Maleństwa, jutro przypomnę Wam o wszystkim na fejsiku.
I pamiętajcie- gramy lepiej niż Owsiak!

 

Coming out, wielki powrót i niespodzianki :)

By | Śmietnik | 29 komentarzy
Ostatnio zaczęliście się o mnie martwić, bo na chwilkę zniknęłam. Już powoli wracam do żywych. Nie było mnie, bo porwały mnie kosmity i wykorzystały do remontu, pisania podań, pracy i sprzątania. Na szczęście uciekłam z tego statku i jestem w trakcie powrotu na Ziemię. Właśnie udało mi się złapać trochę internetu i połączyłam się z ludzkim światem. Teraz swobodnie lecę i do Was piszę. Musicie wiedzieć, że kask od Red Bulla jest trochę przyciasny, ale może to tylko takie wrażenie, bo z ciśnieniem jest tu trochę inaczej. Z moją głową będzie jeszcze ciekawiej po tej przygodzie, możecie zacząć się bać 😉
No i jak już złapałam wi-fi fi-fi, to pacze, pacze i nie dowierzam- dużo nowości u mnie. Ale po kolei. Dziś będzie coś na rozluźnienie. Żadne tam narkotyki! Herrbata zaprosiła mnie do pewnej zabawy TMI czyli To Much Informations, czy jakoś tak 😉 Lubię takie durne zabawy i podobnie jak Herrbatce kojarzą mi się ze Złotymi Myślami z dzieciństwa. Złote Myśli to był taki Ask w wersji Demo, moi młodsi czytelnicy 😉
To jak jedziemy z tym koksem, nie? 🙂

1. Co masz na sobie?
Pytanie jak od jakiegoś napaleńca 😀 Niewiele mam na sobie, bo jest kuresko gorąco, więc po co przywdziewać strojne szaty kędy ukrop z nieba lejąc się przyozdabia me ramiona?

2. Czy kiedykolwiek byłaś zakochana?
A jak!

3. Czy kiedykolwiek miałaś dramatyczne zerwanie?
Najdramatyczniejsze zerwanie to było jak sobie ścięgno zerwałam w palcu, właściwie to ucięłam. Nie polecam nikomu.

4. Ile masz wzrostu?
Tyle co zarostu, czyli nie za wiele. Jakieś 163 cm jak se włosy natapiruję 😀

5. Ile ważysz?
A z 50 kg, tak w sam raz.

6. Jakieś tatuaże?
A i owszem dwa. Jeden malutki na stopie, drugi ciut większy- od uda, przez pół pleców, po szyję.

7. Jakiś piercing?
Oczywiście, kilka- nos, język, dolna warga, pępek i uszy- ale to się chyba nie liczy.

8. OTP? (one true pairing) Ulubiona para filmowa/telewizyjna?
Wellman lubię i Prokopa. Ale najlepszą parą była bym ja z jakimś Klunejem czy coś 😀

9. Ulubiony program (serial)?
Family Guy, różne amerykańskie szity typu chodzące trupy, aroły i inne. Ale Rodzinka Griffinów to absolutnie coś świetnego i na poziomie 😀

10. Ulubione zespoły?
Zespół pieśni i tańca z Sitańca.

11. Za czym tęsknisz?
Za wolnym czasem, kurwa 😀

12. Ulubiona piosenka?
Nie mam, ulubieńcy mi się zmieniają. Ale to badziewie mnie śmieszy, teledysk jest porywający 😀

13. Ile masz lat?
26.

14. Znak zodiaku?
Wodniczka.

15. Czego szukasz u partnera?
Czasem drobnych do wózka w Lidlu 😀

16. Ulubiony cytat?
Bądź dla innych taki, jak byś chciał, by inni byli dla Ciebie! (własne, tak wiem jestem geniuszem 😉 ).

17. Ulubieni aktorzy?
Jason Statham daje radę i jeszcze Vin Diesel, czy tam LPG 😀

18. Ulubiony kolor?
Każdego dnia inny.

19. Głośna muzyka czy cicha?
Średnia, ale to zależy od okoliczności.

20. Gdzie idziesz gdy jesteś smutna?
Na drzewo ze sznurem, ale mi się smuteczki nie zdarzają. Najwyżej się wkurwić mogę 😉

21. Jak długo zajmuje Ci prysznic?
Nie mam prysznica, ale nie, że się nie myję. W wannie lubię poleżeć 🙂

22. Jak długo zajmuje Ci przygotowanie się rano?
Zależy na co się przygotowuję. Ogólnie nie lubię pośpiechu.

24: Co Ci się podoba u płci przeciwnej?
Dupka 🙂 Bo fajny tyłek, jest fajny 😀

25. Co Ci się nie podoba u płci przeciwnej?
Przerost mięśni nad mózgiem.

26. Powód dla którego zaczęłaś pisać bloga?
Za dużo głupot pierdoliłam to zaczęłam pisać, chociaż nikogo do słuchania nie zmuszam 🙂

27. Czego się boisz?
Głębokiej wody.

28. Kiedy ostatnio płakałaś?
Nie pamiętam. Chłopaki nie płaczą 😛

29. Kiedy ostatnio powiedziałaś ze kogoś kochasz?
Wczora z wieczora.

30. Co oznacza Twój blogowy nick?
Niewyparzona, to kurwa ni chuj nie wiem ja pierdolę. A Pudernica, bo taka ze mnie pudernica- lubię w kosmetykach się pobabrać i takie tam 🙂

31. Ostatnia przeczytana książka?
Jakaś Saga z północy, wczoraj na leżaczku takie leciutkie książki sobie podczytywałam.

32. Książka, którą aktualnie czytasz?
Patrz punkt wyżej.

33. Co ostatnio oglądałaś (serial TV)?
Z seriali? Jakaś nowość “Ostatni statek” albo coś takiego, o epidemii i trupach- polecam.

34. Ostatnia osoba, z którą rozmawiałaś?
Koleżanka.

35. Relacja między tobą a osobą, której ostatnio wysłałaś sms?
Jak najbardziej miłe relacje 😉

36. Ulubiona potrawa?
Ja lubię jeść. Żre jak świnia. Wszystko i dużo, całe szczęście idzie w cycki. Tylko mleka nie tknę, bleee. Czujecie to? Mleko z tego cycka krowiego leci, cyc w kupie unurany, coś tam zawsze w mleczko wpadnie bleee 😀

37. Miejsce, które chcesz odwiedzić?
Ho ho, dużo tego. Jestem włóczykijem, uwielbiam się przemieszczać, takie cygańskie dziecko.

38. Ostatnie miejsce w którym byłaś ?
Chodziłam sikać do kibelka, liczy się ?

39. Czy ktoś Ci się teraz podoba?
Teraz to mam swój ryj w zasięgu i tak, podoba mie się 🙂
A teraz czas na wielki kamingałt! Uwaga, fanfary, poznajcie mnie Pudernicę we własnej osobie! Czy ta twarz brzmi znajomo?! 😀

Oto ja! Po raz pierwszy ujawniam moją facjatę 😉 Szok, niedowierzanie, miliony pytań bez odpowiedzi! Ludzkie dramaty- to cała ja!

40. Ostatni raz kiedy pocałowałaś kogoś?
Wczoraj.

41. Kiedy ostatnio ktoś Cie obraził?
Mnie się nie da obrazić.

42. Ulubiony słodki smak?
Nie lubię słodyczy, ale owoce lubię, więc wszystkie owocowe smaki mnie cieszą. Malina, ananas, wiśnia, czereśnia i takie tam mmm 🙂

43. Na jakich instrumentach grasz ?
Na żadnych, jestem ułomem muzycznym i kaleką dźwiękową.

44. Ulubiona część biżuterii ?
Kolczyki, ale te w dziwnych miejscach na ciele. W uszach mam kilka dziurek, ale ciągle zapominam coś tam wsadzać.

45 . Sporty, które uprawiasz?
Tu zerżnę od Herrbatki, bo tak jak ona lubię biegać do lodówki po browara. Nie lubię się przemęczać. Ostatnio wpadłam na pomysł by kupić rower i chyba se kupię, bo czemu by nie.

46. Jaką piosenkę ostatnio śpiewałaś?
Jestem inwalidą muzycznym. Nie gram, nie śpiewam, czasami gwiżdżę. Mój śpiew to coś jak głos zarzynanej owcy, więc oszczędzam tej przyjemności społeczeństwu.

47. Ulubiony tekst na podryw ?
Ja takich rzeczy nie potrzebuję, nikogo nie podrywam. Ale myślę, że najskuteczniejszy tekst to tekst Misia Pushupka- ” Hej, lala! But Ci się rozpierdala! “. soł słittt 🙂

48. Czy kiedykolwiek użyłaś tego tekstu?
Jasne, zawsze tak krzyczę za dziewczynami na mieście, niestety bez BMW mam utrudnione zadanie z tym podrywem 😀

49. Z kim ostatnio przebywałaś w wolnym czasie?
A co to jest czas wolny?! 😀 Z nie-mężem .

50.Kto powinien odpowiedzieć na te pytania?
Zdrowi, chorzy, kaleki i dzieci, mężczyźni, kobiety, psy i koty. Kto tylko zechce 🙂 Tym razem robię wyjątek- dajcie link do bloga, jeśli pojawi się u Was ten TAG. Lubię takie rzeczy pisać i czytać. Możecie też odpowiadać w komentarzach.

No i powróciłam na Ziemię, jebłam na pustyni, aż miło i szykuję dużooo niespodzianek. Dziś była pierwsza mój ryj!
Buziaczki- gówniaczki :*